Tannoy Revolution XT 6F
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
W świecie głośników Tannoy to prawdziwa legenda. Jego historia zaczęła się w 1926 roku i od początku była związana z elektroniką. Firma znana wówczas jako Tulsemere Manufacturing Company specjalizowała się w produkcji prostowników służących do ładowania baterii, którymi zasilane były między innymi domowe radioodbiorniki. Jej założyciel, Guy Fountain, najpierw udoskonalał istniejące rozwiązania, po czym zaczął konstruować własne prostowniki wykorzystujące stop tantalu i ołowiu. Były nie tylko skuteczniejsze i bardziej niezawodne od tych stosowanych powszechnie, ale też nadawały się do użytku domowego. To właśnie temu wynalazkowi firma zawdzięcza swą nową nazwę (Tannoy to skrót od Tantalum Lead Alloy). Fountain szybko przerzucił się jednak na głośniki, dostarczając swe urządzenia przede wszystkim profesjonalistom. W 1930 roku jednym z jego hitów były na przykład megafony montowane na samochodach. W latach czterdziestych firma dostarczała systemy nagłośnienia publicznego wielu firmom i instytucjom, wliczając w to brytyjskie Ministerstwo Obrony. Na stronie firmy można znaleźć zdjęcie Winstona Churchilla na tle jednego z megafonów Tannoya. Jego sprzęt wylądował nawet w siedzibie ONZ. Firma opanowała rynek do tego stopnia, że w 1946 roku jej nazwa stała się synonimem głośnika używanego do nagłaśniania przestrzeni publicznej i wylądowała w słowniku Oxford English Dictionary. Dokładnie rok później narodził się jeden z największych, jeśli nie największy hit Tannoya - współosiowy przetwornik Dual Concentric. Był to tak przełomowy wynalazek, że pierwsze sześć sztuk wylądowało w studiach nagraniowych firmy Decca. Przez siedemdziesiąt lat zmieniały się materiały, cewki, magnesy i inne podzespoły, ale koncepcja działania pozostała dokładnie taka sama. Słynny głośnik Tannoya jest z powodzeniem używany do dziś, czego dowodem mogą być chociażby kolumny Revolution XT 6F.
Gdyby ktoś powiedział mi, że dostanę do przetestowania zestawy zbudowane w oparciu o wynalazek liczący sobie dokładnie siedemdziesiąt lat, zacząłbym sobie wyobrażać jakieś prehistoryczne głośniki wyglądające jak gdańskie szafy z wielkimi membranami. I nie pomyliłby się tak bardzo gdyby chodziło o któryś z modeli wchodzących w skład serii Prestige GR. Tutaj zgrupowano wielkie, drewniane pudła, których wzornictwo z pewnością przypadnie do gustu amatorom stylu retro. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom. Wielu audiofilów twierdzi, że brytyjskie skrzynie grają absolutnie wyjątkowo i potrafią zawstydzić znacznie nowocześniejsze konstrukcje. Trochę nowocześniejszym, ale wciąż obrzydliwie luksusowym wcieleniem kolumn zbudowanych na bazie firmowego głośnika koncentrycznego są zestawy o nazwie Kingdom Royal. W wersji Carbon Black wyglądają zabójczo, a brzmią jeszcze lepiej. Brytyjczycy nie operują jednak wyłącznie w świecie hi-endu. Ich budżetowe zestawy cieszą się w branży bardzo dobrą opinią. Warto wspomnieć chociażby o głośnikach z serii Eclipse i Mercury 7. Wychodzi na to, że w katalogu Tannoya dostaniemy zarówno monitory za 749 zł, jak i hi-endowe kolumny za 319999 zł. Elementem łączącym świat hi-endowych modeli z bardziej nowoczesnym wzornictwem jest seria Definition. Problem polega na tym, że cenowo jest to już poziom porównywalny z hi-endową serią Prestige GR. Co mają zrobić audiofile, którzy zakochali się w brzmieniu kultowych koncentryków, ale nie mogą lub nawet nie chcą kupować kolumn za kilkadziesiąt tysięcy złotych? Odpowiedzią ma być seria Revolution XT. W skrócie - najtańsze zestawy Tannoya wykorzystujące głośniki Dual Concentric.
Wygląd i funkcjonalność
Revolution XT to po prostu druga generacja tej serii, a dopisek XT to skrót od Extra Technology. Cała linia składa się z pięciu modeli - dwóch monitorów, dwóch podłogówek i głośnika centralnego. Teoretycznie to niewiele, ale producent twierdzi, że z wykorzystaniem modeli z tej serii można spokojnie zbudować system stereo lub kina domowego do dowolnego pomieszczenia. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że subwoofery zostały wyrzucone do oddzielnej zakładki. Audiofilów prawdopodobnie zainteresują tylko trzy modele - podstawkowe XT 6 oraz podłogowe XT 6F i XT 8F. Jak można się domyślić, testowane dziś kolumny są czymś w rodzaju najlepszego, zdrowego kompromisu. Numeracja może sugerować, że jest to po prostu podłogowa wersja dużych monitorów, ale to nieprawda, bo w XT 6 pracuje tylko głośnik koncentryczny o średnicy 15 cm, natomiast w testowanych XT 6F jest on wspomagany dodatkowym wooferem o takiej samej średnicy. Droższy model XT 8F wyposażony w podobne głośniki o średnicy 20 cm można potraktować jako ciekawą opcję do nagłośnienia naprawdę dużego salonu lub propozycję dla fanów naprawdę atomowego basu.
Od samego początku, zanim jeszcze przystąpiłem do oględzin zestawów dostarczonych do testu, zastanawiała mnie kwestia ich ceny. Patrząc na zdjęcia można pomyśleć, że cała rodzina Revolution XT jest w istocie skromniejszą odmianą serii Definition. Wiadomo, że zastosowane głośniki nie są identyczne, zwrotnice pewnie też nie, a i kanciaste obudowy wykończone okleiną wyglądają mniej luksusowo, niż nowoczesne i perfekcyjnie wykonane skrzynie w lakierowanych na wysoki połysk fornirach. Ale konstrukcyjnie mamy do czynienia z bardzo podobnymi zestawami. Koncepcja jest praktycznie taka sama, a ceny - zupełnie inne. Kiedy wyjąłem kolumny z kartonów, pomyślałem, że ich konstruktorom musiało bardzo zależeć na uratowaniu słynnych przetworników przed czujnym okiem księgowego. Gdyby skrzynki były wykończone czarną okleiną, zacząłbym się wręcz zastanawiać czy opisywane zestawy nie mają studyjnego rodowodu. Widać tu bowiem jasno określone priorytety - technologia jest tutaj zdecydowanie ważniejsza, niż wygląd zewnętrzny. Revolution XT 6F dają nam do zrozumienia, że ich projektantom zależało przede wszystkim na tych elementach, które mają największy wpływ na ostateczny rezultat brzmieniowy. Na pierwszym miejscu są głośniki i zwrotnice, na drugim kształt i wewnętrzna struktura obudów, a dopiero na trzecim kwestie estetyczne. Nie chcę przez to powiedzieć, że Tannoye wyglądają paskudnie. No nie, to wciąż całkiem zgrabne i ciekawe mebelki. Przypominają trochę JBL-e z serii XTi. Jeżeli jednak stawiacie na pierwszym miejscu wygląd, jakość wykończenia czy współczynnik akceptacji małżonki, to w tej cenie na pewno znajdziecie coś ładniejszego. Ze względu na zastosowane głośniki, Revolution XT 6F są dość szerokie, ich obudowy nie są powyginane ani nawet zaokrąglone po bokach, a jedynym akcentem stylistycznym są chromowane rurki łączące skrzynie z czarnymi cokołami. Okleina, jak na ten przedział cenowy, prezentuje się raczej standardowo. Mimo to, nawet niewtajemniczony klient zauważy, że jest w tych kolumnach coś interesującego. W porównaniu z wąskimi, lakierowanymi na wysoki połysk słupkami, jakich na rynku jest od groma i jeszcze trochę, Revolution XT 6F wyglądają bardzo oryginalnie. Legendarne przetworniki w takim opakowaniu i za te pieniądze to żadna wiocha, a wręcz powód do dumy.
Skoro już któryś raz wspominam o głośnikach Dual Concentric, dwa słowa wyjaśnienia dla tych, którzy zupełnie nie wiedzą o co chodzi. Otóż w klasycznych kolumnach wyposażonych w dwa lub trzy przetworniki, emitowane przez nie fale dźwiękowe siłą rzeczy dochodzą do uszu słuchacza z pewnym przesunięciem czasowym. Niektórzy producenci starają się przeciwdziałać skutkom takiego zjawiska, na przykład poprzez pochylenie kolumn do tyłu tak, aby sygnały z umieszczonego na samej górze głośnika wysokotonowego, po przebyciu kilku metrów, nakładały się na fale pochodzące z głośników umieszczonych niżej. Na pewno jednak zdajecie sobie sprawę z problemów, jakie z tego wynikają. Po pierwsze, ciężko jest dokładnie określić odległość pomiędzy kolumnami a słuchaczem, więc w teorii właściwy efekt uzyskamy tylko siedząc w jednym, konkretnym miejscu. Po drugie, jeśli w naszych zestawach pracuje kilka głośników, to wciąż mamy kilka źródeł dźwięku, co oczywiście psuje stereofonię i stwarza wiele innych problemów, związanych głównie z rozchodzeniem się fal w pomieszczeniu odsłuchowym. Rozwiązaniem mógłby być głośnik szerokopasmowy, ale nawet dziś niezwykle trudno jest taki skonstruować. W latach czterdziestych ubiegłego wieku było to praktycznie niemożliwe. W związku z tym inżynierowie Tannoya wprowadzili w życie drugie rozwiązanie, które eliminuje problemy wynikające ze stosowania wielu głośników w krytycznym dla ludzkiego słuchu paśnie akustycznym - głośnik współosiowy, zwany także koaksjalnym lub koncentrycznym. W tego typu układzie kopułka wysokotonowa jest umieszczona w centrum membrany głośnika odpowiadającego za reprodukcję średnich lub niskich i średnich tonów. Oczywiście stworzenie takiego podwójnego przetwornika nie jest proste i również wiąże się z wieloma problemami, na co od początku zwracali uwagę przeciwnicy takiego rozwiązania. Z technicznego punktu widzenia bardzo trudno jest umieścić kopułkę dokładnie w tym miejscu, w którym być powinna. W samym środku klasycznego głośnika elektrodynamicznego nie jest przecież pusto - znajduje się tam cewka, wewnętrzne zawieszenie, centralna część kosza, magnes... Nawet jeśli uda się tam wsadzić kopułkę, to jej układ napędowy będzie zakłócał pole magnetyczne większego głośnika. Można by było umieścić tweeter za magnesem woofera, prowadząc przez jego środek wąską rurkę, ale taki zabieg wprowadzałby dodatkowe zniekształcenia fazowe, nie mówiąc już o charakterystycznym brzmieniu głośnika wyposażonego w tak długą tubę. Problem z wmontowaniem kopułki w głośnik średnio-niskotonowy jest też taki, że membrana tego drugiego znajduje się w ciągłym ruchu. Tweeter nie może poruszać się wraz z nią, a skoro fale emitowane przez głośnik wysokotonowy już na starcie trafiają w strefę gwałtownie zmieniającego się ciśnienia, to cały ten zabieg musi się odbijać na charakterze góry pasma. I tak dalej, i tak dalej... Choć ciężko w to uwierzyć, układ Dual Concentric zaprezentowany przez Tannoya w 1947 roku rozwiązywał już część z tych problemów, a jego dzisiejsze odmiany stosowane nie tylko w hi-endowych, ale i tych tańszych kolumnach, mają być realizacją ideału punktowego źródła dźwięku. Jak zbudowane są głośniki w Revolution XT 6F? O tym napiszę już w akapicie o budowie i parametrach, ale mam nadzieję, że temat Was zainteresował.
Oprócz zaawansowanych technicznie głośników, testowane zestawy mają bardzo ciekawe obudowy. O ile ich uroda jest bardzo indywidualną sprawą, to co do wysokiej jakości stolarki nie mam wątpliwości. Od razu widać, że producentowi zależało na zredukowaniu lub wręcz wyeliminowaniu rezonansów, a w szczególności fal stojących, które mogą powstawać w normalnych, prostopadłościennych skrzynkach. Aby częściowo to uniemożliwić, w Revolution XT 6F zastosowano obudowy o nierównoległych ściankach. W oczy rzucają się nie tylko boczki zwężające się ku tyłowi, ale także - a może przede wszystkim - ścięte podstawy wsparte na chromowanych rurkach połączonych z lakierowanymi na czarno cokołami. Pełnią one nie tylko funkcję estetyczną, ale przede wszystkim praktyczną. W cokoły można wkręcić dołączone do zestawu kolce. Bardzo spodobały mi się w nich duże krążki wystające delikatnie poza obrys cokołów. Dzięki nim można wypoziomować i ustabilizować każdą z kolumn bez żadnej dziwnej gimnastyki. Ale jest jeszcze coś - we właściwej podstawie obudowy znalazł się tunel rezonansowy, co oznacza, że szczelina pomiędzy nią a cokołem stabilizującym jest elementem wspomagającym odtwarzanie niskich częstotliwości. A skoro nie ma żadnego innego tunelu na tylnej ściance, Tannoye powinny się dobrze czuć nawet w pobliżu tylnej ściany naszego pokoju odsłuchowego. Dystans pomiędzy portem bass-reflexu a powierzchnią, w którą dmucha jest sztywno ustalony przez producenta, więc użytkownik ma bardzo duże pole manewru i może nawet w większym stopniu kierować się stereofonią, niż basem. Co jak co, ale przestrzeń wykreowana przez głośniki koncentryczne powinna być przecież jedną z największych zalet tych kolumn.
Minusy? Po dłuższym zastanowieniu widzę tylko dwa. Pierwszym są maskownice - wprawdzie mocowane magnetycznie, dzięki czemu kolumn nie szpecą otwory na kołki, ale zdecydowanie za duże. Ramki mają takie rozmiary, jakby z przodu znajdował się jeszcze jeden głośnik niskotonowy. Może ktoś uznał, że z mniejszymi maskownicami Revolution XT 6F wyglądałyby mniej poważnie, ale moim zdaniem można było rozwiązać to inaczej. Moim drugim zastrzeżeniem jest zbyt mała liczba dostępnych opcji kolorystycznych. Do wyboru mamy tylko dwa warianty - ciemny orzech lub jaśniejszy dąb widoczny na zdjęciach. Nie twierdzę, że każde kolumny powinny być dostępne w osiemnastu fornirach i czterech lakierach, dodanie dwóch kolejnych opcji na pewno by firmie nie zaszkodziło. Plusy? Przede wszystkim wysoka wartość techniczna, ciekawa konstrukcja, własne przetworniki, prestiż marki, ale także funkcjonalność, duże możliwości w zakresie ustawienia kolumn w pokoju, a do tego kilka detali takich, jak chociażby solidne i eleganckie kolce czy terminale. Jeśli przyjrzycie się głośnikom z bliska, zobaczycie, że nawet na śrubach mocujących widnieje nazwa firmy. Podobne napisy na różnych elementach konstrukcyjnych można zobaczyć w kolumnach Xaviana, co nie zmienia faktu, że rzadko której firmie chce się bawić w takie niuanse. Może to drobiazg, ale daje przyjemne poczucie, że mamy przed sobą produkt dopracowany w najmniejszych szczegółach. Nie zdziwiłoby mnie to gdybyśmy mówili o zestawach w cenie 30000 zł za parę. Tymczasem Revolution XT 6F kosztują w tym momencie 5798 zł. Wydaje się, że to co najmniej uczciwa propozycja, ale do pełni szczęścia brakuje nam jeszcze jednego elementu - brzmienia. Przekonajmy się zatem, co takiego brytyjskie koncentryki mają do zaoferowania.
Brzmienie
Sądząc po stanie kartonów, w których Revolution XT 6F dotarły do naszej redakcji, testowana para zaliczyła już niejeden test lub gościnny odsłuch, więc darowałem sobie etap wygrzewania i przeszedłem od razu do krytycznych odsłuchów. W ciągu kolejnych kilku dni, charakter brzmienia brytyjskich głośników w ogóle się nie zmienił, więc prawdopodobnie miałem rację. Pierwsze wrażenia? Spodziewacie się pewnie, że zacznę od wyjątkowej, fantastycznej przestrzeni malowanej przez słynne, współosiowe głośniki, ale nie tak szybko! Na to jeszcze przyjdzie pora, ale podczas pierwszego odsłuchu zaskoczyło mnie coś zupełnie innego - potężny bas, świetna dynamika i ogólna łatwość, z jaką brytyjskie kolumny dawały się wysterować nawet niedrogim wzmacniaczom o stosunkowo skromnej mocy. Nawet kiedy podłączyliśmy je do płaskiego amplitunera Onkyo TX-L20D, dźwięk był naturalny, mocny i energiczny. A przecież nie mówimy tu nawet o audiofilskiej integrze ze średniej półki, czymś w stylu Audiolaba 8300A czy Atolla IN100 SE, ale o płaskim systemie typu all-in-one, który waży 4 kg i kosztuje 2399 zł. W życiu bym się nie spodziewał, że taki naleśnik z powodzeniem wysteruje kolumny pokroju Revolution XT 6F, a przeprowadziłem taką próbę tylko i wyłącznie jako część testu wspomnianego amplitunera, aby już w spokoju się z nim pożegnać i odesłać jedno pudełko dystrybutorowi. Spodziewałem się, że dźwięk będzie płaski i nijaki, a tymczasem grało naprawdę przyzwoicie. Co ja mówię - grało po prostu dobrze. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale cóż ja mogę na to poradzić? Najwyraźniej raz na kilkanaście czy kilkadziesiąt takich teoretycznie głupich połączeń okazuje się, że może z tego wyjść coś bardzo zaskakującego. Przez chwilę zacząłem się zastanawiać czy Tannoye nie mają ponadprzeciętnej efektywności, ale 90 dB nie jest jeszcze wynikiem, który można by było uznać za niestandardowy, szczególnie biorąc pod uwagę nominalną impedancję na poziomie 8 Ω. Zresztą zestawy o skuteczności 93 czy 97 dB są już zwykle bardzo oryginalne, bo na celownik biorą je przede wszystkim posiadacze wzmacniaczy lampowych o małej mocy. Takie kolumny napędzane niedrogim amplitunerem w pierwszej kolejności pokazałyby wszystkie jego wady, i to w bardzo bezlitosny sposób. Tymczasem Tannoye zagrały z tym małym pudełeczkiem zupełnie prawidłowo - równo, dynamicznie, z odpowiednio nasyconym basem, czytelną średnicą i górą pozbawioną rażących podkolorowań. Szczególnie dobrze wypadły niskie tony, którym może brakowało subwooferowego zejścia, ale spokojnie nadrabiały to swoją gęstością i mocnym uderzeniem.
W tym momencie zacząłem się zastanawiać, co u licha w tej sytuacji powinienem zrobić. Podłączyłem fajne kolumny do budżetowego amplitunera, a te zamiast się na mnie obrazić, odwdzięczyły się pełnym, dynamicznym i angażującym brzmieniem. Po kilkunastu przesłuchanych utworach mógłbym odpiąć kable i udawać, że taki eksperyment nigdy nie miał miejsca, ale jak na nieszczęście w odsłuchu uczestniczyło kilka osób, które - podobnie jak ja - były pozytywnie zaskoczone tym, co wydobywało się z głośników. No dobrze, ale jednak wykonanie takiej próby nawet w obecności świadków to jedno, a publiczne przyznanie się do tego w sieci to już zupełnie inna historia. Domyślam się, jakie komentarze mogą się pojawić pod takim artykułem, albo gorzej - wcale nie pod nim, lecz pod linkiem zamieszczonym na jakimś forum lub portalu społecznościowym. Patrzcie, ten Karasiński to już do reszty zgłupiał! Podłączył poważne, podłogowe kolumny do płaskiego amplitunera z antenkami i twierdzi, że mu to zagrało. W następnym teście napisze, że na wakacje zabrał ze sobą głośnik bezprzewodowy, puścił muzykę z telefonu i Madonna mu się w namiocie ukazała... Dlatego chcę, abyście mieli pełną świadomość tego, co przed chwilą napisałem. Nie, nie był to najlepszy system na świecie, ale zaskoczenie było ogromne i do tego jak najbardziej pozytywne. Wydaje mi się, że gdyby zamiast TX-L20D na stoliku wylądował trochę wyższy model, na przykład TX-8270, mielibyśmy prawdziwą sensację. Gdyby ktoś wysłał mi maila z zapytaniem o taką konfigurację, prawdopodobnie byłbym mocno sceptyczny, ale jednak życie lubi zaskakiwać. Nie twierdzę też, że wszyscy posiadacze opisywanych kolumn powinni czym prędzej wymienić swój wzmacniacz na amplituner Onkyo. Chodzi mi tylko i wyłącznie o podkreślenie tego, jak łatwe do wysterowania okazały się Tannoye i jak bezproblemowo współpracowały nawet z tak tanim wzmacniaczem, jak TX-L20D. A może i on jest lepszy, niż mi się wydawało? Możecie sobie zrobić z tą wiedzą, co tylko chcecie. Ja po prostu opisuję to, co słyszałem.
Po krótkiej przerwie na kawę, wznowiłem odsłuchy z elektroniką z zupełnie innej półki. Na stoliku wylądował kombajn T+A R 1000 E, który zagrał najpierw solo, a później w komplecie z końcówką mocy Quad Artera Stereo. Znowu, tym razem z pełną premedytacją, połączyłem ze sobą urządzenia, które prawdopodobnie w rzeczywistych warunkach nigdy nie będą ze sobą współpracowały, ale przynajmniej dowiedziałem się na co stać brytyjskie podłogówki. Głośniki napędzane 140-watowym piecykiem pokazały pazury i szybko dały mi do zrozumienia, że tym razem nie będą się już ograniczać do naturalnego, przyjemnego i muzykalnego grania. Bas nabrał głębi i muskulatury, a w zakresie średnich i wysokich tonów momentalnie pojawiło się to, na co od początku liczyłem. Revolution XT 6F zaczęły grać realistycznym, przekonującym i bezpośrednim dźwiękiem, którego siłą była czytelna, klarowna średnica połączona z rewelacyjna stereofonią. Nie podejmuję się oceniać, czy głośnik Dual Concentric zastosowany w tych kolumnach jest lepszy, czy gorszy od porównywalnych cenowo wynalazków KEF-a, Cabasse'a czy Gradienta, ale jedno wiem na pewno - koncentryki mają w sobie coś, co bardzo, ale to bardzo wciąga. Głośniki elektrostatyczne, tubowe, wstęgowe czy szerokopasmowe też mają swoich wiernych fanów, ale wydaje mi się, że posiadanie kolumn wyposażonych w przetworniki współosiowe sprawia najmniej problemów natury praktycznej i finansowej, a oprócz tego nie powoduje tak mocnego naginania dźwięku w jednym kierunku. Krótko mówiąc, można tu otrzymać kilka istotnych bonusów, ale bez konieczności nadrabiania zaległości w pozostałych dziedzinach czy stosowania bardzo wyszukanych urządzeń towarzyszących. Takie Tannoye to w gruncie rzeczy normalne kolumny, które od swojego właściciela nie wymagają niczego ponad to, czego do szczęścia potrzebują każde inne kolumny z tego przedziału cenowego. Firmowy głośnik koncentryczny daje nam jednak nieprzeciętną stereofonię oraz konkretny, spójny, znakomicie zdefiniowany zakres średnich tonów. Posłuchajcie nagrań bazujących na wokalach wychodzących lekko przed linię bazy, a będziecie wiedzieli o czym mówię. Rzadko które zestawy za te pieniądze są w stanie pokazać ludzki głos w tak namacalny sposób, i to bez mocnej ingerencji w barwę czy zamazywania dalszych planów. Te również są godne uwagi, bo budowana przez Tannoye stereofonia jest prawdziwie trójwymiarowa, ale to właśnie umiejętność ustawiania ostrości na wokale i inne instrumenty pierwszoplanowe zrobiła na mnie największe wrażenie.
Revolution XT 6F najpierw kompletnie mnie zaskoczyły, prezentując wysokiej próby dźwięk ze amplitunerem z dolnej półki, a następnie wyciągnęły z rękawa swego największego asa w połączeniu z nieproporcjonalnie drogą elektroniką. Odsłuch w tej drugiej konfiguracji ujawnił jednak coś jeszcze. Brytyjskie podłogówki pokazały wprawdzie wszystkie zalety głośnika współosiowego, ale ogólny charakter ich brzmienia był już trochę inny, niż w pierwszym systemie. Z kolumn grających dobrze zrównoważonym, uniwersalnym dźwiękiem z lekką nutką własnego charakteru, przerodziły się w małe bestie, które po przekręceniu potencjometru w prawo dosłownie zabijały każdego, kto akurat pojawił się w naszej sali odsłuchowej. Otrzymałem więc dźwięk, który obiektywnie był o kilka klas lepszy i pozwalał docenić to, co ma do zaoferowania przetwornik Dual Concentric, ale jednocześnie zmieniła się równowaga tonalna, temperatura prezentacji trochę się obniżyła, a dynamika prawie wymknęła się spod kontroli. Chciałem tylko lepiej poznać charakter firmowego koncentryka i przekonać się, co te paczki naprawdę potrafią, a one przy każdej nadarzającej się okazji prały mnie basem i mocnym atakiem niczym Lennox Lewis Andrzeja Gołotę. Nawet po odsunięciu kolumn od tylnej ściany, bas pompował decybele tak, jakby w pokoju pracował spory subwoofer. Wysokie tony również zerwały się ze smyczy i przestały się patyczkować ze słabo zrealizowanymi nagraniami. Połączenie testowanych kolumn z odtwarzaczem T+A i końcówką Quada zmieniło zasady gry. Nie było już tylko łatwo, miło i przyjemnie. Okazało się, że w zakresie niskich tonów Tannoye mają zdecydowanie więcej do powiedzenia, niż mi się pierwotnie wydawało. Ich brzmienie nabrało przez to bardziej koncertowego charakteru. Może nie było już aż tak neutralne, ale bardziej efektowne - na pewno.
Skoro tak potoczyły się losy tego testu, postanowiłem zakończyć go jeszcze jednym eksperymentem i zafundowałem brytyjskim podłogówkom spotkanie z lampą. I to nie byle jaką, bo obok wielofunkcyjnego T+A R 1000 E, pracującego tym razem wyłącznie jako źródło, stanął DIMD PP10 Stereo. Tak - to ten przepiękny, łotewski wzmacniacz, w którego wzornictwie i brzmieniu zakochało się wielu gości ubiegłorocznej wystawy Audio Video Show. Będziemy jeszcze mieli okazję bliżej mu się przyjrzeć, więc nie będę szczegółowo opisywał jego brzmienia, ale powiem tylko tyle - tak naturalnego brzmienia nie powstydziłoby się wiele firm działających w branży audio od dawna. Moc 10 W na kanał z czterech lamp EL84 dawała nadzieję na to, że tym razem Tannoye mnie nie znokautują. Tak też się stało. W tej konfiguracji udało mi się połączyć najlepsze cechy obu poprzednich. Średnica zabrzmiała bardzo przekonująco, momentami wręcz magicznie. Przestrzeń była wręcz stadionowa, ale z ostrością ustawioną na pierwszy plan. Co najważniejsze, ogólna jakość dźwięku była nie gorsza, niż z końcówką Quada, ale łotewska lampa chyba jakoś lepiej dopasowała się do charakteru kolumn. Bas wciąż delikatnie wychodził przed szereg, ale już mi to nie przeszkadzało. Dodatkowo wysokie tony lepiej zespoliły się ze średnicą, nabierając przy tym kultury i ogłady. Naprawdę dobrze się tego słuchało. Pozostaje tylko jeden problem - prawdopodobieństwo, że ktoś sprawi tym kolumnom DIMD-a PP10 Stereo jest niezwykle małe. Szkoda, że nie miałem do dyspozycji jakiegoś tańszego lampowca. Fezz Audio Silver Luna? Hmm, to może być bardzo dobry pomysł. A może jakaś niedroga, ale muzykalna klasa D, jak na przykład Primare I22 lub NAD C368? Zaskakująco dobre rezultaty eksperymentu z amplitunerem Onkyo również mogą nas naprowadzić na dobrą drogę. TX-L20D to zbyt budżetowa opcja, ale TX-8150, TX-8270 albo najnowsza integra A-9150 mogą być już wystarczająco dobre aby po dobraniu odpowiedniego źródła i okablowania myśleć o takim systemie jako skończonym i prawidłowo skonfigurowanym. Zresztą co ja tam będę sugerował - możliwości jest tyle, że nikt już ich wszystkich nie ogarnie. Ważne, że Revolution XT 6F to naprawdę dobre, wartościowe kolumny, z którymi można się nieźle pobawić. Jeśli chcecie pójść po najmniejszej linii oporu, zagrają przyzwoicie nawet z prostym i tanim sprzętem. A jeśli macie czas, chęci i fundusze, warto poszukać dla nich elektroniki z wyższej półki. Kierunek poszukiwań jest właściwie dowolny, ale pamiętajcie, że czasami łatwo przesadzić, a wtedy z tych głośników wychodzi prawdziwy diabeł.
Budowa i parametry
Tannoy Revolution XT 6F to mniejsze z dwóch podłogówek oferowanych w ramach odświeżonej serii Revolution. Kolumny wyposażono w dwa głośniki, z których pierwszy to współosiowy głośnik Dual Concentric o średnicy 15-cm, a drugi jest w istocie bardzo podobnym przetwornikiem, ale bez zamontowanej w środku kopułki. Dodatkowy woofer ma taki sam rozmiar, a jego membrana została wykonana z identycznego materiału - włóknistej celulozy. Nawet średnica cewki jest taka sama i wynosi dokładnie 44 mm. Można więc powiedzieć, że mamy do czynienia z głośnikami koncentrycznymi wspomaganymi dodatkową, identyczną membraną basową pozwalającą zestawom na zejście nawet do 38 Hz. Tannoy zapewnia przy tym, że jego najnowszy Dual Concentric to coś więcej, niż klasyczny głośnik współosiowy. W jego sercu kryje się 25-mm kopułka znajdująca się tak blisko akustycznego centrum większej membrany, jak to tylko możliwe. Tweeter jest połączony z falowodem Torus Ogive Waveguide, którego kształt jest perfekcyjnie dopasowany do otworu w membranie niskotonowej. Przed samym głośnikiem wysokotonowym znajduje się korektor fazy, który dzięki matematycznie opracowanemu kształtowi - identycznemu jak czubek rakiety kosmicznej - dramatycznie skraca czas potrzebny na rozejście się fali dźwiękowej. Najciekawszym rozwiązaniem w tym głośniku jest jednak system o nazwie Omnimagnet. Zamiast dwóch układów magnetycznych, które w mniejszym lub większym stopniu zakłócałyby pole magnetyczne w szczelinie każdej z cewek, brytyjscy inżynierowie zastosowali tu pojedynczy magnes, który napędza obie cewki. Można się domyślać, że skonstruowanie takiego układu nie było proste, ale dzięki temu cały tył głośnika jest znacznie mniejszy, a co za tym idzie - można było jeszcze bardziej wypchnąć kopułkę do przodu, zbliżając ją do membrany nisko-średniotonowej. Tannoy twierdzi, że dzięki wszystkim tym rozwiązaniom poprawiono spójność brzmienia, zwiększono kąt propagacji wysokich częstotliwości oraz maksymalny dopuszczalny poziom obciążenia membrany niskotonowej, umożliwiono podniesienie punktu podziału zwrotnicy, a także skrócono niemal trzykrotnie czas równoczesnego zadziałania obu membran, ze 160 do zaledwie 70 µs.
Revolution XT 6F otrzymały także dość skomplikowane obudowy o nieregularnych kształtach. Wykonano je z płyt MDF i wzmocniono poziomymi przegrodami - dwie znajdują się dokładnie na wysokości głośników, natomiast trzecią ulokowano na wysokości 30-40 cm. W odróżnieniu od dwóch poprzednich, płyta ta jest szczelnie zabudowana i znajduje się w niej jedynie tunel rezonansowy, którego drugi koniec znajdziemy w podstawie obudowy, w ściętej części znajdującej się nad cokołem stabilizującym. To ciekawe rozwiązanie, z którego wynika, że nawet dwie 15-cm membrany nie muszą wykorzystywać całej dostępnej przestrzeni. Jak zapewnia producent, konstrukcja z dodatkową komorą optymalizuje wydajność najniższych tonów i ich czystość, a także redukuje wewnętrzne fale stojące. Choć podwójne, szeroko rozstawione terminale umieszczono z tyłu na standardowej wysokości, zwrotnicę zamontowano wysoko, tuż pod górną płytą wzmacniającą. Filtry budowane są ręcznie z wysokiej jakości komponentów tak, aby zapewnić jak najkrótszą drogę sygnału. Cewki powietrzne są laminowane, a okablowanie wykonano z miedzi beztlenowej o wysokiej czystości pokrytej warstwą srebra. Dla niskich częstotliwości zastosowano filtry drugiego stopnia, natomiast dla wysokich - pierwszego. Częstotliwości podziału zwrotnicy ustalono na 250 i 1800 Hz. Ogólnie Revolution XT 6F charakteryzują się dość przyjaznymi parametrami elektrycznymi Z 90-dB efektywnością i 8-Ω impedancją nominalną powinny być łatwym obciążeniem dla wzmacniaczy, co potwierdziło się w naszym teście.
Konfiguracja
Marantz HD-DAC1, Onkyo TX-L20D, T+A R 1000 E, Quad Artera Stereo, DIMD PP10 Stereo, Cardas Parsec, Solid Tech Radius Duo 3.
Werdykt
Jeśli nie liczyć zestawów KEF-a i kilku mniej znanych wynalazków, znalezienie kolumn zbudowanych na bazie głośnika współosiowego w tym przedziale cenowym jest bardzo trudnym zadaniem. Revolution XT 6F to jeden z tych nielicznych wyjątków, w dodatku pochodzący od jednej z najbardziej utytułowanych i cenionych firm w branży audio. Operacja wszczepienia legendarnych przetworników Dual Concentric do zestawów za stosunkowo nieduże pieniądze zakończyła się sukcesem, dzięki czemu możemy cieszyć się charakterystycznym brzmieniem i fantastyczną przestrzenią bez rozstawania się z kwotą rzędu dwudziestu tysięcy złotych. Co więcej, testowane zestawy nie mają przesadnie dużych wymagań względem elektroniki, a to już absolutny ewenement. Zwykle jeśli decydujecie się na sprzęt grający tak, jak modele z nieco wyższej półki, oznacza to tylko jedno - pieniądze, które w ten sposób zaoszczędzicie, za chwilę będziecie musieli wydać na pozostałe elementy toru. W szczególności dotyczy to właśnie zestawów głośnikowych. Znaleźliście kolumny, które kosztują cztery tysiące, a grają jakby kosztowały co najmniej osiem? No to szykujcie dziesięć tysięcy na wzmacniacz, bo jeśli rzeczywiście trafiliście na taką okazję, drugi raz raczej nie uda się oszukać systemu. A tutaj? Jasne, że połączenie brytyjskich podłogówek z amplitunerem za dwa tysiące złotych nie jest optymalnym rozwiązaniem, ale jeśli poświęcicie trochę czasu na eksperymenty, powinniście uzyskać satysfakcjonujące rezultaty nawet z budżetową elektroniką. Nie chcę nikogo namawiać do przesadnych oszczędności, ale przy odrobinie szczęścia to naprawdę może się udać. Krótko - jeśli chcecie mieć wyjątkowy sprzęt za uczciwe pieniądze, a przy tym lubicie bezpośredni, żywy dźwięk zbudowany na solidnym basie, to mogą być kolumny dla Was.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podłogowe, wentylowane
Efektywność: 90 dB
Impedancja: 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 38 Hz - 32 kHz
Wymiary (W/S/G): 100,4/27,2/31,7 cm
Masa: 16,3 kg (sztuka)
Cena: 5798 zł (para)
Sprzęt do testu dostarczyła firma EIC.
Zdjęcia: Marcin Jaworski, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Artur
Polecam zestawienie powyższych kolumn z Yamahą R-N803D. Nagrania dobrze zrealizowane jak na ten przedział cenowy brzmią pięknie. Gorzej w przypadku gorszych realizacji, ale jest to normą na każdej elektronice która swoim brzmieniem sztucznie nie upiększa dźwięku. Moim zdaniem jest to granie neutralne z dobrym gęstym środkiem. Dolne rejestry schodzą nisko i są odpowiednio ucinane. Góra dokładna, szczegółowa nie metaliczna. Odmienne zdanie mam na temat często polecanych do tego amplitunera głośników Heco Aurora 700. Według mnie grają ''dużo, głośno, efekciarsko''. Pierwsze wrażenia mogą być OK, ale na dłuższą metę jest to męczące. Dodam jeszcze że kolumny XT6F nie ''boją się ścian'' jak wiele konstrukcji z tylnym bass-reflexem. Polecam odsłuch w warunkach domowych. Pozdrawiam.
0 Lubię -
-
Artur
Słuchałem z CXA80. Było dobrze. w 20 metrach lepiej niż CXA60. Kwestia ceny i akustyki danego pomieszczenia. Staraj się o osłuch w swoim pomieszczeniu. Ja bym wolał do tych głośników Marantza PM8006.
2 Lubię -
Zygmunt Okarma
Dzięki za poradę, kupiłem rok temu CXA80 plus CXC na Black Friday w Norwegi za około 3500 zł, a w tym roku Tannoy Revolution XT 6F za około 3000 zł para, pokój 25 m2.
1 Lubię -
Tomek
Z Silver Luną lepie nie próbować. To zupełna porażka. Luna gra u mnie z DALI Opticon 6 i brzmi pięknie. Po przełączeniu na Tannoy Revolution XT6F bas zupełnie zniknął. Co mnie mocno zdziwiło i potwierdza to ta recenzja po przełączeniu Tannoy na Denona AVR-X2400H basu było momentami aż za dużo. Z DALI Opticon 6 Denon nigdy nie zagrał tak dobrze, jak z Tannoyami.
1 Lubię -
Michał
Słuchałem Tannoyów Revolution XT 8F i jak dla mnie za dużo miękkiego, niekontrolowanego, rozlazłego basu. Reszta fajna. W porównaniu z Pylonami Diamond 28 bas przegrywa w każdym aspekcie.
0 Lubię -
-
Maciej
Czy mają szansę zgrać się z Wadia Intuition? Czy bas nie będzie zbyt dominujący a góra krzykliwa?
0 Lubię -
Hubert
Mam ten model ze wzmacniaczem hybrydowym Vincent SV-500. Pokój 21-22 m2. XT 8F raczej byłyby za duże. Te grają po prostu pięknie, muzycznie, z bardzo dobrym środkiem. Bas jest bardziej tłem i nie wybija się na pierwszy plan. Dobra scena i zgranie. Szczegółowość nie jest zestawem pojedynczych dźwięków, ale razem zgrywają się bardzo dobrze. W tej cenie to rewelacja. Zawstydzą o wiele droższe kolumny.
0 Lubię -
Jacek
Mnie pięknie grają z Yamahą A-S500. Chcę teraz iść w górę i zastanawiałem się nad A-S2200, ale widzę, że one też pięknie grają z Denonem. I tu mam na myśli 2020AE bądź używany 2500NE. Ktoś doradzi?
0 Lubię
Komentarze (11)