Sony WM-GX788
- Kategoria: Vintage
- Jarosław Święcicki
Do tej pory w dziale Vintage jeszcze nie pojawił się tekst mówiący o urządzeniu kończącym pewną erę. Pisaliśmy o pierwszym walkmanie, pierwszym odtwarzaczu kaset, pierwszym kompakcie. A dzisiaj chciałbym przedstawić urządzenie, które zakończyło pewną epokę w słuchaniu muzyki. Mowa tu o ostatnim modelu Walkmana, czyli o Sony WM-GX788. Premiera magnetofonu miała miejsce w 2003 roku, a ostatni egzemplarz zszedł z linii produkcyjnej sześć lat później. To już naprawdę porządna maszynka posiadająca autorewers, cyfrowy tuner FM i AM z możliwością zapamiętania 20 stacji dla pasma FM i 10 dla AM, możliwość przewijania do 9 utworów (głowica wychwytywała ciszę pomiędzy utworami i magnetofon odtwarzał zadany utwór), automatyczne przewijanie pustej taśmy, co było bardzo pomocne przy odtwarzaniu oryginalnych kaset (gdzie strona B miała kilka minut ciszy) i wiele innych funkcji.
Walkman był zasilany akumulatorem typu "gum", który miał kształt niewielkiego prostopadłościanu i dzięki temu nie wpływał tak znacznie na wielkość urządzenia jak zwykła bateria AA. Oczywiście można było dokręcić koszyczek w którym taka bateria mogła pełnić funkcję dodatkowego źródła energii. W takiej konfiguracji WM-GX788 mógł pracować nawet 70 godzin na jednym zestawie, a przy korzystaniu tylko z tunera radiowego czas ten wydłużał się nawet do 90 godzin! Taki wynik może być wyznaniem dla dzisiejszych smartfonów, które co wieczór trzeba podłączać do ładowarki. Walkman był wykonany z metalu, z dużym wyświetlaczem pośrodku urządzenia i mnóstwem klawiszy do obsługi po bokach. Dodatkowo sprzęt można było oczywiście obsługiwać z pilota umieszczonego na kablu od słuchawek. Komplet dopełniała stołowa ładowarka, która na dodatek pełniła funkcję gustownego stojaka. Aż chce się go mieć, prawda?
Co ciekawe, w walkmanie nie zastosowano systemu Dolby. Było natomiast pokrętło do zmiany prędkości odtwarzanej muzyki. Po co to komu? Nie mam pojęcia... WM-GX788 kosztował około 170 dolarów i kończył historię kasetowego Walkmana. Jak powszechnie wiadomo, określenie "Walkman" przeżyło do dziś i jest znakiem towarowym firmy Sony. Za czasów przenośnych kaseciaków wbiło się jednak do potocznego języka na tyle, że używano go w odniesieniu do wszystkich urządzeń tego typu. Później określenie to było używane w odniesieniu do przenośnych odtwarzaczy płyt CD (zwanych też "Discmanami", chociaż później tą nazwę zarzucono) a potem do MP3-Playerów oraz telefonów umożliwiających odtwarzanie muzyki (pierwszą taką słuchawką był Sony W800i). Wracając jednak do bohatera dzisiejszego tekstu, warto napisać, że do dziś trzyma on swoją cenę. Kompletny egzemplarz w oryginalnym pudełku ze wszystkimi dodatkami to koszt porównywalny z zakupem nowego w czasach jego produkcji - na taką przyjemność trzeba odłożyć od 150 do 180 dolarów. Sony WM-GX788 to pozycja obowiązkowa dla każdego kolekcjonera takiego sprzętu, więc jest także obiektem moich poszukiwań.
-
drdz
Każdy kto w latach osiemdziesiątych zajmował się nagrywaniem muzyki na CC, pożyczaniem i przegrywaniem na innym sprzęcie, pamięta, że wiele japońskich producentów decków stosowało różne prędkości przesuwu taśmy. To było naprawdę wkurzające, gdy trafiało się na niekompatybilne urządzenie. Jak widać wagę problemu doceniło Sony w swoim walkmanie. Co do braku Dolby to przyznam, że mając odtwarzacze posiadające DD najczęściej odsłuchiwałem taśmy z wyłączoną korekcją. Korekcja zmniejszała ilość wysokich tonów i przy taśmach żelazowych po prostu stosowanie Dolby w normalnych warunkach odsłuchowych pogarszało odbiór.
0 Lubię -
Jozef Katerla
Miałem podobnego ale Panasonic. Lepszy był. Cały z aluminium. Płaski akumulatorek i ładowarka. Dolby. Wszelkie funkcje włącznie z wynajdywaniem początku oraz końca utworów też posiadał. Posiadał również bardzo szybkie przewijanie. Gdy taśmy było do przewinięcia dużo załączało się "turbo" i słuchać było jedynie cichy świst a kaseta 90 min przewijała się w około minutę. Może nawet szybciej. Słuchawki miał kozackie a na nich pilot do sterowania wszelkimi funkcjami magnetofonu oraz radia i głośnością czy korektorem dźwięku który w wersji cyfrowej również mój Panasonic posiadał. Złoty był i szczęka każdemu opadała na samą podłogę na sam jego widok. Bateria wytrzymywała cały dzień katowania oczywiście zawsze na głośności full :)
1 Lubię
Komentarze (2)