Sony TA-N7B
- Kategoria: Vintage
- Jarosław Święcicki
Szukając informacji o starym sprzęcie który nie dość, że dobrze grał kiedyś, to na dodatek nie stracił tej opinii do dziś, ciężko jest nie natrafić na końcówkę mocy Sony TA-N7B, produkowaną w latach 1977-1979. Do dziś stanowi ona łakomy kąsek dla wielbicieli dobrego dźwięku, a sama świadomość, że Sony wyprodukowało około 2000 sztuk tych urządzeń na cały świat, tylko wzmaga głód posiadania. Pierwsza seria mocy miała oznaczenie TA-7N, była produkowana ze srebrnym przednim panelem i jeśli myślicie, że ciężko dostać TA-N7B, to wersji bez literki „B” na końcu możecie szukać ze świecą – powstało ich tylko niecałe sto sztuk. Sony nie oszczędzało na produkcji tego sprzętu - dwa potężne toroidalne transformatory, łączna pojemność kondensatorów 88000 uF, oraz najważniejsze, czyli zespół tranzystorów V-FET, dzięki którym wzmacniacz doczekał się przydomka „King of the V-FET”.
Król oddaje 2 x 100 W mocy RMS przy obciążeniu 8 omowym, a jego zakres przenoszenia wynosi od 5 Hz do 35 kHz. Nieźle, prawda? Stosunek sygnału do szumu jest według producenta wyższy niż 120 dB, a masa tego kloca to ponad 20 kilogramów. Użytkownicy chwalą tę końcówkę mocy za wspaniałą muzykalność, dynamikę i barwę dźwięku, której podobno mogą jej pozazdrościć dzisiejsze urządzenia kosztujące nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Już zaczynacie szukać TA-N7B na portalach aukcyjnych? Ceny są różne. W Polsce widziałem aukcję, która doszła do poziomu 2800 zł, ale sprzedający wycofał wszystkie oferty i zamknął licytację, nie sprzedawszy urządzenia. Na zachodzie sprzedał się egzemplarz za 1000 funtów brytyjskich, więc trzeba się liczyć z wydatkiem rzędu 5000 zł. Nawet jeśli się uda, najlepiej obejrzeć sprzęt z człowiekiem, który zna się na takich wzmacniaczach.
TA-N7B to dosyć delikatne urządzenie i do częstych awarii należy palenie się tranzystorów (kolumny powinny mieć impedancję 8 omów lub więcej), które potem mogą być zastąpione jakimś odpowiednikiem, ale to już nie to samo. Lepiej dmuchać na zimne i nie wierzyć w zapewnienia, że sprzęt nigdy nie rozkręcany i nie naprawiany. To tak jak z autem – wszystkie używki są od starszego Niemca, który jeździł nim tylko do kościoła i na zakupy. Poza tym warto przed podłączeniem wzmacniacza wyregulować w nim prądy spoczynkowe - zabezpieczymy się w ten sposób przed spaleniem V-FET-ów. Zakup i posiadanie Sony TA-N7B wiąże się z pewnym ryzykiem, ale posiadacze tej końcówki mocy zgodnie twierdzą, że warto. Jeśli się nie boicie, czas na poszukiwania;-)
Komentarze (1)