Astell&Kern Kann Ultra
- Kategoria: Odtwarzacze i wzmacniacze przenośne
- Tomasz Karasiński
Koreańska marka Astell&Kern wyspecjalizowała się w zaskakiwaniu audiofilów luksusowymi odtwarzaczami przenośnymi. Kiedy na rynku debiutowały jej pierwsze hi-endowe playery, miałem wątpliwości, czy nie będzie to krótkoterminowa, jednorazowa akcja, ponieważ ceny szczytowych modeli były wręcz szokujące. Co prawda pod względem jakości wykonania i brzmienia urządzenia te również przebijały wszystko, z czym mieliśmy do czynienia wcześniej, ale wydawało mi się, że po zademonstrowaniu swoich możliwości firma będzie musiała zejść na ziemię, koncentrując się na DAP-ach z niskiej i średniej półki. Te jednak, kiedy wreszcie się pojawiły, nie wygenerowały tyle szumu. Wydaje się, że stawiając na totalnie odjechane DAP-y, Koreańczycy mieli absolutną rację. Co więcej, regularnie podnoszą poprzeczkę, fundując miłośnikom przenośnego audio atrakcje, jakich wcześniej albo nie widzieli, albo widywali je sporadycznie. Astell&Kern realizuje nawet najśmielsze pomysły - nawet te, o które nikt się nie dopominał, a zwykle okazuje się, że jednak były potrzebne. Spójrzcie tylko, jakie kosmiczne odtwarzacze pojawiły się w ofercie tej marki w ciągu kilku ostatnich lat. Był SE180 z wymiennymi modułami zawierającymi różne przetworniki, ACRO CA1000, czyli ekscentryczne połączenie odtwarzacza przenośnego i stacjonarnego wzmacniacza słuchawkowego, niecały rok temu testowałem player A&futura SE300 z przetwornikiem typu R2R, a niedawno zaprezentowano model A&ultima SP3000T wyposażony w miniaturowe lampy elektronowe Raytheon JAN6418. Teraz pora na kolejną gwiazdę w tej galaktyce hi-endowych osobliwości - Kann Ultra.
Seria Kann jest w portfolio koreańskiej marki tym, czym dla Mercedesa jest linia G, Audi - Q, a BMW - X. Są to urządzenia bezkompromisowe nie tylko w kwestii jakości, ale przede wszystkim wydajności. Odtwarzacze należące do tej rodziny, oprócz innych charakterystycznych dla playerów tej marki atrybutów, dysponują wysoką mocą, mają pojemne akumulatory, a nierzadko także gniazda, jakich w mniejszych odtwarzaczach nie uświadczymy. A to, że taka architektura czyni je dużymi i ciężkimi, jest skutkiem ubocznym świadomej decyzji ich konstruktorów. Prawdziwym rekordzistą w tej kategorii był Kann Cube. Ciężko wyobrazić sobie, że ktoś chciałby chodzić po mieście z takim powerbankiem w kieszeni, ale jeśli słowo "przenośny" oznacza dla nas tyle, że pakujemy sprzęt do walizki lub plecaka wraz z ulubionymi nausznikami, z których napędzeniem przeciętny DAP lub kieszonkowy przetwornik miałby problem, była to bardzo ciekawa propozycja. Oryginalna, ekscentryczna, ale mająca pewien brutalny urok. Kann Cube nawet wyglądał jak cegła, co zdaje się potwierdzać, że jego projektanci doskonale wiedzieli, co robią. Myślałem, że prędko nie wrócą do tej koncepcji, ale najwyraźniej doszli do wniosku, że można ją jeszcze ulepszyć. I tak oto narodził się Kann Ultra.
Wygląd i funkcjonalność
Kiedy rozpakowywałem opisywany odtwarzacz, miałem wrażenie, jakbym otrzymał do testu Kanna Cube po fabrycznym tuningu. Kann Ultra to wciąż cegła, ale nieco lżejsza i przyjemniejsza w obsłudze. Sam producent informuje, że bohater naszej recenzji miał oferować ogromne możliwości, zachowując "jeszcze rozsądne" rozmiary. W porównaniu do Kanna Cube jego masa została zredukowana o ponad 100 gramów (dokładnie z 493 do 390). W połączeniu ze ściętymi do tyłu boczkami sprawia to wrażenie, jakby Kann Ultra przynajmniej starał się udawać sprzęt nieco mniejszy, nadający się do typowo mobilnych zastosowań, podczas gdy Kann Cube już na starcie sobie takie starania odpuścił. Niektórzy twierdzą, że w projekcie Kanna Ultra można znaleźć elementy charakterystyczne dla modeli Kann Max i Kann Alpha, jednak według mnie jest to po prostu kolejna generacja modelu Kann Cube. Kann Ultra jest nie tylko duży (tak naprawdę jest niewiele mniejszy niż typowy biurkowy wzmacniacz słuchawkowy, taki jak na przykład iFi Audio iDSD Diablo 2), ale także niezwykle wydajny energetyczne. Wystarczy wspomnieć, że mamy tu ośmiordzeniowy procesor, podwójny przetwornik ESS Technology ES9039MPRO, niebywale mocny wzmacniacz, oferujący napięcie wyjściowe na poziomie 16 V (RMS) i akumulator litowo-polimerowy o pojemności 8400 mAh, co nawet w tak potężnym urządzeniu przekłada się na 11 godzin ciągłego odtwarzania. Innymi słowy to prawdziwa kieszonkowa elektrownia, ale odrobinę bardziej sympatyczna, a przy tym oczywiście bardziej nowoczesna niż Kann Cube.
TEST: Astell&Kern Kann Cube
Unboxing przebiega w typowy dla sprzętu tej marki sposób. Z pudełka, którego faktura przywodzi na myśl kamień, oprócz samego playera wyciągamy szereg akcesoriów i dokumentów zapakowanych w osobne, matowo czarne kartoniki. Zbyt wiele tego jednak nie ma, bo z istotnych rzeczy zostają nam tylko ochronne folie na 5,5-calowy wyświetlacz i "plecki" urządzenia oraz kabel USB. Tak masywny odtwarzacz dobrze byłoby nosić w ochronnym etui, ale takowe jest dostępne za dopłatą. Kosztuje 649 zł. Wiem, sporo, ale cenę tę tłumaczy fakt, że nie jest to jakiś chamski pokrowiec rodem z chińskiego sklepu internetowego, ale piękny futerał produkowany dla Koreańczyków przez Badalassi Carlo - włoską garbarnię, która zajmuje się tym już ponad 40 lat, łącząc tradycyjną, opracowaną w Toskanii metodę roślinnego przetwarzania skóry z unikalną technologią. Proces garbowania trwa zwykle 40 dni, a efekt jest naprawdę wspaniały. Myślę, żę większość nabywców opisywanego odtwarzacza ucieszy się, że można ubrać go w takie cudeńko. Szkoda tylko, że dostępne są zaledwie dwie opcje kolorystyczne - czerń i głęboki błękit. Myślę, że brąz, beż i czerwień również znalazłyby swoich fanów.
Kolejnym elementem, do którego odtwarzacze koreańskiej manufaktury dawno mnie przyzwyczaiły, jest niesłychanie wysoka jakość wykonania. To wręcz jubilerski poziom precyzji, któremu najlepszym, najdroższym smartfonom dopiero niedawno udało się dorównać. Jednocześnie nie ma się wrażenia, że kształt obudowy jest realizacją artystycznej wizji projektantów, nie podąża za funkcją i tak naprawdę niczemu nie służy. Astell&Kern lubił pokazywać nam dziwnie ponacinane odtwarzacze z przekoszonymi ekranami, tłumacząc, że efekt gry światła i cienia jest jego znakiem rozpoznawczym. Dla mnie jednak był to bardziej pokaz możliwości technicznych, mokry sen człowieka odpowiedzialnego za programowanie frezarek, niż atrakcja dla użytkowników. Na szczęście w pewnym momencie Koreańczycy zaczęli odchodzić od tych ostrych form, stawiając na funkcjonalność i komfort obsługi. Kann Ultra, mimo sporych rozmiarów i masy, dobrze leży w dłoni. Ciekawostką jest potencjometr, który nie jest skierowany w prawo, lecz do tyłu. Przez niewielkie wycięcie w bocznej ściance odtwarzacza możemy przesuwać palcem po karbowanym grzbiecie pokrętła, co jest dość wygodne, choć nie do końca intuicyjne. Gałka jest dyskretnie podświetlana, a kolor diodowej obwódki jest uzależniony od jakości sygnału. Przy 16-bitowym PCM-ie pokrętło będzie czerwone, 24-bitowym - zielone, 32-bitowym - niebieskie, a przy DSD - fioletowe. Po lewej stronie urządzenia znajdują się trzy przyciski odpowiadające za sterowanie odtwarzaniem - dwa do przewijania utworów do przodu i do tyłu oraz play/pauza. Dzięki temu możemy korzystać z urządzenia bez konieczności wyjmowania go z kieszeni, o ile oczywiście ufacie swoim spodniom i paskowi na tyle, aby nosić w spodniach taki ważący niespełna 400 g klocek (no, chyba że będzie zima i player wyląduje w pojemnej kieszeni kurtki lub płaszcza - wtedy to inna rozmowa).
Wzmacniacz słuchawkowy zastosowany w modelu Kann Ultra jest w pełni zbalansowany. Na górnej ściance znajdziemy po dwa wyjścia 3,5 mm (niezbalansowane) i 4,4 mm (zbalansowane). Jedna para przeznaczona jest do napędzania słuchawek, druga zaś to wyjścia liniowe, na których dostępna jest też pełna regulacja głośności. Każde z wyjść to de facto osobny tor analogowy zaprojektowany tak, aby w każdej konfiguracji uzyskać najlepszy rezultat soniczny. Kann Ultra oferuje cztery osobne tryby wzmocnienia - Low, Mid, High i Super. Są one zaprojektowane tak, aby odtwarzacz mógł bez szumów napędzić wysokoskuteczne IEM-y, a przy tym bezproblemowo radził sobie także z największymi konstrukcjami nausznymi. W trybie Super maksymalne napięcia wynoszą 8 V (RMS) dla wyjścia niezbalansowanego i aż 16 V (RMS) dla wyjścia zbalansowanego. Oprócz wsparcia wszystkich nowych kodeków, takich jak chociażby LDAC czy aptX HD, Kann Ultra jest także urządzeniem Roon Ready, co oznacza, że może działać jako końcówka dla Roona, wspierając także oprogramowanie Roon Arc. Oczywiście nie zapomniano o pełnym wsparciu dla gęstych formatów - PCM do 768 kHz i DSD do DSD512. Kann Ultra to nie tylko dwa układy ES9039MPRO w układzie dual mono, ale także implementacja autorskiego resamplera o nazwie Digital Audio Remaster. Funkcja to umożliwia nam zmianę charakterystyki brzmienia odtwarzacza, co z kolei jeszcze bardziej poszerza nam jego możliwości w zakresie finalnego efektu brzmieniowego. Sprawia też, że możemy nie tylko poprawić jakość słabo nagranego materiału, ale także uzyskać lepszą kompatybilność z szerokim wachlarzem słuchawek. Na spodzie odtwarzacza znajdują się port USB-C i pojedyncze gniazdo kart microSD do rozbudowy pamięci zewnętrznej. Do dyspozycji mamy 128 GB, a dzięki karcie microSD możemy uzyskać jeszcze 1 TB.
Kiedy w swoim otoczeniu obserwujemy ewolucję smartfonów, tabletów, telewizorów, a nawet ekranów w samochodach, to liczone w dziesiątych częściach sekundy opóźnienie na wyświetlaczu luksusowej "empetrójki" daje nam znać, że tak naprawdę mamy do czynienia z urządzeniem przestarzałym, nie nadążającym za rzeczywistością. Kann Ultra śmiga jak złoto i choć nie jest to do końca potrzebne, sprawia dobre wrażenie.Kann Ultra jest kolejnym odtwarzaczem tej marki, w którym zastosowano interfejs użytkownika o nazwie Crimson UX/UI (wcześniej widzieliśmy go na przykład w modelu A&ultima SP3000). Rzeczywiście wydaje się on bardziej dopracowany i ładniejszy wizualnie w porównaniu do poprzednich wersji, a do tego umiejscowienie poszczególnych ikon i funkcji jest bardziej logiczne. Istnieje nawet możliwość dostosowania niektórych elementów do swoich preferencji. Największe kontrowersje budziła jednak łączność Bluetooth. W momencie premiery odtwarzacza na stronie producenta widniała informacja, że mamy do czynienia z wersją 4.2, co jak na dzisiejsze standardy wydaje się mocno archaiczne. Pomyłka? Trochę tak, a trochę nie. Na szczęście sprawy poszły w dobrym kierunku. "Z przyjemnością informujemy, że Kann Ultra będzie obsługiwać Bluetooth 5.3. Wystąpił problem podczas wstępnego procesu certyfikacji, podczas którego został on nieprawidłowo przetestowany i uzyskał certyfikat dla Bluetooth 4.2, mimo że zastosowany chipset obsługuje wersję do 5.3. Odtwarzacz został ponownie przetestowany i przesłany do grupy Bluetooth SIG w celu certyfikacji w ramach procesu kwalifikacyjnego. Kann Ultra oficjalnie otrzymał certyfikat Bluetooth 5.3." - czytamy w komunikacie producenta. No i dobrze, aczkolwiek kupowanie takiego DAP-a po to, by używać go na przykład w połączeniu ze słuchawkami bezprzewodowymi, wydaje mi się kompletnie pozbawione sensu. To trochę tak, jakby kupić drogie sportowe buty, aby służyły jako zabawka dla psa. Niemniej jednak Koreańczycy zagapili się na którymś etapie przygotowania odtwarzacza do rynkowej premiery, dając malkontentom powód do narzekania. Teraz jest on nieaktualny, w związku z czym wyparowała jedyna rzecz, do której można się było przyczepić, studiując tabelkę danych technicznych.
Jeśli zapytacie o moje subiektywne wrażenia z użytkowania opisywanego modelu, odpowiem, że współpracowało mi się z nim bardzo dobrze. Kann Ultra otrzymał wydajny, ośmiordzeniowy procesor, co sprawia, że działa szybko i w ogóle się nie przycina. Być może w odtwarzaczu przenośnym nie jest to kluczowa sprawa, ale kiedy w swoim otoczeniu obserwujemy ewolucję smartfonów, tabletów, telewizorów, a nawet ekranów w samochodach, to liczone w dziesiątych częściach sekundy opóźnienie na wyświetlaczu luksusowej "empetrójki" daje nam znać, że tak naprawdę mamy do czynienia z urządzeniem przestarzałym, nie nadążającym za rzeczywistością. Kann Ultra śmiga jak złoto i choć nie jest to do końca potrzebne, sprawia dobre wrażenie. Ani podczas korzystania z TIDAL-a czy Roona, ani przy słuchaniu plików z wewnętrznej pamięci, nie zaobserwowałem też żadnych stuknięć i trzasków, które w niektórych urządzeniach pojawiają się przy przeskakiwaniu ze ścieżki na ścieżkę. Malkontenci znów zaczną się w tym momencie śmiać, że niby jak to - kupujemy hi-endowy player i mamy się cieszyć, że podczas odsłuchu nic nie stuka? Tak, teoretycznie brzmi to głupio, jednak jeśli spojrzymy na to, jak różnorodny materiał możemy odczytać, ile formatów, ile plików o różnej głębi bitowej i częstotliwości próbkowania może wylądować na naszej playliście, sprawa robi się bardziej skomplikowana. Astell&Kern ogarnął temat po mistrzowsku i szczerze mówiąc, nie zdziwię się, jeśli część nabywców naprawdę będzie używać tego odtwarzacza również w systemie stacjonarnym. Jest to po prostu tak dobra maszyna, że aż szkoda nie wykorzystać jej możliwości. Szkoda, że w zestawie lub w katalogu nie ma czegoś takiego jak dopasowana do Kanna Ultra podstawka na biurko. Mogłaby nawet mieć wbudowany wtyk USB, abyśmy mogli wsunąć player od góry, następnie podłączyć kabel 3,5 lub 4,4 mm do wyjścia, z którego będziemy korzystać i "zaparkowany" w ten sposób odtwarzacz byłby gotowy do pracy. Tym, którzy używają streamerów, głośników sieciowych, a nawet dobrych soundbarów, z pewnością spodoba się funkcja AK Connect, dzięki której sygnał z odtwarzacza możemy bezprzewodowo przekazać na przykład do dużego systemu stereo. Działa to również w drugą stronę. Mając na przykład dysk sieciowy z potężną kolekcją plików, nie będziemy musieli co chwila zgrywać plików na DAP-a lub zmieniać kart microSD, bo do wszystkiego dobierzemy się przez Wi-Fi.
Podobnie jak starsze urządzenia tej marki, Kann Ultra może pracować w trybie DAC-a, a więc w połączeniu z komputerem lub laptopem mamy w zasadzie gotowy system biurkowo-słuchawkowy. W takiej konfiguracji koreański player działa idealnie, nie łapiąc opóźnień nawet podczas oglądania treści z YouTube'a czy Netflixa. Deklarowana przez producenta żywotność akumulatora także mniej więcej się potwierdza, ponieważ po godzinie słuchania na średnim poziomie głośności "zeszło" mi około 10% baterii. Przy odrobinie szczęścia 10 godzin jest do osiągnięcia, przynajmniej kiedy odtwarzacz jest nowy. Podobnie jak w przypadku modelu Kann Cube, jeśli nie chcecie odkładać sprzętu na całą noc, warto zaopatrzyć się w mocną ładowarkę. Ach, no i na koniec kwestia ceny. 8500 zł to więcej, niż trzeba było zapłacić za wspomnianego Kanna Cube, ale mając na uwadze inflację i szereg innych czynników, a w szczególności drastyczny wzrost cen większości towarów audiofilskich, dramatu nie ma. Kiedy testowałem Cube'a niespełna pięć lat temu, uznałem, że 7499 zł to sporo, nawet mając na uwadze jego gabaryty i możliwości. Dziś 8499 zł za Kanna Ultra wydaje mi się jak najbardziej akceptowalne. Jasne, darmocha to nie jest, ale przecież mógłby też kosztować 12999 zł i chętni na pewno by się znaleźli. Szczególnie biorąc pod uwagę, że...
Brzmienie
Bohater naszego testu jest nie tylko nieprawdopodobnie mocnym, ale też niesamowicie dobrym odtwarzaczem. Przystępując do odsłuchu, zastanawiałem się, czy będzie to tylko nieco podrasowana wersja Kanna Cube, czy może coś więcej. Już po kilku minutach zacząłem skłaniać się ku tej drugiej opcji. Poprawa odbywa się na dwóch różnych płaszczyznach. Pierwsza zawiera wszystkie atrybuty, którymi dysponował Kann Cube - neutralność, dynamika, przejrzystość i stereofonia. Odnoszę wrażenie, że każdy z nich został wywindowany do poziomu zarezerwowanego wcześniej dla modeli z samego szczytu cennika. Aby to potwierdzić, powinienem wypożyczyć do testu kilka topowych odtwarzaczy koreańskiego producenta, a być może także kilka produktów konkurencyjnych marek, aby przeprowadzić bezpośrednie starcie, jednak redakcyjny kalendarz rządzi się swoimi prawami i ściągnięcie takiego arsenału luksusowych DAP-ów nie wchodziło w grę. Wierzę, że topowe modele mogłyby pokazać ciut więcej, ale jak duża byłaby to różnica? Nie podejmuję się zgadywać. Ostatecznie taki A&ultima SP3000 na pewno również ma w kwestii brzmienia wiele do powiedzenia i nie jest produkowany po to, aby kurzył się na sklepowych półkach. Kann Ultra potrafi jednak "ustawić" dźwięk w tak zdecydowany, nie znoszący sprzeciwu sposób, że aż trudno sobie wyobrazić przenośne urządzenie pokazujące w tej materii więcej. Nawet gdyby było to możliwe, nie czujemy takiej potrzeby, ponieważ wszystko jest tutaj zgrane jak mikroskopijne elementy mechanizmu w szwajcarskim zegarku.
TECH CORNER: Roon - Nowa jakość streamingu
Tutaj do gry wchodzi właśnie druga płaszczyzna, w której obserwujemy poprawę w stosunku do Kanna Cube. Choć oba testy dzieli niespełna pięć lat, jestem przekonany, że Kann Ultra gra odrobinę cieplej, a do tego w dyskretny, ale odczuwalny sposób potrafi podkreślić to i owo w zakresie niskich tonów. W ujęciu ogólnym wciąż mamy do czynienia z urządzeniem grającym liniowo, rzetelnie i uniwersalnie, ale w odpowiednich warunkach bas potrafi także przyjemnie swingować, a wokale brzmią ludzko, leciutko skręcając w stronę tego, co zaprezentował model A&futura SE300. Efekt ten można porównać do zmiany kabli w systemie stacjonarnym, z neutralnych i przejrzystych AudioQuestów lub Tellurium Q na oferujące bardziej pastelowe, dociążone brzmienie Cardasy lub Van den Hule. Pamiętajmy jednak, że decydujący głos w całej tej układance wciąż mają aspekty prezentacji wchodzące w skład "pakietu podstawowego", czyli neutralność, dynamika, przejrzystość i stereofonia. Kiedy obie te warstwy się na siebie nakładają, efekt może być tylko jeden - imponujące, bezkompromisowe, ze wszech miar audiofilskie, ale zarazem organiczne, wciągające i muzykalne brzmienie. Jeżeli komuś mało wrażeń, zawsze może pogrzebać w ustawieniach. Trzy szczególnie interesujące opcje to DAR, czyli cyfrowy upscaler, który sprawia, że dźwięk jest jeszcze bardziej wycyzelowany, przejrzysty i "rozebrany na części pierwsze", crossfeed, czyli funkcja mieszania kanałów, dzięki której uzyskujemy jeszcze obszerniejszą, trójwymiarową, choć mniej precyzyjną, nieco chaotyczną przestrzeń, a także możliwość wyboru jednego z siedmiu (!) trybów pracy filtra cyfrowego.
Poza wspomnianymi wyżej różnicami trudno jest wskazać istotne różnice między Kannem Cube a Kannem Ultra. Odtwarzacze koreańskiej firmy mimo wszystko zawsze budują dźwięk na stabilnym fundamencie, jakim jest sprawdzająca się w każdej muzyce mieszanka neutralności, mocy i precyzji, a jeżeli jakiś model jest zbudowany w specyficzny sposób, wykorzystując przetwornik R2R, lampy elektronowe lub oryginalnie zaprojektowaną sekcję wzmacniacza, wpływ owego rozwiązania na rezultat końcowy jest słyszalny, ale nie decydujący. Jeśli mówimy o DAP-ach z tej samej półki cenowej, Astell&Kern to zawsze Astell&Kern - ta sama receptura, która nie może się nie podobać i z którą nie da się dyskutować. Na elementy, których ocena zależy tylko i wyłącznie od naszych upodobań, preferencji brzmieniowych, muzycznych i sprzętowych, firma zostawia na moje oko jakieś 10-15%. W ramach tego zapasu jeden model idzie w kierunku całkowitej przezroczystości, inny stawia na bezkompromisową rozdzielczość, a jeszcze inny wprowadza na przykład odrobinę ciepła i analogowej płynności. Kann Ultra stawia na moc, niski bas i przestrzeń, czasami może też iść delikatnie w stronę miękkości i papierowej barwy, natomiast jeśli chodzi o pozostałe 85-90%, mam wrażenie, żę mógłbym przepisać całe akapity z poprzednich testów i wszystko by się zgadzało. Wychodzi na to, że zarówno w obszarze wyglądu, funkcjonalności, interfejsu użytkownika i szybkości działania sprzętu, jak i w sferze wrażeń odsłuchowych mamy do czynienia z ewolucją, a nie rewolucją. I dobrze, bo wywracanie tak pieczołowicie poskładanej kompozycji do góry nogami nikomu nie jest potrzebne, a firmie z takim doświadczeniem mogłoby tylko zaszkodzić.
Podobnie jak Kann Cube, Kann Ultra to prawdziwa kieszonkowa elektrownia. Żadne ze słuchawek wykorzystanych przeze mnie podczas testu nie zmusiły go do wytężonej pracy. Postanowiłem nawet przeszukać internetowe serwisy i fora audiofilskie, aby sprawdzić, czy komuś udało się znaleźć takie nauszniki lub dokanałówki, przy których opisywany DAP uroniłby choć kroplę potu, ale nie trafiłem na takie doniesienia. Sennheiser HD 820, Focal Utopia, Dan Clark Audio Stealth, HiFiMan Susvara, Meze Empyrean 2, Audeze LCD-2 - ćwiczone było prawie wszystko i wnioski są takie, że może nie jest to jeszcze ten poziom dynamiki, realizmu i pewności siebie, jaki te hi-endowe słuchawki prezentują w towarzystwie dużych i drogich wzmacniaczy stacjonarnych, ale jeśli koniecznie chcemy rozkoszować się brzmieniem nauszników planarnych, trudnych do wysterowania słuchawek dynamicznych lub IEM-ów, Kann Ultra będzie lepszym wyborem niż jakikolwiek "normalny" DAP.
Możliwości tego odtwarzacza znacznie przewyższają to, co ma do zaoferowania większość streamerów w zbliżonej cenie. Szczerze mówiąc, Astell&Kern mógłby wsadzić wnętrzności Kanna Ultra w dużą obudowę z jeszcze większym wyświetlaczem, wyjściami słuchawkowymi na przedniej ściance i typowymi dla domowych źródeł gniazdami na zakrystii, a firmy takie jak Auralic, Lumin czy Rose wiedziałyby, że za chwilę Koreańczycy odkroją im spory kawałek tego strumieniowego tortu.Dla mnie jednak jeszcze ciekawszy niż katowanie opisywanego playera wymagającymi słuchawkami był odsłuch w systemie stacjonarnym, ponieważ możliwości tego odtwarzacza znacznie przewyższają to, co ma do zaoferowania większość streamerów w zbliżonej cenie. Szczerze mówiąc, Astell&Kern mógłby wsadzić wnętrzności Kanna Ultra w dużą obudowę z jeszcze większym wyświetlaczem, wyjściami słuchawkowymi na przedniej ściance i typowymi dla domowych źródeł gniazdami na zakrystii, a firmy takie jak Auralic, Lumin czy Rose już w dniu premiery takiego cuda wiedziałyby, że za chwilę Koreańczycy odkroją im spory kawałek tego strumieniowego tortu. Aby Kann Cube mógł pełnić tę funkcję, wystarczyło dokupić zakończony XLR-ami kabel PEE41. Tani nie był, ale dawał radę. W przypadku Kanna Ultra jest już ciut trudniej, ponieważ do wyboru mamy kilka opcji. Najfajniejsze wydają się interkonekty PEF14 i PEF15, stworzone dla Astella przez Crystal Cable. Tego, który znalazłem w swojej szufladzie, na pewno nie można nazwać docelowym. Wyszedłem jednak z założenia, że trzeba walczyć tym, co się ma. Wnioski są takie, że Auralica Vega G1 na Kanna Ultra raczej bym nie zamienił, ale już w systemie, w którego pierwszym elementem jest Silent Angel M1T, a drugim DAC we wzmacniaczu Unison Research Triode 25 albo Marantz HD-DAC1 (czasami zewnętrzny przetwornik i tu się przydaje), poważnie zastanowiłbym się, czy te klocki faktycznie są mi potrzebne. Wystarczyłoby dobrze ogarnąć kwestię kabli i sterowania, a Kann Ultra mógłby z powodzeniem pracować nie tylko przy biurku lub poza domem, ale także w salonie, oferując w zasadzie takie samo brzmienie, jakie uzyskamy na wyjściu słuchawkowym. Podsumowując, Kann Ultra sprawdza się w każdych warunkach, o ile nie jest to bieganie w przewiewnych, odrobinę zbyt luźnych spodenkach. Nie wiem, jakie macie zdanie w tej sprawie, ale ja mogę mu to wybaczyć.
Budowa i parametry
Astell&Kern Kann Ultra to piąty produkt z serii Kann. Jeśli chodzi o moc wyjściową, producent informuje tylko, że opisywany model jest w tej kategorii rekordzistą, najmocniejszym playerem w serii Kann, jednak nie podaje dokładnej wartości w watach lub miliwatach, co jest dość zastanawiające. Przyzwyczaiłem się do tego, że w tabeli danych technicznych znajduje się rubryka z mocą maksymalną lub wartościami dla kilku różnych obciążeń, powiedzmy od 32 do 600 Ω. Koreańczycy wolą natomiast posługiwać się napięciem, i to bez obciążenia, informując, że w zależności od wybranego wzmocnienia (gain) na słuchawkowym wyjściu niezbalansowanym uzyskamy od 2 do 8 V (RMS), a na zbalansowanym - od 4 do 16 V (RMS). Zamiast prostego rozdzielenia portów wyjściowych, urządzenie podzielono na oddzielne układy wzmacniające dla wyjść słuchawkowych, wyjścia liniowego i przedwzmacniacza. Producent informuje, że było to możliwe dzięki technologii Teraton Alpha. Ponadto Koreańczycy zapewniają, że port słuchawkowy został zaprojektowany tak, aby perfekcyjnie obsłużyć wymagające słuchawki o wysokiej impedancji. Technologia Teraton Alpha ma także pomóc w uzyskaniu jak najbardziej zbliżonego do oryginału dźwięku, a to dzięki skutecznemu usuwaniu zakłóceń zasilania, efektywnemu zarządzaniu energią i niezmiennemu wzmacnianiu oraz w pełni przekształconemu interfejsowi wyjściowemu. Kluczowym elementem opisywanego playera jest sekcja przetwornika, wykorzystująca dwa układy ES9039MPRO – najnowsze flagowe konwertery od ESS Technology. ES9039MPRO to zaktualizowany model ES9039PRO, który ma wbudowany sprzętowy renderer MQA. Dzięki procesorowi Octa-Core z istotnymi ulepszeniami w zakresie wydajności uzyskano szybszą pracę urządzenia, co jest o tyle ważne, że zastosowano tu nowy interfejs użytkownika Crimson UX/UI, zaprojektowany tak, aby użytkownicy mogli szybko przeglądać kategorie muzyczne i ponownie odkrywać utwory w swojej bibliotece muzycznej. Dodano również funkcję łatwego wyszukiwania okładek albumów. Crimson UX/UI skupia się na minimalizmie, prostocie i ciemnych motywach. Kolorystyka czarnego z czerwonymi akcentami obniża zmęczenie wzrokowe i oferuje intuicyjne wrażenia użytkownika, a także zawiera wiele innych usprawnień dotyczących przyjazności urządzenia dla użytkownika w zakresie usług aplikacji streaming, widoku artysty, sortowania albumów i funkcji wyszukiwania okładek albumów. Wracając do kwestii elektronicznych, obszar obwodu audio jest fizycznie oddzielony od obszaru procesora, który zawiera także pamięć i komponenty komunikacji bezprzewodowej, a dodatkowo jest wyposażony w dedykowaną osłonę, aby zminimalizować ciepło i hałas generowany przez procesor. Oprócz tego Kann Ultra jest wyposażony w technologię Digital Audio Remaster (DAR), która została opracowana w celu dostarczenia wyrafinowanego dźwięku przy wyższych częstotliwościach próbkowania. Technologia DAR jest rozwijana w celu podniesienia częstotliwości próbkowania źródła dźwięku, przekraczając limity formatu źródłowego. Wysoka częstotliwość próbkowania pozwala na bardziej wyrafinowane odtwarzanie i oferuje delikatny i analogowy oryginalny dźwięk, pomagając w pełni cieszyć się bogactwem oryginalnego dźwięku. Co ciekawe, obudowa Kanna Ultra spełnia normę wodoodporności IP67, dzięki czemu nie musimy przejmować się jego zachlapaniem ani nawet krótkotrwałym zanurzeniem w wodzie.
Werdykt
Kann Ultra to kolejny przykład bezkompromisowego podejścia do projektowania przenośnych urządzeń audio. Przyjęło się bowiem, że bez względu na to, jak zaawansowane i drogie komponenty nie znalazłyby się w środku, taki sprzęt nie może być większy i cięższy niż wysokiej klasy smartfon, bo wówczas cała koncepcja mobilności zostanie pogrzebana. Pytanie tylko, jak często używamy DAP-a w roli sprzętu kieszonkowego, a jak często wykorzystujemy go w domu, siedząc na kanapie lub pracując przy komputerze, a nawet w podróży - w samochodzie, pociągu, hotelu, na plaży lub w kawiarni. Jeżeli umiecie szczerze odpowiedzieć sobie na to pytanie albo jeśli macie trudne do wysterowania słuchawki, którym chcielibyście od czasu do czasu pokazać świat, zainteresujcie się tym odtwarzaczem. Jest zdecydowanie lepszy niż Kann Cube, a podobnie jak on może również sprawdzić się w systemie stacjonarnym, z dobrym wzmacniaczem i kolumnami. Czego chcieć więcej? No, może tylko ładnej podstawki na biurko lub stolik. Jestem jednak przekonany, że coś uda się w tej sprawie wymyślić i może nawet sam Astell&Kern niebawem wprowadzi do swojej oferty takie akcesorium. Dla mnie dobrze by było, gdyby tak się nie stało nie, bo to jedna z niewielu rzeczy, dzięki którym mogę postawić Kannowi Ultra małego minusa i do której jestem w stanie się przyczepić. A ci, którzy mnie znają, wiedzą, że co jak co, ale czepiać się lubię.
Dane techniczne
Obsługiwane formaty: WAV, FLAC, WMA, MP3, OGG, APE, AAC, ALAC, AIFF, DFF, DSF, MQA
Maksymalna jakość sygnału: PCM 32 bit/768 kHz, DSD512
Pasmo przenoszenia 20 Hz - 20 kHz
Napięcie wyjściowe: 2-8 V RMS (niezbalansowane), 4-16 V RMS (zbalansowane)
Stosunek sygnał/szum: 115 dB (wyjście słuchawkowe), 110 dB (wyjście liniowe/pre-out)
Zniekształcenia: 0,0004% (wyjście słuchawkowe), 0,0012% (wyjście liniowe)
Pamięć: 128 GB (możliwość rozszerzenia o jedną kartę microSD)
Przetwornik: 2 x ES9039MPRO
Łączność: Wi-Fi, Bluetooth 5.3 (A2DP, AVRCP, aptX-HD, LDAC, LHDC)
Wyjścia słuchawkowe: 3,5 mm (niezbalansowane), 4,4 mm (zbalansowane)
Wyjścia liniowe/pre-out: 3,5 mm (niezbalansowane), 4,4 mm (zbalansowane)
Ekran dotykowy: 5,5"
Pojemność akumulatora: 8400 mAh
Wymiary (W/S/G): 14,1/8,2/2,4 cm
Masa: 390 g
Cena: 8499 zł
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Unison Research Triode 25, Hegel H20, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Marantz HD-DAC1, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Tellurium Q Ultra Blue II, Albedo Geo, KBL Sound Red Corona, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultimate, Fidata HFU2, Melodika Purple Rain, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 PRO, Beyerdynamic DT 770 PRO, Meze 99 Classics, Bowers & Wilkins PX5, Pro-Ject Wallmount It 1, Custom Design RS 202, Silent Angel N8, Vicoustic VicWallpaper VMT, Vicoustic ViCloud VMT.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze