Soundgil Cube 2.1
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Od dłuższego czasu zastanawiam się czy producenci sprzętu audio celowo nadają swoim nowym wynalazkom nazwy, które w naszym języku brzmią co najmniej dziwnie. Focal Chora, Chord Huei... Kiedy wprowadzano te urządzenia, żartowałem, że teraz tylko czekać na informację prasową od firmy, która nazywa się na przykład Audiosraka albo DUPA Sound. No i wykrakałem! Zamiast krótkiego maila, dostałem jednak zaproszenie na spotkanie ze skromną reprezentacją marki Soundgil i jej sprzętem. Co ciekawe, nie mamy do czynienia z kolejną firmą, w której katalogu znajdziemy słuchawki, wzmacniacze, głośniki, gramofony, a nawet kondycjonery sieciowe, ale jeden, jedyny model o nazwie Cube 2.1 - aktywny zestaw głośnikowy złożony z kilku klocków, które możemy ustawiać w różny sposób. Idea nie jest może przełomowa, ale kiedy zapytałem czym Cube 2.1 różni się od innych tego typu produktów, dowiedziałem się, że całość została zbudowana w stricte audiofilski sposób. Podczas, gdy konkurencja chwali się coraz nowszymi funkcjami, a o przetwornikach i wzmacniaczach pisze niewiele, Soundgil stawia na ciężkie, aluminiowe obudowy, wysokiej klasy głośniki i kable wykonane z miedzi monokrystalicznej. I to w takim maleństwie... Gil czy nie gil, musiałem spróbować.
O ile nie każdy audiofil jest miłośnikiem kompaktowych głośników komputerowych lub bezprzewodowych, coraz więcej osób - w tym posiadacze hi-endowych systemów stereo - najzwyczajniej w świecie takiego sprzętu potrzebuje. Dziś nie sposób już powiedzieć jak ten trend się narodził. Czy to audiofile zaczęli obserwować rozwój nowoczesnych, funkcjonalnych głośników i zastanawiać się dlaczego producent ich wzmacniacza lub potężnych, hi-endowych kolumn nie robi czegoś takiego, czy może użytkownicy małych, wygodnych, bezprzewodowych głośników zaczęli domagać się coraz lepszego brzmienia. Faktem jest, że dziś możemy kupić jednoczęściowe systemy audio, luksusowe soundbary i głośniki sieciowe opatrzone logiem Naima, Dynaudio, Devialeta, McIntosha, Sennheisera i wielu innych marek, które jeszcze niedawno kierowały swoje produkty wyłącznie do zakręconych hobbystów skłonnych wydać dwie pełne wypłaty na srebrny interkonekt. Wszystko wskazuje na to, że Soundgil również narodził się w podobny sposób. Za całym przedsięwzięciem stoją bowiem doświadczeni projektanci i zdeklarowani audiofile, którzy niejedno w życiu widzieli, a ultra hi-endowe kolumny i wzmacniacze ważące po kilkadziesiąt kilogramów nie robią na nich żadnego wrażenia. Jeden z nich jest udziałowcem MBL-a. Systemu, do którego na dużych wystawach ustawiają się kolejki, słucha na co dzień. Skąd zatem pomysł, aby stworzyć kompaktowy zestaw głośnikowy, który można postawić na biurku lub w sypialni?
Cytując klasyka, nie wiem, ale się domyślam. Wielu audiofilów spędza coraz więcej czasu w pracy lub w podróży. A na jakim sprzęcie zwykle słuchamy muzyki w takich warunkach? Można zaopatrzyć się w hi-endowe słuchawki, jednak to nie zawsze jest rozwiązanie. Czasami trzeba wiedzieć, co dzieje się wokół nas, a do tego nie każdy lubi być uwiązanym na kablu. Słuchawki bezprzewodowe? Są fajne i praktyczne, ale jakość dźwięku jest najczęściej taka sobie, a do tego trzeba je ciągle ładować. Jednoczęściowy głośnik sieciowy? To już jakiś pomysł, jednak jedno pudło oznacza dźwięk pozbawiony przestrzeni. Teoretycznie stereo, a w praktyce jednak mono. Dwa głośniki połączone w system stereo? Tak, ta opcja wydaje się kusząca, jednak dostępnym na rynku modelom daleko jest do hi-endu, a często nawet do hi-fi. Sonosy, Denony, Yamahy - wszystkie są fajne z punktu widzenia przeciętnego melomana, ale miłośnicy sprzętu z wyższej półki nie znajdą w ich brzmieniu nic, co wybijałoby się ponad supermarketową poprawność czyli dynamiczny dźwięk z napompowanym basem. Co robić? Cóż, tutaj wracamy do opowieści powtarzanej przez wielu producentów sprzętu audio do znudzenia - jeśli na rynku nie znalazłeś sprzętu spełniającego twoje oczekiwania, zrób go sam.
Wygląd i funkcjonalność
Łatwo zauważyć, że projektanci Soundgila nie tylko znają się na hi-endowym sprzęcie audio, ale także wiedzą jak wyglądają i w jaki sposób zapakowane są wysokiej klasy komputery, laptopy czy telewizory. Cube 2.1 przyjeżdża do nas bowiem w pięknym, czarnym pudełku ważącym tyle, jakby zamiast funkcjonalnego zestawu głośnikowego wewnątrz czaiły się transformatory albo inne ciężkie żelastwo. Kiedy zajrzymy do środka, naszym oczom ukaże się długa wytłoczka z zasilaczem, kablami i akcesoriami, a pod nią - trzy główne elementy zestawu, ułożone w jedną linię. Wyglądają jak cztery identyczne klocki, które można ustawić obok siebie, jednak w rzeczywistości są to dwa głośniki satelitarne i dwukrotnie większa jednostka centralna, w której oprócz głośników niskotonowych znajduje się cała potrzebna elektronika, z przetwornikiem, układami odpowiedzialnymi za łączność bezprzewodową i wzmacniaczem.
Poszczególne kostki możemy ułożyć tak, jak nam się podoba, a łączymy je ze sobą za pośrednictwem kabli wykonanych z miedzi PCOCC. Wyglądają jak zwykłe przewody, ale skoro zostały również zakończone rzadko spotykanymi w sprzęcie audio wtyczkami, dobrze wiedzieć, że producent zadbał o wysoką jakość przewodników. Szkoda tylko, że dołączone do zestawu kable nie są zbyt długie. Mają najwyżej 40 cm, co być może wystarczy nam w ustawieniu typowo desktopowym, z satelitami po obu stronach komputerowego monitora (aby się to udało w moim przypadku, musiałem ów monitor podnieść), jednak jeśli ktoś liczył na to, że opisywany system można także potraktować jako alternatywę dla typowego zestawu stereo i cieszyć się szeroką, trójwymiarową przestrzenią... Cóż, możliwe, że to prawda, jednak aby to sprawdzić, trzeba będzie zwrócić się do dystrybutora lub producenta z prośbą o przygotowanie dłuższych kabli. Reprezentująca firmę Sunny Chang zapewniała mnie, że jest to możliwe. Wszystkie elementy testowanego urządzenia, włącznie z akcesoriami, są wykonywane na zamówienie, więc jeżeli ktoś potrzebuje przewodów o długości 1,75 metra, wystarczy skontaktować się z producentem lub jego lokalnym przedstawicielem, uzgodnić szczegóły i poczekać na paczkę. Szkoda, że nie pomyślano o tym od razu. Rozumiem, że Cube 2.1 był projektowany jako zestaw komputerowy lub kompaktowy system bezprzewodowy, ale skoro przewidziano możliwość oddzielenia lewego i prawego kanału od jednostki centralnej, warto by było z niej skorzystać, rozsuwając głośniki nie na dwadzieścia czy trzydzieści centymetrów, ale trochę dalej. Wystarczyłoby dorzucić do opakowania dwa kabelki o długości 1,5 m i większości użytkowników by to wystarczyło. Problemu nie byłoby również, gdyby zamiast niestandardowych końcówek, przypominających te od ładowarek do laptopów, zamontowano z tyłu tradycyjne gniazda głośnikowe. A tak, jesteśmy mimo wszystko trochę ograniczeni.
PORADNIK: Jak wybrać kolumny
Nie da się jednak nie zauważyć, że mamy do czynienia ze sprzętem zbudowanym w bardzo niestandardowy sposób. To znaczy... Gdybyśmy mówili o hi-endowych kolumnach lub wzmacniaczu za trzydzieści tysięcy złotych, takie materiały i ten poziom dbałości o szczegóły byłyby zupełnie normalne, jednak na tle innych tego typu głośników, Cube 2.1 to zupełnie inna liga. Obudowy wykonano z aluminium, przy czym nie mamy do czynienia z kilkoma skręconymi ze sobą płytami, ale klocuszkami wyrzeźbionymi z jednego kawałka metalu. Komponenty wewnętrzne zamontowano od dołu i tylko tam znajdziemy jakiekolwiek szczeliny. Śrub nie ma, bo zamaskowano je nóżkami. Z zewnątrz możemy więc nacieszyć oko prostotą formy i przyjemnie chłodnym w dotyku metalem. Warto w tym miejscu dodać, że system dostępny jest w kilku wersjach kolorystycznych, z których ta prezentowana na zdjęciach jest chyba najbardziej pospolita. Na pewno będzie pasować do komputerów z jabłuszkiem, jednak trzy pozostałe odmiany - czarna, miedziana i złota - wydają się o wiele ciekawsze. I nawet wiem, w której z nich zakochałaby się moja małżonka.
Minusem, na który bezkompromisowe obudowy miały na pewno duży wpływ, jest ostateczna cena testowanego zestawu - 5290 zł. Jak na głośniki komputerowe, to dużo, a nawet bardzo dużo. Ale jak na luksusowy, jednoczęściowy zestaw audio z łącznością bezprzewodową? Tutaj sprawy się komplikują. Naim Muso 2 kosztuje 6499 zł, Devialet Phantom Reactor 900 - 6299 zł, a para głośników Bowers & Wilkins Formation Flex - 3998 zł. Oczywiście, że można zdecydować się na coś tańszego, na przykład dwa głośniki Denon HEOS 1 HS2 albo Yamaha MusicCast 20. Ale można i drożej. Devialet Gold Phantom kosztuje 11999 zł, a żeby uzyskać sensowną przestrzeń, potrzebne będą dwa takie głośniki i specjalny router o nazwie Dialog za kolejne 1359 zł. Poza tym, myślę, że punktem odniesienia były tu raczej ceny nowych komputerów i laptopów Apple'a. Najtańszy 27-calowy iMac kosztuje obecnie 8999 zł, a najbardziej wypasiony MacBook Pro - 18559 zł. Głośniki za pięć tysięcy złotych z kawałkiem wydają się więc całkiem rozsądnym dodatkiem. W przekonaniu, że projektanci Soundgila inspirowali się "jabłuszkami", utwierdził mnie dołączony do zestawu pilot. Podobnie, jak same głośniki, został wykonany z jednego kawałka aluminium, a na jego górnej ściance znalazły się dwa charakterystyczne okręgi i maleńki włącznik. Skojarzenia z iPodem nasuwają się same. Tak czy inaczej, jeżeli szukacie kompaktowych głośników na biurko lub do sypialni, ale zamiast kolejnych plastikowych zabawek chcecie dostać sprzęt wykonany tak, jak hi-endowe streamery Auralica i Lumina albo kolumny Magico, nie wiem czy Cube 2.1 ma tutaj jakąkolwiek konkurencję. Większość dostępnych na rynku głośników, nawet tych uważanych za luksusowe, wygląda przy tym zestawie jak szmelc z bazaru.
Nie ma jednak co ukrywać, że większość konkurencyjnych głośników i zestawów typu all-in-one wygrywa z Soundgilem pod względem funkcjonalności. Cube 2.1 oferuje właściwie trzy opcje połączeniowe - Bluetooth, klasyczne wejście analogowe o średnicy 3,5 mm oraz zintegrowane z nim cyfrowe wejście optyczne. Teoretycznie, powinno nam to wystarczyć. Najwyższą jakość dźwięku uzyskamy zapewne na wejściu analogowym, przy czym aby słuchać muzyki z komputera, będziemy oczywiście potrzebowali jakiegoś "pośrednika", najlepiej w formie audiofilskiego DAC-a. Mnie akurat uratował AudioQuest DragonFly Cobalt, dzięki któremu uruchomienie systemu zajęło mi trzy minuty. W większości tego typu sytuacji na pewno wygodniejsze będzie wejście USB umożliwiające podłączenie głośników bezpośrednio do peceta. Szkoda tylko, że producent zdecydował się na dość niestandardowy rodzaj gniazda. Przyjęło się, że przetworniki, wzmacniacze i inne urządzenia podłączamy do komputera kablem USB zakończonym wtyczką typu B, a tutaj po obu stronach musielibyśmy mieć szerokie złącze typu A. A tego jednego przewodu na wyposażeniu Cube'a 2.1 nie znalazłem. Sam też nie mam, choć połowę wielkiej szuflady w moim biurze zajmują kable, ładowarki, akumulatory, dyski zewnętrzne, a nawet uchwyty do kamerek samochodowych czy inne akcesoria, które "na pewno kiedyś się przydadzą". Użytkownikom, którzy zechcą wykorzystać Cube'a w roli soundbara na pewno przyda się wejście optyczne. Tym bardziej, że na wyposażeniu mamy przecież pilota. Dołączony do zestawu przewód, zakończony dość nietypową wtyczką, może być wprawdzie za krótki, jednak znalezienie dłuższego zamiennika nie powinno być wielkim problemem. Sęk w tym, że korzystając z wejścia optycznego, automatycznie blokujemy sobie możliwość podłączenia czegokolwiek do gniazda analogowego. To jedna i ta sama dziurka. Wiele jednoczęściowych głośników ma jednak gniazda HDMI, które rozwiązują problem szybko i bezboleśnie. Bluetooth? No jest, jednak wystarczy porównać jakość dźwięku z tą, jaką uzyskamy chociażby na wejściu analogowym (nawet przy odtwarzaniu tej samej muzyki bezpośrednio z telefonu - bezprzewodowo i przewodowo), aby szybko zakwalifikować ten pomysł do kategorii "można, ale tylko wtedy, gdy naprawdę nie będzie innego wyjścia".
Dedykowana aplikacja daje nam dostęp do dwóch ciekawych opcji pozwalających dostosować charakter brzmienia do ustawienia głośników i naszych preferencji. Możemy wybrać tryb pracy w wolnej przestrzeni lub w pobliżu ściany (a dokładnie w narożniku) oraz zwiększyć ilość niskich tonów.Jeśli chodzi o wrażenia użytkowe, Cube 2.1 jest tak prosty, jak to tylko możliwe. Głośniki nie mają nawet żadnych przycisków, nie mówiąc już o takich atrakcjach, jak wyświetlacz czy ekran dotykowy. Po włączeniu zestawu, zapala się tylko podświetlenie loga na jednostce centralnej, pełniącej jednocześnie funkcję subwoofera. Określenie to proszę jednak potraktować z przymrużeniem oka, bowiem zastosowane tu głośniki mają w porywach 6-7 cm, a każda z kostek jest sześcianem o boku 11,5 cm. Podświetlenie zmienia kolor w zależności od wybranego wejścia, a sterowanie odbywa się za pomocą pilota lub dedykowanej aplikacji. Od razu mówię, że nie jest ona ani tak nowoczesna, ani tak rozbudowana, jak by się chciało. Na szczęście, dostajemy dostęp do dwóch ciekawych opcji pozwalających dostosować charakter brzmienia do ustawienia głośników i naszych preferencji. Możemy wybrać tryb pracy w wolnej przestrzeni lub w pobliżu ściany (a dokładnie w narożniku) oraz zwiększyć ilość niskich tonów. Wspomniane regulacje nie działają jednak ani zbyt precyzyjnie, ani nie zmieniają charakterystyki tonalnej głośników w jakiś diametralny sposób. Moim zdaniem, największym problemem testowanego systemu jest brak łączności Wi-Fi. Otworzyłoby to przed nim zupełnie inny świat. Kupując zestaw za takie pieniądze, chcielibyśmy mieć możliwości, jakie dają nam konkurencyjne, zwykle znacznie tańsze głośniki sieciowe - odtwarzania muzyki bezpośrednio z ulubionych serwisów streamingowych lub udostępnionych na dysku plików, korekcji akustyki pomieszczenia na podstawie danych zebranych przez mikrofon w smartfonie, dołączenia do systemu kolejnych głośników, a nawet takich drobiazgów, jak wyłączenie podświetlenia, jeżeli kolorowa dioda nam przeszkadza. Wszystko to dostaniemy kupując nawet najmniejsze głośniki Sonosa, Denona czy Yamahy. Soundgil, jak większość mniejszych manufaktur, jest tutaj w tyle. Na szczęście, audiofile często decydują się na takie urządzenia, bo mimo różnych problemów i braku gniazd HDMI, często grają zdecydowanie lepiej niż nowe, plastikowe amplitunery. Czy tak będzie również w tym przypadku?
Brzmienie
Odsłuch zacząłem od ustawienia biurkowego. Jednostka centralna wylądowała przed monitorem komputerowym, a satelity - po bokach, tak daleko, jak pozwoliły mi na to dołączone do zestawu przewody. Pierwsze wrażenie? Hmm... Jest ciekawie. Na pewno nie jest to dźwięk z gatunku "bum bum, cyk cyk", ale coś zdecydowanie bardziej audiofilskiego. Jeśli chodzi o "bum", na głębokie, subwooferowe pomruki wprawiające w wibracje wszystkie lżejsze przedmioty w pomieszczeniu raczej nie mamy co liczyć. Bas owszem jest, jednak z napompowanym dołem, jaki serwują nam wszystkie lub prawie wszystkie głośniki sieciowe i komputerowe nie ma to nic wspólnego. Para Sonosów Play:1, z których na co dzień korzystam w biurze, potrafi zejść z basem znacznie niżej, nie wspominając o dynamice i ogólnym wrażeniu wypełnienia pokoju dźwiękiem. Ale to dlatego, że ich konstruktorzy postanowili z małych głośników wyciągnąć potęgę, którą z przymrużeniem oka można porównać do tego, co zaoferują nam pełnowymiarowe kolumny - średniej wielkości monitory lub nawet niewielkie podłogówki. Istnieje jednak spora grupa audiofilów, dla których takie podejście jest nie do zaakceptowania. Oni od razu słyszą w tym brzmieniu wszystkie tanie sztuczki. A wybór mają żaden, bo nawet droższe głośniki tego typu, takie jak chociażby Naim Muso Qb czy Devialet Phantom, grają z grubsza tak samo. Ma być dużo basu, uderzenie niemal jak z samochodowego subwoofera, a do tego najlepiej sucha, czytelna średnica i wyostrzona góra pasma, żeby klientom podczas pięciominutowego odsłuchu wydawało się, że "słyszą więcej". Tymczasem Soundgil idzie totalnie pod prąd. Bas jest tutaj nie tyle płytki, co normalny, czyli tylko odrobinę większy niż moglibyśmy spodziewać się po głośnikach tej wielkości.
TECH CORNER: Najpopularniejsze gniazda i wtyczki w sprzęcie audio
W porównaniu z takimi Sonosami, nie mówiąc już o Devialetach, bas Cube'a 2.1 to zupełnie inna planeta. Nie ma buczącego basu pojawiającego się nawet wtedy, gdy nie został o to poproszony. Nie ma też nieprzyjemnej nosowości, która czasami potrafi kłaść się cieniem na średnie tony, a w szczególności wokale. Niestety, w wielu tego typu głośnikach, kiedy włączam muzykę opierającą się głównie na średnicy, mam wrażenie, jakbym słuchał wiadomości w radiu z basem ustawionym na maksa. Powinienem słyszeć czyjś głos, najlepiej wyraźnie, żeby zrozumieć choć część informacji wystrzeliwanych w tempie miliona słów na sekundę, a dostaję tylko "bububu, bubu, mumumu, mumu, bubu". Cube 2.1 robi coś odwrotnego. Owszem, w pierwszej chwili pomyślicie pewnie, że brakuje mu głębi. Ale dajcie sobie choćby piętnaście minut, a perspektywa może się troszeczkę zmienić. Ja na przykład, testując większość tego typu głośników, po pewnym czasie mam ochotę zmniejszyć ilość niskich tonów w aplikacji lub odsunąć je od ściany. Szczytem szczytów był już zestaw Tivoli Audio Model One Digital, który pracując kilkanaście centymetrów od ściany dosłownie zalał pokój niskimi tonami. Dopiero odsunięcie go od niej na dobre 40 cm pozwoliło uzyskać w miarę zrównoważony dźwięk. Tymczasem tutaj prawidłową równowagę tonalną uzyskałem dopiero przesuwając jednostkę centralną do tyłu. Dopiero w takim układzie możemy liczyć na jakieś sensowne "bum". Jeśli natomiast chodzi o "cyk", wysokie tony są całkiem przekonujące, ale podporządkowane temu, co dzieje się w zakresie średnich tonów.
A właśnie tutaj dzieje się najwięcej. Wiem, że niektórzy audiofile natychmiast mnie za to zlinczują, ale nic nie poradzę, że słuchając Cube'a 2.1 w systemie biurkowym, pomyślałem o monitorach Chartwell LS3/5, których odsłuch również rozpocząłem w takim ustawieniu. Pamiętam, że zrobiło to na mnie niesamowite wrażenie. O tym, że brytyjskie głośniki potrafią zbudować fenomenalną przestrzeń - szczególnie, kiedy ustawimy je na dedykowanych standach w sporej odległości od ścian - nie trzeba przekonywać nikogo, kto miał z nimi do czynienia. Ale najciekawsze jest to, że potrafią zrobić to samo, gdy staną najwyżej metr od siebie, na biurku, w pobliżu ściany. Do tego zostały zaprojektowane, o czym wielu audiofilów zapomina. Tutaj mamy coś bardzo podobnego. Zestaw, którego najważniejszą częścią są, wbrew pozorom, maleńkie kostki, które możemy rozstawić po bokach, aby zbudowały przed nami trójwymiarową scenę stereofoniczną. Wrażenie jest z jednej strony dziwne, a z drugiej - dziwnie przyjemne. Czujemy się bowiem, jakbyśmy słuchali pełnowymiarowego, audiofilskiego systemu w skali 1:5, z doskonale zachowanymi proporcjami. Tak, chyba to właśnie przestrzeń zrobiła na mnie największe wrażenie, jednak Cube 2.1 potrafi pokazać coś jeszcze. Coś, czego nie mają żadne inne kompaktowe głośniki, z którymi się zetknąłem. To przyjemna, zagęszczona, lekko ocieplona, pachnąca papierową lub polipropylenową barwą średnica. Nie jest to jednak misiowaty, polany miodem, ale i spowolniony dźwięk. Wręcz przeciwnie. Nie wiem czy wynika to z niewielkich rozmiarów przetworników, czy może czegoś jeszcze, ale wszystko odbywa się tu szybciutko, a do bogatej barwy dochodzi wspaniała mikrodynamika, doładowana rytmicznym, punktowym basem. Powiem krótko - dawno nie słyszałem "komputerowych" głośników, które potrafiłyby dać mi wrażenie obcowania nie z jakąś plastikową zabawką, ale z czymś na kształt audiofilskiego systemu. Zacząłem się nawet bawić w dokładne ustawianie głośników i subwoofera, dosłownie co do milimetra, bo uzyskany efekt był tego wart. Zasadniczo, nie różni się to od dostrajania pełnowymiarowego systemu audio niczym poza skalą. Tam trzeba dźwignąć całą kolumnę i przestawić ją o pięć lub dziesięć centymetrów w którąś stronę, natomiast tutaj wystarczy pchnąć głośnik palcem, zmienić kąt dogięcia i od razu słychać różnicę. Po pewnym czasie zacząłem nawet eksperymentować z wykonanymi na szybko podstawkami, delikatnie odchylającymi satelity do tyłu. Fantastyczna sprawa.
Zestaw, którego najważniejszą częścią są, wbrew pozorom, maleńkie kostki, które możemy rozstawić po bokach, aby zbudowały przed nami trójwymiarową scenę stereofoniczną. Wrażenie jest z jednej strony dziwne, a z drugiej - dziwnie przyjemne. Czujemy się bowiem, jakbyśmy słuchali pełnowymiarowego, audiofilskiego systemu w skali 1:5, z doskonale zachowanymi proporcjami.Kiedy natomiast próbowałem zrobić z Cube'a 2.1 coś na kształt soundbara, nie było już tak różowo. Do pełni szczęścia zabrakło mi trzech podstawowych elementów - dłuższych kabli głośnikowych, umożliwiających rozstawienie satelitek w sensownej odległości od siebie, głębszego basu i mniejszego pokoju, w którym mógłbym taki eksperyment przeprowadzić. Na to niestety nic nie poradzę, bo nie mam przesuwanych ścian, jednak coś mi podpowiada, że Soundgil spokojnie mógłby się sprawdzić w sypialni, pod telewizorem. Aby brzmienie tego zestawu naprawdę sprawiało nam radość, trzeba spełnić dwa podstawowe warunki. Pierwszy to ustawienie. I wcale nie będzie trudno, bowiem w moim przypadku jednostka centralna generowała najlepszy bas w odległości około 20 cm od tylnej ściany. Dwa pozostałe klocki również nie mogą stać w przypadkowych miejscach. Warto dać sobie odrobinę przestrzeni na eksperymenty, ale mówimy przecież o tak miniaturowej skali zjawiska, że nikt nie powinien mieć z tym najmniejszego problemu. O ile w przypadku dużego systemu trzeba czasami przesunąć regał lub fotel, tak tutaj na drodze może stanąć nam co najwyżej lampka lub kończący się blat. Druga sprawa to źródło. Bluetooth odpada. Naprawdę, lepiej w ogóle nie zawracać sobie nim głowy. Głośniki grają wówczas tak miękko i nudno, jakby nadawały spod koca. Lepiej jednak nastawić się na korzystanie z gniazda USB lub wejścia analogowego. Połączenie z najnowszym AudioQuestem sprawdziło się co najmniej dobrze, a jeśli posiadacie przetwornik jeszcze wyższej klasy, Cube 2.1 na pewno się nie obrazi. Możecie traktować go jak audiofilski zestaw aktywny, który może nie wzbija się na poziom hi-endowy, ale potrafi pokazać różnicę między takim Cobaltem a wyjściem w telefonie. I to bardzo dobitnie.
Szczerze? Gdyby nie kilka drobiazgów, bardzo możliwe, że opisywany system zostałby u mnie na dłużej. Pierwszy minus to oczywiście zbyt krótkie kable głośnikowe. Jaki jest sens rozdzielania głośników, jeśli nie mogłem nawet postawić jednostki centralnej po jednej stronie swojego monitora, a jednego z głośników satelitarnych - po drugiej? Gdyby producent dołożył jeszcze 20-30 cm, możliwe, że powyższy opis byłby jeszcze bardziej entuzjastyczny. Wiem, że można zamówić dłuższe kable, ale dlaczego nie załatwiono tematu od razu, dorzucając do zestawu przewody o długości 1,5 m? Drugie niedociągnięcie to gniazda. Dlaczego zdecydowano się akurat na takie typy? Gdyby zamiast szerokiego wejścia USB zamontowano tu standardowe złącze typu B, a pełniące dwie funkcje gniazdo 3,5 mm zastąpiono oddzielnym wejściem analogowym i standardowym gniazdem optycznym, funkcjonalność zestawu byłaby o wiele większa, a jego instalacja - znacznie prostsza. Nie każdemu jednak takie drobiazgi będą przeszkadzać. Większość audiofilów pomyśli pewnie o wykorzystaniu Cube'a w roli biurkowego zestawu stereo, który będzie współpracował z przyzwoitym przetwornikiem. A w takim układzie, system ten sprawdza się naprawdę świetnie.
Budowa i parametry
Soundgil Cube 2.1 to aktywny system głośnikowy złożony z jednostki centralnej pełniącej rolę wzmacniacza i subwoofera oraz dwóch kolumienek satelitarnych. Producent zapewnia, że urządzenie zostało zaprojektowane z zachowaniem najwyższych norm i wykonane z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii. Obudowy zostały wyfrezowane ze stopu aluminium na ultra precyzyjnej maszynie CNC, a następnie poddane anodyzowaniu. Maleńkie przetworniki o średnicy około 7 cm otrzymały specjalny mechanizm pochłaniania wstrząsów. Aby zwiększyć poziom dynamiki przy zachowaniu tak kompaktowych rozmiarów, głośniki zostały wyposażone w magnesy neodymowe. Przetworniki dostrojono do aluminiowych obudów tak, aby dźwięk był ciepły, przezroczysty, delikatny i przestrzenny. Soundgil zapewnia, że zamontowane w jednostce centralnej moduły przetwornika cyfrowo-analogowego oraz wzmacniacza o łącznej mocy 200 W zostały zaprojektowane tak, aby w pełni wykorzystać potencjał wszystkich czterech głośników. Ciekawostką są kable połączeniowe z czystej, monokrystalicznej miedzi PCOCC. Z parametrów, uwagę przykuwa przede wszystkim pasmo przenoszenia rozciągające się od 55 Hz do 26 kHz. Na papierze takiego "zejścia" nie powstydziłyby się monitory o znacznie większych gabarytach.
Werdykt
Nie ulega wątpliwości, że Cube 2.1 to wyjątkowo oryginalny produkt. Jak na dzisiejsze czasy, dziwny. Zbudowany z myślą o bardzo konkretnych zastosowaniach i melomanach, którzy mają nietypowe, wysokie wymagania jeśli chodzi o charakter i jakość brzmienia. To kompaktowy, aktywny zestaw głośnikowy, któremu nie zależy na zabiciu słuchacza buczącym basem i wyostrzoną górą pasma. Wręcz przeciwnie. Stawia na dobrze zrównoważony, a nawet skoncentrowany na średnich tonach dźwięk, który znawcom tematu od razu skojarzy się z tym, co oferują chociażby kultowe monitory produkowane na licencji BBC. Naturalnie, nie jest to jeszcze ten poziom, ale na szacunek zasługuje już sam fakt, że te eleganckie, kompaktowe głośniki robią z muzyką coś podobnego. Jeżeli uwielbiacie bawić się sprzętem stereo, testować różne warianty ustawienia kolumn i zanurzać się raz po raz w ulubionej muzyce, ale oddajecie się tej pasji tylko wieczorami lub w weekendy, bo w ciągu dnia pracujecie przy komputerze, Cube 2.1 może się okazać strzałem w dziesiątkę. Potrafi dać tę samą frajdę w zupełnie innej skali. Atomowego uderzenia nie ma. Dynamika i bas - przy odpowiednim ustawieniu - w normie. Ale średnica - bajka, szybkość - rewelacja, a przestrzeń - petarda. Nie wiem, czy nie są to najlepsze głośniki komputerowe, jakie w życiu testowałem. Będę więc uważnie śledził temat i nie wykluczam, że jeszcze do niego wrócę. Bo jeśli podczas pakowania sprzętu do pudełka myślę sobie "ech, trochę szkoda", jest to bardzo dobry znak. Wbrew pozorom, nie zdarza mi się to tak często.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: aktywne
Moc wzmacniacza: 200 W
Pasmo przenoszenia: 55 Hz - 26 kHz
Impedancja głośników: 4 Ω
Stosunek sygnał/szum: 85 dB (wejście analogowe), 90 dB (wejście cyfrowe)
Wejścia: 3,5 mm (analogowe/optyczne), USB, Bluetooth 4.2 apt-X
Aplikacja sterująca: iOS, Android
Wymiary (W/S/G): 11,6/23,2/11,6 cm (jednostka centralna), 11,6/11,6/11,6 cm (satelity)
Masa: 5,2 kg (brutto)
Cena: 5290 zł
Konfiguracja
AudioQuest DragonFly Cobalt, Marantz HD-DAC1, Marantz ND8006, Melodika Purple Rain, Enerr Tablette 6S
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Komentarze