Triangle Comète EZ
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Triangle Electroacoustique to jeden z najbardziej rozpoznawalnych francuskich producentów zestawów głośnikowych. Przedsiębiorstwo działa na rynku już niespełna czterdzieści lat. To wystarczająco dużo, aby wyrobić sobie markę i przekuć filozofię założycieli w wiele, wiele produktów, które miłośnikom wysokiej klasy sprzętu będą kojarzyły się tylko z nimi. Na przestrzeni lat w Soissons powstało naprawdę sporo ciekawych konstrukcji. Choć te najstarsze znamy praktycznie tylko ze starych zdjęć i recenzji, które zachowały się w firmowych archiwach, najważniejszy jest pewien kod genetyczny, który widać nawet w najnowszych zestawach z trójkątem na przedniej ściance. Audiofile dobrze wiedzą, że kolumny Triangle'a to przede wszystkim dwie rzeczy. Pierwszą jest szeroko pojęta technologia. Nie zawsze zahaczająca o poziom promów kosmicznych, ale nakierowana na efekt końcowy czyli jak najwyższą jakość dźwięku. Francuzi od dawna robią wszystko - włącznie z głośnikami - we własnym zakresie, co sprawia, że ich produkty, choć nie wykorzystują tajemniczych materiałów z wojskowego laboratorium, są naprawdę trudne do podrobienia. Firma słynie z dość charakterystycznych (tak pod względem wyglądu zewnętrznego, jak i brzmienia) głośników tubowych i równie oryginalnych jednostek średniotonowych opartych o membrany z powlekanych włókien celulozowych, często wyposażonych w pofałdowane zawieszenie. Francuzi szczycą się tym, że jako pierwsi na świecie zaprezentowali kolumny z wyodrębnionym tweeterem zamontowanym na szczycie obudowy. Jak wiadomo, wielu innych producentów skopiowało to rozwiązanie, a niektórzy uczynili zeń swój znak rozpoznawczy.
Drugie typowe skojarzenie dotyczące tej marki to oczywiście dźwięk - żywy, dynamiczny, bezpośredni, barwny i przestrzenny. Dodajmy do tego wysoką efektywność, a otrzymamy zestawy, które doskonale rozumieją się ze wzmacniaczami lampowymi. To już właściwie tradycja. Choć kolejni dystrybutorzy Triangle'a próbowali przekonać audiofilów, że warto łączyć kolumny tej marki także z innymi urządzeniami (co poniekąd jest prawdą, szczególnie jeśli chodzi o nowoczesne wzmacniacze pracujące w klasie D i klasyczne, tranzystorowe piecyki o niskiej mocy, pracujące w klasie A), melomanom mocno zakorzeniła się w głowach prosta zasada. Masz lampę? Wypróbuj Triangle. Wydawałoby się, że taka opinia będzie systematycznie ściągać firmę w dół. No bo kto używa dziś wzmacniacza lampowego... Dla ludzi z zewnątrz jest to co najmniej dziwne, ale miłośnicy audiofilskiej aparatury otaczają lampy kultem, którego nic nie jest w stanie zwalczyć. Powiecie, że to wciąż rynkowa nisza? Może i tak, ale wystarczy spojrzeć na sukces takich firm, jak Fezz Audio, aby przekonać się, że zamiłowanie do tej technologii to coś więcej niż kaprys wąsatych zgredów. Wraz z rosnącą popularnością wzmacniaczy lampowych, rośnie liczba zapytań o kolumny, które mogłyby się doskonale zgrać z takim urządzeniem. Zagubieni klienci słuchają, pytają, czytają i szukają pomocy na grupach dyskusyjnych, a dla doświadczonych audiofilów sprawa jest dziecinnie prosta. Masz lampę? Wypróbuj Triangle!
Francuscy inżynierowie lubią stosować w swoich głośnikach sprawdzone materiały, co nie oznacza, że nie mogą posiłkować się nowoczesną technologią. Prototypowe kolumny są poddawane pomiarom w komorze bezechowej, a na etapie projektowania wykorzystywane są między innymi takie narzędzia, jak laserowy system pomiaru zniekształceń Klippela, drukarki 3D, najnowsze oprogramowanie CAD, system pomiaru akustycznego MLSSA oraz elektroakustyczny system pomiarowy CLIO. Jeśli chodzi o tradycyjne zestawy głośnikowe, aktualna oferta Triangle'a składa się z serii Plaisir, Elara, Esprit EZ, Signature i Magellan. Klienci chcący zbudować system kina domowego lub uzupełnić zestaw stereo aktywnym subwooferem mają do wyboru modele Thetis i Tales, dostępne w kilku wersjach różniących się średnicą zamontowanego woofera, mocą wzmacniacza i oczywiście objętością obudowy. W katalogu znajdziemy nawet firmowe podstawki i kable głośnikowe. Z produktów może mniej audiofilskich, ale mających duży potencjał handlowy, Triangle oferuje system głośników instalacyjnych o nazwie Sercret, kompaktowe monitory aktywne Sensa, kolumny aktywne nazwane po prostu Active i dizajnerskie głośniki sieciowe AIO. Nas najbardziej interesuje jednak trzon oferty, a tutaj najważniejsza wydaje się być seria Esprit. Jest ona dla Triangle'a tym, czym dla Apple'a są iPhone i iPad. W katalogu można znaleźć o wiele droższy sprzęt zbudowany z myślą o wymagających użytkownikach i zawodowcach, ale większość ludzi mówi tylko o nowych wersjach popularnego smartfona i tabletu. Linia Esprit to taka esencja Triangle'a. Najważniejsze rozwiązania techniczne, oryginalne głośniki, sto procent firmowej filozofii i sto procent charatkeru za rozsądne pieniądze. Ale czy wszystkie te hasła są wciąż aktualne? Postanowiliśmy to sprawdzić na przykładzie monitorów, które - obok podłogowych Antali - stały się jednym z filarów sukcesu manufaktury z Soissons. Przed nami Comète EZ.
Wygląd i funkcjonalność
Najnowsza generacja Espritów została wprowadzona na rynek w 2015 roku. Po raz kolejny delikatnie popchnięto do przodu temat technologii, zastosowano nowe głośniki i komponenty, jednak przede wszystkim popracowano nad estetyką. Wreszcie! W porównaniu ze starszymi EX-ami, kolumny nam wypiękniały. Francuzi zrezygnowali z czarnych, matowych frontów, wprowadzając jednolite obudowy wykończone błyszczącym lakierem lub naturalnym fornirem orzechowym. Modele podłogowe otrzymały piękne, szklane cokoły z regulowanymi kolcami. Jednym słowem - postęp. Kluczowa dla Triangle'a seria po wielu, wielu latach wskoczyła na wyższy poziom. Trudno się dziwić, bo w tym kierunku poszli też inni producenci zestawów głośnikowych. Zrozumieli, że kolumny nie mogą już tylko dobrze grać. Muszą pasować do coraz ładniejszych wnętrz, w których przyjdzie im pracować. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Antale EZ, chciałem jak najszybciej wziąć je do testu. Niestety, wprowadzenie serii Esprit EZ niemal dokładnie zbiegło się w czasie ze zmianą oficjalnego dystrybutora na terenie naszego kraju. I tak, jak wcześniej z zestawami tej marki spotykaliśmy się regularnie, tak w jednym momencie sprawa umarła. O nowe Triangle ciężko było doprosić się w sklepach, na naszą skrzynkę mailową przestały przychodzić jakiekolwiek informacje, a "testy" (jeśli jakimś cudem się na nie natknęliście, wiecie, że cudzysłów jest w tym miejscu konieczny) pojawiały się w pierwszej kolejności na facebookowych grupach i blogach, o których nikt wcześniej nie słyszał. Po trzech latach takiej zabawy Francuzi mieli serdecznie dość i zmienili dystrybutora po raz kolejny. Dlatego właśnie dopiero teraz nadrabiamy zaległości, a żeby było jeszcze ciekawiej, zdecydowaliśmy się na największe monitory z tej serii. Być może to one najlepiej zgrają się nie tylko z elektroniką, ale też z typowymi pomieszczeniami odsłuchowymi i portfelami polskich audiofilów. Antale EZ kuszą, nawet bardzo, ale w podstawowej wersji kolorystycznej trzeba za nie zapłacić 8995 zł, natomiast odmiana lakierowana to już 10995 zł. Mało który posiadacz niedrogiej, lampowej integry Fezza, Yaqina, Xindaka, Cayina lub Haiku Audio będzie rozglądał się za takimi głośnikami. Pomijając fakt, że do pokoju o powierzchni kilkunastu lub dwudziestu kilku metrów kwadratowych, mogą być zwyczajnie za duże. Comète EZ to inna historia. W fornirze orzechowym kosztują 4195 zł, a w białym lub czarnym lakierze o wysokim połysku - 5595 zł. Nawet jeśli wybierzemy ten wariant (szczerze mówiąc, lakier jest tak piękny, że chyba bym sobie nie odpuścił), z podstawkami mówimy o sześciu tysiącach z groszami. Oczywiście są to jedyne opcje godne rozważania. W serii Esprit EZ mamy też mniejsze monitory Titus EZ, zgrabne podłogówki Gaia EZ, flagowe Australe EZ, surround Heyda EZ i głośnik centralny Voce EZ. Mam jednak wrażenie, że w salach odsłuchowych autoryzowanych dealerów i umysłach audiofilów, walka będzie toczyła się właśnie między tą dwójką.
TEST: NuPrime IDA-8
Pierwsze wrażenie po wyjęciu monitorów z pudełka było naprawdę znakomite. "Kometki" nie wyglądają już jak monitory, które można postawić w piwnicy. Nie są też takie małe, ale wzrok przyciąga przede wszystkim doskonale położony lakier. Do naszego testu dostarczono parę w kolorze białym i choć w ostatnich latach napatrzyłem się już na zestawy głośnikowe w takim wykończeniu, należy pamiętać, że lakier lakierowi nierówny. Nie jestem specjalistą od stolarki ani meblowym fetyszystą, ale zdążyłem się zorientować, że w tej zabawie chodzi przede wszystkim o gładkość i twardość powierzchni dającą efekt idealnego lustra. Lakiery matowe i półmatowe pozwalają jeszcze ukryć pewne nierówności, ale jeżeli chcemy uzyskać doskonały połysk, powierzchnia musi być równa jak tafla zamarzniętego jeziora. Francuska manufaktura ma doświadczenie z tego typu obudowami, co widzieliśmy już w modelach z serii Magellan i Signature, ale nigdy bym się nie spodziewał, że podobną jakość uda się zaszczepić wielokrotnie tańszym Espritom EZ. Do poziomu absolutnej, hi-endowej perfekcji jeszcze trochę brakuje, ale nie przypominam sobie tak dobrze polakierowanych kolumn w czterocyfrowej cenie. Efekt podkreślają dopracowane detale - chromowana płytka w dolnej części przedniej ścianki, umieszczona z tyłu, aluminiowa tabliczka znamionowa z masywnymi, zakręcanymi gniazdami oraz przetworniki - 16,5-cm woofer z membraną wykonaną z masy celulozowej i zawieszeniem będącym połączeniem gumy i pianki oraz 25-mm tytanowa kopułka TZ2500 umieszczona w sporej tubie ze złocistym korektorem fazy. Gdzie by nie spojrzeć, Comète EZ wyglądają naprawdę pięknie. Gdybym nie wiedział ile naprawdę kosztują, możliwe, że strzelałbym o wiele za wysoko.
Francuscy inżynierowie unikają bass-reflexów dmuchających do tyłu, co naturalnie nie oznacza, że ich zestawy należy dosuwać do samej ściany, ale w niektórych sytuacjach może ułatwić użytkownikom życie. Jeżeli już trzeba będzie postawić opisywane monitory na biurku, komodzie lub meblościance, może nie będzie się to wiązało z dramatycznym pogorszeniem jakości dźwięku.Na wysokiej jakości wykonania historia się nie kończy. Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z bardzo praktycznymi monitorami, które ani nie będą stawiać ekstremalnie wysokich wymagań napędzającemu je wzmacniaczowi, ani też nie okażą się specjalnie kłopotliwe jeśli chodzi o ustawianie. 8-omowa impedancja znamionowa i skuteczność na poziomie 90 dB to zapowiedź bezproblemowej współpracy nawet ze słabszymi konstrukcjami lampowymi, a swobodę wyboru miejsca, w którym staną nasze głośniki mają gwarantować dwa tunele rezonansowe na przedniej ściance. Francuscy inżynierowie unikają bass-reflexów dmuchających do tyłu, co naturalnie nie oznacza, że ich zestawy należy dosuwać do samej ściany, ale w niektórych sytuacjach może ułatwić użytkownikom życie. Jeżeli już trzeba będzie postawić opisywane monitory na biurku, komodzie lub meblościance, może nie będzie się to wiązało z dramatycznym pogorszeniem jakości dźwięku. Co ciekawe, w zestawie znajdziemy cztery duże, gumowe paski, które w takiej sytuacji należy przykleić do kolumn w miejscach szczegółowo opisanych w instrukcji obsługi. Preferowaną opcją będą jednak porządne podstawki. W katalogu Triangle'a znajdziemy dwa modele - S02 w cenie 695 zł za parę lub większe i wyższe S04 za 1249 zł. Obie konstrukcje mają szklane podstawy z regulowanymi kolcami i są dostępne w kolorze białym lub czarnym, jednak ze względu na rozmiar górnego blatu, do testowanych monitorów będą pasowały tylko te tańsze. No i gitara! Jeżeli producent oferuje nam tak ładne, dopasowane standy i jeszcze nie żąda za nie dwóch tysięcy złotych, to chyba nie ma się nad czym zastanawiać. Jedynym elementem, z którym nie miałem okazji się zapoznać, są maskownice. Istnieją i najwyraźniej są mocowane na magnesy, ale w parze dostarczonej do naszej redakcji ich brakowało. Cóż, i tak szybko bym je zdjął, a plus jest taki, że ominęło mnie kilka dni żmudnego wygrzewania. Słuchamy!
Brzmienie
Dlaczego zestawy francuskiej marki są w audiofilskim środowisku uważane za idealne towarzystwo dla wzmacniaczy lampowych? Przyjazne parametry to tylko część historii. Na rynku można przecież znaleźć wiele innych kolumn charakteryzujących się wysoką skutecznością i przyjaznym przebiegiem impedancji. Właściciele lampowców szukający dla nich odpowiednich głośników często biorą takie konstrukcje pod uwagę, jednak same liczby w tabeli danych technicznych to jeszcze nie wszystko. Aby stworzyć zgrany system, należy pochylić się przede wszystkim nad brzmieniem. I właśnie w tej konkurencji Triangle często wygrywają z kolumnami wielu innych producentów. Audiofile kojarzą zestawy tej marki z szybkim, dynamicznym, przejrzystym i rozjaśnionym dźwiękiem, co oczywiście ma swoje historyczne i techniczne uzasadnienie. Francuzi zawsze chętnie używali głośników z lekkimi membranami i tubowych tweeterów, co akurat nie każdemu wzmacniaczowi, nie każdemu nagraniu i nie każdemu słuchaczowi pasowało, ale jeśli w torze znalazła się integra o cieplejszym, bardziej romantycznym brzmieniu, a zestaw udało się uzupełnić wysokiej klasy źródłem i umiejętnie dobranymi akcesoriami, można było szykować się na wielogodzinne, niezwykle angażujące odsłuchy. To sprawdzony przepis na sukces. Połączenie dwóch elementów, które same są wprawdzie ciekawe i wartościowe, ale razem oddziałują na nas z jeszcze większą siłą. Jak szynka i bagietka. Jak Louis de Funès i siostra Klotylda siedząca za kierownicą Citroëna 2CV.
Jak zwykle w takich przypadkach, pojawia się jednak niebezpieczeństwo nieodwracalnego zaszufladkowania jednego lub drugiego elementu tej synergicznej układanki. No bo czy można wyobrazić sobie tego porywczego żandarma i tę szaloną zakonnicę w zupełnie innych, poważniejszych rolach? Tak samo wielu melomanów nie wyobraża sobie Triangli w towarzystwie wzmacniacza tranzystorowego, co francuskiej manufakturze niewątpliwie szkodzi, bo - nie oszukujmy się - znakomita większość sprzedawanego obecnie sprzętu stereo nie ma nic, ale to nic wspólnego z lampami. Również w dziedzinie brzmienia, niestety. Od jakiegoś czasu dochodziły mnie słuchy, że manufaktura z Soissons podjęła walkę z tym stereotypem. No... Może nie jest to jakaś otwarta wojna, bo użytkownicy lampowych piecyków byliby zapewne mocno podłamani gdyby jedna z ich ulubionych firm zmieniła obrany dawno temu kierunek, ale mam wrażenie, że kilka lat temu podjęto decyzję, aby poświęcić odrobinę tego charakterystycznego, na wskroś "francuskiego" dźwięku w imię dobrze pojętej uniwersalności. Można przecież zachować swój wrodzony temperament, ale nikt nie mówi, że powinien się on objawiać w każdej sytuacji i w nieograniczonych ilościach. Od tego momentu Triangle wciąż grały żywo, szybko, dynamicznie i czysto, ale już nie tak jasno, nie tak bezkompromisowo. Moim zdaniem był to strzał w dziesiątkę, a Comète EZ są kolejnym przykładem na to, że taka filozofia kształtowania dźwięku w prawdziwym życiu sprawdza się znakomicie.
Francuskie monitory grają konkretnie, energicznie i zdecydowanie, ale nie czynią dźwięku przesadnie lekkim, nie odchudzają go na siłę i nie sieją na wszystkie strony wysokimi tonami o charakterystycznym, tubowym zabarwieniu. Ze starszymi konstrukcjami tej marki, a już szczególnie tymi podstawkowymi, był to czasami dość trudny temat. Jeżeli wzmacniacz dawał od siebie trochę ciepła i nie wymiękał w kwestii niskich tonów, a wysokie tony udało się jeszcze złagodzić źródłem lub kablami, wszystko było w porządku. Można było wówczas cieszyć się naprawdę audiofilskim dźwiękiem, rozkoszując się zaletami każdego z elementów tworzących taki system. Jeżeli jednak Triangle musiały podjąć współpracę z elektroniką o neutralnym, doskonale zrównoważonym brzmieniu, cóż... Na wierzch wychodziły zarówno ich największe zalety, jak i wady. Trzeba było lubić takie brzmienie, aby odsłuch dostarczał nam prawdziwej przyjemności. Wykorzystany przeze mnie Unison Research Triode 25 to lampa, ale niezupełnie stereotypowa. Nie jest to wzmacniacz, który podgrzewa dźwięk do tego stopnia, że z muzyki zostaje tylko leniwie rozpływająca się po pokoju marmolada. W trybie pentodowym potrafi dołożyć do pieca jak dobry tranzystor, w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Spodziewałem się, że w jego towarzystwie Comète EZ pokażą sporo firmowego charakteru, z plusami dodatnimi i plusami ujemnymi. Zdecydowanie więcej było jednak tych pierwszych. Otrzymałem szybki, dynamiczny i niesamowicie przestrzenny dźwięk, ale bez standardowych efektów ubocznych. Gdzie bezkompromisowa, kąsająca w uszy góra pasma? Dlaczego głoski syczące nie wybijają się na pierwszy plan, a ja już po kilku minutach odsłuchu nie zacząłem przekopywać swojej plikowej biblioteki w poszukiwaniu nagrań, którym nic, ale to nic nie można zarzucić? Dla tych, którzy znają starsze kolumny francuskiej manufaktury, będzie to wręcz podejrzane. Słuchamy sobie jak gdyby nigdy nic. Dźwięk jest przyjemnie lekki i bezpośredni, ale ma odpowiednie oparcie w dole pasma. Średnica jest klarowna, ale wokaliści nie siedzą tuż przed nami. W zakresie wysokich tonów dzieje się dużo, ale brzmienie wcale nie jest "przesolone". Nie nosi śladów przeostrzenia bądź zapiaszczenia. Wszystko jest w najlepszym porządku, a my po prostu chłoniemy kolejne albumy, nie zastanawiając się nad wymianą kabli lub przełączeniem wzmacniacza z trybu sportowego w komfortowy. Nie ma takiej potrzeby.
Comète EZ są całkiem spore, a mimo to ich konstruktorom udało się wykorzystać przewagę, jaką monitorom dają mniejsze obudowy. To jedne z tych głośników, które lubią znikać z pokoju. Wystarczy trochę popracować nad ustawieniem i nie przesadzić z oszczędnościami na elektronice, a trudno będzie zepsuć im zabawę w chowanego.Triangle zawsze doskonale rozumiały się z lampami i to się nie zmieniło. Wydaje mi się jednak, że nie jest to już jedyna rozsądna opcja. Comète EZ powinny również bez najmniejszego problemu zgrać się z dobrymi wzmacniaczami tranzystorowymi, a także - jak pokazały prezentacje na kilku wystawach, gdzie testowane monitory połączono z elektroniką NuPrime'a i kablami Melodiki - konstrukcjami pracującymi w klasie D. Ich parametry robią duże wrażenie, jednak w rzeczywistości należy obchodzić się z nimi tak samo, jak z każdym innym sprzętem, cierpliwie dobierając do nich odpowiednie kolumny i akcesoria. Choć patrząc w tabelę danych technicznych moglibyśmy założyć, że taki wzmacniacz będzie całkowicie niewrażliwy na charakter podłączonych kolumn i zagra dosłownie ze wszystkim, wiele z nich naprawdę lubi głośniki, które rozumieją się z lampami. Ot, taki psikus. Comète EZ mogą zatem odnaleźć się nie tylko w towarzystwie lampowców, ale także wzmacniaczy stereo, amplitunerów i systemów all-in-one pracujących w klasie D. Może nawet z tych nieco ospałych i nudnawych uda im się wykrzesać odrobinę pozytywnej energii. Francuskie monitory mogą popchnąć sprawę do przodu w wielu różnych aspektach. Ich brzmienie jest energiczne i przyjemnie "podkręcone", ale bez wchodzenia w obszar reinterpretacji muzyki. Doskonale wiedzą na co dobre głośniki mogą sobie pozwolić, a czego robić im po prostu nie wypada. Bardzo spodobała mi się też ich przestrzeń. Bądź co bądź, Comète EZ są całkiem spore, a mimo to ich konstruktorom udało się wykorzystać przewagę, jaką monitorom dają mniejsze obudowy. To jedne z tych głośników, które lubią znikać z pokoju. Wystarczy trochę popracować nad ustawieniem i nie przesadzić z oszczędnościami na elektronice, a trudno będzie zepsuć im zabawę w chowanego.
Minusy? Szczerze mówiąc, widzę tylko jeden. Jest nim szybki, rytmiczny, dobrze kontrolowany, ale wciąż raczej "monitorowy" bas. Nie zrozumcie mnie źle. Comète EZ nie są głośnikami, które niskich tonów po prostu nie mają. Owszem, mają. Ale jeżeli liczycie na subwooferowe pomruki i efekty rodem z kina, nie szedłbym aż tak daleko. Plus jest taki, że niskie tony w wydaniu "kometek" są bardzo przewidywalne. Jeżeli zamierzacie ustawić głośniki w niewielkiej odległości od tylnej ściany, być może w tym przedziale cenowym są to jedne z niewielu monitorów, które w takich warunkach będą pracowały bardzo przyzwoicie. Myślę, że - przy odrobinie szczęścia - w wielu pomieszczeniach uda się z nimi osiągnąć stan równowagi między nasyconym basem a trójwymiarową stereofonią. Celowałbym tu w pokoje o powierzchni od kilkunastu do dwudziestu kilku metrów kwadratowych. Jeżeli jednak nie chcecie niczego szukać albo macie pomieszczenie, które "zjada" bas, sugerowałbym od razu zainteresować się podłogówkami Gaia EZ, Antal EZ lub Australe EZ. Ciekawą alternatywą może być też uzupełnienie testowanych monitorów jednym z aktywnych subwooferów Triangle'a. Zdecydowanie warto pokombinować, bo Comète EZ mają do zaoferowania bardzo, bardzo dużo. Trzeba tylko wiedzieć jak wyciągnąć z nich to, co najlepsze. Chętnym podpowiem, że wcale nie jest to takie trudne.
Budowa i parametry
Triangle Comète EZ to podstawkowy zestaw głośnikowy należący do serii Esprit EZ. Jak przeczytamy na stronie dystrybutora, jest to jedna z najpopularniejszych konstrukcji francuskiej firmy, która dzięki kompaktowym rozmiarom ma zapewniać doskonały kompromis wszystkim melomanom, którzy mają do zagospodarowania stosunkowo niewielką przestrzeń. Według producenta, model ten sprawdzi się w pokojach i powierzchni od 15 do 30 metrów kwadratowych. Pod względem konstrukcyjnym, mamy tu do czynienia z dwudrożną kolumną w obudowie wentylowanej. Zamiast jednego tunelu rezonansowego, na przedniej ściance umieszczono dwa mniejsze. Niskie i średnie tony powierzono 16,5-cm głośnikowi z niezwykle elegancką, białą membraną wykonaną z masy celulozowej. Materiał ten łączy w sobie niską masę i wysoką wytrzymałość na odkształcanie. Kluczem do wysokiej klasy dźwięku ma być zawieszenie typu half-roll. Wykonano je z mieszanki dwóch materiałów, które zwykle stosowane są w przetwornikach obsługujących różne zakresy częstotliwości. W większości wooferów mamy do czynienia z resorem gumowym, a w niektórych jednostkach średniotonowych zamiast gumy stosuje się lekką piankę. Francuzi zdecydowali się zmieszać te materiały ze sobą, co jest rzadko spotykanym rozwiązaniem. Podczas projektowania tego przetwornika, inżynierowie zwrócili szczególną uwagę na profil membrany, co ma pozytywnie wpływać na zakres przenoszonych częstotliwości i poprawiać rozpraszanie dźwięku. Wysokimi częstotliwościami zajmuje się tubowy tweeter TZ2550 będący - podobnie, jak głośnik nisko-średniotonowy - własną konstrukcją Triangle'a. To najnowsze wcielenie tytanowej kopułki z komorą kompresyjną. Rozwiązanie to pozwala zwiększyć skuteczności całej konstrukcji i obniżyć poziom zniekształceń dźwięku. Francuzi popracowali także nad kierunkowością pracy swojego "gwizdka", wykorzystując doświadczenia zdobyte podczas projektowania kolumn z serii Signature. Zmodyfikowany korektor fazy pozwolił poszerzyć zakres rozpraszania wysokich tonów, co ma zapewnić użytkownikowi jednolity rozkład natężenia dźwięku w całym pomieszczeniu. Wraz z nowymi elementami tuby i korektora, tweeter otrzymał kompaktowy układ napędowy z magnesem neodymowym i komorą absorbującą drgania tylnej strony membrany. Zwrotnica dzieląca pasmo przy częstotliwości 3500 Hz została wykonana z wysokiej jakości elementów, w tym cewek nawijanych miedzianym drutem o średnicy 1 mm oraz foliowych kondensatorów MET (Metallized Polyester Film). Wszystkie podzespoły noszą logo Triangle'a, co pozwala sądzić, że wykonano je na specjalne zamówienie Triangle'a. Widać, że francuscy inżynierowie niczego nie pozostawiają przypadkowi i nawet takich komponentów nie dobierają na chybił trafił. Całość podkreślają terminale głośnikowe wykonane ze szczotkowanego aluminium. Na sczęście, mówimy tu tylko o ich korpusie i masywnych nakrętkach. Gniazda wyposażone są bowiem w miedziane zaciski dedykowane wtykom bananowym. Mimo to, kolumny można także spiąć gołymi drutami lub kablami zakończonymi wtykami widełkowymi. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, nie spodobał mi się sposób łączenia przewodów wewnątrz kolumn. Montaż standardowych szybkozłączek jest na pewno szybszy niż ręczne lutowanie wszystkich punktów połączeniowych, jednak przez to już na etapie terminali mamy nie jedno, a kilka połączeń potencjalnie degradujących dźwięk. Plus jest taki, że z zewnątrz terminale wyglądają naprawdę luksusowo, a dodatkowo zamontowano je na metalowej płytce oddzielonej od obudowy cienką warstwą materiału tłumiącego. Jak na monitory z tego przedziału cenowego, Comète EZ są wykonane tak dobrze, że aż nie wypada czepiać się takich drobiazgów.
Werdykt
Odnoszę wrażenie, że jakiś wielu producentów zestawów głośnikowych postanowiło w ostatnim czasie delikatnie zmodyfikować swą politykę, zachowując pewne charakterystyczne cechy konstrukcyjne i ogólne podejście do kwestii brzmienia, ale wykonując duży krok do przodu w dziedzinie neutralności i uniwersalności. Szczególnie dobrze słychać to w nowych modelach firm, które dotychczas szły swoją drogą, nie oglądając się ani na poczynania innych projektantów, ani na klientów kręcących nosem, że niby fajnie, średnica fantastyczna, przestrzeń trójwymiarowa, ale jak wysokie tony zapiszczą, to jednak trochę strach. A gdyby tak zachować najważniejsze zalety firmowego brzmienia, a to, na co klienci najczęściej narzekają, zwyczajnie wyrzucić za burtę? Otóż to! Czasami zastanawiam się dlaczego nie można było zrobić tego wcześniej. Comète EZ są kolejnym przykładem tej jakże postępowej filozofii. Wciąż mają to, za co audiofile kochają kolumny Triangle'a, ale nie są aż tak bezkompromisowe. Nie mają całego szeregu minusów, które "trzeba polubić", a na dodatek nadają się do słuchania bardzo różnorodnej muzyki i powinny dogadać się z szeroką gamą elektroniki. Chociaż, wiadomo to nie od dziś... Masz lampę? Wypróbuj Triangle!
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podstawkowe, dwudrożne, wentylowane
Efektywność: 90 dB
Impedancja: 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 49 Hz - 22 kHz
Częstotliwość podziału: 3500 Hz
Wymiary (W/S/G): 40,8/20/32,4 cm
Masa: 9,3 kg (sztuka)
Cena: 4195 zł/para (wersja fornirowana), 5595 zł/para (wersja lakierowana)
Konfiguracja
Unison Research Triode 25, Marantz ND8006, Equilibrium Tune 33 Light, Melodika Purple Rain, Enerr Tablette 6S, Enerr Symbol Hybrid.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
-
Piotrek
Cześć! Bardzo ciekawa recenzja, dzięki:) Bardzo podoba mi się brzmienie Triangli (aktualnie testuję Borea BR03), ale mam chęć na skok wyżej - właśnie do serii Esprit Comète EZ. Mam tylko wątpliwość do sparowania ich ze wzmacniaczem. Nie mam wielkiego doświadczenia i posiadam aktualnie Marantza PM6006 - co prawda z Borea daję radę (choć brakuje mu nieco kontroli basu, którą lubię) ale obawiam się że już z tą wyższą serią będzie gorzej. Czy jest szansa, że uda się tu znaleźć synergię ze wzmacniaczami w kwocie, nie wiem, 3000-4000 zł? Czy raczej lepiej odpuścić?
1 Lubię -
stereolife
@Piotrek - Marantz i Triangle to trochę ryzykowne połączenie. Z Boreami, w których zastosowano klasyczną, miękką kopułkę, może jeszcze tak tego nie słychać, ale kiedy na ich miejsce wskoczą Comète EZ, może pojawić się problem z wysokimi tonami. Prawdopodobnie będzie ich po prostu trochę za dużo, dźwięk może stać się zbyt "cienki", chłodny i nieprzyjemny. Szukalibyśmy raczej czegoś takiego, jak Musical Fidelity M2si, NuPrime IDA-8 albo - a co tam - Fezz Audio Silver Luna. Nie od dziś wiadomo, że Triangle lubią się ze wzmacniaczami lampowymi oraz tranzystorami, które mają w sobie odrobinę ciepła i łagodności. Najprościej będzie wykonać jeden krok, zamienić BR03 na Comète EZ, podłączyć je do Marantza i przekonać się czy mamy rację. Bo my się podobno na niczym nie znamy:-)
2 Lubię -
Piotrek
Piękne dzięki za tak obszerną odpowiedź! Tak będąc zupełnie szczerym, to już z Boreami mam wrażenie nadmiernego odchudzenia i "niedocieplenia" dźwięku z Marantzem, choć górna część pasma jako taka nawet mi pasuje, więc chyba kierunek Comète EZ będzie tu bez wymiany wzmacniacza błędny. Równocześnie mam możliwość posłuchania ELAC-ów Debut Reference B6 i przechył jest w drugą stronę, więc muszę kombinować dalej. Czy bliżej granicy 3000 zł coś też dałoby się znaleźć? Te trzy propozycje wyglądają naprawdę ciekawie, ale nawet nieco przekraczają budżet. Przyznam, że próbowałem przeczesać recenzje tutaj, bo zawsze jest tam umieszczona informacja o kierunku grania wzmacniacza, no ale chyba bliżej tej dolnej granicy nic nie znalazłem. Z góry dzięki!
0 Lubię -
stereolife
@Piotrek - Jeśli ma się obyć bez drenażu portfela, to jest jedno bardzo ciekawe wyjście - Pylon Audio Ruby Monitor. Z jednym zastrzeżeniem - pewnego dnia i tak trzeba będzie wymienić wzmacniacz na lepszy, a wtedy nie będzie zmiłuj, bo Pylony potrafią pięknie odwdzięczyć się nawet za "zbyt drogą" elektronikę.
0 Lubię -
Piotrek
Jakimś sposobem przegapiłem odpowiedź - dziękuję za pomoc. Pytając o mniejszy drenaż portfela miałem na myśli kwestię wzmacniacza, a nie kolumn - mimo to bardzo dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Może ktoś ma wątpliwości podobne, więc napiszę co wiem - udało mi się posłuchać u siebie Triangle Comète EZ i muszę napisać, że nawet z moim Marantzem PM6006 nie były bardzo jasne i ostre, za to pobiły Borea BR03 w niemal każdym aspekcie (może poza ilością najniższego basu, którego BR03 jednak miały więcej - cóż jednak z tego, skoro ten, który Comète EZ odtwarzały był znakomity nawet z moim wzmacniaczem). Kwestie takie jak detaliczność, rozmiar sceny dźwiękowej czy separacje instrumentów to według mnie zupełnie inny poziom. Porównując - na przykład takie B&W 606 z PM6006 górne pasmo miało męcząco metaliczne, czego w Trianglach zupełnie nie doświadczyłem (choć znowu, najniższego basu było więcej). Inna sprawa, że na co dzień korzystam z otwartych słuchawek AKG, które na pewno nie są ciemno, basowo grającymi słuchawkami - może kwestia przyzwyczajenia:) Kwestia wzmacniacza jednak pozostanie otwarta (jak już uda mi się kupić Comète EZ w najbliższym czasie), bo czuję że te kolumny zasługują na coś więcej niż raczej niskopółkowy PM6006:) Postaram się sprawdzić w boju M2si/IDA-8 i Silver Lunę jeśli będzie taka możliwość, ale jeśli są jakieś inne propozycje w podobnym budżecie za nowe/używane sprzęty, to bardzo proszę o podpowiedzi:)
1 Lubię -
Tomek
Miałem Comète EZ i byłem nimi zachwycony, choć fakt, że napędzałem je Lebenem CS-300f, będącym w zupełnie innym budżecie. Potem przez chwilę grały podpięte do Primare'a I22 (4000 zł) i było naprawdę słabo - głucho, i jakoś... Dziwnie (choć możliwe, ze to po prostu kontrast z Lebenem robił takie wrażenie). Także tutaj za dużo nie pomogłem, ale... Sklep, w którym je kupiłem, podpinał różne modele Triangli do elektroniki Cambridge Audio i grało to zawsze świetnie. Wtedy to był akurat Azur 851, który też leży poza tym budżetem, ale Cambridge Audio wprowadziło ostatnio bardzo chwalone modele CXA61 i CXA81- ten pierwszy jest już za nieco ponad 4000 zł. Także być może warto wypróbować ten kierunek?
1 Lubię -
Paweł
Witam. Dziękuję za bardzo rzeczową i ciekawą recenzję, która przybliża mnie do zakupu Comet. Niestety w Lublinie nie mam możliwości ich posłuchania, dlatego zanim wybiorę się gdzieś dalej w Polskę mam pytanie: Czy ktoś miał doświadczenia odsłuchowe po podłączeniu ich do wzmacniaczy Luxmana? Mam L-510 i z uwagi na nieduże pomieszczenie odsłuchowe szukam podstawek z przednim bass-reflexem. Z góry dziękuję za odpowiedzi. Pozdrawiam!
0 Lubię -
Piotr
Podobno dobrą synergię z Trianglami mają wzmacniacze Atolla, na przykład IN100SE. Nawet w sklepach we Francji tak parują. Sam mam teraz dylemat co kupić do właśnie tego wzmacniacza. Czy Triangle Comète EZ czy Focal Aria 906. Obydwie pasują...
0 Lubię
Komentarze (8)