Jak odtwarzać i chronić płyty CD
- Kategoria: Poradniki
- Jarosław Święcicki
Kiedy w 1982 roku światu została zaprezentowana płyta kompaktowa, była reklamowana jako nośnik niemalże niezniszczalny. Był to pierwszy system odczytu danych, w którym czytnik w żaden sposób nie miał fizycznego kontaktu z krążkiem i nie powodował jego degradacji przy każdym odtworzeniu. Takim atutem nie mógł się pochwalić żaden z wcześniejszych nośników. Ludzie zachwycili się nowymi płytami, które nie trzeszczały, nie musiały być przechowywane w odpowiedniej pozycji, a do tego zapewniały szybki dostęp do wybranego utworu - bez ręcznego przekładania igły ani długotrwałego przewijania taśmy. A jednak z czasem okazało się, że o te niewielkie, plastikowe krążki też trzeba dbać.
Płyty kompaktowe dały melomanom przede wszystkim większą wygodę obcowania z muzyką. Sam krążek jest zdecydowanie mniejszy i lżejszy niż winyl w dużej kopercie. Do tego utwory można było zmieniać i przewijać jednym przyciskiem. Ponieważ przezroczysta warstwa o grubości 1,2 mm chroni dane cyfrowe, "cedekom" nie szkodzi kurz i brud, z którym w przypadku gramofonu trzeba walczyć nieustannie. Odsłuchu nie zakłócają też żadne trzaski. Większość błędów odczytu można skorygować dzięki cyfrowemu przetwarzaniu sygnału. Dzieje się tak ponieważ informacje przechowywane na dysku zawierają również bity korekcji błędów. Jeśli "dziur" w odczycie jest tak wiele, że normalna korekta nie jest już możliwa, mogą one zostać wykryte i "zamaskowane" zgodnie z określoną procedurą. A więc hulaj dusza, piekła nie ma? Otóż nie do końca. Praktyka pokazuje, że z kompaktami należy obchodzić się dość delikatnie - szczególnie jeśli chcemy cieszyć się nimi dłużej niż dwa tygodnie. W niniejszym poradniku podpowiemy zatem, jak uniknąć problemów i zabezpieczyć swoje płyty CD.
Teoria kontra praktyka
Jak podaje Wikipedia, po wprowadzeniu standardu Compact Disc, trwałość takich nośników szacowano na kilkaset lat, opierając się na założeniu, że skoro żaden element odtwarzacza nie ma fizycznego kontaktu z powierzchnią płyty, jak to miało miejsce w przypadku płyt gramofonowych czy taśm magnetofonowych, to praktycznie nie będzie ona ulegała zużyciu. O, słodka naiwności! Dziś możemy śmiało stwierdzić, że inżynierowie pracujący nad optycznym, bezkontaktowym sposobem zapisywania i odczytywania danych dali się ponieść emocjom i zapomnieli o tym, że nawet tak doskonały, jak na ówczesne czasy, nośnik trzeba będzie produkować na masową skalę, a następnie pakować, wysyłać, setki razy wyjmować i wkładać do pudełka, nie wspominając już o tym, że plastikowego krążka nie da się umieścić w odtwarzaczu za pomocą magii. Wraz z popularyzacją standardu i spadkiem cen samych płyt spadała także ich jakość, co negatywnie odbiło się na trwałości zapisu, choć dla odpowiednio przechowywanych płyt wciąż liczony on jest w dziesiątkach lat. No właśnie, kluczowe wydaje się tutaj owo "odpowiednie" przechowywanie. Początkowo płyty kompaktowe pakowano w eleganckie, plastikowe pudełka, jednak później cedeki upowszechniły się do tego stopnia, że zaczęto wsadzać je nawet w paskudne, kartonowe koperty lub wklejać w różnego rodzaju czasopisma i książeczki. Sam nośnik łatwo jest zniszczyć chociażby poprzez jego mocne wygięcie lub zarysowanie warstwy odbijającej. Obecnie w produkcji płyt kompaktowych używa się poliwęglanu, który jest studzony w kontrolowany sposób, a po wytłoczeniu metodą metalizacji na krążek nanosi się warstwę aluminiową. Powierzchnię metalizowaną pokrywa zwykle lakier ochronny utwardzany za pomocą ultrafioletu. Cały cykl powstawania płyty może trwać od 3 do 5 sekund. Niektóre starsze płyty pokryte były farbą nitową, stopniowo rozkładającą sam nośnik. Dziś uznaje się, że żywotność standardowego kompaktu to około 50-100 lat. Nawet wyjątkowo dobrze przechowywane i rzadko odtwarzane krążki będą zużywały się w wyniku naturalnych procesów starzenia się materiałów, takich jak odwarstwianie się powłok czy utratę właściwości barwników. Znacznie lepiej z upływem czasu mają poradzić sobie płyty na szklanym nośniku, jednak ich cena potrafi skutecznie ostudzić entuzjazm miłośników tego formatu.
Opakowania, folie i inne patenty
Pierwszy typ opakowań, w którym 12-cm krążki były umieszczane praktycznie od samego początku istnienia formatu, to stosunkowo trwałe, plastikowe pudełka, które dobrze chronią płytę - jewelcase. Krążek jest lekko uniesiony na powierzchnią wytłoczki i nie rysuje się od niego. Jedynie samo pudełko nawet przy normalnym użytkowaniu może się złamać, albo pęknąć. Ale to nie problem - wystarczy wyjąć książeczkę i tylną okładkę, a następnie włożyć je do nowego egzemplarza takiego samego opakowania. Tego typu pudełka nie tylko dobrze chroniły srebrne krążki, ale były też łatwe do wymiany. Niestety w przypadku pozostałych rozwiązań taka podmianka nie wchodzi już w grę. Kolejny typ opakowania to digipack tanie, coraz częściej stosowane "opakowanie" na płyty CD. Piszemy to w cudzysłowie, bo ten typ pudełka jest jednocześnie okładką. Digipack jest papierowy, łatwo obdzierają się jego rogi i w ogóle należy uznać to rozwiązanie za mało trwałe. Na szczęście płyta jest chroniona tak samo jak w zwykłym pudełku, więc wystarczy zakupić foliowe okładki na płyty typu digipack.
Minipacki, digipacki, dwupłytówki
Istnieje jeszcze bardziej oszczędna, jeszcze prostsza i jeszcze bardziej wkurzająca wersja opakowania na płyty - minipack. Tutaj nie ma już plastikowej wytłoczki trzymającej płytę. Jest tylko kartonowa koperta, a wydobycie krążka bez dotykania jego powierzchni graniczy z cudem. Najlepszym sposobem jest jej wytrząśnięcie na nadstawioną drugą rękę. Skubanie palcami po krawędzi powoduje brudzenie płyty palcami i tarcie cedeka o papier, co może spowodować powstanie rysek zwanych przez wielbicieli płyt analogowych "kopertówkami". Nie znosimy takich wynalazków, ale co robić, jeśli już kupimy płytę w takim opakowaniu? Najlepiej kupić koszulki do płyt, które dostać można praktycznie wszędzie, nawet na stoisku z artykułami papierniczymi w dowolnym hipermarkecie. Delikatna wewnętrzna powierzchnia nie porysuje płyty i co ważne, takie koszulki są stosunkowo tanie. Można kupić nawet sto sztuk za kilkanaście złotych. Niestety, czasem nie mieszczą się w opakowaniu, więc można przyciąć je tak, tak jak na zdjęciu poniżej. Dodatkowo można wyciąć w koszulce podłużny pasek, który pozwala na wygodne wyjęcie krążka. Płytę wkładamy do koszulki, koszulkę do papierowego minipacka, a całość do foliowej okładki. W sklepach internetowych jakiś czas temu były dostępne jeszcze foliowe okładki na podwójne digipacki, które nie mieszczą się w te pokazywane wyżej. Zrobione są z cieńszej folii i mają pasek pozwalający zakleić płytę w środku. Nie jest to wygodne, gdy płyt rzeczywiście się słucha, a nie stawia tylko na półce. Niestety nie są to dobre okładki, umieszczone w nich płyty brzydko wyglądają, a same opakowania są o wiele za duże i niewygodne. Zakładka do zaklejania tylko przeszkadza i w sumie można ją wyciąć. Sprawa ochrony dwupłytowych digipacków jest wciąż otwarta i poszukiwania odpowiadającej nam okładki trwają. Oczywiście jest o wiele więcej typów opakowań używanych do przechowywania płyt. Ot, chociażby sześciopak Riverside, na który nie znaleźliśmy jeszcze pomysłu.
O odtwarzaczach słów kilka
Kiedy już wyjmiemy płytę z pudełka, pozostanie nam tylko umieścić ją w odtwarzaczu. Jak? Otóż producenci elektroniki audio stosują tu kilka różnych rozwiązań, z których jedne są przez audiofilów lubiane bardziej, a inne zdecydowanie mniej. Wiąże się to nie tylko ze sposobem, w jaki krążki są ładowane i tym, jak delikatnie dane urządzenie się z nim obchodzi, ale także z trwałością czy kulturą pracy różnego rodzaju mechanizmów, fachowo zwanych transportami lub napędami. Z całą pewnością najbardziej popularnym rodzajem transportu jest układ z wysuwaną do przodu szufladą. Wiadomo - wciskamy przycisk, tacka z odpowiednimi wycięciami wyjeżdża z urządzenia, użytkownik delikatnie kładzie na niej płytę, po czym wciska ten sam przycisk ponownie i źródło jest gotowe do odczytu zawartości. Z wiadomych względów podczas ładowania płyty należy tutaj uważać, aby nie położyć jej krzywo. W starszych odtwarzaczach owa szuflada mogła być całkiem spora, a podczas jej otwierania mogliśmy zobaczyć coś w rodzaju docisku unoszącego się do góry. Dziś zdecydowana większość takich napędów jest blisko spokrewniona z komputerowymi CD-ROM-ami, w związku z czym pracują dość głośno i nie są wykonane w szczególnie finezyjny sposób. Wielu miłośników płyt kompaktowych i tak woli je jednak od napędów szczelinowych. Te, ze względu na mniejsze rozmiary, zyskały popularność w laptopach i systemach car-audio, a następnie zaczęły pojawiać się w sprzęcie zbudowanym z myślą o audiofilach. Szczególnie denerwujące jest to, że oddając nam srebrny krążek, taki odtwarzacz wysuwa go tylko częściowo, więc mamy wybór - albo próbować złapać płytę za jej brzegi, co w wielu przypadkach skończy się jej upuszczeniem, albo chwycić ją paluchami, a następnie wytrzeć powstałe w ten sposób zabrudzenia miękką ściereczką. Tego typu problemów nie ma w odtwarzaczach ładowanych od góry, czyli tak zwanych top-loaderach. W tego typu transporcie cały mechanizm jest zamontowany na górnej ściance urządzenia, a po umieszczeniu płyty na osi silnika należy położyć na niej krążek dociskowy i zasunąć drzwiczki lub zamknąć coś w rodzaju pokrywy zintegrowanej z dociskiem. Nie jest to popularne rozwiązanie, jednak odtwarzacze tego typu wciąż produkują takie firmy, jak Rega, Audio Research, Gryphon, Exposure, Gato Audio, Ayon, Electrocompaniet czy Pro-Ject. Ciekawe połączenie szuflady i top-loadera opracował Naim, oferując swoim klientom odtwarzacze, w których cały napęd wysuwany jest ręcznie, po łuku, a płytę zabezpiecza się niewielkim, magnetycznym krążkiem dociskowym. Czy któryś z tych typów transportu jest lepszy niż pozostałe? Jak to w życiu bywa, to zależy nie tylko od pomysłu, ale także jakości jego realizacji.
Kompaktowe audiovoodoo
Tam, gdzie są miłośnicy wyciskania jak najlepszego brzmienia z płyt CD, tam w końcu musieli się pojawić wynalazcy akcesoriów z gatunku audiofilskiej magii. Jednymi z pierwszych tego typu czarodziejskich przedmiotów były zielone flamastry, którymi należało pomalować brzegi płyt, aby... Hmm, teorii jest kilka, ale najpopularniejsza głosi, że miało to poprawiać precyzję odczytu danych poprzez wyeliminowanie odbić promieni lasera. Swego czasu w sprzedaży dostępny był też specjalny płyn, którego działanie miało polegać na wypełnianiu drobnych uszkodzeń na dolnej powierzchni płyty i ograniczeniu rezonansów powstających podczas jej odtwarzania. Co ciekawe, można też kupić cały zestaw Auric Illuminator, składający się z płynu czyszczącego, flamastra do malowania krawędzi i antystatycznych ściereczek. Wyjątkowo ekscentrycznymi urządzeniami są demagnetyzatory do płyt kompaktowych, takie jak Acoustic Revive RD-3 czy Furutech RD-2. Przypominają coś w rodzaju otwartego, przenośnego odtwarzacza, a ich zadaniem jest, jak sama nazwa wskazuje, demagnetyzacja srebrnych krążków. Producenci takich gadżetów tłumaczą, że płyty kompaktowe już na etapie produkcji są namagnesowane, między innymi przez substancje używane do wykonywania nadruków, a także przez samą warstwę metalu będącą nośnikiem informacji. Zadaniem demagnetyzatora jest pozbycie się wszystkich magnetycznych naleciałości, co ma oczywiście przywrócić oryginalną jakość dźwięku. Wspomniane urządzenia są wyposażone w generator jonów ujemnych, który ma poprawiać brzmienie, czyniąc je bardziej naturalnym. Proces należy przeprowadzić dwa razy, kładąc płytę raz jedną, a raz drugą stroną. Duże pole do popisu mają też właściciele niektórych top-loaderów. Normalny krążek dociskowy to plastikowy lub metalowy dekielek z magnesami, ale czy to gwarantuje stabilność obracającej się płyty? Oczywiście, że nie. Dlatego inżynierowie Electrocompanieta wprowadzili gadżet o nazwie Spider - dysk przypominający spłaszczoną samochodową felgę o cienkich ramionach. Docisk ma oczywiście stabilizować płyty i dbać o to, aby nasza zaawansowana maszyna nie wpadała w wibracje. Tanio jednak nie jest, ponieważ cena takiego "pająka" to około tysiąc złotych. Alternatywą mogą być maty stabilizujące z włókna węglowego Acrolink CF-CD2. Warto jednak pamiętać o tym, że wiara w cudowny wpływ takich akcesoriów na brzmienie, a przede wszystkim bezkrytyczne smarowanie, malowanie i przyklejanie czegokolwiek do naszych płyt może przynieść rezultat przeciwny do oczekiwanego, a w skrajnych przypadkach skończy się koniecznością zakupu nowego krążka, o ile oczywiście będzie on jeszcze dostępny.
Podsumowanie
Czy na tym można zakończyć poradnik dotyczący procesu odtwarzania, przechowywania i pielęgnowania płyt kompaktowych? Oczywiście nie, jednak nie chcemy ani pisać o rzeczach oczywistych, ani wchodzić w rozważania na temat konstrukcji szuflad, stojaków i regałów, w których melomani przechowują swoje kolekcje cedeków. Wiadomo, że jest to dodatkowe zabezpieczenie - w zamykanej szafce nie będzie gromadził się kurz, a dzieci i zwierzęta domowe będą miały utrudnione zadanie i nie dorwą się tak łatwo do naszych muzycznych zbiorów. Tutaj jednak każdy ma już swoje patenty, a wskazywanie konkretnych rozwiązań mija się z celem. A czy szacunki dotyczące długowieczności płyt kompaktowych znajdą potwierdzenie w praktyce? Pożyjemy, zobaczymy. 17 sierpnia 2022 roku formatowi Compact Disc stuknie dokładnie czterdzieści lat. Ciekawe, czy z tej okazji zostanie wygrzebany jakiś dobrze zachowany egzemplarz "The Visitors" grupy ABBA (pierwszego albumu wydanego na płycie kompaktowej) lub "52nd Street" Billy'ego Joela (pierwszego masowo sprzedawanego kompaktu) i odbędzie się jego uroczysty odsłuch z wykorzystaniem legendarnego odtwarzacza Sony CDP-101...
-
Zbigniew
Bardzo konkretny i przydatny artykuł o płytach ale i w ogóle całość, ale wracając do tego jak przechowywać płyty CD - to prawda w 100% szafka zamykana. I w ten sposób unikamy też nadmiernego słońca na płyty.
0 Lubię -
Roman
Zamykane szafki, może jeszcze szafa pancerna... Super, jeśli masz 200 płyt. Ale wyobraź sobie, że masz ich 10000 (jak ja). "Co robisz? Co wtedy robisz?" - cytat ze znanego filmu.
0 Lubię -
MX_Pandora
Moim skromnym zdaniem płyty CD powinny być pakowane przez producentów i przechowywane tylko i wyłącznie w pudełkach pierwszej generacji, typu jewelcase. Tragiczne jest, gdy po rozpakowaniu nowego zestawu kolekcjonerskiego okazuje się, iż płyty znajdują się w tekturowych kopertach, ale wykonanych w taki sposób, że na płycie, po jej wyjęciu, pozostaje ślad (odciśnięta kreska) przez całą płytę. Koperta jest przyklejona do książki i stanowi coś w rodzaju kieszonki, w którą wsunięta jest płyta. Część owej kieszonki jest przyklejona, a druga jej część utrzymuje płytę. Płyta będąc dociśnięta do krawędzi tejże pseudo koperty ulega uszkodzeniu już przed jej rozpakowaniem (zbyt duże dociśnięcie podczas transportu). Nieco lepszym rozwiązaniem wydają się tekturowe koperty, ale przykrywające całą powierzchnię płyty (nie odciskają się na jej powierzchni żadne krawędzie koperty), lecz i tutaj są niekiedy problemy z wyjęciem nośnika CD, a i sam nośnik, będąc nowym, potrafi posiadać już lekkie rysy... Mam zamiar sprezentować sobie pewne kolekcjonerskie wydawnictwo, pięknie wydane, z 5 płytami, lecz ich pakowanie w koperty niszczące nośniki, dość skutecznie mnie od tego zamiaru odstrasza... Sam zestaw do tanich niestety nie należy... Co robić? A przecież można było już na etapie produkcji płyty umieścić w porządnych pudełkach i problem by nie występował. Wielka szkoda... Inna sprawa, czy producenci nie mogliby pokrywać powierzchni płyt jakąś warstwą odporną na zarysowania? Rozwiązałoby to naprawdę wiele problemów. Inna sprawa, każdy oryginalny nośnik CD lub DVD powinien być bez problemu wymieniany na nowy (za niewielką opłatą) w przypadku jego uszkodzenia. Przecież opłata za płytę została już uiszczona, a nośniki niestety niekiedy się niszczą, szczególnie, gdy się po nie często sięga.
1 Lubię -
Fan
Obecnie płyty CD są wydawane w koszmarnej jakości, zarówno jeśli chodzi o tłoczenie jak i opakowanie. Ma być tanio, najtaniej. Ja prawie całą moją kolekcję (oprócz SACD) i kilkunastu płyt klasyki, które nie wiadomo jak opisać mam zgraną do FLAC. Pliki i TIDAL to moje główne źródło słuchania muzyki. Płyta CD obecnie jest dla mnie już takim sentymentalnym wspomnieniem, można by rzec, że produktem retro. Bardzo rzadko kupuję już fizyczny nośnik i jeszcze rzadziej go sobie zostawiam. A to z tego powodu, że po prostu nie mam już miejsca na płyty. Tyle się mówi o schyłku CD, a jednak jeszcze ten rynek jakoś się kręci. Kolejna rzecz to to, że płyty są o wiele za drogie - 60 zł za płytę to zdecydowanie za dużo! I jak już kupimy takie cudo, to dostajemy płytkę w kartoniku, której nie może zgrać! To naprawdę nie zachęca do zakupu!
2 Lubię -
Adam
No i jak mamy "konserwować" te płyty? Nie zostało wyjaśnione w ogóle. Poza śmiesznymi okładkami, które i tak się utleniają i wchodzą w reakcję z plastikiem CD. Otóż nie ma żadnej metody na przedłużenie żywotności CD - żadnej. Jedynie to odpowiednie obchodzenie się z krążkiem i to na tyle.
2 Lubię -
Jacek
Jeszcze powinno się nadmienić, że jakość współczesnych odtwarzaczy (głównie napędów, laserów) również nie porywa, nawet tych za ciężkie pieniądze. Nie znam osoby, która by nie miała problemów z odtwarzaczem. Smutne jest również to, że mniejsi dystrybutorzy nie mają własnego serwisu i wysyłają sprzęt do Włoch, Francji czy nawet gdzieś dalej...
2 Lubię -
Marek
Małe doprecyzowanie dotyczące początku artykułu - określenie "czytnik w żaden sposób nie miał fizycznego kontaktu z krążkiem" jest błędne. To, że nie ma mechanicznego kontaktu, nie oznacza, że nie ma fizycznego kontaktu. Światło - to też fizyka. Podobnie powinniśmy mówić o nośnikach materialnych, a nie fizycznych, bo znowu - zapis magnetyczny, magnetooptyczny, czy ten z pamięci jest jak najbardziej fizyczny. To są takie nasze skróty myślowe, których unikanie nic nie kosztuje.
0 Lubię -
Tomasz
Mam pytanie, proszę napisać jak Państwo przeglądają książeczki dołączone do płyt CD, aby ich nie popalcować, dlaczego producenci stosują taki rodzaj papieru na którym tak wszystko widać. Ja używam rękawiczek, ale nie jest to do końca komfortowe, może Państwo mają jakieś swoje patenty?
0 Lubię -
Zbigniew
Bardzo ciekawy materiał o przechowywaniu płyt. A propos opakowań na płyty, często można spotkać płyty w opakowaniach składających się tylko z dwóch tekturek i książeczki bez niczego więcej. Szkoda, że tak idzie się na łatwiznę, taniochę, a sama płyta może być naprawdę ekstra.
0 Lubię -
Marcin
Osobnym tematem było i jest zarządzanie opakowaniami w przypadku używania zmieniarek na wiele płyt. Sam posiadam Technicsa SL-MC7 na 111 płyt i wciąż poszukuję wydawanego razem z nim specjalnego albumu do włożenia tych 111 książeczek wyjętych z jewelcase-ów aby mieć do nich szybki i łatwy dostęp w trakcie słuchania i zmiany płyt. :) Jakby ktoś miał namiar na taki to proszę o podpowiedź :)
0 Lubię
Komentarze (13)