Denon PMA-1600NE
- Kategoria: Wzmacniacze i amplitunery
- Tomasz Karasiński
Kiedy zapuszczam się w przeszłość w poszukiwaniu ciekawych urządzeń audio lub przeglądam profile firm i salonów zajmujących się profesjonalną renowacją i sprzedażą dawno nieprodukowanych wzmacniaczy, tunerów, odtwarzaczy czy kolumn, zawsze nachodzi mnie myśl, że kiedyś tych liczących się marek było o wiele mniej, niż w dzisiejszych czasach. Kilkanaście, kilkadziesiąt? Marantz, Pioneer, Yamaha, Luxman, Revox, Sony, Sansui, Akai, Kenwood, Philips, JVC, Nakamichi, Technics, Grundig, Sanyo i oczywiście Denon. Od czasu do czasu pojawiają się jakieś inne rodzynki i wynalazki, ale są to głównie produkty firm, o których świat już dawno zapomniał. A dziś? Przejrzyjcie ofertę pierwszego lepszego sklepu ze sprzętem audio, a szybko zorientujecie się, że lista dostępnych marek jest o wiele, wiele dłuższa. Większość z wymienionych powyżej firm jednak przetrwała, i mam swoją teorię na ten temat. Nie chodzi wcale o to, że przyzwyczajamy się do konkretnego loga na froncie, ani też o kapitał czy doświadczenie zgromadzone w ciągu wielu lat nieustannej działalności. Moim zdaniem każda z tych firm wie, że jeden dobry pomysł na udany produkt to za mało. Podobnie, jak kiedyś, tak i w dzisiejszych czasach trzeba nieustannie dbać o to, aby móc zaoferować klientom więcej. Więcej, niż w poprzednim modelu. Więcej, niż ma do zaoferowania konkurencja. Wierzcie lub nie, ale Denon kroczy tą ścieżką już od stu lat. Japończycy na pewno wiedzą jak się robi sprzęt audio, a ich najnowszą propozycją jest system 1600NE - druga po topowym zestawie 2500NE propozycja przygotowana z myślą o tym, aby łączyć klasykę z nowoczesnością. Czy to może się nie udać? Przekonamy się testując wzmacniacz PMA-1600NE.
Jeszcze kilka lat temu Denon kojarzył mi się tylko i wyłącznie z niedrogimi wzmacniaczami i odtwarzaczami CD, ewentualnie z całkiem fajnymi miniwieżami i amplitunerami kina domowego. Jednak nie zawsze tak było, o czym opowiadałem w prezentacji W sto lat od mono do multiroomu. Japończycy mają na koncie wiele ciekawych wynalazków i urządzeń iście hi-endowych. W ostatnich latach, wspólnie z Marantzem, znów mocno zaatakowali rynek amplitunerów kina domowego i stworzyli własny system multiroom o nazwie HEOS. To rewelacyjna sprawa dla kogoś, kto albo nie ma w domu miejsca na duży system stereo albo chce w prosty sposób nagłośnić sobie cały dom. Dla audiofilów to jednak opcja rezerwowa, bo najważniejszy jest przecież podstawowy system stojący w salonie. Denon i tu miał zawsze coś ciekawego do zaoferowania, a jego komponenty stereofoniczne od dawna wyróżniały się przede wszystkim bogatym wyposażeniem, klasycznym wzornictwem, niezawodnością i "firmowym" brzmieniem. Do wzmacniaczy, odtwarzaczy i tunerów nieuchronnie zaczęły dołączać streamery, ale wiadomo było, że firma musi wykonać kolejny krok do przodu aby przynajmniej na jakiś czas przegonić konkurencję. Takim czymś był właśnie system 2500NE - piękna, hi-endowa wieża złożona z muskularnego wzmacniacza i nie mniej wypasionego odtwarzacza. Niecały rok później wprowadzono tańszą odmianę tego zestawu - to właśnie 1600NE. Koncepcja ta sama, ale z pewnymi uproszczeniami. Mniejsze obudowy, nieco mniej zaawansowane układy, za to bardzo podobna funkcjonalność, niemal identyczny wygląd i wyraźnie niższe ceny. Przepis na sukces? Japońskie stereo w najlepszym wydaniu? Wszystko na to wskazuje, ale nie ma to jak przekonać się osobiście.
Dlaczego więc nie wzięliśmy do testu od razu całego kompletu? Powody są dwa. Po pierwsze, wzmacniacz z jakichś względów trafił do Polski jako pierwszy, a według pierwszych informacji dystrybutora na kompakt trzeba było poczekać jeszcze kilka tygodni. Nie chciało mi się, wolałem od razu wziąć wzmacniacz w swoje łapska. Drugi powód jest jeszcze prostszy i poniekąd tłumaczy ten pierwszy. Mianowicie nie jestem wielkim fanem słuchania muzyki z płyt CD, a model DCD-1600NE jest w zasadzie tylko partnerem dla wzmacniacza, dla osób, które z kompaktów korzystają bardzo często lub nawet wyłącznie. Nie zamierzam znów wdawać się w dyskusję na ten temat, swoje zdanie przedstawiłem dawno temu i nic się w tej materii nie zmieniło. Informacje producenta na temat DCD-1600NE tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Dowiemy się z nich bowiem, że odtwarzacz ten oprócz płyt kompaktowych odczyta nawet pliki DSD 5,6 Mhz, ale... Nie ma żadnego wejścia cyfrowego, więc nie mówimy o odsłuchu plików z sieci, dysku ani nawet pendrive'a, lecz... Z płyty DVD. Z tego co rozumiem, posiadacz takiego urządzenia musi więc ściągnąć sobie pliki DSD z Internetu, wypalić je na płytę DVD, wsadzić ją do paszczy DCD-1600NE i dopiero po takim rytuale cieszyć się muzyką hi-res. Ale po co, skoro integra PMA-1600NE ma wbudowanego DAC-a z kompletem wejść cyfrowych i potrafi obsłużyć sygnały w jakości do 384 kHz/32 bit i DSD 11,2 MHz? Umówmy się więc tak - jeśli należycie do grona fanów płyty kompaktowej, możecie brać DCD-1600NE w ciemno albo przetestować go osobiście (nie wątpię, że to fajna maszyna), natomiast ja skupię się w całości na wzmacniaczu odpowiadającym za 90% możliwości całego systemu 1600NE.
Wygląd i funkcjonalność
PMA-1600NE od samego początku pozytywnie mnie zaskakiwał. Sprzętu japońskiej marki może nie kocham jakoś nad życie, ale mam z nim same dobre skojarzenia. Nigdy mnie nie zawiódł, a parę razy nawet mocno u mnie zapunktował. Większość moich doświadczeń z elektroniką Denona dotyczyła jednak budżetówki, czasami może trafił się jakiś wzmacniacz ze średniej półki. Dawno nie myślałem o urządzeniach tej marki w kategoriach realnej alternatywy dla producentów kojarzonych wyłącznie ze sprzętem ze średniej i wyższej półki, jak Hegel, T+A czy Primare. Już sama masa kartonu, w którym najnowsza integra przyjechała do naszej redakcji, kazała mi delikatnie zmienić swoje przyzwyczajenia. Kurczę, to kawał wzmacniacza! Co więcej, po wyjęciu PMA-1600NE z pudełka okazało się, że to faktycznie kawał żelastwa, za co do pewnego stopnia na pewno odpowiada w pełni metalowa obudowa, ale nie oszukujmy się - wiele tańszych wzmacniaczy też ma aluminiowe fronty i stalowe pokrywy, a w środku znajdują się podzespoły ważące w porywach dwa kilo. Nie mówię, że to źle, ale sprzętem audio zajmuję się już kilka ładnych lat i powiedzmy, że w pewnych kwestiach ufam swoim przyzwyczajeniom. Wzmacniacz to wzmacniacz, a nie jakiś plastikowy naleśnik do dekodowania Moniki Olejnik. W moim odczuciu porządny piec ma mieć masę, przynajmniej jedną dużą gałę (a najlepiej dwie), a w środku co najmniej jeden duży transformator (dwa albo trzy też mile widziane), do tego radiatory biegnące najlepiej przez całą wysokość obudowy, do tychże przykręcone tranzystory, plus trochę kondensatorów i innych części na których już nie bardzo się znam, ewentualnie jakieś tam pierdoły w rodzaju wyświetlacza, wskaźników wychyłowych czy gniazd na karty rozszerzeń. Tak, to jest mniej więcej moja wizja dobrego wzmacniacza. Wiem, że coraz więcej firm wywala całe to żelastwo zastępując je układami impulsowymi, cyfrowymi, przełączanymi czy jak by ich tam nie nazywał. A bo że parametry, a bo że bardziej ekologiczne... Pewnie, wszystko się da wytłumaczyć i nie mówię, że takie wzmacniacze grają źle. Ale cóż, jeśli o mnie chodzi, na razie nie dałem się namówić na zmianę i nawet mniejsze rachunki za prąd mnie nie przekonają.
Po co ta cała przydługa historia? Ano po to moi drodzy, abyście uświadomili sobie jak niecodziennym posunięciem ze strony Denona było wypuszczenie na rynek wzmacniacza zbudowanego w stu procentach zgodnie z tą "przestarzałą" technologią. Jeśli mam być szczery, dawno nie widziałem wzmacniacza w cenie poniżej dziesięciu tysięcy złotych, który robiłby takie wrażenie zarówno z zewnątrz, jak i od środka. Dla amatora klasycznych tranzystorowców, widok wnętrza PMA-1600NE jest tym, czym dla maniaka motoryzacji może być wpatrywanie się w silnik, no może nie Ferrari, ale przynajmniej Forda Mustanga lub Nissana GT-R. Piękna rzecz. Wnętrze jest pięknie podzielone na trzy części - zasilanie, końcówki mocy i sekcję wejściową. W pierwszym "pokoiku" widzimy dwa duże transformatory, w drugim długie, pionowe radiatory i całkowicie lustrzane obwody dla kanału lewego i prawego, a w trzecim na pierwszy rzut oka niewiele widać, za to z całą pewnością można stwierdzić, że mimo obecności radiatora, sekcja ta również została oddzielona od reszty za pomocą metalowej płytki biegnącej od panelu frontowego do tylnej płyty z gniazdami. Kiedy zobaczyłem to zdjęcie w materiałach prasowych jakiś miesiąc temu, aż nie mogłem uwierzyć, że da się jeszcze w taki sposób zrobić wzmacniacz, i to wciąż za w miarę rozsądne pieniądze. Jasne - jak przystało na japoński klocek, jest tu też trochę kabelków, ale dla mnie nie ma w tym nic złego. Na pewno wolę to, niż takie pięknie zmontowane "nic", jak w niektórych super nowoczesnych wzmacniaczach dających na wyjściu więcej mocy, niż pobierają z gniazdka.
Ale to jeszcze nie koniec historii. PMA-1600NE to nie tylko kawał solidnego wzmacniacza, ale także pełnoprawny DAC. Wszystko wskazuje na to, że skończyła się już epoka, w której producenci audiofilskiego sprzętu "dla świętego spokoju" dorzucali do swoich wzmacniaczy gniazdko USB, zwykle połączone z płytką wielkości paczki zapałek, bazującą na kości nie pozwalającej słuchać najwyżej plików 24 bit/192 kHz, a i to dla niektórych było zbyt dużym wyzwaniem. Erę stereofonicznych piecyków wyposażonych w "pełnoprawne" przetworniki cyfrowo-analogowe zapoczątkowało kilku producentów z większymi ambicjami, jak na przykład Hegel, a ich sukces utwierdził całą resztę w przekonaniu, że to już nie jest zabawa dla dzieci słuchających empetrójek. Dla wielu audiofilów wzmacniacz bez kompletu wejść cyfrowych stał się równie bezużyteczny jak magnetofon. No bo jak tu do takiego czegoś podłączyć komputer, dekoder, konsolę czy jakieś urządzonko w rodzaju Apple TV? Tak zwany zwykły klient wchodzący do sklepu audio dowiadywał się w tym momencie, że oprócz kolumn, wzmacniacza i kabli będzie jeszcze musiał kupić kolejne urządzenie - przetwornik. A do niego znów kolejne dwa kable - zasilający i sygnałowy. A gdyby tak zechciał posłuchać muzyki z telefonu przez Bluetooth? Aaa to jeszcze jeden malutki klocek... W pewnym momencie tego zaczęło robić się za wiele, dlatego teraz komplet wejść cyfrowych to we wzmacniaczach normalka, a w ciągu paru kolejnych lat producenci pewnie będą walczyć o wprowadzenie do nich funkcji streamingowych (niektórzy już je oferują), możliwości podłączenia do multiroomu (tu podobnie - kilka firm już weszło w ten temat), a z czasem pewnie wszystkiego, co można mieć chociażby w porównywalnych cenowo amplitunerach AV. Z kolei dla audiofila taki wzmacniacz z wbudowanym DAC-em to też fajna sprawa, o ile ów DAC rzeczywiście "daje radę". Wiele wskazuje na to, że tutaj Denon faktycznie podszedł do tematu poważnie. Zintegrowany przetwornik zbudowano w oparciu o 32-bitową kość Burr-Browna z wykorzystaniem firmowego systemu AL32 Processing Plus. Wejścia cyfrowe "łykają" naprawdę wiele, a do dyspozycji mamy dwa gniazda optyczne, jedno koaksjalne i jedno USB typu B. Patrząc na parametry DAC-a, można się spodziewać, że faktycznie dostajemy dwa urządzenia w cenie jednego.
Oprócz tego na tylnej ściance PMA-1600NE znajdziemy rządek wejść analogowych (RCA), podwójne terminale głośnikowe przyjmujące dowolny rodzaj końcówek oraz gniazdo zasilające z dwoma bolcami. Są też złącza dla zdalnego sterowania, a wśród gniazd analogowych - kolejna ciekawostka - wejście gramofonowe z zaciskiem uziemiającym i przełącznikiem rodzaju wkładki (MM lub MC). No, no... A więc oprócz możliwości, jakie daje słuchanie muzyki z nowoczesnych źródeł cyfrowych, Denon nie zapomniał o amatorach czarnych płyt. Super, bo wszystko wskazuje na to, że te również wróciły do łask melomanów. Jeśli z tyłu czegoś wyraźnie mi brakuje, to chyba najbardziej narzekałbym na nieobecność wyjścia z przedwzmacniacza. Ot, chociażby dla subwoofera, bo z dodatkowej końcówki mocy chyba mało kto by skorzystał. Jedno wyjście analogowe wprawdzie jest, ale stałopoziomowe. Myślałem, że za pomocą jakiegoś pstryczka lub ustawienia dostępnego z poziomu pilota da się to zmienić, ale mi się nie udało. Gdybym miał sobie życzyć czegoś jeszcze, z tyłu mogłaby się znaleźć chociaż jedna para XLR-ów.
Przód jest równie ciekawy, choć utrzymany w typowym dla Denona stylu. Wzmacniacz w kolorze szampańskim prezentuje się świetnie, a kształt frontu jest w zasadzie taki sam, jak we wszystkich innych piecykach tej marki, bo i co tu zmieniać. PMA-1600NE jest jednak całkiem minimalistyczny. Idąc od lewej mamy tu włącznik sieciowy i duże gniazdo słuchawkowe, dalej trzy małe pokrętła do regulacji barwy i balansu, dwa niewielkie przyciski nad nimi, a potem już tylko dużą gałkę potencjometru, mały wyświetlacz i pokrętło selektora źródeł. W zasadzie gdyby usunąć regulację barwy, najnowszy Denon byłby w pełni purystycznym, audiofilskim wzmacniaczem "bez niczego", ale i tutaj japońscy inżynierowie ruszyli głową - dwa malutkie przyciski nad regulacją barwy i balansu to nic innego, jak tryb Source Direct odłączający te pokrętełka oraz funkcja Analog Mode, która dodatkowo wyłącza wbudowanego DAC-a. Aktywując je, otrzymujemy więc "czysty" wzmacniacz analogowy, a jeśli przyjdzie nam ochota, możemy nawet wyłączyć wyświetlacz znajdujący się po prawej stronie. O ile jednak tryb Source Direct popieram i chętnie z niego skorzystałem, to przycisk Analog Mode pozostał podczas odsłuchów wyłączony, bo raz, że korzystałem z wejścia USB, a dwa, że nawet przy odtwarzaniu sygnału z zewnętrznego źródła po kablu analogowym, nie słyszałem różnicy w dźwięku po włączeniu trybu "analogowego". Może coś tam daje, ale moim zdaniem na granicy percepcji, więc ostatecznie zostawiłem ten przycisk w spokoju. Wyświetlacz na przedniej ściance jest natomiast dość dyskretny (i dobrze), a oprócz wybranego źródła podaje też inne informacje, jak na przykład parametry sygnału podawanego na wejścia cyfrowe. Wyświetlacz nie pokazuje natomiast poziomu głośności, bo potencjometr jest w pełni analogowy. Mamy więc klasyczną gałkę z "wycięciem" wskazującym aktualny poziom wysterowania.
Minusy? Hmm... O braku wyjścia z przedwzmacniacza i XLR-ów już wspominałem. Nie do końca podoba mi się też pokrywa, ale może to dlatego, że aluminiowy panel czołowy jest tak ładny, że aż chciałoby się aby cały wzmacniacz tak wyglądał. Poza tym - nie mam zastrzeżeń. PMA-1600NE to kawał solidnego klocka, a już na pewno w tej cenie. Producenci audiofilskich wzmacniaczy stopniowo przyzwyczajali nas do coraz bardziej spartańskiego wyposażenia, opowiadając o selekcjonowanych komponentach, minimalistycznych układach i krótkich ścieżkach sygnałowych. Fajnie, ale po jakimś czasie człowiek zastanawia się gdzie jest w tym wzmacniaczu gniazdko słuchawkowe, wejście cyfrowe czy nawet zdalne sterowanie... Denon oferuje naprawdę dużo, a przy tym jest prawdziwym, pełnokrwistym wzmacniaczem z kilogramami żelastwa pod maską. Kurczę, naprawdę podoba mi się podejście japońskich inżynierów do tej konstrukcji. Z jednej strony - analogowy wzmacniacz, pełne dual-mono z transformatorami, tranzystorami, radiatorami i analogowym potencjometrem. Z drugiej - wbudowany DAC ma naprawdę dobre parametry, a dodatkowo na otrzymujemy phono stage dla wkładek MM i MC. Tak powinien wyglądać porządny wzmacniacz ze średniej półki. A jak gra? Zaraz się przekonamy!
Brzmienie
Podpinając kable i włączając Denona do naszego systemu odsłuchowego nie miałem żadnych obaw. Taki wzmacniacz od tak uznanego producenta po prostu nie może zagrać źle. Pozostawało pytanie - jak dokładnie zagra. Ciepło, jasno, przejrzyście, klimatycznie? Zanim jednak zagłębiłem się w takie szczegóły, uderzyła mnie dynamika tego wzmacniacza. PMA-1600NE to jeden z tych piecyków, w których wystarczy delikatnie dodać gazu aby kolumny zaczęły wręcz drżeć ze strachu przed kolejnym uderzeniem. Nawet przy cichym słuchaniu można wyczuć dużą rezerwę mocy. Słychać, że wzmacniacz panuje nad sytuacją i kontroluje membrany, a nie tylko z mniejszym lub większym powodzeniem zachęca je do wykonania jakiegoś wysiłku. Dynamika w skali mikro zrobiła na mnie nawet większe wrażenie, niż możliwość szybkiego dołożenia do pieca i zrobienia sobie w domu dyskoteki. To już nie jest żaden wyczyn, potrafi to nawet stosunkowo niedroga wieża ze sklepu dla mądrych ludzi, ale z drugiej strony taką kontrolę dźwięku przy wysokim poziomie głośności trudno będzie powtórzyć, nawet jeśli mówimy o wzmacniaczach w porównywalnej cenie. Jednym słowem - jest moc.
Kiedy emocje trochę opadły, postanowiłem posłuchać Denona na luzie. Szybko okazało się, że jego charakter wpisuje się w firmową szkołę kształtowania brzmienia. A na czym dokładnie ona polega? Hmm, dla mnie jest to dość charakterystyczne połączenie dźwięku japońskiego i brytyjskiego. Gdybyśmy bowiem mieli tylko delikatnie podkreślone skraje pasma połączone z dynamiką, przejrzystością i lekkością, moglibyśmy mówić o stereotypowym brzmieniu japońskim lub francuskim. Denon jednak dodaje do tej mieszanki również odrobinę ciepła w zakresie średnich tonów, jego bas jest przyjemnie gęsty i mięsisty, a góra pasma podkreślona minimalnie, tak dla smaku. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że taka mieszanka jest cokolwiek dziwna, ale w rzeczywistości okazuje się niezwykle apetyczna. Mocny, głęboki bas z właściwym wypełnieniem, średnica zabarwiona odrobiną przyjemnego ciepła i wyraziste, rozdzielcze wysokie tony. Efekt jest taki, że na PMA-1600NE każda muzyka brzmi ciekawie, każda płyta ma w sobie coś do odkrycia. Audiofilskie realizacje są z jednej strony odtwarzane jak najbardziej prawidłowo, a z drugiej - dostają trochę kolorów, jakby leciały na delikatnym dopalaczu. Na kiepsko nagranych albumach słyszymy wszystkie niedoróbki, ale jeśli tylko płyta nie została spaprana totalnie i w każdym możliwym aspekcie, to i tak wyłowimy coś ciekawego. Niezależnie od repertuaru, kusząca moc PMA-1600NE sprawia, że mimowolnie kręcimy gałką w prawo. Mając pod ręką taki zapas dynamiki, aż szkoda z niego nie skorzystać.
Pora na dwie refleksje. Pierwsza będzie dotyczyła sprzętu towarzyszącego. Z jednej strony, Denon jest tak uniwersalnym i wszechstronnym wzmacniaczem, że wybór odpowiednich kolumn, kabli i ewentualnie źródła nie powinien być żadnym problemem. Warto jednak poświęcić na to trochę czasu aby wydobyć z PMA-1600NE to, co w nim najlepsze. Nie ma jednak jednego słusznego kierunku takich poszukiwań - równie dobrze możecie pójść w sprzęt o odważniejszym brzmieniu, jak i coś bardziej stonowanego i muzykalnego. Ja próbowałem zarówno jednego, jak i drugiego kierunku i w obu przypadkach udało mi się uzyskać co najmniej zadowalające efekty. Chcecie uzyskać dźwięk szybki i konkretny? Podłączcie na przykład Audiovectory z linii SR, najlepiej z dopiskiem Signature lub Avantgarde Arreté, KEF-y, Focale, Apertury lub coś innego w tym stylu. Ma być cieplej i przyjemniej? Żaden problem - podłączcie Xaviany, Pylony, Sonusy, Kudosy, Chartwelle, Harbethy... Ryzyko wpadki raczej niewielkie. Mimo, że brzmieniowo Denon nie jest do końca neutralnym wzmacniaczem, powinien pasować prawie do każdych kolumn, jakie sobie wymyślicie.
Druga refleksja dotyczy wyposażenia "dodatkowego" PMA-1600NE. Wbudowany DAC, zgodnie z moimi przewidywaniami, jest bardzo dobry. Jeśli myśleliście o podłączeniu do niego zewnętrznego przetwornika w cenie 2000-3000 zł, to moim zdaniem możecie sobie darować - ten wbudowany będzie prawdopodobnie tak samo dobry. A jeśli już macie takiego DAC-a, możecie go sprzedać i dołożyć na przykład do kabli albo zbierać na jakiś prawdziwie hi-endowy konwerter w rodzaju Chorda Hugo TT albo Hegla HD30. Tak samo wypadł wbudowany phono stage. Jeśli mieliście kupować do swojego gramofonu zewnętrzny przedwzmacniacz w cenie powiedzmy 1000-1500 zł, to również możecie zaufać temu, który PMA-1600NE ma na pokładzie i spokojnie zbierać pieniądze na phono ze znacznie wyższej półki. Wyjście słuchawkowe? Dla hi-endowych nauszników może być takie sobie, ale jeśli macie powiedzmy jakieś Beyery lub Sennheisery w cenie do 1000 zł, raczej nie będziecie potrzebować niczego więcej. Zewnętrzny wzmacniacz słuchawkowy tej klasy kosztowałby na moje oko jakieś 1000-1500 zł. Jak by nie liczyć, wychodzi mi, że PMA-1600NE to świetny wzmacniacz w swojej cenie plus jakieś 5000 zł w "oszczędnościach" jakie daje nam samo wyposażenie tej integry. Może trochę przesadzam, ale Denon daje swoim klientom naprawdę dużo, szczególnie mając na uwadze fakt, że w środku nie jest to jakiś średni wzmacniaczyk, ale prawdziwa elektrownia.
Minusy? W niektórych nagraniach bas PMA-1600NE był jak dla mnie trochę za gruby. Dobierając do niego kolumny, starałbym się wyrównać tę część pasma, zachowując pozostałe zalety wzmacniacza. Do pełni szczęścia zabrakło mi też bardziej trójwymiarowej, ciut głębszej sceny stereofonicznej. Przestrzeń serwowana przez Denona na pewno nie jest zła - wzmacniacz nie ma żadnych problemów z budową obrazu dźwiękowego w wymiarze szerokości i pozwala precyzyjnie zlokalizować źródła pozorne. Ale mimo wszystko przestrzeń jest "tylko dobra", a przy tak dobrej dynamice i przejrzystości aż chciałoby się, aby dźwięk jeszcze chętniej odrywał się od głośników i był bardziej "otaczający". Może jednak takie atrakcje serwuje droższy PMA-2500NE? Nie wiem, bo nie zdążyłem go posłuchać. Widziałem go na półce w sklepie może 2-3 dni, a potem został zgarnięty wraz z dedykowanym odtwarzaczem. A jeśli ktoś myśli poważnie o PMA-1600NE, to flagowa integra również powinna być w jego zasięgu. Testowany wzmacniacz kosztuje niecałe siedem tysięcy, a PMA-2500NE - niecałe jedenaście. Gdybym umawiał się na odsłuch PMA-1600NE, od razu poprosiłbym o przygotowanie droższego modelu do porównania. PMA-1600NE to wzmacniacz, któremu prawie nic nie brakuje, ale jeśli jednak stwierdzicie, że coś tam jeszcze by się przydało, dobrze wiedzieć, że kolejny model w ofercie nie leży w zupełnie innej galaktyce, jak to zwykle z flagowcami bywa.
Budowa i parametry
PMA-1600NE to wzmacniacz bazujący na projekcie modelu PMA-2500NE pełniącego w tym momencie rolę flagowca w ofercie Denona. Jak informuje producent, koncepcja tego wzmacniacza opiera się na topowym modelu, sprowadzając wszystkie elementy znane z flagowego projektu do poziomu dostępnego dla szerszego grona odbiorców. Dwie ostatnie litery jego symbolu to skrót od "New Era", natomiast przedrostek PMA oznacza "Pre-Main Amplifier" i właśnie w ten sposób zaprojektowano PMA-1600NE - jest to wysokiej klasy przedwzmacniacz, nowoczesny konwerter sygnału cyfrowego na analogowy, który jest w stanie obsłużyć formaty w najwyższej rozdzielczości, aż do 384 kHz/32 bit i DSD 11,2 MHz, jak i mocny wzmacniacz, który dostarcza 70 W na kanał przy ośmiu omach i 140 W na kanał przy czterech. PMA-1600NE wykorzystuje unikalną konstrukcję Denona z sześciu bloków, aby oddzielić poszczególne elementy, co zapewnia eliminację przenoszenia zakłóceń między nimi, a osobne zasilacze dla sekcji analogowej i cyfrowej mają zapewniać czystość sygnału. Dodatkowo zastosowano rozwiązanie o nazwie Direct Mechanical Ground Construction, aby zminimalizować niepożądane wibracje. Sekcja cyfrowa PMA-1600NE bazuje na systemie Advanced AL32 Processing Plus, który przetwarza sygnał cyfrowy w taki sposób, aby uzyskać gładszą, bardziej analogową formę sygnału na wyjściu. Producent twierdzi, że w ten sposób dane utracone w momencie zapisu cyfrowego są na nowo odzyskiwane. Konstrukcja Master Clock Design zapewnia dokładną konwersję sygnałów cyfrowych, niezależnie od tego, czy pochodzi z on dwóch wejść optycznych, cyfrowego koaksjalnego czy asynchronicznego złącza USB typu B, które służy do odtwarzania audio wysokiej rozdzielczości bezpośrednio z komputera. Dodatkowo, sekcja DAC posiada cyfrowy izolator aby wyeliminować wszelkie zakłócenia z komputerów lub innych podłączonych nośników cyfrowych, podczas gdy tryb Analog Mode wyłącza układy cyfrowe, gdy nie są potrzebne. Oprócz tego PMA-1600NE posiada doskonałe wejście gramofonowe dla wkładek MM/MC. Przewidziano również wejścia liniowe RCA, a na przednim panelu - regulację barwy i wyjście słuchawkowe 6,3 mm. Sekcja wzmacniacza mocy została zbudowana z wykorzystaniem obwodu typu push-pull Advanced Ultra High Current MOS, zaprojektowanego w taki sposób, aby używać jak najmniejszej ilości elementów wysokoprądowych do napędzania głośników. Konstrukcja push-pull ma zdaniem producenta zapewniać kombinację delikatności i wyrafinowania wraz z szerokim zakresem dynamiki. Wzmacniacz posiada oczywiście zdalne sterowanie i jest dostępny w kolorze czarnym oraz srebrnym (szampańskim).
Konfiguracja
Pylon Audio Diamond 28, Audiovector SR3 Super, Albedo HL 2.2, Sonus Faber Olympica III, T+A E-Serie Music Player Balanced, Cardas Clear Reflection, Equilibrium Tune 33 Light, Enerr Tablette 6S, Enerr Symbol Hybrid, Solid Tech Radius Duo 3.
Werdykt
Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się po Denonie aż tak mocnego strzału. Wydawało mi się, że PMA-1600NE będzie fajnym i pięknie wykonanym, ale nieco bezdusznym wzmacniaczem, w którym technika cyfrowa zacznie już wygrywać z analogową. Tymczasem jest to prawdziwy, porządny, audiofilski piec, który niejako "przy okazji" wyposażono w bardzo dobry przetwornik, wejście gramofonowe i gniazdo słuchawkowe. Nie zdziwiłbym się nawet gdyby kupowali go melomani, których nie interesuje słuchanie muzyki z gęstych plików ani czarnych płyt, a i nauszniki nie za bardzo ich kręcą. Nawet oni powinni się zainteresować tym modelem, a to dlatego, że PMA-1600NE to przede wszystkim klasyczny wzmacniacz oferujący brzmienie wysokiej próby. Zamiast "cyfrówki-impulsówki", producent z premedytacją wepchnął do środka mnóstwo żelastwa, co przekłada się na dźwięk - dynamiczny, czysty, a przy tym odpowiednio barwny i naturalny. Za niecałe siedem tysięcy to naprawdę dużo. Oj, konkurencja będzie miała teraz o czym myśleć...
Dane techniczne
Moc wyjściowa: 2 x 70 W/8 Ω, 2 x 140 W/4 Ω
Zniekształcenia: 0,01%
Wejścia analogowe: 3 x RCA, 1 x phono MM/MC
Wejścia cyfrowe: 2 x optyczne, 1 x koaksjalne, 1 x USB typu B
Wyjścia: 1 x tape-out
Obsługiwane formaty: PCM 32 bit/384 kHz, DSD 11,2 MHz (USB), PCM 24 bit/192 kHz (koaksjalne)
Wymiary (W/S/G): 13,5/43,4/41 cm
Masa: 17,6 kg
Cena: 6995 zł
Sprzęt do testu dostarczyła firma Horn Distribution.
Zdjęcia: Denon, Marcin Jaworski, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Paweł
Witam. Zakupiłem ten wzmacniacz z Wharfedale Denton 85. Wzmacniacz podpiąłem do PC kabelkiem USB aktywnym 10 m. Do odtwarzania muzyki używam Foobara 2000 + foo_out_asio + foo_input_sacd + sterownik Denona. Wyjście ustawione w f2k i sterowniku na 32 bit. W locie odtwarza PCM i DSD nawet jak są wymieszane na playliście. Wzmacniacz jest pięknie i estetycznie (bez odcisków palców, ubrudzeń) wykonany z dbałością o najmniejszy detal nawet jeżeli chodzi o to jak był spakowany. Jest to mój pierwszy sprzęt tej klasy, więc jeżeli chodzi o jakość audio powiem zwięźle - szczena sama opada. Jest to bardzo melodyjny zestaw, ciężko jest stać nieruchomo słuchając go. Bardzo polecam wzmacniacz i cały prezentowany prze zemnie zestaw. Pozdrawiam!
1 Lubię -
Leszek
Czy określenie "piecyk" należy kojarzyć z nadmiarem ciepła generowanego przez ten wzmacniacz? Zakładam, że nie, ale pytam na wszelki wypadek. Jak będzie się sprawdzać zainstalowanie go w RTV-ce (a nie na wolnym powietrzu)? Pozdrawiam!
0 Lubię
Komentarze (2)