Sennheiser Momentum Black
- Kategoria: Słuchawki i wzmacniacze słuchawkowe
- Tomasz Karasiński
Sennheiser – jak na niemiecką firmę przystało – ma opinię producenta dbającego o jakość i niezawodność swoich wyrobów. Jeżeli nawet nie mieliście do czynienia z żadnym modelem słuchawek tej marki, pewną wskazówką powinna być już sama struktura katalogu, w tym podział produktów na konkretne serie, a także nazewnictwo samych nauszników. Sennheiser jest jednym z największych graczy na tym rynku, a w jego ofercie można znaleźć setki, jeśli nie tysiące modeli słuchawek, mikrofonów, wzmacniaczy, odbiorników i innych precjozów. Mimo to udało się opracować taki system nazewnictwa, aby osoba znająca się na rzeczy wiedziała, o co chodzi. CX 985, HD 600, MM 70i, CX 275s – jeśli tylko poświęcicie chwilę na przejrzenie firmowej strony, zauważycie, że nie są to zupełnie przypadkowe litery i cyfry. Z długiej historii Sennheisera kojarzyliśmy do niedawna tylko jeden model słuchawek, który wyrwał się z tego schematu i został obdarzony także imieniem. To Orpheus – elektrostatyczne słuchawki występujące tylko w komplecie z dedykowanym, lampowym wzmacniaczem. Cena tego cuda szokowała, jakość brzmienia podobno też.
Co ciekawe, zaszczytu otrzymania nazwy towarzyszącej symbolowi lub całkowicie go zastępującej nie doczekały się nawet hi-endowe HD 800. Świętem było więc nadanie imienia modelowi stworzonemu niejako w hołdzie dla kultowych HD 25 (świętujących zresztą w tym roku 25 urodziny) – Amperiorowi. Niemiecka firma zaprezentowała jednak kolejny model noszący imię zamiast symbolu i w tym przypadku nie jest to związane ani z jakąś szczególną rocznicą ani wyjątkową pozycją w katalogu. Mowa o modelu Momentum, który według cennika plasuje się gdzieś w środku stawki. Jest droższy od popularnych modeli takich, jak HD 203, ale też o wiele tańszy od HD 800. Jakiś czas po jego premierze pojawiła się wersja o nazwie Momentum Black, a z okazji nawiązania współpracy z zespołem F1 Infiniti Red Bull Racing wypuszczono limitowaną edycję w kolorze granatowym z fioletowymi wstawkami. Momentum nie ma słynnego przodka, więc dlaczego właściwie został wyróżniony w ten sposób? Najwyższy czas się przekonać!
Wygląd i funkcjonalność
Pierwsza i wciąż dostępna wersja Momentum wyróżniała się dość elegancką i stonowaną brązową kolorystyką. Momentum Black – jak sama nazwa wskazuje – są czarne, a pikanterii dodają im wstawki w kolorze czerwonym. Wymienić tu można odłączany przewód, szwy na skórzanym obiciu pałąka i wewnętrzne siateczki w nausznikach. Być może taka wersja będzie bardziej uniwersalna – w końcu dla wielu osób słuchawki są nie tylko narzędziem do kontaktu z muzyką, ale także elementem ubioru, mogącym świadczyć o dobrym guście właściciela. Tutaj nie ma co do tego wątpliwości i to nie tylko ze względu na wygląd samych słuchawek, ale też jakość ich wykonania.
Rzadko zwracamy uwagę na takie detale, ale w tym przypadku o wysokiej klasie słuchawek świadczy już samo ich opakowanie. Gdyby Momentum Black nie były słuchawkami, tylko płytą winylową, powiedzielibyśmy, że jest to cudowne, ekskluzywne wydanie. Cała oprawa nauszników jest godna naprawdę luksusowego przedmiotu. Nie umywa się do tego nawet pudełko, w jakie pakowane są kultowe HD 600. Tam mieliśmy twarde etui wyłożone gąbką i tutaj również takie dostajemy. Z tym, że w miękkiej wytłoczce nie spoczywają już same słuchawki, ale... Kolejne twarde etui zamykane na suwak. W takim opakowaniu nauszniki można spokojnie zabrać ze sobą w podróż, nie martwiąc się o ich uszkodzenie. Słuchawki są wewnątrz otoczone miękkim materiałem tak szczelnie, że nie mają prawa nawet lekko obijać się o ścianki pokrowca. Pod mocowaną na rzep przykrywką znajdziemy także zapasowy przewód i przejściówkę z małego wtyku na duży. Instrukcję obsługi schowano natomiast w pokrywie zewnętrznego, większego pudełka. Gdybyśmy nie znali ceny Momentum Black i mieli strzelać tylko na podstawie wrażeń organoleptycznych i całej tej oprawy, moglibyśmy mierzyć w okolice 2000-3000 zł. Spokojnie.
Nie gorzej prezentują się same słuchawki. Kluczowym elementem wydaje się być pałąk wykonany z pojedynczego kawałka metalu. Na końcach wycięto w nim podłużne otwory, po których bezszelestnie przesuwają się muszle zawieszone na swego rodzaju przegubach. Pałąk obito skórą, która w pierwszej chwili wydaje się dość twarda, ale tak naprawdę w miejscu kontaktu z głową zastosowano wystarczającą ilość miękkiego wypełniacza. Dzięki tak prostej konstrukcji pałąka, Momentum Black są stosunkowo lekkie, a co jeszcze ważniejsze – raczej nie grozi im nic w rodzaju złamania czy wyciągnięcia mechanizmu rozsuwania muszli. Jakość materiałów zastosowanych do budowy tych słuchawek wydaje się pierwszorzędna, a sposób ich złożenia, zszycia, zlutowania czy czego tam jeszcze – po prostu robi wrażenie. Wszystkie elementy są spasowane tak ciasno, że do każdej operacji trzeba użyć odrobinę siły. Daje to przyjemne wrażenie idealnego dopasowania elementów. Nic tutaj nie lata i nie klekocze, jak w tanich, chińskich zabawkach. To zupełnie inny poziom wykonania, przypominający raczej wnętrza luksusowych samochodów. Nie wiemy, jak Momentum będą sprawowały się po roku czy dwóch, ale dostarczona do testu para chyba też nie była zupełnie nowiutka. Chyba, bo z zewnątrz nic na to nie wskazywało. Konstrukcja jest jednak na tyle prosta, że raczej nie ma się tu co zepsuć. Zamiast na trójwymiarowe systemy składania pałąka, Sennheiser postawił na minimalizm i wysoką jakość poszczególnych elementów słuchawek. To naprawdę może się podobać!
Przez dłuższy czas zastanawialiśmy się, czy opisywane słuchawki zaprojektowano raczej jako model przeznaczony do słuchania muzyki w domowym zaciszu, czy do zabierania ze sobą na spacery po mieście. Tak naprawdę trudno powiedzieć – Momentum powinny sprawdzić się i tu i tu. Za użytkowaniem ich na zewnątrz przemawia zamknięta konstrukcja i dobra izolacja od hałasu otoczenia, a także przewód dostosowany raczej do przenośnych odtwarzaczy i smartfonów. Słuchawki mają także bardzo ciekawą wtyczkę umożliwiającą ustawienie jacka równolegle do kabla lub przekręcenie go o 90 stopni. Na kablu zawieszono oczywiście pilot z mikrofonem, ale jeżeli komuś jest on zupełnie niepotrzebny – wystarczy wymienić kabel na drugi – bez pilota. Znajdziemy go w pokrowcu pod niewielką klapką mocowaną na rzepy. Trzeba tylko delikatnie przekręcić wtyczkę wchodzącą do lewego nausznika, ponieważ jest ona w ten sposób blokowana, aby przewód nie wypiął się ze słuchawek przy byle szarpnięciu. To wszystko na pewno przyda się, kiedy zechcemy zabrać Momentum Black na spacer lub w podróż. Za użytkowaniem ich w warunkach domowych przemawia z kolei to, że bardzo wygodnie się je nosi i nawet pomimo zamkniętej konstrukcji, można w nich wysiedzieć zdecydowanie dłużej, niż kilkanaście minut. Zresztą – nikt nie powiedział, że najlepsze do domowych odsłuchów są nauszniki o konstrukcji otwartej. Czasami dobrze jest odizolować się od otoczenia lub po prostu nie raczyć domowników swoją muzyką na siłę.
Podsumowując, jeśli chodzi o jakość wykonania i zastosowanych materiałów, Momentum Black są jednymi z najlepszych słuchawek, jakie ostatnio wpadły w nasze ręce. To po prostu solidny i bardzo elegancki produkt, a świetne opakowanie i wyposażenie dodatkowe tylko to potwierdza. Żeby nie było za słodko, musimy wyszukać jakieś wady. Hmm... Wydaje nam się, że osoby o naprawdę dużych małżowinach będą miały problem z ich objęciem, ale to też nic strasznego, bo muszle otrzymały stosunkowo miękkie, skórzane obicie. Poza tym przewód mógłby zostać delikatnie usztywniony, aby nie plątał się w kieszeni. Trzeba też przyznać, że przy dłuższym odsłuchu nauszniki zaczynają już trochę grzać w uszy. Ale żeby to zauważyć, trzeba trochę w nich posiedzieć.
Brzmienie
Po założeniu Momentum Black na głowę i odpaleniu odtwarzacza, nasze pierwsze wrażenia były nie mniej entuzjastyczne, niż podczas oględzin słuchawek i ich wyposażenia. Nie trzeba być wielkim audiofilem i znawcą tematu, żeby już po kilkunastu sekundach zorientować się, że jest naprawdę dobrze. Brzmienie nie jest sztuczne, równowaga tonalna nie jest zachwiana, a słuchawki przemawiają do nas nie za sprawą jakichś nienaturalnych efektów, ale dynamiki i żywiołowości przekazu. Warunki konieczne do uzyskania wysokiej jakości dźwięku zostają spełnione już na stercie. A co się dzieje później?
Dostrzegamy wszystkie cechy szczególne tych słuchawek, do których na szczęście nie zalicza się przejaskrawiona góra pasma czy dziwne efekty przestrzenne mające spowodować, że w pierwszej minucie jesteśmy zaskoczeni stereofonią, ale już w drugiej mózg zaczyna wariować i szukać jakiegoś stabilnego punktu oparcia. Powiedzmy to od razu – niemieccy inżynierowie nie musieli się uciekać do tanich sztuczek. Więcej – spośród wielu modeli Sennheisera, jakie mieliśmy okazję poznać w kontrolowanych warunkach, Momentum Black wydają się być jednymi z najbardziej rzetelnych i naturalnych. Mają jednak kilka cech charakterystycznych, które sprawiają, że można odebrać ich dźwięk jako nieco podrasowany. Tylko pojawia się pytanie – czy to Sennheisery grają zbyt efektownie, czy może inne słuchawki są po prostu nudne i brakuje im dynamiki?
Momentum Black mają ogromną chęć do grania. I to bez względu na to, czy słuchamy akurat ciężkiego rocka czy spokojnych, jazzowych ballad. Rodzaj materiału muzycznego zupełnie nie wpływa na to, że tym słuchawkom zwyczajnie chce się grać, a nawet więcej – ładować, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. W ich brzmieniu jest jakaś niesamowita motoryka, a coś, co audiofile nazywają współczynnikiem przytupywania, osiąga tu wartość chyba niedostępną większości słuchawek za porównywalne pieniądze. W dużym stopniu jest to zasługa mocnego, głębokiego, ale też bardzo zwinnego basu. Potrafi uderzyć szybko, ale – co jest chyba jeszcze ważniejsze podczas nadawania tempa muzyce – równie ostro ucina impulsy i nie przeciąga wybrzmień ponad normę. W porównaniu do średnicy i góry pasma, niskich tonów jest prawdopodobnie ciut więcej, ale nawet tego nie zauważamy, ponieważ jakość bez problemu nadąża tu za ilością. Nic nie buczy ani nie snuje się godzinami.
Druga największa zaleta tych słuchawek to przejrzystość, połączona w pewnym sensie ze stereofonią. Wysokie tony są pełne szczegółów i mają odpowiednie wykończenie, a wokale brzmią czysto, naturalnie i bezpośrednio. Sennheisery nie pieszczą się z potknięciami muzyków i realizatorów nagrań, pozwalając nam ocenić nie tylko samą muzykę, ale też jakość brzmienia danego albumu czy sprzętu towarzyszącego. To już któryś z kolei model tej firmy, którego można używać nie tylko do słuchania muzyki dla przyjemności, ale też – jeśli ktoś ma taką potrzebę – do pracy. Jako, że nasza praca polega często na ocenianiu odtwarzaczy, wzmacniaczy i kabli, doceniamy sprzęt, który nie ukrywa przed nami żadnych detali i pozwala lepiej ocenić sytuację. Tu nie trzeba się zastanawiać, czy coś słyszeliśmy, czy nie. Można brać jakąś poprawkę na charakter brzmienia samych słuchawek, ale czy można je skrytykować za to, że są tak dynamiczne i entuzjastycznie nastawione do każdej muzyki?
Momentum Black nie tylko dobrze grają, ale w pewnym sensie także zachęcają użytkownika do słuchania. Są jednymi z tych urządzeń, które nawet po ciężkim dniu potrafią tchnąć w nas kolejną dawkę energii, a nawet trochę rozweselić. Zachęcają, by po skończeniu jednej płyty zaraz posłuchać drugiej, a potem zrobić odrobinę głośniej i tak w kółko. Mają w sobie jakiś magnes. To nie tylko bardzo dobre Hi-Fi, ale też Hi-Fun.
Budowa i parametry
Sennheiser Momentum Black to wariacja na temat zaprezentowanego wcześniej modelu Momentum. Są to stosunkowo lekkie, ale bardzo porządne słuchawki dynamiczne o budowie zamkniętej. Zastosowano w nich przetworniki o średnicy 40 mm z neodymowymi układami magnetycznymi. Pasmo przenoszenia zaczyna się według producenta na 16 Hz i rozciąga do 22 kHz. Impedancja słuchawek to 18 omów, a skuteczność – 110 dB. Momentum Black ważą tylko 190 g i wyposażono je w dwa wymienne przewody – jeden z pilotem i mikrofonem oraz wtykiem z przegubem umożliwiającym ustawienie jacka prosto lub pod kątem, a drugi bez tych dodatków. Jest też przejściówka z małego jacka na duży, a najważniejszy element wyposażenia to zdecydowanie twardy pokrowiec zamykany na suwak. Na pewno się przyda, bo same słuchawki nie mają możliwości składania pałąka lub obracania muszli na płasko, a w takim etui będą bezpieczne.
Konfiguracja
Testowanie Momentum Black zaczęliśmy od podłączenia ich do audiofilskiego systemu złożonego z odtwarzacza Naim CD 5XS i wzmacniacza Creek Destiny 2. Elementy te zostały spięte interkonektem KBL Sound Hologram, a zasilała je listwa Gigawatt PF-2 z kompletem sieciówek LC-2 mkII. Drugim źródłem w tym systemie był komputer z kartą dźwiękową ESI Juli@ podłączony do wzmacniacza dwumetrowym, srebrnym interkonektem Albedo Geo. Musimy przyznać, że w trakcie tych odsłuchów nasza opinia na temat Sennheiserów została już ukształtowana w jakichś 90%, a późniejsze eksperymenty tylko potwierdzały wstępne obserwacje. Momentum Black pracowały także z laptopem Asus Zenbook UX31A - najpierw bezpośrednio, a później z przetwornikiem Meridian Explorer. Ostatnim etapem były testy ze sprzętem przenośnym - głównie iPodami (Classic i Shuffle) oraz smartfonami (Sony Xperia S, HTC Desire Z).
Werdykt
Momentum Black to słuchawki, którym naprawdę chce się grać. Nie mają lepszych i gorszych dni, nie wybrzydzają, tylko robią swoje. Co więcej, wydaje się, że czepią z tego taką samą frajdę, jak osoba, na której głowie się znajdą. Nic dziwnego, że konstruktorzy postanowili je wyróżnić, nadając im nazwę zamiast symbolu. Nie zdziwimy się też, jeśli sukces tego modelu zachęci ich do pociągnięcia tematu i rozszerzenia oferty. I nie mamy tu na myśli tylko innych wersji kolorystycznych. Tak udanym słuchawkom należy się wyróżnienie, więc przyznajemy im naszą rekomendację i mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś na nie wpadniemy.
Dane techniczne
Typ słuchawek: dynamiczne, wokółuszne, zamknięte
Pasmo przenoszenia: 16 Hz - 22 kHz
Impedancja: 18 omów
Czułość: 110 dB
Długość kabla: 1,4 m
Rodzaj wtyku: 3,5 mm
Masa: 190 g
Cena: 1299 zł
Sprzęt do testu dostarczyła firma Aplauz.
Zdjęcia: Sennheiser, Małgorzata Filo, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Tłumienie hałasu
Cena
Nagroda
-
stereolife
Podczas testu Momentum Black nie odnieśliśmy wrażenia, jakby brzmienie było przyciemnione. Niskich tonów było może ciut więcej - tak, jak to widać na naszym wykresie równowagi tonalnej - jednak wysokich tonów nam nie brakowało. Model Momentum On będziemy niedługo testować - mamy go dostać chyba we wtorek, ale jeżeli T50p przestają Ci wystarczać, to rozwiązania szukalibyśmy wśród droższych słuchawek, a więc właśnie w czymś pokroju Momentum. Jeżeli lubisz przejrzyste, czyste i naturalne brzmienie, przyjrzyj się także Denonom AH-D340. Będziemy je testować niebawem, ale już jesteśmy po wstępnych odsłuchach i te słuchawki zrobiły na nas duże wrażenie. Klimatem trochę przypominają wręcz kultowe Sennheisery HD-600, tyle, że mają konstrukcję zamkniętą. Więcej na ich temat napiszemy pewnie na początku września.
1 Lubię -
Artorius
Dziękuję. Czekam więc na test On Ear. Co do Denonów to mam w pobliżu salon tej firmy, więc tam zajrzę. Od tego modelu odstrasza mnie trochę wygląd. Niestety zbliżony do Beats Audio. Taka straszna "plastikowość".
0 Lubię -
MaC_Prime
Ja poszukuję słuchawek właśnie takich jak Momentum tyle, że chciałbym by działały z nokią (mikrofon najmniej, a marzeniem jest głośność czy zmiana tracków), a nie ze sprzętem Appla, którego bardzo nie lubię. Niestety co rusz trafiam na słuchawki z pilotem i mam nadzieję, że to wreszcie te, aż okazjue się, że jednak zrobione są 'for iPod'. Nestety dotyczy to także modelu momentum. Obecnie jedyną opcją jaką widzę są monstery inspiration, które mają kabel dla Ipoda, też dla innych telefonów i 'goły'. Natomiast nie wiem czy dobrze je 'usłyszałem' w Saturnie, ponieważ wydawało mi się, że mają zawyżoną górę i brakujący dół. Może coś z nimi było nie tak? Znalazłem gdzieś na youtubie recenzję, z której dowiedziałem się, że niskie tony działają lepiej o ile włączony jest noise canceling (do którego działania potrzebne są baterie, a testówka tych nie miała). Dlatego proszę redakcję o ich test, albo chociaż jakąś poradę/sugestię co wybrać.
0 Lubię -
Artorius
Monstery to zło!!! Co Redakcja na to? Połowa Paryża chodzi w słuchawkach Doktora Dre. Czerwone, białe, czarne. Głównie ciemnoskórzy młodzi Panowie ale i białych nie brak. Moim zdaniem to tragiczne.
0 Lubię -
stereolife
Słuchaliśmy Beatów raz. Chyba nie jesteśmy fanami. Za to dzisiaj dostaliśmy do testu Sennheisery Momentum On! BTW to może być odpowiedź na pytanie MaC_Prime. Przedstawiciel Sennheisera powiedział nam, że drugi przewód w zestawie (ten bez iPilota) jest właśnie po to, aby słuchawki działały także z takimi urządzeniami, jak telefony Nokii. Także dajcie nam trochę czasu, a zobaczycie kolejną recenzję;-)
1 Lubię -
Artorius
Super! Ciekawe będzie porównanie tych słuchawek. Czy On będą ubogimi krewnymi czy po prostu innymi słuchawkami?
0 Lubię -
MaC_Prime
Widać, że nie jesteście fanami beatsów :) bo nie mogę znaleźć tu na stronie żadnej recenzji. ALE Monster Inspiration nie są w rodzinie beatsów, a w oryginalnej marce Monster. Podejrzewam, że obie marki są skierowane to trochę innych klientów. Czyli moją jedyną alternatywą dla Inspiration Titanium jest Momentum On? A może to normalnych Momentum Sennheiser w końcu dołączy taki sam kabel jak do On? Już nie mogę się doczekać recenzji.
0 Lubię -
stereolife
W normalnych Momentumach także mamy drugi kabel bez pilota. Jeżeli więc ktoś chce używać słuchawek ze sprzętem Apple'a, to ma mikrofon i przyciski, a jeśli woli inny odtwarzacz przenośny albo telefon nie będący super smartfonem, może szybko podpiąć drugi kabel. Słuchawki posiadające pilota i działające z rozmaitymi smartfonami zostały u Sennheisera zgromadzone w serii tak zwanej uniwersalnej. Fajny bajer można też znaleźć na stronie Senncom - komunikacyjnego oddziału firmy. Można wybrać jeden z tych uniwersalnych modeli słuchawek i sprawdzić, czy będzie działał z danym modelem telefonu czy innego urządzenia. Trochę modeli w tej grupie już jest, a każdy został przetestowany z rozmaitymi smartfonami. Ludzie z Sennheisera chyba po prostu żmudnie testowali te modele z kolejnymi urządzeniami i zapisywali wyniki - czy działały przyciski, regulacja głośności, mikrofon itd.
0 Lubię -
Artorius
Kupiłem, odsłuchuję... Na razie nie mam powodu do narzekań:) Kable tylko marne (w sensie cienkie). Ten bez pilota za długi na ulicę:)
0 Lubię -
Mieszko
Używam Momentum Black ponad pół roku. Same pozytywne wrażenia. Kupiłem je bo miałem dość kilkumetrowego kabla, który fruwał mi miedzy nogami. Wiekszość czasu używami z iPhonem (+ spotify) czasami z iPadem. Dźwięk genialny. Super wygłuszenie jakby ktoś tramwajem jeździł, lub uciekał przed hałasem dzieci to sie sprawdzi :) Chowam je do torby bez pokrowca i nic im nie jest - czyli jakość wykonania ok. Polecam :)))
0 Lubię
Komentarze (16)