Luxman C-1010
- Kategoria: Vintage
- Tomasz Karasiński
Patrząc na ten klasyczny przedwzmacniacz łatwo wyobrazić sobie, że projektanci produkowanego obecnie wzmacniacza SQ38 nie musieli wzorować się na urządzeniach innych marek, aby odtworzyć styl retro - mogli garściami czerpać z dokonań własnej firmy. Dziś mówiąc o przedwzmacniaczu mamy na myśli pudełko, z którego sygnał płynie do końcówki mocy lub monobloków, a stamtąd od razu do kolumn. C-1010 był jednak czymś więcej - producent określał go jako centrum kontroli, a różnica polegała na tym, że końcówkę mocy podłączało się w swoistej pętli. Z tyłu urządzenia można znaleźć dwie pary wyjściowych zacisków głośnikowych i jedną parę zacisków wejściowych. Tak, tak - wzmocniony sygnał z końcówki mocy należało poprowadzić z powrotem do przedwzmacniacza.
Dawał on między innymi możliwość wyboru między zaciskami A i B (dwa maleńkie przyciski w pobliżu potencjometru, włącznika sieciowego i gniazda słuchawkowego). Duże przełączniki hebelkowe w centrum służyły między innymi do przełączania między różnymi trybami pracy urządzenia czy ustawiania częstotliwości odcięcia - górnej i dolnej. Większe pokrętło z lewej strony to oczywiście selektor źródeł, a cztery mniejsze tworzą rozbudowany korektor barwy. Dwie górne gały odpowiadają za niskie i wysokie tony, natomiast te umieszczone poniżej służą do wyboru jednej z trzech konkretnych częstotliwości korekcji. Dla basu było to 150, 300 i 600 Hz, natomiast dla wysokich tonów - 1500, 3000 i 6000 Hz. Przedwzmacniacz miał oczywiście metalowy front i drewnianą obudowę. Na pokładzie obowiązkowo phono stage z zaciskiem uziemiającym.
Urządzenie mogło się pochwalić bardzo niskimi zniekształceniami harmonicznymi na poziomie 0,007% i pasmem przenoszenia 2 Hz - 80 kHz (-0,5 dB). Całość ważyła 10 kg i pod koniec lat osiemdziesiątych była dostępna w Niemczech za 3950 marek. Nawet dziś ceny tego urządzenia są dość wysokie. Na jednej z aukcji Luxman został sprzedany za 365 dolarów, na kolejnej znalazłem go za 450 dolarów. Entuzjaści marki łączą C-1010 z końcówkami M-4000 i M-6000, ale oczywiście nie jest to jedyna opcja. Czy warto? Możliwe, że tak, bo sprzęt nie jest jeszcze tak potwornie stary, a do tego japoński. Opcja na pewno ciekawa, choć system z kablami głośnikowymi wchodzącymi i wychodzącymi z przedwzmacniacza może wydawać się bardzo staroświecki.
Komentarze