Yamaha NP-S303
- Kategoria: Przetworniki i streamery
- Tomasz Karasiński
Japonia to jeden z krajów, których kultura i gospodarka w bardzo dużym stopniu wpłynęła na resztę świata. Odseparowane od niego geograficznie, wyspiarskie państwo przez dłuższy okres swojej historii było również utrzymywane w stanie izolacji przez cesarzy i szogunów wydających zakazy handlu i podróży zagranicznych. Dopiero w 1867 roku Japonia, wzorem państw europejskich, zaczęła rozwijać gospodarkę kapitalistyczną i podbijać nowe lądy. Zdobycze terytorialne wyniosły kraj do rangi mocarstwa, jednak prawdziwy boom nastąpił dopiero po wojnie. Dziś kojarzymy Japonię z gwałtownym rozwojem elektroniki, robotyki, przemysłu samochodowego i komputerowego, a także wszelkiego rodzaju nowinkami i egzotycznymi gadżetami. Od czasu do czasu przypominamy sobie jednak o niezwykle bogatej historii i poszanowaniu tradycji, którego Japończycy nie zatracili w tym technologicznym wyścigu. Z jednej strony widzimy nowoczesne roboty, superszybkie pociągi i fabryki wielkich koncernów elektronicznych, a z drugiej - pagody, kimona, sushi i parzoną tradycyjnymi metodami herbatę. Ciekawe odbicie różnych elementów kojarzących nam się z Japonią można zaobserwować w działaniach takich firm, jak Yamaha. Koncern produkuje bowiem zarówno fortepiany, jak i nowoczesne głośniki bezprzewodowe. Obok streamerów i amplitunerów wykorzystujących najnowsze rozwiązania techniczne zobaczymy piękne, klasyczne wzmacniacze i kolumny odwołujące się do złotej ery sprzętu audio. Dziś zajmiemy się jednym z tych nowocześniejszych urządzeń. Oto odtwarzacz sieciowy NP-S303.
Urządzenie wydaje się być niezwykle ciekawe nie tylko z uwagi na swoje możliwości, ale także dość nietypową pozycję w aktualnym katalogu. Normalnie powiedziałbym, że jest to po prostu najtańszy pełnowymiarowy streamer w ofercie japońskiego producenta i w ramach nakreślenia pewnego tła wymieniłbym droższe modele. Nie mam jednak czego wymieniać, bo NP-S303 jest w chwili obecnej jedynym takim urządzeniem produkowanym przez Yamahę. Owszem, w jej ofercie znajdziemy również odtwarzacze płyt kompaktowych z funkcjami sieciowymi, jak chociażby CD-NT670D, niewielki streamer WXAD-10 oraz dizajnerski odtwarzacz WXC-50 z funkcją przedwzmacniacza, ale jeśli szukamy źródła pasującego do pełnowymiarowej wieży stereo, mamy tylko jedno rozwiązanie. To właśnie NP-S303. Równie intrygująca jest cena opisywanego modelu, wynosząca dokładnie 1599 zł. Mówimy więc o poziomie najtańszych pełnowymiarowych streamerów dostępnych na naszym rynku - Denona DNP-730AE, Pioneera N-30AE lub Onkyo NS-6130.
TEST: Yamaha R-N803D
Tego typu urządzenia można porównywać ze sobą bez końca, jednak Yamaha ma co najmniej jednego asa w rękawie. Jest nim firmowy system MusicCast, który nie tylko daje użytkownikowi dostęp do rozmaitych serwisów streamingowych i pozwala wygodnie zarządzać odtwarzaniem muzyki z poziomu smartfona lub tabletu, ale pozwala na zbudowanie bezprzewodowego multiroomu, a więc połączenie się z głośnikami, amplitunerami i innymi urządzeniami znajdującymi się w całym domu. Yamaha zainwestowała w to rozwiązanie naprawdę ogromne środki i trzeba przyznać, że jej działania przynoszą widoczne rezultaty. Czasami mam wrażenie, że nie ma tygodnia, w którym nie pojawiłaby się informacja o kolejnym modelu z zaimplementowanym MusicCastem. Żeby nie być gołosłownym, sprawdziłem historię naszych publikacji. W ciągu ostatniego miesiąca pojawiło się sześć newsów, w których opisywaliśmy premiery szesnastu urządzeń, a piętnaście z nich to modele obsługujące MusicCast. Piętnaście w ciągu miesiąca! To chyba najszybciej rozrastająca się rodzina w historii. Czy to ważne z punktu widzenia potencjalnego klienta? Domyślam się, że tak. Nawet jeśli korzyści płynące z możliwości wejścia w firmowy system nie będą aż tak oczywiste od samego początku, po pewnym czasie mogą zacząć procentować. Na przykład gdy zechcemy w drugim pokoju postawić sobie pojedynczy głośnik bezprzewodowy lub wieżę, która mogłaby w dowolnym momencie przejąć odtwarzanie muzyki. Zacznijmy jednak od podstawowej funkcji NP-S303 i sprawdźmy czy warto wziąć go pod uwagę przy zakupie budżetowego streamera.
Wygląd i funkcjonalność
Podobnie jak w większości źródeł z tego przedziału cenowego, na ponadprzeciętny przepych w kwestii jakości wykonania obudowy nie mamy co liczyć. Japoński streamer jest dość lekki, ale - jak zwykle w przypadku produktów Yamahy - całość jest zapakowana i przygotowana perfekcyjnie. W budżecie zmieściła się metalowa ścianka przednia, dzięki której NP-S303 robi bardzo dobre wrażenie. Będzie pasował do wszystkich urządzeń utrzymanych w tej samej stylistyce, a więc praktycznie do większości modeli stereofonicznych. Oznacza to, że opisywany odtwarzacz może stać się pierwszym elementem kompletnej, eleganckiej wieży. Wizualnie i gabarytowo pasuje do niego pięć wzmacniaczy zintegrowanych, od A-S201 do A-S801, kilka odtwarzaczy płyt kompaktowych, dwa tunery radiowe i wszystkie amplitunery stereofoniczne, z których oczywistym wyborem będzie dla wielu klientów model R-N303D. Oba elementy pozwolą nam stworzyć wieżę obsługującą zarówno muzykę z sieci, urządzeń mobilnych i popularnych platform streamingowych, jak i klasyczne radio w standardzie FM i DAB+, nie mówiąc już o możliwości podłączenia zewnętrznych źródeł analogowych i cyfrowych. R-N303D kosztuje 1799 zł i muszę przyznać, że trzy tysiące złotych z małym kawałkiem za taki system stereo to bardzo ciekawa propozycja. Możliwości jest jednak o wiele więcej. Chcąc iść w kierunku stricte audiofilskim, możemy wybrać chociażby integrę A-S801, która katalogowo kosztuje 4395, ale w tym momencie na stronie sieci salonów oficjalnego dystrybutora Yamahy dostępna jest w cenie 3555 zł. A mówimy tutaj o jednym z wyższych modeli w katalogu, dysponującym mocą 100 W na kanał. O ile więc nie rozumiem dlaczego firma oferuje nam tylko jeden streamer i bardzo chciałbym zobaczyć następcę wycofanego z produkcji modelu NP-S2000, to NP-S303 ma w rodzinie wielu potencjalnych przyjaciół. Jego właściciele na pewno nie będą mieli problemu z dobraniem kolejnych komponentów do swojej wieży.
Jeśli chodzi o sprzętowe i software'owe możliwości japońskiego odtwarzacza, jest naprawdę dobrze. Jeśli przełożymy wszystkie funkcje NP-S303 na jego cenę, może się okazać, że to jedna z najkorzystniejszych propozycji na rynku.Przednia ścianka testowanego odtwarzacza wygląda bardzo minimalistycznie. Znalazł się tu włącznik, gniazdo USB do podłączenia pendrive'a lub dysku twardego, szeroki wyświetlacz matrycowy, dwa przyciski służące do wyboru źródła i powrotu oraz pokrętło nawigacyjne, które również można wcisnąć. To wszystko. Muszę przyznać, że spodobał mi się ten dyskretny i czytelny wyświetlacz, ale NP-S303 swym wyglądem daje nam do zrozumienia, że szybko będziemy musieli skorzystać z dołączonego do zestawu pilota lub firmowej aplikacji. Chociażby po to, aby połączyć się z siecią. Pilot jest dość rozbudowany, ale to dlatego, że można za jego pomocą obsłużyć cały system Yamahy. Japończycy najwyraźniej wiedzą, że niejeden właściciel opisywanego streamera sięgnie po wzmacniacz lub amplituner tej samej marki. W pokładowym menu można odkryć sporo ciekawych ustawień, jednak domyślam się, że większość użytkowników załatwi sprawę pierwszego dnia i nie będzie później do nich wracać. Na tylnej ściance sytuacja jest równie prosta. NP-S303 nie jest urządzeniem, które ma zastąpić dziesięć innych. To budżetowy odtwarzacz sieciowy, więc znajdziemy tu tylko wyjście analogowe w postaci pary gniazd RCA, cyfrowe wyjście koaksjalne i optyczne, gniazdo LAN oraz antenę Wi-Fi i zamontowane na samym końcu gniazdo sieciowe w formie "ósemki". Funkcjonalność japońskiego streamera na pewno zwiększyłaby obecność wejść cyfrowych, jednak jego konstruktorzy najwyraźniej doszli do wniosku, że użytkownikom bardziej przydadzą się wyjścia - ot, chociażby aby poprawić jakość brzmienia poprzez dołożenie lepszego, zewnętrznego DAC-a. Jeżeli zdecydujemy się na wzmacniacz zintegrowany wysokiej klasy, bardzo możliwe, że będzie on miał na pokładzie przetwornik lepszy, niż ten zastosowany w NP-S303. Niektórym może się to wydać dziwne, ale żyjemy przecież w dziwnych czasach, a jeśli we wzmacniaczach montowane są naprawdę dobre kości w komplecie z szeregiem wejść cyfrowych, to zastosowanie chociażby kabla koaksjalnego między streamerem a integrą zaczyna nabierać sensu.
Jeśli chodzi o sprzętowe i software'owe możliwości japońskiego odtwarzacza, jest naprawdę dobrze. Jeśli przełożymy wszystkie funkcje NP-S303 na jego cenę, może się okazać, że to jedna z najkorzystniejszych propozycji na rynku. Z siecią połączymy się na dwa sposoby - przewodowo lub przez Wi-Fi. Jak zapewnia producent, elementem decydującym o jakości dźwięku dostarczanego przez opisywany streamer jest Yamaha Original Network Module. To wewnętrzny moduł sieciowy, który wykorzystuje precyzyjny zegar zapewniający niski jitter i poprawiający odwzorowanie dźwięku ze źródeł wysokiej rozdzielczości. NP-S303 czyta bowiem pliki WAV, FLAV i AIFF w jakości do 24 bit/192 kHz, a nawet DSD 5,6 MHz. Jest też funkcja gapless, niezastąpiona przy słuchaniu nagrań koncertowych i wszelkiego rodzaju concept albumów, których trzeba słuchać w całości bez irytujących pauz między ścieżkami. Odtwarzacz wyposażony jest w łączność Bluetooth i AirPlay, więc jeśli ktoś chciałby szybko i wygodnie połączyć się z telefonem lub tabletem, nie powinien z tym mieć najmniejszego problemu. AirPlay to także świetna opcja dla właścicieli laptopów i komputerów stacjonarnych z nadgryzionym jabłuszkiem. Jednak prawdziwym asem w rękawie Yamahy jest system MusicCast. Dzięki niemu zyskujemy przede wszystkim możliwość sterowania urządzeniem za pomocą dedykowanej aplikacji, obsługę większości popularnych serwisów muzycznych, takich jak Spotify, Deezer czy TIDAL, ale także możliwość stworzenia systemu multiroom czyli przesyłania muzyki pomiędzy naszym streamerem a innymi urządzeniami z rodziny MusicCast znajdującymi się w różnych pokojach w całym domu. Jedną z ciekawszych rzeczy jest funkcja wyjścia Bluetooth dzięki której możemy bez użycia kabli przerzucić muzykę z naszego streamera na słuchawki, głośnik bezprzewodowy lub inne urządzenie dowolnej marki.
Minusy? NP-S303 oferuje bardzo wiele w dziedzinie wygody obsługi, funkcji sieciowych i kompatybilności z różnymi formatami i serwisami, za to został zbudowany jako urządzenie jednofunkcyjne, więc jeśli porównamy go ze streamerami i cyfrowymi kombajnami z wyższej półki, będziemy mogli wyliczać czego nie ma. A nie ma wejść cyfrowych, regulowanego wyjścia analogowego czy choćby gniazda słuchawkowego, nie mówiąc już o napędzie optycznym czy możliwości dołożenia kolejnych modułów lub kart rozszerzeń. Przypominam jednak, że mówimy o urządzeniu za 1599 zł, a chyba żaden konkurencyjny streamer nie oferuje takich rozwiązań. Dla wielu z nich już odczyt plików DSD czy obsługa funkcji gapless to zbyt dużo. Inna sprawa, że większość tego typu urządzeń można obsługiwać za pomocą aplikacji, ale pozostaje pytanie jaka jest ich jakość. A tu akurat MusicCast jest jednym z najlepiej dopracowanych środowisk na rynku. Z minusów wymieniłbym jeszcze leciutką obudowę, która - jak się okazało - jest w większości pusta. To dlatego, że serce urządzenia zmieściło się na jednej, gęsto zabudowanej płytce z ekranowanym modułem sieciowym. Reszta to tylko mało wyczynowe zasilanie i sekcja sterująca przytwierdzona do przedniego panelu, a poza tym - powietrze. Wszystko to na pewno zmieściłoby się w mniejszej obudowie, ale chodziło o to, aby klienci Yamahy mogli kupić streamer pasujący do całej wieży. Jeżeli ktoś wymaga, by w środku znalazło się dziesięć kilogramów elektroniki z transformatorem toroidalnym i lampowym stopniem wyjściowym, trzeba rozejrzeć się za streamerami w cenie powyżej dziesięciu tysięcy złotych. NP-S303 to jeden z najtańszych pełnowymiarowych streamerów na rynku, ale wygląda na to, że został zaprojektowany mądrze, a jego możliwości - przynajmniej na papierze - przewyższają to, co spodziewałbym się dostać za 1599 zł. Sprawdźmy jak sprawuje się w rzeczywistości.
Brzmienie
Po urządzeniu za te pieniądze nie spodziewałem się cudów. Można nawet powiedzieć, że podszedłem do odsłuchu z dużą rezerwą. Znam bowiem możliwości konkurencyjnych urządzeń i nie sądziłem, że można w tej materii zdziałać o wiele więcej bez znacznego zwiększenia budżetu. Mówiąc wprost, jaka może być różnica między streamerami kilku, w większości japońskich firm, których ceny wahają się od 1499 do 2199 zł? Niektórzy powiedzą, że porównywali, słuchali i wypożyczali je do domu, poświęcili na cały proces trzy miesiące i doszli do wniosku, że różnice są ogromne, ale pragnę przypomnieć, że to zaledwie mały wycinek rynku, an którym dostępne są przecież streamery za sześćdziesiąt, czterdzieści, dwadzieścia albo choćby dziesięć tysięcy złotych. Wystarczy, że rozszerzymy nasze pole poszukiwań do sześciu czy ośmiu tysięcy, a wówczas wszystkie modele mieszczące się w kwocie dwóch tysięcy złotych będą wydawały się identyczne. Nie twierdzę, że każdy meloman powinien dążyć do kupna sprzętu w cenie samochodu, a nawet jest mi do takiej filozofii bardzo daleko, ale mam dość szerokie spektrum punktów odniesienia i większość urządzeń klasy budżetowej to dla mnie, jak to się mówi, jeden pies. Przepraszam jeśli w tym momencie obdarłem kogoś ze złudzeń, ale dokładnie tak jest. Czy kupując odtwarzacz strumieniowy w cenie porządnego kabla mamy prawo wymagać, że zmaterializuje się przed nami Kurt Cobain, Michael Jackson albo Amy Winehouse? To chyba oczywiste. Z moich doświadczeń wynika, że po streamerach za te pieniądze możemy spodziewać się w miarę równego, stosunkowo neutralnego dźwięku. Takiego bezpiecznego, dość uniwersalnego dźwięku, do którego w pierwszej chwili ciężko się przyczepić, ale na dłuższą metę również ciężko znaleźć w nim coś interesującego. Analizując poszczególne aspekty prezentacji, człowiek mówi do siebie w myślach "aha, tu jest w porządku, tam jest nieźle, a tutaj, hmm, no może być". Później w recenzjach przeczytacie, że "testowany model w swojej cenie prezentuje zadowalający poziom" albo "brzmi zaskakująco dobrze w porównaniu do innych urządzeń tej klasy", ale pewnie nigdy nie przeczytacie tego, co wszystkim recenzentom ciśnie się na usta. A powinno to być raczej podsumowanie w stylu "jakoś tam gra, ale po piętnastu minutach wyłączyłem" albo "za te pieniądze może i gra nieźle, ale w porównaniu z droższymi urządzeniami to raczej kupa kamieni".
NP-S303 nie jest urządzeniem idącym w stronę lampowego romantyzmu. To raczej japońska szkoła brzmienia, ale - jak to u Yamahy - zrealizowana z wyczuciem i pewnym zapasem, dzięki któremu sprzęt sprawdza się w różnych gatunkach muzycznych.I tu dochodzimy do sedna sprawy. Nie wiem jak to możliwe, bo przecież w obudowie hula wiatr, ale NP-S303 zagrał znacznie lepiej, niż mógłbym przypuszczać. Nie dość, że pokazał zdrowe, dobrze zrównoważone i naturalne brzmienie, to jeszcze w każdym zakresie dał mi coś fajnego. Coś, na czym można było zawiesić ucho. Bas był odpowiednio głęboki, gęsty i rytmiczny. Jeżeli tylko kolejne elementy toru poradzą sobie z tym zadaniem, dostaniecie niskie tony z prawdziwie subwooferowym oparciem. Przerzucając swoje ulubione albumy kilka razy naprawdę mocno się zdziwiłem, bo takie zejście słyszałem dotychczas z przynajmniej dwukrotnie droższych źródeł. Yamaha gra przy tym wystarczająco szybko. Czasami bas stawał się trochę gumowaty, a na kilku nagraniach dało o sobie znać lekkie uwypuklenie jego środkowego podzakresu, ale w kategoriach ogólnych ciężko się do niego przyczepić. Domyślam się zresztą, że wielu budżetowym kolumnom takie leciutkie turbodoładowanie wyjdzie tylko na dobre. Średnica była czysta, naturalna, nastawiona na czytelność, może troszeczkę osuszona, ale za to bardzo konkretna. NP-S303 nie jest urządzeniem idącym w stronę lampowego romantyzmu. To raczej japońska szkoła brzmienia, ale - jak to u Yamahy - zrealizowana z wyczuciem i pewnym zapasem, dzięki któremu sprzęt sprawdza się w różnych gatunkach muzycznych. To samo można powiedzieć o wysokich tonach. W tym zakresie daje o sobie znać typowa dla japońskiego sprzętu przejrzystość, naturalnie wiążąca się z poczuciem lekkości i napowietrzenia dźwięku. Dla niektórych melomanów może on być zbyt jasny lub zbyt sterylny, ale przynajmniej jest jakiś. Znakomitym uzupełnieniem tego brzmienia jest stereofonia i muszę przyznać, że w tej kategorii NP-S303 zaskoczył mnie najbardziej. Z odpowiednim sprzętem towarzyszącym potrafi zagrać szeroko, zamaszyście, z wyraźnie zaznaczonym pierwszym planem i sceną rozciągającą się daleko poza boczne ścianki kolumn. Na dobrze zrealizowanych nagraniach można nawet zaobserwować zjawiska, na które zdaniem niektórych "znawców" pozwalają tylko systemy wielokanałowe z potężnymi procesorami DSP. Jeżeli mógłbym czegoś sobie życzyć, chciałbym zobaczyć tu lepsze rozciągnięcie sceny w wymiarze głębi. Przy tej cenie nie mogę jednak powiedzieć tego na serio, bo NP-S303 i tak pokazał o wiele więcej, niż się spodziewałem.
Wychodzi na to, że japoński odtwarzacz może pochwalić się nie tylko eleganckim wyglądem i bardzo rozbudowaną funkcjonalnością, ale także - a może przede wszystkim - dźwiękiem wychodzącym poza ustalone ramy i ogólnie przyjęte granice bezpieczeństwa. Niektórzy pewnie powiedzą, że nie jest to do końca zgodne z ideą wysokiej wierności, bo audiofilska aparatura nie powinna dodawać muzyce nic od siebie. Może to prawda, ale moim zdaniem nie ulega wątpliwości, że NP-S303 w wielu dziedzinach prezentuje poziom, którego nie powstydziłyby się streamery w cenie 2500-3000 zł. A że brzmi przy tym bardzo efektownie? Dla większości melomanów będzie to jedna z jego największych zalet. Jednym ze słów, które od czasu do czasu same wpadały mi do głowy podczas odsłuchu było "powietrze". Bynajmniej nie to, które kupujemy w obudowie wraz z całą resztą. Wydawałoby się zatem, że takie źródło najlepiej sprawdzi się w określonych systemach i gatunkach muzycznych, ale na szczęście dostajemy tu także nisko schodzący bas, czytelną średnicę, bardzo ciekawą stereofonię i parę innych rzeczy, o których nie będę się rozpisywał, bo nie od tego są testy budżetowego sprzętu. Chcę natomiast powiedzieć, że przerobiłem na tym odtwarzaczu wiele płyt i składanek, zarówno tych, które doskonale znam, jak i zupełnie nowych, a NP-S303 ani razu nie dał mi do zrozumienia, że coś mu nie pasuje. Angażował się w granie tak, że podczas testu ani razu nie uciąłem sobie drzemki ani nie pomyślałem, że może praca w urzędzie albo sortowni odpadów byłaby bardziej ekscytująca. A to już coś.
Budowa i parametry
Yamaha NP-S303 to odtwarzacz sieciowy kompatybilny z firmowym systemem MusicCast i większością popularnych serwisów strumieniowych, jak Spotify, Deezer czy TIDAL. Odtwarzacz wyposażony jest także w łączność Bluetooth i AirPlay, dzięki czemu jego właściciel będzie mógł przesyłać muzykę bezprzewodowo wprost ze smartfona lub tabletu obsługującego którąkolwiek z tych technologii. Łączność z siecią można zrealizować przewodowo, za pośrednictwem gniazda LAN lub bez kabli, oczywiście poprzez Wi-Fi. Na stronie producenta przeczytamy, że obwody audio w testowanym modelu zostały opracowane pod kątem wysokiej jakości dźwięku. Firma twierdzi, że maksymalnie skrócony tor sygnałowy oraz rozdzielone sekcje analogowa i cyfrowa umożliwiły zredukowanie zakłóceń i szkodliwych interferencji, a dzięki zastosowaniu starannie wyselekcjonowanych komponentów urządzenie zapewnia niską impedancję, doskonały stosunek sygnału do szumu i szerokie pasmo przenoszenia. O ile ze skróceniem toru sygnałowego można się zgodzić, bo kluczowe układy umieszczono tuż przy zlokalizowanych z tyłu gniazdach, to już rozdzielenie sekcji analogowej i cyfrowej istnieje chyba tylko jako wąska przerwa na płytce drukowanej, a opowiadanie o wyselekcjonowanych komponentach w urządzeniu za te pieniądze... No dobrze, nie byłem w fabryce Yamahy, więc niech im będzie. Dalej producent zapewnia, że kluczowym elementem decydującym o jakości dźwięku jest Yamaha Original Network Module czyli moduł sieciowy wykorzystujący precyzyjny zegar, który zapewnia niski jitter i który udoskonala odwzorowanie dźwięku ze źródeł wysokiej rozdzielczości. Specjalny zegar ma drastycznie obniżać jitter podczas odtwarzania materiałów z sieci i źródeł cyfrowych. Cały moduł jest jednak zamknięty pod metalowym ekranem, więc ciężko powiedzieć co znajduje się w środku. Dla audiofilów ważna będzie na pewno możliwość odtwarzania plików o parametrach 24 bit/192 kHz oraz DSD 5,6 MHz. A jak przechwałki Yamahy przekładają się na parametry w tabeli danych technicznych? Całkiem nieźle. Stosunek sygnału do szumu to 110 dB, zniekształcenia nie przekraczają 0,003%, a pasmo przenoszenia rozciąga się od 2 Hz do 96 kHz ze spadkiem rzędu 3 dB.
Werdykt
Japończycy mają bardzo klarowną wizję rozwoju swoich produktów. Częściowo bazuje ona na łączeniu tradycji z nowoczesnością, w czym od zawsze byli dobrzy, ale od jakiegoś czasu mocno opiera się także na systemie MusicCast. Szczerze mówiąc, zupełnie się temu nie dziwię. Yamaha zaczęła rozwijać i promować to rozwiązanie jeszcze w czasach, gdy klienci nie do końca zdawali sobie sprawę z jego możliwości i potencjału. Dziś wiedzą, że potrzebna im jest obsługa przynajmniej jednego, a najlepiej kilku serwisów streamingowych, obsługa z poziomu aplikacji, łączność Bluetooth i AirPlay, dostęp do radia internetowego i możliwość przerzucenia muzyki na głośnik znajdujący się w innym pokoju, a MusicCast im to wszystko daje. NP-S303 to odtwarzacz o bardzo bogatej funkcjonalności. Sądziłem, że właśnie na niej będzie się opierała niniejsza recenzja, ale kiedy odpaliłem muzykę, wiedziałem już, że nie tylko. Ten budżetowy, lekki, prawie pusty w środku strumieniowiec potrafi bowiem wydobyć z siebie dźwięk godny znacznie droższych źródeł. Jak? Nie pytajcie mnie, bo nie wiem. Historia zna jednak wiele przykładów urządzeń, których wnętrze nie wygląda zbyt bogato, za to brzmienie jest co najmniej interesujące. Może to jednak siła minimalizmu? Tak czy inaczej, NP-S303 jest urządzeniem godnym polecenia. Mam nadzieję, że japońscy konstruktorzy na nim nie poprzestaną.
Dane techniczne
Wejścia cyfrowe: LAN, USB
Wyjścia cyfrowe: optyczne, koaksjalne
Wyjścia analogowe: 1 x RCA
Łączność: Wi-Fi, AirPlay, Bluetooth
Odtwarzane formaty: AAC, ALAC, DSD, FLAC, MP3, WAV, WMA
Obsługiwane serwisy: Deezer, Spotify, TIDAL, JUKE, Napster
Pasmo przenoszenia: 2 Hz - 96 kHz (-3 dB)
Stosunek sygnał/szum: 110 dB
Zniekształcenia: 0,003%
Wymiary (W/S/G): 8,7/43,5/28,9 cm
Masa: 2,7 kg
Cena: 1599 zł
Konfiguracja
Marantz HD-DAC1, Astell&Kern AK70, NAD C316BEE, Unison Research Triode 25, Pylon Audio Sapphire 31 StereoLife Edition, Equilibrium Tune 33 Light, Enerr Tablette 6S, Enerr Symbol Hybrid.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Radek
Wojtek, jeśli coaxialem to już bym wolał malinkę z nakładką HiFiBerry Digi+ Pro plus jakiś liniowy zasilacz. Taniej i na pewno lepiej jakościowo.
0 Lubię -
-
Bumblebee
Jak ja uwielbiam to polskie kombinowanko... Kup sobie kolego starą płytę główną i procesor z OLX-a, zasilacz ukradnij żonie od depilatora, zainstaluj na tym piracki system i dwadzieścia darmowych programów z których co drugi nie działa i będziesz miał dźwięk jak te pomidorki z własnego ogródka - lepszy jak ze sklepu! Potem taki delikwent się podnieci, kupi garść części z którymi nie wiadomo co zrobić, poprosi syna brata żony kolegi żeby mu pomógł to ogarnąć, a na końcu okaże się że przepierdzieli tyle samo kasy, co by sobie mógł taką Yamahę kupić dawno temu. A potem dawaj szukać pomocy na forach, a jak ktoś będzie pytał, to nie, spoko, sprytny byłem i oszukałem system! Wojtek, dobrze ci radzę, zastanów się dwa razy. Bo chytry dwa razy traci.
11 Lubię -
-
Fachowiec
Bumblebee, ty lepiej naukę wspieraj a nie od razu od chytrych i kombinowanek! Lepiej trochę pomyśleć przed zakupem złomu typu "duża wieża", który już (chwalić Boga) wychodzi z mody.
2 Lubię -
MacP
Bumblebee - posłuchaj takiej "malinki" a potem się wypowiadaj :) Mam taką, w cenie w sumie 400 zł i porównywałem z dużo droższymi DAC-ami i streamerami, w tym chwalonymi tu, na bardzo przejrzystym wzmacniaczu Roksan Oxygene. Różnice naprawdę nie były porażające. System jest legalny, bo to Linux i kilka nakładek audio do wyboru. Funkcjonalność - perfekcyjna. Sterować muzyką z serwera NAS można przez dowolną apkę UPNP, np. świetną BubbleUPNP (o wiele lepszą niż znana mi dobrze apka Yamahy). Ma gappless, pozwala przewijać odtwarzane pliki FLAC (nie wiem jak ten powyższy, ale np. Yamaha WXC-50 nie potrafi), nakłada się na nią DAC-a wybranego z wielu możliwych, w tym bardzo dobrych. Ja mam takiego z ES9023, stosowanym też przez Yamahę i zegarem TCXO, ale mam też nakładkę Digi-one, wypuszczającą świetny sygnał SPDIF do dowolnego DAC-a (testowałem z Chordem - rewelacja!). Obsługuje DSD. Nie brakuje temu sprzętowi właściwie niczego i można go bardzo tanio upgrade'ować, eksperymentować do woli z zasilaczami, DAC-ami nie bankrutując na tym. Że brzydkie? Ale maleńkie i nie trzeba tego oglądać, wrzuca się za szafkę i zapomina, wszystko obsługuje się przez aplikację. Ta Yamaha zapewne jest fajna, jednak np. szkoda że dano tu porządnego wyświetlacza - tego właśnie oczekiwałbym po markowym streamerze. Ale poszli tu na minimalne koszty...
7 Lubię -
-
-
Putin
@Remo - Masz absolutną rację, całkowity szajs, nawet nie lata i nie strzela rakietami jak porządny ruski traktor.
0 Lubię -
Komentarze (12)