Astell&Kern AK70
- Kategoria: Odtwarzacze i wzmacniacze przenośne
- Jarosław Święcicki
Co zrobić, aby zainteresować ludzi ceniących dobre brzmienie odtwarzaczami, które do tej pory były przez nich traktowane po macoszemu? Takie pytanie zadawali sobie pewnie specjaliści od marketingu zatrudnieni w koreańskiej firmie Iriver, słynącej od wielu lat z produkcji przenośnych odtwarzaczy plików, zwanych powszechnie empetrójkami. Rynek wydawał się nimi nasycony, a przyszłość nie wyglądała różowo. Sprzedaż spadała, bo po co komu dodatkowe pudełko w kieszeni, skoro prawie każdy porządny smartfon umożliwiał zarówno wgranie oprogramowania do odtwarzania muzyki, jak i instalację karty pamięci odpowiednio dużej, aby pomieścić na niej dziesiątki, a nawet setki utworów. Dodatkowo na smartfonie i tablecie można zainstalować aplikację dowolnego serwisu streamingowego, a na empetrójce - nie. Potrzebne było coś, co na nowo zdefiniuje sposób przenośnego słuchania muzyki. Iriver postanowił stworzyć nowy oddział, który tego dokona i tak w 2013 roku narodziła się marka Astell&Kern. Już sama nazwa zapowiadała coś wielkiego. "Astell" to według firmy słowo, którego korzeni należy szukać w łacińskim "stella" czyli "gwiazda", natomiast "Kern" to po niemiecku "centrum" lub "rdzeń". Połączenie tych dwóch wyrazów miało oznaczać, że urządzenia Astell&Kern będą czymś w rodzaju centrum wysokiej jakości muzyki... Ależ historia - pomyślicie. Do mnie również zupełnie to nie trafia. Takie deklaracje ze strony producenta odbieram jako napisane na wyrost i pełne pychy, jednak czas pokazał, że panowie z Irivera nie żartowali i naprawdę zamierzali stworzyć coś niesamowitego. Dziś chyba nie będzie żadną przesadą jeśli napiszę, że to oni wypromowali koncepcję audiofilskiego odtwarzacza, który już nie jest empetrójką, a raczej kieszonkowym, hi-endowym i wybitnie luksusowym sprzętem.
Pierwszy odtwarzacz firmy, zaprezentowany w 2013 roku AK100 szokował zarówno ceną, jak i możliwościami. Kosztował w Polsce 2300 zł i potrafił odtwarzać wszystkie pliki począwszy od marnych empetrójek, a kończąc na gęstych formatach niemalże wyczerpujących możliwości muzyki, jaka była wówczas dostępna w takiej jakości. Marka automatycznie zaczęła być kojarzona ze sprzętem typowo audiofilskim, za który trzeba było sporo zapłacić. Ale to był dopiero początek! Zachęcona ciepłym przyjęciem swoich produktów zaczęła wypuszczać coraz bardziej zaawansowane modele - wciąż kieszonkowe, ale za każdym razem odrobinę większe, poważniejsze i wyposażone w bardzo, bardzo dobre podzespoły. AK120, AK240, AK380... Koreańczycy podnosili nie tylko poprzeczkę jakościową, ale i cenową. Pękały kolejne granice - pięć, dziesięć, piętnaście tysięcy złotych. Flagowy AK380 ocierał się już o pułap dwudziestu tysięcy złotych, a kupując do niego dodatkowy wzmacniacz i parę innych zabawek można było gładko przekroczyć nawet tę barierę. Aby inżynierom się nie nudziło, firma wyspecjalizowała się w wypuszczaniu limitowanych edycji swoich hi-endowych playerów. Wersja AK380 Copper z obudową wykonaną z miedzi kosztowała równe 19999 zł, a dedykowany wzmacniacz - 4890 zł. Nikt w audiofilskim środowisku nie ma wątpliwości, że nie jest to jeszcze ostatnie słowo ludzi kierujących marką Astell&Kern.
Równolegle z łamaniem rekordów w świecie hi-endowych odtwarzaczy przenośnych, firma systematycznie wypuszcza na rynek modele dla rozsądnych audiofilów. Ktoś chyba w odpowiednim momencie zorientował się, że nie można budować swojej pozycji tylko i wyłącznie na sprzęcie, na który rzadko kogo stać. Od czasu do czasu obserwujemy więc powrót do korzeni. Takim nieco zaskakującym posunięciem było z pewnością wprowadzenie do oferty modelu AK Jr, kosztującego niecałe 1700 zł. Płaski, ale pięknie wykonany playerek oferował naprawdę sporo, a przede wszystkim pozwolił wielu melomanom poznać smak muzyki odtwarzanej przez wysokiej klasy sprzęt przenośny. Wielkie poruszenie w audiofilskim świecie wywołał jednak kolejny model przeznaczony dla audiofilów mających wciąż więcej rozsądku, niż pieniędzy. To właśnie bohater naszego dzisiejszego testu - AK70. Odtwarzacz wyceniony na 2699 zł nie był już płaskim urządzonkiem, ale niemalże mniejszą wersją modeli z samego szczytu oferty. Nic nie wskazywało też na to, aby konstruktorzy celowo pozbawili ten "budżetowy" odtwarzacz jakichś ważnych funkcji. Cena? Gdybyśmy mówili o typowej empetrójce, mogłaby się wydawać wysoka, ale ponieważ flagowy model ze stajni Astell&Kern kosztuje prawie dwadzieścia tysięcy złotych, to i optyka patrzenia na cenę AK70 nieco się zmienia, prawda? W tym kontekście opisywany DAP z miejsca stał się okazją. Ale czy rzeczywiście nią jest?
Wygląd i funkcjonalność
Odtwarzacz dostajemy w niewielkim, jasnobłękitnym pudełku z dużą nazwą firmy i napisem nie pozostawiającym żadnych złudzeń co do klasy drzemiącego w środku urządzenia. Ultimate High Fidelity Sound System - no i pozamiatane. Po otwarciu opakowania ukazuje nam się sam playerek, a oprócz niego producent dorzuca do zestawu kabel USB do ładowania i podłączenia AK70 do komputera, dwa komplety folii zabezpieczających zarówno wyświetlacz, jak i "plecki" oraz broszurkę z podstawowymi informacjami o odtwarzaczu. Pełną instrukcję można sobie ściągnąć z oficjalnej strony Astell&Kern, co akurat nie jest żadnym problemem. Myślę, że to nawet lepiej, bo drukowana wersja i tak praktycznie nikomu nie jest potrzebna. Do takich książeczek użytkownik zagląda przeważnie raz, a potem ląduje ona w koszu. A przynajmniej nasza planeta nie płacze, nie topią się jej lodowce i tak dalej. Zdziwił mnie natomiast brak ładowarki. AK70 nie jest tanim urządzeniem. Aspiruje do miana rzeczy ekskluzywnych, więc brak dodatku, który jest tak naprawdę niezbędny do użytkowania to kuriozum. Po drugie, aby naładować urządzenie należy mieć ładowarkę potrafiącą dać minimum 1000 mA, co jest wyraźnie zaznaczone w dołączonej broszurce. Oczywiście przy pierwszym ładowaniu zbagatelizowałem ten wymóg i podłączyłem urządzenie do pierwszej lepszej ładowarki od telefonu, jaką znalazłem w szufladzie i pozostawiłem AK70 na noc. Jakież było moje zdziwienie, gdy na drugi dzień player nawet się nie włączył! Pierwsza myśl - zepsułem. W głowie szykowałem się już do tłumaczenia dystrybutorowi jakim cudem w 24 godziny zepsułem nowiutkiego AK70 i zacząłem liczyć na ile rat rozbić sobie płatność za wyrządzone szkody, ale coś mnie tknęło i przyjrzałem się bliżej ładowarce – wyciągała zaledwie 500 mA. Z głośno bijącym sercem, szybko znalazłem taką, która spełniała wymogi producenta i po kilkunastu minutach Astell włączył się, oznajmiając czerwoną bateryjką, że stan naładowania wynosi raptem 10%. Już nie pamiętam ile czasu trwało pełne naładowanie, ale odtwarzacz działa bez problemu do dziś, a ja się nauczyłem, żeby jednak trzymać się drukowanych zaleceń. Ale przyznajcie sami - czy nie prościej byłoby wrzucić do pudełka mocną ładowarkę spełniającą wymagania tego DAP-a?
No dobra, trochę sobie ponarzekałem, ale przejdźmy do samego odtwarzacza. To metalowy prostopadłościan o ściętym prawym boku, w kolorze pastelowej mięty. Barwa AK70 wyróżnia go wśród innych urządzeń i daję słowo, że żadne zdjęcia nie oddadzą prawdy o jego wyglądzie. Przeglądając fotografie w Internecie kolor urządzenia wydawał mi się co najmniej dyskusyjny, nie pasował mi do tej klasy sprzętu, lecz gdy już wreszcie wziąłem AK70 do ręki i mogłem go sobie pooglądać, wszelkie wątpliwości prysły. Lekko zielonkawa barwa nadaje mu wyrazistości i wyjątkowości, a jednocześnie nie burzy mojego poczucia męskości (co mogłoby mieć miejsce gdyby sprzęt był na ten przykład różowy). Myślę, że kolor obudowy AK70 nie odstraszy nikogo, kto zda sobie sprawę z funkcjonalnych i brzmieniowych możliwości tego urządzenia, ale mimo to producent po jakimś czasie wprowadził limitowaną, czarną wersję z czerwoną obwódką wokół pokrętła regulacji głośności. Domyślam się, że to również nie jest ostatnia specjalna wersja tego urządzenia. A co wymyślą Koreańczycy i w jakich pakietach będą sprzedawali AK70 - czas pokaże.
Ogromną część frontu zajmuje oczywiście dotykowy wyświetlacz. Z lewej strony umieszczono pokrętło głośności, a na prawym boku trzy klawisze sterujące. Górny i dolny służą do przełączania utworów, a środkowy to play/pause. Co ciekawe, klawisze do nawigacji po plikach są "odwrócone" - górny przełącza na wcześniejszy utwór, a dolny na następny. Z początku trudno się do tego przyzwyczaić, ale gdy operujemy nimi patrząc na ekran, wszystko staje się jasne. Przecież na wyświetlaczu utwory są wylistowane z pierwszym u góry, a ostatnim na dole, więc naciskając dolny klawisz "schodzimy" na playliście oczko niżej. Poniżej klawiszy znalazła się szczelina na kartę micro SD. Odtwarzacz przyjmuje rozszerzenie pamięci maksymalnie o 64 GB. O czym to ja jeszcze miałem napisać... Aaaa, no tak, przecież trzeba jeszcze naszego grajka jakoś podłączyć! Gniazd mamy tutaj w sumie trzy - od spodu micro USB do ładowania i podłączania AK70 do zewnętrznych urządzeń (o tym za chwilę), a od góry - dwa gniazda słuchawkowe. Jedno to minijack 3,5 mm do podłączenia standardowych słuchawek, a drugie to wyjście zbalansowane o średnicy 2,5 mm. Takich słuchawek jest na rynku już trochę, a kilka modeli oferuje oczywiście sam Astell&Kern. Obok gniazd znajduje się klawisz do włączania i wyłączania urządzenia. Jedno krótkie wciśnięcie wyłącznika powoduje wygaszenie ekranu.
Zanim to zrobimy, przyjrzyjmy się w jaki sposób można sterować AK70 za pomocą dotykowego wyświetlacza. Ekran główny pozwala na wybranie sposobu nawigacji po wgranych plikach muzycznych. Można je wyświetlić posortowane według albumu, artysty, rodzaju muzyki, folderu oraz na zdefiniowanej wcześniej playliście. Można również wyświetlić wszystko, co znajduje się w pamięci urządzenia. Na ekranie głównym jest jeszcze jeden klawisz, który pozwala na połączenie się z serwisami steamingowymi. W wersji 1,3 fabrycznego oprogramowania można się zalogować do swoich kont w serwisach TIDAL, Moov oraz na Groovers+. Szkoda, że nie ma Deezera, bo jestem jego aktywnym użytkownikiem. Przesuwając palcem od góry ekranu w dół, wysunie się okno pozwalające na konfigurację playerka. Tutaj właśnie można włączyć połączenie z siecią Wi-Fi, sparować AK70 z urządzeniami bluetooth, wybrać tryb pracy i wiele, wiele innych, których wymienianie po kolei nie ma sensu, ale zatrzymam się na moment na trybach pracy AK70. Otóż oprócz swojej podstawowej funkcji playera plików, może on też pracować jako zewnętrzny komputerowy DAC. Wystarczy podłączyć go do komputera, wybrać opcję DAC (normalnie AK70 pracuje przy połączeniu z komputerem w trybie MTP, czyli mówiąc prosto - jak zwyczajny pendrive) i gra muzyka. Właściciel AK70 może więc darować sobie zakup dodatkowego DAC-a, który będzie mu służył do słuchania muzyki z komputera. Jest tylko jedno ale - o ile samo słuchanie muzyki daje dużo radości, to oglądanie filmów może mijać się z celem, ponieważ AK70 wprowadza minimalne opóźnienie, które desynchronizuje dźwięk z obrazem, a stopień rozjechania zależy nie tylko od tego, co akurat oglądamy, ale też od komputera. Może posiadanie odpowiednio mocnej maszyny wyeliminuje ten problem? U mnie występował, więc jakby co, to ostrzegałem. Ciekawostką jest także funkcja USB OTG, dzięki której urządzenie można podłączyć do dowolnego DAC-a posiadającego wejście USB. Można wtedy strumieniować na zewnątrz zarówno "zwykłe" pliki, jak i DSD w standardzie DoP. Krótko mówiąc, jeśli macie dobrego DAC-a, AK70 będzie od razu pełnił funkcję urządzenia źródłowego, zapewniając odtwarzanie nawet bardzo audiofilskich formatów.
Ale to nie koniec. jedną z najciekawszych funkcji testowanego odtwarzacza jest system AK Connect. Po jego włączeniu, nasz odtwarzacz będzie mógł połączyć się z dowolnym urządzeniem audio dostępnym w naszej domowej sieci. Macie głośnik bezprzewodowy taki, jak Sonos, HEOS lub coś podobnego? Macie amplituner z łącznością Wi-Fi, nawet najprostszy model Onkyo, Marantza lub Yamahy z antenką z tyłu? Macie audiofilski wzmacniacz zintegrowany z gniazdem LAN, przykładowo jakiegoś Hegla? No to nie potrzebujecie już do szczęścia nic więcej! Dzięki funkcji AK Connect, nasz player może połączyć się z praktycznie każdym tego typu urządzeniem, wtedy na wyświetlaczu wybieramy czy chcemy słuchać muzyki przez słuchawki czy może przesyłać ją do głośnika, wzmacniacza lub amplitunera i gotowe - muzyka jest odtwarzana na wybranym przez nas urządzeniu, a my nadal siedzimy wygodnie w fotelu i wybieramy kolejne utwory na wyświetlaczu naszego AK70. Żeby było ciekawiej, AK70 potrafi nawet przejąć funkcję kontroli głośności, więc nie musimy sięgać po pilota od wzmacniacza - wystarczy, że pokręcimy maleńką gałką w odtwarzaczu, zupełnie jakbyśmy słuchali muzyki przez słuchawki. Pomysł jest świetny, a wykonanie prawie idealne. Podobnie, jak w przypadku odsłuchu w trybie DAC-a, tak i przez AK Connect mamy do czynienia z małymi opóźnieniami - szczególnie jeśli mamy w domu trochę słabą sieć, a zarówno odtwarzacz, jak i sprzęt stacjonarny podłączone są bezprzewodowo. Jeśli nasz wzmacniacz lub głośnik przenośny mamy podpięty kablem LAN, opóźnienia są już minimalne. Nie wiem czy funkcja AK Connect będzie działała z absolutnie każdym urządzeniem obecnym w lokalnej sieci, ale na pewno działa z głośnikami Sonosa, urządzeniami T+A takimi, jak Cala czy MP 1000 E, a nawet kolumnami bezprzewodowymi Audium z serii Air. Te połączenia były "ćwiczone" w naszej redakcyjnej sali odsłuchowej, ale na pewno AK70 uda się ożenić z wieloma innymi urządzeniami łączącymi się z siecią. Mało tego - jeśli trzymacie swoje pliki na dysku sieciowym lub komputerze, którego zasoby są udostępnione lokalnie, nie powinniście mieć problemów z przerzuceniem ich na odtwarzacz bez potrzeby podpinania kabla. Patrząc na mnogość zastosowań bohatera naszego testu, można się wręcz zacząć zastanawiać czy istnieje jakieś urządzenie, z którym nie będzie współpracował. Z lodówką nie próbowałem...
Brzmienie
Muszę przyznać, że biorąc pod uwagę zarówno jakość wykonania, jak i możliwości czysto techniczne tego modelu, miałem dosyć wygórowane wymagania. No, może "wymagania" to za duże słowo, ale oczekiwałem naturalnego, muzykalnego, a jednocześnie dynamicznego przekazu z wyrównaną charakterystyką tonalną. Jak by nie patrzeć, są to rzeczy których można by było oczekiwać od niezłego systemu stacjonarnego, ale co tam - pomarzyć można, prawda? Po pierwszych odsłuchach poczułem się nieswojo. Czyżbym trafił na sprzęt, który prawie doskonale trafia w moje dźwiękowe preferencje? Dźwięk prezentowany przez AK70 był żywy, dynamiczny i zagrany w punkt. Zaskakuje przede wszystkim moc tego maleństwa. Podłączenie słuchawek, które potrzebują raczej stacjonarnego wzmacniacza słuchawkowego, wcale go nie deprymuje i nawet głośne granie nie powoduje u niego zadyszki. Przekaz wciąż pozostaje mocny i selektywny.
Wrażenie muzykalności i dynamiki podkreśla równomierność charakterystyki przenoszenia. Bas jest mocny, zróżnicowany i głęboki, ale nie dominuje nad resztą. Jednocześnie jest dobrze kontrolowany i nie rozlewa się po całej scenie stereo. Wysokie tony z kolei nie są natarczywe, nie zakłują ucha, ale też nie odniosłem wrażenia ich braku. Ta część pasma jest prezentowana z dużym wyczuciem, bez niepotrzebnego wyróżniania, ale z odpowiednią rozdzielczością. No i średnica, spinająca te dwa skraje w jedną całość. Może jest odrobinę wysunięta do przodu, ale dzięki temu jest ukazywana bardzo czytelnie, z lekkim rozjaśnieniem, jednak wciąż bardzo muzykalnie, co pozwala po prostu cieszyć się muzyką bez analitycznego rozkładania jej na czynniki pierwsze.
AK70 kładzie nacisk przede wszystkim na sprawianie słuchaczowi jak największej radości. Urządzenie gra szeroką sceną rozłożoną raczej w środku głowy, bez odczucia grania przed odbiorcą. Dźwięk jest bardzo sprężysty, napowietrzony i jednocześnie lekki, niewymuszony. Doskonale sprawdza się w łagodniejszym repertuarze. Odtworzenie na nim Jarre'owej "Oxygene Trilogy" było prawdziwą ucztą dla uszu. Wtedy też zdałem sobie sprawę z jeszcze jednej zalety posiadania takiego plikowego grajka. Po prostu można słuchać kilkupłytowych wydawnictw bez konieczności żonglowania płytami. Wszystkie trzy płyty "Oxygene Trilogy" wrzuciłem do jednego katalogu na AK70 i mogłem oddać się tylko przyjemności słuchania.
Pomyślicie pewnie, że takie doznania są możliwe tylko przy zastosowaniu do tej klasy DAP-a odpowiednio drogich słuchawek. Oczywiście AK70 pokaże pełnię swoich możliwości po podłączeniu jak najlepszych nauszników, ale zdradzę Wam jedną rzecz - do słuchania muzyki w pracy i na spacerze używam taniutkich, kupionych za kilkadziesiąt złotych słuchawek Sony i podłączenie ich do naszego DAP-a spowodowało, że zagrały jak chyba nigdy wcześniej. Oczywiście nie oznacza to, że zachęcam kogokolwiek do stosowania takiego połączenia zawsze i wszędzie. Aby wycisnąć z AK70 wszystko, co się da, potrzebne będą nauszniki z wysokiej półki, jednak wcale nie trzeba wydawać kilku tysięcy złotych aby dowiedzieć się co ten skromny playerek ma do zaoferowania. Potwierdziło się to zresztą po skonfrontowaniu moich wrażeń z obserwacjami innych użytkowników testowanego modelu. Wielu z nich używa co najmniej kilku modeli słuchawek - innych w domu, a innych poza nim, ale nawet te tańsze zwykle grają z AK70 bardzo przyzwoicie - znacznie lepiej niż można by było przypuszczać po przetestowaniu ich ze smartfonem. Jeśli więc podoba Wam się AK70 ale obawiacie się, że nie macie dla niego odpowiednich nauszników, nie przejmujcie się - ten player sprawi, że Wasze dotychczasowe słuchawki zagrają najlepiej, jak potrafią i zapewne mocno Was zaskoczą. A z czasem pewnie i tak połasicie się na słuchawki z wyższej półki.
Budowa i parametry
AK70 to przenośny odtwarzacz plików obsługujący zarówno formaty typu MP3 czy FLAC, jak również pliki wysokiej rozdzielczości, w tym DSD128. Sercem systemu jest przetwornik Cirrus Logic CS4398, natomiast jeśli chodzi o magazynowanie plików, AK70 ma 64 GB pamięci wbudowanej oraz slot na kartę pamięci o pojemności max 128 GB, więc miejsca na muzykę jest całkiem sporo. DAP ma wbudowany moduł Wi-Fi oraz Bluetooth 4.0 z aptX, A2DP i AVRCP. System posiada preinstalowaną aplikację AK Connect, która pozwala na korzystanie z zasobów domowego serwera plików, albo też na strumieniowanie muzyki z tego serwera na domowe urządzenia audio. AK70 ma również wbudowany akumulator o pojemności 2200 mAh, który pozwala według producenta na 9 godzin nieprzerwanej pracy, chociaż zapewne chodzi tu tylko o odtwarzanie plików na słuchawkach bez włączonej łączności Wi-Fi czy też Bluetooth. Do karmienia sprzętu prądem potrzebna jest ładowarka o minimalnym prądzie ładowania 1000 mA, która nie jest dołączona do zestawu - trzeba ją sobie skołować we własnym zakresie. Na wyposażeniu znalazł się natomiast stosowny kabel. Obsługę urządzenia umożliwia dotykowy ekran TFT o przekątnej 3,3 cala i rozdzielczości 480x800 pikseli. Całość pracuje pod mocno zmodyfikowanym i zamkniętym (brak możliwości wgrywania aplikacji z zewnątrz) systemem Android. Wersja systemu, na której przeprowadzaliśmy test, miała oznaczenie 1.30.
Konfiguracja
Audio-Technica ATH-MSR7, Beyerdynamic DT 880 Edition, Ultrasone PROLine 2500, Sony MDR-Q140.
Werdykt
Świetny sprzęt. Nie oddam go ni-ko-mu! I piszę to całkiem poważnie. Wykosztowałem się, wiem... Żona nie odzywała się do mnie przez cały weekend, ale i tak było warto. Jakość wykonania, obsługa, mnogość zastosowań i oczywiście dźwięk, który świetnie wpisuje się w moje preferencje. Jest dynamiczny, muzykalny i zrównoważony. To brzmienie, które pozwala na relaks i zagłębienie się w swoim muzycznym świecie. Ale żeby nie było - w swojej sympatii do AK70 nie jestem odosobniony. Tuż po napisaniu tego testu dowiedziałem się, że AK70 kupiła jeszcze jedna osoba z naszej redakcji i co najmniej kilku audiofilów zaprzyjaźnionych z naszą ekipą. Wyzbyłem się więc wszelkich wyrzutów sumienia. Mam rewelacyjny odtwarzacz, którego będę używał z prawdziwą przyjemnością.
Dane techniczne
Obsługiwane formaty: WAV, FLAC, WMA, MP3, OGG, APE, AAC, ALAC, AIFF, DFF, DSF
Pasmo przenoszenia: 10 Hz - 70 kHz (+/- 0,056 dB)
Napięcie wyjściowe: 2,3 V RMS (zbalansowane), 2,3 V RMS (niezbalansowane)
Stosunek sygnał/szum: 112 dB (zbalansowane), 112 (niezbalansowane)
Zniekształcenia: 0,0008%
Pamięć: 64 GB + 128 GB karta micro SD
Przetwornik: CS4398
Łączność: Wi-Fi, Bluetooth 4.0, USB
Wyjście słuchawkowe: 3,5 mm + 2,5 mm (zbalansowane)
Wymiary (W/S/G): 9,6/6,0/1,3 cm
Masa: 132 g
Cena: 2699 zł
Sprzęt do testu udostępniła firma MIP.
Zdjęcia: Marcin Jaworski, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Bochenski
Być może pytanie nie na miejscu, ale na ile ten odtwarzacz będzie lepszy od iPhone'a 6 po podpięciu słuchawek Beyerdynamic T90 czy Shure SE425? Dodam, ze słucham korzystając wyłącznie z serwisu TIDAL.
0 Lubię -
stereolife
Pytanie jest jak najbardziej na miejscu, bo pewnie wiele osób się nad tym zastanawia. My wprawdzie porównywaliśmy AK70 z iPhonem 5s, a nie z szóstką czy siódemką, ale w naszym przypadku różnica jest naprawdę duża. Szczególnie przy wykorzystaniu słuchawek, które do prawidłowej pracy potrzebują trochę prądu. Z większością przenośnych nauszników nawet smartfon sobie radzi, ale już Beyerdynamiki T90 są sporym wyzwaniem dla większości urządzeń mobilnych. Swego czasu próbowaliśmy łączyć T70 z tabletem i nie wyszło to najlepiej. To znaczy... Jakoś grało, ale "jakoś" to nie to samo, co "dobrze". Po zmianie iPhone'a na AK70 powinna drastycznie zmienić się dynamika i ogólna żywiołowość brzmienia, a także wiele innych aspektów po kolei. Jednak jeśli muzyka ma być i tak odtwarzana wyłącznie z TIDAL-a, to warto rozważyć jeszcze jedną opcję - zewnętrzny DAC, który można podłączyć do smartfona. Coś w rodzaju Denona DA-10, Onkyo HA-200, OPPO HA-2 SE, któregoś pudełeczka iFi Audio, albo Chorda Mojo. W takiej sytuacji inwestujemy wszystkie środki w przetwornik i wzmacniacz, a nie w pamięć, wyświetlacz i wszystkie funkcje służące do odtwarzania muzyki. Chociaż wybierając AK70 można też odkryć inny świat, a która opcja da lepsze brzmienie - to już trzeba by było sprawdzić z konkretnymi słuchawkami.
0 Lubię -
Andy
No to ja wleję dziegciu do tego miodu. Mam A&K od 5 miesięcy i jedyne co mnie powaliło to cena. Bo z resztą to już wcale nie tak dobrze. Primo - kiepsko z softem, po uaktualnieniu przestaje działać jeden z serwisów streamingowych, a wgrywanie utworów to mordęga i nie wiadomo po co wgrywać trzeba do tego aż 3 apki. Dodatkowo nie jest wyposażony w instrukcję a ta z internetu jest, delikatnie mówiąc, kiepska. Secundo - dźwięk mnie może i nie rozczarował, ale i nie oczarował. Liczyłem po recenzjach, że mnie powali a tu... Kicha. Dźwięk płaski, bardzo neutralny (to fakt) ale jakością od iPhona 6 niespecjalnie odbiega. Oczywiście iPhone ma swoje podbarwienia, podmianki, wybrzmienia itp, ale summa summarum chyba dźwięk z iPhona mi bardziej odpowiada. Tertio - nie zauważyłem aby w jakikolwiek sposób dramatycznie zmieniał wybrzmienie słuchawek: PURO (za niecałe 140 PLN) i Focale Spirit Classic (które ratowały nieco sytuację). Quarto - trochę to głupio, że w gadżecie za ponad 500 Euro nie funkcjonuje Wi-Fi 5 GHz, a 2,4 GHz jest tak słabiutkie, że odejście od routera do drugiego pokoju uniemożliwia słuchania Tidala. Podsumowując: za cenę 500 zeta może i fajna zabawka. Ale za 2500 PLN to średniej klasy telefon daje więcej za mniej. Relacja cena/jakość: 2 na 5.
2 Lubię -
Sebastian
Na pewno byłoby elegancko gdyby AK70 kosztował 500 zł, ale na moje oko same części do niego kosztują więcej, więc to chyba niemożliwe. Ja za swojego zapłaciłem trochę poniżej 2500 zł i nie żałuję, bo to najlepszy player jaki do tej pory miałem, a parę ich już przerobiłem. Czy mogę zapytać jak kopiujesz te pliki że potrzebujesz do tego aż trzech apek? Ja podłączam odtwarzacz do komputera kablem, robię kopiuj-wklej i wszystko działa. Problemów z zasięgiem Wi-Fi też nie mam. AK70 ma sieć wszędzie tam, gdzie łapie mi przykładowo tablet czy laptop, zresztą mam w domu tylko jeden pokój gdzie z tym zasięgiem jest słabo. Co do instrukcji to się nie wypowiem bo nie musiałem jej czytać, od początku wszystko było dla mnie proste i intuicyjne. Jedyne co mi się nie podoba za te pieniądze to brak akcesoriów w zestawie i za słaba bateria. Czyli podsumowując: AK70 powinien według Ciebie kosztować 500 zł bo masz problem z kopiowaniem plików i dźwięk Cię nie zadowala, ale za to iPhone który kosztuje 4000-5000 zł to jest super i gra dobrze? Jeśli tak, to daj mi proszę namiary na priv i sprzedaj mi swojego za 500 zł, chętnie kupię i będę miał jednego w domu a drugiego w robocie.
0 Lubię
Komentarze (4)