Bannery górne wyróżnione

Bannery górne

A+ A A-

Falcon Acoustics M10

Falcon Acoustics M10

W dzisiejszych czasach niemal każdy może założyć internetową rozgłośnię radiową, nagrywać podcasty lub kręcić filmy, ale jeżeli mają to być treści zrealizowane na najwyższym poziomie, potrzebna jest masa rzeczy, które mają jedną wspólną cechę - kosztują oczy z głowy. Profesjonalne studio, kamery, lampy, statywy, mikrofony, stoły mikserskie, różne narzędzia realizatorskie, których przeznaczenie znają tylko specjaliści, a nawet oprogramowanie - wszystko musi być z najwyższej półki. A teraz wyobraźcie sobie, że jakość dostępnego komercyjnie sprzętu zostaje uznana przez jednego z największych nadawców w dużym, europejskim kraju za niewystarczającą, a kierownictwo stacji podejmuje decyzję o uruchomieniu własnego programu badawczego, aby stworzyć kilkadziesiąt par monitorów bliskiego pola, które będą pracować w studiach nagraniowych. Na kilometr pachnie to w najlepszym wypadku marnotrawstwem, kiepsko zakamuflowaną akcją wyciągania pieniędzy na analizy, konsultacje i prototypy, z których ostatecznie powstanie coś gorszego niż audiofilskie kolumny za dwie średnie krajowe. Sześćdziesiąt lat temu rynek nie był jednak tak rozwinięty, a jeśli jakiś nadawca chciał być najlepszy, musiał do pewnych rzeczy dojść sam, a potem strzec swoich sekretów. Tak narodziły się legendy, które funkcjonują po dziś dzień. Droga do sukcesu była jednak wyboista, a kultowe głośniki nie pasują do współczesnych realiów. Wydawałoby się, że istnieją tylko dwie możliwości - albo idziemy w całkowity oldschool i budujemy repliki tamtych kolumn, albo wymyślamy wszystko od nowa. Na szczęście jest jeszcze trzecia opcja, jednak aby ją zrozumieć, musimy cofnąć się do samego początku.

BBC, czyli British Broadcasting Corporation, to nie tylko główny brytyjski publiczny nadawca radiowo-telewizyjny, ale także największa tego rodzaju instytucja na świecie, słynąca z niezwykle wysokich standardów artystycznych, merytorycznych i technicznych. Chcąc po raz kolejny przesunąć granice w dziedzinie jakości dźwięku, na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia Brytyjczycy podjęli decyzję o opracowaniu zestawów głośnikowych, które ułatwiłyby pracę specjalistom od mikrofonów i suwaków, a także samym reporterom. Szybki rozwój techniki radiowej i telewizyjnej zaowocował zapotrzebowaniem na monitory studyjne spełniające ten sam standard i brzmiące tak samo, aby możliwe było zachowanie spójnego dźwięku bez względu na miejsce, w którym powstawać będzie dana audycja. Eksperci BBC zrozumieli, że trzeba zadbać o każdy element tego łańcucha, od mikrofonów i akustyki w reżyserce poprzez nadajniki i sprzęt transmisyjny aż po odbiorniki domowe. Realizacji projektu podjęła się garstka utalentowanych inżynierów z działu badawczego BBC, z których kluczową rolę odegrali panowie Harwood, Whatton i Small. Projektowali, eksperymentowali i szukali idealnych materiałów. Porzucili bardzo popularne w tamtym okresie membrany papierowe na rzecz polipropylenu (tworzywa sztuczne były wówczas na fali, więc nic dziwnego, że użyto ich również do budowy głośników). Opracowali też ciekawe, skręcane obudowy działające bardziej jak pudło rezonansowe niż ciężkie, całkowicie głuche i martwe akustycznie skrzynie. Krótko mówiąc, stworzyli szereg konstrukcji, które dziś śmiało można nazwać legendarnymi. Każda z nich miała spełniać trochę inne zadanie, ale w ich brzmieniu łatwo było wskazać tę samą sygnaturę - coś, co dziś audiofile nazywają szkołą dźwięku BBC.

Wspomniany program badawczo-rozwojowy pochłonął mnóstwo czasu i pieniędzy. Wymieniane w archiwalnych materiałach kwoty w przeliczeniu na dzisiejsze wartości wydają się astronomiczne, wprost niewyobrażalne. Dla typowej firmy byłyby do zaakceptowania, gdyby rezultatem całej operacji była seria zestawów głośnikowych, które zmiażdżą konkurencję i sprzedadzą się na całym świecie w ogromnych ilościach, sprawiając, że nakłady poniesione na prace projektowe zwrócą się z nadwyżką. BBC nie planowało jednak stać się producentem sprzętu hi-fi. Wszystkie stworzone w ten sposób konstrukcje były projektowane do pracy w studiach nagraniowych i tam miały pozostać. Wydaje się to bezsensowne, ale z punktu widzenia korporacji cel został osiągnięty - głośniki powstały i były wykorzystywane zgodnie z przeznaczeniem, co przełożyło się na wyższą jakość nadawanych programów. Niestety nie wszystkim dane było sprawdzić się w boju. Legenda głosi, że maleńkich monitorów LS3/5 wyprodukowano zaledwie 20 par, a to i tak było za dużo jak na potrzeby medialnego giganta, ponieważ większość z nich wylądowała w magazynie. Inżynierowie pracujący przy tym projekcie zaczęli na różne sposoby namawiać BBC, aby opracowane przez nich zestawy głośnikowe trafiły może jeszcze nie pod strzechy, ale przynajmniej w ręce innych realizatorów. Pomysł wprowadzenia ich na rynek komercyjny wydawał się nie do przyjęcia, jednak po pewnym czasie takich samych kolumn zaczęła szukać... BBC.

No teraz to już afera na całego, prawda? Nie ma to jak najpierw wydać setki tysięcy funtów, aby stworzyć kilkadziesiąt par monitorów, a potem szukać ludzi, którzy mogliby je skopiować. Niegospodarność to mało powiedziane. Co więcej, kiedy brytyjski nadawca zgłosił zapotrzebowanie na zestawy głośnikowe w 1972 roku, odpowiedzialny za produkcję oryginalnych przetworników KEF dawno już zdążył wprowadzić do nich zmiany, więc odtworzenie oryginału było niemożliwe. BBC zwróciło się więc do człowieka, który pracował przy projekcie z lat sześćdziesiątych, tworząc kultowy głośnik nisko-średniotonowy B110 i tweeter T27 - Malcolma Jonesa. Ów dżentelmen owszem pomógł odtworzyć kultowe monitory, ale znając humory i dziwne decyzje radiowo-telewizyjnej korporacji, zrobił też coś dla siebie - wykonał dokładne pomiary oryginalnych LS3/5, a dodatkowo przechwycił kilka przetworników i gotowe obudowy. Malcolm musiał już wiedzieć, że o tych głośnikach sporo się mówi i że jest to produkt z zadatkami na rynkowy hit. W 1974 roku zdała sobie z tego sprawę również sama rozgłośnia. W końcu to nie może być tak, że jakiegoś sprzętu nie da się odtworzyć.

Malcolm Jones tym razem otrzymał zadanie zaprojektowania nowej, ale zasadniczo bardzo bliskiej oryginałowi wersji LS3/5, którą można by było wprowadzić do seryjnej produkcji. Najprościej było wykorzystać oryginalną obudowę i unowocześnione wersje przetworników B110 i T27, a resztę skompensować zwrotnicą. Rezultatem były LS3/5a - nowe, ale w gruncie rzeczy stare, bo zdaniem Malcolma brzmieniowo zgodne z LS3/5. Pozostało tylko uruchomić fabrykę i... Zaraz, zaraz, jaką fabrykę? Przecież BBC takowej nie miała. Jeżeli lubicie brytyjski humor, ta historia jest jego kwintesencją. Pomysł na wprowadzenie studyjnych monitorów na rynek - och, jakie to zaskakujące! - znów upadł. Przemyślenie sprawy zajęło BBC kolejne dwa lata. Fabryka cudownie się nie zmaterializowała, więc wymyślono dość nietypowy model współpracy z firmami zewnętrznymi. Korporacja miała opracować specyfikację monitorów, a producenci chcący je wytwarzać i sprzedawać, musieli się jej trzymać. Wymagania były niezwykle dokładne. Zawarto w nich nawet skład materiału, z którego miały powstawać obudowy. Z jakiegoś powodu musiała to być sklejka z fińskiej brzozy. Chętni oczywiście szybko się znaleźli, ale medialny gigant zarezerwował sobie prawo do wysyłania kontrolerów, sprawdzających zgodność monitorów ze specyfikacjami, a także - to akurat było jasne - pobierania tantiem od każdej wyprodukowanej pary. W ten sposób korporacja nie musiała budować fabryki, obsługiwać zamówień i zaprzątać sobie głowy całą tą pracą, a i tak zarabiała na legendarnych monitorach, na punkcie których oszalała spora część melomanów i audiofilów. Nie wiadomo, czy dzięki temu inwestycja w program badawczo-rozwojowy się zwróciła, ale jeśli miałbym zgadywać, obstawiałbym, że nastąpiło to już dawno temu.

W tym momencie w naszej historii pojawia się Falcon Acoustics - firma założona przez Malcolma Jonesa w 1972 roku, dwa lata przed tym, jak opuścił KEF-a i Raymonda Cooke'a, inżyniera BBC, który również odegrał kluczową rolę w "operacji monitor". Pierwotnie Malcolm chciał skoncentrować się na sprzedaży podzespołów na rynek amarotski, jednak szybko rozwinęły się też pokrewne rodzaje działalności. Opracowano między innymi szereg kitów głośnikowych i produkowano świetne cewki na rdzeniu ferrytowym. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych w fabryce Falcon Acoustics nawijano setki tysięcy cewek rocznie i sprzedawano je wielu producentom kolumn. Obecnie firma jest największym dostawcą przetworników w Wielkiej Brytanii i nie mówimy tu wyłącznie o własnych wyrobach albo komponentach opracowanych z myślą o budowie kolejnych klonów monitorów BBC, ale także o jednostkach Accutona, Audaxa, Morela, Peerlessa, SB Acoustics, Scan-Speaka, SEAS-a czy Vify. Takiego bogactwa głupio byłoby nie skorzystać, a jeśli dodamy do tego doświadczenie i kontakty konstruktora, dalsza część historii zaczyna pisać się sama. W ofercie Falcon Acoustics znajdziemy więc między innymi mini-monitory LS3/5a. Firma twierdzi, że w odróżnieniu od kopii Harbetha, Chartwella, Spendora, Rogersa i wielu innych producentów, jej wersja jest w pełni zgodna ze specyfikacją z lat siedemdziesiątych, ale wykonana z większą precyzją niż dawne oryginały. LS3/5a wykorzystują oczywiście zaprojektowane przez Jonesa głośniki B110 i T27.

Kultowa konstrukcja skutecznie przyciągnęła uwagę audiofilów, ale nie jest jedynym "gotowcem", jaki brytyjska manufaktura ma nam do zaoferowania. W jej katalogu znajdziemy także nowocześniejsze zestawy z serii R.A.M - monitory Studio 10, większe Studio 20, a także trójdrożne podłogówki Studio 30 wyposażone w dwa woofery i dwa przetworniki kopułkowe - średniotonowy i wysokotonowy. Podobny układ głośników, ale z wstęgowym tweeterem, zastosowano w topowych zestawach Reference. Tutaj mamy jednak do czynienia z nowoczesną obudową, której kształt i wykończenie przywodzą na myśl zestawy marki Sonus Faber z serii Olympica i Homage. Żaden z tych produktów pod względem rozpoznawalności nawet nie zbliża się jednak do LS3/5a, dlatego obecny właściciel Falcona, Jerry Bloomfield, postanowił na jego bazie stworzyć coś innego - podobnego, ale lepszego, a do tego bardziej przystępnego cenowo. Nowe monitory miały być pozbawione typowych bolączek oryginału, a ponieważ nie byłaby to kolejna kopia monitorów BBC, lecz konstrukcja zaprojektowana od podstaw, usytuowana poza całym tym vintage'owym nurtem, BBC nie inkasowałoby 20% od każdej sprzedanej pary i nie wysyłało do fabryki swoich kontrolerów. Jerry'emu Bloomfieldowi zależało na tym, aby nowe kolumny nie były tylko kolejnymi pudełkami po butach, zbudowanymi pierwotnie jako monitory studyjne, ale kolumnami dla audiofilów, do użytku domowego, mogącymi pracować w bardziej "realnych" warunkach. Tak narodziły się monitory M10.

Falcon Acoustics M10

Wygląd i funkcjonalność

Brytyjczycy informują, że opisywany model jest nie tylko próbą unowocześnienia LS3/5a i stworzenia czegoś innego niż kopie głośników sprzed kilkudziesięciu lat, ale także początkiem nowej serii, w której oprócz "dziesiątek" mają się znaleźć większe monitory M20 i M30 oraz podłogówki M40 i M50. Te ostatnie mogą być niezwykle ciekawe. Może będą to zestawy umiejętnie łączące pewne typowe dla monitorów BBC cechy brzmieniowe z obudowami o nowoczesnych proporcjach i wooferami gwarantującymi solidny bas? Mam nadzieję, bo czegoś takiego naprawdę chętnie bym posłuchał. Co ciekawe, głównym projektantem testowanych monitorów nie był Malcolm Jones, który mimo przejścia na emeryturę pozostał na stanowisku konsultanta technicznego. Zajął się tym inny inżynier, który szesnaście lat pracował w firmie ProAc, tworząc jedne z najbardziej rozpoznawalnych kolumn tej marki - Graeme Bridge. Graeme stwierdził, że jego celem było odtworzenie klasycznego brytyjskiego brzmienia, przywodzącego na myśl lata siedemdziesiąte, ale pewne cechy nowych zestawów wskazują, że naśladowanie szkoły BBC odpuścił sobie już na starcie. A może nie do końca?

Bass-refleks daje mnóstwo korzyści, z których pierwszą i najważniejszą jest oczywiście rozciągnięcie pasma przenoszenia w dół, ale nie można przecież zapomnieć o tym, jak dodanie tuneli rezonansowych wpływa na parametry. W rezultacie otrzymujemy pasmo rozciągające się od 40 Hz do 25 kHz (70 Hz - 20 kHz w LS3/5a), skuteczność na poziomie 86 dB (zamiast 83 dB) i "normalną" impedancję 8, a nie 15 Ω.

M10 otrzymały większe niż w LS3/5a obudowy, które nie dość, że zostały wykonane z MDF-u, to jeszcze nie są szczelne, jak miało to miejsce w przypadku klasycznych monitorów BBC. Graeme Bridge doszedł do wniosku, że bass-refleks daje mnóstwo korzyści, z których pierwszą i najważniejszą jest oczywiście rozciągnięcie pasma przenoszenia w dół, ale nie można przecież zapomnieć o tym, jak dodanie tuneli rezonansowych wpływa na parametry. W rezultacie otrzymujemy pasmo rozciągające się od 40 Hz do 25 kHz (70 Hz - 20 kHz w LS3/5a), skuteczność na poziomie 86 dB (zamiast 83 dB) i "normalną" impedancję wynoszącą 8, a nie 15 Ω. Jest to o tyle interesujące, że w "dziesiątkach" zastosowano ten sam głośnik nisko-średniotonowy, B110. Zamiast kopułki T27 użyto jednak zmodyfikowanego na życzenie konstruktora tweetera SEAS-a. Na papierze wygląda to świetnie, ale Brytyjczycy twierdzą, że nie kłóci się to z unikalną sygnaturą brzmieniową, nawiązującą do legendarnych monitorów sprzed lat. Kiedy Jerry Bloomfield usłyszał M10, doszedł do wniosku, że nie jest to "okropna, nowoczesna konstrukcja, która huczy, warkocze i szczeka", tylko tradycyjnie brzmiący głośnik, mający na celu wprowadzenie muzyków do pokoju. To jeszcze sprawdzimy, ale pewne jest to, że Falconowi udało się obniżyć cenę, bowiem LS3/5a kosztowały w zależności od wybranego wykończenia od 17490 do 22490 zł, natomiast za parę M10 w tańszym fornirze (orzech europejski) zapłacimy 15490, a w wersji droższej (drzewo różane) - 17990 zł. Wciąż nie jest zatem tanio, ale jeśli bierzemy pod uwagę sprzęt produkowany przez audiofilskie manufaktury z tradycjami, to chyba nigdzie już nie jest. Nawiasem mówiąc, klienci już na starcie mogą mieć problem z rozstrzygnięciem, czy producentem opisywanych monitorów jest firma Falcon Acoustics, czy może Falcon Loudspeakers. Pierwsza wciąż specjalizuje się bowiem w sprzedaży przetworników i innych komponentów dla majsterkowiczów, natomiast druga to coś w rodzaju pododdziału oferującego gotowe kolumny. Obie marki mają nawet osobne strony internetowe. M10 powinny więc nosić logo Falcon Loudspeakers, ale nie - wyraźnie widnieje na nich napis "Falcon Acoustics". Zostaję zatem przy tym, co wydrukowano na tabliczkach znamionowych, choć jest to trochę nielogiczne.

Jak nowe Falcony prezentują się na żywo? Wspaniale. Głównie za sprawą stolarki, bowiem w kwestii przetworników czy układu akustycznego nie zobaczymy tu nic zaskakującego. M10 to klasyczne, dwudrożne monitory w obudowie wentylowanej, z tunelem rezonansowym umiejscowionym na tylnej ściance. Prostopadłościenne obudowy nie zwracają uwagi niczym szczególnym, może poza tym, że przednie ścianki nie zostały pokryte fornirem od brzegu do brzegu. Zamiast tego można dostrzec tu charakterystyczną "ramkę" wokół właściwego panelu czołowego. Producent nie pokusił się o cofnięcie deski głośnikowej w taki sposób, aby maskownice wchodziły do środka i licowały się ze wspomnianym obramowaniem. Szkoda, ale z drugiej strony jeśli miało być nowocześnie, konstrukcja została uproszczona, a w zestawie otrzymujemy zwyczajne, magnetycznie mocowane grille. Duże wrażenie robi z pewnością klasa wybranego forniru. Do testu otrzymałem wprawdzie droższą wersję w kolorze drzewa różanego, ale jestem przekonany, że orzech europejski również wygląda znakomicie. Producent informuje, że "dziesiątki" są produkowane w Oxfordshire w Wielkiej Brytanii, więc już miałem zachwalać brytyjskich rzemieślników, piać peany na ich cześć i przypominać, że audiofile od lat zachwycają się pięknie wykonanymi obudowami Spendorów, Harbethów, ProAców, PMC, Grahamów i innych klasycznych zestawów głośnikowych, jednak później doczytałem, że w kwestii skrzynek Falcon korzysta z usług pewnej włoskiej firmy, której nazwy nie zdradza. Jerry Bloomfield stwierdził nawet, że nie mógł znaleźć brytyjskiego producenta, który dorównałby standardowi używanych przez niego obudów fornirowanych. To dopiero policzek dla rodzimych stolarzy! Cóż, albo wszyscy poumierali, albo pan Bloomfield za słabo szukał, albo włoscy poddostawcy byli ciut tańsi. Tak czy inaczej monitory są piękne. Czas przekonać się, jak grają.

Falcon Acoustics M10

Brzmienie

Skoro mamy do czynienia z kolumnami stworzonymi przez firmę specjalizującą się w budowaniu klonów słynnych monitorów BBC, skoro zaprojektował je człowiek, który wcześniej pracował dla innej brytyjskiej legendy, skoro M10 wyglądają tak, jak wyglądają, a ich tylną ściankę zdobi flaga znana jako Union Jack, to wybaczcie, ale nie jestem w stanie uwolnić się od pewnych stereotypów. Każdy audiofil wie, że po klasycznych brytyjskich monitorach można spodziewać się brzmienia raczej ciepłego, przestrzennego, dość delikatnego, z bliską średnicą i - jeśli mamy do czynienia z dużymi skrzyniami - głębokim, mocnym, może nieco podkolorowanym, ale gęstym i fantastycznie mięsistym basem. Choć wiele z tych kultowych konstrukcji powstało z myślą o profesjonalistach, to nie jest stuprocentowo neutralny, równy, studyjny dźwięk. Raczej taki, w którym można wyodrębnić wiele warstw muzyki, wyłowić z nagrań mnóstwo szczegółów, szczególnie w zakresie średnich tonów, ale jednocześnie idealny do dłuższych odsłuchów, niemęczący, daleki od jazgotania czy atakowania słuchacza czymkolwiek innym niż podawane stosunkowo blisko wokale.

Słuchając najmniejszych monitorów wzorowanych na tych, które pracowały w studiach, reżyserkach, a często nawet wozach transmisyjnych British Broadcasting Corporation, można zachwycić się naprawdę wieloma aspektami prezentacji, takimi jak średnica, przestrzeń czy bogactwo subtelnych informacji podawanych w niezwykle ludzki, kulturalny sposób. Nie trzeba jednak być ekspertem, aby natychmiast wskazać też kilka istotnych braków. No bo gdzie tu bas? Gdzie makrodynamika? Co się stanie, gdy dziarskim ruchem przekręcimy potencjometr w prawo? No i czy takie ocieplone, zagęszczone, skoncentrowane na średnicy brzmienie można nazwać neutralnym? Dodajmy do tego niezwykle niską efektywność i wysoką impedancję, co wymusza użycie mocnego wzmacniacza, a staje się jasne, dlaczego wielu audiofilów trzyma się od tych konstrukcji z daleka. Ci, których urzekły plusy, są zwykle świadomi minusów i albo je akceptują, albo próbują z nimi walczyć. Żadnej z tych grup się nie dziwię. Mamy bowiem do czynienia z kolumnami pod wieloma względami wybitnymi. Zamiast szukać dalej, można przygarnąć je do siebie i ucywilizować, unowocześnić ich brzmienie, na przykład dobierając do nich chłodny, obiektywny, szybki wzmacniacz i jeden lub dwa subwoofery aktywne. Z drugiej strony gdy rozglądamy się za zestawami głośnikowymi, chcemy kupić takie, którym niczego nie brakuje i które nie będą wymagały, abyśmy zmienili pół systemu i obudowali je kolejnymi pudłami.

Czy M10 to właśnie taki złoty środek? Spełnienie marzeń melomanów, którym podobały się LS3/5, ale nie kupili ich dlatego, że pod wieloma względami daleko im do szeroko pojętej normalności? Hmm, z odpowiedzią na to pytanie jeszcze się wstrzymam, ale "dziesiątki" są inne i słychać to od razu. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w uszy, był niezwykle przejrzysty przełom średnich i wysokich tonów. Ależ tu się dzieje! Informacje są podawane niemal bezpośrednio do mózgu, jak w dobrych słuchawkach. Uderzenia drewna o metal, pstryknięcia, szelesty, pocieranie strun palcami, perkusyjne talerze i przeszkadzajki - wszystko to wychodzi na pierwszy plan i jest tak realistyczne, tak obecne, że szybko zacząłem się zastanawiać, które kolumny za te pieniądze byłyby w stanie w tej dyscyplinie nawiązać z Falconami równą walkę. Jeżeli wyłączymy z rywalizacji rozmaite reprodukcje LS3/5, zostanie ich tyle, co kot napłakał. Im dłużej słuchałem, tym mocniej utwierdzałem się w przekonaniu, że pod tym względem M10 łamią reguły gry. Słyszałem w życiu kolumny za setki tysięcy złotych, które - gdybyśmy analizowali tylko ten jeden aspekt prezentacji - mogłyby w starciu z Falconami ponieść sromotną porażkę.

Mimo to muszę wyraźnie podkreślić, że moje odczucia były inne niż podczas odsłuchów LS3/5 w różnych odmianach. Tam bowiem rozdzielczość zakresu średnich i wysokich tonów jest nierozerwalnie połączona z przyjemną, gęstą, zróżnicowaną barwą, wpadającą w pastelowe odcienie i podkreślającą głęboki, mięsisty, organiczny charakter wokali. Tutaj przejrzystość jest jeszcze lepsza, ale średnica nie kontruje wysokich tonów, stając po ciepłej stronie mocy, lecz stara się być ich przedłużeniem i w dużej mierze (szczególnie w wyższych partiach) im wtóruje. Nie jest oczywiście pozbawiona papierowo-polipropylenowego pierwiastka, ale na moje ucho jest go zdecydowanie mniej niż w LS3/5. Mówiąc obrazowo, jeśli średnica typowych monitorów BBC to łyżka zupy z samego dołu garnka, z maksymalną zawartością "gęstego" i sporymi kawałkami mięsa, w M10 jest to porcja "uczciwa", nabrana ze środka po kilkukrotnym przemieszaniu zawartości, aby wszystkiego było po równo. Sprawia to, że mimowolnie skupiamy uwagę na przełomie średnich i wysokich tonów, odbierając brzmienie jako jaśniejsze i bardziej precyzyjne. Pozytywnie wpływa to na przestrzeń, która - nie spodziewałem się niczego innego - jest wprost fenomenalna, a z racji tego lekkiego rozjaśnienia odbieramy ją jako bardziej swobodną i napowietrzoną niż w LS3/5.

Przejdźmy zatem do najważniejszej kwestii - basu. Czy brytyjskim inżynierom udało się wykrzesać z głośnika B110 coś więcej niż kilkadziesiąt lat temu? Owszem, ale chyba nie za sprawą samego przetwornika, lecz obudowy z promieniującym do tyłu bass-refleksem. Niskie tony Falconów nie są może jakieś wyczynowe, ale są, co w porównaniu z LS3/5 już samo w sobie jest ogromną zmianą jakościową. I to nie tylko ze względu na to, co słyszymy i jak to oceniamy, ale również z punktu widzenia kształtu naszego systemu. Jeżeli słuchamy wyłącznie muzyki wokalnej, mamy fioła na punkcie solowych popisów najlepszych skrzypków albo klarnecistów, ewentualnie chcemy słyszeć tylko część muzyki, resztę sobie wyobrażając, LS3/5 będą nam się podobały. Jeżeli jednak chcielibyśmy dostać pełny obraz i wychodzimy z założenia, że niskie tony pełnią w muzyce istotną rolę, subwoofer jest w przypadku maleńkich monitorów BBC koniecznością. Poznałem ludzi, którzy zakochali się w brzmieniu takiej czy innej wersji tych zestawów, ale od razu wiedzieli, że trzeba po pierwsze szukać do nich wzmacniacza wyposażonego w wyjście pre-out, a po drugie od razu zacząć się rozglądać za porządnym aktywnym basistą, a najlepiej dwoma, dla lewego i prawego kanału. Dopiero w takiej konfiguracji możemy korzystać z zalet LS3/5 bez poczucia, że coś tracimy.

W M10 tej dziury w paśmie nie ma. Jest co najwyżej spadek, ale dość łagodny, przewidywalny. Jeżeli więc obawialiście się, że powiększenie skrzynek i wprowadzenie bass-refleksu do tej legendarnej konstrukcji sprawi, że fundamentem brzmienia stanie się podbity, buczący, jednostajny bas, nic z tych rzeczy. Ja po pewnym czasie zacząłem się nawet zastanawiać, dlaczego, u licha, oryginalne LS3/5 otrzymały obudowę zamkniętą. Oczywiście były to inne czasy, a jednym z priorytetów było to, aby takie paczki mogły pracować w trudnych warunkach, nieraz dosunięte do ściany albo ustawione w jakiś inny, skrajnie nieaudiofilski sposób. Coś mi jednak podpowiada, że gdybym przeniósł się w czasie, pokazał inżynierom dźwięku BBC opisywane monitory i zapytał, czy nie chcieliby się zamienić, doszłoby do transakcji zmieniającej bieg historii. Oni mieliby lepsze głośniki, ich koledzy zaczęliby dorabiać swoim LS3/5 większe obudowy z tunelami rezonansowymi, a ja mógłbym zamknąć w szklanej gablotce sprzęt, który byłby bezcenny, gdybym swojej podróży w czasie nie odbył.

Domyślam się, że niniejsza recenzja zainteresuje przede wszystkim melomanów zakochanych w brytyjskich monitorach i zastanawiających się, jak M10 wypadają na tle innych doskonale znanych im modeli. Dlatego opiszę sprawę obrazowo - jeżeli na jednym końcu skali postawicie LS3/5, a na drugim nowoczesne mini-monitory, które z czarującym brzmieniem BBC nie mają nic wspólnego, ale oferują neutralny, uniwersalny, przejrzysty, w miarę pełnopasmowy dźwięk, to M10 wylądują dokładnie pośrodku. Nie są tak ciepłe, tak charakterystyczne ani tak muzykalne jak oryginał, ale mają inne zalety. Ich bas nie jest atomowy. Nie zbliża się nawet do poziomu dobrych subwooferów czy niewielkich kolumn podłogowych. Znam wiele monitorów zbliżonych gabarytowo do M10, które pod względem głębi, natężenia czy nasycenia niskich tonów zjadłyby brytyjskie paczki na śniadanie. Ale w LS3/5 basu nie ma, a tutaj - jest. To ogromna różnica. Wyobrażam sobie, że konstruktorom chodziło o to, aby coś zyskać, domalować ten brakujący fragment muzycznego pejzażu, ale jednocześnie w jak najmniejszym stopniu wpłynąć na reprodukcję średnich częstotliwości, pozostawić ten zakres tak bezpośrednim i czarującym, jak to ma miejsce w LS3/5. Czy się udało? W stu procentach nie, bo odrobina uroku ze środka pasma uleciała, ale 80-90% udało się obronić. Czy to kwestia innego tweetera, zwrotnicy, czy może tego, że LS3/5 w większym stopniu "grają" obudową - tego już nie podejmuję się oceniać.

Jeżeli na jednym końcu skali postawicie LS3/5, a na drugim nowoczesne mini-monitory, które z czarującym brzmieniem BBC nie mają nic wspólnego, ale oferują neutralny, uniwersalny, przejrzysty, w miarę pełnopasmowy dźwięk, to M10 wylądują dokładnie pośrodku. Nie są tak ciepłe, tak charakterystyczne ani tak muzykalne jak oryginał, ale mają inne zalety.

Jeszcze kilka lat temu istniały tylko dwie metody uzyskania kultowego dźwięku LS3/5, ale z solidnym, głębokim basem. Pierwszą było kupno LS3/5 i jednego lub dwóch subwooferów, a drugą - zainteresowanie się jedną z większych konstrukcji, tych zaprojektowanych pierwotnie do użytku "stacjonarnego", takich jak chociażby LS5/9 czy LS5/5. Teraz jest jeszcze wyjście pośrednie. Jeżeli zakochaliście się w brzmieniu tych monitorów, a nie macie miejsca i pieniędzy na tak rozbudowaną instalację, albo też brzmienie tych monitorów odbieracie jako pociągające, ale zbyt zmanierowane, podkolorowane i niedzisiejsze, koniecznie zainteresujcie się "dziesiątkami". Jest to tak dobre rozwiązanie, tak dobry kompromis, jak tylko to było możliwe. Nowe Falcony nie żerują na legendzie BBC, a przynajmniej nie czynią z tego swojej jedynej zalety. Zostały zaprojektowane bez przesady, z odrobiną nowoczesnego sznytu i słyszalnym, choć nie tak mocnym charakterem pierwowzoru, a oprócz tego - gdybyśmy zapomnieli o całej tej historii - to po prostu bardzo dobre kolumny. Pod wieloma względami właściwie wzorcowe, bowiem słowo "monitorowy" pasuje tu do wszystkiego - przejrzystości, skali dźwięku, basu, przestrzeni, a nawet dynamiki.

Nie można jednak zapomnieć o tym, że żadna firma specjalizująca się w klonowaniu monitorów BBC nie ma monopolu na ich ulepszanie lub tworzenie czegoś zupełnie innego, bazującego na innych rozwiązaniach, ale wpisującego się w podobny typ dźwięku, urzekającego słuchaczy tymi samymi aspektami prezentacji. Największym wrogiem M10 nie są więc ani LS3/5a Falcona, ani kopie stworzone przez Chartwella, Spendora, Harbetha, Musical Fidelity, Rogersa czy iFi Audio, ale monitory "o numer większe" - takie, których kilkadziesiąt lat temu w laboratoriach BBC nie wyhodowano. Mam tu na myśli takie zestawy jak Chartwell LS6 czy Neat Acoustics Petite Classic, ale też ATC SCM 11, DALI Menuet SE, Wharfedale Denton 85th, a nawet JBL L52 Classic. No bo skoro nie gonimy za oryginałem, tylko szukamy czegoś podobnego, ale lepszego, nie musimy wyznaczać sobie limitu akceptowalnych zmian. I tak wracamy do punktu wyjścia - rozglądamy się za ciekawymi, kompaktowymi głośnikami z charakterem, a tu inni producenci mają wiele do powiedzenia. W temacie klonów LS3/5 Falcon faktycznie może być numerem jeden. Ma ku temu powody. Natomiast jeśli darujemy sobie pogoń za audiofilską legendą i wszystkie te opowieści, że wersja produkowana przez jakąś tam firmę jest najbliższa oryginałowi, bo w jej projektowaniu uczestniczył gość, który dawno temu pracował w BBC jako magazynier i kilka razy minął na korytarzu Raymonda Cooke'a, niosącego pod pachą przetworniki do monitorów studyjnych, propozycja Falcona staje się jedną z wielu. M10 owszem są fajne, a nawet bardzo fajne, ale czy są najlepsze? Tego, mimo wielu plusów, powiedzieć nie mogę, bo konkurencja jest ogromna i każdy ma swoje metody uwodzenia słuchacza.

Unowocześnienie LS3/5 wydaje się być przepisem na sukces, stworzenie prawdziwego hitu. Pod wieloma względami faktycznie tak jest, bo M10 są piękne i oferują świetne, niezwykle przejrzyste, naturalne, namacalne brzmienie, którego sekret nie leży wyłącznie w zakresie średnich tonów. To bardzo wartościowe monitory. Odcięcie się od legendy BBC oznacza jednak wejście na zupełnie inny rynek, zderzenie się z całą galaktyką rywali. Nie mam jednak wątpliwości, że ten ruch się Falconowi opłaci. Podobne wątpliwości towarzyszyły mi bowiem, gdy testowałem Chartwelle LS6. Niby podobne do LS3/5, ale nie tak bezkompromisowe. Mniej wyjątkowego charakteru, osłabienie największych plusów, ale dodanie kolejnych. Wydawało mi się, że to się nie przyjmie, bo ja wolałbym kupić LS3/5 i zmagać się z ich brakami lub zbierać na subwoofer, ale audiofile zwracający się do nas z prośbą o pomoc w wyborze sprzętu mają na ten temat inne zdanie. Nie przesadzę, jeśli powiem, że spośród tych, którzy się z nami kontaktowali i wahali się między tymi dwoma modelami, 90% wybrało LS6. Ich zdaniem kompromis jest minimalny, a korzyści ogromne. Zatem co ja się tam znam... Vox populi, vox Dei.

Falcon Acoustics M10

Budowa i parametry

Falcon Acoustics M10 to dwudrożne kolumny podstawkowe w obudowie wentylowanej. Z technicznego punktu widzenia najciekawszym elementem jest tu przetwornik nisko-średniotonowy Falcon B110, bazujący na projekcie sprzed niemal sześćdziesięciu lat. Jednostka zastosowana w M10 jest wynikiem osiemnastomiesięcznych badań prowadzonych przez Malcolma Jonesa i Jerry'ego Bloomfielda. Falcon B110 został zaprojektowany jako oryginalny i dokładny zamiennik dla głośników KEF B110 SP1003. Oryginalny B110, taki jak używany w klasycznych monitorach LS3/5a, ma 5-calową membranę z Bextrene'u pokrytą specjalistyczną powłoką. Osadzono ją na gumowym zawieszeniu w czarnym, lakierowanym proszkowo koszu, którego wymiary idealnie pokrywają się z tymi z oryginalnego głośnika KEF B110. Brytyjczycy zapewniają, że komponenty zastosowane w tej konstrukcji są takie same jak w oryginalnych głośnikach używanych w monitorach BBC. Nawet magnesy i elementy metalowe zostały wykonane specjalnie dla firmy Falcon Acoustics przez oryginalnych producentów. Bextrene dla 5-calowego stożka został ponownie wyprodukowany specjalnie dla Falcona. Firma twierdzi, że inne materiały stożka, takie jak TPX czy Cobex, były używane przez innych producentów z różnym powodzeniem, ale żaden z nich nie jest oryginalnym B110). Powłoki są identyczne, a kleje, jeśli nie są identyczne, są nowoczesnymi odpowiednikami lub ulepszonymi formułami. W LS3/5a wysokie tony są domeną tweetera T27, jednak w modelu M10 Brytyjczycy postanowili przełamać ten schemat, decydując się na miękką kopułkę SEAS-a, wykonaną w Skandynawii zgodnie ze specyfikacją Falcona. Kolejnym odejściem od terytorium BBC jest to, że monitory otrzymały dmuchający do tyłu bass-refleks. Zdaniem konstruktorów przynosi to kilka korzyści, między innymi łatwiejsze wysterowanie i większe rozciągnięcie basu. Dzięki takiej konstrukcji M10 mogą pochwalić się zejściem niskich częstotliwości do 38 Hz (choć w tabeli danych technicznych widnieje liczba 40 Hz). Oznacza to również wyższą czułość (86 dB) niż w przypadku skrzynki BBC (82 dB). Impedancja nominalna wynosi 8 Ω i jest o wiele bardziej przyjazna dla wzmacniacza niż 15 Ω w LS3/5a. Z tradycyjnymi technikami produkcji zrywają także obudowy, które tutaj wykonane są z MDF-u. Skrzynki wytwarzane są ręcznie we Włoszech, a do ich wykończenia używa się naturalnego forniru. Falcon informuje, że wszystko w tym produkcie jest w 100% europejskie - nawet kondensatory zwrotnicy, które pochodzą z Walii.

Werdykt

Ludzkość podejmuje próby modyfikacji różnych kultowych produktów, aby przystosować je do dzisiejszych realiów. Moda na retro sprawiła, że pojawiają się unowocześnione wersje legendarnych samochodów, wzmacniaczy, butów, słuchawek, a nawet telefonów komórkowych. Niezwykle rzadko zdarza się jednak, aby taka uwspółcześniona, zaktualizowana kopia rzeczywiście okazała się lepsza od oryginału. Moim zdaniem dzieje się tak dlatego, że przedmioty, które na stałe zapisały się w historii, były po prostu bardzo charakterystyczne - miały mnóstwo zalet, ale również cały szereg wad. I wszyscy się na to godzili. Byli gotowi przełknąć minusy, aby cieszyć się plusami. Czasami znane wszystkim mankamenty można stosunkowo łatwo skorygować i nie psuje to odbioru całości. Kiedy w zabytkowym aucie zamontujemy nowoczesne hamulce, nie wpłynie to na jego charakter, nie będzie tego widać z zewnątrz, a kierowca i pasażerowie będą czuć się bezpieczniej. W sprzęcie stereo dokonanie takiej modyfikacji jest niezwykle trudne. Dźwięk i wszystkie komponenty mające wpływ na jego charakter to wielki system naczyń połączonych. Czasami nie da się tak po prostu dolać płynu do jednego naczynia, aby w pozostałych go nie ubyło. Brytyjczykom chyba się udało, a przynajmniej zrobili to na tyle dobrze, na ile byłbym sobie to w stanie wyobrazić, gdyby ktoś powiedział mi w sekrecie, że zamierza podjąć się próby ulepszenia kultowych LS3/5, zamieniając je w monitory nie tylko charakterystyczne, nie tylko wybitne pod kilkoma względami, ale także całkiem uniwersalne, nadające się do słuchania różnych gatunków muzycznych, bezproblemowo współpracujące z dowolnym wzmacniaczem i mimo oryginalnej sygnatury, całego szeregu unikalnych cech i ciekawych właściwości, grające w tak przyjemnie normalny sposób. Nie wiem, czy można zrozumieć ten fenomen, jeśli nigdy nie słuchało się LS3/5, ale jestem przekonany, że M10 trafią w ręce prawdziwych koneserów. Dla wielu z nich będą to kolumny docelowe - takie, na które czekali całe życie.

Falcon Acoustics M10

Dane techniczne

Rodzaj kolumn: podstawkowe, dwudrożne, wentylowane
Efektywność: 86 dB
Impedancja: 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 40 Hz - 25 kHz (+/- 3 dB)
Wymiary (W/S/G): 31,6/18,5/26 cm
Masa: 7,5 kg (sztuka)
Cena: 15490 zł/para (orzech europejski), 17990 zł/para (drzewo różane)

Sprzęt do testu dostarczyła firma Audio Atelier. W artykule wykorzystano zdjęcia udostępnione przez firmy Falcon Acoustics i Audio Atelier.

Równowaga tonalna
RownowagaStartRownowaga2Rownowaga3Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga5Rownowaga4Rownowaga5Rownowaga5Rownowaga4RownowagaStop

Dynamika
Poziomy6

Rozdzielczość
Poziomy8

Barwa dźwięku
Barwa5

Szybkość
Poziomy7

Spójność
Poziomy6

Muzykalność
Poziomy6

Szerokość sceny stereo
SzerokoscStereo2

Głębia sceny stereo
GlebiaStereo14

Jakość wykonania
Poziomy7

Funkcjonalność
Poziomy7

Cena
Poziomy5


Komentarze

  • Brak komentarzy

Skomentuj

Komentuj jako gość

0

Zobacz także

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Elodie Deveau - Triangle

Elodie Deveau - Triangle

Triangle Electroacoustique to jeden z najstarszych francuskich producentów zestawów głośnikowych. Choć ostatnie, wciąż dostępne w sprzedaży, jubileuszowe modele wprowadzono z okazji czterdziestych urodzin firmy, w tym momencie jesteśmy już w połowie drogi do kolejnej okrągłej rocznicy (Renaud de Vergnette założył firmę Triangle w 1980 roku). Wszyscy znamy tę historię -...

Jak złożyć system stereo w siedmiu prostych krokach

Jak złożyć system stereo w siedmiu prostych krokach

Jak złożyć system stereo? To pytanie na pewnym etapie zadawał sobie każdy, kto uważa się za melomana lub audiofila. Prostej odpowiedzi niestety nie ma, bo nawet doświadczeni miłośnicy muzyki i sprzętu audio wciąż szukają swojego ideału. Osobom przymierzającym się do zakupu swojego pierwszego systemu audio można jednak wytłumaczyć kilka podstawowych...

Odrodzenie formatu CD - rewolucja czy burza w szklance wody?

Odrodzenie formatu CD - rewolucja czy burza w szklance wody?

W erze streamingu coraz więcej melomanów sięga po muzykę na fizycznych nośnikach, czego doskonałym przykładem stały się płyty winylowe. Renesans gramofonów i czarnych krążków trwa już co najmniej dekadę. Tłocznie płyt winylowych pracują na pełnych obrotach. Produkcję wznawiają nawet największe wytwórnie, a dla artystów wydających nowy album brak wersji LP...

Streaming krok po kroku

Streaming krok po kroku

Streaming - to pojęcie niemal całkowicie zdominowało świat sprzętu hi-fi. Na przestrzeni dziesięciu lat ten sposób słuchania muzyki przeszedł ewolucję od ciekawostki technologicznej interesującej tylko najbardziej postępowych melomanów i audiofilów do czegoś, co jest dla nas zupełnie naturalne i oczywiste. Dla wielu osób streaming to nieodłączna część codziennego funkcjonowania, podstawowe...

Audiofilskie BHP - najważniejsze zasady użytkowania sprzętu stereo

Audiofilskie BHP - najważniejsze zasady użytkowania sprzętu stereo

W naszym magazynie koncentrujemy się na treściach kierowanych do entuzjastów i osób żywo zainteresowanych sprzętem stereo. Niezależnie od aktualnych reguł działania internetowych wyszukiwarek czy liczby przypadkowych wizyt na danej stronie bazę czytelników stanowią ludzie dysponujący sporą wiedzą i doświadczeniem w tym temacie. Nawet oni muszą jednak dostrzegać pewną lukę w...

Bannery dolne

Nowe testy

Poprzedni Następny
Lyngdorf FR-2

Lyngdorf FR-2

Kim jest Peter Lyngdorf? Genialnym inżynierem, czy może raczej wizjonerem i utalentowanym przedsiębiorcą? Tego nie podejmuję się rozsądzać, ale jedno jest pewne - facet nie lubi się nudzić i wspiera...

Sennheiser HD 550

Sennheiser HD 550

Kiedy w 2021 roku Sennheiser sprzedał swój dział produktów konsumenckich szwajcarskiej firmie Sonova, która specjalizuje się w produkcji aparatów słuchowych, fani niemieckiej marki, będącej jednym z najstarszych i najbardziej rozpoznawalnych...

Final Audio Design D8000 DC

Final Audio Design D8000 DC

Jeśli nie liczyć prototypowych urządzeń rodzimych manufaktur, polscy audiofile raczej rzadko mogą zapoznać się z nowymi produktami jako jedni z pierwszych ludzi na świecie. Zdarzają się jednak wyjątki, a jednym...

Bannery boczne

Komentarze

Garfield
Interesujące szczegóły historii firmy, nie znałem ich. Historycznie nie byłem miłośnikiem Triangle, ale obecne generacje ich produktów (Magellan i Borea) zrobił...
Dora
Luxman to hi-end? Z plastikowymi pokrętłami? Serio? Słuchałem też Yamaha A-S 2100 (niemal to samo co 1100, tylko zbalansowany jak 3000) i nigdy nie powiedziałby...
S
Jak słuchałem ich w Ministerstwie Dźwięku z TDAI-3400, wszystko było pięknie dopóki nie spróbowałem grania na cicho, takie poniżej 70 dB w miejscu odsłuchowym. ...
Jarek
Niestety, brzmi to jak zjadanie własnego ogona, kompletnie zero jakichkolwiek zmian, zero progresu, zero nowego, innego, zero ryzyka. Twardy fan łyknie, ja rezy...
leszcz
Dużo audiofilskiego powietrza w obudowach.

Płyty

Przemysław Rudź & Artur Wolski - Enchanted Lighthouse

Przemysław Rudź & Artur Wolski - Enchanted Lighthouse

Gdynia, listopad retrofuturystycznego 2019 roku, zanurzoną w gęstym smogu latarnię morską mija na niebotycznej wysokości 800 m należący do korporacji...

Newsy

Tech Corner

Korekcja sygnału audio - grzech, czy przydatne narzędzie?

Korekcja sygnału audio - grzech, czy przydatne narzędzie?

Podczas jednej z ostatnich rodzinnych wizyt prezentowałem zainteresowanemu członkowi rodziny swój zestaw grający. Usłyszałem wtedy dość intrygujące pytania: "A wzmacniacz nie powinien mieć korektora? Ma tylko pokrętło głośności?". Padły one z ust osoby, dla której czymś całkowicie naturalnym jest, że nawet współczesny amplituner kina domowego, z którego zresztą obecnie korzysta,...

Nowości ze świata

  • Triangle Electroacoustique is one of the oldest French loudspeaker manufacturers. Although the latest anniversary models, still available for sale, were introduced on the occasion of the company's fortieth birthday, at this point we are already halfway to another round anniversary...

  • In Norse mythology, Thor is known as the god of thunder, lightning, marriage, vitality, agriculture, and the home hearth. He was said to be more sympathetic to humans than his father, Odin, though equally violent. He traveled in a chariot...

  • Manufacturers of hi-fi equipment like to brag about their peak performance, but in any company's product lineup, the key role is played by the models that simply sell best. They are the ones that provide funds for further development and...

Prezentacje

W sto lat od mono do multiroomu - Denon

W sto lat od mono do multiroomu - Denon

O historii sprzętu audio można się wiele nauczyć przeglądając dzieje firm, które tworzą go od wielu, wielu lat. Korzeni większości wynalazków stanowiących swoiste kamienie milowe w rozwoju technologii nagrywania i odtwarzania dźwięku należy oczywiście szukać w Europie i USA, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że życie dzisiejszych audiofilów nie...

Poradniki

Listy

Galerie

Dyskografie

Wywiady

Elodie Deveau - Triangle

Elodie Deveau - Triangle

Triangle Electroacoustique to jeden z najstarszych francuskich producentów zestawów głośnikowych. Choć ostatnie, wciąż dostępne w sprzedaży, jubileuszowe modele wprowadzono z...

Popularne artykuły

Vintage

Dynaco ST-70

Dynaco ST-70

W dzisiejszej opowieści przeniesiemy się w czasie wyjątkowo mocno, bo aż do roku 1959. Wtedy to firma Dynaco wypuściła na...

Słownik

Poprzedni Następny

DAB

Digital Audio Broadcasting - system radiofonii cyfrowej opracowany w Europie w celu zastąpienia radia analogowego. Pierwsze transmisje rozpoczęto w 1995 roku, jednak w wielu krajach (w tym w Polsce) system...

Cytaty

OscarWilde.png

Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.