Neat Acoustics Majistra
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Neat Acoustics zajmuje się projektowaniem i produkcją zestawów głośnikowych od 1989 roku. Firma została założona przez Boba Surgeonera, który większość swojego życia jako muzyk poświęcił muzyce, grając przede wszystkim blues, rock, jazz, folk, country i bluegrass. Nawiasem mówiąc, inni najważniejsi pracownicy firmy także pracują jako muzycy lub realizatorzy, co w branży audio jest właściwie niespotykane. W 2006 roku do Boba dołączył Paul Ryder, muzyk grający na gitarze w kilku zespołach w północnej Anglii. Ponieważ Paul jest także doświadczonym realizatorem dźwięku, firma założyła własne studio nagraniowe. Profesjonalne podejście do realizacji nagrań ma być też punktem odniesienia dla brzmienia kolumn głośnikowych. Melomani wiele mówią o zgodności dźwięku z oryginałem, jednak niewielu producentów sprzętu korzysta z owego oryginału podczas projektowania swoich urządzeń. Tymczasem w fabryce Neat Acoustics pod ręką są rozmaite instrumenty muzyczne, w tym fortepian, organy strunowe, harfa, kontrabas, syntezatory oraz szeroka gama gitar elektrycznych i akustycznych oraz innych instrumentów smyczkowych. Nagrania w wysokiej rozdzielczości mogą być wykonywane i natychmiast odtwarzane w pokoju odsłuchowym. Anglicy pozwalają muzyce rządzić strojeniem i brzmieniem swoich kolumn z wyłączeniem prawie wszystkich innych kryteriów. Wszystkie aspekty projektu są oceniane empirycznie. Ten czasochłonny, iteracyjny proces może zająć miesiące, zanim projekt zostanie uznany za skończony. Podczas sesji odsłuchowych wykorzystywana jest szeroka gama nagrań muzycznych, od płyt z początku XX wieku po najnowocześniejsze albumy, a także nagrania wykonane przez zespół Neata na taśmie analogowej i nośnikach cyfrowych.
Dlaczego akurat kolumny? Cóż, elektronika była drugą pasją Boba Surgeonera, którą rozwijał od najmłodszych lat. Doprowadziło go to do projektowania zestawów głośnikowych, które jego zdaniem są najważniejszym i najtrudniejszym z inżynierskiego punktu widzenia elementem łańcucha audio. Aby misja zakończyła się sukcesem, trzeba powiem połączyć wiedzę z zakresu elektroniki, mechaniki i akustyki, a także coś, co trudno jest opisać jednym słowem. Wyczucie? Talent? Umiejętność przełożenia muzycznej wrażliwości na język techniki i odwrotnie? Mam wrażenie, że Anglicy niejednokrotnie wykazali się też dużą odwagą. Niektóre z kolumn dostępnych w ich katalogu to z pozoru normalne, klasyczne pudełka, ale wiele z tych "zwyczajnych" kolumn skrywa jakiś sekret, taki jak na przykład niewidoczny z zewnątrz głośnik nisko-średniotonowy. Aktualny katalog brytyjskiej firmy składa się z czterech serii zestawów głośnikowych - Iota, Strata, Motive i Ultimatum - oraz jubileuszowych monitorów Petite 30th Anniversary Limited Edition. Najbardziej charakterystyczna jest seria Iota, zawierająca poziome monitory o tej samej nazwie oraz podłogowe modele Iota Alpha i Iota Xplorer, które z zewnątrz wyglądają jak kolumny podstawkowe zamontowane poziomo, pod kątem, na szczycie dopasowanej do nich skrzyni. W serii Strata znajdziemy monitory Ministra i Majistra oraz dwa modele wolnostojące - Ekstra i Orkestra. Linia Motive to kolumny o najbardziej klasycznym wyglądzie. Składa się z monitorów Motive SX3, głośnika centralnego Motive SX-C i dwóch podłogówek - Motive SX1 i Motive SX2. We flagowej serii Ultimatum mamy natomiast monitory Ultimatum XLS, podłogówki Ultimatum XL6 i potężne Ultimatum XL10.
Wygląd i funkcjonalność
Polscy audiofile kojarzą markę Neat Acoustics przede wszystkim z niecodziennymi kolumnami z serii Iota i zgrabnymi modelami należącymi do linii Motive. Gdybym jednak powiedział, że konstrukcje te cieszyły się w naszym kraju dużą popularnością, mocno nagiąłbym rzeczywistość. Manufaktura z Teesdale od początku wytwarzała sprzęt dla klientów szukających czegoś wyjątkowego i oryginalnego, w związku z czym niejako z definicji nie mówimy tu o dostawach liczonych na kontenery i okazyjnych cenach. Na te ostatnie wpływają oczywiście takie czynniki jak małoseryjna (zapewne w dużej mierze ręczna, choć tym akurat firma nigdzie się nie chwali) produkcja czy czasochłonne projektowanie nowych modeli. Brytyjczycy chwalą się tym, że korzystają głównie z komponentów, które sami opracowali, a jeśli nawet biorą gotowe części, nigdy nie są one zupełnie seryjne - nawet jeśli wyglądają jak te, które można kupić w specjalistycznych sklepach z podzespołami elektronicznymi, są produkowane na zamówienie i według dokładnych specyfikacji Neat Acoustics.
PORADNIK: Jak ustawić kolumny w pokoju odsłuchowym
Kluczową sprawą wydaje mi się jednak to, że jest to jedna z niewielu firm, które naprawdę potrafią kombinować nie tylko z głośnikami czy zwrotnicami, ale także tym, co najtrudniej jest właściwie zaprojektować i wykonać - układem akustycznym i konstrukcją obudowy. Dominacja kolumn wentylowanych nie tylko nie skończyła się, jak twierdzili niektórzy, wraz ze stopniowym odchodzeniem klientów od kina domowego w stronę systemów stereo, ale wręcz umacnia się, nawet w sferze hi-endu, gdzie kiedyś widywaliśmy więcej ciekawych zjawisk, jak chociażby zestawy z linią transmisyjną, nie wspominając już o odgrodach czy elektrostatach. Doszło do tego, że moją uwagę przyciągają każde kolumny, które nie są typowymi pudłami z bass-refleksem, a do tego można je kupić w rozsądnej cenie. Wszystko jedno, czy są to dipole, magnetostaty, zestawy zamknięte, z wooferem skierowanym w dół, membraną bierną albo obudową pasmowo-przepustową - jaram się jak pochodnia i od razu chcę takiego czegoś posłuchać. Dlaczego? Obserwując rynek zestawów głośnikowych, można dojść do wniosku, że wszystko zostało już wymyślone, a większość projektantów nawet nie chce się zbytnio męczyć. Używają więc głośników z membranami z celulozy, polipropylenu, metalu, włókien węglowych i sprasowanego lnu, dodają do nich kopułki z magnezu, berylu albo diamentu, wyginają obudowy w kształt lutni, żagla albo tańczącej paraboli, ale zasadnicza koncepcja akustyczna pozostaje taka sama. Na szczęście są jeszcze firmy, które idą pod prąd, a Neat Acoustics najwyraźniej jest jedną z nich.
Patrząc na zdjęcia opisywanych monitorów, z pewnością zaczniecie zastanawiać się, dlaczego zainteresowałem się właśnie nimi. No bo gadanie gadaniem, a tu proszę - z przodu klasyczny głośnik średnio-niskotonowy uzupełniony wstęgowym tweeterem, wszystko w jak najbardziej klasycznym układzie, nawet bez przesunięcia jednego przetwornika względem drugiego w pionie, z tyłu zaś normalne, pojedyncze gniazda i - uwaga, uwaga - wylot tunelu rezonansowego. Kwas, prawda? Otóż nie do końca, ale do tego jeszcze wrócimy. Na razie garść faktów. Majistra jest najnowszą propozycją brytyjskiej manufaktury. Należy do serii Strata, w której znajdziemy także monitory Ministra oraz dwa modele wolnostojące - Ekstra i Orkestra. Majistra w pewnym sensie wypełniła lukę między monitorami Ministra a mniejszymi podłogówkami, a przepis na nią wydaje się prosty - zasadniczo mamy tu do czynienia z powiększoną wersją Ministry, w której zamiast 134-mm woofera zastosowano jednostkę o średnicy 170 mm, zapożyczoną z Orkestry. Rzecz jasna, mamy też odpowiednio większe skrzynki i "parę innych rzeczy", jednak największa niespodzianka czai się w środku. Patrząc na kolumny z tej serii, widzimy klasyczne zestawy podstawkowe i podłogowe. Ot, nic nadzwyczajnego. Wystarczy jednak przyjrzeć się opublikowanym przez producenta rysunkom przekrojowym, aby zrozumieć, że to tylko połowa historii. W modelu Ekstra widzimy na przykład tylko dwa przetworniki, ale w pobliżu podstawy kryje się jeszcze coś - nie jeden, a dwa woofery pracujące w konfiguracji izobarycznej. Tak samo jest w modelu Orkestra, ale jeszcze ciekawsze wydaje się to, że identyczny pomysł wykorzystano także w monitorach.
Dla wielu klientów taka koncepcja może być czymś zupełnie nowym, natomiast dla fanów marki Neat Acoustics pomysł ten jest czymś tak normalnym, jak linia transmisyjna dla miłośników kolumn PMC. Dla porządku warto dodać, że tak jak w przypadku PMC, słynących z linii transmisyjnych, Neat Acoustics nie jest jedyną firmą stosującą układy izobaryczne ani wynalazcą takiego rozwiązania. W kręgach audiofilskich za największego popularyzatora tej idei uchodzi Wilson Benesch, aczkolwiek dla niektórych melomanów numerem jeden jest i zawsze będzie pod tym względem Linn, który w 1973 roku wprowadził na rynek kolumny o nazwie Isobarik DMS. Duże, ciężkie i dość pokraczne zestawy doczekały się pieszczotliwych ksywek "Bariks" lub "Briks". Sam system izobaryczny został opracowany w 1950 roku przez Harry'ego Olsona. Opierał się on na montowaniu dwóch głośników niskotonowych jeden za drugim w jednej, szczelnej komorze. Idea zakładała ustawienie głośników przodami do siebie, magnesami do siebie lub też w takiej konfiguracji, aby membrana jednego głośnika skierowana była wprost na magnes drugiego i właśnie taki wariant jest dziś stosowany najczęściej, o ile oczywiście można tu mówić o jakimś wyraźnym trendzie. Oba głośniki niskotonowe odbierają ten sam sygnał ze zwrotnicy. Komora pomiędzy tymi jednostkami jest uszczelniona, dzięki czemu panuje w niej stałe ciśnienie. Wewnętrzny głośnik niskotonowy w pewnym sensie bierze na siebie robotę polegającą na sprężaniu i rozprężaniu powietrza znajdującego się w komorze za nim, dzięki czemu głośnik zewnętrzny ma zapewnione idealne warunki pracy - jego membrana nie musi przeciwstawiać się żadnemu ciśnieniu, poruszając się tak swobodnie, jakby znajdowała się za nią wolna przestrzeń. Kluczową zaletą tego systemu jest to, że stożek przedniego głośnika niskotonowego jest skutecznie kontrolowany tak naprawdę przez dwie cewki - jedną bezpośrednio, a drugą pośrednio, co zapewnia wyjątkową wydajność odtwarzania niskich tonów. Pierwszy eksperyment Boba Surgeonera i jego kolegów z tym systemem miał miejsce w 1997 roku w postaci pasywnie napędzanego subwoofera Gravitas, który służył jako modułowa modernizacja oryginalnego głośnika Petite. Od tego czasu Neat konsekwentnie pracuje nad tą koncepcją, wdrażając ją w normalnych, pasywnych kolumnach do użytku domowego.
Zanim jednak zagłębimy się w techniczne szczegóły budowy opisywanych monitorów, wróćmy na chwilę do wyglądu i funkcjonalności. Muszę przyznać, że mimo sporych rozmiarów, pewnej ociężałości i śladów studyjnego charakteru, na co spory wpływ ma dodatkowa, polakierowana na czarno płyta przymocowana do przedniej ścianki, Majistry prezentują się bardzo luksusowo. Do testu otrzymałem parę wykończoną fornirem hebanowym. Wygląda to bombowo, ale jest jeden minus - taka opcja wymaga dopłaty w wysokości 15% ceny kolumn. Tyle samo zapłacimy również za wykończenie obudów dowolnym lakierem z palety RAL. W standardzie dostępne są forniry czereśniowy, dębowy, orzechowy i czarny oraz biały lakier o satynowej fakturze. Dzięki "zdublowanej" desce głośnikowej cały front jest tak gruby, że widoczny z zewnątrz głośnik nisko-średniotonowy przykręcono nieprzeciętnie długimi śrubami. Teraz dodajcie do tego wewnętrzne przegrody i dodatkowy woofer zamontowany w środku, a będziecie mieli pewne pojęcie o tym, ile Majistry ważą. Jedenaście kilogramów to może żaden rekord, ale z pewnością są to duże monitory, które zasługują na poważne traktowanie. Przede wszystkim mam tu na myśli solidne podstawki, a w tej kwestii Brytyjczycy niespecjalnie nam pomogą. W ich ofercie nie znajdziemy podstawek zaprojektowanych z myślą o konkretnych monitorach. W podstawach nie znajdziemy też żadnych tulejek czy innych otworów umożliwiających skręcenie głośników ze standami. Pozostają masy mocujące i inne audiofilskie patenty. Być może producent doszedł do wniosku, że przy odpowiednio ciężkich podstawkach sama masa monitorów skutecznie zabezpieczy je przed przypadkowym zrzuceniem na podłogę. Jeśli chodzi o głośniki, o ile woofer prezentuje się znajomo, o tyle wstęgowy tweeter jest niezwykle ciekawy i całkiem duży. Otacza go pierścień z czarnego filcu, pełniący dwie funkcje - po pierwsze tłumi odbicia, poprawiając wrażenia przestrzenne, a po drugie uniemożliwia demontaż głośnika, a przynajmniej w taki sposób, aby później nie było widać śladów takiej ingerencji. Z tego powodu musiałem odpuścić sobie wewnętrzne oględziny tego elementu, a szkoda, bowiem tunel rezonansowy znajduje się na wysokości głośnika wysokotonowego. Gdzie się kończy? Tego z zewnątrz nie sposób rozgryźć, ponieważ wewnątrz natkniemy się na blokadę w postaci czegoś przypominającego całkiem sztywną gąbkę.
Dzięki "zdublowanej" desce głośnikowej cały front jest tak gruby, że widoczny z zewnątrz głośnik nisko-średniotonowy przykręcono nieprzeciętnie długimi śrubami. Teraz dodajcie do tego wewnętrzne przegrody i dodatkowy woofer zamontowany w środku, a będziecie mieli pewne pojęcie o tym, ile Majistry ważą.Majistra jest niezwykle ciekawą konstrukcją, której projektanci albo sprytnie zabezpieczyli swoje sekrety przed wścibskimi oczami, albo w pewien sposób się z nami zabawili. Po co montować bass-refleks w kolumnach, w których zastosowano układ izobaryczny? Nie mam zielonego pojęcia. W takiej sytuacji oczywiście szukam informacji na stronie producenta, ale opis testowanego modelu jest tak skąpy, że aż zacząłem się zastanawiać, czy firma traktuje temat poważnie. Nie brakuje mi oczywiście lania wody ani marketingowego bełkotu, ale wydawałoby się, że jeśli ktoś poświęcił tak wiele czasu na stworzenie tak nietypowych, w dodatku dość kosztownych monitorów, to tym bardziej zada sobie trochę trudu, aby opisać to, co udało mu się osiągnąć i w najdrobniejszych szczegółach wytłumaczyć potencjalnym klientom, na czym polega wyjątkowość tego modelu. Nic z tych rzeczy. Neat informuje, że Majistra powstała po to, aby połączyć brzmienie pełnozakresowych kolumn z gabarytami średniej wielkości monitora. Dalej mamy dwa zdania o przetwornikach, słówko o konfiguracji izobarycznej i trzy zdania o zwrotnicy. Do tego podstawowe parametry, dwa zdjęcia, maleńki rysunek przekrojowy i to by było na tyle. Chcielibyście zobaczyć, jak Majistry wyglądają z tyłu? Ach, to szkoda. Jesteście zainteresowani, jakie są dostępne rodzaje wykończenia? Niestety, tę informację znalazłem dopiero na stronie polskiego dystrybutora. A może chcielibyście sprawdzić, jak Neaty prezentują się z maskownicami? Producent w ogóle o nich nie wspomina, a ja po otwarciu opakowania byłem zaskoczony zarówno tym, że jednak są, jak i ich opakowaniem. Brytyjczycy, najwyraźniej z braku lepszego rozwiązania, postanowili wsadzić grille w duże koperty bąbelkowe. Takie, no wiecie, kupione na poczcie. Mocowanie samych maskownic też jest nietypowe. Przez środek każdej ramki biegnie pozioma poprzeczka, dokładnie na wysokości niewielkiej przerwy między głośnikiem nisko-średniotonowym a tweeterem. Do owej poprzeczki przymocowano dwa okrągłe magnesy. Projektantom zapewne chodziło o to, aby przedniej ścianki nie szpeciły otwory na kołki. Fajnie, z tym że grille trzymają się na słowo honoru. Podczas sesji zdjęciowej maskownica zsunęła się podczas czyszczenia kolumn przenośną sprężarką akumulatorową. Zastanawiałem się, czy została zamontowana prawidłowo, ale innej możliwości nie ma - w pozycji odwrotnej pozioma poprzeczka musiałaby zahaczać o zawieszenie woofera. Mogę więc tylko skonkludować, że maskownice nie zabezpieczają więc głośników przed dziećmi czy zwierzętami w jakikolwiek sposób. W razie potrącenia wyrządzą tylko dodatkowe szkody.
Będąc w temacie minusów o charakterze praktycznym, muszę się przyczepić do gniazd. Skoro zamontowano je na dużej, czarnej płytce, umożliwiającej swobodny dostęp do zwrotnicy i magnesu wewnętrznego głośnika średnio-niskotonowego (co akurat jest całkiem fajne), to dlaczego nie rozsunięto ich nieco szerzej? Posiadacze kabli zakończonych widełkami będą musieli uważać przy ich montażu, a potem regularnie sprawdzać, czy wszystko dobrze się trzyma. W przeciwnym wypadku może dojść do zwarcia, wzmacniacze z reguły tego nie lubią. Poza tym wybrane przez Neata gniazda to żaden wypas. Wyglądają przyzwoicie, ale nie są to Cardasy, Furutechy ani WBT, za których komplet trzeba zapłacić osiemset złotych. Tymczasem Majistry kosztują 19490 zł w wersji podstawowej, a w droższym wykończeniu, a więc na przykład takim, jakie widać na zdjęciach - 22410 zł. Sporo. Warto jednak pamiętać, że mamy do czynienia z jednym z najwyższych modeli podstawkowych w katalogu Neata, od którego droższe, i to znacznie, są już tylko flagowe Ultimatum XLS. Biorąc pod uwagę średnie różnice w cenie między monitorami a podłogówkami, mamy tutaj naprawdę porządny sprzęt - kolumny dla bardzo wymagających słuchaczy, którzy są jednak świadomi ograniczeń wynikających chociażby z metrażu pokoju odsłuchowego lub braku możliwości odsunięcia zestawów głośnikowych od ściany na półtora metra. Podejrzewam, że kolumny Neata - i nie mówię tu tylko o opisywanym modelu - w pierwszej kolejności staną się obiektem zainteresowania audiofilów, którzy mają dość tradycyjnych rozwiązań, a także tych, którzy szukają "kolumn, które grają wszędzie". Niejeden producent reklamował tak swoje wyroby, ale niewielu faktycznie zrobiło coś, aby ta wizja miała szansę się urzeczywistnić. Czy tym razem będzie inaczej?
Brzmienie
Kiedy w trakcie testu zestawów podstawkowych czytam zapewnienia producenta o tym, że miały one oferować brzmienie porównywalne z kolumnami podłogowymi, staję się podejrzliwy i przystępuję do odsłuchu z pewną rezerwą. Rozumiem, że osobom powtarzającym ten slogan chodzi o podkreślenie atutów, jakie melomani kojarzą z dużymi głośnikami wolnostojącymi, takich jak głęboki bas, ogólna skala dynamiki czy umiejętność wypełnienia pomieszczenia dźwiękiem po same brzegi, ale podłogówki mają też swoje minusy, a monitory - plusy. Zamiast podkreślać te drugie, konstruktorzy coraz częściej starają się przekonać nas, że oto ich stosunkowo małe paczki potrafią ryknąć jak gigantyczny system kina domowego i zapuścić się tam, gdzie od czasu do czasu schodzą tylko największe subwoofery. Być może chodzi o to, że część audiofilów z jakiegoś powodu nie może sobie pozwolić na zakup podłogówek, ale tutaj pojawia się kolejne pytanie - dlaczego? Bo są droższe? Bez przesady, w wyższych przedziałach cenowych takie argumenty zupełnie nie mnie przekonują, a porządne podstawki też tanie nie są.
Pozostaje więc tylko jedno logiczne wytłumaczenie - takie głośniki prawdopodobnie nie staną na ciężkich, metalowych standach, nie wylądują nawet w miejscach podyktowanych wyłącznie względami brzmieniowymi, oczywiście nie będzie to pomieszczenie wyglądające jak wyjęte z podręcznika o akustyce wnętrz i ustawianiu zestawów głośnikowych, ale zwyczajny, niezbyt duży pokój dzienny z kanapą, telewizorem powieszonym na ścianie, dizajnerską komodą i paroma innymi "dodatkami", takimi jak wyspa kuchenna lub niewielki stolik, który na rzutach dewelopera opisany był jako "jadalnia". Moim zdaniem niektórzy producenci doskonale zdają sobie sprawę z tego, że budowa systemu stereo zgodnie ze wszelkimi regułami sztuki to jedno, a życie - często zupełnie inna historia. Dlatego właśnie, starając się nie obrazić audiofilów, podsuwają klientom czytelne wskazówki w stylu "nasze kolumny są projektowane z wykorzystaniem najlepszych materiałów, studia nagraniowego i instrumentów grających na żywo, cały proces zajmuje długie lata, aby brzmienie było doskonałe, ale jeśli kupisz je i postawisz na komodzie pod telewizorem, 20 cm od tylnej ściany, wszystko będzie dobrze". Na pierwszy rzut oka nie ma to najmniejszego sensu, ale jeśli weźmiemy pod uwagę metraż i umeblowanie typowego pokoju odsłuchowego - już nie.
Niestety, w tym wszystkim jest jeszcze jeden haczyk. Otóż niektórzy producenci zestawów głośnikowych idą w tym rozumowaniu jeszcze dalej, dochodząc do wniosku, że przeciętny klient nie ma pojęcia, czym tak naprawdę jest dobry dźwięk. Nie ma doświadczenia, żadnego punktu odniesienia poza słuchawkami bezprzewodowymi, soundbarem, dogorywającą wieżą swojego ojca i samochodowym systemem audio, za który trzeba było dopłacić trzy tysiące złotych. Odnoszę wrażenie, że właśnie dlatego spora część takich "monitorów grających jak podłogówki" zupełnie nie sprawdza się w nieortodoksyjnym ustawieniu, a czasami w ortodoksyjnym także. Ale Neat Acoustics to coś innego. Inżynierowie tej firmy najwyraźniej zdają sobie sprawę z pewnych "życiowych" ograniczeń, z którymi muszą mierzyć się zarówno przeciętni melomani, jak i wyjątkowo wymagający audiofile, ale projektują swoje kolumny z myślą o tej drugiej grupie.
Od pierwszych minut odsłuchu wiedziałem, że będzie ciekawie. Ba! Przechwałki o brzmieniu zbliżonym do tego, co oferują zestawy podłogowe, okazały się - na szczęście - przesadzone. A przynajmniej do takiego wniosku doprowadziło mnie przesłuchanie kilku ulubionych utworów z Majistrami ustawionymi w standardowy sposób - tam, gdzie ląduje większość recenzowanych przeze mnie zestawów głośnikowych, a spora część mniej więcej w takim położeniu pracuje do końca testu. Patrząc na spore obudowy, dwa woofery i ten bass-refleks z tyłu, spodziewałem się, że niskie tony poprzestawiają mi meble w całym domu, ale było dokładnie odwrotnie - brytyjskie paczki zagrały dość lekkim, fenomenalnie szybkim, przejrzystym i bardzo naturalnym dźwiękiem opartym na skocznym, rytmicznym basie. Przede wszystkim jednak dźwięk, który uzyskałem już podczas pierwszego odsłuchu, był po prostu zdrowy, naturalny, ze wszech miar prawidłowy, co niestety nie zawsze jest prawdą, gdy mówimy o zestawach głośnikowych o nietypowej konstrukcji. Często takie kolumny oferują interesujące, ale anormalne brzmienie, czasami przekraczając punkt, w którym niegroźne dziwactwo przeradza się w patologię, a my zamiast wiernej reprodukcji materiału zarejestrowanego na płycie dostajemy karykaturę muzyki. Ale nie tym razem. Z technicznego punktu widzenia Majistry są wręcz podwójnie dziwne, bo nie dość, że mamy tu układ izobaryczny, to jeszcze konstruktorzy dodali do niego mocno wytłumiony bass-refleks. I co? Czy ich brzmienie jest kuriozalne i nieprzewidywalne? Nie. Przeciwnie - dawno nie testowałem kolumn obdarzonych tak naturalnym i swobodnym dźwiękiem.
Nie ukrywam, że powitałem ten fakt z zadowoleniem. Byłem przygotowany na odsuwanie monitorów od ściany, a tymczasem już po kilkunastu minutach zacząłem zmniejszać pierwotny dystans, wynoszący około 70-80 cm (mierzone od tylnej ściany kolumn), czekając na moment, w którym przedobrzę, a niskie tony przejmą kontrolę nad dźwiękiem. Ku mojemu zaskoczeniu, nic takiego się jednak nie stało. Kolejna korekta, i kolejna, a Majistry nic sobie z tego nie robiły. Zwiększała się ilość niskich częstotliwości, ale ich jakość - nie. Dźwięk pozostawał zwarty i dynamiczny, a bas nie wpadał w dudnienie. Coś niesamowitego. Doszedłem do 20 cm i dałem za wygraną, ale nie ze względu na dominację niskich tonów, a raczej scenę stereofoniczną, która - nie ma w tym nic zaskakującego - w takim ustawieniu była wyraźnie spłaszczona i nijaka. Ponieważ podczas pierwszej próby była ona trójwymiarowa i pięknie oderwana od głośników, skupiłem się na znalezieniu odpowiedniej równowagi między potęgą niskich tonów a przestrzenią. Jeżeli jednak jesteście skłonni poświęcić stereofonię w imię bardziej majestatycznego basu albo po prostu nie macie innego wyjścia, ten eksperyment daje nadzieję na to, że Majistry, mimo sporych wymiarów, można traktować jak ciut mniejsze monitory pracujące w obudowie zamkniętej. Nie obrażą się.
Wychodzi na to, że zamiłowanie brytyjskich projektantów do systemu izobarycznego ma solidne podstawy. I nie chodzi tu o obliczenia, symulacje czy zmierzone w komorze bezechowej parametry, ale o to, co wyraźnie słychać. Dzięki skomplikowanej konstrukcji otrzymujemy monitory, które mogą zagrać praktycznie wszędzie.Sprawa zainteresowała mnie do tego stopnia, że stanąłem z boku i postanowiłem przysłuchać się temu, co "wychodzi" z tuneli rezonansowych. Może nic? A może służą one wyprowadzaniu na zewnątrz fal emitowanych przez tweetery? Otóż nie - słychać tu bas. I to jaki! Niesamowicie niski, i - w tym przypadku absolutnie nie boję się tego napisać - subwooferowy. Szybko przeprowadziłem próbę ognia, aby sprawdzić, czy porty bardzo mocno dmuchają i okazało się, że nie. Prawie wcale. Normalne monitory w obudowie wentylowanej przy takim poziomie głośności wprawiałyby w ruch nawet ciężką zasłonę, która w moim pokoju odsłuchowym znajduje się za prawą kolumną, a tutaj nic z tych rzeczy. Nawet mucha by się nie przestraszyła. Wychodzi na to, że zamiłowanie brytyjskich projektantów do systemu izobarycznego ma solidne podstawy. I nie chodzi tu o obliczenia, symulacje czy zmierzone w komorze bezechowej parametry, ale o to, co wyraźnie słychać. Dzięki skomplikowanej konstrukcji otrzymujemy monitory, które mogą zagrać praktycznie wszędzie. Rozstawcie je szeroko i daleko od ściany, a pokażą szybki, konturowy, pełen detali dźwięk z wciągającą, pełną powietrza scenę stereofoniczną. Zmniejszcie dystans, a otrzymacie potężny, ale wciąż znakomicie kontrolowany bas, zupełnie jakby w pokoju pojawiły się dwa idealnie dostrojone i ustawione z ogromnym wyczuciem subwoofery, natomiast reszta - poza przestrzenią - pozostanie nienaruszona. Ze względu na kolejne próby i odsłuch w drugim systemie, test wyjątkowo mi się przeciągnął, dlatego też miałem okazję potraktować Majistry bardzo zróżnicowaną muzyką i praktycznie na żadnym gatunku się nie wyłożyły. O tym, że coś im się nie podoba, informowały mnie tylko podczas odtwarzania wyjątkowo kiepskich, suchych, jasnych, ostrych i agresywnych nagrań. Poza tym - cud, miód i wiórki kokosowe. Mimo szczerych chęci, nie mogłem przyczepić się ani do równowagi tonalnej, ani do barwy, ani jakiegokolwiek innego aspektu prezentacji. Tym monitorom po prostu chce się grać. Robią to wyjątkowo dobrze i, co staje się coraz ważniejsze, są w stanie zafundować nam taki spektakl nawet w trudnych warunkach.
Ciekawy układ akustyczny przekładający się na nietypowo przewidywalne i kulturalne zachowanie brytyjskich monitorów jest tym, co wyróżnia je na tle konkurencji, ale moje wrażenia z pewnością nie byłyby tak pozytywne, gdyby nie coś, o czym projektanci Neata na szczęście nie zapomnieli - jakość. Ta w przypadku zestawów głośnikowych nigdy nie bierze się z powietrza. Można wymyślić sobie obudowy o niecodziennych kształtach albo bass-refleks w formie zagiętej i podzielonej na dwie części rury, ale poczucie obcowania z dźwiękiem wysokiej próby bierze także, a może nawet głównie z pieniędzy włożonych w kluczowe komponenty, takie jak głośniki czy elementy zwrotnicy, oraz czasu i umiejętności potrzebnych, aby dopieścić taki projekt do perfekcji, aż do poziomu korygowania najdrobniejszych detali. Nie mam wątpliwości, że w tym przypadku oba te warunki zostały spełnione. Można szydzić z Brytyjczyków, że opisy kolumn na ich oficjalnej stronie są tak skąpe, a zamiast wyraźnych zdjęć czy opisów nietypowych rozwiązań technicznych klienci zobaczą co najwyżej kolejną wersją historii o tym, jak to Bob Surgeoner i Paul Ryder założyli własne studio nagraniowe, ale z efektem nie ma co dyskutować. Jest znakomity.
Szczególnie dobre wrażenie zrobiło na mnie to, co wydobywało się z tweeterów. Jeśli lubicie sprzęt, który woli mówić prawdę niż ubarwiać muzykę i nakładać na wszystko jakiś własny filtr, będziecie zachwyceni. Fakt, chwilami może zrobić się ciut za jasno, ale z pewnością zauważycie, że dzieje się to tylko wtedy, gdy trafimy na mocno rozjaśnione nagranie. Jest to jedyna rzecz, na którą zwróciłbym uwagę podczas konfiguracji systemu. Z wysokimi tonami lepiej nie przesadzać, ale nie oznacza to, że dla wstęgowych wysokotonowców trzeba zawczasu szykować jakąś przeciwwagę, ciągnąc brzmienie w drugą stronę. Nie. Wystarczy, że będzie równo i neutralnie, a Majistry na pewno nie zrobią nikomu krzywdy. Mimo świetnej rozdzielczości nie są to bezduszne studyjne monitory, których zadaniem jest wypychanie na pierwszy plan wszelkich brudów i niedociągnięć. Przeciwnie. Tutaj wszystkie elementy przekazu współgrają ze sobą w taki sposób, abyśmy czerpali jak największą przyjemność z odsłuchu. Nie wynika to z przesadnego ocieplenia czy przypisywanego wielu brytyjskim monitorom podkreślania średnich tonów. Jeśli już, odrobina łagodności pojawia się tylko w zakresie obsługiwanym przez przetwornik średnio-niskotonowy, pewnie z uwagi na materiał, z którego wykonano jego membranę. Summa summarum nie wpływa to jednak na ogólną neutralność Neatów ani tym bardziej na to, czy dobierając do nich wzmacniacz, powinniśmy w pierwszej kolejności przyjrzeć się konstrukcjom lampowym. Jeżeli miałbym coś doradzić potencjalnym nabywcom tych monitorów, starałbym się tylko nie schodzić poniżej rozsądnego poziomu jakościowego i mocy rzędu 25-40 W na kanał. Poza tym - co kto lubi. Majistry się dostosują. Do posiadanego sprzętu, akustyki pomieszczenia odsłuchowego, a nawet, jeśli będzie taka konieczność, nietypowego ustawienia. To monitory, które wymagają od nas właściwie tylko jednego - abyśmy przełknęli ich cenę i nie marudzili, że za takie pieniądze można kupić piękne podłogówki. Wiadomo, że można, ale nie o to chodzi. Jeśli spełnimy ten warunek, później czekają nas już same dobre wiadomości.
Budowa i parametry
Neat Acoustics Majistra to dwudrożne monitory wyposażone w trzy przetworniki - wstęgowy tweeter o długości, a raczej wysokości 60 mm oraz dwa 17-cm woofery Peerlessa z membranami z powlekanej celulozy, pracujące w układzie izobarycznym, z czego jeden jest widoczny z zewnątrz, a drugi został zamontowany w środku, kilkanaście centymetrów za nim. Obie jednostki zamontowano na ciekawie ukształtowanym panelu pokrytym czarnym lakierem. Ów dodatkowy front został połączony z obudową za pośrednictwem polietylenowej membrany w celu zmniejszenia rezonansów i podkolorowań. Ponieważ same skrzynki zostały wykonane z grubego MDF-u i obficie wytłumione gąbką, rezultatem są ciężkie, sztywne i głuche monitory. Wystarczy dodać do tego piękne wykończenie, aby otrzymać hi-endowy produkt, który - no, może poza systemem mocowania maskownic - sprawia wrażenie wyjątkowo solidnego. Z tyłu znajduje się port rezonansowy Low-Q Reflex. W przeciwieństwie do tradycyjnych tuneli rezonansowych, tutaj przepływ powietrza nie jest zupełnie swobodny, ale regulowany przez filtr akustyczny umieszczony w jego wnętrzu. Z przekrojowych rysunków udostępnionych przez producenta wynika, że tunel biegnie niemal do samego tweetera i tak naprawdę nie wspomaga "tylnego" głośnika nisko-średniotonowego, ale odprowadza część ciśnienia z komory między wooferami. Jakiego ciśnienia, skoro mamy tu do czynienia z konfiguracją izobaryczną, a więc taką, w której kiedy jeden głośnik pompuje powietrze do środka, drugi wysysa je w identyczny sposób i odwrotnie? Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Wnętrze tunelu faktycznie jest czymś zaczopowane. Okazuje się jednak, że o ile końcówka portu faktycznie znajduje się za tweeterem, to komora, w której pracują oba głośniki nie jest zupełnie szczelna. W jej górnej części znajduje się niewielka szczelina, przez którą powietrze może przedostawać się do tunelu rezonansowego. Podejrzewam, że jest to pewien rodzaj doładowania lub kompensacji opóźnienia lub przeciążenia układu izobarycznego. Łatwo bowiem wyobrazić sobie, że w teorii obie membrany powinny poruszać się tak samo, ale jak mają to robić, gdy jedna walczy z ciśnieniem zamkniętej komory za nią, a druga ma ułatwione zadanie? Myślę, że zadaniem tunelu Low-Q Reflex jest właśnie niwelowanie tych różnic, a sam tunel jest mocno wytłumiony, bo gdyby przepływ powietrza był zupełnie swobodny, stosowanie drugiego głośnika umieszczonego za tym widocznym z zewnątrz straciłoby sens. Tak oto wyjaśniła się tajemnica brytyjskich inżynierów. Rozwiązanie to zaciekawiło mnie jednak do tego stopnia, że za pośrednictwem dystrybutora poprosiłem o krótki komentarz samego Boba Surgeonera. Odpowiedź otrzymałem już następnego ranka. "Na rysunku nie widać tego dobrze, ale otwór w wewnętrznym panelu pionowym jest większy niż średnica portu. Tak więc port w rzeczywistości obciąża sekcję nisko-średniotonową. Nie jest to tradycyjne strojenie typu bass-reflex, ale działa bardziej jako kontrolowany przeciek dla sekcji nisko-średniotonowej." - napisał założyciel Neat Acoustics. Tak oto tajemnica została rozwiązana. Wracając do opisywanych monitorów, na tylnej ściance znajduje się duża płytka znamionowa, na której zamontowano pojedyncze gniazda, a od wewnątrz - zwrotnicę. Producent informuje, że jest to minimalistyczna konstrukcja wykorzystująca filtry pierwszego i drugiego rzędu. Wszystkie komponenty zamontowano na sztywno, metodą punkt-punkt, w celu zapewnienia maksymalnej integralności pasma. Widać, że na jakości użytych podzespołów Brytyjczycy nie oszczędzali. W oczy rzucają się duże, niskostratne cewki z rdzeniem powietrznym oraz kondensator Jantzen Audio Cross-Cap. Cóż, jeśli elementów nie ma zbyt wiele, można sięgnąć po takie z wysokiej półki. Jeśli chodzi o parametry, Majistry charakteryzują się 4-Ω impedancją nominalną i efektywnością na poziomie 88 dB, co jest bardzo dobrą wartością jak na konfigurację izobaryczną.
Werdykt
Ten test pokazuje, że nawet na mocno nasyconym rynku wciąż jest tyle nieodkrytych lub niedocenianych perełek, tak wiele wartościowego sprzętu budowanego przez prawdziwych pasjonatów, że audiofilom nigdy nie zabraknie ciekawych propozycji do przesłuchania. Na pierwszy rzut oka Majistry to monitory, jakich wiele. Po bliższym poznaniu okazuje się jednak, że jest to skomplikowana i wyjątkowo oryginalna konstrukcja, która z zewnątrz może nie prezentuje się jakoś spektakularnie i nowatorsko, za to podczas odsłuchu zachowuje się dość niezwykle - nie udaje trójdrożnego zestawu wolnostojącego, ale umiejętnie łączy zalety monitorów i podłogówek, dając użytkownikowi ogromną swobodę, tak w kwestii repertuaru czy doboru sprzętu towarzyszącego, jak i ustawienia samych kolumn. Wybitna elastyczność w kwestii ustawienia to jednak tylko preludium. Wystarczy bowiem chwila zabawy z przesuwaniem głośników i szukaniem właściwego kąta dogięcia, aby zdać sobie sprawę z tego, że mamy do czynienia z zestawami oferującymi neutralny, szybki, dynamiczny, przejrzysty dźwięk z trójwymiarową sceną stereofoniczną i wspaniałym basem, który nie dudni, nie łupie, nie zwija dywanu w rulon, ale kiedy nagranie tego wymaga, bez wahania atakuje i schodzi tam, gdzie potrzeba. Cena jest wysoka, ale przecież mamy do czynienia z bardzo wysokim modelem, który wśród monitorów Neat Acoustics zajmuje drugą pozycję od góry, więc nie ma się czemu dziwić. Z drugiej strony do rekordu jest jeszcze daleko, a jeśli weźmiemy pod uwagę to, że Majistry są jednymi z niewielu hi-endowych monitorów, które mogą pracować w naprawdę "odważnym" ustawieniu, nie strojąc żadnych fochów, okaże się, że konkurencja wcale nie jest tak liczna i tak mocna, jak by się wydawało. Jeśli szukacie zestawów podstawkowych o wybitnie naturalnym brzmieniu - posłuchajcie, a jeśli dodatkowym warunkiem jest to, aby sprzęt poradził sobie w trudnych warunkach - posłuchajcie koniecznie.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podstawkowe, dwudrożne, izobaryczne
Przetworniki: 2 x 17 cm (nisko-średniotonowe), 60 mm (wstęgowy głośnik wysokotonowy)
Efektywność: 88 dB
Impedancja: 4 Ω
Pasmo przenoszenia: 25 Hz - 40 kHz
Wymiary (W/S/G): 38/22/30 cm
Masa: 11 kg (sztuka)
Cena: 19490 zł/para (wykończenie standardowe)
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Unison Research Triode 25, Hegel H20, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Marantz HD-DAC1, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Tellurium Q Ultra Blue II, Albedo Geo, KBL Sound Red Corona, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultimate, Fidata HFU2, Melodika Purple Rain, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 PRO, Beyerdynamic DT 770 PRO, Meze 99 Classics, Bowers & Wilkins PX5, Pro-Ject Wallmount It 1, Custom Design RS 202, Silent Angel N8, Vicoustic VicWallpaper VMT, Vicoustic ViCloud VMT.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze (1)