JBL HDI 1600
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Charakterystyczne logo amerykańskiej firmy powinno kojarzyć nam się z głośnikami. Jakimi dokładnie? Na to pytanie każdy meloman będzie miał inną odpowiedź, i wszyscy będą mieli rację. Niektórzy najczęściej stykają się z tymi najmniejszymi, pracującymi w słuchawkach dokanałowych, nausznych i wokółusznych. JBL jest także potentatem na rynku głośników bezprzewodowych, dostarczając klientom kolejne generacje modeli w najróżniejszych rozmiarach, kształtach i cenach. Domowe systemy audio? Ależ oczywiście. Czy będzie to soundbar, zestaw kina domowego czy bezprzewodowe głośniki stereo, to już zależy od naszych potrzeb i preferencji. Nagłośnienie samochodowe? Po tej zakładce można buszować bez końca, o ile nasz samochód nie ma głośników JBL-a zamontowanych fabrycznie (a jest na to całkiem spora szansa). Dawniej firma chwaliła się dominacją na rynku profesjonalnych systemów nagłośnieniowych, głównie jeśli chodzi o sale kinowe i koncertowe, stadiony i hale sportowe, centra handlowe i konferencyjne, restauracje i inne obiekty użyteczności publicznej, ale dziś chyba nawet nie musi nam o tym przypominać. No dobrze, a co jeśli chcielibyśmy postawić w swoim salonie coś lepszego niż soundbar lub głośnik bezprzewodowy? Nie chcę zabrzmieć jak stetryczały audiofil opowiadający dyrdymały, że prawdziwe hi-fi skończyło się wraz z nadejściem nośników cyfrowych lub masowej przesiadki użytkowników ze wzmacniaczy lampowych na tranzystorowe, ale amerykańska firma zawsze miała w swojej ofercie co najmniej kilka serii kolumn typowo audiofilskich, od budżetówki po ekstremalny hi-end, jednak do niedawna można było odnieść wrażenie, że krok po kroku z tego segmentu się wycofuje. Z niedrogich, ale przyzwoitych zestawów głośnikowych, które można podłączyć do wzmacniacza lub amplitunera została nam właściwie tylko seria Arena. Wymagającym audiofilom JBL proponuje duże, studyjne monitory, jak chociażby 4367, a także hi-endowe "szafy" w stylu S3900, S4700, S9900 i flagowego modelu Everest DD67000. To tak, jakby producent telewizorów oferował wyłącznie dwa modele w różnych odmianach - jeden tani, pozbawiony najnowszych funkcji i dostępny w wersjach o przekątnej od 26 do 32 cali, a drugi skrajnie nowoczesny, hi-endowy, wyposażony w systemy i bajery rodem z filmów science-fiction i produkowany w rozmiarach od 82 do 98 cali.
Kiedy audiofile zaczynali już przyzwyczajać się do myśli, że w katalogu JBL-a nie ma i nie będzie sensu szukać ciekawych kolumn ze średniej półki, wyposażonych w charakterystyczne głośniki wysokotonowe, papierowe woofery i rozwiązania techniczne rodem ze sprzętu profesjonalnego, Amerykanie postanowili przypomnieć im o swojej bogatej historii. Na rynku pojawiły się piękne monitory L100 Classic - unowocześniona wersja kultowego modelu zaprezentowanego po raz pierwszy w 1970 roku. Kolumny czadowe, ale, niestety, dość drogie. Legenda legendą, ale przy cenie na poziomie 18800 zł za parę ciężko było mówić o zasypywaniu przepaści między budżetowymi Arenami a hi-endowymi podłogówkami produkowanymi pod skrzydłami profesjonalnego oddziału JBL Synthesis (który podpisał się również pod L100 Classic). Wszystko wskazuje jednak na to, że nie jest to ostatnie słowo amerykańskiej firmy, a zaledwie zapowiedź dłuższego procesu odbudowywania oferty zestawów głośnikowych ze średniej półki. Kluczową rolę ma w nim odegrać seria HDI, z którą polscy audiofile mogli zapoznać się podczas ubiegłorocznej wystawy Audio Video Show. Linię tworzy pięć modeli - podłogówki HDI 3800 i nieco mniejsze HDI 3600, kolumna podstawkowa HDI 1600, głośnik centralny HDI 4500 i aktywny subwoofer HDI 1200P. Za parę najbardziej majestatycznych podłogówek HDI 3800 trzeba zapłacić 18980 zł. Tym samym nowa seria wylądowała dokładnie pomiędzy schodzącymi już ze sceny Arenami a wycenionym na 43800 zł modelem S3900. Najmniejsze, ale wyposażone w te same zdobycze techniki monitory HDI 1600 kosztują natomiast 6980 zł i to właśnie one wylądowały w naszej redakcji tuż przed oficjalną, rynkową premierą.
Wygląd i funkcjonalność
Wykorzystanie wiedzy zdobytej podczas nagłaśniania tysięcy sal kinowych i technologii stosowanych w produkcji sprzętu profesjonalnego do stworzenia audiofilskich zestawów głośnikowych wydaje się w przypadku JBL-a czymś jak najbardziej oczywistym. Wydawałoby się, że logo firmy, której zaufało tylu zawodowców stanowi wartość samą w sobie, a klient mający do wyboru kolumny takiego głośnikowego giganta i podobne skrzynki jakiejś "amatorskiej" firmy nie będzie zastanawiał się zbyt długo. Czym innym jest jednak sięganie do swojej hitorii i opieranie się na dotychczasowych osiągnięciach chociażby w materiałach prasowych, a czym innym - połączenie stosowanych w profesjonalnym sprzęcie rozwiązań technicznych z pewnym wzorcem domowych zestawów głośnikowych, do jakiego melomani są przyzwyczajeni i jaki są w stanie zaakceptować. Wystarczy spojrzeć na studyjne monitory i hi-endowe szafy z ostatnich stron katalogu, aby zrozumieć, że cena nie jest jedynym minusem powstrzymującym audiofilów przed ich zakupem. Do tego trzeba mieć warunki. Spójrzmy chociażby na monitory L100 Classic, których oryginalna wersja pobiła w latach siedemdziesiątych wszelkie rekordy sprzedaży. Dziś taki sukces jest nie do powtórzenia, a już na pewno nie w przypadku potężnych skrzyń wyposażonych w 30-cm woofer. Pięćdziesiąt lat temu wstawienie takich kolumn do przeciętnego, amerykańskiego domu nie było żadnym problemem, ale pamiętajmy, że wtedy nikogo nie dziwiły też długie na niecałe sześć metrów auta, takie jak Buick Electra 225, Lincoln Continental Mark V czy Cadillac Coupe de Ville. Konstruktorzy JBL-a doskonale zdają sobie sprawę z tego, że w kolumnach do użytku domowego całe ich doświadczenie musi zostać przetłumaczone na inny język dizajnu i zamknięte w zupełnie innej formie. Takiej, która sprawdzi się nie tylko w nowoczesnym apartamencie na Manhattanie, ale też w typowym, europejskim mieszkaniu.
TEST: JBL L100 Classic
Naturalnie, seria HDI nie jest pierwszym tego typu projektem. Wystarczy wspomnieć chociażby o nieprodukowanych już seriach L, LX, XTi czy LS. Wydaje się, że nowa linia jest duchowym spadkobiercą tej ostatniej, wyraźnie nawiązującej do hi-endowych modeli wykorzystujących najsłynniejsze rozwiązania JBL-a. Mamy tu do czynienia z kolumnami, które nie wstydzą się swojego rodowodu i z daleka uśmiechają się do nas głośnikami wysokotonowymi umieszczonymi w dużych, rozciągających się na całą szerokość frontu falowodach, jednak cała reszta jest jak najbardziej cywilizowana. Obudowy podłogówek HDI 3800 i HDI 3600 i monitora HDI 1600 są smukłe i bardzo eleganckie. Rozmiary głośnika centralnego HDI 4500 i subwoofera HDI 1200P także nie powinny przestraszyć żadnego amatora kina domowego z wysokiej półki. Klasę nowych JBL-i podkreślają dostępne wykończenia - czarny lakier fortepianowy i satynowe forniry w kolorze ciepłego drewna orzechowego lub szarego dębu. Nikt nie powinien mieć oporów przed wstawieniem takich kolumn do swojego salonu. Wszystko wskazuje na to, że projektanci potraktowali temat bardzo poważnie i porządnie przygotowali się do swojej pracy. Nowa seria doskonale wpisuje się bowiem nie tylko w katalog JBL-a, ale także w aktualne rynkowe trendy.
Choć potrzeba zapełnienia szerokiej jak Wielki Kanion dziury w zakładce z kolumnami do użytku domowego była pilna, Amerykanie dali sobie sporo czasu na przygotowania, a nawet zafundowanie serii HDI przedpremierowego, światowego tournée. Jej pierwsze zapowiedzi pojawiły się jakieś pół roku temu, a niedługo potem głośniki można było zobaczyć i usłyszeć na różnego rodzaju wystawach, w tym na Audio Video Show, gdzie podłogówki HDI 3600 zagrały z elektroniką Marka Levinsona. Doskonale przygotowana prezentacja zaostrzyła mój apetyt. Wiedziałem, że na pierwsze egzemplarze produkcyjne trzeba będzie trochę poczekać, ale spodziewałem się, że przy dobrych wiatrach uda się wypożyczyć nowe JBL-e do testu przed końcem roku. Przedstawiciele amerykańskiej firmy poinformowali mnie jednak, że jest to bardzo entuzjastyczny plan. I mieli stuprocentową rację. Ostatnio do takich sytuacji dochodzi coraz częściej. Jest to właściwie norma. Producent zapowiada wprowadzenie jakiegoś urządzenia, rozsyła informacje prasowe i pokazuje prototypy na wystawach doskonale zdając sobie sprawę z tego, że ich dopieszczenie, uruchomienie produkcji i wysłanie pierwszych dostaw zajmie mu przynajmniej kilka miesięcy. Niektórzy zdążą się do tego czasu znudzić i wybiorą inny, dostępny od ręki sprzęt.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że cała ta procedura jest w istocie badaniem tematu i nastrojów konsumentów. Ostatecznie trzeba będzie przecież nie tylko wprowadzić do oryginalnego projektu pewne zmiany, ale także zdecydować czy w pierwszym podejściu wyprodukować powiedzmy tysiąc, czy dziesięć tysięcy par. Jaki kolor najbardziej przypadnie klientom do gustu? Czy decydując się na zestawy podłogowe będą chętniej wybierać mniejsze HDI 3600, czy większość z nich pójdzie na całość i weźmie topowe HDI 3800? Ile osób kupi je pod kątem systemu stereo, a w ilu przypadkach będzie to kino domowe? Czy ktokolwiek zgłosi zapotrzebowanie na płaskie, wieszane na ścianie surroundy lub kolumny stworzone z myślą o systemach Dolby Atmos, czy serii nie trzeba będzie już powiększać? Na takie pytania nie odpowie żaden komputer, a skoro JBL dawno takich zestawów nie produkował, nie dysponuje statystykami sprzedaży z ostatnich lat. Długi czas oczekiwania na ostateczną, skończoną wersję zapowiadanego od dawna sprzętu jest oczywiście irytujący, ale testowanie prototypów też mija się z celem. Audiofile zainteresowani danym modelem jeszcze przez kilka miesięcy nie będą mogli go kupić albo nawet posłuchać, a producent może jeszcze wprowadzić wiele mniejszych lub większych modyfikacji. Wystarczy zmiana kilku elementów w zwrotnicy i dodanie usztywnień obudowy w kluczowych miejscach, abyśmy mieli do czynienia z zupełnie innym produktem. Dlatego cierpliwie śledziłem doniesienia na temat nowej serii i dorwałem jeden z pierwszych egzemplarzy produkcyjnych - stuprocentowo zgodnych z tym, co wyląduje na sklepowych półkach.
Monitory są delikatnie zaokrąglone, ale producent nie poszedł na skróty i nie ułatwił sobie roboty dodatkowymi elementami w stylu metalowych nakładek czy chromowanych pierścieni okalających górną ściankę. Postawiono na czystą, prostą formę z odsłoniętymi krawędziami i dodatkowym, niewysokim cokołem na dole. I wszystko wygląda perfekcyjnie.HDI 1600 są bardzo zgrabne, choć z pewnością nie należą do kategorii mini-monitorów. Spora, ciężka, wentylowana z tyłu obudowa wyposażona w 16,5-cm głośnik nisko-średniotonowy daje nadzieję na uzyskanie rozsądnego basu nie tylko w małych pokoikach, ale nawet w średniej wielkości pomieszczeniach. Dmuchający w kierunku tylnej ściany bass-reflex raczej eliminuje możliwość ustawienia JBL-i na komodzie lub regale, jednak z porządnymi podstawkami operacja powinna nam się udać bez przestawiania wszystkich mebli w salonie. Wracając do obudowy, do testu bardzo chciałem wypożyczyć jedną z wersji fornirowanych, jednak ostatecznie do naszej redakcji dotarła para wykończona czarnym lakierem fortepianowym. Powiem krótko - trudno mi było uwierzyć w to, co zobaczyłem. Monitory są delikatnie zaokrąglone, ale producent nie poszedł na skróty i nie ułatwił sobie roboty dodatkowymi elementami w stylu metalowych nakładek czy chromowanych pierścieni okalających górną ściankę. Postawiono na czystą, prostą formę z odsłoniętymi krawędziami i dodatkowym, niewysokim cokołem na dole. I wszystko wygląda perfekcyjnie. Podczas rozpakowywania nowych JBL-i pozwoliłem sobie nawet zrobić kilka zdjęć, na których widać jak w bocznej ściance odbija się miękki worek zabezpieczający kolumny przed uszkodzeniem. Lustro.
Producent zadbał też o wiele pozornie nieistotnych detali. Firmowe logo na przedniej ściance to nie zwykły napis, ale pięknie wygrawerowana, metalowa tabliczka. Głośniki zamontowano w taki sposób, aby z zewnątrz nie było widać nieestetycznych śrub. Maskownice mają postać obszytych materiałem, lekkich ramek wykonanych z tworzywa sztucznego, przy czym na wysokości tweetera plastikowe poprzeczki są rozmieszczone zdecydowanie rzadziej, jakby konstruktorom bardzo zależało na tym, aby falowód działał prawidłowo nawet z zamontowanymi grillami. Miejsca, w których maskownica styka się z frontem zabezpieczono miękkimi podkładkami, więc pięknie polakierowane obudowy nie powinny pokryć się rysami. Ciekawostką są podstawy, w których umieszczono metalowe, nagwintowane tuleje. Prawdopodobnie chodzi o możliwość skręcenia monitorów z dedykowanymi standami, jednak w tym momencie na stronie amerykańskiej firmy takowych nie zobaczymy. Możliwe, że pojawią się później. Wszystko to - w połączeniu z bardzo charakterystycznymi głośnikami - sprawia, że mamy wrażenie obcowania z naprawdę dopracowanym produktem. Jedynym elementem, który trochę nie pasuje do kolumn za te pieniądze są gniazda. Normalne, podwójne, złocone terminale wciśnięte w ciasny, plastikowy profil. Nic specjalnego. O wiele chętniej widziałbym tu metalową płytkę z wystającymi gniazdami WBT albo Cardasa. Poza tym, ciężko się do czegokolwiek przyczepić.
Brzmienie
Wysokiej klasy monitory uchodzą za dowód dobrego gustu i wyrobionego smaku ich właściciela. Jeżeli miał on możliwość wstawienia do swojego pokoju odsłuchowego zestawów podłogowych, a mimo to zdecydował się na mniejsze głośniki na solidnych podstawkach, to znak, że świadomie zrezygnował z subwooferowego basu, stawiając na prawidłową równowagę tonalną, kulturę grania, przestrzeń, szybkość, spójność i wiele innych cech, które kojarzymy z konstrukcjami podstawkowymi. Teoretycznie wszyscy audiofile doskonale o tym wiedzą, ale w praktyce wychodzi to różnie. W wielu przypadkach powierzchnia pokoju odsłuchowego sugeruje, że oba sprawdzić mogą się oba warianty. Nawet jeśli producent udostępnia informacje o zalecanym metrażu pomieszczenia, należy potraktować je jako podpowiedź, a nie aksjomat. W warunkach europejskich rzadko mówimy o sześćdziesięciometrowym salonie, którego monitory raczej nie nagłośnią. Znacznie częściej jest to pokój o powierzchni osiemnastu, dwudziestu paru, może trzydziestu metrów. Podchodząc do tematu w sposób czysto praktyczny, prawdopodobnie tak czy inaczej będziemy musieli pokombinować. Wybierając podłogówki - tak, aby opanować panoszący się bas, a z monitorami - tak, aby wydobyć niskie częstotliwości bez wpadania w nieprzyjemne podbicia i psucia stereofonii. Prawdopodobnie dlatego tak wielu melomanów decyduje się zacisnąć zęby i powalczyć z podłogówkami. Sęk w tym, że w przypadku kolumn ze średniej i górnej półki wiąże się to już ze sporym wydatkiem. Weźmy na przykład nasze JBL-e. HDI 1600 kosztują 6980 zł, a następne w kolejce HDI 3600 - 14380 zł. To ponad dwa razy więcej. Cenowa przepaść kompletnie zmienia obraz sytuacji. Możemy kupić monitory z wyższej serii albo słabsze podłogówki, za których bas i dynamikę zapłacimy jakością dźwięku jako takiego. A gdybyśmy tak mogli wybrać zestawy podstawkowe, które porównywalnych cenowo kolumn wolnostojących nie boją się ani trochę?
Właśnie takimi monitorami są nowe JBL-e. Przystępując do pierwszego odsłuchu spodziewałem się, że moje uszy siłą rzeczy skoncentrują się na średnich i wysokich tonach. Stożkowy, aluminiowy tweeter w rozciągającym się na całą szerokość przedniej ścianki falowodzie to znak, że w górnych rejestrach będzie się działo. I owszem, dzieje się, ale dam sobie rękę uciąć, że w pierwszej kolejności zwrócicie uwagę na bas. To, co HDI 1600 wyprawiają w tym zakresie, naprawdę zasługuje na uznanie. Niskie częstotliwości są tak przekonujące, głębokie, sprężyste i mięsiste, że po pięciu minutach musiałem wprowadzić korekty w ustawieniu monitorów, ostatecznie odsuwając je od tylnej ściany na jakieś 50-60 cm. Dodam tylko, że mówimy o trzydziestometrowym, dobrze zaadaptowanym akustycznie pomieszczeniu. Do dwudziestu metrów raczej bym z JBL-ami nie startował, a jeśli już, od razu zaopatrzyłbym się w piankowe zatyczki do bass-reflexów (w zestawie ich nie znalazłem). Domyślam się, że znajdzie się wielu klientów, którzy kupią HDI 1600 w sklepie internetowym myśląc, że jest to bezpieczny, rozsądny wybór, a nawet przygotowując się na konieczność doładowania niskich tonów kablami lub subwooferem. W rzeczywistości amerykańskie monitory ładują tak samo, jak średniej wielkości zestawy podłogowe. Nie oznacza to, że bas jest kiepski, podbity albo zwyczajnie przesadzony. Absolutnie nie. Mamy jednak do czynienia z dźwiękiem, którego należałoby się spodziewać po sporych, może nawet trójdrożnych zestawach wolnostojących. Wystarczy więc zapewnić JBL-om trochę wolnego miejsca dookoła, aby "oszukać system" i cieszyć się pełnopasmowym, audiofilskim dźwiękiem wydając nie 14380, ale 6980 zł.
Bezkompromisowy bas w dwudrożnych monitorach w obudowie o dość standardowych gabarytach, w dodatku z pojedynczego, 16,5-cm woofera? Takie rzeczy nie zdarzają się często nawet w tym przedziale cenowym. No dobrze, może "bezkompromisowy" to trochę za dużo powiedziane, bo na na samym dole, w rejonach kilkudziesięciu herców kolumny podłogowe (choć też nie wszystkie) potrafią dostarczyć nam wybitnie głębokie, "kinowe", snujące się po podłodze pomruki. Spokojnie można jednak uznać, że basu nikomu tutaj nie zabraknie. Doświadczeni słuchacze na pewno zaczną doszukiwać się w brzmieniu najmniejszych JBL-i z serii HDI jakiegoś podstępu, ale sprawa jest oczywista - aby wydobyć z monitorów taki dół, producent świadomie zrezygnował z wyższej skuteczności i upewnił się, że umieszczony z tyłu bass-reflex nie będzie jedynie dziurą, przez którą do wnętrza kolumn mogą wejść pająki. Przy wysokich poziomach głośności tunel dmucha tak, że lepiej nie podchodzić. Wystarczy zamontować tam dobry filtr, aby zbudować ekologiczny, napędzany energią akustyczną oczyszczacz powietrza o wysokiej wydajności. Naturalnie, nie każdemu pasują niskie tony pochodzenia bass-reflexowego, jednak mała popularność obudów zamkniętych, linii transmisyjnych, dipoli i innych wynalazków każde się zastanowić czy konstruktorzy korzystający z zalet tego rozwiązania nie mają stuprocentowej racji. W HDI 1600 średni bas jest delikatnie podbity, jednak jeżeli jest to cena, jaką trzeba zapłacić za głębię, sprężystość i nasycenie niskich tonów, chyba jestem w stanie to przełknąć. Wyobraźmy sobie sytuację odwrotną, którą można zasymulować chociażby zatykając bass-reflexy. Monitory grają wówczas bardziej "monitorowo", ale czy wtedy nie zaczniemy się oglądać za podłogówkami oferującymi bardziej masywny i lepiej wypełniony dźwięk? Niektórzy będą się zarzekać, że wybraliby zestawy grające bardziej liniowo i audiofilsko, jednak ja trochę już żyję na tym świecie i swoje wiem. Amerykanie chyba też wiedzą to nie od dziś, dlatego postawili na duży, koncertowy dźwięk, który sprawdzi się nie tylko podczas słuchania muzyki, ale także wtedy, gdy wykorzystamy HDI 1600 do nagłośnienia wieczornych, filmowych seansów. Podłączcie JBL-e do dobrego wzmacniacza i adekwatnego jakościowo źródła, a w swoim salonie będziecie mieli dźwięk lepszy niż w niejednym kinie. Nawet w stereo. Co ciekawe, moje obawy co do skuteczności okazały się nieuzasadnione. Lampowy Unison Research Triode 25 robił z JBL-ami to, co chciał. W kwestii amplifikacji mamy więc sporą dowolność i możemy skoncentrować się na brzmieniu.
Gdybym przystąpił do odsłuchu z zamkniętymi oczami i miał zgadywać jaki wysokotonowiec tutaj pracuje, stawiałbym na klasyczną, ale bardzo dobrą kopułkę z metalową membraną. Aluminium tutaj słychać, ale falowodu - nie. Może w sposobie kształtowania przestrzeni. Może w sensie otwartości i szybkości dźwięku, które to atrybuty kojarzą mi się z tweeterami o podobnej budowie. Ale negatywnych efektów nie zauważyłem.Rozwinąłem temat niskich tonów i ogólnej skali brzmienia, a czy dostajemy tu coś poza tym? Jak najbardziej. HDI 1600 oferują energiczny, żywy i bezpośredni dźwięk. Góra pasma, zgodnie z moimi przypuszczeniami, była szybka, przejrzysta i klarowna, ale - co ciekawe - nigdy nie wpadała w jazgot i miała w sobie mało typowego dla głośników tubowych nalotu. Tak właściwie, nie usłyszałem go wcale. Wysokie tony były dźwięczne, otwarte i dobrze napowietrzone, ale nie irytowały włączonym na stałe syczeniem i podkreślaniem świstów, zgrzytów i skrzypnięć przy każdej nadarzającej się okazji. Nie wiem czy to zasługa charakterystycznie wyprofilowanego falowodu, czy może jakości schowanego w nim tweetera, ale konstruktorom JBL-a za uzyskany efekt należą się duże brawa. Gdybym przystąpił do odsłuchu z zamkniętymi oczami i miał zgadywać jaki wysokotonowiec tutaj pracuje, stawiałbym na klasyczną, ale bardzo dobrą kopułkę z metalową membraną. Aluminium tutaj słychać, ale falowodu - nie. Może w sposobie kształtowania przestrzeni. Może w sensie otwartości i szybkości dźwięku, które to atrybuty kojarzą mi się z tweeterami o podobnej budowie. Ale negatywnych efektów nie zauważyłem. Kolejną zaletą JBL-i jest spójność. Wszystkie części pasma są tutaj dobrze sklejone, bez wyraźnych szwów. W pewnym momencie dźwięk robi się mniej ciepły (choć średnica ocieplona jest w minimalnym stopniu), a bardziej krystaliczny, nastawiony na czystość i szczegółowość. Nie odbywa się to jednak skokowo, ale bardzo płynnie, dzięki czemu muzyka nie jest poszatkowana. Jak można się było domyślać, JBL-e bardzo ciekawie wypadły w dziedzinie stereofonii, szczególnie w wymiarze szerokości. Źródła pozorne można pokazywać palcem - nawet wtedy, gdy wyjdą poza boczne krawędzie skrzynek. Należy jednak wspomnieć, że HDI 1600 mają wyraźną tendencję do podawania dźwięku na twarz. To element charakterystyczny dla monitorów JBL-a, szczególnie tych o profesjonalnym rodowodzie. Opisywane monitory wciągają w akcję, chwytają nas za rękę i prowadzą do pierwszych rzędów, nie zwracając uwagi na to, czy mamy na to ochotę. Na pewno nie jest to odprężające słuchanie z perspektywy balkonu. Tutaj lądujemy pod samą sceną i doskonale widzimy co się na niej dzieje.
JBL nigdy nie brał udziału w pogoni za stuprocentowo neutralnym, przezroczystym i idealnie liniowym dźwiękiem, który dla wielu audiofilów jest niedoścignionym ideałem i z myślą o którym godzinami układają kable na drewnianych klockach, które stoją na kolcach, które wiszą na linkach przymocowanych do granitowych platform antywibracyjnych. Co więcej, jestem przekonany, że Amerykanie potrafią takie brzmienie osiągnąć. Może nawet kiedyś już im się to udało. Ale czy taki dźwięk sprawia nam radość i wzmacnia przyjemność obcowania z muzyką? Na to pytanie należy odpowiedzieć sobie samemu. HDI 1600 to zestawy, którym na niezachwianej równowadze i wierności ideałowi hi-fi nie zależy aż tak bardzo, jak na zadowoleniu słuchacza. Na tym, aby od pierwszych sekund wiedział, że warto słuchać ich dalej. Swoją drogą, od całkowitej neutralności nowe JBL-e nie uciekają aż tak daleko, jak mogłoby się wydawać. Nie są to głośniki grające w jakiś dziwaczny, trudny do zaakceptowania sposób. One po prostu podkreślają to, co wielu melomanów uważa w muzyce za najfajniejsze. Ich dźwięk jest duży, ale precyzyjny. Głęboki, ale stosunkowo szybki i rytmiczny. Rozdzielczy, ale zachowujący bezpieczną odległość od nieprzyjemnego syczenia. Tak, jest dość charakterystyczny, ale ciężko go nie lubić. Wystarczy upewnić się, że ten rodzaj prezentacji nie działa na nas jak płachta na byka. W szczególności mam tu na myśli przestrzeń. Niektórym melomanom może w tym wszystkim brakować oddechu, głębi i dystansu, jednak takie bliskie, bezpośrednie granie idealnie wpisuje się w żywiołowy, koncertowy charakter tych monitorów. One naprawdę bardzo się starają, aby słuchanie muzyki nie było dla nas nudną, codzienną czynnością, ale czymś emocjonującym. Prawdziwym przeżyciem. Czymś, na co czekamy, gdy wchodzimy do domu.
Budowa i parametry
JBL HDI 1600 to dwudrożne, podstawkowe zestawy głośnikowe zaprojektowane i skonstruowane w należącym do amerykańskiego giganta ośrodku inżynierii akustycznej w Northridge w Kalifornii. Jak zapewnia producent, monitory zapewniają wyjątkową wydajność dzięki swojej kompaktowej obudowie oraz dwudrożnej konstrukcji z opatentowaną technologią falowodową High-Definition Imaging (HDI), 25-mm przetwornikiem 2410H-2 Teonex z aluminiową, stożkową membraną oraz 16,5-cm głośnikiem niskotonowym. JBL zaznacza, że geometria falowodu HDI jest wynikiem intensywnych badań nad niuansami projektowania tego typu elementów. W poszukiwaniu jednolitej kierunkowości zapewniających płynną reakcję w pomieszczeniu, inżynierowie JBL-a stworzyli pionierską konstrukcję, która zapewnia neutralne pasmo przenoszenia zarówno na osi, jak i poza nią oraz zapewnia płynne przejście między tweeterem a głośnikiem nisko-średniotonowym. Kopułka korzysta z rozwiązań opracowanych na potrzeby przetworników JBL Professional's D2. Jej sercem jest lekka, polimerowa, pierścieniowa membrana, która poprawia rozciągnięcie wysokich częstotliwości poprzez zmniejszenie masy membrany. 16,5-cm woofer wykorzystuje cewkę o dużym skoku, co w połączeniu z symetryczną konstrukcją, pierścieniem stabilizującym i miedzianym pierścieniem zwierającym ma gwarantować wysoką moc przy znacznie zmniejszonych zniekształceniach. Producent twierdzi, że zaawansowane, aluminiowe stożki Matrix zapewniają tłokowy ruch membrany w całym zakresie jej pracy. Odtwarzanie niskich częstotliwości wspomaga umieszczony z tyłu bass-reflex. Obudowy monitorów HDI 1600 wykonano z MDF-u i wzmocniono w kilku kluczowych miejscach. Jeśli chodzi o parametry, testowane zestawy charakteryzują się dość niską skutecznością (85 dB), co w połączeniu z 4-omową impedancją nominalną skłania do łączenia ich ze wzmacniaczami o "rozsądnie wysokiej" mocy wyjściowej. Producent podaje tu bardzo szeroki przedział, od 15 do 200 W. Częstotliwość podziału ustalono na 1900, a więc stosunkowo nisko. Pasmo przenoszenia zaczyna się przy 40 Hz, a kończy na 30 kHz, jednak dane te podawane są z 6-dB spadkiem. Przy standardowej, 3-dB odchyłce przedział ten byłby na pewno znacznie węższy. HDI 1600 dostępne są w trzech wersjach kolorystycznych - lakierowanej na wysoki połysk czerni lub satynowych fornirach z drewna orzechowego lub szarego dębu. Wszystkie wersje wyposażono w czarne, montowane magnetycznie maskownice. Ramki wykonano w bardzo ciekawy sposób. Ich szkielet to typowa, plastikowa kratownica, która jednak w okolicach głośnika nisko-średniotonowego jest wyraźnie gęstsza, a w miejscu przylegającym do falowodu tweetera ma o wiele większe "oczka". Wyraźnie widać, że producentowi zależało na uzyskaniu dobrego efektu brzmieniowego nawet z założonymi grillami. Sam falowód też jest nietypowy. W pobliżu membrany głośnika wysokotonowego na każdej z jego ścianek widać charakterystyczne wyoblenia. Dlaczego zdecydowano się na taki kształt? To pewnie zostanie słodką tajemnicą amerykańskich konstruktorów.
Werdykt
JBL wraca na rynek audiofilskich kolumn w wielkim stylu. Opisywanymi monitorami zainteresowałem się ze względu na ciekawe przetworniki zamknięte w pięknie wykonanych obudowach, ale okazuje się, że to dopiero początek dobrych wiadomości. HDI 1600 to kolumny podłogowe, które w jakiś przedziwny sposób zmaterializowały się pod postacią monitorów. Grają tak, jakby były trzy albo cztery razy większe, a co za tym idzie, potrzebują odpowiednio dużego pomieszczenia, najlepiej z możliwością pozostawienia wolnego miejsca w ich najbliższym otoczeniu. W kilkunastometrowym pokoju prawdopodobnie się uduszą, a dosunięte do tylnej ściany zaczną kruszyć mury atomowym basem, nie ujawniając swych pozostałych zalet. Warto jednak zapewnić im takie warunki, jakich potrzebują. Odwdzięczą się wówczas pełnopasmowym, energicznym, rozdzielczym, stadionowym dźwiękiem, który nawet najbardziej zatwardziałym strażnikom brzmieniowej poprawności wymaluje na twarzy szeroki uśmiech. Mamy więc do czynienia z dość nietypową sytuacją. Po pierwsze, wybór monitorów nie wiąże się w tym przypadku z jakimś wielkim kompromisem, w związku z czym większość melomanów może uniknąć dwukrotnie większego wydatku. Nie miałem wprawdzie okazji słuchać podłogówek HDI 3600 w kontrolowanych warunkach, jednak opierając się na tym, co pokazały HDI 1600, wydaje mi się, że będzie to uzasadnione dopiero w dużych i bardzo dużych pomieszczeniach. Po drugie, mamy do czynienia z zestawami, które oceniane tylko i wyłącznie przez pryzmat zgodności z ideałem hi-fi zasługiwałyby co najwyżej na czwórkę. Rzecz w tym, że HDI 1600 dążą do zupełnie innego celu. Interesuje je tylko i wyłącznie przeniesienie koncertowych emocji do naszego salonu. W kategorii "hi-fun" bez namysłu stawiam im szóstkę. Z wykrzyknikiem.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podstawkowe, dwudrożne, wentylowane
Pasmo przenoszenia: 40 Hz - 30 kHz (-6 dB)
Impedancja: 4 Ω
Skuteczność: 85 dB
Częstotliwość podziału: 1900 Hz
Zalecana moc wzmacniacza: 15 - 200 W
Wymiary (W/S/G): 37/23/29,5 cm
Masa: 10 kg (sztuka)
Cena: 6980 zł (para)
Konfiguracja
Unison Research Triode 25, Auralic Vega G1, 1ARC Arrow 2, Clearaudio Concept, Cardas Clear Reflection, Albedo Geo, Enerr One 6S DCB, Enerr Transcenda Ultra, Enerr Transcenda Light, Custom Design RS 202, Norstone Esse.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze