Yamaha YSP-2700
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Kino domowe - to hasło pojawiło się w naszym kraju w latach dziewięćdziesiątych, trafiając na bardzo podatny grunt. Wygłodniały rynek najpierw chłonął wszystko, a kiedy polscy melomani zaopatrzyli się już w kolumny, wzmacniacze i odtwarzacze zachodnich marek, producenci szybko podsunęli im nową propozycję do rozważenia - może by tak zamiast dwóch głośników kupić sobie pięć, a wzmacniacz stereo zastąpić wielofunkcyjnym amplitunerem? Każdy miłośnik nowoczesnych gadżetów chciał mieć w domu wielki telewizor, odtwarzacz DVD i wielokanałowe nagłośnienie. Firmy specjalizujące się w masówce zaczęły wypuszczać niekontrolowane ilości plastikowych gotowców. Ludzie, których kwestie techniczne nigdy nie interesowały, wkrótce zgłupieli, natomiast audiofile od początku byli do tego pomysłu nastawieni mało entuzjastycznie. Na fali popularności kina domowego, polskie domy zostały zalane koszmarną tandetą, która do słuchania muzyki nadawała się tak, jak niemieckie wino do picia. Jak człowiek zdesperowany, to niby można, ale po którymś łyku krzywy grymas na twarzy może nam zostać na zawsze. Budżetowym systemom kina domowego łączenie muzyki z filmami wychodziło tak sobie. Dużym problemem dla wielu użytkowników okazało się także prawidłowe rozmieszczenie pięciu głośników i subwoofera w pokoju. Kupić komplet głośników jest łatwo, a zwinąć cały salon aby poprowadzić kable w ścianach - to już wyzwanie. W wielu domach wszystkie głośniki wylądowały na stoliku pod telewizorem, przysypując marzenia o dźwięku przestrzennym metrową warstwą ziemi. Producenci sprzętu audio popukali się więc w głowę i wymyślili coś zupełnie innego - soundbar. Jedno pudełko z zamontowanymi wewnątrz głośnikami miało się elegancko prezentować na ścianie, a zadanie kreowania trójwymiarowej przestrzeni przerzucono na procesory DSP sterujące głośnikami w taki sposób, aby te generowały fale odbite od ścian, dając nam wrażenie otoczenia dźwiękiem. Jednym z pionierów w produkcji soundbarów była Yamaha. Czy oferowany dziś model YSP-2700 okaże się równie rewolucyjny, jak pierwsze soundbary na rynku?
Szczerze mówiąc, przed tym testem broniłem się rękami i nogami. Zacząłęm marudzić i wysłałem do dystrybutora maile z odmową, kiedy tylko zaproponował nam przetestowanie tego modelu. I w ogóle nie chodzi o to, że to Yamaha (bo akurat darzę tę markę ogromnym szacunkiem), ani że YSP-2700 (przystępując do testu nie miałem pojęcia czym różni się on od pozostałych modeli w ofercie firmy). Po prostu nie jestem fanem soundbarów i uważam, że jest to rozwiązanie tak samo nieaudiofilskie, jak budżetowe zestawy kina domowego z lat dziewięćdziesiątych. W moich oczach kupić sobie taki głośnik to jak przyznać, że niby chciałoby się mieć w domu prawdziwy system ze wzmacniaczem i kolumnami, ale nie ma na to miejsca i nie chce nam się bawić w dobieranie klocków do siebie. A tak - żona będzie zadowolona, że po podłodze nie walają się kable, a dodatkowo taki soundbar będzie kosztował trochę mniej niż system stereo czy kina domowego o porównywalnych możliwościach. Czyli kompromisy, kompromisy, kompromisy... A to prawie zawsze odbywa się kosztem dźwięku. W idealnych warunkach melomani powinni od razu taki wynalazek wyśmiać i oddać się przeglądaniu testów kolumn w cenie czterech średnich krajowych, ale niestety jeszcze trochę nam brakuje aby żyć w świecie idealnym. Znam kilka osób dla których rozstawienie w pokoju dwóch kolumn i wzmacniacza jest dużym wyzwaniem. Otrzymuję maile od melomanów, którzy miesiącami odkładali drobne na sprzęt audio i nie uzbierali nawet jednej średniej krajowej. W końcu znam audiofilów, którzy jeszcze niedawno wymieniali się ze mną kablami i wzmacniaczami, a teraz dorobili się dzieci, przygarnęli psa i kota, sprzedali cały swój sprzęt aby kupić większe auto i muszą postawić w salonie coś, co zadowoli nie tylko ich, ale i całą tę szczęśliwą gromadkę. W końcu się przełamałem. Jeżeli testowaliśmy głośniki komputerowe, to byłbym hipokrytą, gdybym nie wziął do testu soundbara. A nuż przekonam się do tego wynalazku i powieszę sobie takie cudo w sypialni pod telewizorem? Ponieważ jednak od początku miałem co do tego wątpliwości, zawarłem z przedstawicielem dystrybutora dżentelmeńską umowę - jeśli YSP-2700 mi się nie spodoba, mogę go zrównać z ziemią i nikt nie będzie więcej poruszał tego tematu.
Drugi argument za testem był oczywisty - Yamaha to firma, która jako jedna z pierwszych zaczęła produkować zaawansowane technicznie i - jeśli można użyć takiego stwierdzenia - audiofilskie soundbary. Już pierwsze modele mogły pochwalić się bogatym wyposażeniem, a ilość zastosowanych w nich głośników robiła wrażenie. Japońscy konstruktorzy uznali, że realistyczne efekty przestrzenne może zapewnić tylko rozbudowana "matryca" składająca się zazwyczaj z kilkudziesięciu małych przetworników. Sygnał do nich podawany był za pośrednictwem profesora DSP obliczającego przesunięcia fazowe tak, aby soundbar oprócz dźwięku bezpośredniego generował również "fale efektowe" odbijające się od ścian pomieszczenia i docierające do naszych uszu jako symulacja głośników tylnych w systemie kina domowego. Niczym niezwykłym w przypadku subwooferów Yamahy, nawet na wczesnym etapie ich rozwoju, nie były mikrofony służące do kalibracji całego systemu pod kątem akustyki i uzyskiwanej ostatecznie jakości brzmienia. Dziś prawie każdy producent głośników ma w swoim katalogu mniej lub bardziej zaawansowany soundbar, ale moim zdaniem Yamaha podeszła do tego tematu tak profesjonalnie, że gdybym rozważał kupno soudbara, automatycznie wylądowałaby w ścisłej czołówce marek, które brałbym pod uwagę.
I wreszcie trzeci argument przemawiający za YSP-2700. Model ten wchodzi w skład systemu MusicCast czyli opracowanego przez japoński koncern Multiroomu. Soundbar może być więc tylko jednym z wielu urządzeń, które będą w naszym domu służyły do odtwarzania muzyki. Oprócz tego możemy mieć audiofilski system ze streamerem lub amplitunerem, całą masę małych głośników, miniwieżę w pracowni lub pokoju gościnnym, a jeśli poniesie nas fantazja - nawet fortepian. Tak, dobrze czytacie, i to nie żaden tani bajer. Yamaha słynie przecież z produkcji instrumentów muzycznych, więc jej inżynierowie opracowali specjalny system odtwarzający ruchy palców i obliczający miliony stopni siły nacisku na każdy klawisz, a wszystko po to, abyśmy we własnym domu mogli wysłuchać koncertu "niewidzialnego" artysty - jednego z prawdziwych muzyków współpracujących z Yamahą. I nie jest to dźwięk fortepianu odtwarzany przez głośniki - to prawdziwe brzmienie młoteczków, strun i drewnianego pudła. Moim zdaniem Yamaha przebiła w tym momencie każdego producenta audiofilskiego sprzętu, ale minie jeszcze pewnie wiele lat zanim będziemy mogli faktycznie odtworzyć w swoim salonie dźwięk na żywo. Faktem pozostaje jednak, że system MusicCast jest prawdopodobnie najbardziej rozbudowanym tego typu środowiskiem na rynku - dopracowanym pod kątem software'owym i oferującym możliwość zakupu nie jednego, nie pięciu, ale kilkudziesięciu urządzeń do różnych zastosowań. Ale to opowieść na inny artykuł. Na razie pora zająć się opisywanym soundbarem.
Wygląd i funkcjonalność
Pudło, w którym przyjechał do nas YSP-2700 było pierwszym sygnałem, że mogłem rzeczywiście nie docenić przeciwnika. Spokojnie zmieściłaby się w nim para niedużych kolumn podłogowych. Jeśli chodzi o stylistykę, nie ma co się rozpisywać. Soundbar jak soundbar - długa listwa z głośnikami i jeszcze całkiem spory subwoofer będący integralnym elementem zestawu. Mimo to, YSP-2700 wygląda nowocześnie i elegancko. Jednostka centralna jest dosyć szeroka i naprawdę porządnie wykonana. Po urządzeniu za cztery i pół tysiąca nie spodziewałem się wiele, szczególnie biorąc pod uwagę gabaryty i funkcjonalność japońskiego głośnika, ale okazało się, że YSP-2700 to nie plastikowe badziewie, ale aluminiowa listwa, która powinna świetnie prezentować się nawet pod najbardziej wypasionym telewizorem. Z przodu zamontowano metalową, podziurkowaną maskownicę przez którą przy odpowiednim oświetleniu można dostrzec 16 głośników pracujących w zakresie średnich i wysokich tonów. Całość nie jest piorunująco ciężka, ale pozostawia po sobie dobre wrażenia wizualne i organoleptyczne.
W dzisiejszych czasach dobry soundbar musi robić znacznie więcej, niż tylko odtwarzać dźwięk z telewizora. Użytkownicy wymagają aby taki głośnik stał się elementem domowego systemu rozrywki, a więc łączył się bezprzewodowo z telefonem lub tabletem, odtwarzał dźwięk z aplikacji streamingowych i robił milion innych rzeczy. Yamaha również i tu nie ma się czego wstydzić. YSP-2700 może komunikować się przez Bluetooth i Wi-Fi, a więc również odtwarzać muzykę z radia internetowego czy wybranego serwisu oferującego muzykę na żądanie. Ogromnym plusem testowanego modelu jest także system MusicCast i powiązana z nim firmowa aplikacja, w której ustawiamy sobie praktycznie wszystko - możemy nawet wykonać zdjęcie pomieszczenia w którym stoi nasz soundbar, aby wiedzieć gdzie puszczamy muzykę. Oczywiście szczególnie dobrze sprawdza się to w sytuacji, gdy w każdym pomieszczeniu w domu mamy jakiś głośnik lub miniwieżę włączoną do MusicCasta. Doskonałe rozwiązanie dla osób mieszkających w domach z pięcioma czy dziewięcioma sypialniami, ale też dla tych, którzy w salonie mają duży zestaw stereo, w pokoju gościnnym miniwieżę, a w kuchni jakiś niewielki głośnik, na którym w kółko leci Radio Kolor.
Jeśli chodzi o połączenie z telewizorem, dekoderem lub konsolą, możemy skorzystać z trzech wejść HDMI. Dzięki przesyłaniu dźwięku i obrazu jednym kablem, cała operacja powinna być bardzo prosta nawet dla użytkownika, który ma do elektroniki dwie lewe ręce. Nawet jedno wejście HDMI niektórym by wystarczyło. Gdyby ktoś chciał sterować soundbarem bez użycia aplikacji na urządzenia mobilne, może to zrobić z pilota lub za pośrednictwem przycisków ukrytych w górnej części panelu. Niestety nie wszystkie funkcje można odpalić w ten sposób, ale bądźmy szczerzy - aplikacja jest po to, aby z niej korzystać, a przyciski należy traktować wyłącznie jako opcję awaryjną. Dołączony do zestawu subwoofer jest równie prosty w użyciu, a to dlatego, że soundbar przesyła do niego sygnał całkowicie bezprzewodowo. Wystarczy więc ustawić głośnik basowy na miejscu, podłączyć go do prądu i chwilę później można już o nim zapomnieć. Sama skrzynka jest klasycznym sześcianem z maskownicą na froncie. Gdyby jednak jakość brzmienia dołączonego suba nam nie odpowiadała, na tylnym panelu soundbara znajdziemy wyjście do podłączenia zewnętrznego basisty. Może to być ciekawa opcja rozwojowa na przyszłość. No i wreszcie ostatni krok - kalibracja. Ta odbywa się za pośrednictwem dołączonego do zestawu mikrofonu. Na szczęście użytkownik nie musi ręcznie wprowadzać przesunięć czasowych dla każdego głośnika osobno. Po ustawieniu lub powieszeniu naszej listwy i subwoofera w miejscach docelowych, podłączamy mikrofon, a technologia Intellibeam wykonuje całą brudną robotę za nas, obliczając odbicia od ścian tak, abyśmy uzyskali symulowany dźwięk przestrzenny.
No więc jak, był sens tak się bronić przed testowaniem soundbara? Powiem przewrotnie - i tak, i nie. Osobiście wolałbym poświęcić ten czas na przetestowanie jakiegoś fajnego lampowca albo streamera. Z drugiej strony warto czasami złapać taki kontakt z realnym światem, w którym istnieją ważniejsze rzeczy niż ustawienie kolumn czy ułożenie drewnianych klocuszków pod kablami. Wydaje mi się, że Yamaha ma kilka asów w rękawie, a najważniejszym z nich jest system MusicCast. Zrobienie podobnego soundbara z aluminiową obudową, szesnastoma głośnikami i bezprzewodowym subwooferem nie będzie wielkim problemem dla konkurencyjnych firm, ale skuteczne wprowadzenie do sprzedaży dopracowanego technicznie, sterowanego aplikacją multiroomu składającego się z kilkudziesięciu różnych urządzeń, od radiobudzika po fortepian - to rękawica, którą podnieść mogą tylko najwięksi gracze w branży audio. Pozostaje jeszcze jedno pytanie - jak YSP-2700 sprawdzi się w teście odsłuchowym?
Brzmienie
Przed przystąpieniem do odsłuchów Yamahy zdałem sobie sprawę z kilku bardzo prozaicznych problemów. Po pierwsze - słyszałem w życiu wiele soundbarów, ale żadnego z nich nie testowałem w kontrolowanych warunkach, więc nie bardzo wiedziałem do czego mam porównać brzmienie YSP-2700. Zawsze w takich wypadkach można przyjąć kryterium cenowe i konstrukcyjne, więc ostatecznie zdecydowałem, że będę odwoływał się do tego, co zaprezentował na przykład głośnik JBL Authentics L16SP. Drugim problemem było samo ustawienie soundbara w naszej sali odsłuchowej. W warunkach domowych jest to na pewno względnie prosta operacja - głośnik można ustawić na szafce pod telewizorem lub powiesić na ścianie, korzystając z opcjonalnego uchwytu. Nasza sala odsłuchowa została jednak zaadaptowana pod kątem tradycyjnych systemów stereo, z kolumnami i wzmacniaczami, więc postawiłem listwę na górnej półce stolika Solid Tech Radius Duo 3. To najwierniej oddawało warunki, w jakich takie urządzenie będzie pracowało i do jakich było projektowane. I tak miałem małe wątpliwości ponieważ cała ściana za stolikiem jest u nas wyłożona ustrojami akustycznymi Offecct Soundwave Flo. Na szczęście ściany boczne nie są zaadaptowane akustycznie w takim stopniu, więc uznałem, że może naszemu soundbarowi uda się wygenerować jakieś efekty przestrzenne. Przystąpiłem do odsłuchu mając na uwadze, że w mniej wytłumionym pomieszczeniu rezultaty prawdopodobnie byłyby lepsze.
Mimo wszystkich tych przeciwieństw losu, miałem wysokie wymagania co do YSP-2700. W końcu jest to obecnie drugi model od góry w katalogu Yamahy. Wyżej w hierarchii soundbarów stoi już tylko dwukrotnie droższy YSP-5600. Już przymierzałem się do odpalenia swojej ulubionej muzyki, ale zgodnie z przeznaczeniem tego urządzenia postanowiłem zacząć od filmów. Po kilku próbnych fragmentach wiedziałem już, że YSP-2700 potrafi pozytywnie zaskoczyć. Spodziewałem się luźnego, mało precyzyjnego dźwięku nadrabiającego oczywiste braki tanimi sztuczkami, a otrzymałem prawidłowe, dobrze zrównoważone brzmienie, przypominające bardziej to, co mają do zaoferowania dobre systemy jednoczęściowe, niż tanie zestawy kina domowego. Yamaha ukazuje nam dźwięk w sposób bezpośredni i czytelny. Jak przystało na japoński sprzęt, YSP-2700 trochę faworyzuje zakres średnich i wysokich tonów, co daje nam wrażenie lepszej przejrzystości i przy okazji delikatnie dopala wrażenia przestrzenne. Nie jest to jednak dźwięk, którego na dłuższą metę nie da się zaakceptować. Okazało się, że po kilkunastu minutach przyzwyczajania słuchu do nowych warunków, ta delikatna ekspozycja wyższych częstotliwości stała się zupełnie naturalna. Im dłużej słuchałem YSP-2700, tym lepiej mi ten dźwięk "wchodził". Oczywiście można zrzucić sprawę na psychoakustykę. Teoretycznie nasz mózg zawsze wykonuje za nas pewną część pracy, uruchamiając nasz naturalny korektor, ale u mnie nie zawsze działa to na korzyść testowanego sprzętu. Są urządzenia, których brzmienie z każdą minutą coraz bardziej mnie denerwuje. Tutaj natomiast powoli wtapiałem się w brzmienie, co może świadczyć o tym, że inżynierowie Yamahy wiedzą jakich granic nie należy przekraczać.
Wyjmując z pudełka subwoofer towarzyszący naszej głośnikowej listwie, byłem przekonany, że to tylko dodatek mający uzupełnić dźwięk o najniższe rejestry. Nie spodziewałem się po nim zbyt wiele, ale okazało się, że basowiec Yamahy bardzo dzielnie poradził sobie nawet w sporym, otwartym pomieszczeniu. Brakowało wprawdzie tych najniższych pomruków, a dźwięk w reprodukowanym zakresie pasma mógłby być trochę szybszy i lepiej kontrolowany, ale wydaje mi się, że przeciętny użytkownik YSP-2700 będzie z takieo basu więcej niż zadowolony. Firmowy subwoofer jest bajecznie prosty w instalacji, a jeśli w pięć minut po rozcięciu taśmy na opakowaniu można cieszyć się tak mocnym i gęstym basem, to nie ma się co przejmować duperelami, prawda? A jeśli jednak po kilku dniach słuchania nowego nabytku pomyślicie sobie "hmm, chyba miał gościu rację z tą szybkością i kontrolą", zawsze możecie wymienić fabryczny subwoofer na inny. Naprawdę dobry model będzie kosztował prawie tyle, co soundbar, ale gdybym właśnie kupił YSP-2700, rozważyłbym taką opcję na przyszłość. Oczywiście na standardowym subwooferze też można sobie pograć. Domyślam się, że dla wielu nabywców YSP-2700 będzie pierwszym "poważnym" sprzętem audio w życiu, więc i radocha z basiska towarzyszącego filmowym projekcjom i koncertom we własnym salonie będzie bardzo duża. Ale jeśli po kilku miesiącach apetyt na dobry dźwięk wzrośnie, warto wiedzieć, że są jakieś opcje rozwojowe.
W ramach relaksacyjnej sesji po obowiązkowych odsłuchach potraktowałem soundbar Yamahy kilkoma filmami - "Casino Royale", "W stronę słońca", "Lucy", "Atlas Chmur", a także fragmentami seriali - "House of Cards", "Prokurator", "Gra o tron", "Belfer" - wszystkie ze świetnie zrealizowanym dźwiękiem. I wiecie co? W takim materiale YSP-2700 sprawdza się zdecydowanie najlepiej. Ciekawe, że dopiero po formalnej sesji odsłuchowej i próbach zmuszenia testowanego soundbara do wydobycia z siebie dźwięku przypominającego to, co oferują klasyczne systemy stereo, otrzymałem pokaz możliwości tego urządzenia. Podczas domowych projekcji, YSP-2700 potrafi stworzyć w pokoju ścianę dźwięków, które w żaden sposób się nie zakłócają. Tak dobra separacja źródeł była dla mnie dużym zaskoczeniem. Nie jestem specjalistą od soundbarów, ale wiem, co oferują niektóre z nich. W przypadku większości modeli, których miałem okazję słuchać, w dziedzinie przestrzeni czy raczej wyraźnego rysunku źródeł pozornych nie było tak różowo. A skoro zrobiło się przyjemnie, skorzystałem również z możliwości przesyłania muzyki przez Bluetooth. Jak można się było spodziewać, ogólna jakość brzmienia była gorsza, ale nie mogę powiedzieć żeby nie można było tego słuchać. Szczególnie jeśli tylko od czasu do czasu włączymy na telefonie jakiś znaleziony w sieci kawałek, albo po prostu odpalimy playlistę, która będzie towarzyszyć nam podczas kolacji albo zwykłych, domowych zajęć. Fanatyków atomowego basu Yamaha może nie zadowoli, ale też nie do tego testowany system został stworzony. To raczej prosty, łatwy w instalacji, elegancki i funkcjonalny sprzęt, którym uzupełnimy swoje domowe centrum rozrywki - telewizor z dekoderem, konsolą i odtwarzaczem Blu-ray. YSP-2700 znakomicie wtopi się w takie otoczenie. W nowoczesnym salonie lub sypialni - rewelacja. System, który "robi" właściwie wszystko, czego nam potrzeba, a do tego jest prawie niewidoczny. Natomiast dla audiofilów... Hmm, no nie - im nic nie zastąpi pary porządnych kolumn z dużym wzmacniaczem, źródłem i srebrnymi kablami. Ja również nie mam ochoty rezygnować z systemu stereo na rzecz soundbara, ale jeżeli ktoś zapyta mnie o taki sprzęt i będzie stuprocentowo pewny, że nie chce normalnych kolumn ze wzmacniaczem, tylko listwę z subwooferem - polecę mu Yamahę YSP-2700 z czystym sumieniem.
Budowa i parametry
Yamaha YSP-2700 to soundbar z bezprzewodowym subwooferem lub, jak pisze o nim sam producent - cyfrowy projektor dźwięku, który który pozwala cieszyć się prawdziwymi efektami przestrzennymi. Sama listwa wykonana jest bardzo solidnie - długą na blisko metr obudowę pokrywa aluminiowa powłoka, co nadaje całości eleganckiego wyglądu. Z przodu umiejscowiono aż 16 przetworników, za pomocą których urządzenie tworzy "wiązki" dźwięku. Te, odbijając się od ścian i płaskich powierzchni, tworzą rzeczywisty dźwięk przestrzenny, biorąc pod uwagę warunki akustyczne pomieszczenia mierzone za pomoca dołączonego do urządzenia mikrofonu kalibracyjnego. Z tyłu obudowy otwiera się spory arsenał gniazd przyłączeniowych. Przyszli nabywcy YSP-2700 nie powinni narzekać na braki w podłączeniach. Do dyspozycji mamy trzy wejścia HDMI oraz jedno wyjście z funkcją ARC. Gniazdo ethernetowe może posłużyć do stałego połączenia z siecią, chociaż równie dobrze można skorzystać z Wi-Fi i wypróbować aplikację MusicCast. Jest to bardzo wygodne, ale oczywiście obecność gniazda LAN będzie dla niektórych użytkowników istotną zaletą. Przy dużym obłożeniu sieci Wi-Fi, czasami lepiej jest mieć kluczowe urządzenia podłączone za pomocą kabla. Po lewej stronie tylnego panelu znalazło się wejście optyczne, jedna para gniazd analogowych RCA, wyjście dla subwoofera, złącze systemowe i małe gniazdko służące do podłączenia mikrofonu kalibracyjnego. Dołączony do zestawu subwoofer jest dość spory - dysponuje mocą 75 W i ma głośnik skierowany do dołu. Pod względem jakości wykonania, basowa skrzynka nie dorównuje soundbarowi, ale subwoofer nie musi stać w jakimś reprezentacyjnym miejscu. Tym bardziej, że jest bezprzewodowy i do prawidłowej pracy potrzebuje jedynie źródła zasilania.
Konfiguracja
Yamaha BDA-1060, Auralic Aries Mini, Sony PlayStation 4, Apple iPhone 6, Audioquest Carbon.
Werdykt
Yamaha to firma, która od początku wyznaczała standardy w projektowaniu soundbarów, a YSP-2700 łączy w sobie wszystko, co taki system powinien mieć - ponadprzeciętną funkcjonalność, elegancki wygląd, prostą instalację, niezłą jakość dźwięku przy transmisji bezprzewodowej i dźwięk przestrzenny, który rewelacyjnie sprawdza się podczas domowych projekcji. Do tego YSP-2700 ma jeszcze jednego asa w rękawie - to system MusicCast, którego możliwości sprzętowe i software'owe są naprawdę ogromne. Nie wiem, czy możliwość zbudowania własnego multiroomu będzie tym, co przekona klientów aby wybrali właśnie Yamahę. Część z nich pewnie uzna tę opcję za niepotrzebną. Spora grupa prawdopodobnie nawet w momencie zakupu nie będzie wiedziała, co ten MusicCast dokładnie oznacza i zda sobie z tego sprawę dopiero, gdy zacznie odkrywać możliwości swojego nowego nabytku. Ale to w niczym nie przeszkadza - najwyżej z pewnym opóźnieniem dowiedzą się, że mogą dokupić do niego tuzin innych głośników i połączyć wszystko w jedną całość. Dużym plusem jest wygoda sterowania urządzeniem za pomocą firmowej aplikacji. Kolejnym - wygodny w użyciu, bezprzewodowy subwoofer. A gdybyśmy w przyszłości zechcieli ulepszyć swoje centrum rozrywki, zawsze można wymienić go na coś jeszcze lepszego. Sporo tych plusów nam się nazbierało, prawda? Minusem jest to, co przeszkadza mi we wszystkich soundbarach - nie mogę się przekonać do pomysłu słuchania na nich muzyki. Ale czy przeciętny nabywca YSP-2700 rzeczywiście będzie to robił? Czasami może tak, ale domyślam się, że taki soundbar przez większość czasu będzie odtwarzał dźwięk z telewizora, dekodera lub konsoli. I w tej roli sprawdzi się świetnie.
Dane techniczne
Rodzaj głośnika: soundbar z bezprzewodowym subwooferem
Moc: 107 W (soundbar), 75 W (subwoofer)
Liczba przetworników: 16 x 2,8 cm (soundbar), 1 x 14 cm (subwoofer)
Wejścia: analogowe RCA, cyfrowe koaksjalne, cyfrowe optyczne, 3 x HDMI
Wyjścia: HDMI (ARC), subwoofer (RCA)
Dekodery: Dolby Digital, Dolby Pro Logic II, Dolby True HD, DTS, DTS-HD, DTS-HD Master
Obsługiwane formaty plików: MP3, WMA, MPEG4 AAC, Apple LossLess, WAV, FLAC, AIFF
Łączność bezprzewodowa: Bluetooth, Wi-Fi
Wymiary (W/S/G): 5,2/94,4/14,3 (soundbar), 29,7/29,5/30,7 (subwoofer)
Cena: 4499 zł
Sprzęt do testu udostępniła sieć salonów Top Hi-Fi & Video Design.
Zdjęcia: Yamaha, Marcin Jaworski, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Komentarze (2)