Reloop Turn 2
- Kategoria: Gramofony i sprzęt analogowy
- Tomasz Karasiński
Jeszcze kilka lat temu markę Reloop brali pod uwagę tylko ci miłośnicy analogowego brzmienia, którym nie przeszkadzały jej profesjonalne korzenie, stosowany we wszystkich modelach napęd bezpośredni i wygląd budzący skojarzenia ze sprzętem DJ-skim. Co ja mówię, skojarzenia... To były przecież "dyskotekowe" gramofony, które mogły pracować także w domowych systemach stereo. Choć nie projektowano ich z myślą o melomanach i audiofilach, niektórzy właśnie w takich urządzeniach widzieli najlepszą alternatywę dla budżetowych szlifierek Regi, Pro-Jecta czy Thorensa. Za te same pieniądze mogli kupić coś więcej, niż deskę z talerzem i prostym ramieniem. Podczas, gdy w najtańszych gramofonach pochodzących od firm typowo audiofilskich zmiana prędkości obrotowej odbywała się poprzez ręczne przełożenie paska na rolkę o innej średnicy, w DJ-skich gramofonach Reloopa (i kilku konkurencyjnych firm) montowano najróżniejsze bajery - przyciski, gałki, suwaki, a nawet lampy stroboskopowe. Wyższa masa, wbudowany przedwzmacniacz korekcyjny z opcją wyprowadzenia sygnału prosto z wkładki, normalne gniazda i odłączane kable zamiast zwisających spod podstawy drucików... Nabywcy takich maszyn wcale nie chcieli czuć się jak Deadmau5 czy Armin van Buuren. Przekonywały ich kwestie praktyczne, a także solidne wykonanie i przystępne ceny. Mimo to, profesjonalny gramofon niekoniecznie musi sprawdzić się w systemie hi-fi, tak jak wojskowa ciężarówka raczej nie będzie idealnym samochodem na wakacyjny wyjazd. Niby wszystko pomieści, a w razie potrzeby wjedzie w trudniejszy teren, ale nikt normalny nie zabiera rodziny nad morze zielonym Starem 660 z demobilu. Dlatego właśnie Reloop wypuścił na rynek rodzinę "amatorskich" gramofonów. Zaczęło się od wszechstronnego modelu Turn 3. Później dołączył do niego droższy Turn 5. Trzecim modelem z rodziny Reloop HiFi jest najprostszy i najtańszy Turn 2.
Niemiecka firma nie jest pierwszym producentem profesjonalnego sprzętu, którym z jakichś powodów zainteresowali się audiofile. Ludzie szukający wyjątkowo dobrego brzmienia lub jak najlepszego sprzętu za rozsądne pieniądze, często obserwują czego używają w swojej pracy artyści i dźwiękowcy. Jeżeli takie urządzenia można bez większego problemu sprawdzić u siebie, jeżeli nie pojawia się problem kompatybilności, dziwnych gniazd lub braku dystrybutora, zawsze można spróbować. Gdyby nie to, kultowe monitory BBC pewnie nigdy nie wyszłyby poza krąg profesjonalistów, dla których były projektowane. Wyobrażam sobie, że do szefa Reloopa któregoś dnia przyszedł kierownik działu sprzedaży i powiedział - "szefie, dziwna sprawa, ale wszystko wskazuje na to, że nasze gramofony upodobali sobie melomani słuchający winyli w domu, a nawet spora grupa tych świrów, którzy wydają sto euro na kable i mówią, że jest różnica", a ten odpowiedział "hmm, skoro tak, to zróbmy dla nich kilka ładnych gramofonów, niech się nie męczą z suwakami i stroboskopami, bo na cholerę im to". No i zrobili. Turn 3 był niewątpliwie bardzo udany. To wciąż jeden z najlepszych gramofonów do 2000 zł, jakie można dostać na naszym rynku. Turn 5 to zupełnie inna maszyna, bardzo mocno odwołująca się do konstrukcji profesjonalnych. Turn 2 miał być natomiast tańszą wersją "trójki". Na pierwszy rzut oka wygląda podobnie, ale nie ma żadnych udogodnień w rodzaju gniazda USB czy wbudowanego phono stage'a. Ale kosztuje 1199 zł i nie wiem czy potrzeba większej zachęty, aby się nim zainteresować.
Wygląd i funkcjonalność
Kiedy niemiecka firma startowała z gramofonami przeznaczonymi dla amatorów, nie dawałem jej dużych szans na rynkowy sukces. Wprawdzie wiele firm dostarcza swoje produkty zarówno do studiów nagraniowych, jak i sklepów z audiofilskim sprzętem (Bryston, PMC, Sennheiser), ale zwykle jest to owoc wieloletnich doświadczeń i budowania pewnych relacji na linii producent-klient. Profesjonaliści chcą, aby sprzęt grał rzetelnie, miał dobre parametry, był wytrzymały, elastyczny i nigdy się nie psuł. Audiofile wymagają aby grał tak, jak sobie wymarzyli (co w praktyce może oznaczać bardzo różne rzeczy), wyglądał elegancko i kosztował tyle, żeby żona się nie wściekła. Dwa zupełnie różne światy. A jeśli ktoś od dawna funkcjonuje w tym pierwszym, jak ma zrozumieć drugi? Teoretycznie powinno to być bardzo trudne, a mimo to, już pierwszy strzał Reloopa - Turn 3 - okazał się prawdziwym hitem. Audiofile powinni podejść do nowej marki z pewną nieufnością, a jednak Turn 3 przekonał ich siłą argumentów. Ma wszystko, co powinien mieć niedrogi gramofon. Kiedy otwierałem karton, w którym przyjechał do nas Turn 2, czułem się jakbym spotkał na mieście starego kumpla. Od razu zauważyłem jednak, że przeszedł mocną kurację odchudzającą. Czy w takiej wersji ludzie też go pokochają?
TEST: Reloop Turn 3
Wielu producentów budżetowych gramofonów zachwala swoje produkty jako "gotowe do użycia tuż po wyjęciu z opakowania". Zazwyczaj jest to bzdura mająca na celu przyciągnięcie klientów mających zerowe pojęcie o tego typu urządzeniach. Najtańszy model Reloopa jest jednak bliski spełnienia tej obietnicy, jednak ze względów bezpieczeństwa kilka elementów musimy zamontować samodzielnie. Mnie zajęło to dosłownie trzy minuty, ale jeśli będzie to Wasz pierwszy gramofon w życiu, zarezerwujcie sobie dobry kwadrans na delikatne rozpakowanie wszystkich części, przeczytanie instrukcji obsługi i przymierzenie się do montażu. Gramofon z pudełka wyjmujemy wraz z pokrywą. Wystarczy zdjąć zabezpieczające kawałki folii i cienkiej pianki. Ramię należy uzbroić w dwa skrajne elementy - headshell z fabrycznie zamontowaną wkładką Ortofon OM10 i przeciwwagę. Ma ona postać ciężarka z dodatkowym, plastikowym pierścieniem z naniesioną skalą. To bardzo wygodne rozwiązanie. Kiedy zamontujemy już headshell, należy wkręcić przeciwwagę tak, aby ramię puszczone swobodnie utrzymywało się w pozycji poziomej, za pomocą pierścienia z podziałką "oznaczyć" sobie tę pozycję jako zero, a następnie obrócić całym ciężarkiem tak, aby skala wskazywała około 1,5 g. Z prawej strony mamy jeszcze pokrętło służące do regulacji anti-skatingu (system kompensacji siły dośrodkowej działającej na wkładkę). Mechanizm jest bardzo prosty w użyciu. Obracając maleńkim pokrętłem można wyczuć coś w rodzaju napinającej się sprężynki. Może to mało wymyślne rozwiązanie, ale w większości budżetowych gramofonów anti-skating zrealizowany jest w formie małego ciężarka zawieszonego na przezroczystej żyłce. Wartość siły "ciągnącej" ramię w prawo reguluje się wtedy poprzez zaczepienie owej żyłki w jednym z trzech punktów na ramieniu. Drugim elementem, którzy musimy założyć samodzielnie jest talerz. Na czas transportu jest on pakowany w osobne pudełko, aby nie uszkodził łożyska ani nie wygiął szpindla, na którym trzeba go osadzić. Producent ułatwił nam zadanie umieszczając pasek na wewnętrznej stronie talerza i wykonując w nim otwory, przez które możemy wsadzić palec, odciągnąć sobie pasek i w ten sposób założyć go na rolkę silnika. W tym momencie pozostaje nam już tylko położyć na talerzu dołączoną do zestawu slipmatę, podłączyć kable, sprawdzić ustawienia, zdjąć plastikową osłonkę zabezpieczającą igłę i przystąpić do pierwszego odsłuchu.
Z punktu widzenia początkującego użytkownika, wszystko to wygląda bardzo obiecująco. Reloop jest prosty jak ruski rolnik, a do jego ustawienia nie trzeba kupować profesjonalnych narzędzi. W pierwszej chwili można nawet pomyśleć, że różnica w cenie względem droższego modelu Turn 3 wynika przede wszystkim z braku wyposażenia dodatkowego i elementów "ozdobnych", takich jak chociażby pokrętło do regulacji prędkości obrotowej. Ramię jest w zasadzie takie samo, silnik i łożysko pewnie też niewiele różnią się od tych zastosowanych w pierwszym modelu, a nieco lżejszy talerz też nie jest czymś, co świeżo upieczonemu właścicielowi Turn 2 nie pozwoli zasnąć w nocy. Mimo to, już po kilku minutach przyglądania się testowanej szlifierce wiedziałem, że porównywanie tych dwóch modeli nie ma większego sensu. Wszystkie te zmiany sprawiają bowiem, że w rezultacie otrzymujemy zupełnie inne urządzenie. Gdyby nie wspólne logo, nigdy nie wrzuciłbym tych dwóch gramofonów do jednego worka i prawdopodobnie nawet nie odnosiłbym się do "trójki" w niniejszej recenzji. Rozumiem, że nie każdemu będzie potrzebne gniazdo USB. Mnie na przykład takie zabawki zupełnie nie interesują. Wbudowany phono stage w modelu Turn 3 na pewno przyda się klientom, którzy w swoim wzmacniaczu lub amplitunerze nie mają wejścia phono. Jeżeli akurat takim dysponujemy, Turn 2 może wydać się lepszą propozycją. Sęk w tym, że w gramofonach, oprócz wyposażenia i parametrów, liczy się mechanika i solidność wykonania, często związana z masą poszczególnych elementów. I chyba właśnie pod tym względem opisywany model najbardziej odstaje od swojego droższego brata.
Turn 2 to w gruncie rzeczy typowa deska z ramieniem i talerzem. Podstawę wykończono czarnym, matowym lakierem (dostępna jest także wersja biała i czerwona) i osadzono na czterech plastikowych nóżkach. Urządzenie, nawet z talerzem, zmontowanym ramieniem i pokrywą, jest dość lekkie. Według producenta waży 4,6 kg, co na papierze nie wygląda tak źle. W rzeczywistości podstawowy model Reloopa sprawia wrażenie leciutkiego. Możliwe jednak, że w moim przypadku odczucie to było wywołane wcześniejszym kontaktem z elementami, które wysoką masą nie grzeszą. Wystarczy wspomnieć chociażby o zasilaczu w formie "ładowarki" czy talerzu, który wygląda całkiem zacnie, ale w rzeczywistości jest tak ażurowy, że rozpędza się bez wyraźnego "oporu materii". W gramofonach z napędem paskowym jest to naturalne zjawisko. W niektórych modelach z masywnymi talerzami na etapie rozruchu słychać jak pasek przez kilka sekund ślizga się po rolce silnika. Wielu producentów zachęca użytkowników, aby w tym samym momencie delikatnie rozpędzali talerz ręcznie. W tym przypadku nie ma o czym mówić. Talerz startuje tak, jak w profesjonalnych gramofonach z napędem bezpośrednim. Jest aż tak lekki. Oszczędności wychodzą na jaw także w innych miejscach. Włączanie i wyłączanie silnika odbywa się poprzez naciśnięcie plastikowego przycisku zamontowanego pod podstawą gramofonu, z jego lewej strony. Na przeciwległym boku umieszczono identyczny przełącznik odpowiadający za zmianę prędkości obrotowej. Oba wyglądają jakby zostały wymontowane z najtańszej lampki biurkowej, jaką można kupić w supermarkecie. Takie umiejscowienie przycisków oznacza, że gramofon musi stanąć w wolnej przestrzeni, co też może być problemem dla niektórych użytkowników. Teoretycznie do talerza i ramienia i tak musimy mieć swobodny dostęp, ale jeżeli chcielibyśmy z jednej strony przysunąć gramofon do ściany lub wysokiej szafki, z drugiej dostawić do niego wzmacniacz lub amplituner - nie ma opcji. Trzeba zostawić przynajmniej kilka lub kilkanaście centymetrów, aby z obu stron zmieściła nam się ręka. Zamontowany fabrycznie Ortofon OM10 to jedna z najtańszych wkładek, jakie można kupić na naszym rynku. Moim zdaniem jest to jeden z elementów do rychłej wymiany. Nie spodobało mi się też umiejscowienie gniazd w ciasnej wnęce w tylnej części obudowy.
Jak na swoją cenę, Turn 2 prezentuje się całkiem nieźle. Jedną z jego mocniejszych stron jest solidne i proste w użyciu ramię. Oczywiście w wielu miejscach wychodzą na jaw oszczędności, ale przynajmniej producent nie wyrzucił z pudła slipmaty i pokrywy przeciwkurzowej, a i takie przypadki w budżetowym sprzęcie się zdarzały. Przede wszystkim pojawia się jednak pytanie czy za 1199 zł można się spodziewać czegoś więcej? Moim zdaniem ciężko.Powiecie, że celowo wziąłem do testu tani gramofon, żeby sobie ponarzekać? Bynajmniej. Jak na swoją cenę, Turn 2 prezentuje się całkiem nieźle. Jedną z jego mocniejszych stron jest solidne i proste w użyciu ramię. Oczywiście w wielu miejscach wychodzą na jaw oszczędności, ale przynajmniej producent nie wyrzucił z pudła slipmaty i pokrywy przeciwkurzowej, a i takie przypadki w budżetowym sprzęcie się zdarzały. Przede wszystkim pojawia się jednak pytanie czy za 1199 zł można się spodziewać czegoś więcej? Moim zdaniem ciężko. Poniżej tysiąca złotych można kupić co najwyżej gramofon-zabawkę. Z sensownych propozycji Teac TN-280BT kosztuje 1399 zł, Rega P1 - 1400 zł, a Pro-Ject Essential III - 1490 zł. Wróćmy jednak do Reloopa, a konkretnie do droższego modelu Turn 3. Powiedzmy, że nasz wzmacniacz nie ma wejścia phono. Jeżeli kupimy opisywany model, będziemy musieli dorzucić do niego zewnętrzny przedwzmacniacz korekcyjny. Najtańsze tego typu urządzenia kosztują od 320 do 499 zł. Niech będzie Pro-Ject Phono Box za 445 zł. Zamontowana fabrycznie wkładka zadowoli tylko początkujących użytkowników. Jeśli chcielibyśmy ją wymienić na Ortofona 2M Red, montowanego standardowo w modelu Turn 3, koszt takiej wkładki to 425 zł. Razem wychodzi więc 2069 zł. To już nie lepiej kupić droższego Reloopa? Jest ładniejszy, znacznie cięższy, ma lepszy napęd, gniazdo USB, automatyczny start/stop i eleganckie pokrętło zamiast zamontowanych od spodu przycisków od lampki. Moim zdaniem to korzystniejsza propozycja. Zawsze znajdą się jednak ludzie, którzy powiedzą, że gniazdo w amplitunerze mają, a wkładki nie zamierzają wymieniać. Chyba, że igła się urwie. Sprawdźmy więc jak Turn 2 poradzi sobie w takiej sytuacji.
Brzmienie
1199 zł za wstęp do świata analogowego brzmienia to bardzo, bardzo niewiele. Kupno takiego gramofonu to dla wielu ludzi frajda sama w sobie. Tego typu maszynami interesują się nie tylko starsi melomani, dla których odtwarzanie winyli to w pewnym sensie czysto sentymentalna podróż, ale także młodzi ludzie, którzy magię czarnych płyt odkrywają po raz pierwszy, często bez żadnej pomocy czy zachęty z zewnątrz. Czy Turn 2 da im to, czego szukają albo chociaż zafunduje jakiś przedsmak wyjątkowego dźwięku, jaki potrafią wydobyć z siebie gramofony z wyższej półki? I tak, i nie. Tak, bo brzmienie winyli samo w sobie jest niepowtarzalne i nawet stosunkowo tanim maszynom trudno jest je zepsuć. Jeżeli wiemy czego powinniśmy szukać albo chcielibyśmy od czasu do czasu posmakować muzyki odtwarzanej w nieco inny sposób, testowany model faktycznie coś takiego pokaże. Skąd zatem wzięła się odpowiedź na "nie"? Bo prawdziwie audiofilskie gramofony potrafią uzupełnić analogową płynność, spójność i barwę innymi atrybutami, takimi jak dynamika, przejrzystość, stereofonia czy rytmiczny, poruszający powietrzem bas. Otrzymujemy wtedy dźwięk, który w pewnych aspektach odnoszących się do "technicznej" poprawności nie ustępuje nowoczesnym źródłom cyfrowym, ale ma w sobie znacznie więcej "pierwiastka ludzkiego". To nie jest "coś za coś", a raczej "to, co dobrze znamy, uzupełnione czymś jeszcze". W wielu budżetowych gramofonach dostajemy to "coś jeszcze", ale oszczędności poczynione na napędach, ramionach i wkładkach oznaczają, że o prawdziwej energii, trójwymiarowej przestrzeni, świetnej rozdzielczości czy powszechnie kojarzonej z dobrymi gramofonami mikrodynamice możemy zapomnieć.
PORADNIK: Jak wybrać gramofon
Turn 2 to kolejna maszyna, w której sprawdza się podobny schemat. Ze wszystkich aspektów "technicznych" najbardziej spodobał mi się bas. Nie był może ekstremalnie szybki, ale przypadła mi do gustu jego głębia, połączona oczywiście z nasyconą barwą. Przestrzeń? Jeżeli realizatorzy przyłożyli się do ustawienia mikrofonów i suwaków, a płyta nie została wytłoczona przez makaki w Bangladeszu, też powinno być co najmniej przyzwoicie. Jeśli zaś chodzi o dynamikę i przejrzystość, powiem dyplomatycznie - mogłoby być lepiej. Turn 2 gra raczej ciemno, za co moim zdaniem odpowiada fabrycznie zamontowana wkładka. Jeżeli lubicie takie granie, nie ma problemu. Jeżeli jednak chcielibyście do tej przyjemnej gęstości i lekko ocieplonej barwy dodać więcej szczegółów i sprawić, aby muzyka naprawdę obudziła się do życia, trzeba będzie czym prędzej pomyśleć o wymianie Ortofona OM10 na coś lepszego. Zastosowane w opisywanym gramofonie ramię jest całkiem niezłe. Talerz leciutki, ale kręci się i na tym poziomie cenowym w zasadzie tylko o to nam chodzi. Elementem odpowiedzialnym za odczytywanie wibracji zapisanych w rowkach winylowych płyt i przerabianie ich na postać elektryczną jest jednak wkładka. Jeżeli ta kosztowała dwieście złotych (przy zakupie w hurtowych ilościach może nawet mniej), to czego możemy się spodziewać? Nie chcę przez to powiedzieć, że producent popełnił błąd i powinien był wyposażyć testowany model w lepszą wkładkę. Na jego miejscu pewnie zrobiłbym to samo. Nie każdemu potrzebna jest wkładka za 500 zł. Początkujący użytkownicy potrzebują czegoś takiego, aby nie było im szkoda, kiedy złamią igłę przy zbyt gwałtownym opuszczaniu ramienia lub próbie wyczyszczenia gramofonu ściereczką z mikrofibry. Jeśli ktoś szuka gramofonu do 1300-1400 zł, Turn 2 zmieści się w jego budżecie, a z lepszą wkładką mógłby już wypaść z listy zakupów. Z drugiej strony... Gdybym niedługo po zakupie miał dołożyć 400-500 zł na wkładkę, wolałbym już wziąć wyższy model Turn 3 i zamknąć temat.
Większość szlifierek w trzycyfrowych kwotach to całkowity szmelc. Turn 2 jest tanim źródłem, ale nie nazwałbym go gramofonem-zabawką. Jeżeli w przyszłości wymienicie wkładkę, będziecie mogli cieszyć się znacznie lepszym brzmieniem. Testowany model poleciłbym także melomanom, którzy winyli słuchają sporadycznie, bo nie mają ich zbyt wiele. Jeżeli akurat nasz wzmacniacz lub amplituner ma odpowiednie wejście, a my nie czujemy się zbyt pewni w kwestii obsługi gramofonu i związanych z nią rytuałów, to może być świetna maszyna na początek.Kiedy Reloop ogłosił wprowadzenie do sprzedaży modeli Turn 5 i Turn 2, obie maszyny uznałem za ciekawe i potrzebne. Dla tych, którzy szukają cięższego gramofonu z dobrym wyposażeniem i nie boją się napędu bezpośredniego, a nawet chcieliby poznać smak szlifierki opartej na modelach dla DJ-ów, Turn 5 jest znakomitą propozycją. Trochę odważną, nie tylko ze względu na zastosowane rozwiązania techniczne, ale też czarno-złote wykończenie. Ale ciekawą i wartościową. Turn 2 to natomiast skrajnie niskobudżetowy gramofon, w którym producentowi udało się "uratować" kilka ważnych elementów i pewien charakterystyczny posmak analogowego grania. Cudów jednak nie ma, co wychodzi na jaw nie tylko przy oglądaniu i ważeniu poszczególnych części, ale przede wszystkim na etapie odsłuchu. Mimo to, w pewnych okolicznościach można rozważyć jego zakup. Jeżeli szukacie gramofonu do tysiąca złotych, dołóżcie te dwie stówki i kupcie Reloopa. Mówię absolutnie serio. Większość szlifierek w trzycyfrowych kwotach to całkowity szmelc. Turn 2 jest tanim źródłem, ale nie nazwałbym go gramofonem-zabawką. Jeżeli w przyszłości wymienicie wkładkę, będziecie mogli cieszyć się znacznie lepszym brzmieniem. Testowany model poleciłbym także melomanom, którzy winyli słuchają sporadycznie, bo nie mają ich zbyt wiele. Jeżeli akurat nasz wzmacniacz lub amplituner ma odpowiednie wejście, a my nie czujemy się zbyt pewni w kwestii obsługi gramofonu i związanych z nią rytuałów, to może być świetna maszyna na początek. Na takim adapterze można się wiele nauczyć, a z biegiem czasu kupić sobie szczoteczkę, docisk i lepszy przedwzmacniacz, jednocześnie powiększając swoją kolekcję czarnych krążków. Wtedy przyjdzie czas na bardziej audiofilski gramofon. Osiemset złotych to mimo wszystko spora różnica. Jeżeli jednak nie podchodzicie do sprawy w ten sposób i szukacie wszechstronnego źródła, które "po wyjęciu z opakowania" pokaże Wam za co audiofile kochają winyle, kupno modelu Turn 3 nie będzie złym pomysłem. Szczególnie, że w wielu sklepach internetowych można znaleźć ten gramofon za 1727 zł.
Budowa i parametry
Reloop Turn 2 to gramofon analogowy wyposażony w proste ramię z fabrycznie zamontowaną wkładką Ortofon OM10. Producent informuje, że ta budżetowa szlifierka zapewnia płynną pracę talerza z minimalną nierównomiernością obrotów. Do wyboru są dwie pozycje dla prędkości 33 1/3 oraz 45 obrotów na minutę. Przełącznik - podobnie, jak główny włącznik - znajduje się pod podstawą urządzenia. Napęd z silnika prądu stałego przenoszony jest na talerz za pomocą gumowego paska. Plintę wykonano z płyty MDF zapewniającej wysoką sztywność i dobre tłumienie drgań. Aluminiowy talerz o średnicy 30 cm z chromowanymi krawędziami waży dokładnie 550 g. Ramię jest bardzo proste w obsłudze. Manualna dźwignia pozwala na precyzyjne położenie igły na odtwarzanej płycie. Mechanizm anti-skatingu zrealizowano podobnie, jak w droższych modelach - za pomocą pokrętła umożliwiającego wygodne i dokładne ustawienie systemu kompensującego działanie siły dośrodkowej na wkładkę. Z tyłu urządzenia, oprócz gniazda dla zewnętrznego zasilacza, znajdują się dwa pozłacane gniazda RCA oraz oddzielny zacisk uziemiający. W odróżnieniu od wyższego modelu Reloopa, Turn 2 nie posiada wbudowanego phono stage'a, więc do poprawnego funkcjonowania gramofonu konieczne będzie podłączenie go do wzmacniacza z własnym przedwzmacniaczem korekcyjnym lub kupno zewnętrznego urządzenia tego typu. Co ciekawe, w tabeli danych technicznych Reloop podaje całe mnóstwo informacji, jak na przykład efektywna długość ramienia, zwis, optymalna siła nacisku czy masa fabrycznie zamontowanej wkładki. To ważne dla odpowiedniego ustawienia gramofonu lub jego modyfikacji w przyszłości.
Werdykt
Ponieważ wszystkie testowane przez nas urządzenia oceniane są przez pryzmat ceny, nie wypada mi napisać o tym gramofonie nic złego. Gdyby Turn 2 kosztował dwa razy tyle, z pewnością byłbym mniej pobłażliwy, ale za 1199 zł za to bardzo uczciwa propozycja. Producent zachował większość elementów, na których naprawdę zależy melomanom i które powinny przekładać się na porządny dźwięk. Może za wyjątkiem wkładki, ale tę na szczęście można bez problemu wymienić. Ale, jeśli mam być szczery, myślę teraz o czymś zupełnie innym. Podobno znakomita większość gramofonów sprzedawanych na polskim rynku to właśnie taka budżetówka. W porządku, nie każdy może pozwolić sobie na audiofilski gramofon z talerzem ważącym tyle, co żeliwny grzejnik. Sęk w tym, że ludzie piszą później, jak to naczytali się o cudownym brzmieniu czarnych płyt, kupili jeden z najtańszych gramofonów na rynku i nie mogą pojąć co ludzie widzą w tych winylach. Sytuacja przypomina trochę pierwsze stadium plikowej rewolucji, w którym melomani kupowali przetworniki za 1000-1500 zł, spodziewając się iście hi-endowego brzmienia. Niestety, bez względu na technologię, za wyjątkowy dźwięk trzeba zapłacić znacznie, znacznie więcej. Turn 2 może dać nam co najwyżej przedsmak tego, co oferują gramofony za 6000-8000 zł, bo moim zdaniem dopiero w tym obszarze zaczyna się prawdziwa zabawa z analogowym dźwiękiem. Sorry, chciałbym żeby było inaczej, ale nie jest. Przez cały czas trwania testu nie mogłem też pozbyć się myśli, że lepiej byłoby już dołożyć tych kilkaset złotych i wziąć model Turn 3. Długo się z tym gryzłem i doszedłem do wniosku, że zakup testowanego gramofonu ma sens tylko w dwóch sytuacjach - kiedy naprawdę nie mamy możliwości zwiększenia budżetu albo gdy we wzmacniaczu mamy wejście gramofonowe, a winyli planujemy słuchać sporadycznie. Wychodzi na to, że największym minusem najtańszego Reloopa nie jest wcale przyciemnione brzmienie ani ograniczona funkcjonalność, ale obecność w katalogu jego starszego, lepszego brata. Ech, żeby mieć w życiu tylko takie problemy...
Dane techniczne
Dostępne prędkości: 33 1/3, 45 obr/min
Wyjście analogowe: RCA (gramofonowe)
Dołączona wkładka: Ortofon OM10 (MM)
Gniazdo headshella: GM/SME
Efektywna długość ramienia: 224 mm
Siła trackingu: 1,5 g
Masa wkładki: 4 - 6 g
Zakres anti-skatingu: 0 - 3 g
Kołysanie dźwięku: 0,2%
Stosunek sygnał/szum: >65 dB
Zasilanie: DC 12 V, 500 mA
Pobór mocy: 6 W
Wymiary (W/S/G): 12,1/42/34 cm (z pokrywą)
Masa: 4,6 kg
Cena: 1199 zł
Konfiguracja
Pylon Audio Sapphire 31 StereoLife Edition, Unison Research Triode 25, Cambridge Audio CP2, Melodika Purple Rain, Enerr Tablette 6S, Norstone Esse.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
-
Jaws76
Dzień dobry. Reloopa Turn 2 można od czasu do czasu kupić w promocji za 789 zł, szczególnie w wersji białej lub czerwonej. Jeśli komuś nie przeszkadza kolor, to nie ma się nad czym zastanawiać. Sam we wrześniu zakupiłem w tej cenie wersję białą. Kolega, który kupił Regę P1 za 1400 rwał włosy z głowy:)
0 Lubię -
Maciej 79
Jaws76, ten Twój kolega niebawem zapłacze. Bo biedak uwierzył, że gównowaty Relop może dorównać nawet najprostszemu gramofonowi Rega. Powinien te rwane włosy z głowy poprzyklejać z powrotem.
0 Lubię -
Wojtek
Też widziałem w wersji białej za siedem stówek i tak sobie myślę... A jakby mu tak zapakować np 2M Blue albo nawet Bronze, albo jakieś Sumiko Pearl? Do tego docisk. Za kwotę 1500 zł robi się całkiem sensownie, zwłaszcza w porównaniu do Regi z wkładką tak naprawdę AT3600 za 50 zł.
0 Lubię -
Do Masiej 79
A co jest takiego w tej Rega P1 poza natchnionym lansowaniem przeciętności - bo parametrów nie podają, za to "chwalą się" bakelitowym talerzem (śmieszne) i być może lepszym - ale to nie jest pewne - silnikiem, może sztywniejszym (no oko) ramieniem? Zamiast pomiarów istotnych parametrów. Bo wkładka to podstawowy model AT polecany też jako zamiennik do starych Fonic zamiast wkładek MF. A Turn 2 ma chyba Ortofon OM-10 wiec już całkiem nieźle. Poza tym oba pochodzą najpewniej z tej samej fabryki na Tajwanie. Zastanawiające jest natomiast dlaczego współcześnie w gramofonach nie podaje się podstawowych parametrów jak drżenie i kołysanie oraz nierównomierność obrotów (albo podaje je w jednostkach nieporównywalnych z dawnym sprzętem pomianowanym wg normy DIN).
Kolejną "ciekawostką" jest podawanie S/N, z którego wynika, że najtańszy Turn 2 ma najlepszy odstęp od zakłóceń (>65 dB), Turn 3 ma gorszy a Turn 5 to poziom szlifierek dla DJ-ów (>55 dB) - o co w tym chodzi? Patrząc na same tylko parametry należałoby brać gramofon Turn 2 zamiast nieadekwatnie droższych. Waży mniej ale tu także nie zdefiniowano mas poszczególnych podzespołów więc nie wiadomo czy ten kilogram więcej Turn 3 jest rozłożony w newralgicznych elementach. Ogólnie z powyższej recenzji guzik wynika. To tylko reklama, która pod lakonicznymi nieistotnymi parametrami ma ukryć przeciętność.0 Lubię -
To Masz
Turn 2 nie ma przynajmniej gównianego przedwzmacniacza i to zadecydowało o wyborze 2 zamiast 3 a recenzent powinien napisać, że gramofon bez przedwzmacniacza jest lepszym wyborem.
0 Lubię
Komentarze (5)