Pro-Ject Elemental
- Kategoria: Gramofony i sprzęt analogowy
- Jarosław Święcicki
Nie sądzicie, że zakładanie firmy produkującej gramofony pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, a więc w czasach niemal całkowitej hegemonii płyty kompaktowej, było krokiem jeśli nie szalonym, to na pewno bardzo odważnym? Heinz Lichtenegger zauważył, że na rynku pozostały tylko firmy oferujące drogie gramofony, a konstrukcje budżetowe niemal całkowicie zanikły. I tutaj właśnie ujrzał niszę, którą należało wypełnić. Co ciekawe, naszemu bohaterowi nawet przez myśl nie przeszło, że płyty gramofonowe są na wymarciu, a w tamtych czasach była to dosyć powszechna opinia. Na szczęście albo takie pogłoski do niego nie dotarły, albo nie dał im wiary i w 1990 roku w Wiedniu założył firmę Pro-Ject, która w najbliższej przyszłości miała wprowadzić sporo zamieszania na skostniałym rynku analogowego audio.
Założenia były proste - gramofony miały być niedrogie i jak najlepsze w swojej klasie. Z biegiem czasu firma stała się prawdziwym potentatem produkującym urządzenia zdobywające uznanie wśród tysięcy zadowolonych użytkowników i recenzentów sprzętu grającego. Znakomicie zorganizowano nie tylko proces produkcji, ale i dystrybucji. Firma rozrastała się i oferowała coraz droższe gramofony, dochodząc do pułapu hi-endowych legend. Dziś Pro-Ject wciąż zaskakuje, przypominając o swoich korzeniach. Jednym z ostatnich pomysłów firmy jest kompletny gramofon z zainstalowaną i ustawioną już wkładką. Nazywa się Elemental, wygląda świetnie i kosztuje niecałe 890 zł. Szaleństwo? Kolejny budżetowy koszmarek sklecony byle jak z trzeszczącego i źle spasowanego plastiku? Może się tak wydawać, ale pamiętajmy, że herr Heinz już nie raz nas zaskakiwał.
Wygląd i funkcjonalność
Elemental, będący obecnie najtańszym gramofonem w ofercie firmy, jest urządzeniem typu plug and play, czyli gotowym do pracy praktycznie zaraz po wyjęciu z pudełka i nałożeniu paska napędowego. Wkładka Otofon OM 5E jest fabrycznie ustawiona włącznie z odpowiednim wyważeniem ramienia. Konstrukcja Pro-Jecta jest oparta na podłużnej belce wykonanej z gęstego MDF-u, na której przeciwległych końcach zamontowano niskoszumowy silnik zasilany zewnętrznym zasilaczem wtyczkowym oraz proste, wykonane z metalowej rurki ramię o niskiej masie i długości 8,6 cala. Ramię to jest zoptymalizowane do wkładek Ortofona serii OM i pozwala na regulację zarówno przewieszenia, jak i ustawienie wkładki w punktach Baerwalda. Na końcu ramienia znajduje się mimośrodowa przeciwwaga przykręcona śrubą imbusową (kluczyk do odkręcenia jest w komplecie) nie posiadająca niestety żadnej skali. W przypadku potrzeby regulacji siły nacisku igły będzie potrzebna waga. Jak już wspomniałem, takie regulacje nie są potrzebne do uruchomienia gramofonu, ale możliwość ich przeprowadzenia zapewne przyda się, gdy nadejdzie potrzeba wymiany wkładki.
W materiałach reklamowych napisano, że nie ma potrzeby regulacji antyskatingu, ponieważ został on ustawiony fabrycznie, co chyba jednak nie do końca jest prawdą. Wyraźnie widać, że siła dośrodkowa nie jest zniwelowana i ramieniu zdarzyło się przy opuszczaniu na płytę przeskoczyć w stronę środka. Trochę szkoda, że nie dało się w założonym budżecie zmieścić kawałka żyłki, obciążnika i krótkiego pręcika na którym byłoby to umocowane. Takie rozwiązanie zapewne pozwoliłoby efektywniej ustawić siłę przeciwpoślizgową.
Podstawa gramofonu opiera się na centralnym punkcie masy wykonanym ze sztucznego kamienia. Podstawa odpowiada jednocześnie za absorpcję drgań generowanych przez silnik, a talerz o średnicy 30 cm, również wykonany z MDF-u, zamocowany jest na stalowym łożysku w tulei z brązu wypełnionej teflonem. Firma twierdzi, że w jedynym elementem plastikowym w całej konstrukcji jest ochronna nakładka na igłę. Oglądając gramofon ze wszystkich stron przekonałem się, że nie jest to pusty slogan reklamowy. Użytkownik ma do wyboru dwie prędkości obrotowe - 33 i 1/3 oraz 45 obr/min. Wyboru dokonuje się poprzez przełożenie paska na osi silnika. Takie rozwiązanie jest proste, wygodne i tanie w implementacji. Dodatkowo w komplecie dostajemy plastikowy reduktor do dużych otworów stosowanych w singlach.
Gramofon posiada przewód wyprowadzony bezpośrednio z podstawy ramienia, zakończony wtykami RCA z osobnym przewodem uziemiającym. Dziwne, że w budżecie znalazły się na to środki. W końcu chyba taniej byłoby zamontować w obudowie gniazda RCA i niech się klient martwi, jak podłączyć to wszystko do wzmacniacza. Tutaj jednak wygrała idea plug and play. Dostajemy kompletne urządzenie i nie martwimy się o akcesoria. Cała koncepcja budowy gramofonu bardzo do mnie przemawia. Patrząc na niego aż trudno uwierzyć, że kosztuje tylko 890 zł. Nowoczesny design i staranne wykonanie dały rewelacyjny efekt. W życiu jeszcze nie widziałem tak wykonanego gramofonu kosztującego nawet 1500 zł. Jeśli dodamy do tego wygodę użytkowania, Elemental jawi się jako znakomity wybór dla melomana, który ma bardzo ograniczony budżet albo po prostu wyznaje zasadę, że lepiej inwestować w płyty, niż w sprzęt. Elemental będzie ciekawą alternatywą dla plastikowych koszmarków, jakie czasem można zobaczyć na marketowych półkach.
Brzmienie
Rozpakowanie, ustawienie i podłączenie Elementala trwa raptem kilka minut. Sprawdziłem wypoziomowanie talerza, dla pewności zmierzyłem siłę nacisku igły i położyłem pierwszą płytę. Włączyłem silnik, nastawiłem ramię i sobie poszedłem. Gramofon dotarł do redakcji nowiutki, w oryginalnie zamkniętym pudełku, więc chciałem mu dać kilka godzin na rozprostowanie kości i przyzwyczajenie się do nowego miejsca. Rozumiem, że jest to sprzęt plug and play, ale mimo wszystko trzeba mu dać szansę na jakąś rozgrzewkę. Dopiero na drugi dzień zasiadłem do odsłuchów i na pierwszy ogień włączyłem "Sounds of the Universe" Depeche Mode. I coś mi nie grało. Muzyka brzmiała dobrze, dźwięk był grany równo i raczej bez akcentowania wybranych częstotliwości, ale coś mi w odsłuchu dosyć mocno przeszkadzało. Dopiero cisza pomiędzy utworami uświadomiła mi źródło mojego melomańskiego niepokoju. Wibracje silnika przenosiły się na igłę i tam przepoczwarzały w niewielki pomruk słyszalny szczególnie w lewym kanale. Nie wiem czy jest to przypadłość tego modelu, czy może po prostu trafił mi się felerny egzemplarz, ale buczenie (mimo, że niezbyt głośne) występowało w konfiguracji z dwoma różnymi przedwzmacniaczami gramofonowymi. Nie było też spowodowane brakiem uziemienia, bo było ono poprawnie podłączone. Zresztą przydźwięk sieciowy brzmi zupełnie inaczej. Co ciekawe, buczenie wyraźnie zmalało po wymianie dołączonej do opakowania, cieniutkiej maty filcowej na grubszą i o niebo porządniejszą matę StereoLife. Proszę nie posądzać mnie o reklamowanie naszych wyrobów, bo naszych slipmat nikomu nie sprzedajemy, przynajmniej na razie. Faktem jest jednak, że grubsza warstwa filcu między płytą a talerzem skutecznie wytłumiła wibracje silnika, więc polecałbym doliczyć sobie taki gadżet do ceny Elementala i od razu mieć problem z głowy. Mata z grubego filcu może kosztować w granicach 50-100 zł, więc w sumie i tak nie powinniśmy dobić nawet do okrągłego tysiąca. Szkoda, że nie miałem możliwości wypożyczenia na szybko drugiego Elementala i sprawdzenia, czy być może opisywane buczenie nie jest przypadłością tego konkretnego egzemplarza. A przecież mogło to wynikać nawet z poluzowania się jakiejś części w transporcie. Delikatność kurierów jest ogólnie znana, a gramofon jechał do mnie nawet nie przez pół, ale dosłownie przez całą Polskę. Wspominam jednak o tym z poczucia dziennikarskiej rzetelności.
Wróćmy zatem do dźwięków wszechświata Depeche Mode. Uwielbiam ten album przez kapitalne plamy syntetycznych motywów rozlewających się przestrzennie i tworzących niesamowity, trochę mroczny klimat. A także za piękny bas, szczególnie zaznaczony w utworze "Peace". Co ciekawe, nasz tani Pro-Ject całkiem nieźle poradził sobie z odpowiednim zaznaczeniem płynących dźwięków, a wspomniany bas był zróżnicowany i nie zlewał się w jednolitą pulpę. Może środkowa część pasma była odrobinę wysunięta do przodu? Hmm... Sprawdzimy to chociażby na ostatnim studyjnym albumie The Police - "Synchronicity". Tutaj moim absolutnym faworytem jest szybki, energetyczny utwór tytułowy. Usłyszałem zupełnie inny charakter nagrań. Gdy u Depeche Mode nagranie wchodziło na ciemniejsze, wręcz mroczne klimaty, to The Police jest o wiele jaśniejsze, skrzące się różnorodnością dźwięków z zakresu wyższych częstotliwości. No i to rozłożenie stereofonii - brawo! Skoro w szeroko pojętym rocku nasz gramofon całkiem dobrze daje sobie radę, to może zaskoczyć go potęgą klasyki? Myśl całkiem ciekawa. Podszedłem do swojej półeczki z analogami i zacząłem przebierać. Mam w swoich zbiorach przepiękny, pięciopłytowy album z muzyką organową wydany przez Intercord w roku 1983. Mimo dosyć szacownego wieku, płyty są w stanie niemalże dziewiczym i brzmią przepięknie. Nie da się ukryć, że organy wymagają oddania dynamiki tego instrumentu. Nie jest to łatwe zadanie, ale nasz Elemental robił co tylko się dało. A wyszło mu całkiem nieźle, bo ciężko było mi się oderwać od słuchania. Reszta wieczoru minęła na przesłuchaniu wszystkich pięciu krążków i zapewniam, że nie zrobiłem tego z recenzenckiego przymusu.
Reasumując mogę spokojnie napisać, że jeśli bucząca wpadka jest tylko wadą testowanego egzemplarza lub skutkiem dorzucenia do zestawu zbyt cienkiej maty, to mając niecały tysiąc złotych na zakup gramofonu raczej nie ma mowy, żebyście dostali lepszy sprzęt. Rzekłem.
Budowa i parametry
Pro-Ject Elemental jest gramofonem o napędzie paskowym z możliwością odtwarzania płyt z dwoma prędkościami - 33 i 1/3 oraz 45 obrotów na minutę. Jest on całkowicie przygotowany do pracy od momentu wyjęcia z pudełka. Ramię gramofonu wykonane jest z prostej, metalowej rurki z zamontowaną wkładką MM Ortofon OM 5E. Gramofon jest zasilany napięciem stałym 15 V, które dostarcza niewielki zasilacz wtyczkowy. Z uwagi na nietypową konstrukcję, Elemental nie posiada pokrywy chroniącej przed kurzem. Urządzenie dostępne jest w trzech wariantach kolorystycznych - szarym, srebrnym i czerwonym.
Konfiguracja
Do testu wykorzystałem przedwzmacniacze gramofonowe CS Blue oraz DIY AVT po przeróbkach, wzmacniacz słuchawkowy Edgar SH-1 oraz słuchawki Ultrasone PROLine 2500 i AKG K619.
Werdykt
Biorąc pod uwagę budowę tego gramofonu, jego możliwości regulacji, wygląd i jakość wykonania, muszę stwierdzić, że ciężko będzie konkurencji sensownie zareagować na tak nisko postawioną poprzeczkę cenową. Jeśli dodamy do tego całkiem ciekawe brzmienie, dostajemy sprzęt, który może stać się bardzo ciekawym wstępem do przygody z analogiem. Jeśli rozglądacie się za gramofonem, który ma być tym pierwszym, ale na początek nie chcecie zbyt wiele inwestować w tor gramofonowy, Elemental może stać się tym urządzeniem, dzięki któremu przekonacie się do winylu.
Dane techniczne
Dostępne prędkości: 33 1/3 oraz 45 obr/min
Nierównomierność obrotów: 0,13-0,14%
Talerz: 30 cm MDF
Ramię: 8,6" metalowe
Efektywna długość ramienia: 218,5 mm
Przewieszenie: 22 mm
Masa efektywna ramienia: 8 g
Przeciwwaga: 3-5,5 g
Dostępny zakres nacisku: 0-3 g
Wymiary (W/S/G): 9/43/30 cm
Masa: 2,7 kg
Sprzęt do testu udostępniła firma Voice.
Zdjęcia: Małgorzata Filo, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
-
-
-
kornik
Jak najbardziej. Trzeba tylko sprawdzić, czy jest to wejście dla wkładek MM, ale w większości wzmacniaczy wyposażonych w preamp phono tak właśnie jest.
0 Lubię -
Łukasz
Bardzo dziękuję za odpowiedź. Konkretnie chodzi mi o Technicsa SA-GX180. Wcześniej współpracował z leciwym Bernardem... Stwierdziłem, że wymianę sprzętu zacznę od gramofonu. Reszta - w swoim czasie.
0 Lubię -
Krzysztof
Ciekawe jak to jest z tym antyskatingiem? Po tym co napisano wyżej w teście wydaje mi się, że producent po prostu pominął ten problem. To, że w materiałach reklamowych napisano, że nie ma potrzeby regulacji antyskatingu, ponieważ został on ustawiony fabrycznie jakoś do mnie nie przemawia. Wielka szkoda, że autor testu nie zadał sobie więcej trudu, aby to sprawdzić. Na przykład jak zachowuje się ramię na niezapisanej powierzchni pod koniec płyty, lub nawet dokonując demontażu osłony dolnej części ramienia, aby przekonać się jaki system kompensacji siły dośrodkowej zastosował Producent - sprężynowy, magnetyczny? :) Druga rzecz: wspomniane buczenie (przenoszenie drgań napędu na przetwornik) i słabe ich tłumienie przez dołączoną do zestawu nisko jakościowo cienką filcową matę - kładzie ostatecznie ten gramofon na łopatki. Szkoda, bo już nosiłem się z zamiarem zakupu...
0 Lubię
Komentarze (5)