Hi-Endowe sieciówki - Acoustic Zen, Cardas, Enerr
- Kategoria: Kable i akcesoria
- Tomasz Karasiński
Jakiś czas temu, przeglądając archiwum naszych testów doszedłem do wniosku, że rzadko zajmujemy się przewodami zasilającymi. Kilka modeli owszem było, ale przeważnie występowały one w komplecie z interkonektami i kablami głośnikowymi lub listwami i kondycjonerami. Postanowiliśmy więc zebrać kilka sieciówek i przeprowadzić test grupowy. Rozpuściliśmy wiadomość po kilku dystrybutorach i zaczęliśmy poszukiwania. Szybko okazało się, że najprędzej możemy otrzymać modele przeznaczone dla zaawansowanych w swojej chorobie audiofilów i, co tu ukrywać, stosunkowo drogie. Ponieważ grupa zaczęła zmierzać w tym kierunku, ostatecznie podjęliśmy decyzję o wybraniu tylko jednego, najbardziej hi-endowego reprezentanta danej marki.
Po tej finałowej selekcji na stoliku zostały trzy modele - Acoustic Zen Gargantua II, Cardas Clear Beyond Power i Enerr Black Pearl Hybrid. Żeby było ciekawiej, ostatnie dwa otrzymaliśmy w dwóch wersjach - ze standardowym wtykiem IEC oraz specjalnym, 20-amperowym złączem, które pozwoliło nam wykorzystać je w połączeniu z kondycjonerem Enerr AC Point One. Zabawy było na kilka dobrych tygodni, a co z tego wyszło? Przekonajcie się sami!
W oparach absurdu
Zanim przejdziemy do opisu poszczególnych modeli, wyjaśnijmy sobie jedną rzecz i miejmy to już za sobą. Hi-endowe sieciówki to zabawa dla osób mocno wtajemniczonych. Możecie to odczytać, jak tylko chcecie - szalonych, porąbanych, mających więcej pieniędzy niż rozsądku lub nadających się do zawinięcia w kaftan bezpieczeństwa i zamknięcia w pokoju bez klamek. Tak, wyłożenie kilku tysięcy złotych na przewód, którym ma płynąć prąd do wzmacniacza czy streamera to lekka głupota i osobiście całkowicie się z tym zgadzam! Rzecz w tym, że większość audiofilów doskonale pamięta czasy, kiedy to kupno interkonektu za 300-400 zł wydawało im się co najmniej dziwne i średnio uzasadnione. Fascynacja brzmieniem zwykle zaczyna się niepozornie i rzadko kto zaczyna swoją przygodę ze sprzętem audio od hi-endowych wzmacniaczy i kabli za kilka tysięcy złotych. Choroba rozwija się stopniowo, co nie zmienia faktu, że po pewnym czasie można dojść do rzeczy, które wcześniej wywołałyby tylko odruch popukania się w głowę. Dla większości tak zwanych normalnych ludzi wydanie na jakikolwiek kabel kwoty większej, niż kilkaset złotych to czysty idiotyzm. Ale który audiofil przejmowałby się ich opinią... A jeśli słuchamy muzyki na hi-endowym systemie, którego każdy element kosztuje tyle, co mały samochód, dodanie do niego adekwatnych kabli zasilających nie powinno już być problemem. Po co w ogóle się w to bawić? Cóż, niektórzy twierdzą, że w ten sposób można poprawić pewne aspekty brzmienia, których nie da się zmienić żadną inną metodą. Inni uważają, że skoro już włożyli mnóstwo wysiłku w złożenie takiego systemu audio, jaki im odpowiada, lepiej jest przenieść jego brzmienie na wyższy poziom za pomocą kabli, niż zmieniać wzmacniacz lub kolumny na lepsze, burząc całą układankę. Jeszcze inni mówią, że działanie kabli zasilających jest ledwo zauważalne i porządne, ale niezbyt wypasione sieciówki pasują nawet do mocno wypasionego sprzętu. Kto ma rację? No właśnie - zobaczymy.
Acoustic Zen Gargantua II
Budowa
Wśród audiofilów przechodzących bardzo ciężki okres swojej choroby, ten kabel to prawdziwa legenda. Być może dlatego, że w swoim czasie był jednym z najdroższych przewodów zasilających dostępnych na polskim rynku, ale prawdopodobnie również za sprawą bardzo entuzjastycznych recenzji, które sugerowały, że z dowolnego wzmacniacza Gargantua II potrafi zrobić prawdziwą, hi-endową bestię. Tak czy inaczej model ten wciąż pozostaje jednym z najwyższych w ofercie amerykańskiej firmy - droższy jest już tylko Absolute, o którym producent pisze tylko jedno - jest najlepszy na świecie i kropka. Gargantua II przyjechała do nas w półprzezroczystym pokrowcu zamykanym na suwak. Co by nie mówić, jest to jeden z tych kabli, który przykuje wzrok znajomych nawet bez włączania do gniazdka.
Amerykański wąż jest gruby, sztywny, zakończony masywnymi wtyczkami i pokryty kilkoma warstwami różnokolorowych siateczek. Na stronie producenta funkcjonuje wersja w kolorze szarym, jednak do naszego testu dostarczono egzemplarz w oplocie czarno-złotym. Z bliska można w nim dojrzeć także niteczki srebrne i przezroczyste, a spod tej całej kratownicy prześwituje koszulka w kolorze fioletowym. Gargantua II spokojnie mogłaby zastąpić łańcuch choinkowy, gdyby tylko jakiekolwiek drzewko wytrzymało taki ciężar. Co by nie mówić, wygląda to trochę odpustowo, a dramaturgii całej sytuacji dodaje fakt, że przy każdym zgięciu złote drobinki sypią się z kabla, zostawiając na podłodze coś w rodzaju brokatu. Tak świątecznie nam się zrobiło podczas sesji zdjęciowej... Należy jednak zaznaczyć, że dostarczony do testu kabel najwyraźniej nie był nowy i pewnie swoje już przeżył, a skoro wciąż wyglądał dobrze, to chyba nie ma się co bać, że po kilku latach ochronny oplot zupełnie się zdezintegruje.
Jeśli chodzi o budowę wewnętrzną, producent deklaruje, że dzięki specjalnej konstrukcji Gargantua II znosi większość zakłóceń pochodzących z różnych źródeł i zniekształcając oryginalną częstotliwość przesyłanego prądu. Do budowy kabla użyto srebra i miedzi o klasie czystości 6N. Przewodniki splecione zostały w wiązki o powierzchni przekroju 7 AWG. Na pokładzie dostajemy także technologię Constant Air Twist i izolację TPO klasy CL3, a kabel konfekcjonowany jest wtyczkami Neotech Gold.
Brzmienie
Chyba już wiem dlaczego Gargantua II uchodzi za świetny kabel do wzmacniaczy i końcówek mocy. Amerykańska sieciówka potrafi dodać brzmieniu energii i potęgi, a przecież tego właśnie wymagamy od dobrego piecyka. Może sekret tkwi w tym, że w przypadku połączenia z odtwarzaczem czy przetwornikiem bardziej zauważylibyśmy postęp w dziedzinie spójności czy przejrzystości, a ze wzmacniaczem siłą rzeczy będziemy zwracać uwagę na dynamikę i ogólny rozmach brzmienia? Poprawa tych aspektów prezentacji daje przyjemne wrażenie, jakby w naszej końcówce mocy nagle włączyła się mała turbosprężarka, jakby przybyło jej kilkanaście watów lub transformator przybrał trochę na wadze. Oprócz subiektywnego wzrostu mocy i poprawy dynamiki, wpięcie Acoustic Zena do systemu objawiało się poszerzeniem zasięgu niskich tonów, delikatnym zwiększeniem rozdzielczości w zakresie średnich i wysokich tonów oraz poszerzeniem sceny stereofonicznej. Zarówno ze wzmacniaczem, jak i źródłem, Gargantua II lekko odsuwała instrumenty od słuchacza, dając poczucie swobody i napowietrzenia przestrzeni. Najbardziej podobało mi się jednak to zejście basu i rozdzielczość średnicy.
Werdykt
Gdybym miał oceniać amerykański kabel tylko przez pryzmat jego wpływu na brzmienie, z chęcią zostawiłbym go w swoim systemie. W prawdziwym świecie odstrasza mnie jednak jego niepraktyczność, wygląd zewnętrzny i - nie oszukujmy się - cena. Minusy te czynią z niego propozycję dla prawdziwych hi-endowych hardcore'owców gotowych znieść wiele kąśliwych uwag i pożegnać się z grubą gotówką, aby odrobinę poprawić brzmienie swojego systemu.
Dane techniczne
Rodzaj kabla: zasilający
Cena: 6900 zł/1,5 m
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Cardas Clear Beyond Power
Budowa
O kablach tej marki można by napisać nawet nie artykuł, ale całą książkę. Można się o tym przekonać chociażby czytając wywiad z jej założycielem - Georgem Cardasem. To człowiek, który nie bez powodu uznawany jest za jedną z największych legend i osobowości świata audio. Zbudował kablową potęgę eksportującą własne produkty do kilkudziesięciu krajów na całym świecie i dostarczającą materiały i podzespoły wielu innym firmom, a mimo wielu, wielu lat żmudnego doskonalenia przewodów zachował w sobie tyle energii i pasji, aby podjąć się budowy audiofilskich słuchawek dousznych czy idealnej, w swoim odczuciu, gitary. Muszę przyznać, że do niedawna nie doceniałem potencjału tej firmy. Być może dlatego, że niektórzy usilnie przyklejają jej łatkę producenta tanich kabli charakteryzujących się brzmieniem ciepłym i ugrzecznionym. To dość krzywdzący stereotyp, który jednak wciąż ciągnie się za Cardasem.
Aby przekonać się, na co naprawdę stać amerykańskich specjalistów, należy sięgnąć po grube działa, a w dziedzinie kabli zasilających nie ma grubszego, niż Clear Beyond Power. To topowy kabel zasilający w ofercie firmy, charakteryzujący się wysoką pojemnością i zaprojektowany przede wszystkim pod kątem lampowych i tranzystorowych wzmacniaczy mocy o dużej wydajności prądowej. Ma on zapewniać bardzo dobry przepływ prądu oraz wyjątkową izolację i filtrację zasilania pomiędzy komponentami i linią zasilającą. Ciekawostką jest zastosowany w nim filtr toroidalny, ukryty zapewne we wtyczce z charakterystycznym zgrubieniem. Same przewody mają szerokopasmowe filtrowanie na wszystkich trzech żyłach, do czego wykorzystano hybrydowy układ niwelowania zakłóceń.
Nie pytajcie, co to dokładnie oznacza - ze strony producenta dowiemy się raczej niewiele. Clear Beyond Power jest również ekranowany, jednak mimo tych wszystkich cudowności, kabel jest bardzo giętki i przyjemny w instalacji i użytkowaniu. Choć do dyspozycji miałem odcinek o długości jednego metra, używałem go z lubością nawet w testach przetworników i wzmacniaczy słuchawkowych, którym zwykle nie funduję takich wygód. Standardowo sprzedawana jest jednak wersja o długości 1,5 m z europejską wtyczką i 15-A wtykiem prądowym. Na zamówienie dostępna konfekcja z wtykami o obciążalności 20 A i takiej też mam okazję używać w połączeniu z kondycjonerem Enerr AC Point One.
Brzmienie
Prawdopodobnie nie powinienem się zbytnio ekscytować jakimkolwiek kablem zasilającym, ale Cardasa polubiłem od razu. Zaznaczam, że nie jestem jednym z tych ludzi, którzy spędzają długie godziny w swojej pieczarze odsłuchowej, porównując mosiężne kolce pod kolumny z tytanowymi. Generalnie mój stosunek do wszelkiego rodzaju akcesoriów jest, łagodnie rzecz ujmując, ambiwalentny, a sieciówki do tej kategorii zaliczam. Z technicznego punktu widzenia przewód zasilający nie jest nawet pełnoprawnym elementem systemu, bo nie bierze udziału ani w procesie odtwarzania sygnału z nośnika, ani jego wzmacniania tudzież obróbki, ani też zamieniania prądu na drgania powietrza, czyli dźwięk. Taki kabel ma działać gdzieś, gdzie dźwięk w jakiejkolwiek postaci jeszcze nawet się nie narodził. Jest jak ci zawodnicy curlingu, którzy polerują szczotkami lód tuż przed sunącym po nim kamieniem. Teoretycznie między szczotką a kamieniem nie zachodzi żaden związek. Fizycznego kontaktu nie ma, a jednak umiejętne wachlowanie tą szczotką potrafi zmienić przebieg gry. Dokładnie taka sytuacja zdarzyła się podczas testu Cardasa. Skoro już Clear Beyond Power leżał przede mną na biurku, to włączyłem go do systemu, nie oczekując ani wielkiej rewolucji ani nawet zmiany, która mogłaby odciągnąć mnie od wykonywanych akurat zajęć. Ale... Pomyliłem się.
Mówiąc już zupełnie poważnie, Clear Beyond Power spowodował wyraźną poprawę brzmienia systemu odniesienia. Może nawet większą w sensie kalibru, niż zmiana interkonektu czy listwy sieciowej. A przecież to tylko przewód dostarczający prąd do końcówki mocy (w tym przypadku zasilającej także przedwzmacniacz). Co więcej, od samego początku byłem w stanie wyraźnie zdefiniować te zmiany. Dźwięk stał się czystszy i lepiej poukładany, ale też spokojniejszy. To dlatego, że w rozumieniu Cardasa przejrzystość nie oznacza ekspozycji wysokich tonów lub wprowadzania do dźwięku dodatkowych elementów agresji, ale czymś zupełnie przeciwnym - porządkowaniu wszystkich elementów tworzących muzykę. Miałem okazję przekonać się o tym już kilka razy, ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że ten profesjonalny spokój i opanowanie usłyszę również w brzmieniu kabla zasilającego amerykańskiej firmy.
Jeżeli wyobrazicie sobie dźwięk jako zdjęcie zrobione tanim aparatem cyfrowym, to Clear Beyond Power robi z nim to, co zrobiłby dobry grafik - poprawia kontrast, lekko podkręca saturację, wycina brudy na matrycy, szum i martwe piksele, których w obrazie nie powinno być, po czym wyostrza detale, które zdecydowanie być tam powinny. W odróżnieniu od większości grafików, Cardas na tym poprzestaje i nie ingeruje już w rzeczywistą treść muzycznego obrazu. Możecie być pewni, że Tina Turner nie stanie się nagle młodziutką, szczupłą i bladą dziewczyną, a Dianie Krall nie wyrosną rybie usta i trzecia ręka. Clear Beyond Power nie oszukuje. On tylko sprawia, że brzmienie staje się o wiele lepsze, fajniejsze i bardziej namacalne.
Werdykt
Najtańszy kabel w tym teście jest jednocześnie tym, z którym najtrudniej byłoby mi się rozstać. Jeżeli nie wierzycie we wpływ kabli sieciowych na brzmienie, wypożyczcie od razu trzy takie sieciówki, wepnijcie je do odtwarzacza, wzmacniacza i listwy, a następnie z ręką na sercu powiedzcie, że nie słyszycie różnicy. A jeśli tak będzie, to moim zdaniem możecie spokojnie sprzedać caly system i kupić sobie głośnik na Bluetooth. Nikogo nie namawiam, aby niezależnie od posiadanego sprzętu wchodził od razu w taką inwestycję. Mało tego! Wciąż uważam, że wywalenie nawet kilkuset złotych na sieciówkę to niezłe szaleństwo. Sęk w tym, że to działa. Clear Beyond Power po prostu zrobił mi dobrze! Mam tylko nadzieję, że George Cardas nie dowie się, co wyrabiam z jego najcenniejszymi kablami.
Dane techniczne
Rodzaj kabla: zasilający
Cena: 4950 zł/1,5 m
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Enerr Black Pearl Hybrid
Budowa
Black Pearl Hybrid to obecnie flagowa sieciówka w ofercie polskiego producenta. W katalogu zajmuje drugie miejsce od góry - droższy jest już tylko testowany przez nas niedawno kondycjoner AC Point One, a miejsce trzecie zajmuje inny kondycjoner - AC Point Two. Z zewnątrz przewód nie wyróżnia się niczym szczególnym, no może za wyjątkiem wyraźnego podziału na dwie skręcone ze sobą żyły, zielonego koloru zewnętrznej koszulki pokrytej czarnym oplotem ochronnym i wysokiej sztywności. Przymierzając się do zakupu takiego kabla z pewnością warto zadbać o odpowiednią ilość wolnego miejsca za sprzętem - na moje oko niezbędne minimum to 30-40 cm. Black Pearl Hybrid nie jest jednak ani szczególnie gruby, ani ciężki. Jeżeli planujecie zrobić wrażenie na znajomych, widok takiej sieciówki być może ich zainteresuje, ale raczej nie wprawi w osłupienie. Podobnie, jak w przypadku rozgałęziaczy i kondycjonerów, które nie skupiają na sobie uwagi srebrnymi frontami czy też wyświetlaczami pokazującymi poziom napięcia w gniazdku, także i tutaj efekt wizualny jest raczej dyskretny.
Niewtajemniczonym współlokatorom taki kabel spokojnie można przemycić do domu mówiąc, że kosztował 500 zł. Co na szczęście nie oznacza, że jest tandetnie wykonany. Ba, powiem więcej - spośród tej trójki to właśnie Enerr sprawia wrażenie najsolidniejszego. Oplot jest pancerny i nie odłazi nawet przy mocnym wyginaniu, a wtyki sprawiają wrażenie, jakby były integralną częścią przewodu, a nie jakimiś doczepionymi na siłę ozdóbkami, które po kilku przepięciach mogłyby odpaść. Co więcej, egzemplarz dostarczony do testu na pewno już wcześniej trochę pracował, spędził najwięcej czasu w moim systemie, był wielokrotnie przepinany, zaliczył bliskie spotkanie ze szklanym stolikiem i chropowatą ścianą, a kiedy po teście pakowałem go do pudełka, wyglądał jak nowy. Zielonogórskiej firmie należy się za to spory plus.
No dobrze, a co siedzi w środku? Black Pearl Hybrid to konstrukcja określana przez producenta mianem Dual Field Plus - są to oddzielnie ekranowane wiązki L i N oraz puszczony osobno przewód PE. Przewodniki wykonano z czterech różnych materiałów - cztery wiązki to hybryda z czystej i posrebrzanej miedzi elektrolitycznej, kolejne cztery to wyłącznie posrebrzana miedź elektrolityczna, dwie wiązki wykonano z miedzi OFC o czystości 6N, a ostatnie dwie to czysta miedź elektrolityczna. Dlaczego wybrano akurat takie materiały i zastosowano tak specyficzną ich kombinację? Tego producent już nie ujawnia. Domyślam się, że jest to rezultat pomiarów lub długotrwałych testów odsłuchowych, jednak jako człowiek znający podstawy kombinatoryki boję się nawet myśleć o tym, ile takich sesji odsłuchowych konstruktorzy musieli przeprowadzić, aby dojść do takiego a nie innego układu. Izolację wykonano z dwóch materiałów - teflonu (FEP) i polietylenu o wysokiej gęstości (HDPE). Na taką mieszankę nakładane są następnie dwa ekrany z ocynowanej miedzi elektrolitycznej. Otulina zewnętrzna to plecionka z PVC. Wtyk od strony gniazdka/listwy ma rodowane styki, a wtyczka IEC - złocone.
Brzmienie
Ze wszystkich opisywanych kabli Enerra męczyłem najdłużej ponieważ początkowo nie mogłem wyrobić sobie zdania na jego temat. Zarówno w połączeniu z odtwarzaczem, jak i końcówką mocy wiedziałem, że brzmienie mi się podoba, jednak nie potrafiłem w ciągu pięciu minut sprecyzować dlaczego. Przepinałem kable szukając konkretnych aspektów brzmienia, które ulegałyby największej poprawie po podłączeniu Black Pearla Hybrid i po kilku takich próbach stwierdziłem, że największy postęp dokonuje się w dziedzinie dynamiki i zwartości dźwięku, objawiającej się jako przyspieszenie reakcji niskich tonów i bardziej stanowcze dyktowanie tempa nagrań. W pewnym momencie postanowiłem rozszerzyć spektrum odsłuchiwanych kabli i zamiast porównywać Enerra z Cardasem i Acoustic Zenem, dorzuciłem do grupki niedrogiego AudioQuesta NRG-2 i nieco droższego Gigawatta LC-2 mkII. Dopiero gdy przez kilka godzin posłuchałem systemu zasilanego tymi kablami, a następnie podmieniłem AudioQuesta na Enerra, odkryłem, dlaczego początkowo nie mogłem opisać swoich wrażeń w kilku prostych słowach. Otóż Black Pearl Hybrid nie nastawia się na jeden czy dwa priorytety, ale w mniejszym lub większym stopniu poprawia wiele różnych aspektów brzmienia. Po jego podłączeniu dźwięk staje się bardziej energiczny i przejrzysty, ale też odrobinę gładszy, odrobinę lepiej poukładany i odrobinę bardziej przestrzenny, niż z tańszymi i słabszymi sieciówkami. Do listy zalet tego kabla dopisałbym także spójność i muzykalność. Można odnieść wrażenie, że poszczególne głośniki w kolumnach lepiej się ze sobą porozumiewają, dzięki czemu brzmienie jest bardziej homogeniczne. Dopiero przesiadka z Black Pearla Hybrid na znacznie tańsze sieciówki może dobitnie uświadomić nam, co się zmieniło i w jakim stopniu.
Werdykt
Bardzo uniwersalny kabel, który potrafi popchnąć sprawy do przodu bardzo delikatnie, ale w wielu różnych dziedzinach. Jeżeli nie chcecie naginać brzmienia w jednym, konkretnym kierunku, ale raczej leciutko podnieść ogólny poziom prezentacji bez zmiany jej charakteru, to będzie właściwy wybór.
Dane techniczne
Rodzaj kabla: zasilający
Cena: 5990 zł/1,5 m
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Konfiguracja
Pylon Audio Sapphire 31, Audium Comp 5, Albedo HL 2.2, Naim CD5 XS, Naim NAC 152 XS, Naim NAP 155 XS, Hegel H160, Tellurium Q Black, Cardas Clear Light, Albedo Geo, Enerr AC Point One, Enerr Tablette 6S, Ostoja T1.
Podsumowanie
Już sama idea testowania drogich kabli zasilających od początku wydawała mi się szalona. Pomysł, że ktoś mógłby przeznaczyć na takie akcesorium równowartość dobrego wzmacniacza lub bardzo nowoczesnego laptopa - również. Skoro jednak nic nie stało na przeszkodzie, abym takiego szaleństwa posmakował i sprawdził, jak ekstremalnie wypasione sieciówki sprawdzą się w praktyce, postanowiłem z tej okazji skorzystać. Wnioski? Po długotrwałych odsłuchach wciąż uważam, że zakup takich kabli to szaleństwo, nawet jeśli dysponuje się bardzo dobrym i kosztownym sprzętem. Gdybym sam zastanawiał się nad kupnem takich sieciówek, znalazłbym co najmniej kilkanaście innych rzeczy, które w danym momencie przydałyby mi się o wiele bardziej. Z grubaśnym kablem do zasilania wzmacniacza zdecydowanie wygrałby jakiś nowy obiektyw, karta graficzna, zasilacz do preampu lub nawet hi-endowe słuchawki. Gdyby jednak przez kominek (którego nie mam) wpadł do mnie sympatyczny dziadek z siwą brodą, zapytał czy byłem w tym roku grzeczny (byłem, a jakże) i wręczył mi jeden z takich kabli (wykonanych naturalnie przez elfy), bardzo bym się ucieszył i mógłbym mu nawet zaśpiewać jakąś kolędę. Od początku zdawałem sobie sprawę z tego, że bez względu na wynik niniejszego testu, stanie się on obiektem drwin, a może nawet standardowych kłótni pomiędzy głuchymi (antykablarzami) a złotouchymi (tymi, dla których kable grają bardziej niż wzmacniacz). Moje stanowisko w tej kwestii jest jasne - sieciówki potrafią to i owo poprawić, ale trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że skala tych zmian będzie raczej niewielka. W najlepszym przypadku porównywalna ze zmianą interkonektu na lepszy. Są ludzie, którzy osiągnęli już tak wiele, że nawet dla takiej poprawy skubną znaczną kwotę z oszczędności przeznaczonych na szczęśliwą emeryturę. I chyba właśnie dla nich tworzone są takie produkty.
Kable do testu dostarczyły firmy Chillout Studio, Voice i Audiothlon.
Zdjęcia: Małgorzata Filo, StereoLife.
-
kornik
Nie chciałbym wywołać kolejnej dyskusji o tym, czy kable w ogóle działają, czy nie działają, ale odpowiadając na główne pytanie - nie, w tym przypadku nie robiłem ślepych testów, bo nie było takiej potrzeby. Różnice między testowanymi kablami były bowiem na tyle wyraźne, że nie potrzebowałem żadnego dodatkowego wsparcia, a zamiast bawić się w kotary i kartki z numerkami postanowiłem po prostu zwiększyć spektrum urządzeń, z którymi kable były odsłuchiwane, aby upewnić się co do swoich wniosków. Jako, że sprzętem audio zajmuję się nie od wczoraj, różne eksperymenty mam już za sobą. Ślepe odsłuchy sieciówek, których celem było odpowiedzenie sobie na pytanie, czy słyszę różnicę między super audiofilskim kablem a drutem komputerowym, także. No i cholera, okazało się, że słyszę, a jeśli dobrze pamiętam, tym kablem "odniesienia" był wówczas Nordost Vishnu, znacznie tańszy od kabli prezentowanych w tym teście. Ja naprawdę uczestniczyłem w niezliczonej liczbie dyskusji na ten temat, znam wszystkie argumenty fizyków-teoretyków, sam jestem inżynierem więc wiem jak zbudowany jest zasilacz i co to jest transformator... Ale nie zmienia to faktu, że wpływ dobrych sieciówek na brzmienie, w odpowiednio dobrym systemie, słyszę wyraźnie. Nie popieram ludzi twierdzących, że kable są ważniejsze niż kolumny czy wzmacniacze, a takich również znam. Nie namawiam też nikogo do zakupu jakichkolwiek kabli w ciemno. Uważam jednak, że zagadnienie jest na tyle ciekawe, że od czasu do czasu można o nim wspomnieć. Co do wzmacniaczy dzielonych też nie do końca się zgodzę, bo sam mam dzielonkę, a interkonekt do niej dostałem w prezencie i wciąż go używam;-)
2 Lubię -
IRO3
Czy (będąc inżynierem, doskonale będzie Pan wiedział o czym mówię) wobec tego interesował kiedyś Pana taki szczegół techniczny urządzeń jak wspólna masa sygnałowa i masa chassis oraz pinu uziemiającego w gnieździe IEC?
Tak nieprawidłowo, czyli oszczędnie (i to również dotyczy tzw. Haj Endów) zbudowane urządzenia mogą wykazywać skłonność do większej lub mniejszej ALE degradacji ich brzmienia, poprzez niepożądane pętle mas. A stanie się tak szczególnie w przypadkach, kiedy gniazdo zasilające (230V) jest prawidłowo uziemione lub nawet tylko "zerowane".
Ciekawym jest fakt, że w czasach gdy nawet z najwyższej półki sprzęty miały na stałe podłączony dwużyłowy kabelek nikt nie dywagował o jakości i "graniu" przewodów zasilających.
Dopiero gdy jakiś cwaniaczek swego czasu wymyślił sobie branżę sieciówkowo-kabelkową pojawiły się gniazda trój-pinowe IEC, odłączalne sieciówki i OCZYWIŚCIE ich korzystny, bo jakże by inaczej (skoro nowa branża miała przynosić dochody) wpływ na brzmienie.
Pozdrawiam Świątecznie.1 Lubię -
kornik
Naturalnie znam te zjawiska i posunąłbym się jeszcze dalej - uważam że jakość brzmienia danego sprzętu w dużym stopniu zależy od stanu instalacji elektrycznej w danym miejscu/budynku i jakości prądu jako takiego. Kilka razy spotkałem się na przykład z problemem buczących transformatorów lub piszczących zasilaczy (nawet w urządzeniach hi-endowych) przy czym w jednym mieszkaniu mocno dawało się to we znaki, a w innym zjawisko to nie występowało w ogóle. Oczywiście w ten sposób możemy dyskutować nawet o jakości węgla w elektrowni, ale co da się zrobić we własnym zakresie, czasami zrobić warto. Ja mam na przykład pociągniętą osobną linię zasilającą tylko dla sprzętu (od licznika, z osobnym bezpiecznikiem, do gniazdka w ścianie). Audiofilskie kable sieciowe to trochę szaleństwo, ale jest to coś, co można wymienić dość łatwo i dzięki temu coś tam sobie poprawić. Nie widzę w tym nic złego i nie sądzę żeby było to podyktowane tylko chęcią zysku jakichś obrotnych cwaniaczków. Co do dwuzylowych kabli montowanych na stałe... Tak, wiem że kiedyś się tak robiło, ale to trochę tak jak mowić, że kiedyś baby robiły pranie w rzece, a potem jakiś mądrala wymyślił pralkę i teraz trzeba kupić takie białe pudło, a do tego jeszcze proszek i za wodę trzeba zapłacić. Ja tam bym nie chciał żeby mi te druty od lampek zwisały z każdego klocka, szczególnie wiedząc, w jakim stanie potrafią być te kabelki po paru latach:-)
3 Lubię -
IRO3
Iluzoryczność dobrodziejstw dla brzmienia tzw. wydzielonej w domu linii zasilającej wymaga osobnego potraktowania, to może kiedy indziej, w każdym razie taka moda była/jeszcze trwa (a firmy specjalizujące się...oczywiście powstały i zareagowały na taki popyt).
Na teraz chciałbym potrącić tylko jeden problem - buczące/piszczące zasilacze - zjawisko to nie ma nic wspólnego z dostarczonym zasilaniem lub jakością kabla zasilającego. Zależy wyłącznie od jakości produkcji transformatora (nawinięcie uzwojeń, impregnacja, ułożenie ferrytu, dociśnięcie, spasowanie blach, itp.)0 Lubię -
kornik
Skoro tak, to jak wytłumaczyć fakt, że w jednym mieszkaniu trafo w danym urządzeniu buczy, a w innym miejscu nie?
3 Lubię -
IRO3
Jak potraktować takie buczące trafo udarowo, niekoniecznie młotkiem :) , potrafi zamilknąć nawet na dłuższy czas. Przenoszenie, przestawianie może taki efekt przypadkowo dać.
0 Lubię -
kornik
Młotkiem nie próbowałem, ale miałem kiedyś urządzenie z takim buczącym transformatorem i wielokrotnie próbowałem coś z tym zrobić - bez skutku. Dopiero kiedy mój kolega chciał przetestować ten sprzęt u siebie, poinformowałem go o problemie, a ten uznał, że chyba mam coś nie tak z głową, bo u niego nie buczy. Wykonaliśmy więc ponowny transport do mnie i oczywiście buczało. Czyżby zadziwiający zbieg okoliczności? Wierz mi, że zrobiłem dość głębokie rozeznanie w tym temacie i oprócz jakości samego trafa (kształt, skład rdzenia, sposób i dokładność nawinięcia, ofoliowania, obżywicowania, podkładki i inne tam składniki) największy wpływ na powstawanie tego efektu ma jakość prądu w gniazdku, czyli sieci energetycznej w danym miejscu. Ale jeśli twierdzisz, że wystarczy podnieść i ponownie postawić urządzenie na stoliku, to może i tak jest. Mnie się nie udało;-)
3 Lubię -
Marcin
Być może to kwestia konkretnego systemu, ale akurat w przypadku moich gratów, zmiany po wymianie sieciówki przy źródle, wzmacniaczu, czy nawet przy kondycjonerze, są nieporównywalnie większe, niż podczas zabawy z interkonektami, czy kablami głośnikowymi.
3 Lubię -
-
Przemek
Zgodziłbym się z Marcinem - zmiany sieciowek wprowadziły odczuwalnie większe zmiany niż zmiana interkonektow...
0 Lubię
Komentarze (15)