Jerry Cantrell - I Want Blood
- Kategoria: Rock
- Karol Otkała
Chyba nie trzeba nikogo uświadamiać, że grunge najlepsze lata niestety ma już za sobą. Sam łapię się często na tym, że z wielkich pozostał jedynie Eddie Vedder - reszta wspólnie imprezuje gdzieś w zaświatach. Ale stwierdzenie to nie jest prawdziwe, bo na scenie pozostał jeszcze Jerry Cantrell, który poza byciem gitarzystą pełnił też w Alice In Chains rolę wokalisty, równie istotną co Staley. Dzięki temu reaktywacja zespołu po wielu latach nie bolała aż tak bardzo. Co więcej, myślę, że Layne byłby zadowolony z efektów pracy swoich kolegów.
W 2021 roku, po 19 latach przerwy, Cantrell wrócił też do nagrywania pod własnym szyldem, wydając bardzo udany album "Brighten". W wielu miejscach krążek ten pokrywał się muzycznie z klimatami macierzystego zespołu gitarzysty. Absolutnie nie traktuję tego jako wadę, ponieważ w przypadku Alice In Chains i Cantrella wszystko "przyjmuję" praktycznie bezkrytycznie, niezależnie od szyldu.
Na kontynuację "Brighten" Jerry nie kazał nam czekać aż tak długo i po 3 latach ukazuje się "I Want Blood". Przed premierą artysta udostępnił trzy utwory, które mogły jedynie wzmóc oczekiwania słuchaczy co do nadchodzącego materiału. "Vilified" to czysty Alice In Chains i to wyższej próby. Utwór spokojnie mógłby znaleźć się na którymkolwiek albumów zespołu. Klimatem (lekko psychodelicznym) chyba najlepiej wpasowałby się w "tripoda" - aż chciałoby się usłyszeć niektóre fragmenty zaśpiewane przez Layne'a. "Afterglow" to już zdecydowanie lżejsza odsłona twórczości artysty, bardziej balladowa ale nadal chwytliwa i wpadająca w ucho na tyle, że można złapać się na nuceniu refrenu na długo po zakończeniu słuchania krążka. Podobnie jest z utworem tytułowym, który momentami można uznać za wręcz eksperymentalny - głównie przez specyficzny i bardzo charakterystyczny refren. Nie brakuje tu rockowego pazura i ponownie dużej przebojowości.
Ostatecznie "I Want Blood" przynosi 9 nowych kompozycji, w których próżno szukać przełomu czy innowacji. Zdarzają się co najwyżej powiewy świeżości, jak w utworze tytułowym czy "Throw Me A Line" o momentami nietypowej rytmice. W każdym z tych dziewięciu utworów odnajdziemy natomiast bardzo dużo Cantrella, którego twórczość znamy od prawie 35 lat. Fani Alice In Chains odnajdą się bezproblemowo na "I Want Blood" i z pewnością polubią się z tym krążkiem. Osoby, które do tej pory nie spotkały się z twórczością legendy grunge'u, również bez problemu powinny odnaleźć na tym albumie coś dla siebie, ponieważ w wielu miejscach krążek ten jest zwyczajnie radiowy i bardzo "user friendly". Najlepszym przykładem może tu być "Echoes Of Laughter", który po odpowiednim przycięciu do akceptowalnych ram mógłby spokojnie podbić listy przebojów, ponieważ jest to jedna z ciekawszych ballad nagranych przez Cantrella od czasów albumu Alice In Chains "Black Gives Way To Blue", czyli 15 lat. Szansę na większą popularność mógłby mieć również "Off The Rails", który również wpada w ucho już przy pierwszym przesłuchaniu i zostaje w nim na dłużej.
Od czasu premiery słuchałem "I Want Blood" kilkunastokrotnie. Za każdym razem z wielką przyjemnością i chęcią ponownego wciśnięcia "play" od razu po usłyszeniu ostatnich dźwięków zamykającego album "It Comes". W pewnym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że na przestrzeni lat Cantrell wylądował dla mnie w tej samej lidze co Mark Knopfler. Obaj artyści mogą nagrywać ciągle to samo, a słuchanie ich nowych wydawnictw za każdym razem sprawia mi ogromną frajdę. I za każdym razem liczę, że to jeszcze nie koniec.
Artysta: Jerry Cantrell
Tytuł: I Want Blood
Wytwórnia: Wydawnictwo własne
Rok wydania: 2024
Gatunek: Grunge, Alternatywny Rock, Metal
Czas trwania: 46:09
Ocena muzyki
Ocena wydania
Komentarze