Fezz Audio Titania
- Kategoria: Wzmacniacze i amplitunery
- Tomasz Karasiński
[English version] Fezz Audio to przykład marki, która wystartowała stosunkowo niedawno, ale już w momencie wprowadzenia na rynek pierwszego produktu miała za sobą spory bagaż doświadczenia, który dał jej niezwykle mocny start. Od samego początku wydawało się, że producent przyjął nie tylko słuszną koncepcję jeśli chodzi o projekt samego urządzenia, ale także wstrzelił się w niezwykle atrakcyjny przedział cenowy. Wzmacniacz lampowy o nazwie Silver Luna, bo o nim mowa, trafił w zapotrzebowanie audiofilów jak rzadko który produkt, jaki widzieliśmy w ostatnim czasie. Z zewnątrz - tradycyjny, stereofoniczny wzmacniacz lampowy dostępny w kilku ciekawych wersjach kolorystycznych. W środku - poważny piec zbudowany z wykorzystaniem elementów własnej produkcji. A to wszystko w cenie, która normalnie ograniczałaby nas albo do średniej klasy wzmacniaczy solid state albo ewentualnie chińskich lampowców, których jakość jest taka sobie. Doświadczenie twórców Silver Luny przełożyło się nie tylko na jej ostateczny kształt, ale także całą otoczkę towarzyszącą wprowadzeniu nowego produktu na audiofilską scenę. Specjalnie dla tego wzmacniacza zorganizowano kilka profesjonalnych sesji zdjęciowych, przygotowano funkcjonalną stronę internetową, a urządzenie zaprezentowano w idealnym momencie, podczas ubiegłorocznej wystawy Audio Video Show. Po tych atrakcjach zorganizowano krajowe tournée, w wyniku czego Silver Luna pojawiła się praktycznie w każdym liczącym się salonie w Polsce i powoli zaczęła skupiać na sobie zainteresowanie zagranicznych dziennikarzy i dystrybutorów. Od momentu wprowadzenia pierwszego modelu nie minął jeszcze rok, a Fezz Audio już proponuje nam drugi wzmacniacz o nazwie Titania. Czy nowy, mocniejszy model powtórzy sukces Silver Luny?
Niektórzy pewnie w tym momencie zastanawiają się, skąd tak naprawdę wzięło się doświadczenie konstruktorów Fezz Audio i dlaczego ta młodziutka firma narobiła na rynku takiego zamieszania. Tutaj historia robi się jeszcze ciekawsza. Za całym projektem stoi rodzinna firma Toroidy.pl zajmująca się produkcją transformatorów, zasilaczy i innych komponentów do sprzętu audio. Trudno sobie wyobrazić lepszą bazę do założenia manufaktury wzmacniaczy lampowych, chociaż początkowo plan był zupełnie inny. Ponieważ firma od wielu lat dostarcza transformatory sieciowe dla renomowanych firm europejskich i amerykańskich, pewnego razu jej właściciele postanowili przełamać stereotyp i zaprojektować toroidalny transformator głośnikowy do lampowych wzmacniaczy Single-Ended. Udało się. Praca nad takim transformatorem trwała trzy lata, w trakcie których opracowano unikalną technologię produkcji rdzeni oraz nawijania. Dzięki temu można było wyprodukować transformator głośnikowy do praktycznie każdego rodzaju lampy, niezależnie czy ma to być konstrukcja Single-Ended czy Push-Pull. Podobno w parametry, które osiągnięto, aż trudno było uwierzyć spoglądając na gabaryty oraz cenę omawianych transformatorów. Wprowadzenie ich do wielu nowych wzmacniaczy innych marek wydawało się pewne, jednak tutaj pojawił się problem nie mający nic wspólnego z parametrami technicznymi czy też stosunkiem jakości do ceny. Był to funkcjonujący w branży stereotyp, który mówi, że nie da się wytworzyć dobrego transformatora głośnikowego na rdzeniu toroidalnym, a transformator do konstrukcji Single-Ended na toroidzie w ogóle nie ma prawa działać. W związku z tym firma postanowiła sama skonstruować wzmacniacz Single-Ended w oparciu o własne transformatory. Pierwszy, prototypowy wzmacniacz o nazwie Laura zaprezentowano niecałe dwa lata temu i zainteresowanie nim było większe, niż początkowo się spodziewano. Produkcja transformatorów głośnikowych ruszyła pełna parą, a w głowie konstruktorów zrodził się kolejny pomysł - stwórzmy nową markę i zaprojektujmy lampowy wzmacniacz w wersji handlowej, w przystępnej cenie, stanowiący polską alternatywę dla "chińczyków". Tak właśnie powstała Silver Luna.
Pierwszy oficjalny wzmacniacz maki Fezz Audio został zaprezentowany w systemie z kolumnami Pylon Audio Sapphire 31 StereoLife Edition i - ku naszemu wielkiemu zadowoleniu - zagrało to bardzo dobrze, więc już wtedy wiedzieliśmy, że Silver Luna ma potencjał. Potwierdziły to późniejsze imprezy i odsłuchy organizowane przez nowych dealerów Fezz Audio, a także pierwsze recenzje w Internecie. Dlaczego Silver Luna nie wylądowała na odsłuchu u nas? Hmm... Dobre pytanie. Po ubiegłorocznej, wyjątkowo udanej wystawie Audio Video Show szybko musieliśmy zająć się testami, które były umówione już wcześniej. Przyznam, że pierwszego wzmacniacza Fezz Audio chciałem nawet posłuchać prywatnie w domu, ale zwyczajnie zabrakło mi czasu, który mógłbym przeznaczyć na rozwijanie swojej wiedzy o sprzęcie audio w ramach hobby, które wciąż uprawiam po pracy. Po kilku miesiącach Silver Luna wciąż była na fali, ale straciła status nowości, której wszyscy są ciekawi. Pewnie dlatego ostatecznie nie przetestowaliśmy tego modelu na łamach StereoLife. W przypadku modelu Titania, dzięki pomocy i zaangażowaniu producenta, udało nam się naprawić ten błąd. Mało tego - wzmacniacz otrzymaliśmy jako pierwsza redakcja na świecie i to jeszcze przed premierą, która ma miejsce podczas wystawy High End 2016. Pokazując się w Monachium, Fezz Audio niewątpliwie awansuje, a my możemy opublikować pełny test Titanii, kiedy zaczyna się największa wystawa sprzętu audio w Europie.
Wygląd i funkcjonalność
Ponieważ do naszej redakcji trafił pierwszy wyprodukowany egzemplarz Titanii, który prawdopodobnie stanie się modelem demonstracyjnym, producent jeszcze przed testem poinformował nas, że pewne detale mogą nie być dopięte na ostatni guzik. Kiedy jednak wyjęliśmy wzmacniacz z opakowania, mieliśmy zupełnie inne wrażenie. Urządzenie nie dość, że prezentuje się świetnie, to jeszcze od samego początku pozwala nam odczuć, że mamy do czynienia z produktem, którego projektanci zwracają uwagę na szczegóły. Pięknie polakierowana, solidna obudowa wykonana z grubych, stalowych blach, perfekcyjnie spasowane obudowy transformatorów, eleganckie nóżki, pokrętła i gniazda - tak wygląda wysokiej klasy wzmacniacz lampowy. Jak wiadomo, dobra lampa powinna też swoje ważyć i Titania nie jest tu żadnym wyjątkiem. Środek ciężkości jest oczywiście przesunięty w okolice transformatorów, ale nie na tyle, abyśmy mieli wrażenie, że nie mamy w rękach prawie nic oprócz nich. Inaczej mówiąc, wzmacniacz nie "huśta" się mocno do tyłu kiedy go podniesiemy - czuć, że sama obudowa również nie została wykonana ze styropianu. Titania to prawdziwy czołg wśród wzmacniaczy lampowych, choć trzeba przyznać, że na stylowej komodzie lub górnej półce audiofilskiego stolika prezentuje się świetnie.
Oprócz ogólnej solidności wykonania, największe wrażenie zrobiła na mnie dbałość producenta o detale, o których młoda firma mogła przecież jeszcze nie mieć pojęcia. Może niektórym wydaje się, że firma zajmująca się produkcją transformatorów miała ułatwiony start przy wprowadzaniu na rynek wzmacniaczy lampowych, ale ja w tego typu przypadkach zawsze zachowuję czujność. Znam już przypadki piecyków, w których lampy przepalały się po dwóch godzinach pracy ponieważ projektant nie zadbał o ich prawidłową wentylację, testowałem również wzmacniacze w których cała podstawa wraz z przykręconymi do niej nóżkami wyginała się pod ciężarem urządzenia. Możecie w to wierzyć lub nie, ale takie atrakcje fundują swoim klientom firmy, które działają na rynku kilkanaście lat i mają w ofercie kilkadziesiąt urządzeń. A skoro ich projektanci zapominają o tym, że wzmacniacz lampowy jest ciężki i nie może stać na kawałku cienkiej blachy, to jakim cudem młoda, polska firma mogłaby ogarnąć wszystkie takie tematy? Otóż okazuje się, że nie ma z tym żadnego problemu, a wystarczą do tego dwie rzeczy - staranność konstruktora i projekt oparty na najlepszych, sprawdzonych wzorcach.
Titania sprawia wrażenie produktu, który wyjechał z fabryki specjalizującej się w produkcji wzmacniaczy lampowych od wielu, wielu lat. Jest to urządzenie, którego konstrukcja poza wykorzystaniem transformatorów toroidalnych jest całkowicie klasyczna. Można powiedzieć, że wzmacniacz prezentuje się książkowo. Z przodu mamy dwa niezbędne pokrętła służące do wyboru źródła i regulacji głośności, z tyłu - trzy wejścia, gniazda głośnikowe i gniazdo zasilające z włącznikiem. Lampy znajdują się w przedniej części górnej ścianki, a transformatory - kilka centymetrów za nimi. Jedyną ozdobą przedniego panelu jest metalowa tabliczka z pięknie wygrawerowanym logo producenta. Poza tym - pełna symetria, którą podkreślają trójkątne obudowy transformatorów głośnikowych. Wzmacniacz opiera się na czterech metalowych nóżkach. Nic się nie chwieje ani nie huśta. Powłoka lakiernicza wygląda na bardzo odporną - widać, że konstruktorzy brali pod uwagę zarówno wysokie temperatury pracy wzmacniacza, jak i to, że pedantyczni użytkownicy będą często wycierali te miejsca z kurzu. Może to zabrzmi banalnie, ale wydaje mi się, że receptą na sukces Fezz Audio jest właśnie brak kombinacji i ozdób, które nie służą niczemu poza wyróżnieniem się z tłumu. Titania nie ma drewnianych boczków ani lamp zamontowanych w pozycji poziomej. Nie ma żadnych dodatkowych przełączników ani układów służących poprawianiu brzmienia. Zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz jest to wzmacniacz purystyczny. Bohaterem tego dania są lampy i ewentualnie transformatory, a cała reszta została zbudowana zgodnie z zasadami sztuki. To naprawdę może się podobać.
Konfiguracja i obsługa Titanii jest banalnie prosta. Po ustawieniu wzmacniacza na stoliku, można od razu przystąpić do montażu lamp. Producent dostarcza nam je w postaci pakietu w pudełkach ponumerowanych od 1 do 6, zgodnie z pozycją szklanych baniek na górnym panelu wzmacniacza. Wystarczy więc wyjmować kolejne pudełka i montować lampy od lewej do prawej. Najlepiej oczywiście wykorzystać w tym celu bawełniane rękawiczki lub przynajmniej jakąś miękką ściereczkę, aby nie pozostawić na szkle żadnych zabrudzeń. Po podłączeniu kabli możemy od razu zacząć zabawę, a i z wyborem kolumn nie musimy się zbytnio ograniczać. Z mocą 45 W na kanał z lamp KT88 można zdziałać naprawdę dużo. Producent dostarcza nam wzmacniacz jako pomierzony i gotowy do pracy, jednak gdyby po jakimś czasie parametry prądu spoczynkowego lamp mocy zaczęły się rozjeżdżać, co w przypadku lamp jest zjawiskiem zupełnie naturalnym, do dyspozycji mamy komplet punktów pomiarowych oraz potencjometrów regulacyjnych dla lamp lewego i prawego kanału. Procedura ustawienia biasu jest bardzo dokładnie opisana w instrukcji obsługi wzmacniacza. Dokumentacja jest kolejnym elementem, który zupełnie nie wskazuje na to, że Fezz Audio jest tak młodą marką - instrukcja obsługi wygląda całkowicie profesjonalnie. Podobnie, jak tańszy wzmacniacz Silver Luna, Titania będzie dostępna w kilku wersjach kolorystycznych. Mnie bardzo przypadła do gustu wersja z białą lub czerwoną podstawą, ale zapewne na tym możliwości konfiguracji wzmacniacza się nie skończą. Jeżeli widzieliście zdjęcia z sesji zorganizowanych przez producenta, na pewno już wiecie, że Titania prezentuje się świetnie w każdym wnętrzu.
Domyślam się, że zarówno w samej konstrukcji wzmacniacza, jak i we wszystkich elementach "pozakonkursowych" widać rękę człowieka, który dba o swój produkt na różnych etapach jego życia, włącznie z zapewnieniem, aby był właściwie użytkowany przez klientów. Dostarczony do naszego testu wzmacniacz miał nawet fabryczne plomby gwarancyjne, a przed jego testem wymieniłem z konstruktorem kilkanaście maili, nie wspominając już o wiadomościach przychodzących na mój telefon w nocy o północy. Możecie sobie więc wyobrazić, jak dopieszczonym produktem jest Titania, a ja dodatkowo biorę pod uwagę to, że egzemplarze produkcyjne będą jeszcze odrobinę lepsze. Minusy? Na pewno nie znajdziecie ich w kwestii jakości wykonania, więc do głowy przychodzą mi tylko pewne kwestie praktyczne. Podobnie, jak model Silver Luna, najnowsza integra Fezz Audio nie ma ani zdalnego sterowania ani osłony lamp. Braku pilota nie rozumiem, ale jako audiofil jestem w stanie z tym żyć - ostatecznie warto od czasu do czasu ruszyć się z kanapy, a fizyczny kontakt z tak fajnym urządzeniem sam w sobie jest przyjemny. Brak osłony lamp może natomiast spowodować, że wzmacniacz zostanie z automatu wykreślony z listy potencjalnych zakupów przez melomanów, którzy oprócz kolumn i kabli mają w domu żonę, dzieci, psa, kota, wolno biegającą świnkę morską lub coś takiego. Być może osłona lamp będzie wkrótce dostępna jako opcja, ale póki co jej nie widziałem. Tym, którzy zakochają się w dźwięku Titanii pozostaje przeprowadzenie z domownikami poważnej rozmowy na zasadzie "kochane dzieci, tych świecidełek nie wolno dotykać, bo odpadną wam rączki, a jak postawicie na nich kota to zapali mu się ogon". Chociaż... Może lepiej po prostu powiedzieć, że po dotknięciu włączonych lamp, automatycznie zepsują się wszystkie smartfony, tablety, telewizory i konsole.
Brzmienie
Ze wzmacniaczami lampowymi jest jak z pączkami. Praktycznie każdy je lubi, może nie wszyscy mogą sobie pozwolić na wpierniczanie ich w dużych ilościach, ale ja na przykład nie poznałem jeszcze nikogo, kto pogardziłby dobrym pączkiem. Jeżeli nie wierzycie, weźcie kiedyś ze sobą do pracy całe pudełko świeżych pączków i obserwujcie jak znikają, choć podobno wszystkie panie są na bardzo surowej diecie a panowie nie gustują w słodkościach i woleliby zgrywać twardzieli jedząc na przykład surową wołowinę z ostrymi papryczkami. No nie ma siły, pączki zawsze rozchodzą się w ekspresowym tempie. Teoretycznie dobrego pączka może zrobić każdy, ale tutaj zaczynają się schody. Nawet początkujący piekarz tudzież cukiernik powinien poradzić sobie z tym zadaniem, technologia produkcji pączków jest znana od wieków, receptura nie zmienia się raz na dziesięć lat i nawet aktualizacji oprogramowania do pączków nie trzeba pobierać co dwa tygodnie. A jednak pączki są różne - jednym wychodzą lepiej, innym gorzej. Wielu audiofilów uważa, że zbudowanie wzmacniacza lampowego jest równie łatwe. Schematy są ogólnie dostępne, wielu z nich z powodzeniem używa się od kilkudziesięciu lat, dostępności komponentów też na razie nic nie zagraża, może w dziedzinie montażu trzeba się wykazać pewnym wyczuciem i finezją, a do pełnego sukcesu potrzebna jest jeszcze jakaś obudowa. Proste? Teoretycznie tak, ale w prawdziwym życiu różnie to wychodzi. Szczególną czujność należy zachować podczas odsłuchu prostych, rozsądnie wycenionych lampowców. Część z nich wytwarzają właśnie ludzie, którzy uważają, że nie ma w tym nic skomplikowanego, a że - podobnie jak pączki - wszyscy lubią wzmacniacze lampowe, to i nie sposób trafić na niezadowolonego klienta. A jednak lampowce są różne. Na tym pułapie cenowym większość z nich gra w ten czy inny sposób specyficznie. W dużym stopniu zależy to od rodzaju użytych lamp mocy, ale sprowadzanie wszystkiego do typu lamp jest sporym uproszczeniem. Zapewne zapytacie, jak w takim razie rozpoznać naprawdę pysznego pączka. Tfu, to znaczy - naprawdę dobry wzmacniacz lampowy. Moja odpowiedź jest prosta - podczas pierwszego odsłuchu musicie wiedzieć, że gra lampa, ale przez chwilę powinniście się nad tym zastanawiać.
Dlaczego tak? Ponieważ wielu producentów budżetowych piecyków ostro przesadza ze strojeniem ich w charakterystyczny sposób, ujawniający od razu romantyczny, muzykalny charakter szklanych baniek. Jeżeli w ciągu dwóch, trzech minut mamy wrażenie mocnego ocieplenia, prawie na pewno po piętnastu minutach zacznie nam się to nudzić. Idealna sytuacja byłaby taka, że pewna doza słodkości i organicznego wypełnienia w zakresie średnich tonów oraz delikatne osłodzenie góry pasma zdradza cechy lampowej konstrukcji, ale ogólnie temperatura jest podniesiona tylko minimalnie, równowaga tonalna pozostaje niezachwiana, a żadne inne cechy prezentacji takie jak dynamika czy przejrzystość nie wskazują na to, że mamy do czynienia z lampą. I teraz dochodzimy do sedna sprawy - tak właśnie zagrała Titania. No dobrze, nie słuchałem jej z opaską na oczach ani nie byłem oddzielony od sprzętu jakąś czarną kotarą, więc wiedziałem z czym będę miał do czynienia, ale już po kilku pierwszych fragmentach muzycznych zacząłem się zastanawiać na ile nowy wzmacniacz Fezz Audio jest typową lampą, a ile drzemie w nim cech charakterystycznych dla dobrego, naturalnego wzmacniacza tranzystorowego lub jeszcze inaczej - wzmacniacza łączącego oba światy. Na pewno lampy dały o sobie znać w zakresie średnich tonów, który był przyjemnie zagęszczony i dogrzany, ale na szczęście z wyczuciem, bez przesady. Perlista, szlachetna góra z sybilantami rozpływającymi się w powietrzu między kolumnami też kojarzy mi się ze sprzętem lampowym, ale poza tym - byłbym w kropce. Powiem wprost - dla mnie Titania ma dokładnie tyle cech lampy, ile potrzeba, a w pozostałych dziedzinach nie kombinuje, tylko gra jak dobry, neutralny wzmacniacz i absolutnie nie daje za wygraną jeśli chodzi o moc i rozdzielczość.
Jednym z największych plusów tego wzmacniacza jest ogólna równowaga między podzakresami, na co ogromny wpływ ma jakość i ilość niskich tonów. Jeżeli komuś brakowało basu w modelu Silver Luna, a kilka podobnych opinii gdzieś już słyszałem, to Titania nie pozostawi w tej kwestii najmniejszego niedosytu. Niskie tony w wydaniu polskiego wzmacniacza są odpowiednio potężne i głębokie, ale też sprężyste i kontrolowane. Lampowa natura Titanii objawia się tu jako przyjemne wypełnienie i tak zwane mięcho, ale absolutnie nie wiąże się to ze spowolnieniem reakcji. Nie wierzycie? Ja też puszczałem coraz to bardziej hardcore'owe utwory próbując przyłapać Titanię na przeciąganiu basowych pomruków, ale nie udało się. Okej, nie jest to wzmacniacz grający punktowym, kopiącym w brzuch basem, ale moim zdaniem konstruktorom udało się uzyskać niemal idealny kompromis pomiędzy głębią a szybkością. Swego rodzaju efektem ubocznym wynikajacym z tej próby ognia było sprawdzenie dynamiki flagowego Fezza. Okazało się, że 45 solidnych watów z lampy naprawdę może dać popalić głośnikom, i wcale nie trzeba do tego używać kolumn o skuteczności grubo przekraczającej 90 dB. Podczas testu wykorzystaliśmy dwa modele podłogowych kolumn Pylon Audio - Sapphire 31 SLE i Diamond 25 - a także kilka innych głośników, z których najtrudniejsze do wysterowania były chyba Albedo HL 2.2. Titania poradziła sobie z nimi znakomicie i, co więcej, z każdych podłączonych kolumn wydobywała sto procent ich charakteru, dodając od siebie jedynie odrobinę przyjemnej płynności i słodką, lampową detaliczność w zakresie wysokich tonów. Ten wzmacniacz nie jest nastawiony na kombinowanie, w związku z czym wybór odpowiednich kolumn też nie będzie koszmarem, a raczej kolejną przyjemnością. Z tak uniwersalnym piecykiem możemy pójść praktycznie w dowolnym kierunku, a dobór zestawów głośnikowych, źródła czy kabli nie będzie polegał na przesłuchaniu dwudziestu czy trzydziestu konstrukcji, z których pięć wypadnie tragicznie, dwadzieścia mocno średnio, a pięć ostatnich polubi się z polskim wzmacniaczem i kwestią szczęścia pozostanie to, czy brzmienie którychś z nich przypadnie nam do gustu czy nie. Tutaj jest zupełnie odwrotnie - w większości przypadków mamy gwarancję, że będzie dobrze, a po przesłuchaniu kilku par kolumn możemy już trafić na takie, z którymi Titania zagra wręcz wybitnie.
Moje wrażenia po kilku dniach słuchania mogę podsumować następująco - bardzo dobry, uniwersalny wzmacniacz ze znakomicie wyważonym dodatkiem w postaci pięknej, lampowej barwy i odrobiną własnego charakteru. Szczególne wrażenie zrobiła na mnie jego dynamika i przejrzystość, a także zdecydowany, mocny i równy bas. Nasyconej barwy i szlachetnie wykończonej góry pasma się spodziewałem, więc tutaj zaskoczenia nie było. Największą zaletą Titanii może jednak nie być ani bas, ani przestrzeń, ani niemalże idealna równowaga między poszczególnymi częściami pasma. W moim przekonaniu przewaga tego wzmacniacza nad podobnymi konstrukcjami w zbliżonej cenie polega na niemalże całkowitym braku ograniczeń w kwestii podłączonego sprzętu i odtwarzanej muzyki. W pewnym momencie próbowałem już zakatować polski wzmacniacz, dałem mu wycisk jakiego normalnie nie funduję nawet solidnym, tranzystorowym piecom, ale ten się nie poddawał. Podłączałem coraz trudniejsze do wysterowania kolumny, stopniowo podkręcałem głośność, włączałem coraz trudniejszą do odtworzenia muzykę... I nic. Nie było ani poluzowanego basu, ani przesterowania, ani nawet poważnych oznak przeładowania czy zduszenia dźwięku. Myślicie, że wzmacniacze lampowe nie nadają się do tego, aby słuchać na nich ciężkich, metalowych brzmień? Jeśli tak, przemyślcie sprawę jeszcze raz i zastanówcie się dlaczego niemal wszyscy gitarzyści uwielbiają lampowe piecyki. Z dobrym wzmacniaczem naprawdę można dać czadu i usłyszeć, jak taka muzyka naprawdę powinna brzmieć - nie tylko głośno i szybko, ale też z odpowiednim mięchem, nasyceniem i bogactwem kontrastów. Myśleliście, że lampy nie nadają się do gęstej elektroniki? Tiaaa... A zresztą co ja tam będę dłużej pisał. Posłuchajcie Titanii, a przekonacie się, że wzmacniacz lampowy nie musi być wyłącznie ładną zabawką do cichego słuchania jazzu na dziwacznych kolumnach o wysokiej skuteczności. Z nową integrą Fezza możecie zrobić wszystko, co zrobilibyście z każdym wzmacniaczem tranzystorowym w podobnej cenie, z tą różnicą, że otrzymacie brzmienie, które bez większej przesady można nazwać magicznym.
Budowa i parametry
Fezz Audio Titania to lampowy wzmacniacz zintegrowany zbudowany w oparciu o wysokiej klasy komponenty i własne, dedykowane transformatory. Podobnie, jak pierwszy model w ofercie polskiej firmy, Titania jest purystyczną konstrukcją zaprojektowaną z myślą o pracy w systemach stereo ze średniej i wyższej półki. Nazwa sugeruje, że mamy do czynienia ze wzmacniaczem zdolnym wysterować nawet trudne do napędzenia kolumny i rzeczywiście, moc 45 W z czterech lamp KT88 pracujących w układzie Push-Pull to bardzo dobry wynik. Oprócz KT88, w układzie zastosowano dwie podwójne triody 12AX7 pracujące w przedwzmacniaczu oraz jako lampy sterujące. Konstrukcja wzmacniacza została opracowana w laboratorium Fezz Audio przez grupę inżynierów od lat pracujących nad projektowaniem i udoskonalaniem lampowych układów pro audio. W nowym wzmacniaczu zastosowano wysokiej klasy kondensatory Nichicon Gold, wysokonapięciowe Vishay oraz sprzęgające WIMA. Transformatory zasilający i wyjściowe dostarczyła firma-matka Fezz Audio - Toroidy.pl. Zostały one wykonane w klasie Supreme specjalnie na potrzeby Titanii. Dzięki zoptymalizowanej technologii nawijania i dobraniu najwyższej klasy rdzeni, firma deklaruje wyjątkowe jak na tę klasę sprzętu pasmo przenoszenia przekraczające w górnym zakresie 100 kHz. Należy także zwrócić uwagę na bardzo niski poziom zniekształceń THD poniżej 0,2%. Taka wartość zniekształceń deklarowana jest przez producenta lamp - w tym przypadku rosyjskiego Electro Harmonixa. Pozwala to wnioskować, że od strony układowej wzmacniacz wprowadza zniekształcenia bliskie zeru. W zasilaczu zastosowano potężną baterię kondensatorów o pojemności aż 770 µF, co zapewnia doskonały zapas energii w układzie. Toroidalne transformatory sygnałowe mające zastosowanie w układach wyjściowych wzmacniaczy lampowych to wyrób, któremu polska firma poświęciła wyjątkowo dużo czasu. Budowa stanowisk pomiarowych opartych na różnych rodzajach lamp oraz żmudne, bardzo czasochłonne pomiary trwały blisko 12 miesięcy. W tym okresie wykonano blisko 100 prototypowych transformatorów, które pozwoliły uzyskać szeroką wiedzę dotyczącą mechanizmów działania toroidu w torze wyjściowym wzmacniacza lampowego. Badania wykazały, że zastosowanie rdzeni toroidalnych wnosi kilka bardzo interesujących zalet w stosunku to rdzeni kształtkowych pracujących w tym samym układzie. Zoptymalizowany konstrukcyjnie toroidalny transformator wyjściowy wykazuje się przede wszystkim znakomitym stopniem sprzężenia pomiędzy uzwojeniem pierwotnym i wtórnym. Skutkuje to uzyskaniem niespotykanie niskiej wartości indukcyjności rozproszenia. W połączeniu z bardzo wysoką indukcyjnością uzwojenia pierwotnego, uzyskano bardzo wysokie wartości dobroci.
Konfiguracja
Pylon Audio Sapphire 31 SLE, Audiovector Ki3 Super, Pylon Audio Diamond 25, Chartwell LS3/5, Albedo HL 2.2, T+A E-Serie Music Player Balanced, Cardas Clear Reflection, Equilibrium Tune 33 Light, Enerr Tablette 6S, Enerr Symbol Hybrid, Solid Tech Radius Duo 3.
Werdykt
Każdy audiofil kocha brzmienie wzmacniaczy lampowych, ale niestety nie każdy kocha je na tyle, aby mieć takie urządzenie w domu. Na drodze do muzycznego spełnienia stoi kilka przeszkód natury praktycznej, jak ochrona wzmacniacza przed domownikami i odwrotnie, kontrola prądów spoczynkowych i ewentualna wymiana lamp mocy, zapewnienie odpowiedniej wentylacji czy wreszcie wysokie ceny takich piecyków. Odnoszę jednak wrażenie, że wielu melomanów może szybko pokonać te trudności, a prawdziwy problem leży gdzie indziej. Spora część dostępnych na rynku wzmacniaczy lampowych to konstrukcje kapryśne, trudne w konfiguracji i wymagające ustawiania całego systemu pod nie - zarówno jeśli chodzi o kolumny, jak i pozostałe elementy toru. A jeśli to się uda, często okazuje się, że ostatecznie na naszym systemie możemy słuchać tylko klasyki i jazzu. Fezz Audio oferuje nam wzmacniacz, który nie sprawia problemów natury sprzętowej ani repertuarowej. Możecie podłączyć do niego praktycznie dowolne głośniki i istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo, że się z nimi nie polubi. Tę samą swobodę macie w kwestii odtwarzanej muzyki. Może to być tak samo jazz, jak i metal czy trip-hop. Titania nie ma najmniejszych problemów z gęstym i głośnym materiałem - nie dławi się nim, a wręcz szybuje na jeszcze wyższy poziom, prezentując dźwięk naturalny, dobrze zrównoważony i podany z odpowiednią dawką muzykalnego ciepła. W dziedzinie dynamiki, przejrzystości czy stereofonii, polski wzmacniacz nie ma żadnych kompleksów wobec konstrukcji tranzystorowych w zbliżonej cenie. Wszystko wskazuje na to, że po ciepło przyjętym modelu Silver Luna, Titania może okazać się jeszcze większym hitem. To solidny, świetnie wykonany piecyk, który dla wielu audiofilów może okazać się wzmacniaczem docelowym.
Dane techniczne
Moc wyjściowa: 2 x 45 W
Typ układu: Push-Pull, klasa AB1
Impedancja wyjściowa: 4 Ω/8 Ω
Wejścia: 3 x RCA
Zniekształcenia THD: <0,2%
Pasmo przenoszenia: 18 Hz - 103 kHz (-3dB)
Pobór mocy: 180 W
Bezpiecznik: 3,15 A T
Wymiary (W/S/G): 17,5/42/41 cm
Masa: 17,5 kg
Cena: 7490 zł
Sprzęt do testu dostarczyła firma Fezz Audio.
Zdjęcia: Małgorzata Karasińska, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze