Audiolab 9000Q + 9000P
- Kategoria: Wzmacniacze i amplitunery
- Tomasz Karasiński
Audiolab to firma założona w 1983 roku przez Philipa Swifta i Dereka Scotlanda. Obaj panowie byli studentami londyńskiego Imperial College, a do działania skłoniła ich wspólna frustracja związana z wysokimi kosztami i skomplikowaną naturą sprzętu hi-fi w tamtym czasie. Pierwszym komercyjnym sukcesem marki był znakomity wzmacniacz zintegrowany 8000A. Możliwe nawet, że okazał się aż za dobry, ponieważ później brytyjska manufaktura miała problem z przekonaniem klientów do innych urządzeń ze swojej oferty. Mimo że Audiolab wprowadzał na rynek odtwarzacze płyt kompaktowych, procesory kina domowego, przedwzmacniacze oraz stereofoniczne końcówki mocy, a także przystępne cenowo monobloki, żadnemu z nich nie udało się nawet zbliżyć do sukcesu 8000A. W 1997 roku firma została przejęta i zmieniła nazwę na TAG McLaren. Ambicją nowych właścicieli było przekształcenie jej w markę hi-endową. W tym celu stworzono między innymi nowatorskie kolumny, których obudowy inspirowane były bolidami Formuły 1. Wszystko to znalazło jednak odzwierciedlenie w cenniku. Pomysł skokowego przerobienia firmy kojarzonej z dobrym, ale przystępnym cenowo sprzętem w producenta luksusowych komponentów hi-fi okazał się chybiony. W 2004 roku marka została przejęta przez koncern International Audio Group, który miał o wiele lepszy pomysł na wykorzystanie jej potencjału. Przede wszystkim postanowiono wrócić do korzeni. Bazowa, legendarna seria 8000 została odnowiona i przemianowana na 8200. Później jeszcze poddano ją liftingowi i tak otrzymaliśmy urządzenia z serii 8300. Były rzetelnie zaprojektowane, solidne i przystępne cenowo, więc aż się prosiło, aby po pewnym czasie pójść dalej i wprowadzić coś lepszego, chociażby z myślą o klientach, którzy po wielu latach użytkowania klocków z serii 8200 i 8300 chcieli zrobić krok do przodu. Ale nie. Na ten krok musieliśmy czekać wiele, wiele lat.
Dlaczego zwlekano tak długo? Cóż, być może obawiano się powtórki historii z końca lat dziewięćdziesiątych, a może po prostu nie dysponowano środkami pozwalającymi na stworzenie czegoś znacznie, znacznie lepszego. Tak czy inaczej powstała pewna bariera, której nie przekraczano. Mało tego - firma wykonała nawet krok w tył, ponieważ jeszcze dziesięć lat temu fani marki mogli zaopatrzyć się w odtwarzacz 8300CDQ z funkcją przedwzmacniacza i monobloki 8300MB, będące wówczas jedną z najtańszych tego typu konstrukcji na rynku. Logicznym krokiem byłoby wprowadzenie do serii 8300 jakiegoś fajnego, może nawet lampowego przedwzmacniacza, a następnie DAC-a z prawdziwego zdarzenia. Takich cudów się jednak nie doczekaliśmy. Zamiast tego firma atakowała niższe segmenty cenowe, z jednej strony wprowadzając kompaktowe modele M-DAC+, M-ONE, M-CDT, M-DAC Mini oraz M-DAC Nano, a z drugiej stawiając na tańszą serię 6000. Ta okazała się strzałem w dziesiątkę, ale jednocześnie podkopywała pozycję serii 8300, o której mówiło się coraz mniej. W branży panowało przekonanie, że Audiolab nigdy już nie wróci do takiego "hi-endu". Wreszcie, 40 lat po premierze 8000A, wprowadzono serię 9000, której pierwszymi reprezentantami były integra 9000A i transport 9000CDT. Kilka miesięcy później dołączył do nich streamer 9000N. Szczerze mówiąc, myślałem, że na tej trójce firma poprzestanie, bowiem urządzenia te naprawdę mocno "odjeżdżają" tym z serii 6000 i 8300. Jakościowo to zupełnie inna półka. 9000A oferuje moc 2 x 100 W/8 Ω lub 2 x 160 W/4 Ω, więc też nie ma na co narzekać. Sprawa zamknięta? Otóż nie, bowiem na początku tego roku ogłoszono premierę dwóch kolejnych klocków, które tworzą bardzo zgrabny system. Przed nami przedwzmacniacz 9000Q i końcówka mocy 9000P.
Wygląd i funkcjonalność
Zanim przejdziemy do testowanego duetu, chciałbym poświęcić kilka zdań modelowi biznesowemu, w jakim go stworzono. I nie żebym akurat krytykował Audiolaba, bowiem wiele firm działa dziś na podobnych zasadach i nikogo to nie dziwi, jednak moim zdaniem jest to kluczowe, aby zrozumieć, dlaczego seria 9000 w ogóle powstała. Kojarzycie wszystkie te historie o audiofilach, którzy w żadnym sklepie nie mogli znaleźć sprzętu spełniającego ich wymagania, więc chwycili za lutownicę i zaczęli budować wzmacniacz na kuchennym stole? Fajnie, tak wyglądało to czterdzieści lat temu, a jednym wyróżniającym się produktem firmy takie jak Audiolab, NAD, Creek, Cyrus czy Roksan mogły wbić się na salony. Obecnie prawdopodobieństwo zaskarbienia sobie uwagi i szacunku klientów w ten sposób jest minimalne. Dziś trzeba mieć po pierwsze worek pieniędzy na rozpoczęcie takiego przedsięwzięcia, najlepiej z dużym zapasem na działania promocyjne i wywalczenie sobie miejsca na sklepowych półkach, po drugie dojście do sprawdzonych technologii lub zdolnego projektanta, który nie siada do takiej roboty po raz pierwszy, a po trzecie fabrykę, która za przyzwoite pieniądze i z zachowaniem wysokiej jakości robocizny natrzaska takiego sprzętu całe palety. Jeżeli chcemy ułatwić sobie zadanie, można jeszcze dopisać do listy czwartą pozycję - markę, która klientom dobrze się kojarzy. Brak którejkolwiek z tych rzeczy oznacza, że na pewnym etapie cały projekt zacznie nam się wymykać z rąk.
TEST: Audiolab 9000A
Szefowie International Audio Group najwyraźniej dobrze znają rynkowe realia. Mimo że oprócz Audiolaba mają pod swoimi skrzydłami takie marki jak Quad, Castle, Mission, Leak, Luxman czy Wharfedale, fabrykę o powierzchni ponad 400 000 metrów kwadratowych w chińskim mieście Ji'An oraz centralę i biuro projektowe w Huntingdon, w Wielkiej Brytanii, nie rzucali się na głęboką wodę bez żadnego zabezpieczenia. Najwyraźniej uznali też, że lepiej i szybciej będzie zatrudnić fachowców lub poszukać partnerów w branży niż projektować flagowe klocki Audioalaba samodzielnie. Zwrócili się więc z prośbą o pomoc do Jana Ertnera - projektanta, który jeszcze jakiś czas temu pracował dla IAG, a wcześniej między innymi dla Cyrusa i Quada. W 2008 roku poszedł na swoje (w czym pomogła mu żona) i obecnie jest właścicielem firmy konsultingowej Ertner Audio Consultants. Co ciekawe, to także on był odpowiedzialny za powstanie modelu 6000A. We flagowej serii miał się skupić przede wszystkim na integrze 9000A, ale od początku było wiadomo, że na tym współpraca się nie skończy. Odtwarzacz sieciowy 9000N powstał z kolei w kooperacji z Luminem. Wielu klientów przyjęło tę wiadomość z satysfakcją, a ponieważ miałem przyjemność testować ten streamer, mogę tylko potwierdzić, że kierownictwo IAG podjęło dobrą decyzję. Lumin to jeden z czołowych producentów audiofilskich źródeł, więc taka operacja nie mogła się nie udać.
9000Q i 9000P to kolejny krok Audiolaba w kierunku hi-endu, przynajmniej jeśli chodzi o generalną koncepcję systemu, ponieważ ceny tych komponentów z poziomem dzisiejszego hi-endu nie mają wiele wspólnego. Przedwzmacniacz wyceniono na 7799 zł, a końcówka mocy kosztuje 5699 zł. Należy jednak dodać, że preamp ma na pokładzie wysokiej klasy przetwornik oraz kilka innych dodatków, takich jak chociażby wyjście słuchawkowe czy Bluetooth. W materiałach prasowych nazwisko Jana Ertnera pada tylko w odniesieniu do 9000Q, aczkolwiek 9000P jest właściwie odchudzoną wersją integry 9000A. Wydaje mi się, że w jego przypadku ten wątek pominięto, uznając sprawę za oczywistą. Brytyjska firma wreszcie zaoferowała fanom to, czego część z nich pewnie już dawno szukała. Czy nie jest za późno? Czy widząc, że powyżej 6000A i 8300A nie ma już nic, niektórzy zwyczajnie nie rozstali się z Audiolabem, przesiadając się na wzmacniacz innego producenta? A jeśli tak, to czy teraz będą chcieli do Audiolaba wrócić? Moim zdaniem jest to całkiem możliwe, ponieważ teraz topowy system tej marki - zakładając, że nie potrzebujemy transportu CD, a naszym jedynym źródłem będzie streamer 9000N - kosztuje dokładnie 31 696 zł. Nie za dużo o ponad pięć i pół tysiąca? Nie, bo końcówkę mocy 9000P można zmostkować, zamieniając ją w monoblok. Wówczas nasz zestaw będzie dysponował mocą nie 100, ale 3000 W na kanał przy 8 Ω. Jednocześnie nie trzeba od razu decydować się na taką opcję - najpierw można kupić wzmacniacz złożony z dwóch elementów, a dopiero po jakimś czasie dołożyć drugą końcówkę 9000P. Piękna sprawa.
Kiedy rozpakowałem brytyjską dzielonkę, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że tak naprawdę mamy do czynienia z integrą 9000A, której wnętrzności podzielono i umieszczono w dwóch aluminiowych obudowach. Szczególnie dobrze widać to, gdy przyjrzymy się ich tylnym ściankom. 9000Q to właściwie jota w jotę 9000A, oczywiście za wyjątkiem sekcji wyjściowej, gdzie w miejscu terminali głośnikowych pojawiły się gniazda RCA (podwójne) i XLR (pojedyncze). Na dobrą sprawę moglibyśmy więc rozszerzyć ów flagowy system, dokładając do niego jeszcze dwa lub nawet cztery monobloki. Aby to miało sens, musielibyśmy oczywiście mieć kolumny z podwójnymi lub potrójnymi gniazdami. O ile potrójne w przyrodzie występują rzadko, o tyle podwójne to już nic nadzwyczajnego, więc fani napędzania głośników piecem o mocy kilkuset watów będą mieli o czym myśleć. W przypadku końcówki mocy sytuacja jest odwrotna - tu mamy tylko gniazdo zasilające z głównym włącznikiem, wyjścia głośnikowe oraz dwa wejścia analogowe - RCA i XLR - przy czym aktywne jest tylko jedno, a wyboru dokonujemy za pomocą przełącznika hebelkowego umieszczonego między nimi. Po prawej znalazł się jeszcze przycisk do mostkowania, a przy terminalach głośnikowych mamy gniazdo wyzwalacza. Abyśmy nie musieli sięgać na tylną ściankę, przełącznik trybu czuwania znalazł się z przodu. Interesującym akcentem jest biegnące przez cały front "rozcięcie", wpisujące się w miejsce, w którym w modelach 9000A, 9000Q i 9000N aluminiowy front spotyka się z kolorowym wyświetlaczem o przekątnej 4,3 cala. Szczerze mówiąc, dla zachowania spójności topowej wieży projektanci mogli tu wprowadzić identyczną "szybkę". Tylko jaka miałaby być jej funkcja? Gdybym przymierzał się do zakupu, docelowo chciałbym pewnie ustawić klocki w taki sposób, aby 9000N i 9000Q stały z lewej strony, a dwie końcówki 9000P - z prawej.
Podobnie jak flagowa integra Audiolaba, opisywany przedwzmacniacz obsługuje wiele źródeł analogowych i cyfrowych. Do dyspozycji mamy trzy wejścia analogowe, zbalansowane wejście XLR stereo oraz wejście phono, dwa wejścia koaksjalne, dwa wejścia optyczne, Bluetooth 5.1 i USB do podłączenia komputera. Ekran umożliwia dostęp do ustawień, takich jak cyfrowy upsampling, regulacja czułości wejść, balans, automatyczne przełączanie w tryb czuwania czy ograniczenie głośności przy włączaniu. Funkcja "VU Meter" przedstawia wizualną reprezentację poziomu dźwięku w czasie rzeczywistym w formie analogowej lub cyfrowej. W menu 9000Q znajdziemy też regulację poziomu wysokich i niskich częstotliwości (+/- 6 dB w krokach co 2 dB), umożliwiając precyzyjne dostosowanie brzmienia do preferencji użytkownika, akustyki pomieszczenia czy parametrów głośników. Sekcję przetwornika oparto na kości ESS Sabre ES9038PRO. Wejścia koaksjalne i optyczne obsługują sygnały PCM do 24 bit/192 kHz, jednak na wejściu USB - z którego skorzysta większość audiofilów - jest to już PCM do 32 bit/768 kHz i DSD do 22,5 MHz (DSD512).
Strumieniowiec z serii 9000 kosztuje tyle, co 9000Q i 9000P razem wzięte, więc cena systemu podwaja się po dodaniu samego źródła. Czy w tej sytuacji nie lepiej będzie rozejrzeć się za transportem sieciowym?Kiedy otrzymałem pierwszą notkę na temat opisywanych klocków, trochę zaskoczyło mnie to, że 9000Q nie ma wbudowanego streamera. A tak niewiele brakuje, prawda? Pojawia się pytanie, czy jest to właściwy kierunek. Z takiego obrotu spraw na pewno ucieszą się konserwatyści, którzy lubią, gdy każdy z elementów systemu stereo pełni jedną, podstawową funkcję. Praktyka pokazuje, że przynosi to dobre rezultaty, a upgrade takiego zestawu polega na wymianie jednego klocka na lepszy, a nie stawianiu wszystkiego od nowa. Tak naprawdę moglibyśmy jednak połączyć odtwarzacz sieciowy z regulacją głośności i końcówkę mocy. Jestem ogromnym zwolennikiem takiego rozwiązania. Wielu melomanów może przetestować je w bardzo prosty sposób. Dysponując streamerem z regulowanym wyjściem i wzmacniaczem zintegrowanym wyposażonym w bezpośrednie wejście do końcówki mocy, wystarczy, że połączymy oba elementy właśnie w ten sposób, omijając przedwzmacniacz w integrze. Prosto, skutecznie, bez przedwzmacniacza. Problem w tym, że wtedy pozbawiamy się kilku opcji, takich jak podłączenie innych źródeł. No bo jak do takiego systemu wpiąć odtwarzacz płyt kompaktowych, gramofon albo cokolwiek innego, chociażby telewizor? Tu pojawiają się schody i coś mi podpowiada, że właśnie dlatego zdecydowano się nakreślić między tymi urządzeniami linię demarkacyjną. 9000Q to przedwzmacniacz z przetwornikiem cyfrowo-analogowym, a nie wielofunkcyjny kombajn, natomiast jeśli ktoś jest zainteresowany streamingiem, powinien od razu kupić 9000N.
Tu jednak do gry wchodzi matematyka. Strumieniowiec z serii 9000 kosztuje tyle, co 9000Q i 9000P razem wzięte, więc cena systemu podwaja się po dodaniu samego źródła. Czy w tej sytuacji nie lepiej będzie rozejrzeć się za transportem sieciowym, takim jak chociażby Silent Angel M1T? Cztery tysiące to nie dwanaście i pół. Swoją drogą, wiele osób będzie teraz zastanawiać się, czy wybrać proste, skuteczne i uniwersalne rozwiązanie w postaci 9000A, czy może testowaną dzielonkę. Różnica w cenie to tylko 3499 zł, a tutaj mamy jednak większe możliwości. Z drugiej strony czy coś stoi na przeszkodzie, aby kupić integrę 9000A, a później dołożyć do niej końcówkę 9000P? Bi-amping jak się patrzy. No tak, tylko wtedy trzeba mieć podwójne terminale w kolumnach, ponieważ oba wzmacniacze będą pracowały w trybie stereo, a nie mono. Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi... Dawno nie analizowałem tylu różnych scenariuszy jeszcze przed przystąpieniem do odsłuchu. Trudno jednak o jedną receptę, gdyż każdy system jest inny. Poza tym z tego, co mi wiadomo, grono posiadaczy 9000A jest już całkiem duże, a alternatywa w postaci 9000Q i 9000P pojawiła się dopiero teraz. Sprawdźmy więc, jak brytyjska dzielonka sprawdza się w odsłuchu i czy w ogóle jest się nad czym zastanawiać.
Brzmienie
Co kojarzy mi się z Audiolabem? Dynamika, szybkość, przejrzystość, rytmiczny bas, dźwięk trzymany twardą ręką, bez słodzenia i malowania wszystkiego na różowo. Równe, rzetelne, konkretne granie spod znaku mocnego tranzystora. Taki zestaw atrybutów przyniósł brytyjskiej firmie sukces, jednak trzeba dodać, że dotyczyło to urządzeń balansujących na granicy budżetówki i średniej półki, bo niczego ponad ten poziom marka ta nie oferowała. Nie żeby ta podstawowa filozofia była zła, o czym doskonale wiedzą ci, którzy mieli okazję posłuchać flagowych modeli T+A, Marka Levinsona, Krella albo Gryphona. Jest to mniej więcej ten klimat, tylko wyniesiony na wyżyny i zrealizowany w ramach zupełnie innego, że tak to ujmę, środowiska jakościowego. Mimo to wielu klientów oczekuje czegoś więcej. Taktyka, która sprawdza się w integrach za 3000-5000 zł, niekoniecznie zadziała w tych za 10-15 tysięcy. Zdarzają się wprawdzie wyjątki, ale ogólnie rzecz biorąc, w tym świecie projektanci nie mogą już stawiać wszystko na jedną kartę. Owszem, brzmienie nie może być mdłe, pozbawione wigoru i wyprane z mikrodetali, ale do tych aspektów, które moglibyśmy zbiorczo nazwać wyczynowymi, powinny dojść inne - te, dzięki którym możemy słuchać muzyki godzinami bez uczucia zmęczenia. To również one sprawiają, że w naszych oczach, a raczej uszach, zyskują wszystkie nagrania, a nie tylko te, które najlepiej wypadają na sprzęcie o dziarskim, stanowczym, efektownym brzmieniu.
Tu dochodzimy do sedna sprawy, bo podobnie jak podczas testu 9000A, już po kilku minutach odsłuchu zestawu dzielonego obok tego klasycznego dla Audiolaba zestawu epitetów zaczęły mi przychodzić do głowy takie określenia jak "spójny", "ciepły" czy "muzykalny". Jako miłośnik klasycznych konstrukcji brytyjskiej marki i były posiadacz integry 8200A muszę powiedzieć, że jest to zmiana rewolucyjna. Podobny numer wyciął niedawno Naim, wprowadzając nowe serie 200 i 300. Nagle obok typowego dla urządzeń tej marki kopnięcia, namacalnej średnicy, urzekającej energii i brutalnej prostoty środków wyrazu pojawiła się druga sfera, zawierająca to, czego klockom z Salisbury zawsze brakowało. I nie jest to ledwo zauważalna zmiana, jakiś nieznaczący dodatek mający uciszyć malkontentów. Owa druga sfera jest równie ważna jak atrybuty, z którymi Naim zawsze był kojarzony. Zatwardziali miłośnicy "starego, dobrego Naima" mogą naturalnie dojść do wniosku, że to już nie to, co kiedyś. Będą jednak - jak zwykle - w mniejszości. Ekstremalnie dynamiczny, wybuchowy, bezwzględnie rozdzielczy, całkowicie podporządkowany jednej misji dźwięk świetnie sprawdza się na wystawach, a kiedy słuchamy muzyki w domu, koniec końców dążymy do tego, aby nasz sprzęt grał normalnie, po ludzku. Chcemy dostać odrobinę wszystkiego. Wiemy, że na dłuższą metę będziemy zadowoleni tylko wtedy, gdy żaden z aspektów prezentacji nie zostanie pominięty, kiedy w całej tej złożonej układance nie będzie dziur ani obszarów, na które lepiej nie wchodzić, bo może to grozić ujawnieniem wad naszej konfiguracji.
Zmiana taktyki Audiolaba w przypadku urządzeń należących do flagowej serii 9000 jest bardzo wyraźna. Początkowo można nawet odnieść wrażenie, że jest zbyt normalnie, grzecznie, może nawet nudno, ale wystarczy dać sobie 10-15 minut. Wtedy okazuje się, że Audiolab ma nam naprawdę wiele do zaoferowania, a wszystkie atuty typowe dla sprzętu tej marki wciąż są tu obecne. Tyle tylko, że dochodzi do nich cała reszta. Sprawia to, że dźwięk odbieramy jako naturalny, spójny, gładki, elegancki. Testowana dzielonka ma potężny zapas mocy, ale to nie oznacza, że membrany głośników będą próbowały nabić nam siniaka podczas normalnego, cichego odsłuchu. 9000Q i 9000P potrafią wydobyć z nagrań mnóstwo szczegółów, ale nie wypychają ich na pierwszy plan, aby mieć pewność, że zaczniemy się nimi zachwycać. Brytyjska dzielonka oferuje też świetną przestrzeń, ale znów powtarza się ten sam schemat - nie wyróżnia się ona ani piekielnie ostrym rysunkiem źródeł pozornych, ani spektakularną głębią, ani ponadprzeciętnym rozstrzeleniem dźwięku wszerz, tylko tym, że każdy z tych aspektów reprezentuje dobry lub nawet bardzo dobry poziom. Janowi Ertnerowi najwyraźniej nie chodziło o zdobycie naszego zaufania czy zmiażdżenie konkurencji w ciągu pięciominutowego odsłuchu. Nie projektował tych urządzeń po to, abyśmy przysiedli z wrażenia i pokochali je na przykład za rozdzielczość, atomowy bas albo trójwymiarową scenę stereofoniczną. Moim zdaniem jego celem było to, abyśmy docenili, a następnie wybrali je ze względu na tak zwany całokształt.
9000Q i 9000P są skierowane do zupełnie innego klienta niż komponenty z serii 6000 i 8300, i nie mówię tu tylko o cenie. Taki sprzęt wymaga bowiem większej dojrzałości, doświadczenia i osłuchania. Prawdopodobnie także szerokich horyzontów muzycznych, bo jeśli ktoś gustuje tylko w jednym gatunku, wybierze zestaw, który najlepiej sprawdza się właśnie w takim repertuarze, nie biorąc pod uwagę tego, że owe preferencje mogą ewoluować albo zmienić się całkowicie. Generalnie odnoszę wrażenie, że 9000Q i 9000P to dzielonka dla tych, którzy trochę tej grającej aparatury w życiu przerobili i wiedzą, że uniwersalność bywa ważniejsza niż nam się wydawało, gdy byliśmy młodsi i buńczuczni. Sam jestem chyba idealnym "targetem" dla Audiolaba. Piętnaście, dwadzieścia lat temu podobały mi się takie wzmacniacze jak 8000A - mocne, charakterne, z pazurem i jasno określonymi priorytetami. Teraz natomiast słucham testowanej dzielonki i minuty zmieniają się w godziny. Włączam kolejne płyty, przelatuję przez nie od początku do końca i nie tylko nie jestem rozczarowany, że nic co chwila nie odciąga mojej uwagi od muzyki, ale jestem za to wdzięczny. Czy coś mi przy tym umyka? Nie powiedziałbym. Ta muzykalność w wydaniu urządzeń z flagowej serii Audiolaba to nie jest jakaś buła, hektolitry miodu i koc na kolumnach. Jeżeli wiecie, że na danym nagraniu coś powinno się pojawić, to się pojawi. Tyle tylko, że nie na wyrywki. Nie na zasadzie wyciągania pojedynczych zdarzeń i prezentowania ich w świetle jupiterów, aby po chwili skierować je na coś innego. Tu wszystko jest tak przyjemnie wyrównane, spójne i soczyste. A że wciąż można przyłoić? Pewnie, że można. Ale dżentelmenom nie wypada.
Jeśli ktoś chciałby wykonać krok w kierunku żywiołowości i przejrzystości, polecam skorzystać z wbudowanego DAC-a. Brzmienie na wejściach cyfrowych jest bardziej neutralne, obiektywne, może nawet chłodniejsze (choć przyjazna natura brytyjskiej dzielonki w ostatecznym rozrachunku i tak bierze górę nad charakterem przetwornika). Jeżeli muzykę czerpiemy głównie w plików i serwisów strumieniowych, ma to także uzasadnienie ekonomicznie. Za zestaw złożony z integry 9000A i streamera 9000N zapłacimy według oficjalnego cennika 22 498 zł, natomiast 9000Q i 9000P kosztują razem 13 798 zł - zostaje prawie dziewięć tysięcy złotych na transport sieciowy, kable i akcesoria.
Zestaw dzielony gra moim zdaniem jeszcze dostojniej i w ogólnym rozrachunku trochę lepiej (w końcu mamy tu nie tylko dwie obudowy, ale też dwa całkowicie odseparowane od siebie zasilacze). Jego głównym plusem jest jednak fakt, że można do niego dołożyć drugą końcówkę mocy, otrzymując monobloki oddające 300 W na kanał przy 8 Ω. To może zmienić zasady gry.Opisując 9000Q i 9000P, na dobrą sprawę mógłbym powtórzyć większość obserwacji z testu integry 9000A. Zestaw dzielony gra moim zdaniem jeszcze dostojniej i w ogólnym rozrachunku trochę lepiej (w końcu mamy tu nie tylko dwie obudowy, ale też dwa całkowicie odseparowane od siebie zasilacze), jednak nie jest to miażdżąca różnica. Pojawia się zatem pytanie, po co inwestować w dwa klocki? Cóż, głównym plusem testowanego zestawu jest fakt, że można do niego dołożyć drugą końcówkę mocy, otrzymując monobloki oddające 300 W na kanał przy 8 Ω. To może zmienić zasady gry. Coś mi podpowiada, że wtedy z tego dobrze ułożonego, dojrzałego sprzętu wyjdzie prawdziwa bestia. Nie sprawdziłem tego, ponieważ nie poczekałem na moment, w którym byłoby to możliwe. Gdy tylko u dystrybutora pojawiła się pierwsza demonstracyjna para, zapisałem się na test, bo chętnych było wielu. Teraz myślę, że lepiej byłoby uzbroić się w cierpliwość i poczekać na większą dostawę, aby wypożyczenie dwóch końcówek 9000P nie było problemem. Wtedy nie mógłbym udzielić odpowiedzi na pytanie, jak ten zestaw sprawuje się w wersji z dwiema, a nie jedną końcówką mocy. Znalazłem nawet kilka innych testów, mając nadzieję, że któryś z zagranicznych dziennikarzy miał możliwość przetstowania setu z dwoma 9000P w trybie mono, ale nie - oni także nie mieli okazji przekonać się, czy gra jest warta świeczki i jak daleko sięgają zmiany. Polski dystrybutor Audiolaba też jeszcze nie przeprowadził takiego odsłuchu, ponieważ zostawił sobie po jednej sztuce 9000Q i 9000P. Odsłuch z parą 9000P w trybie mono będzie możliwy dopiero za kilka dni, kiedy końcówka mocy grająca u dystrybutora i demówki, które właśnie testuję, znajdą się w jednym miejscu. Doświadczenie podpowiada, że taki upgrade sprawdzi się znakomicie.
Sęk w tym, że nawet na podstawie mojej obecnej wiedzy prawdopodobnie i tak zdecydowałbym się dopłacić i wziąć opisywany komplet, a nie integrę 9000A. Z prostego powodu - tutaj mamy więcej furtek, które z pewnością będziemy chcieli wykorzystać w przyszłości. Wiem, że kupując nowy sprzęt, audiofile często myślą, że jest to już rozwiązanie docelowe, ostatnie słowo, koniec poszukiwań, ale później - może za miesiąc, a może za trzy lata - przychodzi "ten dzień" i zaczyna się szukanie sposobów na dalszą poprawę jakości brzmienia. W tym przypadku nie trzeba jej szukać na siłę, bo została przewidziana przez producenta i tylko czeka, by ją otworzyć. Kolejną okazję do dopieszczenia dźwięku daje obecność dodatkowego interkonektu między przedwzmacniaczem a końcówką mocy. Aż się prosi, żeby dołożyć tu fajną, zbalansowaną łączówkę, która delikatnie popchnie sprawy w oczekiwanym przez nas kierunku. Najważniejsze jest jednak to, że Audiolab śpiewająco zaliczył kolejny ważny egzamin i rozwija swoją topową serię w coraz ciekawszym kierunku. Co niezwykle istotne, w dalszym ciągu sprawdza się tu reguła, dzięki której klocki z serii 6000 i 8300 stały się takimi hitami - otrzymujemy sprzęt reprezentujący bardzo wysoką jakość, a ceny są jakby z zupełnie innej planety. Niecałe osiem tysięcy za piękny, nowoczesny, świetnie zaprojektowany przedwzmacniacz z porządnym przetwornikiem na pokładzie i sześć tysięcy za 100-watową końcówkę mocy, którą można zmostkować, otrzymując 300-watowy monoblok? Która firma oprócz Audiolaba oferuje dziś takie rzeczy? Atoll? Niby tak, ale nie do końca, bo w porównaniu z 9000Q wyposażenie przedwzmacniaczy francuskiej marki jest dość ubogie. Trudno mówić o porównaniu z konkurencją, kiedy ta praktycznie nie istnieje. A może brytyjska firma sprowokuje innych do działania i niebawem zobaczymy wysyp wypasionych, ale przystępnych cenowo przedwzmacniaczy i końcówek mocy? Będę trzymał kciuki, aby tak właśnie się stało.
Budowa i parametry
Audiolab 9000Q to przedwzmacniacz liniowy z wbudowanym przetwornikiem cyfrowo-analogowym. Jak można się było spodziewać, jest blisko spokrewniony z integrą 9000A, jednak producent twierdzi, że nie jest to "odchudzona" wersja jednopudełkowego piecyka, ale całkowicie przeprojektowane urządzenie, stworzone od podstaw jako preamp. Okej, niech będzie. 9000Q został zaprojektowany przez Jana Ertnera i wykorzystuje zaawansowaną wersję układu DAC ES9038PRO, najnowszy i najbardziej zaawansowany chip w serii Sabre. Dzięki autorskiemu układowi wzmacniacz korzysta z architektury HyperStream II i technologii eliminacji jittera DAC ma oferować szeroki zakres dynamiki i niskie zniekształcenia. Rozdzielenie funkcji "pre" od wzmacniacza zintegrowanego pozwoliło na dalsze udoskonalenia, w tym nowy jednokanałowy przedwzmacniacz phono klasy A dla wkładek MM. Zasilanie zapewnia nowy, specjalnie zaprojektowany transformator toroidalny Noratela, który zdaniem Brytyjczyków gwarantuje szczegółowy i kontrolowany dźwięk.
Końcówka mocy Audiolab 9000P to nie tylko uzupełnienie serii 9000, ale zdaniem producenta również urządzenie, które redefiniuje możliwości w swojej klasie. Podobnie jak 9000A, wzmacniacz ten został wyposażony w topologię CFB (Complementary Feedback), która ma gwarantować doskonałą liniowość i stabilność termiczną dzięki utrzymywaniu prądu spoczynkowego niezależnego od temperatury tranzystorów wyjściowych. Transformator toroidalny o mocy 320 VA i kondensatory o łącznej pojemności 60 000 µF mają zapewniająć pełną kontrolę nad dźwiękiem i imponującą dynamikę. Model 9000P oferuje moc 100 W na kanał przy 8 Ω, co czyni go idealnym towarzyszem dla przedwzmacniacza 9000Q. Dzięki sukcesowi i uznaniu modelu Audiolab 8300MB, wzmacniacz 9000P wyposażono również w funkcję pracy w trybie zmostkowanym, przekształcającą go w monoblok o mocy 300 W przy 8 Ω. Oba klocki otrzymały piękne, aluminiowe obudowy, które widzieliśmy już w modelach 9000A, 9000CDT i 9000N. Do wyboru mamy wersję czarną i srebrną.
Werdykt
Czy w tych zwariowanych czasach można jeszcze kupić przyzwoity, zaprojektowany trochę "po staremu" sprzęt za uczciwe pieniądze? Można, i udowodniły to między innymi urządzenia z serii 6000 i 8300. A czy nie wydając majątku, można dostać system, który pachnie hi-endem? Hmm, obecnie to pojęcie oznacza tak astronomiczne ceny i tak wyśrubowaną jakość, że ciężko za tym nadążyć, ale jeżeli mówimy o samej architekturze systemu i jakości dźwięku, która nawet dla doświadczonego słuchacza jest w zupełności wystarczająca, to tak - 9000Q i 9000P to hi-end za rozsądne pieniądze. Niezmiernie mnie to cieszy, bo koncepcja dzielenia zestawu stereo na elementy, z których każdy pełni tylko jedną, podstawową funkcję, zaczęła wymierać i wszystko wskazywało na to, że niebawem rynek zostanie całkowicie zdominowany przez systemy all-in-one, a następnie nawet doświadczeni audiofile zaczną przesiadać się na bezprzewodowe kolumny aktywne. Dziś jeśli ktoś mówi o wzmacniaczu dzielonym, prawdopodobnie ma na myśli zestaw warty kilkadziesiąt albo nawet kilkaset tysięcy złotych. Audiolab przywraca wiarę w to, że rozbudowane wieże wrócą do łask i to one, a nie jednoczęściowe samograje, będą obiektem pożądania sporej części melomanów. Najważniejsze jest to, że jest jeszcze coś powyżej 9000A, a docelowym rozwiązaniem jest kupno dwóch końcówek mocy i przełączenie ich w tryb mono. W chwili publikacji niniejszego testu niewielu ludzi na świecie miało okazję się o tym przekonać, ale stawiam dolary przeciwko orzechom, że poprawa będzie zauważalna i warta dopłaty - niezależnie od tego, czy nasze zestawy głośnikowe potrzebują aż tak wysokiej mocy, czy nie.
Dane techniczne
Audiolab 9000Q
Wejścia analogowe: 3 x RCA, 1 x XLR, 1 x phono (MM), 1 x main-in (RCA)
Wyjścia analogowe: 1 x RCA (pre-out)
Wejścia cyfrowe: 2 x optyczne, 2 x koaksjalne, 1 x USB-B
Wyjście słuchawkowe: 6,3 mm (20-600 Ω)
Łączność: Bluetooth 5.1 (aptX/aptX HD/LDAC)
Przetwornik: 32-bitowy (ES9038PRO)
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz
Impedancja wyjściowa: 120 Ω
Stosunek sygnał/szum: >113 dB
Zniekształcenia: <0,001%
Wymiary (W/S/G): 9/44,4/32,8 cm
Masa: 6,2 kg
Cena: 7799 zł
Audiolab 9000P
Moc wyjściowa: 2 x 100 W/8 Ω, 2 x 160 W/4 Ω
Wejścia analogowe: 1 x RCA, 1 x XLR
Impedancja wejściowa: 10 kΩ
Wzmocnienie (gain): 29 dB
Stosunek sygnał/szum: >112 dB
Zniekształcenia: <0,002%
Maksymalny prąd wyjściowy: 15 A
Wymiary (W/S/G): 9/44,4/32,7 cm
Masa: 9,2 kg
Cena: 5999 zł
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Unison Research Triode 25, Hegel H20, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Marantz HD-DAC1, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Tellurium Q Ultra Blue II, Albedo Geo, KBL Sound Red Corona, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultimate, Fidata HFU2, Melodika Purple Rain, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 PRO, Beyerdynamic DT 770 PRO, Meze 99 Classics, Bowers & Wilkins PX5, Pro-Ject Wallmount It 1, Custom Design RS 202, Silent Angel N8, Vicoustic VicWallpaper VMT, Vicoustic ViCloud VMT.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Simek
"Moim zdaniem jest to całkiem możliwe, ponieważ teraz topowy system tej marki - zakładając, że nie potrzebujemy transportu CD, a naszym jedynym źródłem będzie streamer 9000N - kosztuje dokładnie 31 696 zł. Nie za dużo o ponad pięć i pół tysiąca? Nie, bo końcówkę mocy 9000P można zmostkować, zamieniając ją w monoblok." W takim wypadku lepiej chyba pominąć przedwzmacniacz 9000Q (9000N ma funkcję przedwzmacniacza)? Będzie krótsza ścieżka sygnału i cena niższa o 7800 zł:-) Generalnie w tym momencie seria 9000 oferuje niesamowitą uniwersalność i swobodę w konfiguracji systemu w zależności od potrzeb, cały czas pozostając na atrakcyjnym poziome cenowym.
1 Lubię
Komentarze (1)