Bannery górne wyróżnione

Bannery górne

A+ A A-

Unison Research Performance Anniversary

Unison Research Performance Anniversary

Unison Research to jeden z najbardziej cenionych producentów wzmacniaczy lampowych i hybrydowych. Włoska firma jest z nimi utożsamiana tak mocno, że próby wprowadzenia na rynek innych urządzeń, takich jak odtwarzacze płyt kompaktowych, przedwzmacniacze gramofonowe, wzmacniacze słuchawkowe czy gramofony, spotykają się z mieszanymi reakcjami, zupełnie jakby większość klientów oczekiwała od Unisona tylko kolejnych nietuzinkowych piecyków. Sukcesem zakończyło się tylko podejście do zestawów głośnikowych, ale być może tylko dlatego, że tym działem zajmuje się inna marka - Opera Loudspeakers. Obie dzielą tę samą fabrykę, mieszczącą się w przemysłowej dzielnicy malowniczego miasta Treviso. O ile w swoich źródłach i wzmacniaczach hybrydowych Unison Research trzyma się jednej, swoją drogą dość powściągliwej jak na włoską manufakturę koncepcji stylistycznej, o tyle jego lampowce to już prawdziwy odjazd. W wielu modelach pojawiały się oryginalne pomysły, których później nie kontynuowano, takie jak chociażby radiatory przypominające skrzydła czy ozdobne panele wykonane ze szkła odpornego na działanie wysokich temperatur. W chwili obecnej oprócz flagowego wzmacniacza Absolute 845 w zakładce z lampowymi integrami znajdziemy aż dziesięć innych konstrukcji - Simply Italy, Triode 25, S6, Preludio, Sinfonia, Performance, Sinfonia Anniversary, Performance Anniversary, SH (który jest wzmacniaczem słuchawkowym i znalazł się tu chyba tylko dlatego, że nie było dla niego lepszego miejsca) oraz Simply 845. Z wieloma z nich miałem przyjemność się zapoznać, a z jednym witam się każdego dnia. Do odsłuchu tych największych jakoś mi się nie spieszyło, ale wreszcie się przełamałem, a skoro tak bardzo spodobał mi się maleńki Preludio, postanowiłem "przeskoczyć" Sinfonię i wziąć na warsztat potężny model Performance Anniversary.

Dopisek w nazwie modelu świadczy oczywiście o tym, że mamy do czynienia z edycją rocznicową. Zwykle takie produkty wypuszczane są na rynek w krótkich, limitowanych seriach, szybciutko znikają, po czym sporadycznie pojawiają się w ogłoszeniach. Trzeba mieć szczęście, a nierzadko też dobry kontakt z dealerem lub dystrybutorem, aby taki sprzęt dorwać. Tymczasem Sinfonia Anniversary i Performance Anniversary (wielka szkoda, że Preludio nie doczekał się tego wyróżnienia) są dostępne w regularnej sprzedaży, nikt nie ogłaszał, że ich produkcja będzie ograniczona do iluś tam egzemplarzy i nic nie zapowiada, aby ich dostawy miały zostać wstrzymane. Podstawowe wersje obu modeli wciąż figurują jako dostępne, z czego wnioskuję, ze również można je zamówić, ale ponieważ różnica w cenie nie jest astronomiczna, większość klientów decyduje się na wariant ulepszony. Co jeszcze ciekawsze, opisy na stronie producenta praktycznie nie istnieją. Jeżeli spodziewaliście się przeczytać, czym charakteryzuje się każdy z tych wzmacniaczy, jak został skonstruowany i jakie są jego cechy charakterystyczne, możecie co najwyżej próbować wyczytać to z tabeli danych technicznych. Kilka zdjęć, suche fakty i na tym koniec. Zaraz, kochani, a gdzie jakieś opowieści o wieloletniej pasji, mistrzach rzemiosła i anielskim brzmieniu? Czuję się zakłopotany.

Brak informacji w jakikolwiek sposób wykraczających poza parametry elektryczne oznacza, że w zasadzie nie wiadomo nawet, o jakim jubileuszu świadczy dopisek "Anniversary". Z tego, co udało mi się ustalić, chodziło o dwudziestą piątą rocznicę założenia firmy, ale to już leciutko nieaktualne, ponieważ powstała ona w 1987 roku, więc jeśli opisywany model będzie produkowany jeszcze trzy lata, będziecie mogli uznać, że kupiliście go z okazji czterdziestych urodzin Unisona. Być może Włosi przykleją do niego kolejną ozdobną tabliczkę, a może nie. Na razie wszystko wskazuje na to, że mają lepsze zajęcia, a Performance Anniversary kusi jeszcze bardziej niż kiedyś. Dlaczego? To proste - ze względu na inflację. Dziesięć lat temu wzmacniacz za 43690 zł był nieosiągalny nawet dla wielu amatorów hi-endowego sprzętu. Dzisiaj natomiast integry z najwyższej półki kosztują po siedemdziesiąt, osiemdziesiąt, sto tysięcy złotych i więcej. Potężny Unison "nabrał" w stosunku do nich niewiele, a to sprawia, że dla niektórych audiofilów stał się co naprawdę interesującą propozycją. Nie chcę powiedzieć, że lampowiec za 56999 zł to taki sprzęt dla każdego, obowiązkowy element wyposażenia każdego domu, ale dzięki wzrostowi cen wszystkich dóbr i usług dla pewnej części melomanów stał się marzeniem, do którego można się realnie przymierzyć, na które można zacząć odkładać albo zwyczajnie wybrać się do sklepu i je zrealizować. Uznałem, że tym bardziej pora już nadrobić zaległości i sprawdzić, co ma nam do zaoferowania ten 45-watowy ogier.

Unison Research Performance Anniversary

Wygląd i funkcjonalność

Wzmacniacz przyjechał do naszej redakcji na palecie, ale nie w drewnianej skrzyni, lecz w stosunkowo niegroźnie wyglądającym kartonie. Przez chwilę pomyślałem nawet, że będę w stanie samodzielnie rozpakować urządzenie, postawić je na stoliku, podłączyć kable i przystąpić do odsłuchu, ale mój optymizm był przedwczesny, ponieważ ów karton waży ponad pięćdziesiąt kilogramów. Jeśli przymierzacie się do wypożyczenia włoskiego piecyka, nie dajcie się zwieść, że to tylko taka ciut większa Sinfonia. Miejcie w głowie przede wszystkim tę liczbę, a także szerokość obudowy - 60 cm. Jej dolna część siedzi głęboko w ogromnym arkuszu miękkiej pianki, a mając na uwadze nieregularny kształt wzmacniacza, odwrócenie go do góry nogami nie wchodzi w grę. Po otwarciu pudełka i sprawdzeniu, czy nic nie uszkodziło się podczas transportu, na chwilę wróciłem do codziennych obowiązków i przemyślałem sprawę, a następnego dnia, podkładając pod sprzęt różne kawałki styropianu i przewracając karton na bok, udało mi się uwolnić tę bestię, stawiając ją jednak bezpośrednio na podłodze. Nie muszę chyba wspominać, że operację utrudnia fakt, że gdzie by nie położyć ręki, może poza tylną częścią obudowy, tam trafimy na elementy z pięknie wypolerowanego, śliskiego drewna, płytę górną, która wygląda na miedzianą, ale w rzeczywistości została wykonana z brązu, a także umieszczone po bokach radiatory. Wiem, że dla miłośników hi-endowej elektroniki takie operacje, wymagające nieraz oczyszczenia części pokoju z mebli i skorzystania z pomocy jednej lub dwóch osób, nie są niczym niezwykłym, ale Performance Anniversary wydaje mi się szczególnie wymagający. Aha, mała podpowiedź dla garstki szczęśliwców, którzy będą mieli okazję przygarnąć tę integrę do domu - w czterech metalowych nóżkach znajdziemy gumowe uszczelki (oringi), które pod ciężarem wzmacniacza przysysają się do podłoża. Wydaje się to całkiem praktyczne i bezpieczne, ale tylko do momentu, gdy postanowimy przenieść lub choćby odrobinę przestawić urządzenie, ponieważ gumowe pierścienie prawdopodobnie pozostaną na miejscu, przyklejone do podłoża. Podtrzymywanie ważącego 50 kg wzmacniacza jedną ręką i podkładanie oringów pod jego nóżki to prawdziwa próba charakteru. Aby uniknąć wzroku sąsiadów, zastanawiających się, z jakiego powodu z mieszkania obok dobiegały takie bluzgi, proponuję już na etapie wyjmowania piecyka z kartonu usunąć te uszczelki i zastąpić je czymś pewniejszym.

Skoro najtrudniejszy etap mamy za sobą, pozachwycajmy się chwilę wzornictwem włoskiego lampowca. Co prawda Performance Anniversary nie jest już żadną nowością, a zarówno na niego, jak i bliźniaczo podobne, choć znacznie mniejsze modele Preludio i Sinfonia miałem okazję napatrzyć się nie raz, z całą pewnością nie jest to najgorszy widok, jaki można zastać w swoim pokoju odsłuchowym. Niektórzy uważają, że sprzęt tej marki jest przekombinowany, drewniane i stalowe ozdoby zupełnie zbędne, a w połączeniu z wystającymi z obudowy kondensatorami i lampami tworzy to wizualny miszmasz. Zdaniem malkontentów wszystko to już po tygodniu nam się znudzi, a zachwyt wizualną formą wzmacniacza zostanie zastąpiony przykrym obowiązkiem wycierania kurzu ze wszystkich jego zakamarków. Podobnie jest jednak z elektroniką wielu innych marek, takich jak chociażby Pathos czy McIntosh, a mimo to każda z nich ma swoich zagorzałych zwolenników i zamiast kierować się w stronę modnego obecnie minimalizmu, szaleje jeszcze bardziej (taki MA6900 w porównaniu z MA12000 wygląda niemalże jak zupełnie normalna, prosta, klasyczna integra). Warto dodać, że opisywany piecyk robi piorunujące wrażenie nie tylko wyglądem, lecz idącą z nim w parze jakością materiałów i troską o detale. Wystarczy przyjrzeć się temu, jak doskonale poszczególne elementy do siebie pasują, jak ładnie wykończone są ich krawędzie, jak mocno osadzone są pokrętła, drewniane panele czy obudowy transformatorów, a natychmiast zaczynamy rozumieć, że mamy do czynienia z potężnym urządzeniem, które z zewnątrz wygląda jak połączenie luksusowego zegarka Meccaniche Veloci i deski rozdzielczej supersamochodu Pagani Huayra, ale tak naprawdę zostało zbudowane jak czołg.

Muszę przyznać, że nie zawsze trafiają do mnie odważne wizje projektantów z Treviso. Niektóre modele bardzo mi się podobają, inne zaś uważam za dziwne lub nawet brzydkie. Wysoka jakość wykonania nie podlega jednak subiektywnej ocenie - nie ma o czym dyskutować, bo jest pierwszorzędna. Jeżeli jednak jesteście ciekawi mojego zdania, uważam, że "zwykły" Performance prezentuje się lepiej. Wersja Anniversary otrzymała ozdobną, brązową płytę, co byłoby fajne, gdyby zmieniono kolor wszystkich pozostałych elementów wykonanych ze stali i aluminium - pokręteł, radiatorów, tabliczki z nazwą modelu, a nawet metalowego panelu z przyciskami na charakterystycznym dla Unisona, drewnianym pilocie. Co więcej, w egzemplarzu dostarczonym do testu zamiast wściekle czerwonych kondensatorów Itelconda zamontowano czarne. Jak się dowiedziałem, w pierwszych egzemplarzach faktycznie były one czerwone, ale później zmieniono je na takie same, jakich używano w wersji standardowej. Oczywiście taki piecyk wciąż przyciąga wzrok, ale uważam, ze Włosi mogli się bardziej postarać. Jubileuszowa wersja powinna mocno różnić się od tej regularnej i oprócz oryginalnej biżuterii otrzymać na przykład przedni i górny panel z hebanu lub drewna pokrytego lakierem fortepianowym. Nie chciałbym robić takiemu wzmacniaczowi zdjęć, ale to byłby czad, a tak można odnieść wrażenie, że pomysł został zrealizowany w 50%. Może w przyszłości firma zrealizuje taki dziki projekt, wypuszczając na przykład krótką, limitowaną edycję swoich trzech ikonicznych wzmacniaczy - Preludio, Sinfonii i Performance'a. Gdyby tylko fundusze mi pozwoliły, brałbym. Należy jednak pamiętać o tym, że wersja Anniversary przyniosła również kilka istotnych zmian konstrukcyjnych, z czego najważniejsze są lampy. Wprawdzie ich wymiana jest dziecinnie prosta, ale nikt nie chciałby kupić drogiego wzmacniacza i po pewnym czasie zorientować się, że można łatwo poprawić jego brzmienie, ale trzeba w tym celu wydać kilka tysięcy złotych, a oprócz tego przeprowadzić kilka testów odsłuchowych, aby wyłonić komplet, który sprawdzi się najlepiej. Dlatego właśnie Unison zdecydował się na lampy Gold Lion zaprojektowane przez Genalex, które mają zapewniać niższy poziom szumów, szersze pasmo i lepszą scenę dźwiękową niż wiele innych lamp dostępnych na rynku.

Jeżeli na chwilę zapomnimy o wzornictwie, okazuje się, że Performance Anniversary to klasyczny, oczywiście w stu procentach analogowy, a do tego dość minimalistyczny piecyk. Jego przednią ściankę zdobią cztery identyczne pokrętła, którym powierzono sterowanie wszystkimi funkcjami. Idąc od lewej, mamy tu główny włącznik, potencjometr, selektor źródła i przełącznik aktywujący pętlę magnetofonową. W centralnej części panelu czołowego umieszczono sensor podczerwieni dla zdalnego sterowania i cztery diody odpowiadające czterem wejściom analogowym. Te znajdziemy rzecz jasna z tyłu, w jednym rzędzie ze wspomnianymi gniazdami pętli magnetofonowej. Wszystkie złącza są niezbalansowane. Trochę szkoda, że nie pomyślano na przykład o wyjściu z przedwzmacniacza (wątpię, aby ktokolwiek zechciał podłączyć do Performance'a zewnętrzną końcówkę mocy, ale subwoofer to inna rozmowa) lub jednym wejściu zbalansowanym, ale próżno tu również szukać dodatków w stylu przetwornika cyfrowo-analogowego czy modułu strumieniowego. Po pierwsze hi-endowa lampowa integra to nie amplituner sieciowy, a po drugie Performance nie jest już najmłodszą konstrukcją, co w przypadku wzmacniacza lampowego może nie jest niczym złym, bo nikt nie spodziewa się ujrzeć tu rozwiązań technicznych rodem ze smartfonów, ale wydaje mi się, że delikatny lifting wyszedłby mu na dobre. Kierujący firmą Bartolomeo Nasta zdradził mi, że trwają już prace nad następcą modelu Preludio, a jeśli doczekamy się szczęśliwego finału, Sinfonia i Performance z pewnością będą następne w kolejce. Tylko kiedy to nastąpi? Włosi nie wprowadzają zmian w katalogu zbyt często, a o następcy Preludio słyszę już nie pierwszy raz i wciąż nie widziałem choćby szkiców, przecieków czy prototypów. Nie zdziwiłbym się, gdyby nowy model wprowadzono dopiero za rok, a jeśli to się potwierdzi, na nowe wcielenie Sinfonii i Performance'a trzeba będzie poczekać jeszcze dłużej.

Na tylnej ściance opisywanego wzmacniacza znajdziemy dwa odrobinę zagadkowe elementy. Pierwszym jest gniazdo opisane jako zasilanie dla przedwzmacniacza gramofonowego. W chwili obecnej w ofercie Unisona znajdziemy dwa takie urządzenia - Simply Phono (4999 zł) i Phono One (12999 zł), ale gniazdo zasilające w integrze będzie współpracowało tylko z tym pierwszym, natomiast zewnętrzny zasilacz do drugiego trzeba dokupić osobno. Gdybyśmy zatem zechcieli posłuchać muzyki z czarnych płyt, będziemy mieli małe ułatwienie, ale byłoby miło, gdyby Włosi - mając na uwadze deficyt nowoczesnych źródeł w swoim katalogu - wprowadzili nową serię mniejszych urządzeń, takich jak przetworniki, transporty cyfrowe, wzmacniacze słuchawkowe czy przedwzmacniacze korekcyjne, zachowując taki właśnie standard zasilania i stosując go w każdej integrze, a nie tylko wybranych modelach. Wówczas bez stosowania kart czy modułów montowanych przez dystrybutora lub dealera mielibyśmy do wyboru co najmniej kilka opcji rozbudowy swojego systemu. Pomysł jest więc fajny, ale jeżeli takie gniazdo zasilające ma obsługiwać jeden phono stage, to znów odnoszę wrażenie, że ktoś się tu zatrzymał w połowie drogi. Jestem jednak wyrozumiały, bo w okolicy siedziby Unisona i Opery jest kilka znakomitych restauracji, do Wenecji i i Padwy rzut beretem, w ciągu godziny można dojechać do Vicenzy, Bolonii, Werony, Triestu lub Florencji, popływać w pięknym jeziorze Garda, a nawet śmignąć w Alpy i pojeździć na nartach. Innymi słowy, tam można robić wiele innych rzeczy, zamiast ślęczeć nad przetwornikami i streamerami.

45 watów na kanał z trzech lamp KT88 to nie przelewki. Można wręcz przypuszczać, ze Performance Anniversary okaże się wymarzonym wzmacniaczem dla kolumn, które z brutalnymi tranzystorami dogadują się dobrze pod względem elektrycznym, ale brzmieniowym już niekoniecznie.

Drugą ciekawostką są terminale głośnikowe. Wyglądają całkiem normalnie i akceptują dowolny rodzaj końcówek, ale nie dość, że mamy do wyboru odczepy dla kolumn o impedancji 4 lub 8 Ω, to dodatkowo gniazda zostały zdublowane i zamontowane na skos, co w pierwszej chwili budzi lekką konsternację. Podejrzewałem, o co chodzi, ale przed podłączeniem wzmacniacza profilaktycznie przeczytałem instrukcję obsługi. Włosi najwyraźniej uznali, że niektórzy klienci zapragną skorzystać z bi-wiringu, dlatego też terminale są podwójne. Delikatne przesunięcie jednego poziomu względem drugiego ma ułatwiać podłączenie grubych przewodów, szczególnie tych zakończonych widełkami. Przy zachowaniu ostrożności, aby nic się przypadkowo nie zwarło, kable głośnikowe będzie można ułożyć tak, aby wszystkie żyły zwisały pionowo w dół. Fajnie, ale czy znajdzie się ktoś, kto dysponując kolumnami przystosowanymi do bi-wiringu, zdecyduje się na zakup drugiej pary przewodów głośnikowych, zamiast użyć zworek? Z ekonomicznego punktu widzenia nie ma to sensu, ale pamiętajmy, że mówimy o wzmacniaczu za niecałe sześćdziesiąt tysięcy złotych. Dla posiadacza takiego piecyka najważniejsze może być to, że brzmienie całego systemu będzie można dopieścić na maksa, wybierając inne kable dla sekcji średnio-wysokotonowej, a inne dla niskotonowej. Performance Anniversary jest jednym z niewielu lampowców oferujących takie udogodnienie. W większości przypadków wykorzystane zostaną tylko dwa z sześciu gniazd - jedno czerwone i jedno czarne. Zdaniem producenta to, czy wybierzemy dolny, czy górny rząd, nie ma znaczenia. Istotna dla wielu audiofilów będzie z pewnością moc. 45 watów na kanał z trzech lamp KT88 to nie przelewki. Można wręcz przypuszczać, ze Performance Anniversary okaże się wymarzonym wzmacniaczem dla kolumn, które z brutalnymi tranzystorami dogadują się dobrze pod względem elektrycznym, ale brzmieniowym już niekoniecznie. O tym jednak przekonamy się później.

Podobnie jak większość produktów Unisona, Performance Anniversary ma być wzmacniaczem łatwym w użyciu, bezproblemowym i bezawaryjnym. Pierwszym ułatwieniem dla użytkownika jest pilot zdalnego sterowania, które realizowane jest za pośrednictwem zmotoryzowanego potencjometru Alpsa z prestiżowej serii RK27. Drewniany "leniuch" jest zbyt skomplikowany jak na potrzeby klasycznej, analogowej integry, ale jeżeli ktoś zdecyduje się na odtwarzacz płyt kompaktowych Unisona, część przycisków mu się przyda. Drugim przyjemnym dodatkiem jest system miękkiego startu, dzięki któremu włączeniu wzmacniacza towarzyszy jedynie kliknięcie pokrętła, a nie głośny trzask dobiegający z głośników. Włoski piecyk nagrzewa się kilka, może kilkanaście sekund, po czym następuje kliknięcie przekaźnika i sprzęt jest gotowy do pracy. Trzecim i być może najważniejszym udogodnieniem jest automatyczna regulacja biasu. Osobiście uważam, że system z małym wyświetlaczem, hebelkami i pokrętłami (wzorowany na tym, co widzimy chociażby w modelu Triode 25) mógłby dodać opisywanemu modelowi uroku, ale jedynym miejscem, gdzie taka instalacja mogłaby się znaleźć, jest płaski fragment drewna, gdzie umieszczono firmowe logo i tabliczkę z nazwą modelu (nie wiedzieć czemu, złotą, nie pasującą ani do brązowej płyty otaczającej lampy, ani do pokręteł i radiatorów). Nie wspominam już o "czystości" układu elektronicznego, bo z tej perspektywy auto-bias jest często bardzo pożądany, a z opisów producenta wynika, że do projektu wnętrza mocno się przyłożył. Wystarczy wspomnieć, że wspomniane wcześniej przekaźniki, po jednym dla każdego kanału, zostały zamontowane z tyłu, w pobliżu gniazda zasilającego, aby ograniczyć możliwość indukowania się zakłóceń. To tego typu smaczków wrócimy jeszcze w opisie technicznym, a teraz to, co tygryski lubią najbardziej - słuchamy!

Unison Research Performance Anniversary

Brzmienie

Chyba dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że po takim wzmacniaczu spodziewałem się bardzo dobrego lub nawet wybitnego brzmienia. Jego pozycja w katalogu, konstrukcja, jakość wykonania, wygląd, masa, cena, a także historia i renoma marki oraz moje osobiste, niezwykle pozytywne doświadczenia z jej sprzętem, potwierdzone tym, że z modelu Triode 25 korzystam już niespełna osiem lat - wszystko to rodzi pewne oczekiwania. Nie oznacza to jednak, że sprawę można z góry uznać za wygraną, bo nawet jeśli przeczuwamy lub wiemy, że testowany model zagra dobrze, to wciąż nie wiemy jak. W którą stronę pójdzie, jaką ścieżkę wybierze? Czy będzie stereotypową lampą w najlepszym wydaniu, idealnym reprezentantem swojego gatunku, arcymistrzem muzykalności, oferującym naturalny, lekko ocieplony, spójny dźwięk namalowany pastelowymi barwami, z pełnym bogactwem harmonicznych i bliską, namacalną, obecną średnicą? W może wybierze inną ścieżkę, robiąc użytek z wysokiej mocy wyjściowej i oprócz słyszalnego, ale oszczędnie dozowanego ciepła pokaże nam głęboki, nisko schodzący i doskonale kontrolowany bas, a także dynamikę, przejrzystość, stereofonię i wszechstronność, o jakich wiele wzmacniaczy tranzystorowych, nawet tych równie kosztownych, mogłoby mu pozazdrościć? Ostatecznie ważąca pięćdziesiąt kilogramów integra to nie pierwszy lepszy lampowiec, gdzie człowiek zachwyca się tym, że dźwięk ma oryginalny charakter, jest jakiś, ale ma też swoje niedociągnięcia. Wyobraźcie sobie więc, że tworzycie własną listę cech, którymi powinien charakteryzować się hi-endowy wzmacniacz lampowy, w pierwszej kolejności zapisujecie te najbardziej oczywiste, a potem docieracie już do życzeń z kategorii "wiem, że to niemożliwe, ale byłoby ekstra". Nawet jeśli niektóre z tych postulatów będą się wydawały sprzeczne, to nieistotne - pomarzyć zawsze można. Tak, widzicie to? Macie przed oczami kartkę z dwudziestoma lub trzydziestoma punktami? W takim razie bez ogródek powiem, że Performance Anniversary najpierw spełni wszystkie te życzenia, a później jeszcze dorzuci do nich kilka prezentów, o które nie prosiliście, bo nie byliście świadomi ich istnienia.

Nawet jeśli moje oczekiwania względem włoskiego piecyka były wysokie, udało mu się spełnić je ze sporym zapasem. Nie ukrywam, że było to nie tylko przyjemne, ale też dość zaskakujące doświadczenie, ponieważ nie jest to pierwszy raz w życiu, gdy testuję hi-endowy wzmacniacz, a mimo to brzmienie Unisona szczerze mnie zachwyciło. Nie zrozumcie mnie źle, ale już po kilku latach pracy w charakterze recenzenta człowiek nabiera dużego dystansu do materii, w której się poruszamy, a po kilkunastu zaczyna myśleć, że nic go już nie zaskoczy. Widziałem tysiące ekstremalnie drogich urządzeń, słuchałem systemów wartych kilkanaście milionów złotych, rozmawiałem z setkami osób, którym udało się coś w tej branży zdziałać i czytałem setki dyskusji o tym, czy kable "grajo", czy "nie grajo". Podobną, choć niezwiązaną z wykonywanym zawodem ścieżkę przeszło wielu audiofilów, którzy dysponują ogromną wiedzą i doświadczeniem. Nie dość, że setki razy wprowadzali zmiany w swoim systemie, to jeszcze dla czystej frajdy biorą udział w różnych spotkaniach, odsłuchach, prezentacjach i wystawach. Takich ludzi nie jest łatwo wprawić w osłupienie, a mimo to jestem przekonany, że Unisonowi się to uda. Ba! Nie zdziwię się, jeśli wyznawcy hi-endu ekstremalnego skreślą opisywany model ze swojej listy kandydatów do odsłuchu, bo nie jest jeszcze tak wyczynowy i bezkompromisowy, jak powinien (kiedy słucha się muzyki na kolumnach wartych nie piętnaście, ale pięćset tysięcy złotych, patrzy się na to z nieco innej perspektywy). Szkopuł w tym, że jego brzmienie jest. Dostajemy tu dźwięk, który chciałoby się opisać tylko jednym słowem - królewski.

Wybaczcie, że pominę takie kwestie jak równowaga tonalna, bo o podstawach nawet nie ma co rozprawiać. Performance Anniversary jest jednym z tych wzmacniaczy, które owszem są świadome swojego charakteru i "przynależności rasowej", ale cechy typowe dla dobrych lampowców traktują raczej jako miły dodatek - początek, a nie koniec fascynującej przygody. Z łatwością wyłapiemy i docenimy odrobinę przyjemnego ciepła, umiejętność różnicowania barw, grania całym bogacgtwem harmonicznych, gładkość, spójność, poszanowanie mikroskopijnych smaczków czy fenomenalne odwzorowanie akustyki poszczególnych nagrań, ale po chwili zorientujemy się, że to tylko elementy pakietu obowiązkowego, za którymi kryje się jeszcze wiele atrakcji do odkrycia. Co niezwykle istotne, żaden z tych elementów nie został obsadzony w roli gwiazdy, dla której pozostali aktorzy mają stanowić tło, grzecznie i beznamiętnie wykonując swoją pracę, ale nie odciągając uwagi widza od artysty numer jeden. Miejcie zatem świadomość, że wszystko, o czym za chwilę napiszę, jest dla Unisona tak samo ważne, współistnieje na równych zasadach, tworząc przemyślany, spójny, synergiczny przekaz. Wydaje mi się, że jest to niezwykle ważne i stanowi kolejny atut włoskiego piecyka. A to, że w ramach owej muzycznej symbiozy raz po raz nad czymś się pochylamy, zachwycając się takim czy innym składnikiem tego mistrzowskiego dania, jest tylko kolejnym dowodem wybitnej jakości brzmienia.

Pierwszym ciekawym elementem, który przykuł moją uwagę, był bas. To akurat dość rzadkie zjawisko, gdy chodzi o odsłuch wzmacniacza lampowego, ale nic na to nie poradzę. Niskie tony w wykonaniu Unisona zmiotły mnie z planszy. Myślałem, że Hegel H20 wyznacza w tej dziedzinie poziom odniesienia i może faktycznie tak jest, ale Performance Anniversary idzie jeszcze dalej, zachowując wszystkie zalety norweskiego tranzystorowca. Bas był niesamowicie głęboki, swobodny, atomowy, ale też wystarczająco zwinny i naturalny, aby nic nie budziło naszego niepokoju, że oto za chwilę coś się rozleci, wzmacniacz przestanie panować nad sytuacją, wpadnie w nieprzyjemne buczenie i cała ta ekscytująca przejażdżka skończy się na drzewie, a w najlepszym wypadku na krawężniku. Co ważne, dół pasma w wykonaniu Unisona robi wrażenie nie tylko zasięgiem czy szybkością, ale do tego jest czarująco gęsty, kaloryczny, pełen smaku, wypełniony mięsem po same brzegi, a to przekłada się na realizm - poczucie, że widzimy nie tylko zarysy, kontury, ale też zawartość i treść każdego dźwięku, w związku z czym to nie iluzja, ale prawdziwe, rozgrywające się tuż przed nami wydarzenie. Jakże dalekie jest takie "staromodne" granie od tego, co oferują niektóre wzmacniacze pracujące w klasie D, gdzie niby wszystko jest na swoim miejscu, niby każdy detal został "wyświetlony" we właściwym momencie, ale mimo wszystko człowiek ma wrażenie, że gdyby tak przebić ten balonik nożem, zostanie tylko powietrze pachnące gumą i plastikiem. Unison gra inaczej. Jego dźwięk ma właściwą masę, przetacza się przez nasz pokój niczym gromada dzikich zwierząt. Nie jest może tak gęsty, że ów wyimaginowany nóż nawet trudno byłoby nam gdzieś wbić, ale doskonale wiemy, że na coś byśmy trafili. A czy na wołowinę, kamień, słomę, czy lody czekoladowe - to już zależy od odtwarzanego utworu. Nie ulega jednak wątpliwości, że wrażenie masywności, kaloryczności, jędrności i namacalności przekazu budowane jest od samego dołu. Pod względem jakości basu Performance Anniversary na pewno niejednemu tranzystorowi pogoni kocura. I to ostro. Czasami czułem się tak, jakby w ścianie między kolumnami pojawił się wysokiej klasy subwoofer. I to taki z 12-calowym głośnikiem. Wiedziałem, że Audiovectory QR5 potrafią zaszaleć, ale żeby aż tak? I żeby w dalszym ciągu były dalekie od nieprzyjemnego dudnienia? To pokazuje, że w każdych kolumnach i w każdym systemie jest jeszcze jakiś potencjał do wydobycia, tylko trzeba mieć odpowiedni wzmacniacz. Nie dobry, nawet nie bardzo dobry, ale wybitny.

Kolejne atuty Unisona w pewnym sensie się ze sobą łączą, bowiem pochodzą ze świata będącego całkowitym przeciwieństwem stereotypowej, kluchowatej lampy. Na wyróżnienie zdecydowanie zasługuje przestrzeń. Obszerna, koncertowa, trójwymiarowa, pełna powietrza i charakterystycznej dla wzmacniaczy lampowych "mgiełki dźwiękowej", ale przy tym niezwykle precyzyjna. Scena stereofoniczna w wykonaniu opisywanego piecyka nie zbiega się w mały trójkąt, tylko pozostaje szeroka, przede wszystkim z tyłu, za linią kolumn, ale do przodu też może wyjść i namieszać nam w głowie. To, w jaki sposób przestrzeń zmienia się w zależności od odtwarzanego nagrania, pozwolę sobie pominąć, bo gdybym miał się nad tym rozwodzić, otrzymalibyście teraz spis kilkuset utworów z adnotacjami, co ciekawego na nich zaobserwowałem. Dla włoskiego lampowca praktycznie nie ma muzyki, w której nie byłoby nic ciekawego do pokazania. Nawet jeśli sięgniemy po spokojniejszy repertuar albo coś w stylu popowych hitów, można się zdziwić. Wielu audiofilów brzydzi się taką "masówką", ale niektóre płyty Madonny, Justina Timberlake'a czy Lany del Rey są zrealizowane tak, że mucha nie siada. Owszem, chwilami robi się efekciarsko, ale posłuchać warto. Swoją drogą, jeśli stereofoniczny system, którego sercem jest wzmacniacz lampowy, potrafi zapewnić nam takie doznania przestrzenne, to po co komu te wszystkie kina domowe, procesory, atmosy i inne bzdury? No bo czy tu potrzeba czegoś jeszcze? Czy tu jest jeszcze jakieś okno, które można otworzyć? Po tym, co usłyszałem, mam wątpliwości, ale znów - aby to osiągnąć, nie można zamknąć się w kwocie dziesięciu tysięcy złotych za cały zestaw. To są - i zawsze były - atrakcje dostępne dla wybranych.

To, że wzmacniacz lampowy gra przyjemnie, że ma potężny bas i cudownie rozbudowaną scenę stereofoniczną, to jeszcze można zrozumieć, szczególnie w tej cenie, ale żeby do tego pokazywał tak wiele detali, dawał takie poczucie zanurzenia w muzycznym planktonie, to już powoli przestaje się człowiekowi mieścić w głowie.

Na koniec wisienka na torcie, która dla wielu będzie największym zaskoczeniem, a obok stereofonii i dynamiki stanowi kolejny element decydujący o tym, że brzmienie Unisona odbieramy jako doskonale wyważone, pełne i kompletne. Mowa o przejrzystości. Jeżeli czytając powyższy opis, próbowaliście wyobrazić sobie brzmienie włoskiego lampowca, dodając do układanki kolejne klocki, teraz macie już komplet. Subwooferowy bas, fenomenalna dynamika, odrobina lampowego ciepła, stadionowa przestrzeń, a teraz jeszcze rozdzielczość godna najlepszych wzmacniaczy tranzystorowych - to już jest absolutny killer. No bo że wzmacniacz lampowy gra przyjemnie, że ma potężny bas i cudownie rozbudowaną scenę stereofoniczną, to jeszcze można zrozumieć, szczególnie w tej cenie, ale żeby do tego pokazywał tak wiele detali, dawał takie poczucie zanurzenia w muzycznym planktonie, to już powoli przestaje się człowiekowi mieścić w głowie. I nie miejcie złudzeń ani nie stosujcie wobec powyższego stwierdzenia taryfy ulgowej, w stylu "ach, pewnie tak napisał, bo słuch przyzwyczaił mu się do tej lampowej papki i po dwudziestu minutach zaczął nawet dostrzegać te słynne skrzypnięcia krzeseł". Może jestem naiwny, może nawet głupi, ale nie aż tak. Nauczyłem się brać poprawkę zarówno na sprzęt, z jakiego korzystam podczas testów, jak i rozmaite zjawiska z dziedziny psychoakustyki i wiem, że pod względem przejrzystości Performance Anniversary wypada wybitnie nawet na tle innych wzmacniaczy w porównywalnej cenie. Rozdzuelczość stoi tutaj na poziomie takim samym albo wyższym niż w najlepszych piecykach tranzystorowych, jakich dane mi było słuchać. Nie zdziwcie się, jeśli dzięki włoskiemu piecykowi usłyszycie szczegóły, które dotychczas ujawniały się tylko podczas korzystania z hi-endowych nauszników.

Chłonąc wszystkie te zakazane owoce, należy pamiętać o tym, że mamy do czynienia z urządzeniem dysponującym naprawdę wysoką mocą. Rodzi to pewne konsekwencje, spośród których najbardziej uzależniające jest stopniowe zwiększanie poziomu głośności. Mówię to jako meloman, który nie funduje sobie koncertów każdego dnia, a przez 80% czasu słucha muzyki raczej cicho, bez szaleństw. Performance Anniversary obudził we mnie bestię. No, dobrze, może nie bestię, ale przynajmniej niegrzecznego chłopca, który mając do dyspozycji tak wspaniały sprzęt, będzie słuchał tak głośno, jak mu się podoba, mając w nosie cały świat i puszczając sobie na zmianę Toola i soundtrack z "Euphorii". Rozkoszowanie się pojedynczymi dźwiękami jest jak najbardziej możliwe, ale cały czas kusiło mnie, żeby potraktować ten sekstet rozgrzanych do czerwoności KT88 czymś więcej niż tylko fortepianem solo lub niedużym składem jazzowym. Gdybym wiedział, że ten wzmacniacz zostanie u mnie na zawsze, pewnie w którymś momencie by mi przeszło, ale podczas trwającego dwa tygodnie testu po prostu wyciskałem z niego wszystko, co mogłem. Chciałem bez końca pływać w tym oceanie pięknego dźwięku, bo jeśli typowa budżetowa integra to wanna napełniona lekko rdzawą wodą, mój Triode 25 to hotelowy basen, Hegel H20 to górskie jezioro z czystą, ale chłodną wodą, to Performance Anniversary jest jak ocean na Malediwach w idealny, bezwietrzny, letni dzień. Taki jak na zdjęciach w biurze podróży. Rozpościera się po horyzont, błękitna woda ma tak idealną temperaturę, że czujemy tylko to, że się w niej unosimy, a do tego jest tak czysta, że widzimy każde ziarnko piasku pod stopami. Czy można trafić lepiej? Pewnie można, ale jeżeli ktoś pływając w takim oceanie, sącząc drinka z palemką i czytając książkę na leżaku pod słomianym parasolem zastanawia się, czy nie mógłby jeszcze poprawić swojej sytuacji, to chyba najwyższy czas pieprznąć się grubym bambusowym kijem w łeb. Konkludując, powiem więc tak - od tego momentu Unison Research Performance Anniversary to mój wzmacniacz marzeń. I to nie tak, że dalej nie ma już nic. Wiem, że jest. Ale gdybym zaczął o tym myśleć, słuchając tak wspaniałej, dopracowanej w każdym calu, królewskiej integry, podajcie mi, proszę, gruby bambusowy kij albo kupcie mi bilet na Malediwy, w jedną stronę. To jedna z tych sytuacji, w których wszyscy wygrywają.

Unison Research Performance Anniversary

Budowa i parametry

Unison Research Performance Anniversary to lampowy wzmacniacz zintegrowany oferujący moc 45 W z sześciu lamp KT88. Jak zapewnia producent, w wersji jubileuszowej moc delikatnie wzrosła w stosunku do wariantu podstawowego, co jest w głównej mierze zasługą wysokiej klasy lamp Gold Lion/Genalex. Włosi twierdzą, że zaprojektowanie znakomitej integry jest bardziej skomplikowane niż stworzenie przedwzmacniacza i końcówki mocy, ponieważ konstrukcja jednoczęściowego wzmacniacza jest bardziej skomplikowana i wymagająca, a wybrane rozwiązania bardziej krytyczne z punktu widzenia jakości brzmienia niż w przypadku wzmacniaczy dzielonych. Pojedyncza obudowa wymaga nieprzeciętnej staranności - należy starannie odizolować wrażliwe stopnie wzmocnienia od zakłóceń z układu zasilania oraz stopnia wyjściowego. Wszystkie tego typu doświadczenia, zdobyte między innymi podczas konstruowania topowego modelu Absolute 845, przełożyły się na kształt i topologię modelu Performance Anniversary. Zmiany funkcjonalne to na przykład dodanie dużych radiatorów po obu stronach wzmacniacza czy dwóch ekranów z antymagnetycznej stali nierdzewnej o niskim przewodnictwie cieplnym. Służą one do izolacji obwodów wzmacniacza umieszczonych pod ozdobną płytą, która w tym przypadku została wykonana z brązu. Firma twierdzi, że jest to korzystne dla stabilności pracy obwodów wzmacniacza mocy i wpływa zarówno na jakość dźwięku, jak i niezawodność.

Performance Anniversary został zaprojektowany jako wzmacniacz dual-mono, co widać właściwie na pierwszy rzut oka. Można zatem powiedzieć, że w jednej obudowie znajdują się dwa identyczne, ale w pełni niezależne wzmacniacze. Dzięki temu ogranicza się możliwość powstania zakłóceń pomiędzy dwoma kanałami. W pełni lampowa konstrukcja została "ustawiona" do pracy w czystej klasie A dla każdego stopnia. Dzięki specjalnych transformatorom możliwe było zaprojektowanie stopni wyjściowych do współpracy z trzema KT88 na kanał w równoległej konfiguracji single-ended/ultralinear. Włosi informują, że konstrukcja transformatorów wyjściowych pozwala "widzieć" tetrody KT88 jako triody. Wzmocnienie wstępne oraz sterowanie stopnia mocy oparte jest na triodach ECC83/12AU7 i ECC82/12AX7. Oba stopnie wzmacniacza wykorzystują układ automatycznego biasu, co zdaniem producenta pozwala na skuteczne zmniejszenie impedancji wyjściowej obwodów, w związku z czym zniekształcenia harmoniczne są ograniczone, a dynamika - zwiększona. Unison zastosował oryginalny obwód, który rozwiązuje problem dopasowania lamp poprzez ciągłe sprawdzanie każdej z nich na okoliczność zmiany wydajności emisji i odpowiednie dostosowanie ustawień. Dzięki temu wzmacniacz jest w stanie utrzymać optymalne działanie nawet po wielu latach użytkowania. Dodatkowy bonus to znaczne skrócenie czasu nagrzewania się wzmacniacza po jego załączeniu.

Włącznik sieciowy na przednim panelu obsługuje zasilanie w energię poprzez dwa przekaźniki, po jednym dla każdego kanału. Przekaźniki te są umieszczane w pobliżu transformatorów sieciowych, co pozwala skrócić do maksimum okablowanie AC. Tym samym ograniczono do absolutnego minimum możliwość indukowania się zakłóceń zasilania. Pokrętła sterujące są obrabiane z antymagnetycznej stali nierdzewnej. Firma zapewnia, że ich masa i wyważenie zapewniają płynną i precyzyjną kontrolę podczas obsługiwania ręcznego. Elementy drewniane nie tylko świetnie wyglądają, ale mają też tłumić rezonanse powstające w obudowie metalowej. Dzięki tej tłumiącej strukturze lampy, które podobnie jak wszystkie urządzenia próżniowe potrafią mikrofonować, mają być mniej podatne na generowanie niepożądanych skutków związanych z rezonansem. Producent zapewnia, że wszystkie komponenty używane przy budowie wzmacniacza, od rezystorów do kondensatorów filtrujących, od lamp do płytek z obwodami drukowanymi, zostały wybrane z wielką troską o jakość. Jeśli chodzi o parametry, największe wrażenie robi oczywiście maksymalny pobór mocy, wynoszący 500 W. Jak to mówią, kto bogatemu zabroni...

Werdykt

Ponieważ recenzja wyszła mi nieco przydługa, werdykt będzie króciutki. Unison Research Performance Anniversary to genialny wzmacniacz. Prawdziwy lampowy arystokrata. Wiem, że taki ważący pięćdziesiąt kilogramów i bądź co bądź ostentacyjny lampowiec nie każdemu przypadnie do gustu, ale to nie ma żadnego znaczenia, bo gra tak znakomicie, że równie dobrze mógłby wyglądać jak stara tokarka, mógłby z niego wyciekać smar, w domu mogłoby śmierdzieć szambem i tygodniową padliną, a ja i tak chciałbym go mieć. Najwyżej bym często sprzątał i wietrzył. Na razie nie mam się czym przejmować, bo nie znam zaklęcia pozwalającego wyczarować 56999 zł, ale jeśli posiedliście takie umiejętności, gorąco polecam i wpraszam się na odsłuch.

Unison Research Performance Anniversary

Dane techniczne

Moc wyjściowa: 45 W na kanał
Impedancja wyjściowa: 4 - 8 Ω
Impedancja wejścia: 47 kΩ
Wejścia analogowe: 4 x RCA, 1 x magnetofonowe (RCA)
Wyjścia analogowe: 1 x magnetofonowe (RCA)
Współczynnik sprzężenia zwrotnego: 16 dB
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 30 kHz
Lampy sterujące: 2 x ECC82 (12AU7), 2 x ECC83 (12AX7)
Lampy mocy: 6 x KT88 (wymiennie z 6550 lub KT90)
Pobór mocy: 500 W
Wymiary (W/S/G): 23,5/60/48 cm
Masa: 50 kg
Cena: 56999 zł

Sprzęt do testu dostarczyła firma Horn Distribution. W artykule wykorzystano zdjęcia udostępnione przez firmę Unison Research i wykonane przez redakcję magazynu StereoLife.

Równowaga tonalna
RownowagaStartRownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4Rownowaga4RownowagaStop

Dynamika
Poziomy8

Rozdzielczość
Poziomy8

Barwa dźwięku
Barwa5

Szybkość
Poziomy7

Spójność
Poziomy8

Muzykalność
Poziomy8

Szerokość sceny stereo
SzerokoscStereo2

Głębia sceny stereo
GlebiaStereo03

Jakość wykonania
Poziomy8

Funkcjonalność
Poziomy5

Cena
Poziomy5

Nagroda
sl-highend


Komentarze (24)

Pokaż wcześniejsze komentarze
  • Michał

    @a.s. - Po prostu nie lubisz brzmienia wzmacniaczy lampowych, rozumiem, takie masz preferencje. Natomiast Twoje nieustanne próby obrzydzania lampowców innym są cokolwiek groteskowe. Przekonanych do lampowców nie nawrócisz, na przykład ja uwielbiam gigantyczne THD lampowców, żaden tranzystor nie dał mi nigdy tyle frajdy, ciarek, dreszczy i wzruszeń ile lampa SET w klasie A. Zdanie wyznawców tabelek mnie nie rusza. Liczy się tylko muzyka.

    1
  • a.s.

    @Michał - To nie pisz o tym, o czym nie masz pojęcia, a słuchaj na czym lubisz. Żaden a.s. postem nie zmieni komuś preferencji.

    0
  • Michal

    @a.s. - No to objaśnij mi świat, bo wychodzi na to, że można kształtować brzmienie nagrania w produkcji przy pomocy lamp, ale już słuchanie tych nagrań przy pomocy wzmacniacza lampowego jest niedopuszczalne, bo wysokie THD itp. Jeśli tak, to ja tu widzę podwójne standardy. No chyba że nawet w procesie produkcji muzycznej też nie wolno stosować urządzeń zawierających lampy, bo degradują dźwięk?

    0
  • a.s.

    @Michal - Jeszcze raz napiszę, nie stosuje się lampowych końcówek mocy na sumie w studiu, bo suma musi być neutralna i liniowa, słuchacz później słucha tego na czymkolwiek. Jeśli znasz jakieś studyjne kolumny aktywne czy końcówki mocy lampowe, to podaj nazwę tego sprzętu.

    3
  • Inny Michał

    Rozumiem to tak, cały materiał w historii jazzu, bluesa, rocka, metalu, od powiedzmy końca drugiej wojny światowej, zagrany na lampowych wzmacniaczach, przetworzony i zapisany być musi koniecznie, tylko i wyłącznie przez urządzenia tranzystorowe i odsłuchiwany tylko i wyłącznie na urządzeniach tranzystorowych. Inaczej dźwięk ma zniekształcenia THD i nie da się tego słuchać. Jaka tragedia! Cała historia muzyki popularnej od 45 roku do nagrania na nowo... na tranzystorowych wzmacniaczach oczywiście.

    0
  • Michał

    @a.s. - Wskaż łaskawie, gdzie napisałem literalnie o używaniu wzmacniaczy lampowych w studiach nagraniowych? Odpowiedź brzmi: Nigdzie, więc czytaj moje wpisy ze zrozumieniem, i nie wciskaj mi głupot których nie napisałem, specjalnie wskazałem kanał 0dB, a tam nie ma ani jednego testu konsumenckiego wzmacniacza lampowego. A swoją drogą owa mityczna neutralność istnieje tylko w głowach realizatorów, bo potem ta muzyka jest słuchana na milionach konsumenckich kombinacji sprzętowych, w setkach tysięcy różnych akustyk pomieszczeń. W świetle tego pisanie o jakichkolwiek jedynie słusznych wzorcach brzmienia studyjnego jest dla rozsądnego człowieka utopią. A przy okazji byłoby fajnie gdyby wszyscy realizatorzy słuchali swoich wytworów w trakcie postprodukcji, również na sprzęcie konsumenckim, wtedy kalibrowaliby na bieżąco swój słuch, a efekt końcowy ich pracy byłby bardziej znośny dla słuchaczy. I jeszcze jedno, lenistwo realizatorów słychać niestety od wielu lat na większości płyt CD. Nagrywają muzykę w wyższych rozdzielczościach niż 16bit/44,1kHz, bo łatwiej między innymi uniknąć fakapów z przesterami dynamiki. Problem w tym, że najczęściej używają 24bitów/48kHz lub ich wielokrotności, które nie są matematycznymi wielokrotnościami formatu CD. Potem taki materiał po resamplingu w dół, do formatu CD, z uśrednieniem bitów brzmi, jak wytwór nagraniowej spółdzielni głuchych.

    0
  • a.s.

    @Inny Michał - Historia zostaje historią, słuchaj sobie na czym chcesz. Dzisiaj jest wiele możliwości, a ja swoje wybrałem.

    0
  • Inny Michał

    Nie przejmuj się, każdy orze jak może:)

    0
  • a.s.

    @Michał - Neutralność musi istnieć w głowach realizatorów, bo potem ta muzyka jest słuchana na milionach konsumenckich kombinacji sprzętowych, w setkach tysięcy różnych akustyk pomieszczeń i gdyby nie byłaby liniowa na etapie produkcji na niektórych sprzętach audiofilów byłaby dźwiękowa masakra. Może nagle odkryłeś 0dB ale jeszcze musisz się dużo nauczyć. Istnieją kolumny uznawane za audiofilskie, gdzie na charakterystyce jest dziura 10 dB i nie przeszkadza to niektórym audiofilom. Nie będę się rozpisywał o produkcji, bo to nie to forum.

    3
  • Michał

    @a.s. - I co w tym dziwnego, nasz słuch nie jest przecież liniowy, patrz choćby krzywe F-M. Poza tym nie jest niczym nowym, i niezwykłym, że dołki w charakterystyce są mniej dokuczliwe niż piki. Poza tym w ilu domach ludzie mają ogarniętą akustykę? W niewielu. No i zostaje jeszcze jedno pytanie: na jakim sprzęcie pracowano w studiach nagraniowych przed rozpowszechnieniem tranzystorów (do momentu ogarnięcia w tranzystorach problemu zniekształceń skrośnych)? Odpowiedź brzmi: na lampowych. Bo jak ogólnie wiadomo historia fonografii jest dłuższa, niż historia tranzystorów. Tak, że siłą rzeczy... Na początku była lampa. I nie da się zaprzeczyć, że często uznawane za najlepsze realizacje nagrań z przełomu lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, powstały od A do Z na lampach.

    1

Skomentuj

Komentuj jako gość

0

Zobacz także

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Elodie Deveau - Triangle

Elodie Deveau - Triangle

Triangle Electroacoustique to jeden z najstarszych francuskich producentów zestawów głośnikowych. Choć ostatnie, wciąż dostępne w sprzedaży, jubileuszowe modele wprowadzono z okazji czterdziestych urodzin firmy, w tym momencie jesteśmy już w połowie drogi do kolejnej okrągłej rocznicy (Renaud de Vergnette założył firmę Triangle w 1980 roku). Wszyscy znamy tę historię -...

Jak złożyć system stereo w siedmiu prostych krokach

Jak złożyć system stereo w siedmiu prostych krokach

Jak złożyć system stereo? To pytanie na pewnym etapie zadawał sobie każdy, kto uważa się za melomana lub audiofila. Prostej odpowiedzi niestety nie ma, bo nawet doświadczeni miłośnicy muzyki i sprzętu audio wciąż szukają swojego ideału. Osobom przymierzającym się do zakupu swojego pierwszego systemu audio można jednak wytłumaczyć kilka podstawowych...

Odrodzenie formatu CD - rewolucja czy burza w szklance wody?

Odrodzenie formatu CD - rewolucja czy burza w szklance wody?

W erze streamingu coraz więcej melomanów sięga po muzykę na fizycznych nośnikach, czego doskonałym przykładem stały się płyty winylowe. Renesans gramofonów i czarnych krążków trwa już co najmniej dekadę. Tłocznie płyt winylowych pracują na pełnych obrotach. Produkcję wznawiają nawet największe wytwórnie, a dla artystów wydających nowy album brak wersji LP...

Streaming krok po kroku

Streaming krok po kroku

Streaming - to pojęcie niemal całkowicie zdominowało świat sprzętu hi-fi. Na przestrzeni dziesięciu lat ten sposób słuchania muzyki przeszedł ewolucję od ciekawostki technologicznej interesującej tylko najbardziej postępowych melomanów i audiofilów do czegoś, co jest dla nas zupełnie naturalne i oczywiste. Dla wielu osób streaming to nieodłączna część codziennego funkcjonowania, podstawowe...

Audiofilskie BHP - najważniejsze zasady użytkowania sprzętu stereo

Audiofilskie BHP - najważniejsze zasady użytkowania sprzętu stereo

W naszym magazynie koncentrujemy się na treściach kierowanych do entuzjastów i osób żywo zainteresowanych sprzętem stereo. Niezależnie od aktualnych reguł działania internetowych wyszukiwarek czy liczby przypadkowych wizyt na danej stronie bazę czytelników stanowią ludzie dysponujący sporą wiedzą i doświadczeniem w tym temacie. Nawet oni muszą jednak dostrzegać pewną lukę w...

Bannery dolne

Nowe testy

Poprzedni Następny
Serblin & Son Frankie Preamplifier + Frankie Monoblock

Serblin & Son Frankie Preamplifier + Frankie Monoblock

Rosnące zainteresowanie audiofilów wzmacniaczami dzielonymi jest jednym z najbardziej zaskakujących trendów, jakie ostatnio obserwujemy. Wydawało się przecież, że rynek zmierza w przeciwnym kierunku, a niebawem w sklepach dostępne będą niemal...

Lyngdorf FR-2

Lyngdorf FR-2

Kim jest Peter Lyngdorf? Genialnym inżynierem, czy może raczej wizjonerem i utalentowanym przedsiębiorcą? Tego nie podejmuję się rozsądzać, ale jedno jest pewne - facet nie lubi się nudzić i wspiera...

Sennheiser HD 550

Sennheiser HD 550

Kiedy w 2021 roku Sennheiser sprzedał swój dział produktów konsumenckich szwajcarskiej firmie Sonova, która specjalizuje się w produkcji aparatów słuchowych, fani niemieckiej marki, będącej jednym z najstarszych i najbardziej rozpoznawalnych...

Bannery boczne

Komentarze

stereolife
@Garfield - Coś nam podpowiada, że chętni się znajdą. Ceny nie są jeszcze tak zaporowe jak u niektórych specjalistów od hi-endu. Patrząc na trendy w salonach au...
Obywatel GC
Wszystko ładnie, pięknie, tylko ja nigdy nie rozumiem w tych wzmacniaczach, w których lampy są schowane w obudowie, jak człowiek ma potem je wymienić, bez narus...
Garfield
Pytanie czy wolumeny sprzedaży potwierdzają tę tezę. Topowe dzielone modele mogą mieć dla producentów charakter wizerunkowy i dlatego są ważne, ale czy faktyczn...
Paweł
Dzień dobry, może ktoś posiada informacje, czy można do Polski sprowadzić phono board do Unison Research Unico Primo?
Krzysztof
Są dwa procesy - wypalanie sprzętu, czyli nowy, surowy sprzęt poddajemy procesowi ułożenia i uzdatnienia całej elektroniki i wygrzewanie sprzętu (sprzęt był już...

Płyty

Newsy

Tech Corner

Najbardziej obiecujące i rewolucyjne formaty audio, które nie przetrwały próby czasu

Najbardziej obiecujące i rewolucyjne formaty audio, które nie przetrwały próby…

Przez wieki jedynym sposobem na delektowanie się muzyką było udanie się osobiście na koncert, recital lub jakiś mniejszy występ. Oczywiście zwykłemu zjadaczowi chleba nie dane było usłyszeć niczego oprócz karczemnych zespołów biesiadnych. Na takie ekscesy jak pełnoprawny koncert w operze, teatrze lub sali koncertowej pozwolić sobie mogli jedynie najbardziej zamożni,...

Nowości ze świata

  • Triangle Electroacoustique is one of the oldest French loudspeaker manufacturers. Although the latest anniversary models, still available for sale, were introduced on the occasion of the company's fortieth birthday, at this point we are already halfway to another round anniversary...

  • In Norse mythology, Thor is known as the god of thunder, lightning, marriage, vitality, agriculture, and the home hearth. He was said to be more sympathetic to humans than his father, Odin, though equally violent. He traveled in a chariot...

  • Manufacturers of hi-fi equipment like to brag about their peak performance, but in any company's product lineup, the key role is played by the models that simply sell best. They are the ones that provide funds for further development and...

Prezentacje

40 lat głośnikowego modernizmu - Focal

40 lat głośnikowego modernizmu - Focal

Co przychodzi nam do głowy, kiedy myślimy o Francji? Wiadomo - świetna kuchnia, doskonałe wina i sery, luksusowe perfumy, nowoczesna architektura, pokazy mody, festiwale filmowe, słynni malarze i wiecznie zakorkowane uliczki Paryża. Dla amatorów sprzętu hi-fi jest to także jeden z najważniejszych krajów na audiofilskiej mapie świata. To właśnie tutaj...

Poradniki

Jak wybrać gramofon

Jak wybrać gramofon

Decyzja zapadła. Kupujemy gramofon. Wszyscy dookoła zachwycają się pięknym, analogowym dźwiękiem, więc decydujemy się na rozpoczęcie naszej winylowej wycieczki. A...

Listy

Galerie

Dyskografie

Witchcraft - Zaklęcia ze Szwecji

Witchcraft - Zaklęcia ze Szwecji

Korzenie szwedzkiego zespołu Witchcraft sięgają 2000 roku. Wtedy właśnie Magnus Pelander - gitarzysta grupy Norrsken - postanowił oddać hołd swoim...

Wywiady

Elodie Deveau - Triangle

Elodie Deveau - Triangle

Triangle Electroacoustique to jeden z najstarszych francuskich producentów zestawów głośnikowych. Choć ostatnie, wciąż dostępne w sprzedaży, jubileuszowe modele wprowadzono z...

Popularne artykuły

Vintage

Infinity Reference Standard

Infinity Reference Standard

Gdy pierwszy raz zobaczyłem zdjęcia tych kolumn, najzwyczajniej w świecie odjęło mi mowę. Szukacie zgrabnych skrzynek do niewielkiego pokoju? A...

Słownik

Poprzedni Następny

DLNA

Wykorzystawany przez coraz większą liczbę producentów protokół umożliwiający współdzielenie zasobów multimedialnych w ramach wewnętrznej, lokalnej sieci bezprzewodowej WiFi. Każde urządznie wyposażone w standard DLNA może stać się swoistym serwerem, który...

Cytaty

WalterPater.png

Strona używa plików cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Dowiedz się więcej na temat danych osobowych, zapoznając się z naszą polityką prywatności.