Sennheiser Surrounder Pro
- Kategoria: Słuchawki i wzmacniacze słuchawkowe
- Jarosław Święcicki
Temat vintage audio jest dziś niezwykle popularny i nie ma się co dziwić. Wobec zalewu plastikowej tandety, wielu melomanów zaczyna tęsknić za urządzeniami, które budowano i strojono w trochę inny sposób. Tym bardziej, że wiele z nich można kupić za rozsądne pieniądze. Nawet jeśli będą wymagały małej renowacji, może się opłacić. Sprzęt vintage kusi wyglądem i brzmieniem, a prawdziwi kolekcjonerzy szukają również modeli, które zmieniły rynek audio albo. Podobnie, jak w świecie samochodów, tak i tutaj o wartości danego modelu decyduje nie tylko stosunek jakości do ceny, ale także aspekt historyczny. Recenzowanie kultowych produktów jest marzeniem niejednego audiofila, jednak tak naprawdę okazuje się trudniejsze, niż testowanie nowych klocków. Te można wypożyczyć od dystrybutora, rozkręcić, a w razie awarii - naprawić lub odkupić. Ze wzmacniaczem nie produkowanym od trzydziestu lat tak łatwo już nie jest, dlatego na pierwszy ogień postanowiliśmy dać jedno z własnych znalezisk - niezwykłe "słuchawki" Sennheiser Surrounder Pro.
W dzisiejszych czasach, gdy o wejściu modelu na rynek coraz częściej decydują względy ekonomiczne, a nie walory dźwiękowe, producenci coraz rzadziej poszukują nowych, czasem zaskakujących rozwiązań. Łatwiej podążać utartą ścieżką i rozwijać sprawdzone technologie, które gwarantują niemal pewny przychód, niż ryzykować tworzenie projektów, które okażą się ślepą uliczką historii audio. Wydaje się, że dawniej producenci mieli więcej odwagi albo też jakaś część firmowych budżetów była zawsze zarezerwowana na projekty, które mogą się udać, ale nie muszą. Poszukując ciekawych urządzeń sprzed lat można natknąć się na wiele zaskakujących pozycji. Jedną z nich jest prezentowany dziś system Surrounder produkowany przez firmę Sennheiser na początku XXI wieku, więc w sumie nie tak dawno. Urządzenie miało swój debiut w 2000 roku i było sprzedawane w dwóch wersjach - Surrounder oraz Surrounder Pro. Pierwszy kosztował 200 funtów brytyjskich, a drugi 300. Czym się różniły? Surrounder Pro miał w komplecie procesor dźwięku DSPpro pozwalający na uzyskanie przestrzennego dźwięku z sygnału stereo. Testowany egzemplarz zakupiłem w jednym z serwisów ogłoszeniowych za niewygórowaną kwotę 200 zł. Czy było warto? Zobaczymy!
Wygląd i funkcjonalność
Rzadko kiedy kupując używany sprzęt, mający już kilkanaście lat, można go dostać nie dość, że w stanie praktycznie idealnym, to na dodatek w oryginalnym pudełku i ze wszystkimi dodatkami, jakie oferował producent. Bohater dzisiejszej opowieści jest właśnie takim przypadkiem, co zresztą było jednym z powodów, dla którego zdecydowałem się na jego zakup. Nawet oryginalny karton nie miał żadnych oznak zniszczenia! A pudło jest całkiem spore - mógłby do niego wejść niewielki telewizor kineskopowy. Cóż, nie ma co się dziwić - sam Surrounder jest słusznych rozmiarów. To konstrukcja przypominająca kołnierz, w której umieszczono cztery głośniki (możliwe, że to są zespoły głośnikowe, trudno to oceniać, bo rozłożenie urządzenia bez zniszczenia jest raczej niewykonalne) - dwa z przodu grające w stronę twarzy użytkownika oraz dwa znajdujące się na wysokości ramion. System posiada wewnętrzny wzmacniacz napędzający zainstalowane głośniki. Pośrodku urządzenia, na wysokości obojczyka, znajdują się dwa pokrętła - jedno do regulacji siły głosu, drugie do ustawienia ilości niskich tonów. Od spodu zamontowano wtyk do podłączenia specjalnego kabla, dzięki któremu możemy podłączyć zasilacz oraz źródło dźwięku. Kabel ten jest o tyle ważny, że bez niego Surrounder jest praktycznie bezużyteczny. Przewód ma nietypową konstrukcję - z jednej strony jest wtyk przypominający trochę ten stosowany w kablach S-VHS, a z drugiej strony rozchodzi się na trzy odcinki - dwa z wtykami RCA, a trzeci z gniazdem do podłączenia zasilacza. Mimo dosyć sporych rozmiarów, masa kołnierza jest zaskakująco niska, ponieważ obudowa w której umieszczono nagłośnienie jest wykonana z gęstego styropianu zabarwionego na ciemnoszary kolor. Muszę przyznać, że bardzo mnie to zaskoczyło. Obawiałem się, że noszenie Surroundera będzie przypominało dźwiganie ciężkiego chomąta i długie odsłuchy raczej nie będą wchodziły w rachubę, a tu okazuje się, że prawie nie czuć, że coś leży na barkach. Na krótkie odsłuchy jest w porządku, jednak po pierwszej próbie dłuższego używania poczułem już lekki ból kręgosłupa. Możliwe, że mój czterdziestoletni kościec nie jest już na tyle gibki, żeby dostosować się do takiego ustrojstwa, albo po prostu jeszcze nie opracowałem sobie jakiejś wygodniejszej pozycji - ponad godzinę siedziałem wyprostowany jakbym połknął kij.
Surroundera możemy używać na dwa sposoby - albo jako samodzielne głośniki (no bo jak to nazwać - słuchawki to nie są, a do kolumny głośnikowej też toto niepodobne), wtedy wystarczy podpiąć zasilacz, oraz podłączyć kabel audio do urządzenia, które oferuje wyjścia dla obu kanałów z podziałem na front i tył. Można też po prostu podłączyć tylko jedną parę kabli - wtedy kołnierz będzie działał w stereo, aczkolwiek będzie to praca na pół gwizdka, ponieważ będzie pracowała tylko jedna para głośników. Nie ma potrzeby korzystania z tego połowicznego rozwiązania, ponieważ do głosu dochodzi procesor DSPpro. Podłączamy do niego Surroundera, a pudełko z elektroniką łączymy ze źródłem dźwięku. Jedynym mankamentem takiego rozwiązania jest potworna plątanina kabli. No bo policzmy sobie - kabel od kołnierza do procesora, kabel od procesora do sprzętu audio, kabel do zasilacza kołnierza i kabel do zasilacza DSPpro. Uff... Jest tego trochę!
A skoro już mamy podłączony ten cały DSPpro, to może jeszcze kilka słów o nim. To pudełko wielkości dosyć sporego pilota wykonane z metalu z całą masą guzików i światełek. Jak pierwszy raz wziąłem go w rękę, pomyślałem, że do siódmej nieskończoności nie nauczę się tego obsługiwać. Ale od czego mamy instrukcję? Spędziłem trochę czasu nad zgłębieniem tajników urządzenia i po kilkunastu próbach i kilkudziesięciu minutach wiedziałem mniej więcej co i jak. Ale niestety obsługa nie jest ani przejrzysta, ani intuicyjna. Co wciśnięcie klawisza, to zapala się jakieś światełko, co zmiana parametru, to drugi też się przełącza. Sam nie wiem... Może jednak tak do końca tego nie opanowałem? Na szczęście w instrukcji jest coś takiego, jak rekomendowane ustawienia, osobne dla muzyki klasycznej i osobne dla jazzu, rocka i popu, więc postanowiłem na nich bazować. Skoro mamy już ogarniętą obsługę, a całość jest podłączona do prądu i tylko czeka na włączenie muzyki, to nie ma nad czym się dłużej zastanawiać. Odpalamy maszynerię!
Brzmienie
Przyznam szczerze, że zakładając Surroudera na ramiona zupełnie nie wiedziałem czego się po nim spodziewać. Zastanawiałem się jak będzie rysowana scena, bo w końcu cała ta zabawa z procesorem dźwięku i fikuśnym kołnierzem miała właśnie dać wrażenie głębi przestrzennej. Skupiłem się na muzyce i nie próbowałem używać sprzętu do oglądania filmów czy też grania. Można to uznać ze pewne niedociągnięcie z mojej strony, ale przecież na naszym portalu zajmujemy się urządzeniami służącymi do słuchania muzyki, więc uznałem, że takie wykorzystanie Surroudera będzie najważniejsze.
Na początek postanowiłam posłuchać czegoś spokojnego, więc do odtwarzacza powędrowało "Grand Piano" Włodka Pawlika. Muszę przyznać, że Surrounder zaskoczył mnie swoim brzmieniem. Fortepian zabrzmiał pewnie, z dobrą dynamiką i wybrzmieniem. Ustawienia przestrzenne na procesorze ustawiłem zgodnie z instrukcją dla muzyki jazzowej i zaskoczony przekazem słuchałem. Rozłożenie sceny stereo nie jest może zrealizowane z wielkim rozmachem, całość przekazu rozbrzmiewa w najbliższym otoczeniu naszej głowy. To, czy scena ma rozbrzmiewać bardziej słuchawkowo czy też raczej przed słuchaczem, zależy również od odpowiedniego skalibrowania DSPpro. Idąc dalej jazzową drogą, następnym albumem był "Time" Możdżera, Fresco i Danielssona. Płyta potwierdziła moje odczucia z "Grand Piano", dając więcej informacji o samym przebiegu pasma przenoszenia kołnierza. Bas co prawda można regulować zarówno pokrętłem na urządzeniu, jak i na procesorze dźwięku, ale mimo że ciśnienie akustyczne podnosiło włosy na głowie, to brakowało mi zróżnicowania w jego barwie. Można powiedzieć, że niskie częstotliwości są pokazywane z finezją młota pneumatycznego - albo są i walą w łeb, albo ich nie ma. Środkowa część pasma to jednak to, co mi w Surrounderze najbardziej przypasowało. Zagrana z kulturą, nie wpychająca się nachalnie w uszy. Może dlatego właśnie fortepian tak dobrze tu zabrzmiał? Ostatnią częścią pasma o której jeszcze nie padły żadne słowa jest ta najwyższa. Tutaj, w przeciwieństwie do basu, dzieje się niewiele i nie da się tego zmienić żadnymi ustawieniami. Jeśli lubicie jasne, żywe granie z wyraźnie wybrzmiewającymi talerzami, to niestety nie tutaj. Góra jest ledwo zaakcentowana i w niektórych momentach bardziej się domyślałem, że jest, niż tak naprawdę ją słyszałem.
Pora na wrzucenie czegoś konkretniejszego! Do odtwarzacza trafiły najpierw "Downward Spiral" Nine Inch Nails, a potem "Legenda" Armii. Dlaczego piszę o obu płytach jednocześnie? Ponieważ Surrouder nie potrafił zagrać ani jednej, ani drugiej. Maszyna kompletnie się pogubiła i w rezultacie z głośników usłyszałem jedynie wielki hałas. Separacja instrumentów była żadna, wszystkie dźwięki zlały się w jedną, ogłuszającą papkę. Myślałem, że przesłucham sobie te albumy w całości, a wytrzymałem jedynie po jednym kawałku z każdego z nich. Nigdy więcej... Aby zmyć to negatywne doświadczenie wróciłem do wolniejszej muzyki zapuszczając "Hyperborea" Tangerine Dream, gdzie na szczęście wróciło brzmienie znane mi z przesłuchania dwóch pierwszych pozycji. Po tym małym muzycznym maratonie znalazłem jeszcze jedną cechę Surroundera - otóż podczas odsłuchów należy trzymać głowę prosto i patrzeć się przed siebie starając się nie kręcić nią na boki, ponieważ wtedy cały efekt przestrzenny sypie się jak domek z kart. Więc znowu cały wieczór siedziałem wyprostowany jak struna, z nieruchomą głową. Jak chciałem się rozejrzeć na boki, to musiałem poruszać się całym tułowiem, żeby nie zakłócić sceny dźwiękowej. Ciekawe doświadczenie, ale jednak uważam, że klasyczne słuchawki są wygodniejsze.
Budowa i parametry
Sennheiser Surrouder Pro to nietypowa konstrukcja w formie styropianowego kołnierza z umocowanymi dwiema parami głośników wraz z wewnętrznym wzmacniaczem. Za pomocą procesora dźwięku DSPpro możliwe jest uzyskanie przestrzennego dźwięku przypominającego doznania z systemów kina domowego. Pasmo przenoszenia systemu rozciąga się według producenta od 20 Hz do 20 kHz, dynamika na poziomie 100 dB również wygląda zachęcająco. Moc wzmacniacza dla przedniej pary głośników to 1 W na kanał, a dla tylnej - 5 W.
Konfiguracja
Audiolab 8200CDQ podłączony bezpośrednio do procesora dźwięku DSPpro. Użyte kable podłączeniowe wchodzą w skład systemu Surrounder.
Werdykt
Po tych doświadczeniach mogę stwierdzić, że jeśli lubicie ostrzejszą muzykę, Surroudera można sobie odpuścić. System sprawdza się w mniej dynamicznym graniu, ale nie jest to poziom, jakiego moglibyśmy oczekiwać kupując słuchawki w tej samej cenie. Zwłaszcza, że w 2000 roku w cenie 300 funtów można było kupić naprawdę porządne nauszniki, nawet ocierające się o słuchawkowy hi-end. Surrounder świata nie zmienił, ale dziś pozostaje ciekawym przykładem technologicznych poszukiwań nowych form, które miały ożywić skostniały rynek urządzeń przenośnych. Co ciekawe, temat trójwymiarowego dźwięku ze słuchawek właśnie powraca, a Sennheiser naturalnie chce być jednym z pionierów w tej dziedzinie. Na tegorocznych targach CES firma zaprezentowała system Ambeo mający dostarczać wrażeń 3D. Słuchawki dające wrażenie wirtualnej rzeczywistości, modelowanie akustyki otoczenia, ustawienia rodem z systemów kinowych... Może jednak Surrounder nie był ślepą uliczką w historii audio?
Dane techniczne
Typ głośników: dynamiczne
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz
Długość kabli: 3 m
Masa: 970 g
Rodzaj wtyku: 3,5 mm, 2 x RCA
Cena: 300 funtów (2000 rok), 200 zł (testowany egzemplarz)
Sprzęt do testu dostarczył autor bloga Music On The Head.
Zdjęcia: Małgorzata Karasińska, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Komentarze