Triangle Magellan Cello 40th
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
"Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień" - śpiewał w swojej kultowej piosence Andrzej Rosiewicz. Nie jestem pewien, czy zgodziłby się z nim Renaud de Vergnette, który poświęcił ten czas na budowanie wspaniałych zestawów głośnikowych. Założona przez niego firma ma na koncie wiele odważnych, a nawet ekscentrycznych pomysłów, ale nigdy ślepo nie goniła za technicznymi nowinkami i nie odcinała się od tradycyjnych metod tylko po to, aby budować wizerunek skrajnie nowoczesnego przedsiębiorstwa. Kiedy rywale budowali głośniki z kompozytów stosowanych w przemyśle lotniczym i tworzyli kolumny o dziwnych kształtach, pan de Vergnette uparcie stosował w swoich przetwornikach celulozę, twierdząc, że żaden inny materiał nie daje tak naturalnego, pięknego i przyjemnego brzmienia. Niewykluczone, że już wtedy zarysował się pewien podział, który w kolejnych latach tylko się pogłębiał. Firmy napędzane poszukiwaniem nowych rozwiązań raz po raz pokazywały światu coś "przełomowego", natomiast w Soissons głośniki spokojnie ewoluowały. Każda kolejna generacja miała być lepsza od poprzedniej, ale odbywało się to raczej na zasadzie szlifowania detali lub szukania metod pozwalających wynieść stosowane dotąd przetworniki i obudowy na wyższy poziom. Dziś pan Renaud nie jest już właścicielem Triangla, ale nie porzucił swojego dziecka całkowicie. Nowi właściciele nie wprowadzili drastycznych zmian ani nie wykorzystali loga audiofilskiej manufaktury, aby brandować nim tanie soundbary czy inną masówkę. Okrągła rocznica działalności dała im pretekst do wprowadzenia odświeżonych, ulepszonych wersji kolumn, które dobrze już znamy. A ponieważ wśród nich nie mogło zabraknąć modeli flagowych, Francuzi z dumą (i leciutkim opóźnieniem) zaprezentowali nam serię Magellan 40th.
Wszyscy wiemy, że dobra impreza urodzinowa potrafi się przeciągnąć, ale w przypadku Triangla świętowanie trwa już dobre dwa lata. Większość źródeł podaje, że Renaud de Vergnette założył tę firmę w 1980 roku. Wtedy również w sprzedaży pojawiły się podłogówki oznaczone symbolem 1180, a wyglądające jak monitory w kształcie ściętej piramidy osadzone na podstawce pełniącej również funkcję subwoofera. Francuzi powinni więc zaprezentować klientom swoje urodzinowe prezenty trzy lata temu. Informacja o wprowadzeniu na rynek modeli Antal 40th Anniversary Edition i Comète 40th Anniversary Edition pojawiła się jednak w marcu 2021 roku, a o nowych Magellanach dowiedzieliśmy się dopiero w październiku 2022 roku. Zupełnie jakby ktoś zorientował się w ostatniej chwili, a prace nad jubileuszowymi produktami postanowił rozpocząć dopiero po wypiciu sporych ilości szampana. O ile jednak Antal i Comète od samego początku były opisywane jako modele limitowane, tylko nieznacznie różniące się od swoich zwyczajnych protoplastów, o tyle Magellany 40th to w zasadzie nowe flagowce, które zostaną z nami na dłużej, może nawet do kolejnych okrągłych urodzin francuskiej manufaktury.
Wygląd i funkcjonalność
Linia Magellan jest dla Triangla tym, czym dla francuskiego koncernu motoryzacyjnego PSA (obecnie będącego częścią grupy Stellantis), właściciela marek Peugeot i Citroën, jest luksusowa marka DS Automobiles. Początkowo funkcjonowała jako osobna seria aut w gamie Citroëna, później usamodzielniła się, walcząc o względy osób szukających samochodu wysublimowanego i awangardowego. Może nie wszyscy wiedzą, co to jest. Może nie każdy kojarzy znaczek i stojącą za nim historię, sięgającą kultowego modelu DS, zaprezentowanego na salonie samochodowym w Paryżu w 1955 roku. Wielu jednak obejrzy się za takim autem, ponieważ francuscy projektanci wpakowali do niego wszystko, co najlepsze, starając się we względnie akceptowalnej cenie zaoferować klientom poczucie absolutnego przepychu, z najnowszymi rozwiązaniami technicznymi, przyciskami w kształcie kryształków i kierownicą wykończoną białą skórą. Flagowe modele mają postać pięknych, wysokich skrzyń z zaokrąglonymi boczkami, zaawansowanymi technicznie głośnikami i szerokimi podstawami z centralnym kolcem, na którym spoczywa znakomita część masy. Nie ukrywam, że od momentu premiery pierwszej generacji darzyłem Magellany dużym szacunkiem, a seria Magellan 40th jest dla mnie nie tyle urodzinowym prezentem dla wiernych fanów marki, co raczej przedłużeniem projektu, który i tak systematycznie rozwijano od wielu lat.
W stosunku do poprzedników wprowadzono tu naprawdę sporo poprawek, dodatkowo zmniejszając liczebność linii do czterech modeli. Z oferty wyleciały dwie największe podłogówki - Concerto i Grand Concert. To dość zaskakujące posunięcie, które moim zdaniem może zwiastować, że jedynym słusznym kierunkiem nie jest wcale wprowadzanie coraz większych, potężniejszych, bardziej zaawansowanych i droższych urządzeń. W ten sposób dojdziemy do mierzących 3,5 metra kollumn napędzanych przez rozkładane i podświetlane LED-ami wzmacniacze ważące pół tony i oferujące moc rzędu kilku tysięcy watów na kanał. Być może taki system stereo jest spełnieniem marzeń kilku arabskich szejków, wysoko postawionych chińskich urzędników albo właścicieli amerykańskich koncernów farmaceutycznych, ale z punktu widzenia społeczności pasjonatów aparatury audio, a nawet jej wycinka, jakim są audiofile uważający się za hi-endowców, nie ma to żadnego znaczenia. Taki sprzęt najczęściej, jeśli w ogóle, widuje się na wystawach, gdzie pełni rolę atrakcji przyciągającej tłumy gapiów zupełnie niezwiązanych z tym środowiskiem i niepotrafiących odróżnić wzmacniacza od streamera. Ceny takich ekstremalnie hi-endowych urządzeń są oczywiście skalkulowane tak, aby producentowi opłacało się wytwarzać nawet pojedyncze egzemplarze, ale Francuzi i tak dali sobie spokój, czym - nie ukrywam - niezwykle mi zaimponowali. W rodzinie Magellan 40th pozostały zatem tylko głośnik centralny Voce, dwudrożny monitor Duetto, trójdrożne podłogówki Cello i ciut większe Quatuory, wyposażone w jeszcze jeden przetwornik niskotonowy i dodatkową kopułkę zamontowaną na tylnej ściance.
Magellany Cello 40th na pierwszy rzut oka niewiele różnią się od Cello z pierwszej serii Magellan. Po kilku latach zrezygnowano ze złotych dodatków, zostawiając tylko te elementy, gdzie wybór takiego, a nie innego materiału podyktowany był względami technicznymi. Mowa tu o membranie głośnika wysokotonowego i zamontowanym tuż przed nią korektorze fazy w kształcie pocisku. Złote jest również logo serii, jednak zostało ono umieszczone na chromowanej tabliczce zamontowanej na przedniej ściance między dużym, łagodnie wyprofilowanym bass-refleksem a głośnikami. Reszta dodatków to klasyczna czerń i metal w kilku odcieniach srebra, dzięki czemu kolumny prezentują się nad wyraz gustownie. Aby jeszcze mniej przyciągały uwagę, możemy skorzystać z dołączonych do zestawu, montowanych magnetycznie maskownic, które zakrywają całe fronty, od góry do dołu. Francuscy projektanci nie bawili się w żadne siateczki, żyłki ani okrągłe nakładki montowane do każdego przetwornika osobno. Kto chce, aby przetworniki były zasłonięte i chronione przed wścibskimi łapkami, może to zrobić jednym ruchem. W takiej wersji Magellany Cello 40th na zdjęciach prezentują się całkiem dyskretnie.
Nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia ze skrzyniami ważącymi niecałe 40 kg każda. Są na tyle duże, że ze względu na sporą liczbę innych kartonów, w których na swoją kolej czekają inne kolumny, wzmacniacze i listwy zasilające (do niektórych jeszcze nie miałem nawet czasu zajrzeć i mam szczerą nadzieję, że nie ma w nich ziemniaków), na test francuskich flagowców umówiłem się w salonie AudioSource, gdzie warunki ku temu są równie dobre, a może nawet lepsze niż u mnie w domu. Podobnie jak wcześniejsze wersje, Magellany Cello 40th zostały wykonane z nieprawdopodobną starannością. Każda kolumna pakowana jest w ogromny karton, w którym znajdziemy również walizeczkę z akcesoriami. Najważniejszy jest tutaj wielki, szeroki cokół stabilizujący, który przykręca się czterema dużymi śrubami. Na krańcach tego postumentu znajdują się nóżki, których wysokość można regulować. Kluczowym elementem jest jednak srebrny kolec, na którym opiera się przednia, a więc najbardziej masywna część całej konstrukcji. System ten nosi nazwę SPEC (Single Point Energy Conduction), a Triangle twierdzi, że ma on na celu ograniczenie przenoszenia wibracji ze ścian i podłogi pomieszczenia na kolumny i w odwrotnym kierunku. Jest to możliwe dzięki przesunięciu punktu ciężkości kolumny z cokołu właśnie na kolec podpierający front kolumny, który ma małą powierzchnię kontaktu z podłożem. Kolec przejmuje większość wibracji z obudowy i rozprasza je bez przenoszenia na podłogę i ściany, których drżenie może zakłócać pracę kolumny. Technologia ta ma swoje korzenie w lutnictwie i jest powszechnie używana w konstrukcjach kontrabasów i wiolonczeli.
Na osobny akapit zasługuje wykończenie francuskich kolumn. Podobnie jak pozostałe modele z tej serii, Magellany Cello 40th są dostępne w trzech wersjach kolorystycznych. Pierwsza nazywa się Space Black i jest to nic innego jak czarny lakier fortepianowy. Klasyka, choć w połączeniu ze srebrnymi koszami i dużymi, czarnymi podstawami prezentuje się to niesłychanie spójnie, nowocześnie i elegancko. Drugie dostępne wybarwienie to Golden Oak i tutaj również nie ma nic zaskakującego - naturalny, stosunkowo jasny fornir w kolorze złotego dębu został pokryty kilkoma warstwami błyszczącego, przezroczystego lakieru. Do testu otrzymaliśmy najciekawszą, trzecią wersję - Zebrano. Teoretycznie żadna nowość i żadne odkrycie, bowiem wielu producentów zestawów głośnikowych ma w swoim katalogu modele wykończone fornirem z tego afrykańskiego drewna, ale w przypadku Magellanów od początku coś mi nie pasowało. Po pierwsze na zdjęciach odmiana ta wygląda bardziej jak heban, a po drugie tylna ścianka jest tu całkowicie czarna. O co chodzi? Otóż Francuzi w tej jednej wersji postanowili zaszaleć i stworzyli coś, czego jeszcze nie widziałem, choć sprzętem hi-fi zajmuję się nie od wczoraj. Tak, tylna ścianka kolumn w wykończeniu Zebrano jest czarna, zupełnie jak w wersji Space Black, przednia przypomina ciemny heban pokryty przezroczystym lakierem, natomiast pozostałe powierzchnie - góra, boki i podstawa - płynnie przechodzą z jednego koloru w drugi. Zupełnie jakby ktoś nałożył na kolumny winietę. Im dalej w głąb, tym fornir staje się ciemniejszy, ostatecznie zmieniając się w głęboką czerń. Takie głośnikowe ombre.
Były już kolumny z włókna węglowego, szkła, a nawet betonu, ale Magellany Cello 40th w kolorze Zebrano to prawdziwa perełka, sprzęt z gatunku niepowtarzalnych, nie do podrobienia. Gdy patrzymy na nie podczas odsłuchu, wydają się większe, potężniejsze i bardziej trójwymiarowe niż reszta naszego otoczenia. Zupełnie jakby stały w swoim własnym cieniu.Pojawia się dość oczywiste pytanie - po co? Wydaje mi się, że wprowadzając jubileuszową wersję swoich flagowców, Francuzi pozwolili sobie na pewien eksperyment, oferując audiofilom coś zaskakującego i szalenie oryginalnego. A skoro nawet ja po wejściu do sali odsłuchowej zrobiłem wielkie oczy, mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że im się udało. Były już kolumny z włókna węglowego, szkła, a nawet betonu, ale Magellany Cello 40th w kolorze Zebrano to prawdziwa perełka, sprzęt z gatunku niepowtarzalnych, nie do podrobienia. Nie wykluczam również tego, że wprowadzając taką opcję, Francuzi chcieli zwyczajnie pochwalić się swoim rzemiosłem. Nie jestem ani stolarzem, ani lakiernikiem, ale wydaje mi się, że osiągnięcie takiego efektu, tak łagodnego, jednolitego przejścia jednego koloru w drugi, wymaga perfekcyjnego warsztatu. W odróżnieniu od kolumn pokrytych w całości jednym lakierem, tutaj nie może dojść do żadnej pomyłki. Czarnego lakieru raczej nie można usuwać i nanosić ponownie. Wyobrażam sobie, że musi to zostać wykonane przy pomocy robota. Triangle się na ten temat nie rozpisuje ani nawet specjalnie nie chwali. Możliwe, że firma nie chciała zdradzić zbyt wielu sekretów, oddając w nasze ręce gotowy produkt i pozwalając nam go ocenić. A czy to jest ładne? Cóż, tutaj zdania z pewnością będą podzielone. Zanim jednak wydacie wyrok, polecam choć raz zobaczyć te kolumny na żywo. Sam początkowo byłem nastawiony sceptycznie, bo po co tak kombinować? Czy to nie jest sztuka dla sztuki? Koncepcję francuskich projektantów zrozumiałem dopiero wtedy, gdy usiadłem na kanapie i spojrzałem na Magellany Cello 40th z perspektywy użytkownika. Gdy patrzymy na nie podczas odsłuchu, wydają się większe, potężniejsze i bardziej trójwymiarowe niż reszta naszego otoczenia. Zupełnie jakby stały w swoim własnym cieniu. Coś pięknego.
Brzmienie
Świadomy tego, że francuskie głośniki są wyjątkowo wrażliwe na wygrzewanie, dystrybutor dostarczył nam do testu parę wygrzaną tak solidnie, jak to tylko możliwe. Kiedy zapytałem, ile godzin mniej więcej przepracowały, usłyszałem w słuchawce gromki śmiech, po czym dowiedziałem się, że "przebieg" tych konkretnych Magellanów Cello 40th należałoby raczej mierzyć w tygodniach lub miesiącach. Dla mnie to rewelacyjna wiadomość - jeden czasochłonny obowiązek z głowy. Drugą istotną kwestią był wybór sprzętu towarzyszącego. Możecie się śmiać, ale nie jest to proste, gdy jest się w takim miejscu jak AudioSource. W tym salonie praktycznie nie ma urządzeń, które trzeba było sprowadzić i postawić na półce z powodu innego niż to, że właściciele sprawdzili dany model w akcji i widzą w nim potencjał. Naim, Unison Research, Jadis, Audio Analogue, Ars-Sonum, Accuphase, Waversa Systems, DIMD, Roksan, Musical Fidelity, Norma, Marantz, TEAC, Mark Levinson, Aqua, PrimaLuna - to tylko kilka marek, których klocki mnie kusiły. Ostatecznie zdecydowałem się jednak na zestaw, który niedawno testowałem - Naima NSC 222 w komplecie z końcówką mocy NAP 250. To stosunkowo prosta i uniwersalna konfiguracja, której brzmienie zdążyłem już bardzo dobrze poznać. Wiedziałem, że na tym się nie skończy, ale kolejne eksperymenty zostawiłem sobie na deser.
FOTORELACJA: Z wizytą w AudioSource
Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę. No, może w dziewiątkę, bo wysokie tony od czasu do czasu dawały o sobie znać, ale generalnie grało świetnie. Dźwięk był szybki, energiczny, mocny, żwawy i namacalny, a do tego nie brakowało mu potęgi ani charakterystycznej dla wysokich modeli Triangla swobody, zwiewności, chciałoby się nawet powiedzieć - frywolności. Mając takie kolumny i taką elektronikę, możemy być pewni, że słuchanie muzyki nigdy nie będzie nudnym, monotonnym, niepotrzebnie przedłużającym się procesem, który ani trochę nas nie porwie, nie sprawi, że mimowolnie zaczniemy tupać nogą albo przebierać palcami (u mnie ten syndrom pojawia się częściej, ponieważ dawno temu był w moim życiu taki czas, kiedy wiedziałem, jak się gra na fortepianie). Jeszcze niedawno raczej nie skusiłbym się na takie połączenie. Gdyby ktoś powiedział, że podpiął Triangle do Naima, uznałbym, że lubi odsłuchy w klimacie sado-maso albo musiał upuścić sobie krwi i doszedł do wniosku, że z uszu pójdzie szybciej niż z nadgarstka lub skroni. Odkąd jednak Naim ściśle współpracuje z Focalem, obie marki poczyniły starania, aby się do siebie zbliżyć, idąc w kierunku brzmieniowej poprawności. To sprawia, że nowe Naimy mogą współpracować zarówno ze Spendorami, jak i z Trianglami.
Analizując poszczególne aspekty prezentacji, zacznę nietypowo - od basu i ogólnej skali wydarzenia, z jakim mamy do czynienia. Francuski sprzęt często gra lekko i jasno. Jest to estetyka zbliżona do Japońskiej, jednak o ile w tym drugim przypadku można jeszcze doszukiwać się przyczyn kulturowych czy mieszkaniowych (w japońskich miastach niczym niezwykłym nie są mieszkania, które u nas nazwalibyśmy mikrokawalerkami, a urozmaicanie sąsiadom życia niosącą się po całym bloku muzyką spotkałoby się z szybkim i zdecydowanym sprzeciwem całej społeczności), o tyle Francuzi chyba po prostu taki dźwięk lubią. Witalność, świeżość i lekkość są dla nich ważniejsze niż gęstość, mięcho i buczący, przytłaczający, kinowy bas. Magellany Cello 40th potrafią jednak połączyć oba te światy. Nie ulega wątpliwości, że w zakresie średnich i wysokich tonów wpisują się w stereotyp francuskiego grania, przynajmniej częściowo, jednak nie oznacza to, że brakuje im siły przekonywania na drugim skraju pasma. Wrażenie rozjaśnienia dźwięku wynika jedynie z delikatnie wyeksponowanego zakresu obsługiwanego przez tubowy tweeter, a nie z połączenia rozświetlonej góry i osłabionego, podciętego, niemrawego basu. Co to, to nie. Triangle potrafią przyłożyć i udowodniły mi to już podczas pierwszych sekund odsłuchu. Niskie tony w ich wykonaniu były gęste, zwarte, nasycone i rytmiczne. Magellany Cello 40th nie mają pod tym względem kompleksów wobec żadnych innych podłogówek o porównywalnych gabarytach i w zbliżonej cenie. Ich bas jest po prostu świetny. Co więcej, kiedy już się do niego przyzwyczaiłem i dla sportu zacząłem stawiać przed francuskimi podłogówkami coraz trudniejsze zadania, te raz po raz pokazywały mi, że to daremny trud i choćbym wyciągnął tysiąc samplerów, nie wywieszą białej flagi.
Jedyne, na czym udało mi się je przyłapać, to maleńkie nierówności, wynikające zapewne ze strojenia bass-refleksu lub nawet interakcji kolumn z pomieszczeniem. Na kilku płytach zdarzyło mi się, że z następujących po sobie dźwięków, które powinny być równie głośne, część wybrzmiała naprawdę potężnie, a część była wyraźnie cichsza. Zupełnie normalna sprawa, ale jako recenzent muszę się przecież do czegoś przyczepić, więc czynię swą powinność, chwytając się jednej z niewielu rzeczy dających mi ku temu powód. Dla równowagi dodam jednak, że Magellany Cello 40th mają też pewną ciekawą właściwość, która w dużej mierze równoważy wspomniany efekt. Czasami, kiedy myślimy już, że wycisnęliśmy z nich wszystko, że ich zasięg właśnie się skończył, te odpalają jakieś basowe turbodoładowanie i zaskakują nas iście subwooferowymi pomrukami. Zupełnie jakby w każdej z kolumn siedział jeszcze dodatkowy, niewidoczny z zewnątrz, 30-cm głośnik niskotonowy. Kiedy ów fantomowy subwoofer się uruchomi? To jest bardzo dobre pytanie. Nie udało mi się tego rozgryźć, ale jego obecność była odczuwalna do samego końca testu, więc każdemu użytkownikowi pozostaje jedynie podłączyć francuskie podłogówki do swojego systemu, wygrzać je, przećwiczyć różne warianty ustawienia, pozwolić im przyzwyczaić się do pokoju odsłuchowego i przerzucać kolejne utwory, aby przekonać się, na których bas będzie po prostu dobry, a na których nieprzeciętnie głęboki i masywny.
Wiem, że dla wielu melomanów opisywane zestawy to szczyt marzeń i hi-end pełną gębą, ale w porównaniu z flagowymi modelami wielu marek, które jeszcze niedawno ostro z Trianglem rywalizowały, Magellany Cello 40th są dość zwyczajne, mało efektowne, kompaktowe i - tak, to nie żart - tanie. Ostatnio kilka razy dostało mi się w komentarzach za używanie terminu "hi-end" w odniesieniu do sprzętu za piętnaście lub dwadzieścia tysięcy złotych, bo dziś ten poziom to właściwie średnia półka, ciut powyżej budżetowych Audiolabów, Marantzów i Roteli. A przecież "hi-end" oznacza półkę najwyższą, która obecnie oznacza wydatek rzędu co najmniej pięćdziesięciu tysięcy złotych za klocek. Przyjrzyjmy się w takim razie kolumnom kilku wiodących marek, biorąc na celownik drugi wolnostojący model od góry. W katalogu Focala jest to Stella Utopia EM Evo w cenie 619998 zł za parę. Sonus Faber wystawiłby do walki model Lilium za 329998 zł, a Bowers & Wilkins - 802 D4 za 131598 zł. Z ceną 55900 zł za parę Magellany Cello 40th wyglądają przy nich śmiesznie, ale kiedy grają, w ogóle tej "taniości" nie czuć. Domyślam się, że w Magellanach Quatuor 40th niskie tony zapuszczają się jeszcze ciut niżej i są bardziej wyrównane, ale są to zestawy ciut większe, zauważalnie droższe i wyposażone w dodatkowy tweeter na tylnej ściance, co moim zdaniem jest wynalazkiem fajnym i ciekawym, ale tylko wtedy, gdy użytkownik ma możliwość wyłączenia go jakimś hebelkiem. Poza tym wydaje mi się, że Francuzi odrobinę złagodzili jedną ważną informację w ich opisie. Ich zdaniem Magellany Cello 40th należy instalować w pokojach o powierzchni od 25 do 50 m². Okej, z tym bym się zgodził. Dla modelu Magellan Quatuor 40th producent nie podaje już przedziału, lecz informację, że absolutne minimum to 30 m². W rzeczywistości pewnie więcej. Ciężko mi sobie wyobrazić, aby w trzydziestu metrach takie podłogówki się nie dusiły. Łatwo zrozumieć, dlaczego w jubileuszowej serii nie ma już nic większego. Szczerze mówiąc, na moje ucho Magellany Cello 40th powinny poradzić sobie z nagłośnieniem nawet bardzo dużego salonu. Szczególnie biorąc pod uwagę to, że nie potrzebują wybitnie mocnego wzmacniacza.
Tu dochodzimy do kolejnej istotnej części testu. Nie od dziś wiadomo, że Triangle lubią się z lampą, a mając pod ręką potężny arsenał wzmacniaczy zbudowanych w tej technologii, nie mogłem sobie odpuścić. Choć połączenie opisywanych kolumn z systemem Naima było naprawdę udane, liczyłem na to, że po zastąpieniu NAP-a 250 jakimś zacnym lampowcem brzmienie delikatnie się zagęści, nabierze rumieńców i głębi, a wysokie tony zrobią pół kroku w tył, przenosząc ciężar na średnicę. Aby nie wprowadzać do równania kolejnych zmiennych, zdecydowałem się na integrę Unison Research Preludio, którą również miałem przyjemność testować jakiś czas temu. To świetna i wciąż niedoceniana konstrukcja, stojąca w cieniu modelu Triode 25, który jest mocniejszy, bardziej funkcjonalny i uniwersalny, a do tego może zostać wyposażony w przetwornik z wejściem USB. Trudno się dziwić, że taki pakiet zalet w połączeniu ze świetną jakością wykonania przemawia do wielu audiofilów, ale Preludio nadrabia brzmieniem, które jest wprawdzie na wskroś lampowe, ale naprawdę piękne - pełne, głębokie i niezwykle muzykalne. Moje przewidywania sprawdziły się w stu procentach. Francuskie podłogówki wreszcie poczuły się w pełni zrozumiane i dopieszczone. Udało się zachować większość zalet poprzedniej konfiguracji, takich jak trójwymiarowa przestrzeń, szybkość, dynamika, głęboki bas czy rozdzielczość, jednocześnie czyniąc prezentację bardziej spójną, delikatnie temperując zapędy tubowych tweeterów i ciągnąc barwę w stronę przyjemnego ciepła. Choć efektywność Magellanów Cello 40th to 90, a nie 93 czy 96 dB, nie brakowało im mocy. Nie próbowałem nagłośnić tym zestawem dyskoteki, ale do poziomu głośności, który jest akceptowalny podczas odsłuchu w domu, Preludio robił z głośnikami, co tylko chciał.
Ze wzmacniaczem lampowym francuskie podłogówki wreszcie poczuły się w pełni zrozumiane i dopieszczone. Udało się zachować większość zalet poprzedniej konfiguracji, takich jak trójwymiarowa przestrzeń, szybkość, dynamika, głęboki bas czy rozdzielczość, jednocześnie czyniąc prezentację bardziej spójną, delikatnie temperując zapędy tubowych tweeterów i ciągnąc barwę w stronę przyjemnego ciepła.Opisany wyżej eksperyment dał mi do myślenia. Nieczęsto zdarza się, aby wymiana końcówki mocy za 33499 zł na integrę za 16999 zł przyniosła tak pozytywne rezultaty. Złożyło się na to kilka czynników. Pierwszy to wysoka skuteczność francuskich podłogówek. Drugi to znakomity stosunek jakości do ceny wzmacniaczy Unisona, nawet po uwzględnieniu inflacji. Trzecim i najważniejszym elementem układanki jest fakt, że w przypadku sprzętu o charakterystycznym brzmieniu zawsze trzeba się trochę pobawić i wypróbować kilka różnych urządzeń towarzyszących, aby trafić na właściwy trop albo znaleźć optymalną, docelową, synergiczną konfigurację. W świecie hi-endu (ech, zaraz znów ktoś się obrazi, ale trudno - jeśli uważacie, że 55900 zł to za mało, by zasłużyć sobie na to miano, zazdroszczę dochodów i dobrego humoru) jest to nie tylko norma, ale też jeden z najprzyjemniejszych, dających najwięcej satysfakcji etapów całej zabawy. Po tym, co usłyszałem, na pewno pozostałbym przy wzmacniaczu lampowym. A czy byłby to Unison? Może jednak wygrałby Fezz Audio Mira Ceti 300B albo Copland CTA 408? Niezależnie od wybranej opcji, wysoka skuteczność Magellanów Cello 40th w pewnym sensie ratuje nasz budżet, bo na porządną lampę dysponującą mocą 40-80 W na kanał trzeba by było wydać kilka razy więcej. Choć same kolumny nie są tanie, mieszcząc się w "stówce" spokojnie złożycie system, w którym będą szczęśliwe i pokażą 90% swoich możliwości.
Minusy? Ja widzę tylko dwie. Primo - nie są to wymarzone głośniki dla fanów romantyzmu spod znaku BBC. Secundo - jeżeli potraktujecie je spartolonymi nagraniami, szczególnie tymi brzmiącymi sucho, ostro i nieprzyjemnie, nie będziecie musieli długo czekać na ich reakcję. Zemszczą się, zapiszczą, ugryzą, podrapią, zaczną domagać się, abyście włączyli coś normalnego i nie pomoże ani wzmacniacz lampowy, ani gramofon, ani gaśnica proszkowa. Ja w ramach testu posłuchałem "Sad but True" Metalliki, "Minor Thing" Red Hot Chilli Peppers i "Mój synku" Kazika na Żywo. Każdego po minucie. I wymiękłem. Nie chodzi nawet o to, że nie dało się tego słuchać, ale ja jestem już w takim wieku, że szkoda mi czasu na katowanie siebie i innych. Wolę wykorzystać ten czas inaczej, więc wróciłem do dobrze zrealizowanych płyt, delektując się wspaniałym brzmieniem kolumn z Soissons, wzmacniacza z Treviso i streamera z Salisbury. Jeśli jeszcze raz przeczytam na jakiejś grupie dyskusyjnej, że w Europie nie produkuje się już dobrego sprzętu, a wszystko, co widzimy w sklepach, to tak naprawdę przepakowana w ładne obudowy chińszczyna, napiszę - zgodnie ze standardami panującymi dziś w sieci - "Puknij się w łeb!". A że za tę jakość trzeba zapłacić więcej niż kilka czy kilkanaście lat temu? No cóż, za benzynę, chleb, bilet do kina, prąd i wizytę u fryzjera również. Ale jeszcze żyjemy i chyba dawno się już do tego wszystkiego przyzwyczailiśmy. Taniej raczej nie będzie.
Budowa i parametry
Triangle Magellan Cello 40th to trójdrożne, wolnostojące zestawy głośnikowe w obudowie wentylowanej. W stosunku do starszych modeli wprowadzono tu tak wiele poprawek, że w zasadzie możemy mówić o zupełnie nowych kolumnach, które jedynie kształtem i generalną koncepcją przypominają starsze flagowce francuskiej firmy. Triangle od wielu lat inwestuje w innowacyjne narzędzia rozwojowe, a dzięki najnowszemu oprogramowaniu symulacyjnemu i komorze bezechowej przetworniki są modelowane przez symulacje komputerowe z wykorzystaniem oprogramowania CAD 3D. Jedną z głównych innowacji serii Magellan 40th jest głośnik wysokotonowy TZ2900PM, który został wyposażony w nową generację kopułki ze stopu magnezu. Oferuje ona niezwykły stosunek sztywności do masy, wpływając na poprawę liniowości i spójności odtwarzania wysokich tonów. Kształt TZ2900PM narodził się jako efekt komputerowego modelowania, które idealnie połączyło mechaniczne i akustyczne walory głośnika tubowego. Zlokalizowany u szczytu membrany korektor fazy ogranicza zniekształcenia i reguluje przetwarzanie wyższych częstotliwości oraz zapewnia liniowe pasmo przetwarzania. Kolejną nowością jest też tylna pokrywa tweetera, zmniejszająca odbicia fal, ograniczająca zniekształcenia i poprawiająca pasmo przenoszenia w najwyższych rejestrach.
16-cm głośnik średniotonowy T16GM F100 z papierową membraną i dopracowanym autorskim zawieszeniem ma oferować brzmienie najwyższej klasy w paśmie od 70 do 4000 Hz. Francuzi twierdzą, nie od dziś zresztą, że średnie tony to najważniejszy element audiofilskiego przekazu muzycznego, dlatego ten przetwornik określają jako swój najbardziej zaawansowany projekt badawczy. Kluczem do sukcesu miało być tu zawieszenie w kształcie litery "S", wykonane z włókien tekstylnych poddanych obróbce lateksem. Samą membranę wykonano natomiast z czystych włókien celulozowych. Do pomiaru głośników użyto laserowych przyrządów firmy Klippel. W środkowej części membrany znajduje się ultralekki stożek polipropylenowy anti-vortex, pokryty lateksowym materiałem tłumiącym. Zapobiega on wirom aerodynamicznym tworzącym się na środku membrany i redukuje nieregularności pracy głośnika, gdy pracuje on na skrajach swojego pasma. Aby poprawić wydajność i liniowość napędu głośnika, przeprojektowano profil elementów biegunowych w sposób, który poprawia przepływ pola magnetycznego przez cewkę. Uwagę skupiono przede wszystkim na redukcji ogólnego poziomu zniekształceń poprzez poprawienie rozpraszania ciepła. W tym celu zaczerpnięto rozwiązanie znane z chłodzenia procesorów (system odprowadzania ciepła LHS2), które wyprowadza je poprzez tylną część kosza głośnika. W ten sposób udało się osiągnąć 10-% poprawę odprowadzania ciepła w stosunku do konwencjonalnych rozwiązań. Głośnik został wyposażony w specjalne zaciski do kabli sygnałowych, aby nie zakłócały przepływu powietrza.
16-cm przetwornik niskotonowy otrzymał opatentowaną membranę SVA i system chłodzenia LHS2. Podobnie jak w przypadku głośnika średniotonowego, prace rozpoczęto od symulacji rozmaitych rozwiązań mechanicznych i akustycznych, tak aby uzyskać przetwornik jak najbardziej uniwersalny, gotowy do zastosowania w obudowach o rozmaitej kubaturze. Przetwornik posiada opatentowaną membranę SVA, która z łatwością radzi sobie z silnymi impulsami bez powodowania zniekształceń dźwięku. Ta modelowana komputerowo membrana kompozytowa charakteryzuje się strukturą kanapkową, składającą się z podwójnego arkusza włókna szklanego z wewnętrzną strukturą z masy celulozowej. Specyficzny profil części biegunowych w połączeniu z jakością metali pozwala na wytworzenie silnego i jednorodnego pola magnetycznego. Kosz z odlewanego aluminium został poprawiony pod kątem właściwości mechanicznych, takich jak wygłuszenie czy sztywność. Dzięki temu praca membrany pozostaje niezakłócona nawet przy największych wychyleniach. Wszystkie przetworniki w serii Magellan 40th mają kosz z odlewanego ciśnieniowo aluminium, który zapewnia maksymalny prześwit dla promieniującej tylnej powierzchni membrany. Kosz składa się z dwóch części, a jego tylna pokrywa pełni funkcję chłodzącą. Przetworniki wyposażone są w pierścień przenoszący ciepło w kierunku osłony zewnętrznej. Zdolność obsługi mocy dla każdego głośnika może przekroczyć nawet 200 W RMS. Francuzi twierdzą, że system LHS2 zapobiega ryzyku przegrzania cewki i zapewnia głośnikom lepszą wydajność.
Do budowy zwrotnic Triangle wykorzystuje wyłącznie komponenty wybierane po wielu godzinach odsłuchu - francuskie kondensatory MKP opracowane we współpracy z SCR Audio, rezystory ceramiczne o niskiej indukcji oraz cewki powietrzne o dużych przekrojach. Firma twierdzi, że zapewniają one wysoką jakość dźwięku w całym zakresie pasma przetwarzania. Specyfika zwrotnic zastosowanych w serii Magellan 40th polega na zastosowaniu bardzo stromych nachyleń odcięcia (do 24 dB na oktawę), powiązanych z naturalnym spadkiem pasma przetworników, co gwarantuje doskonałą odpowiedź fazową. Zastosowane zwrotnice zmniejszają ryzyko opóźnień. Co więcej, impedancje przetworników zostały zlinearyzowane, dzięki czemu zmniejszają obciążenie dla wzmacniacza. Dążąc do uzyskania jak najlepszych wyników, okablowanie wewnętrzne Magellanów 40th zostało opracowane we współpracy z firmą AudioQuest. Składa się ono ze starannie wyważonej mieszanki miedzi długoziarnistej (LGC) i wysokiej czystości miedzi o doskonałej powierzchni (PSC). LGC zawiera mniej tlenków w materiale przewodnika, mniej zanieczyszczeń i mniej granic krystalicznych niż standardowa miedź OFHC. Francuzi twierdzą, że nowe okablowanie wewnętrzne zapewnia kolumnom optymalne brzmienie z dynamicznym i kontrolowanym basem. Wisienką na torcie są terminale osadzone w bloku aluminium o grubości 11 mm. Zaciski wykonane są z czystej miedzi, a następnie pozłacane, co zapewnia doskonałe przewodnictwo elektryczne. W modelach podłogowych zwrotnica jest wykonywana na osobnych płytkach. Możliwy jest zarówno bi-wiring, jak i bi-amping.
Ostatnim elementem flagowych Triangli jest obudowa. Zakrzywiony kształt został wybrany, by ograniczyć zjawisko fal stojących. Obudowę wykonano z warstw płyty HDF o dużej gęstości, każda o grubości 3 mm, co zgodnie z deklaracją producenta wyklucza wszelkie wewnętrzne równoległości ścian. Poszczególne ścianki formowane są pod naprężeniem przez kilka tygodni, aby uzyskać pożądany kształt bez żadnych kompromisów pod względem sztywności. Obudowy Magellanów 40th charakteryzują się specyficzną architekturą wynikającą z wnikliwego badania drgań i mikroodkształceń obudowy. Pomiary wykonano za pomocą akcelerometrów laserowych, aby podkreślić i zamodelować odkształcenia obudów, po czym umieścić wzmocnienia w optymalnych miejscach, w celu zapewnienia największej sztywności obudowy w stosunku do zakłóceń generowanych przez przetworniki. Francuzi twierdzą, że proces ten pozwolił na wyeliminowanie wszelkich wibracji oraz podbarwień dźwięku związanych z obudową. Ważnym elementem obudowy jest również wspomniany wcześniej system SPEC (Single Point Energy Conduction), który ma on na celu ograniczenie przenoszenia wibracji ze ścian i podłogi pomieszczenia na kolumny i odwrotnie. Jest to możliwe dzięki przesunięciu punktu ciężkości kolumny z cokołu na kolec podpierający front kolumny. Przejmuje on większość wibracji z obudowy i rozprasza je bez przenoszenia na podłogę i ściany.
Werdykt
Czasami moje przewidywania i oczekiwania względem opisywanego sprzętu wynikają z lektury materiałów prasowych i chłodnej kalkulacji, ale często jest to efekt reakcji odbywających się podświadomie - suma wcześniejszych doświadczeń ze sprzętem danego producenta, udanych eksperymentów lub nawet komentarzy i maili audiofilów, którzy po lekturze recenzji zdecydowali się na dany model i potwierdzają moje entuzjastyczne opinie. W przypadku Triangli ten mechanizm działa wyjątkowo szybko. Na myśl o teście kolejnych kolumn tej marki zwyczajnie cieszy mi się micha, ponieważ są to zestawy, których nie trzeba do niczego zachęcać, o nic prosić ani czekać, aż będą miały dobry dzień - one zawsze grają tak, jakby chciały zarazić nas swoją pozytywną energią. Magellany Cello 40th, jak przystało na flagowce, przenoszą wszystkie elementy firmowej filozofii na ekstremalnie wysoki poziom. Ponieważ wciąż grają dość charakterystycznie, ich brzmienie nie musi pasować każdemu. Spróbujcie jednak podłączyć do nich dobrą lampę i neutralne, przejrzyste źródło, uzupełnijcie system odpowiednio wyrafinowanymi kablami, a następnie posłuchajcie takiego zestawu piętnaście minut i powiedzcie z ręką na sercu, że nie jest to dźwięk, w którym można się zakochać. Ja nie potrafię.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podłogowe, trójdrożne, wentylowane
Efektywność: 90 dB
Impedancja: 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 35 Hz - 30 kHz (+/- 3 dB)
Częstotliwość podziału: 300 Hz, 2,6 kHz
Zalecana moc wzmacniacza: 40-300 W
Wymiary (W/S/G): 114/42,4/37,1 cm
Masa: 38,8 kg (sztuka)
Cena: 55900 zł/para
Konfiguracja
Naim NSC 222 + NAP 250 + NPX 300, Unison Research Preludio, Cardas Clear Reflection, Albedo Monolith Reference, Acoustic Revive Power Sensual TripleC 18000, Furutech e-TP80 ES, Furutech FP-3TS20, Keces Audio IQRP-1500, Purist Audio Design Genesis.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Piotr
Zawsze mam mieszane uczucia, jak widzę kolumny Triangle. Porządna firma, a wygląd samych przetworników trochę taki ''bazarowy''. Szczególnie ten ''wydech'' z przodu na dole kojarzy mi się z plastikową rurą z tanich kolumn.
1 Lubię -
Garfield
Nigdy nie przepadałem za kolumnami Triangle - jak dla mnie były zbyt dalekie od neutralności, wręcz sztucznie i ofensywnie brzmiące. Ale miałem okazję posłuchać tych Magellanów i było całkiem przyjemnie. Dużo lepiej niż w przypadku starszych modeli. Nadal nie jest to do końca mój styl grania, ale warto posłuchać, zwłaszcza z ciepło brzmiącym wzmacniaczem.
4 Lubię -
fan
Wykończenie na bogato, ale szczegóły pokazują, że to nie tanie tworzywa sztuczne, tylko metal. Wiemy i czujemy za co płacimy. Od strony dźwiękowej Triange przeszły podobną ewolucję co Klipsch, a więc wyeksponowana góra została wygładzona, nieco ściszona i teraz jest naprawdę dobrze. Dotychczasowe zalety pozostały. Triangle to świetna dynamika, soczysty bas i otwarta średnica. Z mocną lampą albo ciepłym tranzystorem słucha się tego bardzo przyjemnie.
1 Lubię -
a.s.
Metal czy plastik - nieważne. Bass-refleks to zawsze rura grająca wnętrzem obudowy, zawsze wole obudowę zamkniętą.
1 Lubię -
-
-
Ja
Uwielbiam komentarze tych wszystkich "melomanów", którzy nie mają sprzętu, który komentują:) Mam te kolumny od roku. Grają z Yamahą A-S3200 i Yamahą CD-S2100. Mam do tego zestawu tuner Yamaha T-S1000, kupiłem nowy chyba ostatni w Europie. Całość srebrna z czarnymi bokami. Zestaw wygląda kapitalnie. Wzmacniacz z kolumnami połączony jest kablami Audioquest Robin Hood Zero i Bass. Klocki połączone są ze sobą też dobrej klasy kablami Audioquest. Tej samej firmy są przewody prądowe i listwa zasilająca. Taki zestaw gra świetnie i tak samo wygląda. I wiem, co piszę.
0 Lubię
Komentarze (7)