Bryston BHA-1
- Kategoria: Słuchawki i wzmacniacze słuchawkowe
- Jarosław Święcicki
Zasiadając do napisania tego testu chciałem odnieść się do powszechnego trendu, który widać na rynku od lat, czyli wyprowadzania produkcji sprzętu audio do krajów, gdzie siła robocza jest wyjątkowo tania. Myślę tu oczywiście o Chinach, gdzie znajdują się bodajże największe fabryki elektroniki użytkowej na świecie. Takie posunięcia były i wciąż są tłumaczone przez konieczność cięcia kosztów spowodowaną trudną sytuacją na rynku konsumenckim. Tak długo słyszymy już takie uzasadnienie tych działań, że wszyscy przyjęliśmy je jako pewnik. Przecież to jasne - jest trudno, musimy się utrzymać na powierzchni, więc próbujemy ograniczyć koszty własne. Myśląc o tym zaświtała mi jednak w głowie pewna przewrotna, iście szatańska myśl - czy na pewno to kryzys jest winny? Wyobraźmy sobie taką sytuację - rynek jest chłonny, sprzęt się sprzedaje jak świeże bułeczki, wszyscy produkują sprzęt w swoich macierzystych fabrykach i płacą sporo swoim pracownikom. Ale jest możliwość zwiększenia zysków poprzez przeniesienie produkcji do Państwa Środka. Kto nie zaryzykuje nawet nieznacznego pogorszenia jakości (co czasem ma miejsce) swoich produktów w imię wyższych zysków? Jak w takim razie zrozumieć postawę takich firm, jak producent urządzenia będącego bohaterem tego tekstu, która nie dość, że od 35 lat produkuje w Kanadzie, to na dodatek daje 20 lat gwarancji na wszystkie swoje urządzenia analogowe i 5 lat na cyfrowe?
Może właśnie w tym tkwi cała tajemnica? W ten sposób Bryston mówi nam - jesteśmy tak pewni tego, co robią nasi pracownicy, że tak długi czas bezawaryjnego funkcjonowania naszych wyrobów nie jest niczym niezwykłym. Wątpię, czy zlecając produkcję swoich projektów w Chińskich montowniach dostalibyśmy taką gwarancję. Nie jestem w stanie sprawdzić czy ta deklaracja jest prawdziwa (gdyby tak było, ten tekst musiałby powstać za 20 lat), ale mogę opisać swoje wrażenia z obcowania sprzętem tej marki - wzmacniaczem słuchawkowym BHA-1.
Wygląd i funkcjonalność
Bryston przyjechał do mnie w sporym pudle zabezpieczony w środku pianką. Wewnątrz oprócz wzmacniacza znajdziemy zwykły, komputerowy kabel zasilający, krótką instrukcję obsługi w której - co ciekawe - znajdziemy pełny schemat elektryczny urządzenia, oraz karteczkę z pomiarami pasma przenoszenia oraz zniekształceń generowanych przez urządzenie. I tu uwaga - nie jest to świstek wydrukowany w tysiącach egzemplarzy i automatycznie dokładany do każdego pudła, tylko indywidualny dokument tworzony na podstawie pomiarów i testów tego urządzenia, które otrzymaliśmy!
Sam wzmacniacz jest szerokości standardowego elementu audio, ale jego wysokość jest raczej niewielka. Blachy użyte do wykonania obudowy są solidne, więc całość ma sztywną i mocną konstrukcję. Od frontu Bryston wykończony jest panelem ze szczotkowanego aluminium, który może być srebrny lub czarny. Egzemplarz dostarczony do testu był koloru czarnego i taki bardziej się wpisuje w moją estetykę. Z przodu umieszczono między innymi trzy przełączniki hebelkowe. W pierwszej chwili bałem się ich dotknąć, bo w porównaniu do całej obudowy wyglądają dość delikatnie, ale to wrażenie szybko znika po pierwszej próbie użycia, co jest konieczne ponieważ jeden z nich służy do włączenia wzmacniacza. Jedno pstryknięcie i już wiadomo, że przełączniki są solidne i wytrzymają wiele. Oprócz włącznika, który ulokowano po prawej, pozostałe dwa znajdują się po przeciwnej stronie i służą kolejno do wyboru źródła dźwięku oraz przełączenia trybu wzmocnienia. Następna w kolejności jest stosunkowo duża gałka poziomu głośności, która została także wykonana z aluminium i ma średnicę niemalże taką, jak wysokość Brystona, dzięki czemu jest wygodna w użyciu i pozwala na dokładną i pewną regulację. Tuż obok umieszczono mniejsze pokrętło balansu, a zaraz potem to, co najważniejsze, czyli wyjścia słuchawkowe. Wyjścia? Tak, nie pomyliłem się. Do wzmacniacza można podłączyć zwykłe, niezbalansowane słuchawki ze zwykłym wtykiem 6,3 mm, jak również nauszniki wymagające zasilenia symetrycznego. W tym celu znalazły się na frontowym panelu trzy gniazda - dwa trzypinowe lewego i prawego kanału dla słuchawek, które mają osobno wyprowadzone przewody z obu muszli, oraz jedno czteropinowe, dla słuchawek z jednym kablem. Co ciekawe, wzmacniacz może na raz obsługiwać wszystkie porty. To znaczy, że może on napędzić trzy pary słuchawek. Producent rekomenduje jedynie używanie nauszników o impedancji wyższej niż 32 omy. Idąc w prawo za gniazdami słuchawkowymi znajdziemy diodę sygnalizującą włączone zasilanie oraz wspomniany wcześniej włącznik.
Spójrzmy przez chwilę na tylną ściankę Brystona. Patrząc od lewej widać tu gniazdo zasilające wraz z bezpiecznikiem, trochę dalej jest wejście wyzwalacza pozwalającego na zdalne załączenie urządzenia oraz grupa wejść i wyjść podzielona na stronę lewą i prawą. Nietrudno zauważyć symetrię, która powinna być widoczna także wewnątrz obudowy. Pomiędzy wspomnianymi gniazdami znajdziemy jeszcze pojedyncze wejście mini-jack. Oprócz niego możemy podłączyć źródło poprzez standardowe gniazdo niezbalansowane RCA lub też poprzez symetryczne gniazda typu XLR. Oprócz wejść sygnałowych na tylnej ściance znajdziemy także parę wyjść symetrycznych, dzięki którym Bryson BHA-1 może pracować jako przedwzmacniacz. Niestety, nie miałem możliwości sprawdzić, jak w tej roli sprawuje się to urządzenie, aczkolwiek bardzo kuszącą opcją jest podłączenie symetrycznej końcówki mocy, albo - co wydaje się jeszcze ciekawszym rozwiązaniem - zasilenie Brystonem pary kolumn aktywnych. Mój Audiolab 8200A może wprawdzie pracować jako końcówka mocy, ale tylko na gniazdach RCA, więc ten etap niestety musiałem sobie odpuścić.
Reasumując, wzmacniacz ma bardzo solidną konstrukcję nie powalającą może wyszukanym wzornictwem, ale może się podobać. Widać, że postawiono przede wszystkim na funkcjonalność i trwałość. Jak już wspominałem na początku, testowany wzmacniacz musi wytrzymać co najmniej 20 lat okresu gwarancji, więc wrażenie solidności wykonania na pewno nie jest przypadkowe.
Brzmienie
Przystępując do odsłuchu BHA-1 moje wymagania były raczej wygórowane. Chciałem mocy, muzykalności, przestrzeni i szybkości przyprawionej szczyptą szczegółowości. To w sumie niewiele, prawda? O samym charakterze pasma przenoszenia z góry informuje kartka z pomiarami, na której znajduje się również pięknie wyrysowany komputerowo, płaski jak stół wykres pasma przenoszenia. Dywagacje na temat przewagi jakiegoś zakresu częstotliwości nad innymi nie mają więc w tym przypadku racji bytu. Czym w takim razie może nas zaskoczyć Bryston? Aby to sprawdzić, na pierwszy ogień poszedł nie raz przeze mnie wykorzystywany przy odsłuchach testowych "Sin" Grzecha Piotrowskiego. Od pierwszych chwil, prężąc niejako swoje tranzystorowe muskuły, wzmacniacz od razu pokazał, na co go stać. BHA-1 rysuje muzykę pokazując zarówno głębię basu i wyważoną średnicę, jak i nienatarczywą górę. Powiecie, że miało nie być o paśmie przenoszenia - to racja, ale wszystko jest tutaj tak dobrze rozmieszczone na rysującej się w głowie scenie, że najzwyczajniej w świecie zachwyca. Poszczególne instrumenty są doskonale słyszalne i nie zlewają się w jedną papkę, tylko wybrzmiewają swobodnie, ciesząc się ze swobody jaką daje im Bryston. Można powiedzieć, że to taka niedbała zamaszystość. A dlaczego niedbała? Ponieważ urządzenie nie wysila się zbytnio, czarując nas płynącą muzyką. Nie ma tu wciskanego na siłę efekciarstwa. Jest tylko czysta, żywa przyjemność ze słuchania.
Chcąc zmusić wzmacniacz do jakiegokolwiek wysiłku, sięgnąłem po "Downward Spiral" Nine Inch Nails. Drugi album studyjny zespołu, którego lider, Trent Reznor, znany jest z dosyć restrykcyjnego podejścia jeśli chodzi o czysto techniczną jakość muzyki. Tu nie ma taryfy ulgowej. Już pierwszy "Mr. Self Destruct" stawia taką ścianę dźwięku, która albo postawi człowieka na nogi, albo zmiecie go z podłogi. Bryston nawet się zająknął. Huknął mocą wbijając mnie w fotel. Ujarzmił potęgę industrialnego zgiełku, doskonale kontrolując każdy dźwięk. Jednym słowem, nie pogubił się. Wrażenie robiła przestrzeń, separacja instrumentów i szybkość działania. Tam, gdzie trzeba, BHA-1 pozwala na łagodne wybrzmienie delikatnych fraz, a w innych monetach bezlitośnie tnie dźwięki podkreślając dynamikę zmian. A skoro już poszliśmy w industrial, to pójdźmy na całego - następny w kolejności był debiutancki album Einstuerzende Neubauten - "Kollaps". O ile w przypadku Nine Inch Nails potęga generowana jest przez elektronikę, tak w przypadku "Kollapsa" mamy do czynienia z klasycznym brzmieniem gatunku - piły, wiertarki, silniki i instrumenty wykonywane przez członków zespołu (w szczególności przez N.U. Unruha) nadają płycie niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju klimat. Tutaj miałem już pewne obawy. Czy nie najlepsza jakość materiału nie wpłynie negatywnie na odsłuch? Ale Bryston nie skupił się na wyciąganiu niedostatków, tylko na tym, aby wszystko zabrzmiało jak należy. Zaskoczyło mnie rozmieszczenie instrumentów (choć niektórzy mogliby dyskutować, czy to naprawdę instrumenty). Krótko mówiąc, gdy słuchałem "Steh auf Berlin", poczułem się jakbym miał tę przeklętą wiertarkę w rękach! Tak, teraz będziecie musieli posłuchać tego kawałka, żeby dowiedzieć się o czym piszę;-)
Po tej dźwiękowej masakrze postanowiłem troszkę odpocząć i sięgnąłem do swojej winylowej płytoteki. Jak się zaprezentuje Bryston w duecie z torem analogowym? Na talerzu wylądował "Quichotte" Tangerine Dream. I wszystko się uspokoiło. Wzmacniacz schował pazury, wpasowując się w analogową łagodność. Dźwięk stał się aksamitnie przyjemny, a fortepianowy wstęp z "Quichotte Parto One" przeniósł mnie w zupełnie inny wymiar. Muzyka już nie potrzebowała atomowej mocy - tutaj bardziej liczyło się wyważenie, delikatność i wysmakowana przejrzystość. Tak właśnie zagrał Bryston, ukazując specyficzny, analogowy wydźwięk, który może zaoferować tylko płyta winylowa.
Jest jeszcze coś, o czym muszę koniecznie wspomnieć, czyli o głębi rysowanej sceny muzycznej. Czego bym nie słuchał, zawsze zaskakiwała mnie różnorodność planów dźwiękowych tworzących prawdziwie trójwymiarowy spektakl. Dochodziło do sytuacji, kiedy zaskoczony ukazaniem się jakiegoś dźwięku z tyłu, w pierwszym odruchu odwracałem głowę aby sprawdzić, co tam się dzieje. Dopiero po chwili uświadamiałem sobie, że to tylko Bryston robi mi takie psikusy.
Budowa i parametry
Bryston BHA-1 to wzmacniacz słuchawkowy potrafiący obsługiwać wszystkie typy słuchawek poza elektrostatycznymi, mogący pracować również jako przedwzmacniacz. Sprzęt jest w pełni symetryczny i oparty w całości na elementach dyskretnych pracujących w klasie A w układzie dual mono. Pasmo przenoszenia mieści się w przedziale 20-20000 Hz, a zniekształcenia THD w tym zakresie są poniżej 0,005%. Wzmacniacz posiada przełącznik wzmocnienia sygnału 14 dB/20 dB, a odstęp sygnału od szumu przekracza 103 dB.
Konfiguracja
Odtwarzacz Audiolab 8200CDQ, gramofon Thorens TD166J, phono stage CS Blue, kable XLR Vovox, słuchawki Ultrasone PROLine 2500.
Werdykt
Jednym zdaniem można napisać - Bryston szybki jest. Ale nie tylko. Nie dość, że jest szybki, to muzyka po przejściu przez to urządzenie poraża szczegółowością i muzykalnością. Kiedy trzeba, BHA-1 wykaże się mocą bomby termojądrowej, a kiedy indziej zamiast szafować niepotrzebną siłą zagra delikatnie, umiejętnie ukazując wszystkie detale zaklęte na płytach. Jest też jednym z tych wzmacniaczy słuchawkowych, które zaskakują trójwymiarową stereofonią. Świetny sprzęt. Po kilku dniach odsłuchów zaświtała mi szaleńcza myśl, że muszę go mieć, ale szybkie przeliczenie zaskórniaków skutecznie mnie orzeźwiło. Co nie zmienia faktu, że gdybym miał wolne 6500 zł, Bryston BHA-1 pewnie już by u mnie został.
Dane techniczne
Moc wyjściowa: 6 W/32 Ω
Impedancja wyjściowa: 14700 Ω dla słuchawek niezbalansowanych, +15kΩ/-5kΩ dla symetrycznych
Wzmocnienie: 14 dB lub 20 dB
Pasmo przenoszenia: 20-20000 Hz
Zniekształcenia: 0,005%
Stosunek sygnał/szum: 103 dB
Pobór mocy: 50 W
Masa: 5,3 kg
Cena: 6500 zł
Sprzęt do testu udostępniła firma MJ Audio Lab.
Zdjęcia: Małgorzata Filo, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
andporebski
Perwersyjnie piękny jest ten wzmacniacz. Powiedziałbym, że nawet ładniejszy od mojego Hegla H80. I te gniazdka z przodu - cudo!
0 Lubię -
revelatorr
Czy ten wzmacniacz poradzi sobie ze słuchawkami planarnymi takimi, jak Audeze czy HiFiMAN? W teście jest napisane, że napędzi wszystkie poza elektrostatami, ale rozumiem, że tu autor miał na myśli na przykład STAX-a.
0 Lubię -
-
stereolife
Od paru dni Bryston pracuje już w naszej Oficjalnej Sali Odsłuchowej, gdzie można go posłuchać między innymi ze słuchawkami Audeze LCD-3 i Final Audio Design Pandora Hope VI. Towarzystwo doborowe, wrażenia prawdziwie hi-endowe, także zapraszamy!
0 Lubię -
-
Komentarze (6)