Brytyjskie podejście do oryginalnego brzmienia - Quad
- Kategoria: Prezentacje
- Tomasz Karasiński
Jak podaje popularna internetowa encyklopedia, Quad, inaczej wszędołaz, to pojazd czterokołowy przeznaczony głównie do sportu i rekreacji. Zwykle jest to coś w rodzaju czterokołowego motocykla, który doskonale nadaje się do jazdy poza drogami utwardzonymi. Ze względu na walory napędowe znajduje zastosowanie w wojsku, ratownictwie górskim i rolnictwie. Dla audiofila ten termin oznacza coś zupełnie innego. Quad to jeden z najbardziej zasłużonych producentów sprzętu grającego. Legendarna firma, która od ponad osiemdziesięciu lat rozpala wyobraźnię melomanów, oferując im wzmacniacze lampowe, elektrostatyczne zestawy głośnikowe, tranzystorowe końcówki mocy z niezwykle pomysłowym systemem eliminującym zniekształcenia, odtwarzacze płyt kompaktowych, przetworniki cyfrowo-analogowe i przedwzmacniacze gramofonowe, a nawet słuchawki i wzmacniacze słuchawkowe. Przekopując się przez to wszystko, człowiek ma wrażenie, jakby nie tylko czytał o dokonaniach jednej, wybranej firmy, ale urządził sobie rajd po historii sprzętu hi-fi w ogóle. Jeżeli macie ochotę wybrać się ze mną w taką podróż, zapraszam na pokład.
Quad to jedna z niekwestionowanych legend brytyjskiego przemysłu audio i zarazem jedna z tych manufaktur, których poczynania odbiły się szerokim echem na całym świecie, a w pewnym momencie mogły nawet zadecydować o popularyzacji rozwiązań uważanych dziś za wybitnie audiofilskie. Firma, znana wówczas jako Acoustical Manufacturing Company, została założona w 1936 roku w Londynie przez Petera Walkera i początkowo zajmowała się głównie projektowaniem i produkcją profesjonalnych systemów nagłośnieniowych. W 1941 roku, ze względu na powtarzające się naloty i bombardowanie miasta przez Luftwaffe, jej siedziba została przeniesiona do Huntingdon w hrabstwie Cambridgeshire. Pierwszym dostępnym komercyjnie produktem opracowanym przez Petera Walkera był zaprezentowany w 1949 roku przedwzmacniacz QA12. Dwa lata później dołączyła do niego końcówka mocy oferująca zawrotne 12 W na kanał w czystej klasie A. Dziś taką wartość uznalibyśmy za wyjątkowo niską, jednak w tamtych czasach dwunastowatowy piecyk uważano za całkowicie wystarczający, przynajmniej jeśli chodzi o sprzęt zaprojektowany z myślą o pracy w warunkach domowych. Dziś o modelu QA12 niewielu już pamięta, a to dlatego, że...
Lampa nad lampami
W 1953 roku nowy standard dla lampowych końcówek mocy wyznaczył model Quad II. Wielu audiofilów uważa, że jest to najsłynniejszy, a być może także najbardziej charakterystyczny wzmacniacz lampowy, jaki kiedykolwiek ujrzał światło dzienne. W urządzeniu opracowanym w czasach koronacji królowej Elżbiety II i wspinaczki Edmunda Hillary'ego na Mount Everest wprowadzono ciekawy układ sprzężenia katodowego przez transformator wyjściowy, co umożliwiło minimalizację zniekształceń harmonicznych do poziomu, który uznawano wówczas za pomijalny. "Dwójka" oferowała moc 15 W, przy czym warto dodać, że piecyk miał postać monobloku, w związku z czym do zasilenia pary kolumn stereo potrzebne były dwie sztuki. Od 1959 roku do takiego zestawu można było dodać stereofoniczny przedwzmacniacz QC22, który nie wymagał zasilania z sieci. Zamiast tego konstruktorzy brytyjskiej firmy opracowali sprytny system, w którym preamp podbierał prąd z końcówek mocy za pomocą specjalnych kabli.
Quada II produkowano w niezmienionej formie przez 18 lat. W 1967 roku szefostwo Acoustical Manufacturing Company postanowiło zastąpić go tranzystorowym zestawem 33/303, co było wówczas bardzo kontrowersyjne. Historia pokazała, że nie bez powodu. Quad II powrócił bowiem po wielu latach w lekko zmienionej formie i zasadniczo, obok kilku bardzo podobnych konstrukcji wzorowanych na tym kultowym układzie, jest produkowany do dziś. Według niektórych źródeł fabrykę opuściło niemal sto tysięcy egzemplarzy Quada II, co jest doprawdy imponującym wynikiem. Nic dziwnego, że wielu posiadaczy oryginalnego kompletu z lat pięćdziesiątych lub sześćdziesiątych decyduje się poddać swoje monobloki renowacji. Najczęściej i tak jest to korzystniejsze niż kupno nowych QII-Forty lub QII-Eighty.
W porównaniu z wieloma wzmacniaczami wytwarzanymi w latach pięćdziesiątych Quad II był tak dużym krokiem naprzód, że firma porzuciła prace nad profesjonalnymi systemami nagłośnieniowymi, koncentrując swe wysiłki na audiofilskiej linii Quad. Aby zademonstrować, jak wysoką jakość brzmienia oferowały te urządzenia, Peter Walker i Gilbert Briggs z firmy Wharfedale zorganizowali serię publicznych koncertów w londyńskiej Royal Festival Hall i innych dużych salach w Wielkiej Brytanii i USA. Podczas każdej takiej prezentacji muzyka grana na żywo była porównywana z tymi samymi utworami odtwarzanymi przez audiofilską aparaturę. W tamtych czasach był to skok na naprawdę głęboką wodę, ponieważ większości uczestników takich pokazów absolutnie nie mieściło się w głowie, że jakikolwiek sprzęt mógłby zbliżyć się do naturalnego, realistycznego i przekonującego brzmienia, jakie potrafią wydać z siebie prawdziwe instrumenty.
ESL - dźwięk pod wysokim napięciem
Brytyjska firma nigdy nie porzuciła tematu elektroniki, jednak w 1957 roku zaprezentowała produkt na tyle przełomowy, że audiofile i melomani z całego świata zaczęli kojarzyć jej nazwę wyłącznie z nim. Mowa oczywiście o elektrostatycznych zestawach głośnikowych ESL-57. Rolę membrany w tych niezwykle oryginalnych kolumnach pełniła leciutka, niemal pozbawiona masy folia z tworzywa sztucznego. W porównaniu z tradycyjnymi głośnikami dynamicznymi z ruchomą cewką, ESL-57 były praktycznie wolne od niepożądanych podbarwień i zniekształceń. Choć niektórzy nazywają te niecodzienne panele najlepszymi zestawami głośnikowymi, jakie kiedykolwiek wyprodukowano, nie było to pierwsze podejście rodzaju ludzkiego do głośników elektrostatycznych. Peter Walker mocno zainspirował się dokonaniami Edwarda Washburna Kellogga - amerykańskiego wynalazcy, który w 1925 roku, pracując wraz z Chesterem Chesterem Williamsem Rice'em dla firmy General Electric, stworzył przetwornik napędzany cewką poruszającą się w polu magnetycznym, czyli coś, co dziś nazywamy po prostu głośnikiem dynamicznym. Kellogg w swoich opracowaniach wychwalał techniczne zalety przetwornika elektrostatycznego, w którym zamiast membrany napędzanej przez cewkę poruszającą się w polu utworzonym przez magnes, dźwięk jest emitowany przez cienką folię pod napięciem. Sama zasada działania takiego głośnika została opatentowana w 1934 roku, jednak urzeczywistnienie tej jakże oryginalnej idei nie było łatwe. Peter Walker skoncentrował się na poszukiwaniu materiałów nadających się do zbudowania takiego, bardzo zaawansowanego jak na owe czasy, przetwornika. W 1949 roku jego Acoustical Manufacturing Company zaprezentowała wstęgowy głośnik tubowy o nazwie Corner Ribbon Loudspeaker, który jednak nie odniósł komercyjnego sukcesu. Ale było już bardzo blisko. Brytyjczyk doceniał teoretyczne i praktyczne zalety przetworników elektrostatycznych, dlatego kontynuował szeroko zakrojone badania nad materiałami i technikami produkcji, często pracując po nocach w Huntingdon, w całkowitej tajemnicy. Cel numer jeden - pokonać ograniczenia technologiczne i porzucić tak średniowieczne materiały, jak zwierzęce jelita i przepony, z których budowano wczesne elektrostaty. Stworzenie pierwszego ESL-a (Electrostatic Loudspeaker) stało się możliwe dzięki opracowanej przez firmę DuPont folii z Mylaru, która weszła na rynek w 1949 roku. Walker zademonstrował prototypowy głośnik panelowy elektrostatyczny na wystawie British Sound Recording Association w maju 1955 roku. Tak narodziła się kolejna legenda Quada.
W odróżnieniu od klasycznych zestawów głośnikowych wykorzystujących przetworniki dynamiczne, głośnik elektrostatyczny zamiast tradycyjnej obudowy ma tylko ramę podtrzymującą naładowaną membranę. Tę rolę pełni tutaj cieniutka, mocno napięta folia z Mylaru, czyli dwuosiowo zorientowanego politereftalanu etylenu. Co ciekawe, kluczowym etapem procesu produkcji kolumn elektrostatycznych jest naprężanie owej folii na specjalnym stole za pomocą przymocowanych do jej brzegów uchwytów i ciężarków. Aby taka membrana zaczęła się poruszać, potrzebne są dwie perforowane płyty, między którymi istnieje znaczna różnica potencjałów, dochodząca nawet do 10000 V. Dźwięk jest wytwarzany, gdy sygnał ze wzmacniacza wprawia membranę w ruch. Różnica ładunków między dwiema płytami umożliwia naprzemienne przyciąganie i odpychanie membrany. Z uwagi na konieczność utrzymania napięcia między perforowanymi płytami, które fachowo nazywamy statorami, głośnik elektrostatyczny musi być podłączony nie tylko do wzmacniacza, ale także do sieci elektrycznej. Przed użyciem należy go "naładować". Dzieje się tak, ponieważ gromadzenie się ładunku wymaga czasu. W praktyce głośnik nadaje się do użytku po ładowaniu przez mniej niż pół minuty, ale dźwięk stopniowo poprawia się w miarę wzrostu naładowania. Energia elektryczna służy tylko do utrzymania różnicy potencjałów, więc jej zużycie jest znikome. Konstrukcja elektrostatyczna eliminuje dwie główne słabości kolumn wykorzystujących przetworniki dynamiczne umieszczone w pudełkowatej obudowie, a więc podbarwienia wprowadzane przez tę ostatnią oraz degradację sygnału spowodowaną obecnością zwrotnicy. Zwrotnica w ESL-ach składała się jedynie z rezystorów, które współpracowały z naturalną pojemnością elementów głośnika.
Niebanalne, płaskie panele pod względem długowieczności przebiły nawet lampowe końcówki mocy brytyjskiej firmy. W niemal niezmienionej formie produkowano je przez 28 lat, co było zasługą staranności włożonej w rozwój produktu, który pod wieloma względami wyprzedzał swoją epokę. ESL-57 stały się standardem, według którego oceniano inne kolumny - w szczególności te wykorzystujące podobne rozwiązania techniczne. ESL-e były budowane na licencji Quada przez takie firmy, jak Braun (Niemcy), KLH i Acoustech (USA). Dopiero w 1981 roku firma wprowadziła model ESL-63, będący pełnozakresowym głośnikiem elektrostatycznym opartym na dwóch zestawach koncentrycznych elektrod zasilanych sekwencyjnie. Brytyjczycy zachwalali swój nowy produkt twierdząc, że taka konstrukcja wytwarzała wzór ciśnienia akustycznego identyczny z teoretycznym ideałem źródła punktowego. Przede wszystkim próbowano tu jednak rozwiązać problem niskich tonów, których ESL-57 oferowały bardzo mało, a zdaniem niektórych słuchaczy nie generowały ich wcale. W poprawionych ESL-ach dwa panele basowe otaczają jeden panel wysokotonowy. Membrana tego drugiego została podzielona na sekcje średniotonową i wysokotonową, z których każda jest napędzana osobno. Jednostka wysokotonowa pracuje przy znacznie niższych napięciach. Kolejną bolączką kolumn ESL-57, z którą rozprawiono się w ich większej wersji była ekstremalna kierunkowość promieniowania wysokich częstotliwości. "Sześćdziesiątki trójki" chwalono za niezwykle naturalne, swobodne, przejrzyste i spójne brzmienie.
Z punktu widzenia potencjalnego klienta pozostawały tylko trzy problemy. Pierwszy to akustyka pomieszczenia odsłuchowego. Elektrostaty były, są i pewnie zawsze będą pod tym względem bardzo wymagające. Drugi to wybór wzmacniacza, który poradzi sobie z wysterowaniem takich paneli. Teoretycznie ESL-63 były zestawami 8-omowymi o skuteczności 86 dB, więc wydawałoby się, że nie taki diabeł straszny. W praktyce potrzebowały jednak mocnego pieca. Bez względu na to, czy było to zaplanowane działanie, czy czysty przypadek, Quadowi wreszcie zaprocentowała przesiadka z lamp na tranzystory. Trzecim problemem była cena. W momencie ich rynkowej premiery za parę tak oryginalnych kolumn trzeba było zapłacić w Wielkiej Brytanii grubo ponad tysiąc funtów. Gdyby dziś można było kupić odpowiednik modelu ESL-63 za takie pieniądze, audiofile staliby w kolejkach przed salonami audio od bladego świtu. Trzeba jednak pamiętać, że wówczas były to zupełnie inne pieniądze. W 1985 roku typowy czarno-biały telewizor kosztował 109 funtów, a pierwszy wprowadzony na rynek brytyjski kolorowy telewizor z pilotem - 329 funtów. I to był prawdziwy czad. Luksus. Szpan na całe osiedle albo i miasteczko. Zamiast pary elektrostatów Quada można było kupić pralkę, zmywarkę, odkurzacz, lodówkę, piekarnik, toster i kilka innych gratów z górnej półki. Czyli albo zestaw AGD do całego domu, albo dziwne kolumny przypominające owinięte miękkim materiałem grzejniki. To musiało szokować, ale dziś wcale nie jest lepiej, bo w katalogu Quada figurują dwa modele kolumn elektrostatycznych - ESL-2812 za 39998 zł i ESL-2912 za 49998 zł.
Current Dumping, czyli sztuka zrzucania prądu
Na przestrzeni lat firma udoskonalała konstrukcję swoich wzmacniaczy i przedwzmacniaczy, często stosując ciekawe, pionierskie rozwiązania techniczne. Jednym z nich była technologia Current Dumping, która wywołała spore poruszenie w branży audio. Peterowi Walkerowi udało się w sprytny sposób rozwiązać problem, który trapił konstruktorów wzmacniaczy z całego świata i zaprojektować układ, który z jednej strony pozwalał uzyskać wysoką moc wyjściową, a z drugiej - charakteryzował się niskimi zniekształceniami i gładkim, naturalnym, niewysilonym brzmieniem. Innymi słowy, użytkownik otrzymywał wysoką jakość dźwięku, ale bez konieczności dobierania wysokoskutecznych kolumn do swojego 15-watowego piecyka lub pokrywania rachunków za energię elektryczną, której 75% jest zamieniane na ciepło.
Połączenie wysokiej mocy wyjściowej z niskim poziomem zniekształceń od zawsze sprawiało problemy konstruktorom wzmacniaczy. Choć z punktu widzenia elektronika będzie to daleko idące uproszczenie, można wyobrazić to sobie tak, że w przypadku prostego układu przetwarzającego zaledwie niewielką część energii na dźwięk, niskie zniekształcenia i naturalny, audiofilski dźwięk będą czymś naturalnym i stosunkowo łatwym do osiągnięcia, natomiast gdybyśmy chcieli zwiększyć moc, sytuacja zacznie się komplikować. Trzeba zwiększyć liczbę elementów wzmacniających (które nigdy nie są identyczne, więc wyprodukowane przez nie sygnały trochę się "rozjeżdżają"), przejść z klasy A na klasę AB (pojedynczy tranzystor nie obsługuje wówczas całej sinusoidy, ale nieco ponad połowę, w związku z czym wzmocnione kawałki trzeba później połączyć w jedną całość, co prowadzi oczywiście do powstania zniekształceń) oraz wprowadzić takie rzeczy, jak ujemne sprzężenie zwrotne (niewielka porcja wzmocnionego sygnału trafia z powrotem na wejście, dzięki czemu otrzymujemy wyższą moc, jednak wprowadzamy kolejne zniekształcenia wynikające chociażby z tego, że "zawrócony" prąd jest już delikatnie przesunięty względem tego, który dopiero trafił na wejście). Podsumowując, uzyskanie wysokiej mocy i dobrego, wolnego od podbarwień brzmienia przypomina próbę zdobycia złotego medalu w podnoszeniu ciężarów i gimnastyce artystycznej na jednych mistrzostwach. To się po prostu nie może udać. Mimo oczywistej sprzeczności interesów, Peter Walker nie poddał się i wymyślił sprytne rozwiązanie tego problemu. Mowa właśnie o technologii Current Dumping (jej nazwę można tłumaczyć jako "zrzucanie prądu"). Nietypowa topologia wzmacniacza pozwoliła przezwyciężyć potrzebę stosowania starannie dobranych i stosunkowo delikatnych tranzystorów w celu uzyskania optymalnej wydajności układu. Pomysł, będący już wtedy przedmiotem patentu, został zaprezentowany szerszej publiczności przez samego autora podczas jubileuszowej, pięćdziesiątej konwencji AES (Audio Engineering Society) w 1975 roku.
"Wzmacniacz mocy audio jest potrzebny do wytworzenia sygnału wyjściowego różniącego się od sygnału wejściowego jedynie pod względem wielkości. Dlatego każdy projektant obwodów musiał dojść do wniosku, że najlepiej byłoby pobrać część sygnału wyjściowego i porównać go z sygnałem wejściowym w celu uzyskania sygnału błędu. Następnie wystarczy wzmocnić sygnał błędu i dodać go do wyjścia w odpowiedniej amplitudzie i fazie, aby całkowicie zlikwidować zniekształcenie wprowadzane przez wzmacniacz podstawowy." - powiedział Peter Walker, zacytowany przez dziennikarzy magazynu "Wireless World". Jego słowa właściwie tłumaczą działanie technologii Current Dumping. Brytyjski konstruktor zastosował tę zasadę w praktyce, używając dwóch wzmacniaczy na kanał zamiast jednego. "Wzmacniacz błędu" pierwszego stopnia miał małą moc, ale prezentował bardzo wysoką jakość. Drugi wzmacniacz dawał bardzo wysoką moc, ale znacznie gorszą jakość brzmienia, co wynikało głównie z wysokiego poziomu zniekształceń. Oba piecyki osobno byłyby do bani. Pierwszy mógłby napędzić tylko kolumny o nieprawdopodobnie wysokiej skuteczności, natomiast wyciśnięcie audiofilskiego dźwięku z tego drugiego wymagałoby dopieszczenia konstrukcji z użyciem kosztownych, wyselekcjonowanych elementów. Peter zaprojektował sposób porównywania wyjścia ze wzmacniacza o dużej mocy z oryginalnym sygnałem wejściowym. Prowadzi to do uzyskania sygnału korekcji błędów (innymi słowy - wyizolowanych zniekształceń), który jest następnie wprowadzany do ścieżki audio w odwróconej fazie tak, aby zniekształcenia zostały dosłownie wykasowane. Cały układ "wzmacniacza błędu" musiał być oczywiście zaprojektowany z wielką starannością, aby nie wprowadzał do układu własnych podbarwień. Ponieważ jednak nie musiał generować ogromnej mocy, było to możliwe nawet przy użyciu wysokiej klasy komponentów pracujących w klasie A. Technologia Current Dumping pozwoliła wyeliminować lwią część nieparzystych harmonicznych, które odpowiadają za to, że brzmienie kiepskich wzmacniaczy postrzegamy jako nieprzyjemne, techniczne, pozbawione duszy. W starciu z błyskotliwym pomysłem Petera Walkera w dużej części poległy także tak zwane zniekształcenia przejścia (crossover distortion).
Zejście z całkowitym poziomem zniekształceń do 0,05% było w latach siedemdziesiątych prawdziwym wyczynem - luksusem zarezerwowanym dla posiadaczy hi-endowych końcówek mocy, w których każdy jeden element był poddawany pomiarom i ostrej selekcji, a po zgromadzeniu ośmiu lub dwunastu par pasujących do siebie tranzystorów montażyści w geście zwycięstwa wznosili ręce do góry i robili sobie przerwę na lunch. Nawet dziś wysokie ceny prawdziwie audiofilskich wzmacniaczy mocy nie wynikają z ich masy czy materiałów użytych do wykończenia frontu (no, może za wyjątkiem najbardziej ekstrawaganckich modeli), ale właśnie z konieczności przeprowadzenia procesu selekcji, w którym z całego kartonu lamp, tranzystorów lub kondensatorów być może uda się zebrać komplet potrzebny do zbudowania jednego lub dwóch urządzeń, a cała reszta trafia z powrotem do hurtowni lub jest wyprzedawana za grosze. Dzięki technologii Current Dumping, brytyjscy inżynierowie mogli poświęcić energię, czas i pieniądze na inne rzeczy, przykładając się przede wszystkim do konstrukcji "wzmacniacza błędu", ale także zasilania, obudowy, skutecznego odprowadzania ciepła itd. Co więcej, ich wzmacniacze nie musiały być koszmarnie drogie, choć niektórzy audiofile twierdzą, że pod względem parametrów i brzmienia z takimi właśnie klockami mogły rywalizować.
Pierwszym dostępnym komercyjnie urządzeniem wykorzystującym technologię Current Dumping był zaprezentowany w 1978 roku stereofoniczny wzmacniacz mocy oznaczony symbolem 405. Dziwny, ale piękny w swojej prostocie piecyk charakteryzował się niewielkimi wymiarami zewnętrznymi (11,5 x 34 x 19,5 cm), a jego front był w zasadzie jednym, długim radiatorem z niewielką, ozdobną listewką na dole. Moc? 100 W na kanał przy 8 Ω. Pasmo przenoszenia? 20 Hz - 20 kHz. Stosunek sygnału do szumu? 95 dB. Nawet czterdzieści lat później takie parametry uznalibyśmy za rozsądne. 405-tka okazała się wielkim sukcesem i bestsellerem nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale także w Japonii, Kanadzie czy Francji. Charakterystyczny piecyk zgarnął oczywiście wiele nagród, z których jedna jest nie do pobicia. W 1978 roku, za stworzenie technologii Current Dumping i wprowadzenie jej na rynek w formie kompletnego, gotowego produktu, firma zdobyła nagrodę Queen's Award for Technological Achievement. Do dziś Quad pozostaje jedynym producentem sprzętu audio, który może pochwalić się takim wyróżnieniem (znawcy tematu wiedzą zapewne, że nagroda brytyjskiej monarchini trafiła także do Naima i Tellurium Q, jednak mówimy tu o nagrodzie Queen's Award for Enterprise).
1983-2003
W 1983 roku wytwórnia z Huntingdon oficjalnie zmieniła nazwę i tak miejsce Acoustical Manufacturing Company zajął QUAD (Quality Unit Amplifier Domestic), a dokładniej - Quad Electroacoustics. Rok wcześniej, po piętnastu latach produkowania przedwzmacniacza 33 i towarzyszącego mu tunera radiowego FM3, oba urządzenia zostały zastąpione modelami 34 i FM4, które otrzymały wiele ulepszeń technicznych i kilka oryginalnych funkcji. W tunerze FM4 zastosowano na przykład specjalnie opracowany mikroprocesor. Wiele uwagi poświęcono także kwestii ergonomii, aby uczynić nowy model najprostszym w obsłudze tunerem na rynku. Producent zapewniał jednocześnie, że jakość dźwięku oferowanego przez FM4 jest ograniczona jedynie jakością sygnału nadawanego przez rozgłośnie radiowe. Dalszy rozwój obwodu Current Dumping zaowocował stworzeniem wzmacniacza mocy 306, a w 1986 roku - modelu 606, który oficjalnie zastąpił produkowany nieprzerwanie od 1967 roku model 303, jeden z największych hitów sprzedażowych Quada. Seria 66 była krokiem w kierunku tak zwanej koncepcji systemowej - zaproponowania klientom spójnego wizualnie systemu jednej marki, z ergonomiczną obsługą i zaawansowanym systemem zdalnego sterowania. Zestaw zbudowany z klocków należących do serii 66 oferował połączenie wydajności i łatwości obsługi, co wyróżniało go na tle konkurencji. Przedwzmacniacz 66, wzmacniacz mocy 606 i odtwarzacz 67CD zdobyły wiele nagród branżowych zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i za granicą. Pod koniec lat osiemdziesiątych Peter Walker przeszedł na emeryturę, przekazując kierownictwo swojemu synowi, Rossowi Walkerowi.
Początek kolejnej dekady to czas, w którym Quad nie wypuszczał na rynek praktycznie żadnych nowych modeli. Produkcja tych zaprojektowanych wcześniej była oczywiście kontynuowana, jednak wszystko wskazuje na to, że Ross Walker nie miał pomysłu, w jaki sposób wykorzystać dokonania swojego ojca i stworzyć jeszcze lepszy, ciekawszy, bardziej nowoczesny sprzęt, który miałby szansę trafić do jeszcze szerszego grona melomanów. W 1993 roku zapoczątkowano więc proces gruntownej restrukturyzacji przedsiębiorstwa. Najpierw firma przeszła w ręce Verity Group - grupy inwestorów skupionych wokół Farada Azima, który był wówczas właścicielem marek Mission i Wharfedale. Nowy właściciel natychmiast wprowadził kilka zasadniczych zmian, z których najważniejszą było z pewnością przeniesienie produkcji do Shenzhen w Chinach. Quad zachował jednak swoją tożsamość, a wyznaczony przez brytyjskich inżynierów kierunek rozwoju sprzętu nie uległ zmianie. Dowodem może być chociażby zaprezentowana w 1994 roku seria 77. Wprowadzając te - jak na owe czasy bardzo radykalne - urządzenia, Quad przedstawił audiofilom koncepcję w pełni zintegrowanego systemu dźwiękowego obsługiwanego za pomocą dwukierunkowego systemu zdalnego sterowania. System mógł pochwalić się wieloma nowymi rozwiązaniami technicznymi, w tym jednym z najbardziej zaawansowanych programów sterujących, jakie można było wówczas spotkać w produktach konsumenckich. Dwa lata po wprowadzeniu na rynek wzmacniacz zintegrowany z serii 77 otrzymał prestiżowy tytuł Europejskiego Wzmacniacza Roku.
W 1997 roku firma ponownie zmieniła właściciela, ponieważ zarząd Verity Group postanowił przemodelować strukturę całego koncernu. W październiku Quad i Wharfedale w ramach wykupu menedżerskiego połączyły siły z legendarną marką Leak. Do marek należących do Verity Group dołączyła także firma produkująca kolumny Wharfedale z serii Airedale i tak narodziła się grupa International Audio Group pod kierownictwem bliźniaków Bernarda i Michaela Changa. Dziś do IAG należą również takie marki, jak Audiolab, Tag McLaren i Castle Acoustics. W potężnych fabrykach w Shenzhen pracuje 1500 osób, a mówimy tu tylko o produkcji, ponieważ projektowaniem wciąż zajmują się głównie inżynierowie z Wielkiej Brytanii. W 1999 roku Quad wypuścił następcę serii 77, serię 99, uzupełniając ją pełną gamą zestawów głośnikowych bazujących na przetwornikach dynamicznych, znanych jako seria L. Niejako przy okazji wprowadzono na rynek dwa nowe modele elektrostatyczne - ESL 988 i ESL 989. 10 grudnia 2003 roku Huntingdon pogrążyło się w żałobie. W wieku 87 lat zmarł założyciel Quada, Peter Walker. Bez względu na to, jak potoczyły się losy firmy, jego nazwisko zapisało się złotymi zgłoskami w historii sprzętu audio, głównie za sprawą kultowego wzmacniacza lampowego Quad II, elektrostatów ESL-57 i ESL-63 oraz technologii Current Dumping. Co ciekawe, szukając informacji na jej temat, znajdziemy nie tylko opisy poszczególnych modeli, w których zastosowano ten system (405, 306, 606, 707 i 909), ale także - a może przede wszystkim - opracowania naukowe, schematy, komentarze elektroników, przykłady użycia i modyfikacje układu znanego w tym środowisku jako Peter Walker's Current Dumping Amplifier.
Od momentu przejęcia firmy przez Verity Group, oferta Quada była oparta na czterech filarach - klasycznych wzmacniaczach lampowych, kolumnach wykorzystujących głośniki dynamiczne, elektrostatach i ciekawych komponentach elektronicznych, z których można było złożyć bardzo elegancką wieżę. W tym ostatnim obszarze Quad poszedł drogą, którą obrało także kilku innych brytyjskich producentów, takich jak Cyrus czy Naim. Promowana przez te marki koncepcja systemowa nie jest tu zresztą jedynym punktem wspólnym. Manufaktura z siedzibą w Huntingdon bardzo mocno przykładała się między innymi do jakości wykonania obudów, które najczęściej miały kształt znacznie węższych niż standardowe 43-44 cm skrzynek zbudowanych w oparciu o gruby i sztywny korpus wykonany z jednego kawałka metalu. Brytyjczycy nie byliby sobą, gdyby nie zastosowali w swoich urządzeniach jakichś dziwnych gniazd. W przypadku Quada nie były to jednak archaiczne złącza, których zadaniem było zniechęcenie użytkowników do łączenia takich klocków z urządzeniami innych marek. W modelach należących do serii 99 i Elite, obok normalnych gniazd, umieszczono bowiem wejścia i wyjścia firmowego systemu Quadlink, przypominające analogowe złącza VGA stosowane na przykład w kartach graficznych, laptopach i monitorach komputerowych. Zazwyczaj tego typu gniazda stosuje się w celu połączenia klocków w taki sposób, aby mogły się ze sobą komunikować i jednocześnie reagować na polecenia wydawane za pomocą pilota lub przycisków umieszczonych na przedniej ściance jednego z elementów zestawu, jednak Quadlink służył także przesyłania sygnału audio, i to w postaci zbalansowanej. Pomysł chyba średnio się przyjął, ponieważ w zaprezentowanej w 2015 roku serii Artera zastosowano tylko standardowe gniazda RCA i XLR, a także szereg wejść cyfrowych. W końcówce mocy Artera Stereo wykorzystano natomiast system Current Dumping.
Legenda pozostaje legendą
Przeglądając aktualny katalog Quada, można dojść do wniosku, że jest on połączeniem nie czterech, a sześciu równoległych światów. W ofercie znajdziemy bowiem słuchawki planarne, kolumny elektrostatyczne, dwie serie zestawów głośnikowych bazujących na przetwornikach dynamicznych, systemy all-in-one Vena, komponenty stereo z serii Artera i oczywiście klasyczne lampowce z serii QII. Gdyby nie to, że każda z tych zakładek rodziła się w zupełnie innych czasach, a korzenie wielu produkowanych przez Quada urządzeń sięgają lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, można by było pomyśleć, że mamy do czynienia z manufakturą, która nie może się zdecydować, w którym kierunku pójść i na jakim sprzęcie się skoncentrować. Nie ma się jednak czemu dziwić. Takiego dziedzictwa nie można przecież wyrzucić do kosza, a że chętnych na kupno klasycznych wzmacniaczy lampowych i potężnych elektrostatów nie brakuje, istnieją one obok tak nowoczesnych urządzeń, jak chociażby Artera Solus - system all-in-one oferujący moc 75 W na kanał przy 8 Ω i możliwość odtwarzania gęstych plików. Dziwne? Być może, ale wielu audiofilów ceni produkty Quada między innymi za długowieczność, w związku z czym częste roszady w katalogu mogłyby przynieść firmie więcej szkody niż pożytku.
Jedną najbardziej zaskakujących pozycji w portfolio Quada są nauszniki ERA-1. Przed ich premierą chyba nikt nie spodziewał się, że Quad wejdzie na rynek słuchawek. Z drugiej strony, mając na uwadze doświadczenie firmy w kwestii przetworników elektrostatycznych i wstęgowych, a także rosnącą popularność nauszników planarnych, może nie jest to aż takie dziwne. Aby stworzyć pierwsze słuchawki w historii firmy, brytyjscy inżynierowie opracowali planarny przetwornik magnetyczny zapewniający szybki, otwarty i przejrzysty dźwięk. Na stronie producenta przeczytamy, że wynikający z tego realizm brzmieniowy jest w pełni zgodny z filozofią marki, prezentując cechy podobne do słynnych kolumn ESL. Słuchawki ERA-1 wykorzystują ultracienką, elektrycznie aktywną membranę - cieńszą niż ludzki włos, ale niezwykle mocną i bardzo elastyczną, ważącą mniej niż wypierane przez nią powietrze. Wyrafinowany element drgający połączono z precyzyjnie rozmieszczonym systemem magnesów, zaprojektowanym tak, aby zmaksymalizować spójność przyłożonej siły w obszarze napędu. Opatentowana nieliniowa technologia tłumienia drgań umożliwiła uzyskanie szerokiego pasma przenoszenia przy bardzo niskim poziomie zniekształceń. Mimo całkiem rozsądnej ceny, pierwsze słuchawki Quada nie wywołały na rynku trzęsienia ziemi. Wydawało się, że firma pójdzie za ciosem i zacznie wprowadzać kolejne modele planarne, jednak w tym momencie wszystko wskazuje na to, że był to po prostu ciekawy, jednorazowy eksperyment.
Aktualną serię ESL tworzą dwa modele kolumn elektrostatycznych - ESL-2812 i ESL-2912. Podobnie jak ESL-57 i ESL-63, obie konstrukcje wykorzystują membrany z folii mylarowej. Choć na przestrzeni lat potężne panele były wielokrotnie ulepszane, a produkcja jest obecnie realizowana na znacznie większą skalę, podejście firmy do całego procesu właściwie się nie zmieniło. Wiele procesów, od montażu płytek drukowanych po wykończenie elementów zewnętrznych, wykonuje się ręcznie, z drobiazgowymi procedurami kontroli jakości na każdym etapie. Dopasowane panele fornirowane zdobią górę głośników i boki ich solidnych podstaw, uformowanych ze sklejki o dużej gęstości w celu uzyskania lepszego tłumienia rezonansów ramy. Rama pokrywana jest kilkoma warstwami lakieru fortepianowego. Ulepszono terminale połączeniowe, płytki drukowane i okablowanie wewnętrzne. Wiele uwagi poświęcono sekcji zasilania, a zwłaszcza na statorom. Każdy taki element składa się z warstwy miedzi na cienkim, izolującym podkładzie ukształtowanym w taki sposób, aby wzór wykonanych w nim otworów był niemal całkowicie przezroczysty dla fal dźwiękowych. W modelach ESL-2812 i ESL-2912 izolację tworzy potrójna powłoka wykonana z wykorzystaniem specjalnej techniki natryskiwania, która została udoskonalona w celu uniknięcia degradacji ładunku EHT w warunkach wysokiej dynamiki, a więc w sytuacji, kiedy membrana niemal styka się ze statorem. Dzięki temu najnowsze kolumny z serii ESL mogą grać głośniej i obsługiwać większą moc niż starsze modele. Wreszcie, aby dopasować się do ulepszonej dynamiki, ulepszono mechaniczne aspekty budowy głośników. Do pokrycia elementów wybrano nową siateczkę, która zapewnia doskonałą przejrzystość dźwięku. Wspornik kratki ma zmienione żebra wzmacniające, aby zmniejszyć możliwość powstawania niepożądanych rezonansów, a także upewnić się, że widoczna z zewnątrz tkanina pozostanie idealnie napięta.
Melomani szukający ciekawych zestawów głośnikowych, ale chcący jednak trzymać się sprawdzonych rozwiązań, z pewnością zwrócą uwagę na kolumny z serii S i Z. Na pewno nie jest to taki czad, jak ESL-e, ale wiąże się z tym także kilka plusów, takich jak chociażby mniejsze wymagania wobec wzmacniacza, większa dowolność w kwestii ustawienia i znacznie niższa cena. Należy przy tym zaznaczyć, że ani modele należące do serii S, ani bardziej zaawansowane technicznie "Z-ki" nie są takimi tam zupełnie zwyczajnymi kolumnami. W serii S znajdziemy dwa monitory, dwa zestawy wolnostojące i głośnik centralny. Wszystkie wyposażone są w zaprojektowane specjalnie dla Quada wstęgowe głośniki wysokotonowe, które zdaniem producenta są wyraźnie lepsze niż typowe tweetery kopułkowe. Niektóre przetworniki wstęgowe są na tyle delikatne, że łatwo ulegają przepaleniu w przypadku przeciążenia, dlatego jednostka opracowana dla serii S wykorzystuje najnowsze, niezwykle wytrzymałe materiały. Sama wstęga jest konstrukcją warstwową, dzięki czemu jest wystarczająco wytrzymała, aby obsługiwać wzmacniacze o dużej mocy. Umieszczona w silnym polu magnetycznym membrana pełni tak naprawdę dwie funkcje - elementu drgającego i radiatora. Wstęgowy głośnik wysokotonowy jest dopasowany do przetworników niskotonowych i średniotonowych, których membrany wykonano z Kevlaru. Ale to jeszcze nie koniec ciekawostek. Choć w monitorach S-1 i S-2 oraz głośniku centralnym S-c zastosowano klasyczne tunele rezonansowe, w podłogówkach S-4 i S-5 zdecydowano się na zastąpienie bass-refleksów trzema membranami biernymi, kóre Quad określa mianem ABR (Auxiliary Bass Radiator). Jak twierdzi producent, te pasywne, skierowane do tyłu jednostki basowe wspierają główne przetworniki, aby rozszerzyć pasmo przenoszenia do 35 Hz, zachowując dokładne i wyraźne odwzorowanie dźwięku. Serię Z tworzą dwa monitory i dwa zestawy wolnostojące. Wszystkie otrzymały klasyczne bass-refleksy, pięknie zakrzywione i wykończone obudowy oraz wysokiej klasy przetworniki, z których najciekawsze są oczywiście wstęgowe tweetery o wymiarach 90 x 12 mm. W największym, flagowym modelu Z-4 takiemu głośnikowi towarzyszą 15-cm jednostka średniotonowa i trzy 16,5-cm woofery, wszystkie z membranami wykonanymi z włókna szklanego. Jedna kolumna mierzy niespełna 120 cm i waży 23,5 kg.
W ostatnich latach bardzo modne stały się wzmacniacze zintegrowane z wbudowanym przetwornikiem cyfrowo-analogowym oraz niewielkie, funkcjonalne systemy all-in-one. Dlatego właśnie Quad stworzył serię Vena, którą obecnie tworzą dwa klocki - wzmacniacz Vena II i jego nowocześniejsza odmiana przystosowana między innymi do strumieniowego przesyłania dźwięku - Vena II Play. Dzięki zastosowaniu DAC-a ESS Sabre ES9018K2M, Vena II potrafi obsłużyć sygnały PCM 32 bit/384 kHz oraz DSD256. Urządzenie wyposażono także w przedwzmacniacz gramofonowy dla wkładek MM oraz niezależną sekcję wzmacniacza słuchawkowego. Na wyposażeniu znajdziemy także moduł Bluetooth. Piecyk pracujący w tradycyjnej klasie AB (bez technologii Current Dumping) otrzymał ulepszony zasilacz zbudowany na bazie 200-VA transformatora toroidalnego i dwóch kondensatorów o pojemności 15000 µF każdy, co pomaga wzmacniaczowi w utrzymaniu kontroli nad muzyką. Vena II Play dodaje do tego wszystkiego łączność sieciową i kompatybilność z platformą platformę DTS Play-Fi. Dzięki temu muzykę można przesyłać strumieniowo przez sieć bezprzewodową, nawet w wysokiej rozdzielczość, a w razie potrzeby łatwo rozszerzyć system, budując na przykład instalację multiroom. Dźwięk można przesyłać z dowolnego źródła, w tym ze smartfonów, tabletów i komputerów, a także z dysku NAS. Obsługiwane są również popularne serwisy strumieniowe, takie jak Spotify, TIDAL, HD Tracks, Deezer, Amazon Music, Napster, KKBox czy Sirius XM.
W 2015 roku brytyjscy inżynierowie postanowili wykorzystać swoje dotychczasowe osiągnięcia i na ich bazie zbudować system na miarę XXI wieku. Porzucili wzornictwo nawiązujące do urządzeń z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, tworząc coś zupełnie nowego. Znakiem rozpoznawczym serii Artera są teksturowane frontowe panele z aluminium, gruba, szklana pokrywa oraz radiatory wyrzeźbione przez obrabiarki CNC. Producent twierdzi, że takie obudowy zapewniają urządzeniom nie tylko świetny wygląd, ale i wzmocnioną strukturę mającą wpływ na eliminację niepożądanych wibracji. Serię otwierają dwa komponenty - wzmacniacz mocy Artera Stereo i jednostka sterująca z wbudowanym odtwarzaczem CD, Artera Play. Oba urządzenia stworzono w oparciu o najnowsze technologie dotyczące odtwarzania audio wysokiej rozdzielczości, w tym nowoczesny przetwornik obsługujący pliki DSD. Artera Stereo oferuje moc 140 W na kanał - wystarczającą do napędzenia najlepszych głośników i dostępną nawet przy odtwarzaniu wymagających utworów. W końcówce mocy z serii Artera zastosowano technologię Current Dumping, natomiast w odtwarzaczu wykorzystano między innymi nowy mechanizm szczelinowy, który buforuje dane odczytane z dysku przed przekazaniem ich (asynchronicznie, dla mniejszych zniekształceń jitter) do 8-kanałowego DAC-a ESS Sabre ES9018K2M. Przedni panel modelu Artera Play został wyposażony w intuicyjne elementy sterowania dotykowego zapewniające szybki dostęp do odtwarzania ulubionej muzyki. Dziś w serii Artera znajdziemy także stuprocentowo analogowy przedwzmacniacz Artera Pre, ulepszoną wersję jednostki sterującej o nazwie Artera Play+ oraz dwa systemy all-in-one - Artera Solus i Artera Solus Play. Ten ostatni oferuje właściwie wszystko, czego potrzeba do słuchania muzyki w domu. Sekcja streamera bazuje oczywiście na platformie DTS Play-Fi, a deklarowana przez producenta moc wyjściowa to 75 W na kanał przy 8 Ω. Wystarczy podłączyć kolumny i audiofilski system gotowy.
Ostatnia seria w katalogu Quada to istny powrót do korzeni. Po wizycie w świecie streamingu, multiroomu i plików DSD cofamy się do lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Dwa urządzenia otwierające rodzinę QII - QII-Forty i QII-Eighty - wyglądają jak wierne kopie legendarnego modelu Quad II z 1953 roku. Tego sprzętu nie da się pomylić z żadnym innym. Jak informuje producent QII-Forty to znacznie więcej niż ukłon w stronę jednego z najbardziej znanych projektów w historii sprzętu audio. Chociaż topologia obwodu nieco się zmieniła w porównaniu z oryginałem, w brzmieniu tego piecyka wciąż można znaleźć cechy charakterystyczne dla Quada II. Do budowy tego urządzenia wykorzystano jednak znacznie lepsze komponenty i zupełnie nowe transformatory, dzięki czemu uzyskano delikatny i dobrze zrównoważony, ale szybki, wyrazisty i szczegółowy dźwięk, jednocześnie wytwarzając moc, którą powinno zadowolić się większość dostępnych na rynku zestawów głośnikowych. Para lamp KT-88 pracujących w układzie push-pull generuje, jak sugeruje nazwa, okrągłe 40 W. Gdyby to komuś nie wystarczyło, zawsze może sięgnąć po monobloki QII-Eighty, które - tak, zgadliście - dzięki zastosowaniu czterech lamp mocy oferują dokładnie dwukrotnie większą moc. Audiofilom, którzy mają ochotę przenieść się niemal siedemdziesiąt lat wstecz, najbardziej spodoba się jednak model QII-Classic. To niemal dokładna kopia kultowego Quada II. Jak przeczytamy w materiałach informacyjnych, firma nie zamierzała w tym przypadku ulepszać ani aktualizować oryginału, ale raczej wznowić jego produkcję w niezmienionej formie. Obwód elektroniczny pozostaje dokładnie taki, jak w pierwotnym projekcie Petera Walkera. Szczegóły jego konstrukcji zmieniały się tylko wtedy, gdy pewne podzespoły znikały z rynku (stare kondensatory i związane z nimi zaciski czy izolacja z tkaniny) Lub tam, gdzie zmiana była wymuszona przez prawo (QII-Classic ma klatkę chroniącą lampy, gniazdo zasilające IEC ze zintegrowanym włącznikiem oraz współczesne, pozłacane zaciski głośnikowe z certyfikatem CE). Pod każdym innym względem QII-Classic to tak naprawdę stary, dobry, 15-watowy Quad II. Mimo stosunkowo wysokich cen, lampowe wzmacniacze brytyjskiej marki cieszą się sporą popularnością wśród audiofilów ceniących sobie klasyczne brzmienie. Końcówki mocy QII-Forty i QII-Eighty od czasu do czasu widuje się w towarzystwie wielokrotnie droższych kolumn, źródeł i kabli. Ponieważ jednak nie każdy może zbudować system na bazie przedwzmacniacza i monobloków, Quad stworzył coś o wiele prostszego - lampowy wzmacniacz zintegrowany, który zaprojektował dla Quada słynny konstruktor i założyciel firmy EAR Yoshino, Tim de Paravicini. Naturalnie, nie zaczynał od zera, ale wykorzystał projekt kultowego Quada II, wycisnął z niego 10 W więcej, a przednią ściankę przeszczepił z niewielkimi zmianami z przedwzmacniacza QC Twenty Four, który jest piątym urządzeniem należącym do serii QII. Ostatni model to phono stage QC Twenty Four P, który pasuje do całej serii nie tylko wizualnie, ale także konstrukcyjnie (zastosowano w nim cztery podwójne triody 6111). Niezwykle ciekawe były także modele VA-One+ i PA-One+, których produkcja została już zakończona. Pierwszy był kompaktowym wzmacniaczem lampowym z wyjściem słuchawkowym, kilkoma wejściami analogowymi i cyfrowymi oraz łącznością Bluetooth z obsługą kodeka aptX, a drugi - pięknym wzmacniaczem słuchawkowym z wejściem zbalansowanym (XLR) i niezbalansowanym (RCA), trzema wejściami cyfrowymi (koaksjalnym, optycznym i USB), wyjściem z przedwzmacniacza i dwoma wyjściami słuchawkowymi umieszczonymi na przedniej ściance (niezbalansowanym, w formie 6,3-mm jacka oraz zbalansowanym, w postaci 4-pinowego złącza XLR). Wielka szkoda. Na szczęście miłośnicy Quada wciąż mają w czym wybierać, a wszystko wskazuje na to, że brytyjska marka będzie nadal rozwijać się pod skrzydłami koncernu IAG jako ten lepszy, bardziej audiofilski, hi-endowy kuzyn Audiolaba.
Epilog
Quad jest jedną z firm, które niczego nie muszą już udowadniać. Brytyjczycy nie potrzebują rozgłosu, nie muszą zaskakiwać swoich klientów ani dokładać starań, aby ktokolwiek zauważył ich nowe produkty. Pracują spokojnie, bez pośpiechu, jakby nikt ich do niczego nie zmuszał, a nawet niczego specjalnego od nich nie wymagał. Ten dziwny luz przekłada się na trwałość i długowieczność sprzętu noszącego logo Quada, o czym przekona się każdy, kto pogrzebie w sieci w poszukiwaniu historii o kilkudziesięcioletnich wzmacniaczach, którym stosunkowo niewielkim nakładem czasu i pieniędzy udało się przywrócić pełną sprawność. Brytyjscy inżynierowie nie raz udowodnili, że na bazie autorskich rozwiązań technicznych są w stanie stworzyć wspaniałe, ponadczasowe produkty, których brzmienie po prostu się nie starzeje. Quad ma na koncie wiele prestiżowych nagród i wyróżnień. Jego sprzęt stał się nie tylko przedmiotem marzeń wielu melomanów, ale także inspiracją dla elektroników i innych konstruktorów audiofilskiej aparatury, z których część otwarcie się do tego przyznaje. A czy na tym koniec? Otóż nie. Przygotowując się do stworzenia tego artykułu, zgromadziłem mnóstwo linków, zdjęć, wywiadów, archiwalnych recenzji i dokumentów, w tym coś bardzo, bardzo ciekawego - listę znanych osobistości i instytucji korzystających z urządzeń Quada. Zazwyczaj takie referencje można znaleźć na stronach producentów sprzętu profesjonalnego. Brytyjczycy otwarcie się tym nie chwalą, ale ich produkty wybrali między innymi Stanley Kubrick, Mitsuko Uchida, Paul McCartney, Yehudi Menuhin, Mike Oldfield, Cliff Richard, Rod Stewart, Tina Turner, Nigel Kennedy czy Arvo Part. Po słynne elektrostaty ESL-63 sięgnęły takie instytucje, jak Chesky Records czy San Francisco Symphony Orchestra. Niektórym melomanom nawet jedno nazwisko z powyższej listy wystarczy za wszystkie rekomendacje świata.
Artykuł powstał we współpracy z salonem Hi-Fi Studio.
Komentarze