Wszystko o phono stage'ach
- Kategoria: Poradniki
- Tomasz Karasiński
W odróżnieniu od odtwarzaczy płyt kompaktowych, streamerów, tunerów czy magnetofonów, gramofon jest bardzo specyficznym źródłem dźwięku. Mimo wysiłków producentów zmierzających do tego, aby szlifierki były jak najprostsze w użyciu, zbudowanie gramofonu gotowego do pracy zaraz po wyjęciu z pudełka bez krótkiego etapu poziomowania, składania czy ustawiania, jest praktycznie niemożliwe. Tak, jak trudno sobie wyobrazić regularne słuchanie czarnych płyt bez szczoteczek, myjek czy chociażby odpowiedniej półki na nasze albumy, tak i gramofonu nie można podłączyć bezpośrednio do klasycznego wzmacniacza. Miłośnicy winyli dobrze wiedzą, że potrzebne jest do tego specjalne urządzenie - przedwzmacniacz gramofonowy czyli phono stage. Oczywiście taki element może być wbudowany w nasz wzmacniacz lub bezpośrednio w gramofon, jednak większość modeli dostępnych dziś w sklepach nie ma tego dodatku na pokładzie. Co robić, jeśli chcemy słuchać winyli, ale nie możemy podłączyć adaptera bezpośrednio do wzmacniacza lub amplitunera? Odpowiedź jest prosta - musimy zaopatrzyć się w oddzielny phono stage. Zadanie jest jednak proste tylko w teorii, bo parametry takiego urządzenia będą musiały pasować do naszego systemu, nie mówiąc już o brzmieniu.
Duży wybór przedwzmacniaczy gramofonowych dostępnych na rynku to z jednej strony spore ułatwienie, z drugiej zaś - kolejny problem. Jeżeli poszukiwane przez nas funkcje oferuje pięć lub dziesięć modeli w zbliżonej cenie, który z nich wybrać? Dla początkującego audiofila rzeczywiście może to być zagadka, dlatego postanowiliśmy poświęcić cały poradnik tej jednej grupie urządzeń. Oto krótka historia preampów gramofonowych, wyjaśnienie ich najważniejszych funkcji i przegląd rynku z podziałem na kilka podstawowych kategorii cenowych.
Po co komu phono stage?
Jeśli chcemy słuchać płyt winylowych, potrzebny nam przedwzmacniacz gramofonowy, w tej czy innej formie. Fakt ten można uzasadnić w sposób prosty albo bardziej dokładny. Prosty? Tak już jest i zaakceptujcie to. Diagnoza prawidłowa wymaga szerszego omówienia. W odróżnieniu od innych źródeł dźwięku takich, jak chociażby odtwarzacze płyt kompaktowych, gramofony podają na wyjściu sygnał bardzo słaby pod względem parametrów elektrycznych. Kompakt podłączamy do prądu nie tylko po to, aby wprawić płytę w ruch, ale także aby na podstawie tego odczytu urządzenie "zbudowało" nam sygnał, który następnie podajemy do wzmacniacza. W gramofonie natomiast prąd z gniazdka używany jest tylko do zasilania silnika wprawiającego w ruch talerz lub ewentualnie układów stabilizacji obrotów czy lamp stroboskopowych. Sam proces reprodukcji dźwięku odbywa się natomiast bez udziału zasilania - magnesy i cewki we wkładce gramofonowej przetwarzają wibracje igły na prąd elektryczny bez zewnętrznej pomocy. Nietrudno sobie wyobrazić, że takiego prądu, powstałego na skutek drgań mikroskopijnej szpileczki ledwie ocierającej się o płytę, będzie bardzo niewiele. Dlatego też zanim sygnał ten trafi do właściwego wzmacniacza, trzeba poddać go wstępnemu wzmocnieniu, które doprowadzi go do postaci przypominającej to, co dają na wyjściu inne źródła.
Mikroskopijne napięcie sygnału produkowanego przez wkładki gramofonowe to jednak tylko jedna strona medalu. Druga jest jeszcze bardziej skomplikowana i aby ją zrozumieć, musimy cofnąć się do narodzin płyty winylowej jako nośnika. Kiedy odkryto już, że wibracje zapisane w formie fizycznej na cylindrach lun krążkach można zamienić na dźwięk, pozostawało zdecydować, jaki kształt takiego ustrojstwa będzie najlepszy i jak dokładnie powinno odbywać się zapisywanie i odtwarzanie owych sygnałów. Nawet kiedy wyklarowała się juz koncepcja płyty, pozostawało wiele ważnych pytań... Jaką średnicę mają mieć takie krążki? Jak grube i jak głębokie mają być rowki na nich wyryte? Z jaką prędkością płyty powinny się obracać? Z jakiego materiały powinny być wykonane? To oczywiście definiowało wiele kolejnych parametrów, jak chociażby czas nagrania, jakie mogło zmieścić się na takiej płycie. Popularne kiedyś płyty gruborowkowe (78 rpm) pozwalały na zapisanie od 3 (krążki 10-calowe) do 5 minut muzyki (krążki 12-calowe) ponieważ szerokość rowka określono na 150 mikronów. Pod tym względem znacznie lepsze okazały sie płyty drobnorowkowe, czyli popularne dziś LP-ki na 33 i 1/3 obrotów. Pozwalały one na dramatyczne wydłużenie możliwego czasu zapisu, również za sprawą rowków o szerokości 40 mikronów.
Tak naprawdę żadnych z tych krążków nie moglibyśmy odtwarzać, gdyby fale dźwiękowe były przenoszone na rowki z zachowaniem ich naturalnych proporcji. Podobnie, jak podczas odtwarzania dźwięku przez kolumny, głośnik niskotonowy drga zawsze o wiele mocniej, niż średniotonowe i wysokotonowe, tak i na płycie niskie częstotliwości musiałyby być wyryte znacznie wyraźniej, niż pozostałe części pasma, nie mówiąc już o problemach ze śledzeniem takich mocno "basowych" rowków przez igłę. Aby zachować ten sam poziom sygnału, wraz ze spadkiem częstotliwości musiałoby rosnąć wychylenie rylca, a więc i amplituda rowka. A gdyby amplituda rowka była bardzo duża, zmniejszyłoby to czas zapisu, bo rowki musiałyby przebiegać w większych odstępach od siebie. Wrócilibyśmy więc do punktu wyjścia. Równie kłopotliwe okazało się zapisywanie i odtwarzanie wysokich tonów ponieważ przy takim prostym zapisie ich poziom był już na tyle niski, że po odczytaniu i wzmocnieniu sygnału, w głośnikach pojawiał się bardzo wyraźny szum. Zdecydowano się więc na stłumienie problemu go w zarodku poprzez zastosowanie korekcji częstotliwościowej. Przed przeniesieniem sygnału na płytę, poziom niskich tonów jest obniżany, a tonów wysokich - podwyższany. Korekcja wykonywana jest przed nacinaniem płyty matki, dlatego na każdej kolejnej kopii dostajemy sygnał, który w istocie jest mocno przechylony w stronę wysokich tonów. Jeśli przyłożycie ucho do wkładki gramofonowej podczas odtwarzania, powinniście nawet usłyszeć ten "oryginalny" dźwięk z płyty.
Aby przywrócić muzyce właściwe proporcje, przedwzmacniacz gramofonowy musi wykonać dla nas dokładnie odwrotną operację. Układ korekcji w phono stage'u ma za zadanie przywrócić naturalny balans tonalny nagrania, zgodnie z przyjętą krzywą. Na zdecydowanej większości płyt drobnorowkowych kształt korekcji określony jest przez krzywą RIAA (Recording Industry Association of America). W latach siedemdziesiątych dokonano pewnej modyfikacji tego pomysłu, która polegała na dodaniu stałej czasowej w celu zmniejszenia poziomu najniższego basu. Tak narodziła się krzywa RIAA/IEC. Oryginalna krzywa RIAA do dziś zachowała jednak swoją dominującą pozycję.
Przedwzmacniacz gramofonowy powinien więc równolegle wykonywać dwa zadania - korygować sygnał dostarczony przez wkładkę i wzmacniać go do pożądanego poziomu. Teoretycznie jest to bardzo proste i powinien sobie z tym poradzić nawet prosty układ wielkości paczki zapałek. I rzeczywiście, w niektórych przypadkach to wystarcza, jednak naprawdę zaawansowane preampy mogą być większe, droższe i bardziej skomplikowane, niż wzmacniacze zintegrowane.
Funkcje
Jeżeli zapoznaliście się z naszymi wcześniejszymi poradnikami o gramofonach i wkładkach gramofonowych albo po prostu jesteście dobrze zorientowani w temacie, zapewne wiecie, że wyróżniamy kilka rodzajów wkładek, a rozrzut ich parametrów może być naprawdę spory. Producenci phono stage'ów naturalnie musieli się do tego dobrodziejstwa dostosować, więc większość z nich oferuje co najmniej kilka lub kilkanaście modeli z różnych przedziałów cenowych. W najprostszej sytuacji możemy założyć, że użytkownik będzie korzystał tylko z jednej wkładki zamontowanej na ramieniu jego gramofonu, a jeśli będzie musiał lub chciał ją wymienić, poszuka dokładnie takiej samej lub bardzo podobnej. Przyjmując taki scenariusz, rzeczywiście można zaprojektować prościutki phono stage, który będzie można wmontować w gramofon lub wzmacniacz albo ewentualnie zapakować we własną, niewielką obudowę z zasilaczem wtyczkowym w komplecie. Schody zaczną się, kiedy nasz amator czarnych płyt zechce kupić droższą, bardziej zaawansowaną wkładkę.
Odgadnięcie, jaki model mógłby to być graniczy z cudem, dlatego przedwzmacniacz zaprojektowany z myślą o zaawansowanych użytkownikach powinien mieć na pokładzie jakieś regulacje, aby można było dopasować jego działanie do parametrów wkładki. Taki bardziej wypasiony phono stage może mieć przełączniki lub wejścia dla kilku rodzajów wkładek (MM i MC, niskopoziomowe lub wysokopoziomowe), a do tego regulację wzmocnienia oraz impedancji wejściowej (zazwyczaj w przedziale od 10 Ω do 47 kΩ). Posiadacze wzmacniaczy z wejściami zbalansowanymi z pewnością powinni zainteresować się przedwzmacniaczami gramofonowymi wyposażonymi w wyjścia XLR. Po spełnieniu tych wymagań zaczyna się już świat ostrej, audiofilskiej jazdy - lampy, oddzielne zasilacze, bardzo zaawansowane regulacje, a czasami nawet zdalne sterowanie, pozwalające nam z pozycji fotela odsłuchowego ocenić wpływ zmiany poszczególnych parametrów na brzmienie. Górnego limitu cenowego i jakościowego - jak to często w świecie audio bywa - praktycznie nie ma.
Płytki i karty
Przegląd rynku zaczynamy od opcji najprostszych, najwygodniejszych i najtańszych. Jeżeli nasz wzmacniacz lub amplituner nie jest wyposażony w wejście gramofonowe, możemy oczywiście dokupić osobne urządzenie albo - w niektórych przypadkach - specjalną kartę phono rozszerzającą funkcjonalność naszego piecyka. Rozwiązanie to stosują niestety tylko niektórzy producenci wzmacniaczy, między innymi Creek, Exposure czy BC Acoustique. Ceny takich kart kształtują się zwykle w okolicach kilkuset złotych, a sama operacja montażu wymaga tylko wsunięcia płytki w odpowiedni slot z tyłu wzmacniacza lub - znacznie częściej - zdjęcia obudowy i zamontowania karty w odpowiednim miejscu, zazwyczaj za pomocą plastikowych złączek. Po tym udoskonaleniu jedno z gniazd, które dotychczas pełniło funkcję zwykłego wejścia liniowego, przeobrazi się w pełnoprawne wejście gramofonowe. Najczęstszą bolączką tego typu kart są jednak ograniczone możliwości konfiguracji parametrów pracy pod daną wkładkę. W niektórych przypadkach, tak jak z kartami Creeka z serii Sequel, musimy już przy zakupie podjąć decyzję, czy potrzebny nam będzie phono stage do wkładek MM czy MC, a w przypadku wkładek MM mamy do wyboru jeszcze dwie wersje karty, dostosowane do wkładek o różnym napięciu wyjściowym.
Niektórzy producenci oferują płytki phono przystosowane do współpracy z dwoma typami wkładek. Karta może także mieć jakieś zworki lub przełączniki pozwalające na delikatną modyfikację parametrów jej pracy, jednak generalnie nie jest to opcja bardzo rozwojowa. Chociaż z drugiej strony zakup osobnego przedwzmacniacza gramofonowego za podobne pieniądze też nie będzie zbyt przyszłościowym rozwiązaniem. Jjeśli w urządzeniu za mniej, niż tysiąc złotych znajdziemy jakieś poważniejsze regulacje, można to uznać za święto lasu. Dlatego też jeśli nie zamierzamy inwestować dużych pieniędzy w phono stage, a producent naszego wzmacniacza przewidział możliwość montażu płytki phono, może to nie być takie głupie rozwiązanie. No, chyba że mamy wzmacniacz Accuphase'a. Tutaj taka karta phono może kosztować nawet cztery i pół tysiąca złotych, więc w tej kwocie można już spokojnie pomyśleć o bardzo dobrym, zewnętrznym przedwzmacniaczu.
Tanio, prosto i wygodnie
Jeżeli nie mamy możliwości montażu karty phono w naszym wzmacniaczu lub nie chcemy tego robić, pozostaje nam zakup zewnętrznego przedwzmacniacza gramofonowego. Na szczęście na rynku można znaleźć mnóstwo urządzeń tego typu, a zabawa z nimi zaczyna się już od kilkuset złotych. Jednym z najtańszych urządzeń na rynku jest Pro-Ject Phono Box MM (320 zł) przystosowany do obsługi wkładek Moving Magnet. Niewiele droższy jest Vincent PHO-111 (360 zł), który będzie już współpracował zarówno z wkładkami MM, jak i MC. Można powiedzieć, że jeśli dysponujemy kwotą do 2000 zł, dostaniemy prawdopodobnie jakieś niewielkie pudełeczko z niezbędnymi gniazdami, zasilaczem i podstawowymi regulacjami wprowadzanymi zazwyczaj za pomocą jakichś miniaturowych przełączników lub zworek. Proste i tanie konstrukcje w tej kategorii to między innymi NAD PP375 (449 zł), BC Acoustique EX Phono 3X (450 zł), Rega Fono Mini A2D USB MM (490 zł), Cambridge Audio Azur 551P (499 zł) czy Thorens MM-002 (699 zł). Sam Pro-Ject w tym przedziale cenowym oferuje nam aż osiem modeli. Jeżeli jesteśmy gotowi wydać na phono stage więcej, niż tysiąc złotych, możemy brać pod uwagę na przykład takie konstrukcje, jak Clearaudio Nano Phono (1299 zł), Naim StageLine (1790 zł) czy iFi Audio iPhono Micro (1949 zł).
Średnia półka
Przekraczając budżet 2000-3000 zł możemy już szukać urządzenia prezentującego się o wiele poważniej, niż małe pudełeczka z zasilaczami wtyczkowymi. Wygląd zewnętrzny naturalnie nie jest jedynym plusem tych klocków. W tym przedziale powinniśmy dostać przede wszystkim lepsze brzmienie i bogatszy zestaw gniazd oraz przełączników pozwalających nam dopasować parametry pracy przedwzmacniacza do naszej wkładki. Średnia półka jest oblegana nie tylko przez producentów specjalizujących się w gramofonach, ale także wiele firm takich, jak choćby Primare, Exposure czy Electrocompaniet, które w ten sposób chcą umożliwić swoim klientom zakup gramofonu bez naruszania stylistycznej zgodności całej "wieży". Do tej klasy urządzeń możemy zakwalifikować takie modele, jak Xindak LP-1 (2619 zł), Pro-Ject Phono Box RS (3690 zł), Primare R32 (3690 zł), Electrocompaniet ECP-1 (4300 zł), Exposure 3010 S2 (4740 zł), Rogue Audio Triton (4750 zł), Thorens TEP 302 (5999 zł), Luxman E-200 (7990 zł), Roksan Caspian DXP SE (9265 zł), VTL TP-2.5 Series II (10000 zł) i Cary Audio PH 302 MKII (13500 zł). W tym przedziale cenowym znajdziemy również kilka rodzimych konstrukcji takich, jak testowany przez nas 1ARC Arrow (3199 zł) czy RCM Sensor Prelude IC (6000 zł).
Gramofonowy hi-end
Przyglądając się urządzeniom z najwyższego przedziału cenowego, aż trudno jest zgadywać, z jakimi funkcjami będziemy mieć do czynienia. Kiedy producenci przestają liczyć się z kosztami, do głowy przychodzą im naprawdę przeróżne pomysły. Zastanawiacie się, ile ostatecznie można wydać na klocek przeznaczony do obróbki sygnału z gramofonu, zanim ten trafi do właściwego wzmanciacza? Oj, można... Na polskim rynku znajdziemy takie konstrukcje, jak Van den Hul The Grail (24600 zł), Esoteric E-03 (26999 zł), Manley Steelhead 2 (27900 zł), Accuphase C-27 (38900 zł), RCM THERIAA (39900 zł), AMR PH-77 (41000 zł), Burmester 100 (46200 zł), Thorens TEP 3800 (67000 zł) czy Constellation Audio Perseus (72200 zł). A to jeszcze nie koniec... Ostatecznie jednak nie liczy się to, ile pieniędzy wydamy na ten jeden element toru audio, ale jak dobrze wszystko to będzie działało i grało razem.
Rozmowa z ekspertem
Naszym specjalistą od przedwzmacniaczy gramofonowych i nie tylko jest Grzegorz Wójtowicz - założyciel sklepu Vinyl Goldmine. Pan Grzegorz jest wielkim miłośnikiem analogu jako prawdziwego nośnika muzyki i wszystkich związanych z nią emocji. Jak sam mówi, zaczynał jako kolekcjoner płyt winylowych przywiązujący wielką wagę do tego, jak dobrze zostały zarejestrowane i w jakim stanie są oddawane w ręce nabywców. Prywatnie uważa, że tylko nagrania analogowe są w stanie przekazać słuchaczom dokładne intencje artystów i realizatorów nagrań. Swoją pasję płytową nasz rozmówca łączy również z audiofilskim hobby, zarażając nim swoich klientów. Dlatego poprosiliśmy go o wyklarowanie kilku kwestii związanych z przedwzmacniaczami gramofonowymi.
Czy zakup przedwzmacniacza gramofonowego jest dużym problemem z punktu widzenia początkującego klienta?
Tak, najczęściej wydatek na ten konieczny i ważny komponent jest pomijany przy wyborze gramofonu. Wśród klientów panuje przekonanie że gra gramofon i wkładka a przedwzmacniacz to akcesorium... Praktyka dowodzi, że tak jak dobry przedwzmacniacz otwiera i eksponuje zalety gramofonu (niezależnie od przedziału cenowego), tak kiepski potrafi brzmienie skutecznie zdemolować. Innymi słowy, niezależnie od tego w jaki gramofon celujemy, ważne jest aby przewidzieć w budżecie wydatek na przedwzmacniacz, a zejść nieco z ambicjami w temacie wkładki. Rezultat i tak będzie korzystniejszy z sensownie dobranym przedwzmacniaczem.
Często zdarzają się Państwu sytuacje, kiedy ktoś przez sieć kupuje gramofon, a dopiero potem pisze lub dzwoni z reklamacją, że "coś cicho gra"?
Coraz rzadziej;-) Tutaj na szczęście edukacja sieciowa postępuje. Informacji natomiast klienci potrzebują w kwestii różnic pomiędzy wkładkami MM i MC. Cudowne właściwości przypisywane tym drugim powodują, że brakuje refleksji nad prostym tematem czy wkładka MC o znacznie niższym poziomie sygnału wyjściowego w ogóle zagra w danym systemie czy nie. Często bowiem zmiana wkładki na MC od razu pociąga za sobą inne inwestycje w sprzęt. Wynika to między innymi z faktu, że w budżetowych przedwzmacniaczach tor wzmacniacza dla wkładki MC jest na tyle słaby, że zmiana wkładki okazuje się nietrafiona lub niewykorzystana. Lub też toru MC w przedwzmacniaczu w ogóle nie ma.
Czy gramofon lub wzmacniacz z wbudowanym przedwzmacniaczem korekcyjnym to dobry pomysł?
Jeśli użytkownik nie zna historii elektroniki do lat sześćdziesiątych włącznie, to nie polecamy bazowania na tym rozwiązaniu. Istnieją pojedyncze modele wzmacniaczy zintegrowanych, gdzie przedwzmacniacz gramofonowy jest na przyzwoitym poziomie. Najczęściej jest to wyłącznie przedwzmacniacz MM i są to raczej wyjątki potwierdzające regułę. Od lat dziewięćdziesiątych do czasu renesansu winylu z phono stage'ów we wzmacniaczach w ogóle zrezygnowano. Także zdecydowana większość klientów, na szczęście dla ich uszu, takiego dylematu mieć nie będzie. Trend wprowadzania modułów phono do wzmacniaczy wraca ostatnio nawet wśród firm kojarzonych z hi-endem. Jest to sensowna odpowiedź z perspektywy producentów na zapotrzebowanie płynące od klientów, natomiast nasze doświadczenie wskazuje na to, że - jak to zwykle w świecie audio bywa - elementy wyspecjalizowane sprawdzają się lepiej, niż urządzenia które podobne są doskonałe we wszystkim.
Czym powinniśmy się kierować podczas wyboru phono stage'a? Tylko parametrami wkładki, czy może czymś jeszcze?
Jakością przedwzmacniacza. O brzmieniu jakie uzyskamy z współpracy pre gramofonowego i wkładki w największym stopniu decyduje jakości konstrukcji i wykonania przedwzmacniacza. Każde tego typu urządzenie ma własną sygnaturę i będzie w lepszy lub gorszy sposób radziło sobie z sygnałem płynącym z wkładki. W przypadku parametrów są trzy newralgiczne tematy. Pierwszy to sprawdzenie impedancji wkładki MC (w omach) podanej przez producenta oraz poziomu sygnału wyjściowego (w mV). Drugie pytanie to jakie stopnie wzmocnienia oferuje przedwzmacniacz. Z reguły jest to albo przedwzmacniacz MM przystosowany wyłącznie do obsługi wkładek MM o sygnale wyjściowym 4-7 mV albo przedwzmacniacz MM/MC który obsługuje również wkładki MC o niskim sygnale wyjściowym rzędu 0,2-0,3 mV aż do wkładek MC high output - około 2,5 mV czyli mniej więcej 50% sygnału generowanego przez wkładkę MM. No i trzecia potencjalna pułapka - ponieważ często przedwzmacniacze MM/MC to po prostu dwa urządzenia w jednej obudowie, pojawiają się na rynku przedwzmacniacze dedykowane do obsługi wyłącznie wkładek MC. Właściciele gramofonów z wkładkami MM muszą na to uważać.
Jakie modele przedwzmacniaczy korekcyjnych najczęściej sprzedają się w Państwa sklepie?
Rynek dzieli się na trzy segmenty i każdy z nich ma swoich własnych liderów. W przedwzmacniaczach budżetowych króluje Rega i Pro-Ject. Obie te firmy mają kilka udanych modeli. U Regi na pochwałę zasługuje Fono Mini (przystępna cena i dobre brzmienie) i Fono Disk Stage (przyjemna charakterystyka i uniwersalność) a u Pro-Jecta szczególnie polecam model DS (dokładny i stosunkowo neutralny biorąc pod uwagę segment i cenę). W uzasadnionych przypadkach, gdy klient ma system o analitycznym brzmieniu, można rozważyć przedwzmacniacz lampowy. Wśród średniaków zdecydowanie wygrywają producenci krajowi. To może być dla niektórych zaskoczeniem, ale w segmencie 2000 - 10000 zł zdecydowanie więcej dają z siebie małe, wyspecjalizowane firmy, niż więksi gracze. Nas klienci głosują uszami na RCM Sensor Prelude, a w nieco niższym przedziale cenowym na nowy 1ARC Arrow.
Jaki jest najlepszy phono stage, z jakim Pan osobiście się zetknął?
To jest pytanie którym można zjednać sobie wielu wrogów i tylko jednego przyjaciela... A poważnie - w segmencie hi-endowym jest wiele znakomitych przedwzmacniaczy i generalnie trzymają poziom adekwatny do ceny. Klientom mogę natomiast doradzić, aby wybierali phono stage z katalogów firm, które w tym temacie się specjalizują.
Podsumowanie
Phono stage to urządzenie, o którym użytkownicy gramofonów często zapominają, a audiofile chyba nie do końca doceniają wpływ tego elementu toru na brzmienie. Oczywiście nie wszystkie problemy wynikają z braku środków na zakup odpowiedniego sprzętu, ale czasami również z niezrozumienia tematu czy niedopasowania kluczowych parametrów przedwzmacniacza do posiadanej wkładki i reszty systemu. Mamy nadzieję, że w powyższym artykule udało nam się wyjaśnić kilka najważniejszych kwestii związanych z tymi urządzeniami i ułatwić zakup phono stage'a każdemu, kto chce włączyć gramofon do swojego zestawu audio lub rozbudować istniejący system. A już niebawem na łamach naszego portalu ukaże się kolejny poradnik analogowy - tym razem o akcesoriach, o których miłośnicy winyli czasami również zapominają, a początkujący amatorzy czarnych płyt być może nie wiedzą w ogóle. Do usłyszenia!
Artykuł powstał we współpracy ze sklepem Vinyl Goldmine.
-
Krzysztof
Mam pytanie. Jak wygląda sytuacja sytuacja, gdy będę korzystał z wkładki MM Audio Technica VM740 (Technics 1210 m 5g) podpiętego do mixera Rane Sixty Two? Pytam z punkt widzenia audiofilskiego. Czy będzie duża różnica w dźwięku między zestawem preamp plus wzmacniacz?
0 Lubię
Komentarze (1)