Creative Aurvana Platinum
- Kategoria: Słuchawki i wzmacniacze słuchawkowe
- Tomasz Karasiński
Dzisiejszy test będzie trochę nietypowy. Postanowiłem bowiem przeprowadzić go w warunkach polowych - takich, w jakich opisywany produkt będzie użytkowany. Większość opisywanych przez nas urządzeń przeznaczonych jest do użytku domowego, więc sprawa jest stosunkowo prosta, nawet w przypadku słuchawek. Tym razem jednak do naszej redakcji trafiły topowe nauszniki firmy Creative wyposażone w łączność bezprzewodową i system aktywnej redukcji hałasu. To wysokiej klasy słuchawki, na które zwrócą uwagę ludzie słuchający muzyki ze smartfonów i tabletów, do tego najczęściej w podróży lub na spacerze. Aurvany Platinum teoretycznie wydają się być idealne do pociągu, tramwaju, autobusu lub samolotu. Ja wybrałem pierwszą opcję, więc zamieniam się w Bogusława Wołoszańskiego i rozpoczynam relację z frontu.
Jest szósta pięćdziesiąt - chłodny, marcowy poranek. Znajdujemy się w pociągu PKP Intercity jadącym z Warszawy do Wrocławia. Mimo paskudnej pogody, pasażerowie są w dobrym nastroju ponieważ zamiast starego, zardzewiałego pociągu, na trzeci peron Dworca Centralnego wjechał oddany niedawno do użytku cud techniki - Pendolino. Jedzie się przyjemnie, choć, jak to w polskich pociągach, mamy do wyboru dwie opcje - może być albo zimno jak w syberyjskich łagrach albo gorąco i duszno. Ponieważ w nowym pociągu nie można nawet uchylić okna, wewnątrz panuje upał, a zapach kotletów i kiełbasy będzie towarzyszył nam aż do Wrocławia. Na stoliku przede mną leżą Aurvany Platinum - najcięższe działo, jakie w bitwie o serca i umysły melomanów wytoczyła do tej pory firma Creative. Pociąg rozpędza się do zawrotnej setki. Czas sprawdzić, co w trawie piszczy.
Wygląd i funkcjonalność
Chcąc zabrać flagowe nauszniki Creative'a w podróż, musiałem naturalnie rozpakować je dzień wcześniej, aby naładować wbudowane akumulatory. Wrażenia z unboxingu mogę opisać krótko - wszystko wyglądało na tyle dobrze, na ile mogłem się spodziewać sądząc po cenie słuchawek. Aurvany Platinum są dość spore, ale również lekkie, co nie jest oczywiste w przypadku konstrukcji z tak bogatym wyposażeniem. I nie mówię tu o całkiem sympatycznym pokrowcu i komplecie kabli, ale o funkcjach wbudowanych w same nauszniki. Do dyspozycji mamy łączność Bluetooth, parowanie NFC oraz aktywny system redukcji hałasu z trzema ustawieniami do wyboru. Słuchawki mogą oczywiście pracować jako zestaw słuchawkowy umożliwiający prowadzenie rozmów telefonicznych. Gdybyśmy natomiast nie chcieli korzystać z łączności bezprzewodowej, na wyposażeniu znajdziemy standardowy kabel jack-jack, dzięki któremu Aurvany Platinum mogą zmienić się w normalne słuchawki nie wymagające zasilania. To wszystko zazwyczaj waży, jednak w tym przypadku praktycznie nie czuć, że ma się coś na głowie. To zasługa bardzo komfortowych muszli i przyjemnego obicia padów oraz pałąka. Słuchawki nie tylko wyglądają elegancko, ale też dobrze leżą - nawet na mojej, stosunkowo dużej głowie.
Główne elementy konstrukcyjne wykonano z tworzywa, co zapewne również przyczyniło się do ograniczenia masy słuchawek. Patrząc na zdjęcia można pomyśleć, że wsporniki muszli i pałąk są wykonane z aluminium, ale jedyne widoczne z zewnątrz elementy metalowe to cztery śrubki mocujące skórzane obicia do wewnętrznej strony pałąka. Aurvany Platinum nie mają jednak nic wspólnego z trzeszczącymi, plastikowymi słuchawkami za kilkadziesiąt złotych. Muszę przyznać, że cała konstrukcja sprawia wrażenie solidnej i wytrzymałej na różnego rodzaju naprężenia, a kiedy mamy słuchawki na głowie, nie uświadczymy praktycznie żadnych dodatkowych dźwięków. Trzeba bardzo mocno zgiąć szyję, aby zauważyć pierwsze objawy pracy zawiasów, jednak nawet to nie jest specjalnie uciążliwe. Mechanizm regulacji pałąka pracuje bardzo pewnie i raczej nie ma możliwości, aby nauszniki rozsunęły nam się w trakcie użytkowania. Próbowałem nawet nieco ścisnąć je na głowie, ale nie udało mi się to i musiałem zdjąć hełmofon, aby skrócić pałąk z każdej strony o jeden stopień.
Aby sparować słuchawki z telefonem, należy przytrzymać przycisk wielofunkcyjny (play/pause) przez kilka sekund. Rodzajem podłączonego urządzenia oczywiście nie musimy się przejmować - słuchawki na Bluetooth będą działać zarówno z telefonem Apple'a, jak i Samsungiem czy jakimś innym wynalazkiem na Androidzie lub Windowsie. Sterowanie zrealizowano klasycznie - za pomocą przycisków umieszczonych na prawym nauszniku. Wspomniany przycisk wielofunkcyjny służy do włączania i wyłączania słuchawek, parowania ich z innymi urządzeniami oraz odbierania lub kończenia rozmów telefonicznych. Niżej umieszczono trzy płaskie, czarne przyciski, z których dwa skrajne służą do regulacji głośności, a środkowy zarezerwowano na wybór trybu pracy systemu redukcji szumów. Na dole muszli mamy kolejne trzy przyciski - dwa mniejsze służą do przeskakiwania między utworami, a jeden podłużny włącza lub wyłącza tryb ANC (Active Noise Cancellation). Na lewym nauszniku umieszczono natomiast gniazdo Micro USB do ładowania akumulatorów, zasłonięte gumową zaślepką.
Ponieważ telefon szybko "złapał" słuchawki, a mój pociąg osiągnął już prawdopodobnie jakieś zawrotne 120 km/h, postanowiłem od razu włączyć aktywną redukcję hałasu i donoszę, że system działa bardzo efektywnie. Trzy sekundy później pojawiła się jednak myśl, że może nawet za bardzo. Zacząłem mieć wrażenie jakby ktoś napompował mi słuchawki od środka. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymś takim w słuchawkach z tym systemem - pojawia się wręcz fizycznie odczuwalne ciśnienie w uszach, jakbyśmy założyli jakieś wielkie dokanałówki. Szybko okazało się, że fabrycznie nowe słuchawki mają ustawiony najmocniejszy, samolotowy tryb redukcji hałasu, a dostępne są jeszcze dwa - jeden do stosowania podczas wypadów na miasto, a drugi - już całkiem łagodny - do używania w pomieszczeniach. Dwa ostatnie spodobały mi się najbardziej, chociaż ten samolotowy pewnie też od czasu do czasu się przyda. W Pendolino nie był jednak potrzebny. Cała ta zabawa z ANC jest oczywiście fajna, ale jeśli mam być szczery, Aurvany Platinum już na tyle dobrze izolują nas od dźwięków otoczenia samą swoją konstrukcją, że system aktywnej redukcji hałasu można potraktować jako dodatek. A to ciekawe, bo spotkałem się z wieloma słuchawkami wyposażonymi w to rozwiązanie, które same z siebie nie były specjalnie dźwiękoszczelne. Tutaj nauszniki przylegają do głowy na tyle dobrze, że podczas zwykłego spaceru po mieście czy jazdy autobusem spokojnie można wyłączyć ANC (oszczędzając trochę energii) i zachować sobie ten system na sytuacje awaryjne, jak na przykład podróż starym składem metra. Inna sprawa, że wybór trybu pracy ANC delikatnie wpływa na brzmienie. W dużym uproszczeniu - im bardziej wyciszymy dźwięki otoczenia, tym bardziej uwypuklimy zakres średnich tonów. Ja ostatecznie wybrałem opcję przeznaczoną do użytku "domowego" - przy słuchaniu z normalnym poziomem głośności dźwięki otoczenia nie dochodziły do mnie prawie wcale, a dodatkowo bas stał się bardziej rytmiczny i zebrany. Z wyłączonym systemem ANC wrażenia były trochę bardziej "kinowe", jeśli wiecie o co mi chodzi.
Teraz siedzę w tych słuchawkach już dobrą godzinę, więc mogę wypowiedzieć się na temat komfortu. Krótko - jest bardzo, bardzo dobrze. Przed rozpoczęciem testu zastanawiałem się, czy Aurvany Platinum dorównają pod tym względem innym znakomitym słuchawkom z tego przedziału cenowego - takim, jak chociażby Sennheiser Urbanite czy B&W P7. Teraz nie mam co do tego wątpliwości. Po godzinie słuchania nie mam wrażenia klaustrofobii, skóra nie poci mi się nawet w tak ekstremalnej temperaturze, jaką funduje PKP Intercity, a jedyną oznaką obecności słuchawek na głowie jest brak hałasu, delikatny nacisk nauszników i oczywiście dobiegająca do moich uszu muzyka.
Wady? Super mikrofon z funkcjami poprawiającymi dźwięk przy prowadzeniu rozmów telefonicznych chyba nie do końca jest taki super, bo choć ja zawsze dobrze słyszałem swoich rozmówców, to oni słabo mnie rozumieli. Poza tym słuchawki są dość duże, nawet kiedy złożymy je na płasko. Najlepiej więc zarezerwować im trochę miejsca w swoim bagażu podręcznym, albo od razu założyć je na głowę.
Brzmienie
Test flagowych Creative'ów chciałem przeprowadzić z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze, ostatnio dość często podróżuję i złapałem się na tym, że nie zabieram ze sobą słuchawek głównie dlatego, że zdejmując kurtkę czy zakładając torbę na ramię zawsze zaczepię się gdzieś o kabel. Tutaj oczywiście tego problemu nie ma. Po drugie, liczyłem na system aktywnej redukcji hałasu i rzeczywiście pomógł mi komfortowo przetrwać jazdę pociągiem, choć już sama konstrukcja słuchawek wykonała większość tej roboty. I wreszcie po trzecie - bardzo chciałem sprawdzić, czy flagowe słuchawki Creative'a mogą dorównać pod względem brzmienia audiofilskim legendom. Niektórych zapewne zdziwi już sama obecność produktu tej marki na łamach naszego portalu. No bo jak to, żebyśmy testowali słuchawki firmy kojarzonej głównie z plastikowymi głośniczkami do komputera? Dlatego nie szczypałem się i pojechałem od razu po bandzie. Naprawdę - postanowiłem, że jeżeli Aurvany Platinum mnie nie usatysfakcjonują, to daję sobie spokój z marką Creative na jakieś pięć lat i pozostanę głuchy nawet na pytania PR-owców o cennik reklam.
No i cóż się okazało? Uprzejmie donoszę, że flagowe Creative'y grają naprawdę, naprawdę dobrze! Jeżeli spodziewaliście się przeładowanego basu, płaskiego zakresu wysokich tonów i sztucznie rozwalonej na boki przestrzeni, doznacie pozytywnego szoku. Mówię to z pełnym przekonaniem, bo i ja spodziewałem się dźwięku mało naturalnego i nakierowanego na odbiorcę w wieku gimnazjalnym, dla którego dobry dźwięk to po prostu kupa basu i sztuczne, cyfrowe uprzestrzenniacze. Oj nie, to już nie ten świat. Okazuje się, że projektanci Creative'a rozumieją, jak powinny grać wysokiej klasy słuchawki, które z założenia mają nam towarzyszyć co najmniej przez kilka godzin. Dźwięk jest więc dobrze zrównoważony i bardzo naturalny. W pewnym sensie skojarzył mi się nawet z charakterem brzmienia opisywanego niedawno wzmacniacza Primare I32 z kartą MM30. Podobnie, jak szwedzka firma odeszła od muskularnego, dynamicznego i nieco rozjaśnionego brzmienia klasycznych tranzystorów na rzecz neutralnych do bólu układów UFPD, tak i inżynierowie Creative'a zrezygnowali z bajerów takich, jak podbicie basu, systemy X-Fi, surroundy i inne głupoty, zostawiając nam to, co najważniejsze - przemyślaną konstrukcję dającą dobry, zdrowy dźwięk.
Aurvany Platinum grają w sposób bardzo fizjologiczny i łatwo przyswajalny. Ich neutralność daje w prostej linii dużą uniwersalnością materiałową. Wszystko jedno, na jaką muzykę mamy w danym momencie ochotę - rezultat powinien być przynajmniej dobry, a w niektórych przypadkach nawet bliski audiofilskiego. Trochę boję się jeszcze używać tego określenia w odniesieniu do nauszników, które mimo bogatego wyposażenia, pozostają przecież relatywnie niedrogie. Dla mnie słuchawkowy hi-end zaczyna się na poziomie takich modeli, jak Sennheiser HD 600 czy AKG K701, a Aurvanom Platinum jeszcze trochę to tego poziomu brakuje. Nie ma co jednak spodziewać się cudów, bo tamte konstrukcje są typowymi słuchawkami przewodowymi, które nie mają łączności Bluetooth, wbudowanych akumulatorów i mikrofonów, systemu redukcji hałasu, parowania NFC czy chociażby przycisków do regulacji głośności. Wszystkie te rzeczy kosztują, więc realistycznie Creative'y należałoby porównywać ze słuchawkami przewodowymi za połowę ich ceny. Moim zdaniem są znacznie lepsze.
Koniec końców liczy się jednak to, jakie wrażenie nauszniki pozostawiają po sobie jako całość. Dla audiofila najważniejsza jest jakość brzmienia, która w tym przypadku pozytywnie mnie zaskoczyła, jednak dochodzą do tego równie ważne kryteria, jak komfort użytkowania, wygląd czy funkcjonalność. I tutaj Aurvany Platinum zyskują jeszcze bardziej. Ich dźwięk to powiedzmy poziom bardzo dobrych słuchawek przewodowych za 700-800 zł, ale kiedy dodamy do tego wszystkie funkcje ułatwiające korzystanie z nauszników w domu i w podróży, brak kabla i fakt, że jest to bardzo elegancki, wręcz lekko luksusowy przedmiot, otrzymujemy coś więcej, niż ciekawą zabaweczkę.
Ja na przykład już to wiem, a ledwie minąłem Częstochowę. Do Breslau zostało jeszcze dobre półtorej godziny. Moskwa zastanawia się, gdzie się podział Władimir Putin, który już od tygodnia nie przyjmował żadnych gości i nie pokazywał się publicznie. Angela Merkel założyła dziś zieloną garsonkę numer trzy i właśnie je porannego wursta z musztardą. Barack Obama ogląda nowy sezon "House of Cards" z Netflixa. Do przebywającego w Brukseli byłego premiera Donalda Tuska zadzwoniła małżonka zaniepokojona faktem, że ich córka na swoim blogu opisuje płyny do mycia naczyń. Ja tymczasem słucham pierwszej płyty Birdy, z telefonu komórkowego i słuchawek pochodzących od producenta głośników komputerowych. I bawię się znakomicie. Życie bywa przewrotne, ale nic na to nie poradzę... Dochodzi dziewiąta, wciąż mglisty, marcowy poranek. Chyba pora udać się do WARS-a na żurek. Do widzenia Państwu.
Budowa i parametry
Aurvana Platinum to obecnie najwyższy model słuchawek w katalogu Creative'a. Z technicznego punktu widzenia model ten jest konstrukcją dynamiczną, wokółuszną i zamkniętą, ale dochodzą do tego funkcje łączności bezprzewodowej i aktywnej redukcji hałasu otoczenia. Składane nauszniki przydają się podczas przewożenia słuchawek w torbie czy plecaku. W sporych muszlach pracują 50-mm przetworniki zapewniające pasmo przenoszenia 10 Hz - 25 kHz. Łączność bezprzewodową realizujemy przez Bluetooth 3.0, a urządzenie źródłowe możemy parować także za pomocą systemu NFC. Ciekawostką jest funkcja Creative ShareMe, pozwalająca "przerzucać" muzykę na kolejne urządzenia wyposażone w to rozwiązanie, jak kolejne Aurvany Platinum lub modele Aurvana Gold czy Hitz WP380. Technologia Multipoint pozwala na połączenie dwóch osobnych urządzeń bezprzewodowych z zestawem słuchawkowym w tym samym czasie. Audiofilów najbardziej zainteresuje przesyłanie sygnału w wysokiej jakości dzięki kodekom aptX i AAC. System o nazwie FastStream pozwala na przesyłanie dźwięku dwukierunkowo z niską latencją. Technologia aktywnej redukcji szumu (ANC) umożliwia hybrydową regulację redukcji (sprzężenie wyprzedzające i zwrotne) z czterema dedykowanymi mikrofonami, aby ograniczyć zewnętrzne szumy nawet o 90%. Ponadto za pomocą selektora Tri-Mode ANC użytkownik może wybrać jeden z trzech poziomów redukcji szumów - lotniczy, do użytku na zewnątrz i w pomieszczeniach. Wbudowany mikrofon z technologią ClearSpeech Engine tłumi hałas i cyfrowo wzbogaca jakość dźwięku podczas wykonywania połączeń telefonicznych, choć - jak pokazała praktyka - pod tym względem nie zawsze jest tak różowo, jak zapewnia producent. Na wbudowanych akumulatorach słuchawki mogą pracować do 15 godzin, przy wyłączonej funkcji ANC.
Konfiguracja
Apple iPhone 5s.
Werdykt
Aurvana Platinum to dla mnie jedna z największych niespodzianek ostatnich miesięcy. Spodziewałem się dostać słuchawki nowoczesne i funkcjonalne, co też się potwierdziło, ale flagowce Creative'a są także eleganckie, bardzo komfortowe i - co najważniejsze - zapewniają naturalne, uniwersalne brzmienie. Pozwalają odciąć się od świata i dają naprawdę sporo radości z codziennego kontaktu z muzyką. Jeżeli często słuchacie muzyki z laptopa lub telefonu, a do tego spędzacie sporo czasu w podróży, po wypróbowaniu tych słuchawek nie będziecie mogli się z nimi rozstać. Polecam.
Dane techniczne
Łączność: Bluetooth 3.0
Zasięg działania: 10 m
Aktywna redukcja szumów: do 20 dB (3 tryby)
Impedancja: 32 omy
Czułość: 105 dB
Długość kabla (na wyposażeniu): 1,2 m
Czas pracy na baterii: do 15 godzin
Masa: 332 g
Cena: 1199 zł
Sprzęt do testu udostępniła firma White Magick.
Zdjęcia: Małgorzata Filo, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Tłumienie hałasu
Cena
Nagroda
-
iDaft
Z kolei dla mnie są dużo gorsze od znanych mi portable w tej cenie tj. Momentum, MOE, K545, KEF M500 etc. Grają po prostu niewiele lepiej, niż stare CAL! na Fosterach.
1 Lubię -
kornik
Nooo tylko jest jedno "ale" - to są wszystko klasyczne słuchawki przewodowe, ewentualnie z pilotem na kablu, a Aurvany Platinum są słuchawkami bezprzewodowymi zasilanymi akumulatorowo. Gdyby wspomniane modele były bezprzewodowe, kosztowałyby pewnie po 500-600 zł więcej. Tak jak napisałem, brzmieniowo to jest poziom słuchawek przewodowych za 700-800 zł, ale brak kabla połączony z aktywną redukcją hałasu to jednak fajna sprawa, szczególnie w połączeniu z urządzeniami mobilnymi.
0 Lubię -
iDaft
Bezprzewodowym odpowiednikiem K545 są K845BT. :-) Zresztą ja chyba wolałbym już przełknąć ten kabel. :P
0 Lubię
Komentarze (3)