Bowers & Wilkins 704 S3
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
"Najlepszy głośnik to nie ten, który daje najwięcej, lecz ten co zabiera najmniej." - to zdanie miał wypowiedzieć w 1966 roku John Bowers, jeden z założycieli firmy Bowers & Wilkins. Drugi, Roy Wilkins, był jego kolegą z wojska. Obaj panowie byli dobrze zaznajomieni z elektroniką, ponieważ służyli w korpusie Royal Signals zajmującym się łącznością, a kiedy najgorętszy dla armii okres, ku uciesze wszystkich, dobiegł końca, postanowili otworzyć sklep z elektroniką w miasteczku Worthing na południowym wybrzeżu Anglii. Ponieważ John był wielkim miłośnikiem muzyki, swoją wiedzę z zakresu elektroakustyki wykorzystywał w praktyce, budując zestawy głośnikowe na zapleczu owego przybytku. Roy pomagał w prowadzeniu biznesu, zajmując się bardziej przyziemnymi sprawami. Jedne z pierwszych kolumn kupiła pewna starsza pani, która uwielbiała wdawać się z Johnem Bowersem w dłuższe pogawędki na temat muzyki klasycznej. Pewnego dnia panowie otrzymali wiadomość, że ich klientka zmarła. Domyślam się, że informacja ta została dostarczona przez notariusza, ponieważ niejaka pani Knight zostawiła im w spadku dziesięć tysięcy funtów, które obaj wspólnicy postanowili przeznaczyć na rozwój przedsiębiorstwa. Niedługo później dołączył do nich Peter Hayward zajmujący się głównie sprzedażą telewizorów i działem serwisowym. Okazało się jednak, że najbardziej przyszłościowym pomysłem może być właśnie produkcja kolumn. Tak narodziła się firma, którą znamy dzisiaj.
W kwestii projektowania nowych modeli i układania oferty, Bowers & Wilkins od lat stosuje ciekawą politykę, będącą jednocześnie skutecznym zabiegiem marketingowym. Wspinając się w górę po firmowej drabince, otrzymujemy coraz więcej zaawansowanych rozwiązań i materiałów zaczerpniętych z lotnictwa, świata wyścigów samochodowych lub innych dziedzin kojarzących się jednoznacznie z nowoczesną inżynierią. Jednak ten mechanizm ma działać w obie strony - rozwiązania zaprojektowane na potrzeby najdroższych modeli z czasem przechodzą również do tych tańszych. W ekonomii podobne zjawisko znane jest jako teoria skapywania (Trickle-Down Theory). Brytyjska firma bez wątpienia ma powody, by promować taką koncepcję. Rozwiązania wprowadzone dawno temu we flagowych kolumnach faktycznie zaczęły pojawiać się w tych bardziej przystępnych. Pytanie tylko, co robić dalej? Jeżeli celem Johna Bowersa i Roya Wilkinsa było zbudowanie idealnych zestawów głośnikowych, to trudno oprzeć się wrażeniu, że... udało im się to już jakiś czas temu. Od kilku lat nie zmienia się bowiem zasadnicza koncepcja modeli należących do serii tworzących trzon katalogu - 600, 700 i 800. Pierwsze dwie na pierwszy rzut oka cieżko od siebie odróżnić. Postawcie obok siebie 603 S3 i 704 S3, a zrozumiecie, o co mi chodzi. Audiofil na pewno zauważy kilka istotnych detali, ale dla laika jest to ta sama kolumna w dwóch wersjach wykończenia. "Osiemsetki" są oczywiście bardziej odjechane, ale też znacznie, znacznie droższe. Patrząc na projekty z lat sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych, można odnieść wrażenie, że osiągnęliśmy punkt docelowy - eksperymenty z obudowami o dziwnych kształtach sprawdzają się w świecie hi-endu, ale tak zwanym normalnym melomanom nie przynoszą żadnych korzyści. Dziś Bowers & Wilkins stawia na minimalistyczne formy, w których ma być zaklęta najnowocześniejsza technologia zbliżająca nas do tego, aby głośniki zabierały nam jak najmniej.
Wygląd i funkcjonalność
Analizując historię serii 700, dochodzę do wniosku, że to właśnie ona pełni kluczową rolę w katalogu brytyjskiej manufaktury. Otrzymujemy tutaj połączenie prostej, nowoczesnej formy charakterystycznej dla modeli z serii 600 z rozwiązaniami technicznymi, które albo zostały zaczerpnięte wprost z droższych "osiemsetek", albo przeszły kurację odchudzającą, aby posiadacze flagowców nie czuli się zrobieni w konia. Jeśli się nad tym zastanowić, to tę zabawę można kontynuować w nieskończoność. Przypuśćmy bowiem, że Bowers & Wilkins wprowadza nową serię 800, której wyróżnikami są głośniki średniotonowe z membraną ze śnieżnobiałej plecionki, tweetery zamontowane niesymetrycznie względem pozostałych przetworników i terminale przyłączeniowe z czystej miedzi pokrytej czarną powłoką zapobiegającej utlenianiu. Wystarczy przenieść te pomysły, oczywiście w nieco zmodyfikowanej formie, do kanciastych skrzynek i już możemy wyobrazić sobie, jak będzie wyglądała kolejna generacja serii 700 - pojawią się w niej białe średniotonowce, kopułki zostaną przesunięte, a gniazda zostaną zastąpione czymś zbliżonym do tych miedziano-czarnych.
TEST: Bowers & Wilkins 706 S3
Szczerze mówiąc, jest to genialne i jedyny mankament takiego systemu polega na tym, że nowe modele nie szokują, nie rzucają się w oczy. Nie zmienia to jednak faktu, że premiera każdego kolejnego wcielenia serii 700 automatycznie przyciąga uwagę specjalistów i klientów. Co z tego, że nikt nie spodziewa się, że będą to kolumny w kształcie klepsydry albo odwróconej piramidy na stalowej nóżce? Nikt tego nie oczekuje. W zupełności wystarczy, jeśli Bowers & Wilkins po raz kolejny wykona dobrą robotę, poprawi kilka drobiazgów i nie zejdzie z obranej wiele lat temu ścieżki. Wprowadzając trzecią generację gamy 700, firma zachowała nawet znany dotychczas skład, czyli rozmiary i konstrukcję tworzących ją modeli. Do wyboru mamy więc 3 kolumny podłogowe, 3 podstawkowe i 2 głośniki centralne, a oprócz tego specjalnie dopasowane wzorniczo podstawki. Gdyby ktoś chciał dołożyć do systemu subwoofer, znajdzie go w osobnej zakładce. W nowej serii wykorzystano wybrane rozwiązania techniczne znane z rodziny 800 Diamond. W porównaniu do poprzednich "siedemsetek" otrzymaliśmy nieco smuklejsze obudowy i lekko zakrzywiony panel frontowy. Wraz z nową serią pojawiło się też nowe wykończenie - Mocha (mokka), które dołączyło do dwóch dotychczas dostępnych w serii 700 wariantów Gloss Black (czarny połysk) i Satin White (satynowa biel).
W modelu 704 S3 nie znajdziemy niestety tweetera montowanego na górnej ściance w oddzielnej obudowie, ale warto wspomnieć chociażby o kompozytowym zawieszeniu biomimetycznym (Biomimetic Suspension), po raz pierwszy użytym w kolumnach 800 D4. Brytyjczycy twierdzą, że rozwiązanie to umożliwiło zwiększenie wydajności membrany średniotonowej i poprawiło przejrzystość dźwięków odtwarzanych w zakresie średnich tonów. Przetworniki niskotonowe otrzymały opracowane przy pomocy zaawansowanych technik modelowania komputerowego membrany o profilu Aerofoil. Taka membrana ma zmienną grubość, co zapewnia sztywność i wytrzymałość tam, gdzie jest to potrzebne. Oprócz powyżej wymienionych zmian modernizacji uległy także terminale głośnikowe, które wzorowane były na tych zastosowanych w topowej serii 800 Diamond. Mają one zapewniać stabilniejsze połączenie, zwłaszcza przy wykorzystaniu kabli z końcówkami widełkowymi. Modyfikacji uległy także zwrotnice, które wykorzystują kondensatory firmy Mundorf, ale zostały wzbogacone o liczne kondensatory bocznikujące. Zmodernizowano także konstrukcję bas-reflexu. Tunel Flowport (o perforacjach podobnych do tych stosowanych w piłeczkach golfowych) ma większą średnicę, co poprawiło przepływ powietrza i umożliwiło uzyskanie żywego, a jednocześnie bardziej dynamicznego brzmienia.
Jak to wszystko prezentuje się na żywo? W dużym skrócie - bardzo dobrze. Od samego początku mamy wrażenie obcowania ze sprzętem z wysokiej półki. Wykończenie, wyposażenie, dopracowane detale - jest tu wszystko, czego moglibyśmy spodziewać się po kolumnach za takie, a może nawet ciut większe pieniądze. Może to moje prywatne skrzywienie, ale podoba mi się, jak brytyjska manufaktura dba o kwestie natury czysto praktycznej. Kupując zestawy głośnikowe tej klasy, rozpakowując je i przygotowując się do pierwszego odsłuchu, nierzadko zetkniemy się już z jakimś problemem, który albo uda się rozwiązać metodą prowizoryczną (która, jak powszechnie wiadomo, może okazać się niezwykle trwała), albo odeśle nas do sklepu, bo a to nóżki nie takie, a to brakuje jakichś podkładek, zaślepek, nakrętek lub zworek. Dołączenie do zestawu dwóch kompletów nóżek - na twarde i miękkie podłogi - jest dla wielu producentów zbyt trudne. Tutaj możemy poczuć się dopieszczeni i zabezpieczeni na różne ewentualności. Gumowe, kuliste nóżki na metalowych gwintach to coś wspaniałego. Nie dość, że kolumny nie przesuwają się i nie rysują parkietu, to jeszcze możemy je dobrze wypoziomować, niwelując ewentualne nierówności podłoża. Przykręcane do podstawy cokoły stabilizujące są odpowiednio duże, aby skrzynie nie przewróciły się przy przypadkowym potrąceniu. Montowane magnetycznie maskownice zakrywają cały front, co akurat średnio mi się podoba, ale przynajmniej jest to opcja sprawdzona i bezpieczna. Terminale umieszczono z tyłu, pod sporym, charakterystycznym dla produktów tej marki bass-refleksem, a więc dosłownie kilkanaście centymetrów nad podłogą. Co więcej, wszystkie są ustawione w jednej linii, więc nawet gdybyśmy zechcieli zastosować bi-wiring lub bi-amping z wykorzystaniem przewodów zakończonych widełkami, powinna to być czysta przyjemność.
Wielu producentów wychodzi z założenia, że klientom szukającym mniejszych kolumn w zupełności wystarczy konstrukcja 2,5-drożna lub nawet coś w stylu klasycznego, 2-drożnego monitora w większej skrzyni, która eliminuje potrzebę kupna podstawek. Bowers & Wilkins również praktykował ten schemat, ale jakiś czasu temu z niego zrezygnował. Obecnie wszystkie wolnostojące zestawy tej marki są trójdrożne, co może oznaczać nie tylko głębszy, bardziej swobodny bas, ale także lepszą średnicę.Podoba mi się także sama koncepcja "siedemset czwórek". Zawsze lubiłem kompaktowe podłogówki, ale te wydają mi się szczególnie interesujące, ponieważ mamy do czynienia z pełnoprawną konstrukcją trójdrożną z dwoma wooferami, jednym głośnikiem średniotonowym i jednym tweeterem. Wielu producentów wychodzi z założenia, że klientom szukającym mniejszych kolumn w zupełności wystarczy konstrukcja 2,5-drożna lub nawet coś w stylu klasycznego, 2-drożnego monitora w większej skrzyni, która eliminuje potrzebę kupna podstawek. Bowers & Wilkins również praktykował ten schemat, ale jakiś czasu temu z niego zrezygnował. Obecnie wszystkie wolnostojące zestawy tej marki są trójdrożne, co może oznaczać nie tylko głębszy, bardziej swobodny bas, ale także lepszą średnicę. W takim układzie przetwornik średniotonowy nie musi wspomagać odtwarzania niskich częstotliwości, w związku z czym jego membrana nie pracuje z dużym wychyleniem, a to pozwala konstruktorom zastosować na przykład piankowe zawieszenie FST. W opisywanym modelu zastosowano głośniki o średnicy 13 cm, dzięki czemu obudowy mają szerokość zaledwie 16,5 cm. 704 S3 to podłogówki, które przy odrobinie szczęścia (trzeba pamiętać o dmuchającym do tyłu tunelu rezonansowym) wyjątkowo łatwo będzie zainstalować w pokoju odsłuchowym, pozwolić im wtopić się w otoczenie. Są smukłe, eleganckie, minimalistyczne i dyskretne, choć - co tu dużo mówić - kiedy patrzy się na gniazda lub głośniki z pięknie obrobionymi koszami, srebrzyste membrany jednostek średniotonowych i siateczki chroniące węglowe kopułki (nie wspominając już o "lunetach" zdobiących wyższe modele), czuć pieniądz. A propos, za parę "siedemset czwórek" trzeba zapłacić 16598 zł. Dużo, mało? Cóż, najpierw trzeba będzie tych ślicznotek posłuchać, ale w tych zwariowanych czasach chyba nie powinienem już tego rozsądzać. Większe 703 S2 kosztują już 23998 zł, a to spora różnica. Dodam też, że w momencie publikacji niniejszego testu obowiązuje promocja i 704 S3 można dostać za 13998 zł, a 703 S3 za 19998 zł. Czy z obniżką, czy bez, różnica pozostaje spora.
Brzmienie
O ile na odsłuch kolumn tej marki zawsze się cieszę, bo nauczony doświadczeniem wiem, że będzie albo dobrze albo wybitnie, o tyle opisywanie swoich wrażeń budzi we mnie w najlepszym wypadku zaniepokojenie. Brytyjscy konstruktorzy od lat dążą bowiem do celu, jakim jest - ni mniej, ni więcej - całkowita brzmieniowa przezroczystość. I z serii na serię, z generacji na generację wychodzi im to coraz lepiej. Rewolucyjnych zmian nie pamiętam, ale każda drobna poprawka, czy mówimy o konstrukcji obudowy, czy o nowych materiałach, gniazdach, elementach zwrotnicy lub zawieszeniu w głośniku średniotonowym, przybliża nas do ideału. Oczywiście jest to ideał tylko dla tych, którzy wyznają tę samą filozofię i kierują się tymi samymi zasadami, ale nie jest to bynajmniej mała grupa. Dla wielu audiofilów i melomanów sensem tego hobby jest właśnie zbliżenie się do muzyki w jej naturalnej formie, zetknięcie się z nią w taki sposób, jakbyśmy byli obecni podczas realizacji nagrania, wyzbycie się wszelkich podkolorowań, zniekształceń, filtrów i innych naleciałości, na które jako odbiorcy mamy wpływ, czy to podczas wybierania źródła, z którego ową muzykę czerpiemy, czy składu i ustawienia naszego systemu hi-fi. Czytając testy kolumn, wzmacniaczy, przetworników czy kabli i widząc wzmianki o pogrubionym basie, ocieplonej średnicy, rozjaśnionym zakresie wysokich tonów lub wypchniętej do przodu scenie stereofonicznej, tacy ludzie z automatu skreślają opisywane urządzenie ze swojej listy zakupów. Co innego, gdy recenzent wspomina o perfekcyjnej równowadze tonalnej, barwie ustawionej na zero, rewelacyjnej przejrzystości, znakomitej dynamice i całkowitej obojętności testowanego sprzętu na rodzaj odtwarzanego materiału. Wtedy wiedzą już, że powinni wybrać się na odsłuch. I właśnie dla nich powstają takie zestawy jak 704 S3.
PORADNIK: Wygrzewanie sprzętu audio - fakty i mity
Czy tylko dla nich? Nie. Aby zrozumieć, o co w tym dźwięku chodzi, nie trzeba być audiofilem. Nie mamy do czynienia z produktem, do którego trzeba dojrzeć, dysponować specjalistyczną wiedzą i ogromnym zestawem wyszukanych epitetów, aby zrozumieć wizję projektantów. Sprawa jest wbrew pozorom niezwykle prosta - kolumny zostały skonstruowane tak, aby dostarczyć nam dźwięk jak najwyższej jakości i pod tym banalnym pojęciem kryje się cała reszta - neutralność, realizm, przezroczystość, namacalność, rzetelne odwzorowanie detali, szybkość, a nawet spójność. Rozkładanie dźwięku na takie składowe jest niczym zagłębienie się w jego drugą warstwę. W trzecią wgryzą się audiofile, którzy podczas odsłuchu bardzo lubią zadawać sobie filozoficzne pytania i drążyć temat w poszukiwaniu tak zwanej prawdy o muzyce. Tu wchodzimy już w rozważania, czy na ogólny realizm prezentacji większy wpływ ma energiczny i zdecydowany zakres średnich tonów, który 704 S3 zawdzięczają zapewne srebrzystemu przetwornikowi z membraną Continuum na piankowym zawieszeniu FST i z wewnętrznym resorem biomimetycznym (gdyby ktoś się zastanawiał, biomimetyka to nauka zajmująca się badaniem i naśladowaniem zachowań i procesów zachodzących w świecie natury), czy może płaskie pasmo i homogeniczność brzmienia od najniższych po najwyższe częstotliwości, czego korzeni należy prawdopodobnie szukać w świetnym dopasowaniu głośników do siebie, a także w konstrukcji zwrotnicy. Tyle tylko, że chyba nie ma sensu tego wszystkiego analizować, wchodzić w kwestie natury filozoficznej ani udawać, że wiemy, jak zmieniłoby się brzmienie, gdyby brytyjscy inżynierowie zamiast Mundorfów zastosowali kondensatory Nichicona albo Jantzen Audio. Równie dobrze można usiąść na tyłku i słuchać. Jest dobrze? Ba! Nawet bardzo dobrze. Niezależnie od tego, czy jest się doświadczonym audiofilem, czy kompletnym ignorantem, nie sposób tego dźwięku nie docenić.
704 S3 owszem grają neutralnie i rozdzielczo, ale twardo, technicznie, chłodno, ostro i bezkompromisowo? Moim zdaniem nie. W pewnym sensie udało się zatem połączyć ogień z wodą - dostajemy całą masę plusów studyjnej estetyki, ale w zgrabnym, ładnym, cywilizowanym opakowaniu.Jeżeli obawialiście się, że 704 S3 ze swoimi 13-cm głośnikami są zbyt małe, by wydobyć z siebie odpowiednio niski bas, mocno się zdziwicie. Obudowy może i są kompaktowe, ale wszystko jest na swoim miejscu. Niskie tony są naprawdę głębokie i nasycone, a do tego znakomicie trzymane w ryzach. Do większości normalnych pokoi mieszkalnych będzie to bardzo dobre rozwiązanie. Na większe kolumny zdecydowałbym się dopiero po przekroczeniu bariery, nie wiem, 25-30 m². Kluczowa jest naturalnie odległość od tylnej ściany, bo podziurkowane na wzór piłeczek golfowych bass-refleksy też potrafią dmuchnąć. Jeśli chodzi o zakres średnich i wysokich tonów, w różnych opisach pojawiają się odniesienia do sprzętu studyjnego, a ja nie jestem przekonany, czy nie jest to dla brytyjskich kolumn krzywdzące. Bowers & Wilkins uwielbia się tym chwalić, bo jest to świetne hasło reklamowe. Kolumny blisko spokrewnione z tymi, które pracują między innymi w słynnym studio przy Abbey Road - kto by się nie skusił? Ja natomiast nie rozumiem, dlaczego profesjonalna aparatura miałaby być dla melomanów synonimem wysokiej jakości. Studyjny sprzęt często gra nieprzyjemnie, sucho, jaskrawo i bezdusznie, bo jest to narzędzie pracy. Robert Kubica w robocie jeździ bolidem Formuły 1, ale na pewno nie marzy o tym, aby taką wyścigówką poruszać się na co dzień po mieście i stać w niej w korku na Zakopiance. Anja Rubik jest przyzwyczajona do światła lamp fotograficznych i błysku fleszy, ale nie sądzę, aby w każdym pomieszczeniu w swoim domu miała takie żarówy zamiast normalnych lamp, żyrandoli i kinkietów. Dla mnie ktoś, dla kogo "studyjny dźwięk w domu" jest atrakcyjnym hasłem, zwyczajnie nie miał z profesjonalnym sprzętem do czynienia albo miał tylko raz i akurat dobrze trafił. 704 S3 owszem grają neutralnie i rozdzielczo, ale twardo, technicznie, chłodno, ostro i bezkompromisowo? Moim zdaniem nie. W pewnym sensie udało się zatem połączyć ogień z wodą - dostajemy całą masę plusów studyjnej estetyki, ale w zgrabnym, ładnym, cywilizowanym opakowaniu. Dla wielu melomanów niezwykle istotne będzie to, że 704 S3 nie widzą lepszych lub gorszych gatunków muzycznych. Doskonale wiedzą natomiast, że istnieją lepsze i gorsze nagrania, a także lepsza i gorsza elektronika. W obu kwestiach niestety trzeba się przyłożyć, aby wydobyć z głośników to, co najlepsze, ale chyba nikt nie oczekiwał, że kolumny tej klasy pokażą pełnię swoich możliwości nawet ze starym amplitunerem. Jak mówi przysłowie, pieczone gołąbki same nie lecą do gąbki.
Budowa i parametry
Bowers & Wilkins 704 S3 to najmniejsza kolumna wolnostojąca z nowej serii 700, która zdaniem producenta świetnie odnajdzie się w mniejszych pomieszczeniach i będzie znakomitym wyborem dla melomanów, dla których przestrzeń jest na wagę złota. Podobnie jak pozostałe modele z tej linii, opisywany model może poszczycić się rozwiązaniami technicznymi opracowanymi po raz pierwszy dla flagowej serii 800 Diamond. Diamentowego tweetera akurat tu nie znajdziemy, ale zastępuje go przetwornik wysokotonowy Carbon Dome. Węglowa kopułka może swobodnie pracować do częstotliwości 47 kHz, co jest istotnym krokiem naprzód w porównaniu ze stosowanym wcześniej głośnikiem z podwójną kopułką aluminiową. Niezwykle ciekawie prezentuje się 13-cm przetwornik średniotonowy, w którym zastosowano membranę Continuum na piankowym zawieszeniu FST i wewnętrzny resor biomimetyczny. Na zdjęciach wygląda on jak wykonany z beżowej gumy element jakiegoś urządzenia medycznego, ale najważniejsze jest to, że zamiast pofałdowanego materiału mamy tu ażurową konstrukcję z zaledwie sześcioma ramionami, które wykonują tę samą robotę, ale zapewniają swobodny przepływ powietrza za membraną. Producent deklaruje, że zmiana ta pozwoliła znacznie zminimalizować ciśnienie powietrza i podbarwienia, co przełożyło się na wyższą przejrzystość dźwięku. Sama membrana Continuum to znana już z wcześniejszych modeli brytyjskiej firmy kompozytowa konstrukcja zapobiegająca gwałtownym zmianom kształtu i zachowania stożka, które mogłyby pogorszyć wydajność konwencjonalnego przetwornika. Kosz głośnika średniotonowego został wykonany z aluminium, a jego kształt zoptymalizowano pod kątem sztywności i kontroli rezonansów. Membranę z koszem łączy zawieszenie FST, które opracowano z myślą o pracy w zakresie średnich częstotliwości akustycznych. Cała jednostka została odizolowany od obudowy, aby zredukować jej wpływ na brzmienie. Przetworniki niskotonowe w modelu 704 S3 mają średnicę 130 mm, a ich konstrukcję oparto na membranach z profilem Aerofoil. Membrany opracowane zostały przy użyciu zaawansowanych technik modelowania komputerowego, gwarantując odpowiedni balans pomiędzy sztywnością a masą elementu drgającego. W nowej serii 700 po raz pierwszy zastosowano zaokrąglone płyty frontowe. Producent informuje, że takie rozwiązanie pozwala na umieszczenie przetworników w indywidualnych komorach osadzonych w płycie frontowej, co minimalizuje wpływ obudowy na brzmienie. W porównaniu z poprzednią generacją serii 700 modyfikacji uległy także zwrotnice, które nadal wykorzystują kondensatory firmy Mundorf, ale zostały wzbogacone o liczne kondensatory bocznikujące. Zmodernizowano także konstrukcję bass-refleksu. Tunel Flowport (o perforacjach podobnych do tych stosowanych w piłeczkach golfowych) ma większą średnicę, co poprawiło przepływ powietrza. Jeśli chodzi o parametry, "siedemset czwórki" są kolumnami nominalnie 8-omowymi o skuteczności 88 dB. Wydawałoby się, że to dość standardowe wartości, jednak producent rekomenduje stosowanie wzmacniaczy o mocy od 30 do 150 W i coś musi być na rzeczy, ponieważ kolumny ewidentnie lubią się z mocniejszymi piecykami. 150 W to może lekka przesada, ale jeżeli będziecie mieli do wyboru 25-watową lampę i 100-watowy tranzystor, zacznijcie od tego drugiego.
Werdykt
"Tak, jak nie widzę możliwości, aby ktokolwiek spojrzał na te monitory i powiedział, że są brzydkie, tak nie wyobrażam sobie, aby komukolwiek nie spodobało się ich brzmienie. To kolumny, które można polecać w ciemno." - tymi słowami zakończyłem test należących do tej samej serii 706 S3. Z kolei w recenzji starszych "siedemset czwórek" napisałem, że podczas trwających dwa tygodnie odsłuchów udało się namierzyć jedynie niewielkie, ledwo wyczuwalne podbicie średniego basu, a poza tym brzmienie było bezbłędne. Nie powinno zatem dziwić, że 704 S3 łączą w sobie zalety obu tych modeli. Otrzymałem wybitnie przezroczysty, neutralny i uniwersalny, a do tego odpowiednio głęboki i pełny dźwięk, ale nie usłyszałem już podbicia średniego basu, czym producent pozbawił mnie ostatniej deski ratunku, jedynego aspektu prezentacji, do którego mogłem się przyczepić. Szkoda, bo dobry test powinien być wyważony, ale nie mogę tak po prostu wymyślić sobie mankamentów, których nie zaobserwowałem. Jeśli chcecie, wybierzcie się na odsłuch i spróbujcie mi pomóc, podsuwając w komentarzach swoje propozycje, co z jakością wykonania lub brzmieniem 704 S3 może być nie tak. Ja się poddaję, wstawiam test i idę na rower, bo aż się zezłościłem. Załatwili mnie, skurczybyki.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podłogowe, trójdrożne, wentylowane
Efektywność: 88 dB
Impedancja: 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 48 Hz - 28 kHz
Wymiary (W/S/G): 96,4/16,5/30 cm
Masa: 20,5 kg (sztuka)
Cena: 16598 zł (para)
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Unison Research Triode 25, Hegel H20, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Marantz HD-DAC1, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Tellurium Q Ultra Blue II, Albedo Geo, KBL Sound Red Corona, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultimate, Fidata HFU2, Melodika Purple Rain, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 PRO, Beyerdynamic DT 770 PRO, Meze 99 Classics, Bowers & Wilkins PX5, Pro-Ject Wallmount It 1, Custom Design RS 202, Silent Angel N8, Vicoustic VicWallpaper VMT, Vicoustic ViCloud VMT.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Garfield
B&W to jedna z kilku firm, które szanuję i z zainteresowaniem czytam o ich kolejnych innowacjach technicznych, ale w ogóle nie brałbym ich produktów pod uwagę przy zakupie. Nie mam poczucia, że B&W dąży w swoich produktach do neutralności. Dla mnie mają zaznaczony charakter dźwięku, który nazwałbym subtelnym efekciarstwem. W zestawieniu z nieodpowiednim wzmacniaczem góra potrafi być nieprzyjemna. Warto zobaczyć wyniki pomiarów kolejnych modeli B&W w testach Stereophile czy Audio. Neutralne są na przykład kolumny Magico. Tak neutralne, że wręcz nudne w bezpośrednich konfrontacjach. Wystarczy postawić obok nich dowolny model B&W (niech będą nawet topowe 801), żeby usłyszeć, ile brakuje im do neutralności.
2 Lubię -
-
Olaf
Cenię firmę B&W za innowacyjność, ciągły rozwój i wierny dźwięk, ale jak słucham ich głośników, to jakiś prąd przechodzi mi przez całe ciało. Owszem, B&W mają piękną neutralność i detaliczność, ale za krzty muzykalności. I weź Pan to słuchaj w domu...
3 Lubię -
Pawel
@Olaf - Ogarnij akustykę w domu. Te kolumny wymagają ciepłego, miękkiego i przytulnego wnętrza. Jak je wstawisz do pustego pomieszczenia, w którym jest echo - pełna zgoda. Uszy będą krwawić. Natomiast jeśli zadbasz o wnętrze, Bowersy będą Twoimi ulubionymi kolumnami na całe życie.
0 Lubię -
Komentarze (5)