Kimber Kable KS 1016 + KS 1126
- Kategoria: Kable i akcesoria
- Tomasz Karasiński
Kimber Kable to niezaprzeczalnie jedna z najlepiej rozpoznawalnych marek w świecie audiofilskich kabli i akcesoriów. Firma należy do ścisłej czołówki, choć o jej produktach nie słyszy się aż tak często. Kable tego producenta przeważnie widuje się w testach grupowych lub w relacjach z największych wystaw sprzętu audio, ewentualnie w krążących po sieci rekomendacjach zadowolonych użytkowników. Przyczyna takiego stanu rzeczy jest niezwykle prosta i nie ma nic wspólnego z teoriami spiskowymi. Otóż w odróżnieniu od niektórych producentów kabli, Kimber Kable niezbyt często wprowadza zmiany w swojej ofercie, a co za tym idzie - nie ma zbyt wielu okazji aby przypomnieć dziennikarzom i audiofilskiej braci o swoim istnieniu. Nie musi. Raz zaprojektowany przewód pozostaje w produkcji wiele, wiele lat bez większych zmian. Jeżeli więc kilka lub kilkanaście lat temu zdecydowaliście się na zakup interkonektu lub kompletu kabli głośnikowych tej marki, istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że znajdziecie ten sam model w aktualnym katalogu. A mówimy o firmie, która powstała w 1979 roku - znacznie wcześniej, niż większość znanych na całym świecie producentów audiofilskiego okablowania. Nic dziwnego, że przy takim zamiłowaniu do długowiecznych produktów, w ofercie nazbierało sie mnóstwo modeli z różnych przedziałów cenowych. Dziś mam przyjemność przyjrzeć się dwóm kablom z górnej półki - KS 1016 i KS 1126.
Zanim jednak przejdziemy do samych kabli, dwa słowa o firmie i jej filozofii. W przeciwieństwie do wielu marek założonych przez audiofilów szukających swojego brzmieniowego ideału, historia marki Kimber Kable nie zaczyna się ani w pokoju odsłuchowym ani nawet na kuchennym stole. Co więcej, pierwsze przewody o charakterystycznej geometrii nie powstały nawet na potrzeby domowego systemu audio. Ich narodziny były wynikiem zlecenia, jakie otrzymał Ray Kimber podczas pracy nad systemami nagłośnienia sal koncertowych i klubów, w których oprócz mikrofonów, wzmacniaczy i kolumn musiały pracować systemy oświetlenia sceny, wentylatory, klimatyzatory, wytwornice dymu i tym podobne wynalazki. Cała ta elektronika zakłócała się nawzajem, a brudy indukowane w kablach powodowały wyraźny przydźwięk w głośnikach. Pracujący wówczas jako inżynier dźwięku Ray Kimber postanowił zmierzyć się z tym problemem, co w latach siedemdziesiątych było trochę bardziej skomplikowane, niż dzisiaj. Wiele rozwiązań i produktów przeznaczonych dla profesjonalistów jeszcze zwyczajnie nie istniało. Aby umieścić to w szerszym kontekście, świat dopiero za kilka lat miał ujrzeć płytę kompaktową, a firmy takie, jak AudioQuest, Tara Labs czy Cardas Audio miały narodzić się dopiero za kilka lub kilkanaście lat. Ray musiał więc samodzielnie opracować metodę ochrony kabli przed zakłóceniami.
Ekranowanie pomogło, ale nie sprawdziło się tak do końca ponieważ kable wchodziły również w interakcję z samym ekranem. Musiało istnieć jakieś inne, lepsze rozwiązanie, a w jego odkryciu pomogła bohaterowi tej historii znajomość podstawowych praw fizyki. Przewody różnie oddziałują na siebie w zależności od ich ułożenia w przestrzeni i kierunku przepływu prądu. Wobec tego zamiast puszczać kable równolegle, Ray splótł je w warkocz tak, aby poszczególne żyły stykały się praktycznie pod kątem prostym. I to było to! Przydźwięk w głośnikach zniknął, a co ciekawsze - dźwięk stał się wyraźnie lepszy. Nie wiem, czy świeżo upieczony konstruktor kabli zdawał sobie wówczas sprawę ze wszystkich zjawisk zachodzących w takim układzie, ale z pewnością odkrył coś, co pozwoliło mu rozpocząć własną działalność i zbudować praktycznie całą firmę na tym jednym, przełomowym odkryciu. Dziś prawie wszystkie kable marki Kimber Kable charakteryzują się bardzo podobnym splotem i są chyba jedynymi lub jednymi z bardzo niewielu przewodów dostępnych na rynku, które przed wpływem zewnętrznych zakłóceń chroni sama geometria ułożenia żył przewodzących.
Ale Kimber Kable to nie tylko dobry pomysł na splątanie kabli w warkocz. Pomysł ten zapoczątkował całą serię badań i eksperymentów, które trwają do dziś i które to pozwoliły konstruktorowi tworzyć coraz lepsze przewody do różnych zastosowań. Ray Kimber jest człowiekiem dysponującym niewiarygodną wręcz wiedzą na ten temat. Jeżeli nie wierzycie, wejdźcie na oficjalną stronę marki i znajdźcie sekcję Library. Znajdują się tam setki tytułów z zakresu inżynierii dźwięku, fizyki, akustyki, elektroniki, a także psychologii słuchu. Mam wrażenie, że to tylko niektóre spośród książek, które producent uważa za kluczowe pozycje dla osób chcących naprawdę zrozumieć zagadnienie reprodukcji dźwięku. Można sobie wyobrazić, że w ciągu 37 lat prowadzenia firmy, Ray doskonale opanował również wszystkie zagadnienia związane z procesem produkcji kabli, o czym sam niedawno się przekonałem. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej, odsyłam do wywiadu, którego Ray Kimber udzielił nam w lutym, a ja tymczasem zabieram się za nasze kable.
Wygląd i funkcjonalność
Oznaczenia amerykańskich kabli prawdopodobnie nie powiedzą zupełnie nic osobom niewtajemniczonym, a i ja nie mogłem od razu spozycjonować w swojej głowie testowanych kabli kiedy dowiedziałem się, jakie modele zostaną dostarczone do naszej redakcji. Musiałem zajrzeć na stronę producenta, a nawet poszukać ich w kilku sklepach, aby dowiedzieć się na co w ogóle powinienem się przygotować. Oba opisywane modele należą do serii Select będącej jedną z najwyższych w katalogu. KS 1016 to interkonekt niezbalansowany, a KS 1126 - zbalansowany. Producent stosuje tutaj wyraźny podział na konstrukcje jednego i drugiego typu, co prawdopodobnie związane jest z trochę inną budową wewnętrzną kabla zbalansowanego i niezbalansowanego. Wiele firm oferuje ten sam model z wtykami obu rodzajów, najczęściej wymagając dopłaty za wersję zakończoną XLR-ami. Amerykanie doszli jednak do wniosku, że inna konstrukcja wynikająca chociażby z innej liczby żył zwyczajnie nie pozwala na to, aby łączówka w jednej i drugiej wersji nazywała się dokładnie tak samo. Domyślam się, że dzięki temu prostemu zabiegowi udało się również uniknąć problemów związanych z pomieszanymi zamówieniami.
Jeszcze zanim ujrzałem opisywane kable na własne oczy, wiedziałem że będę miał do czynienia z czymś bardzo poważnym, i to bynajmniej nie ze względu na ceny obu modeli, ale ich opakowanie. Interkonekty przyjechały do naszej redakcji zapakowane w małe, plastikowe skrzyneczki podobne do tych, w jakie pakowane są słuchawki marki Audeze. Nie żeby mnie to jakoś specjalnie kręciło, ale taki profesjonalny "case" jest chyba najbardziej pancernym opakowaniem zabezpieczającym cenną zawartość na czas transportu, a do tego nadaje się do późniejszego użycia i jednocześnie stanowi fajne nawiązanie do historii firmy. Czujemy się trochę tak, jakby Ray Kimber postanowił odbyć podróż w czasie i wysłał nam swój najnowszy kabel w skrzynce na mikrofony, które akurat zamontował w jakimś klubie muzycznym. Inna sprawa, że audiofilom takie rzeczy zawsze się przydają, chociażby do przechowywania innych kabli, podkładek lub kolców antywibracyjnych.
Same przewody prezentują się doprawdy hi-endowo. Spod czarnego lub szarego oplotu zewnętrznego prześwitują miedziane żyły splecione w charakterystyczny warkoczyk. Oba modele są złączone w pary (lewy i prawy) za pomocą drewnianych klocków z wygrawerowanymi lub wypalonymi oznaczeniami producenta i modelu. Złączki można przesuwać wzdłuż kabli, więc nie powinno być problemu z podłączeniem ich nawet do wzmacniaczy czy odtwarzaczy, których konstruktorzy wyznają zasadę idealnej symetrii i rozmieszczają gniazda na przykład po bokach, w odległości 30-40 cm od siebie. Ze względu na rozsądną grubość i zastosowany w obu modelach oplot ochronny, łączówki sprawiają wrażenie sztywnych, choć w rzeczywistości wcale nie są takie trudne w aplikacji. Skoro swobodnie mieszczą się do niewielkich skrzyneczek, można je spokojnie zginać promieniem powiedzmy 10-15 cm bez obaw o uszkodzenie. Co ciekawe, model KS 1126 jest konfekcjonowany wtykami XLR, które producent określa jako "Studio Grade", natomiast niezbalansowany KS 1016 jest dostępny z zakręcanymi wtykami WBT-0102 Cu lub WBT-0102 Ag. Nigdzie nie znalazłem jednak informacji na temat tego, czym uzasadniona jest możliwość dokonania przez klienta takiego wyboru i czym powinien się on kierować. Domyślam się, że srebrne "wubety" będą dawały trochę inne brzmienie niż miedziane, jednak spodziewałem się, że producent dołączy nam tutaj jakiś wykres lub chociażby krótką informację na zasadzie "sprawdź jakie gniazda masz we wzmacniaczu i na tej podstawie dokonaj wyboru właściwych wtyków", ale nie - na stronie firmy niczego takiego nie znalazłem.
Brzmienie
Opis wrażeń odsłuchowych zacznę trochę nietypowo, bo i dzisiejszy test jest trochę niestandardowy. Zazwyczaj kable opisujemy pojedynczo, czasami w kompletach typu interkonekt plus głośnikowy, a od czasu do czasu również w formie testów grupowych. Tak naprawdę każda z tych trzech sytuacji daje możliwość porównania testowanych kabli z konkurencyjnymi modelami, co w tak delikatnej materii powinno być pewnym punktem wyjścia, dającym nam możliwość zorientowania się, gdzie w ogóle jesteśmy, w jakiej przestrzeni się poruszamy, czego możemy oczekiwać i co ostatecznie zaobserwowaliśmy. Tym razem do testu dostarczono nam dwa interkonekty, ale z różnymi wtykami, więc ich bezpośrednie porównanie raczej nie wchodziło w grę. Owszem, można taki eksperyment przeprowadzić, ale różnica w brzmieniu jednej i drugiej opcji będzie w znakomitej większości wynikała z innego sposobu transmisji i prawdopodobnie również innych obwodów wejściowych/wyjściowych w wykorzystanym w teście źródle i wzmacniaczu. Zatem z jednej strony wiadomo, że porównanie kabla zbalansowanego z niezbalansowanym jest trudne, jeśli w ogóle ma jakiś sens, natomiast z drugiej - od początku można się było domyślać, że charakter brzmienia obu modeli będzie zbliżony i pewnie warto by było przynajmniej spróbować uchwycić jakieś różnice między nimi.
Ostatecznie doszedłem do wniosku, że zacznę od czegoś w rodzaju białej kartki - podłączę nasz system odniesienia kablami, które bardzo dobrze znam i w takiej konfiguracji przeprowadzę pierwszy odsłuch KS 1016. System złożony z odtwarzacza T+A E-Serie Music Player Balanced i wzmacniacza Power Plant Balanced został spięty interkonektem Cardas Clear Light w wersji RCA, a obok położyłem sobie dokładnie taki sam kabel w wersji XLR. Postanowiłem potraktować Cardasy jako punkt odniesienia do dalszych eksperymentów, choć później w trakcie odsłuchów skorzystałem również z kabli Tellurium Q i Acoustic Zen, aby jeszcze dokładniej wyrobić sobie zdanie na temat testowanych łączówek. Kilka razy w trakcie całego testu wracałem do wyjściowej konfiguracji z Cardasami, na koniec porównując KS 1016 z KS 1126 i odnosząc swoje wrażenia do tego, co wcześniej usłyszałem przeskakując z Cardasa w wersji RCA na wersję XLR.
Wszystkie elementy przygotowane, metodologia testu opracowana, wystarczyło więc pogratulować sobie wrodzonego sprytu i przystąpić do słuchania. Stosunkowo szybko okazało się jednak, że choć przyjąłem całkiem logiczny i obliczony na maksymalną rzetelność system, zapomniałem o tym, że brzmieniowy charakter testowanych kabli może być bardzo zbliżony do tych, które poniekąd z konieczności, ale w dużej mierze również z sympatii obrałem sobie za punkt referencyjny. Gdybym dla porównania użył kabli Nordosta albo Audioquesta, różnice były pewnie wyraźniejsze, a słysząc większy kontrast między dwoma kablami, natychmiast zacząłbym pisać o tym, że opisywane przewody grają bardzo muzykalnie, płynnie, przyjemnie i oferują ponadprzeciętną kulturę przekazu bez zaniedbywania tak podstawowych spraw, jak równowaga tonalna, dynamika czy rozdzielczość. Tak się jednak złożyło, że Cardasy z którymi porównywałem KS 1016 i KS 1126 celują w tę samą estetykę - mają w sobie pewien przyjemny spokój, w którym muzyka malowana jest z dużą dokładnością, ale bez pośpiechu. Po zastąpieniu łączówki RCA Cardasa testowanym KS 1016 zauważyłem, że w zakresie średnich tonów pojawiło się trochę więcej informacji, a góra pasma stała się odrobinę jaśniejsza i odważniejsza, ale ogólny charakter brzmienia był bardzo, bardzo podobny. Oba przewody w porównaniu z innymi interkonektami wyróżniały się również znakomitym, głębokim i mocnym basem.
Taka sama sytuacja miała miejsce podczas odsłuchu zbalansowanego KS 1126. Tutaj Kimber w porównaniu z Cardasem wprowadził trochę więcej czystości, a średnie tony były bardziej realistyczne i obecne, co też nie jest takie dziwne, bo metrowy Clear Light kosztuje 3990 zł, a KS 1126 - 6499 zł. Co ciekawe, w przypadku kabli RCA różnica w cenie zawęża się do 300 zł, ale wrażenia z porównania obu modeli ze sobą miałem podobne. Wychodzi więc na to, że mamy do czynienia z interkonektami o podobnym charakterze, na dodatek prezentującymi zbliżony poziom jakościowy, co moim zdaniem dobrze świadczy zarówno o jednej, jak i drugiej stronie tego porównania. Kable Cardasa uważam za jedne z lepszych w tej cenie, choć wiem, że ich filozofia kształtowania brzmienia nie każdemu musi się podobać. Kimber będzie prawdopodobnie wyborem bezpieczniejszym i bardziej uniwersalnym, a to z uwagi na bardziej czytelną średnicę i odważniejszą, w minimalnym tylko stopniu uspokojoną i zaokrągloną górę pasma. Takie kable sprawdzą się w systemach zestrojonych idealnie i nastawionych na neutralność, a także tych, w których mamy trochę za dużo konkretu, a za mało barwy, płynności i delikatności.
Budowa i parametry
Jak przystało na uznanego producenta audiofilskich kabli, amerykańska firma zamieściła na swojej stronie bardzo niewiele informacji na temat testowanych interkonektów. Jeśli chodzi o KS 1016, możemy się dowiedzieć, że jest to ulepszona wersja modelu KS 1011, a różnica sprowadza się do liczby żył przewodzących - w tańszym modelu mamy cztery przewodniki, a tutaj - sześć. Według zapewnień producenta efekt jest taki, że testowany model ma głębszy bas i gra minimalnie cieplej, jednak z zachowaniem brzmieniowej sygnatury modelu KS 1011. KS 1016 wykorzystuje oczywiście słynną, firmową geometrię minimalizującą wpływ zakłóceń elektromagnetycznych na przesyłany sygnał. W roli izolatora zastosowano Fluorocarbon - materiał stosowany do produkcji mocnych i sztywnych żyłek wędkarskich. W zbalansowanej łączówce KS 1126 również zastosowano sześć żył przewodzących wykonanych z miedzi i srebra o wysokiej czystości. W roli izolatora występuje tym razem V-Fluorocarbon, a przewodniki zostały ułożone zgodnie z geometrią ortogonalną. Producent wspomina również o ochronnym oplocie ESD, a z materiałów dotyczących pozostałych kabli z serii Select można wywnioskować, że w obu przypadkach materiał przewodzący jest poddawany procesowi optymalizacji molekularnej. Jeśli miałbym się pokusić o tłumaczenie z polskiego na nasze, powiedziałbym, że metal przechodzi kilka procesów mających na celu uporządkowanie wewnętrznej struktury przewodników, jednak to już tylko moja interpretacja informacji zamieszczonych na stronie producenta.
Konfiguracja
Konfiguracja
T+A E-Serie Music Player Balanced, T+A E-Serie Power Plant Balanced, Pylon Audio Diamond 25, Audiovector Ki3 Super, Chartwell LS3/5, Cardas Clear Light, Enerr One 4S PB, Enerr Transcenda, Solid Tech Radius Duo 3.
Werdykt
Świat audiofilskich kabli i akcesoriów wydaje się być coraz bardziej pogmatwany, ale pewne marki po prostu nie zawodzą. Kimber Kable jest jednym z takich pewniaków, bo etap eksperymentów ma już dawno za sobą. Zresztą nawet kilkadziesiąt lat temu Ray Kimber nie prowadził ich na klientach, tylko w zaciszu firmowego laboratorium. Oba opisywane dziś interkonekty należą do grupy produktów o wysokim współczynniku długoterminowej satysfakcji. Jeśli macie system, w którym nie trzeba dokonywać drastycznych korekt, a inwestycję w kabel traktujecie jako sposób na podniesienie jakości brzmienia poprzez uwypuklenie zalet kolumn, wzmacniacza i źródła - trafiliście pod właściwy adres. KS 1016 i KS 1126 nie są kablami, które od pierwszych sekund zabijają przejrzystością czy rozdmuchaną przestrzenią, ale ich naturalne, muzykalne brzmienie zbudowane z poszanowaniem ciszy w muzyce jest czymś, co na dłuższą metę może okazać się trudne do zastąpienia. Amerykańskie interkonekty lubią każdą muzykę i trudno sobie wyobrazić aby ewidentnie nie sprawdziły się w dowolnym, dobrze skonfigurowanym systemie. Spójny, organiczny, dobrze poukładany i szlachetny dźwięk od jednego z najstarszych i najbardziej utytułowanych producentów audiofilskiego okablowania na świecie. Jeżeli Ray Kimber nadal będzie robił takie kable, może nawet całymi dniami jeździć po pustyni na motorze, a na stanowisku kierownika do spraw marketingu obsadzić swojego kota. Tak dobre kable obronią się same.
Dane techniczne
Kimber Kable KS 1016
Rodzaj kabla: interkonekt RCA
Przewodnik: miedź Ultra-Pure
Dielektryk: Fluorocarbon
Liczba przewodników: 6
Dostępne zakończenia: WBT-0102 Cu, WBT-0102 Ag
Cena: 4299 zł/para 1 m
Kimber Kable KS 1126
Rodzaj kabla: interkonekt XLR
Przewodnik: miedź i srebro Ultra-Pure
Dielektryk: V-Fluorocarbon
Liczba przewodników: 6
Dostępne zakończenia: XLR Studio Grade
Cena: 6499 zł/para 1 m
Sprzęt do testu dostarczyła firma EIC.
Zdjęcia: Małgorzata Karasińska, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze