q-Jays
- Kategoria: Słuchawki i wzmacniacze słuchawkowe
- Tomasz Karasiński
Jays to stosunkowo młoda firma, której recepta na sukces jest prosta jak skandynawska kuchnia. Szwedzi koncentrują się na bardzo wąskiej grupie produktów, chcąc projektować je tak dobrze, jak tylko się da, w rozsądnych granicach cenowych. Owa wąska grupa produktów to w tym przypadku słuchawki, ze szczególnym naciskiem na modele dokanałowe. W katalogu znajdziemy wprawdzie dwa modele nauszne, ale cóż to jest w porównaniu z jedenastoma wariantami pchełek. Jaysy uchodzą za słuchawki niezawodne i oferujące korzystny stosunek jakości do ceny, jednak założyciele firmy najwyraźniej od dawna mieli plany na dalszy rozwój - zawsze chcieli stworzyć coś wyjątkowego i nie pozwolić aby firma została zaszufladkowana jako producent pchełek za dwieście złotych. Wreszcie ogłosili to, na co fani marki czekali od dłuższego czasu - wprowadzenie flagowego modelu q-Jays.
Informacja o premierze dotarła do nas jakiś miesiąc temu. Wszystko się w niej zgadzało - dostajemy topowe dokanałówki wyposażone w podwójne przetworniki armaturowe i odkręcane przewody. Producent zapewnia nawet, że q-Jays to najmniejsze dokanałówki na świecie z przewodami montowanymi w ten sposób. Wszystko po to, aby radości z użytkowania tak zaawansowanych słuchawek nie popsuła nam wymiana smartfona na inny lub złamana wtyczka. Pomysł rzeczywiście ciekawy, szczególnie że mówimy o pchełkach kosztujących 1699 zł. Szwedzi twierdzą, że większość z tych pieniędzy przeznaczono na same przetworniki i ich obudowy, więc rzeczywiście pomysł z odkręcanymi przewodami może nie być taki głupi. Dodatkowo zwalnia nas to z obowiązku decydowania o tym, jaki pilot chcemy mieć na kablu - i czy w ogóle. Można wybrać wersję bez sterowania, a drugi przewód dokupić później. Jeszcze ciekawszy jest fakt, że... Model q-Jays był już wcześniej produkowany.
Wprowadzono go w 2007 roku, jednak szybki rozwój technologii sprawił, że po kilku latach zapadła decyzja o wycofaniu i przeprojektowaniu słuchawek, aby rzeczywiście były tak dobre, jak pozwala na to obecna wiedza. Założyciele firmy mówią bez żadnych ceregieli - q-Jays zostały stworzone jako konkurencja dla najlepszych dokanałówek na świecie. Miały wyznaczać nowy poziom odniesienia. Tak górnolotne deklaracje wydają się trochę przesadzone, kiedy zdamy sobie sprawę, że na dokanałówki można wydać kilka razy więcej. 1699 zł to niemało, ale nie zapominajmy o takich produktach, jak Astell&Kern Layla (11500 zł), Final Audio Design Piano Forte X-C (11000 zł), Shure SE846-CL-EFS (4299 zł), AKG K3003 (3899 zł) czy Sennheiser IE 800 (2899 zł). A może flagowe Jaysy rzeczywiście są aż tak dobre?
Wygląd i funkcjonalność
Opakowanie z pewnością daje do zrozumienia, że trzymamy w rękach coś szczególnego. Fani szwedzkiej marki wiedzą, że nawet jej najtańsze wyroby pakowane są w sposób, którego nie powstydziliby się producenci dizajnerskich zegarków i innych drogich bibelotów. Idealnie wyprofilowane, rozsuwane pudełeczka z akcesoriami i dokumentami w oddzielnych komorach to dla tej firmy standard, i nie inaczej jest w przypadku topowego modelu. Kartonowe pudełko wyjmujemy najpierw z "okładki", a następnie wysuwamy jego wewnętrzną część z twardej oprawy. Pierwsza naszym oczom ukazuje się książeczka, a właściwie całkiem gruba książka z dużymi zdjęciami, dokładnym opisem budowy słuchawek, instrukcjami dotyczącymi ich składania, noszenia, czyszczenia i przechowywania. Widać, że konstruktorom zależało na tym, abyśmy docenili ich wysiłki i używali q-Jaysów jak należy. W profilu z twardej pianki umieszczono dwa niewielkie pudełeczka oraz plastikową kopułę, którą należy odkręcić aby dostać się do tego, co najważniejsze. Po dokładniejszym zbadaniu tematu okazało się, że owa nakrętka ma swoją drugą część - razem tworzą pudełeczko, w którym można transportować słuchawki. Ze względu na obły kształt nakrętki i mocne umocowanie jej w piankowym profilu, ciężko jest jednak wyjąć obie części od razu. Znacznie wygodniej jest najpierw odkręcić górną pokrywę, a następnie wyciągnąć dolną część chwytając za gwint. Wewnątrz pudełeczka znajduje się kolejna pianka, a w niej dwie słuchaweczki wielkości pigułek na ból głowy. W dwóch mniejszych pudełkach znajduje się natomiast przewód oraz komplet wkładek dousznych. Końcówki kabla, które należy wkręcić w pchełki zostały zabezpieczone mikroskopijnymi nakładkami. Elementy te są już tak małe, że bez okularów mógłbym ich nie zauważyć. Miniaturowe rozmiary q-Jaysów doprowadziły wręcz do kuriozalnej sytuacji, w której aby zobaczyć, jak dokładnie są zbudowane, musieliśmy wykorzystać obiektyw do fotografii makro i robić kolejnym elementom robocze zdjęcia, aby na ekranie komputera zobaczyć, z czym tak naprawdę mamy do czynienia.
Jeżeli komuś się wydaje, że to nic szczególnego, proponuję przejrzeć firmowe materiały i znaleźć chociażby rysunek przedstawiający filtry akustyczne zamontowane na końcu każdej ze słuchawek - dokładnie w miejscu, w którym montuje się gumeczki. Jeden z tych filtrów udało nam się odkręcić, ale nie ma szans aby gołym okiem zobaczyć, co to naprawdę jest. No chyba, że ktoś ma naprawdę sokoli wzrok. Chodzi bowiem o nakładeczki o średnicy dwóch milimetrów, w których za pomocą lasera wykonano po 55 otworów w kształcie sześcianu - tak, aby ta ochronna maskownica miała strukturę plastra miodu. Całość umieszczono w kołnierzu z gwintem umożliwiającym demontaż filtra i wyczyszczenie go od drugiej strony. Zabezpiecza to delikatne przetworniki przed kurzem i brudem. Wszelkie operacje związane ze słuchawkami polecam jednak wykonywać nad opakowaniem lub przynajmniej na pustym biurku. Upuszczenie takiego filtra może oznaczać, że nigdy go nie znajdziemy. No, może trochę przesadzam, ale gwarantuję, że gdyby coś takiego wpadło mi do buta, pewnie nawet bym tego nie zauważył. Precyzja wykonania tych mikroskopijnych elementów zasługuje na szacunek. Mówię nie tylko o filtrach, ale chociażby o gwintowanych końcówkach przewodów. Szwedzi zastosowali tu koaksjalne wtyki SSMCX - jedne z najmniejszych na świecie. Gniazdo dla anteny Wi-Fi to przy tym gigantyczne, masywne złącze.
Jakość wykonania q-Jaysów robi ogromne wrażenie, ale ich wymiary sprawiają też pewne problemy, z którymi nie spotkamy się w normalnych dokanałówkach. Na przykład oznaczenie kanałów. Na jednej z końcówek kabla naniesiono malusieńką kreskę - ta jest prawa. Na elementach dousznych nie ma natomiast odpowiednich oznaczeń i długo zastanawiałem się dlaczego tak jest ponieważ nawet ta mała kreseczka znika, kiedy wkręcimy kabel na swoje miejsce. Z instrukcji obsługi wynika, że wybór należy do nas i będzie uzależniony od sposobu noszenia słuchawek. Pchełki mają bowiem lekko wygięte obudowy, a my możemy je nosić zarówno normalnie, z kablem zwisającym w dół ucha, jak i z przewodem owiniętym wokół małżowiny. Jednym z elementów, który zasadniczo nie różni się od innych dokanałówek jest montaż gumeczek. Tutaj już nie ma większych niespodzianek, a do wyboru mamy aż pięć rozmiarów wkładek silikonowych i jedną parę pianek Comply. Te ostatnie przypadły mi do gustu najbardziej. Minusy? Poza miniaturowymi wtykami od strony słuchawek i dość mocną wtyczką 3,5 mm na drugim końcu, przewód wygląda dość zwyczajnie i jest jak dla mnie trochę za krótki - a już na pewno w przypadku mocowania słuchawek na małżowinach. Więcej niedociągnięć nie zauważyłem.
Brzmienie
Przed przystąpieniem do odsłuchu zapoznałem się z dostępnymi w sieci opiniami na temat tego modelu i co do jednej kwestii użytkownicy q-Jaysów byli zgodni - wymagają wygrzewania i to takiego zakrojonego na szeroką skalę. Wetknąłem więc słuchawki do uszu po raz pierwszy i szybko doszedłem do podobnych wniosków - słuchania z marszu na pewno nie będzie. Odstawiłem więc szwedzkie dokanałówki na boczny tor i tylko od czasu do czasu sprawdzałem, jak zmieniło się ich brzmienie. Można powiedzieć, że po 20-30 godzinach grania ich dźwięk zaczyna przyjmować właściwą formę, a tak naprawdę słuchawki można uznać za wygrzane dopiero po kilku dniach intensywnego grania non-stop. Cóż, podwójne przetworniki mają swoje wymagania w tym względzie i nijak nie dało się przyspieszyć tego procesu, co także spowodowało delikatne przesunięcie się testu. Świeże q-Jaysy grają po prostu nieprzyjemnie - płasko, wysokotonowo i bez wyrazu. Jeżeli zechcecie wyrobić sobie własne zdanie na ich temat, upewnijcie się, czy przepracowały już swoje.
Kiedy już przystąpiłem do formalnego odsłuchu, q-Jaysy dały się poznać jako słuchawki o brzmieniu szybkim, czystym i bardzo realistycznym. Zakres średnich tonów to pod wieloma względami ucieleśnienie audiofilskich ideałów, dlatego przede wszystkim tutaj upatrywałbym przewagi testowanego modelu nad innymi dokanałówkami w podobnej cenie. Znam pchełki obdarzone głębszym i bardziej soczystym basem, słuchałem też takich stawiających na przestrzeń i powietrze między dźwiękami, ale jeśli chodzi o bliskość i namacalność wokali, q-Jaysy naprawdę pokazały klasę. Wrażenia dodatkowo potęguje rewelacyjna izolacja od zewnętrznych hałasów. Szwedzkie dokanałówki nie pozostawiają zbyt wiele wolnej przestrzeni do interpretacji - pod wieloma względami przypominają wręcz studyjne monitory bliskiego pola. Szybkość, dosłowność, dynamika i kontrola - to ich główne atuty. Chwilami brzmienie może wydawać się nawet nieco suche, szczególnie na kiepsko zrealizowanych nagraniach, ale może już jest urok takiego podejścia do muzyki, a może po prostu nawet kilka dni grania to jeszcze za mało aby pewne oznaki ostrości ustąpiły całkowicie. Tego na razie nie wiem, ale od pierwszych minut odsłuchu zastanawiałem się, ile trzeba by było zapłacić za stacjonarny system stereo aby uzyskać ten poziom realizmu i rozdzielczości.
Naturalnie na średnich tonach wspomniane cechy q-Jaysów się nie kończą. Przejrzysty charakter dźwięku rozciąga się aż po górny skraj pasma, przy czym wysokie częstotliwości zdają się mieć w sobie nieco więcej blasku niż wokale. Odniosłem wrażenie, że po przekroczeniu pewnego progu brzmienie jest już trochę mniej studyjne, a bardziej audiofilskie - w pozytywnym znaczeniu tego słowa. q-Jaysy wiedzą gdzie leży granica dobrego smaku, której przekraczać nie należy. Choć do naszych uszu, a czasami wprost do mózgu trafia ogromna porcja muzycznych detali, słuchawki starają się nie grać natarczywie i agresywnie. Ewentualna twardość średnich tonów może mieć jedynie związek z tym, że za wszelką cenę starają się pokazać brzmienie takim, jakie jest, trzymając wszystko żelazną ręką. Dzięki temu wszystko odbywa się błyskawicznie - nie ma nawet wąskiego fragmentu pasma, w którym dźwięk mógłby się rozjechać.
Takie podejście do prezentowania muzyki jest oczywiście nieco hardcore'owe, ale też wyraźnie słychać, za co płacimy - a to może się niektórym bardzo spodobać. Jeśli mogę użyć takiego określenia, q-Jaysy są czymś w rodzaju dokanałówek monitorowych. Nawet jeśli nie każdy meloman chce wieczorami obnażać swoją ulubioną muzykę w ten sposób, to na pewno niejeden muzyk i realizator dźwięku chciałby mieć takie narzędzie zawsze pod ręką. Wyrazisty charakter flagowych Jaysów sprawia, że od razu trafiają one do kategorii "kochaj albo rzuć". Jednym takie bezkompromisowe brzmienie momentalnie przypadnie do gustu, a inni szybko dojdą do wniosku, że wolą słuchawki o brzmieniu łagodniejszym i bardziej stonowanym. Ja dołączyłbym prawdopodobnie do pierwszej grupy, nawet pomimo tego, że q-Jaysy nie są słuchawkami bez wad.
Największym wyzwaniem, z jakim musimy się zmierzyć jest sposób prezentacji niskich tonów. Są bardzo szybkie i rytmiczne, ale mimo wszystko dość lekkie. Na początku, tuż po wyjęciu słuchawek z pudełka, basu nie było prawie wcale. Później zaczął się już pojawiać, nabierać głębi i zwartości, ale jak dla mnie po kilku dniach wygrzewania wciąż było go za mało. I to niezależnie od sprzętu towarzyszącego. Do pierwszych odsłuchów wykorzystałem iPhone'a 5s, więc starałem się nie wyciągać na tej podstawie pochopnych wniosków. Przecież opisywane słuchawki to już praktycznie IEM-owy hi-end, więc pisanie o odchudzonym basie na postawie odsłuchu ze smartfona byłoby trochę nieuczciwe. Podczas wygrzewania iPhone pracował z flagowymi Jaysami nawet w nocy, ale ponowne próby przeprowadziłem z wykorzystaniem stacjonarnego systemu, z Marantzem HD-DAC1 w roli głównej. W tej konfiguracji szwedzkie słuchawki zagrały cudownie czysto, ale basu znów było jak dla mnie trochę za mało. Wreszcie sięgnąłem po broń grubego kalibru - odtwarzacz Astell&Kern AK240. To już oczywiście przesada do słuchawek za 1699 zł, jednak gdyby udało mu się wydobyć z q-Jaysów grube, tłuste basisko, może byłby to jakiś trop i wskazówka, aby sięgnąć chociażby po model AK Jr? Ale AK240 tylko potwierdził moje obserwacje co do niskich tonów. Najwyraźniej te słuchawki już tak mają, albo - druga możliwość - dopiero po 300 godzinach grania ich dół się otwiera. Albo 500, albo 800. Tego na razie się nie wiem - jeżeli sytuacja zmieni się z upływem czasu, dopiszę odpowiedni komentarz pod testem. Żebyśmy mieli jasność - nie chcę powiedzieć, że basu w q-Jaysach nie ma. Bo jest. A nawet więcej - znajdziecie tu wszystkie dźwięki zapisane na płytach, nawet te z rejonów subwooferowych. Nie mamy więc do czynienia z sytuacją, w której jakaś część muzyki zwyczajnie nam znika. Niskie tony są jedynie nieco cichsze, niż zwykle - mają mniejszą siłę przebicia i nie są tak oczywiste, jak w słuchawkach idealnie liniowych. To oczywiście sprawia, że jeszcze bardziej koncentrujemy się na tym, co w q-Jaysach najlepsze - średnich i wysokich tonach. Czasami tylko chciałoby się, aby na dole działo się równie wiele.
To, czy w ostatecznym rozrachunku górę wezmą wady czy zalety topowych Jaysów będzie oczywiście w jakimś stopniu zależało od naszego nastawienia do nich, ale przede wszystkim - od muzyki, którą im podamy. Ameryki może nie odkryłem, ale wierzcie mi - te słuchawki są bardzo wrażliwe na jakość sygnału i samych nagrań. Jeśli wykorzystacie albumy zrealizowane po audiofilsku, bez względu na gatunek, usłyszycie wszystko, co najlepsze. W takich warunkach q-Jaysy potrafią pokazać świetną przestrzeń, naturalne barwy, głęboki bas a nawet odrobinę łagodności i miękkości. Jeżeli natomiast nagrania będą kiepskie lub tylko dobre, mogą zacząć się ujawniać różne złe moce. W skrajnych przypadkach szwedzkie dokanałówki szybko wpadają w suchość i grają bez zaangażowania, zupełnie jakby chciały, aby dany album jak najszybciej się skończył. Klasyczny przykład sprzętu, który od swojego posiadacza wymaga wiele, ale odpowiednio potraktowany potrafi wiele dać.
Budowa i parametry
q-Jays to referencyjne słuchawki dokanałowe szwedzkiej firmy. Aby je stworzyć, wykorzystano szereg zaawansowanych technologii. Pierwszą i najważniejszą dla uzyskania odpowiedniego kształtu elementów dousznych jest odlewanie metodą Metal Injection Molding. W dużym skrócie proces ten polega na wymieszaniu metalu z tworzywem sztucznym do postaci granulatu tak, aby można było z niego uformować części o pożądanym, skomplikowanym kształcie bez ostrych krawędzi czy nierówności powstałych w procesie tradycyjnego odlewania. Następnie elementy takie są umieszczane w piecu aby usunąć z nich domieszkę plastiku. Następnie elementy douszne są polerowane, piaskowane i poddawane procesowi fizycznego osadzania z fazy gazowej - Physical Vapour Deposition. Jest to technologia pozwalająca na tworzenie trwałej powłoki na powierzchni obrabianego przedmiotu za pomocą krystalizacji. Jak pisze sam producent, prowadzi to do powstania warstwy zmodyfikowanego materiału na stalowych elementach, na poziomie molekularnym. Zdjęcia obudów elementów dousznych na poszczególnych etapach produkcji zostały przedstawione w książeczce dołączonej do zestawu. Niektóre elementy słuchawek zostały także wykonane na precyzyjnych obrabiarkach CNC (domyślam się, że chodzi o wszystkie tulejki i mikroskopijne nakrętki), a do wykonania siateczek w filtrach wykorzystano wycinarki laserowe.
Drugim najważniejszym elementem q-Jaysów są podwójne, zbalansowane przetworniki armaturowe - jeden szerokopasmowy, drugi niskotonowy. Dwudrożny układ kontrolowany przez zwrotnicę, która ma dbać o idealne dopasowanie poziomu ciśnienia akustycznego produkowanego przez obie membrany. Częścią systemu akustycznego są także porty basowe, czyli mikroskopijne otworki w każdej obudowie. Przy ujściu kanału umieszczono natomiast dwa filtry - jeden akustyczny, drugi mechaniczny. Ten pierwszy ma zapewniać optymalne brzmienie, natomiast drugi to wspomniana wyżej, wycinana laserowo siateczka o strukturze plastra miodu, która zabezpiecza słuchawki przed uszkodzeniami i zabrudzeniami. Przewód wykonano z miedzi o wysokiej czystości i wzmocniono kevlarem. Jeżeli chcecie zobaczyć, jak to wszystko zostało wykonane i jak słuchawki wyglądają od środka, zachęcam do odwiedzenia strony producenta, gdzie zamieszczono duże schematy, rendery, przekroje i zdjęcia z etapu obróbki. Jeśli chodzi o parametry, słuchawki powinny dobrze współpracować ze smartfonami ze względu na impedancję na poziomie 50 omów i skuteczność równą 103 dB. Izolacja od dźwięków otoczenia podawana przez producenta to 40 dB. Pasmo przenoszenia zawiera się w przedziale 5 Hz - 20 kHz.
Konfiguracja
Asus Zenbook UX31A, Marantz HD-DAC1, Naim CD5 XS, OPPO HA-2, T+A E-Serie Power Plant Balanced, iPhone 5S, iPad Air 2, Asus Nexus 7.
Werdykt
Luksusowe, pięknie wykonane i funkcjonalne dokanałówki o bezkompromisowym brzmieniu. Dla jednych q-Jaysy będą spełnieniem marzeń o szybkim, realistycznym, wręcz studyjnym brzmieniu z pchełek wielkości tabletek na katar. Dla innych ich brzmienie okaże się zbyt charakterystyczne i trudno przyswajalne na dłuższą metę. Na pewno nie są to słuchawki dla każdego - i to nie tylko ze względu na cenę - ale chyba też nigdy nie miały takie być. Jak przystało na dokanałówki zajmujące zaszczytną, najwyższą pozycję w katalogu szwedzkiej firmy, q-Jaysy mają swoje wymagania oraz jasno określoną wizję brzmienia. Podoba się - będzie zachwyt, radość, może nawet przyjaźń na długie lata. Nie podoba się, to - jak mawia jeden z naszych hejterów na Facebooku - wypad.
Dane techniczne
Typ słuchawek: dynamiczne, dokanałowe
Pasmo przenoszenia: 5 Hz - 20 kHz
Skuteczność: 103 dB
Impedancja: 50 Ω
Długość kabla: 1,2 m (wtyk 3,5 mm)
Sterowanie: opcjonalne, wymienne kable dla systemów iOS, Android i Windows Phone
Cena: 1699 zł
Sprzęt do testu dostarczyła firma Horn Distribution.
Zdjęcia: Małgorzata Karasińska, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Tłumienie hałasu
Cena
Nagroda
-
Artur
Bardzo ciekawy test. Czy wiadomo jak te słuchawki mają się do np HiFiMAN RE-600 lub Grado GR10? Szukam dobrych dokanałówek do max 1500-2000 zł. W domu słucham z laptopa + Audioquest Dragonfly ale głównie słuchawki użytkowane będą z Samsungiem Galaxy S6 Edge. Będę wdzięczny za sugestie, dziękuję.
0 Lubię -
stereolife
Akurat żadnego z tych modeli nie testowaliśmy, więc ciężko nam powiedzieć jak wypadłoby takie porównanie. Jeżeli jednak słuchawki będą pracowały głównie z Samsungiem, to q-Jaysy już mają tutaj podstawową przewagę - możliwość zamontowania kabla ze sterowaniem dla Androida. My otrzymaliśmy do testu przewód iOS-owy i działa to bardzo fajnie, a pilot nie degraduje jakości brzmienia w porównaniu z kablem bez sterowania.
0 Lubię -
szklarz22
Armaturka, ale mocno nietypowa :) Mamy szczegóły jak w armaturach z tym, że mamy lekko ocieplony bas i jest go całkiem sporo. Co już typowe dla armatur nie jest. Dla mnie są wyjątkowe - jeśli będziecie mieli możliwość posłuchajcie. Nie wiem czy to do końca prawda, ale firma Jays została stworzona przez muzyków, którzy nie mogli znaleźć słuchawek dla siebie :) Pewnie dlatego wśród tak wielu ludzi wywołują efekt banana w czasie słuchania :)
0 Lubię -
-
kornik
Faktycznie o wiele lepiej, choć trochę to trwało. To nie tak, że po trzech tygodniach nagle z dnia na dzień dzieje się cud i basu przybywa. Cały proces trwał w moim przypadku około trzech miesięcy, bas zrównał się ze średnicą, a po tym czasie nie obserwowałem już dalszych zmian. Ogólny charakter brzmienia q-Jaysów się nie zmienił - nadal są to słuchawki o brzmieniu szybkim, dynamicznym i rozdzielczym, można powiedzieć - monitorowym. Dla mnie są nieodłącznym towarzyszem podróży i doskonałym punktem odniesienia w kategorii dokanałówek. Oczywiście wiem, że istnieją dokanałówki lepsze, piękniejsze i droższe, ale jakoś nie odczuwam potrzeby dalszego eksperymentowania, może kiedyś...
0 Lubię -
Hubs
Dzięki za odpowiedź, kupiłem Q-jays i zastanawiałem się czy bas pozostanie na tym poziomie czy jednak potrzebuje czasu, teraz wiem że opłaca się poczekać :)
0 Lubię -
AdM
Cześć, wczoraj nabyłem q-Jays przegrały ok 20 godzin, używam HTC 10 i TIDAL Hi-Fi. Na 15-punktowy poziom głośności przy 12 jest OK, dalej słuchawki zaczynają trzeszczeć, czy to normalne?
0 Lubię -
Marceli
Świetne słuchawki! Po dwuletniej przygodzie z pięcioprzetwornikowymi customami (LEA) przesiadłem się na q-Jays i po roku użytkowania jestem już pewny, że zostają na stałe. Recenzja bardzo trafna, chociaż według moich odczuć bas jest w odpowiednich proporcjach w stosunku do wyższych częstotliwości. Pozdrawiam serdecznie!
0 Lubię
Komentarze (8)