Muzyka dla pokoleń - Bryston
- Kategoria: Prezentacje
- Tomasz Karasiński
Przeglądając strony internetowe i katalogi firm zajmujących się produkcją audiofilskiego sprzętu, prawie zawsze zaglądam do zakładek opisujących ich historię i filozofię. Dziś podobno już niewielu ludzi zwraca na to uwagę, ale prawdziwi hobbyści na pewno interesują się wszystkim, co wiąże się ze sprzętem hi-fi. Sęk w tym, że nie każda manufaktura ma się czym pochwalić. W sieci namiętnie kopiowane są opowieści o muzycznej pasji założycieli i dążeniu do projektowania jak najlepszych urządzeń dla jak najszerszego grona odbiorców. W rzeczywistości jednak historię powstania wielu z tych firm można by było streścić w kilku zdaniach. Po kilku czy też kilkunastu latach działalności ich dorobek nie jest jeszcze na tyle duży, by pisać o nim wypracowanie. Nazywanie bardziej udanych modeli kultowymi też jest trochę naciągane. Co innego, gdy mamy do czynienia z firmą o której naprawdę można napisać książkę. Wbrew pozorom, jest ich całkiem sporo, więc od czasu do czasu podejmujemy się takiej misji. Zaczynamy od dziennikarskiego śledztwa, zagłębiamy się w historię, zbieramy materiały i czytamy recenzje aby pokazać daną markę z uwzględnieniem wszystkiego, co czyni ją wyjątkową. Wybór nie jest łatwy, jednak ja zawsze miałem upatrzonego kandydata. To firma, która w naszym kraju jest wciąż niedoceniana, a szkoda, bo robi jedne z najlepszych i najbardziej niezawodnych urządzeń, jakie można znaleźć na rynku. Za każdym razem, gdy jej urządzenia trafiały do naszej redakcji, wiedzieliśmy, że wypadną bardzo dobrze lub wręcz wyśmienicie. Z każdym testem wgryzaliśmy się w dokumenty, ale w tym przypadku analizowanie jednego modelu lub danej grupy urządzeń to tylko ślizganie się po powierzchni. Aby dotrzeć do sedna, trzeba poznać tę firmę od początku. Jesteście gotowi udać się ze mną w zamorską podróż? Jeśli tak, zapraszam Was do świata Brystona.
Gdybyście zapytali doświadczonych audiofilów czym powinien móc się pochwalić producent wysokiej klasy sprzętu grającego, lista życzeń byłaby pewnie całkiem długa. Brzmienie? To oczywiste, ale co oprócz tego? Myślę, że na liście pojawiłoby się kilka dodatkowych postulatów, które dla miłośników audiofilskiej aparatury są naprawdę ważne. Hi-endowy sprzęt powinien być zbudowany zgodnie z zasadami sztuki. Klasycznie, porządnie, bez niepotrzebnych oszczędności, a jeśli to możliwe, to nawet z wykorzystaniem kilku autorskich rozwiązań. Jakość wykonania, właściwy dobór elementów elektronicznych, dokładna kontrola jakości - to tematy, na które klienci zwracają uwagę. Lubią wiedzieć, że przy budowie ich wzmacniacza czy kolumn ktoś naprawdę się postarał i nie użył do tego części z wyprzedaży. Z tego samego powodu sprzęt powinien być produkowany w całości pod jednym dachem, z zachowaniem pełnej kontroli nad każdym etapem procesu - od projektowania i testowania prototypów po pakowanie i wysyłkę. Raz kupiony wzmacniacz czy odtwarzacz powinien działać latami, więc przydałaby się długa gwarancja. Wzornictwo? W zasadzie im prościej, tym lepiej, choć nie ma co ukrywać, że audiofile lubią różnego rodzaju pokrętła, hebelki i suwaki. W małych ilościach będą pożądane, ale dominować powinny proste, metalowe bryły. Jakieś dodatkowe życzenia? Byłoby miło, gdyby katalog danej firmy był na tyle rozbudowany, aby każdy klient mógł z czasem ulepszyć swój system, nie rezygnując z raz obranego kierunku. Ach, no i gdyby tak w jej historii pojawił się jakiś wątek profesjonalny... Wiecie - zdjęcia sprzętu stojącego w jednym ze znanych studiów nagraniowych, zakładka z urządzeniami dla zawodowców albo lista klientów, którzy korzystają z aparatury danej firmy - DJ-ów, muzyków, kompozytorów i prezenterów radiowych. Tak się składa, że Bryston spełnia każde z powyższych kryteriów. To niewątpliwie jedna z firm należących do ścisłej czołówki światowego hi-endu. Może pochwalić się bogatym katalogiem, niezliczoną ilością prestiżowych nagród, zaufaniem klientów i ciągnącą się niemal w nieskończoność listą gwiazd, które w pracy i w domu korzystają z jej sprzętu. Takiego sukcesu nie sposób jednak osiągnąć z dnia na dzień.
Historia zaczęła się od...
Wzmacniacza? Nie tym razem. Opowieści o przełomowej końcówce mocy składanej na kuchennym stole musimy zostawić sobie na artykuł o innej firmie, bo Bryston zaczynał jako producent szeroko rozumianej elektroniki, nie mającej wiele wspólnego ze sprzętem audio. Przedsiębiorstwo założyli w 1962 roku Tom Bower, Stan Rybbert i John Stoneborough. To zresztą od ich nazwisk marka wzięła nazwę, której nikt już później nie zmieniał (Bower, RYbbert, STONeborough). W początkowym okresie, Bryston produkował głównie sprzęt o przeznaczeniu medycznym i przemysłowym, jak urządzenia do badań krwi (agregometry) czy sterowniki do potężnych zmywarek używanych w restauracjach i hotelach. Sprawy przybrały inny obrót już w 1967 roku, kiedy to firmę przejął niejaki John Russel - amerykański inżynier, który wraz z czterema tysiącami innych pracowników został zwolniony z pracy w NASA. W tym samym roku, w którym odbył się start statku kosmicznego Apollo 4, po raz pierwszy wyniesionego na orbitę przez słynną rakietę Saturn V. John musiał poszukać sobie innego zajęcia i z jakiegoś powodu zainteresował się przedsiębiorstwami działającymi w branży elektronicznej. Uznał, że przejęcie mało znanej, kanadyjskiej firmy będzie dla niego najlepszym rozwiązaniem. Kupił więc Brystona, a wraz z nim do firmy dołączył jego drugi syn, Christopher.
W tym samym czasie do jednego ze sklepów ze sprzętem audio-video w Toronto zawitał James Tanner. Pracował wtedy jako strażak, ale każdą wolną chwilę poświęcał na słuchanie muzyki, więc stosunkowo szybko wkręcił się w audiofilskie hobby. Za najsłabsze ogniwo w swoim systemie uznał końcówkę mocy Dynaco Stereo 400, jednak zamiast wymieniać ją na droższy model, postanowił wprowadzić własne modyfikacje. Ponieważ jednak sam nie miał doświadczenia z elektroniką, szukał specjalisty, który podjąłby się tej roboty. Dodajmy, że zadanie nie było łatwe, bo wzmacniacz miał współpracować z elektrostatycznymi kolumnami Dayton Wright. Sprzedawca ze Star Television, Ed Newman, prawdopodobnie mając dość wysłuchiwania opowieści o zbyt słabym wzmacniaczu Jamesa, postanowił dać mu namiar na Chrisa Russella. Ten spełnił życzenie Jamesa i przeprowadził kompleksową modyfikację jego wzmacniacza, wyciskając z niego ostatnie soki. Zainstalował cztery dodatkowe tranzystory wyjściowe, dla bezpieczeństwa przykręcił je do oddzielnych radiatorów, wywiercił otwory wentylacyjne w obudowie i dodał baterię kondensatorów filtrujących w zasilaczu. Zadowolony Tanner mógł wreszcie słuchać swoich kolumn z przyjemnością, będąc pod wrażeniem umiejętności młodego Chrisa Russela i jego kolegów.
Praca w firmie ojca nie miała jednak wiele wspólnego z projektowaniem sprzętu audio. Mimo to, Chris i jego brat John pracowali nad własnym projektem wzmacniacza. Był to model Pro 3, który szybko przekształcił się w konstrukcję o nazwie 3B. Ich urządzenie mogło pochwalić się wieloma cechami charakterystycznymi dla sprzętu Brystona produkowanego w dzisiejszych czasach, w tym dużą szybkością narastania napięcia i przewymiarowanym, podwójnym zasilaczem. Co więcej, bracia mieli dostęp do wysokiej jakości podzespołów, których Bryston używał do produkcji swoich analizatorów krwi. Niedługo potem Chris miał okazję pokazać swoją konstrukcję podczas spotkania dla muzyków i artystów w studiu nagraniowym Eastern Sound zlokalizowanym w pobliżu centrum handlowego Yorkville Village w Toronto. Pierwszy wzmacniacz Russela zmierzył się z utytułowanymi konkurentami - końcówkami mocy Dunlap-Clarke Dreadnought 500 i Marantz Model 500. Efekt? Chris wrócił z tej imprezy z zamówieniem na dziesięć sztuk swojego piecyka. Zachęcony pierwszymi sukcesami, nasz młody konstruktor poprosił ojca o wydzielenie w fabryce małego zakątka, w którym mógłby budować zamówione wzmacniacze i projektować kolejne modele. John Russel zawsze sprzeciwiał się temu pomysłowi, ale najwyraźniej był w błędzie, bo w ciągu czterech lat firma całkowicie przerzuciła się na produkcję sprzętu audio. Prawdopodobnie swój udział w przekonaniu kierownictwa do tej decyzji miał też James Tanner, który po jakimś czasie dołączył do ekipy Brystona wraz z pozostałymi braćmi Chrisa Russela.
Do studia i do domu
Wejście firmy na rynek konsumencki nastąpiło kilka lat później podczas wystawy Summer CES w Chicago. Russelowie przekonali Jona Dahlquista aby wykorzystał ich nowy wzmacniacz 4B do napędzenia kolumn DQ-10, do dziś uważanych za kultowe. Legenda głosi, że model ten był w pewnym sensie spadkobiercą wzmacniacza, który powstał na zamówienie Jamesa Tannera. W pewnym momencie do pokoju wszedł Peter Aczel, recenzent magazynu The Audio Critic, i z miejsca zbeształ całą ekipę za buńczuczną reklamę, w której nową końcówkę Brystona nazwano najlepiej brzmiącym wzmacniaczem na świecie. Nikt nie wie, co dokładnie powiedział, ale podobno miał być poważnie rozzłoszczony faktem, że oto kolejna początkująca firma śmie nazywać swoje produkty najlepszymi na świecie, bez krztyny skromności i szacunku dla innych, bardziej doświadczonych producentów. Na szczęście ekipie Brystona udało się go uspokoić, a następnie nakłonić do odsłuchu. Aczel był pod takim wrażeniem możliwości brzmieniowych nowej końcówki mocy, że w swoim artykule napisał po prostu "oni mają rację". Sprzedaż modelu 4B wystartowała. Tym samym już w 1977 roku Bryston stał się rozpoznawalną marką w branży audio, a popyt na jego wzmacniacze przewyższał moce produkcyjne skromnej fabryki. Tak duże zainteresowanie ze strony klientów automatycznie umożliwiło jednak podjęcie dalszych kroków zmierzających ku rozbudowie firmy. Kanadyjska manufaktura złapała wiatr w żagle.
Z biegiem czasu oferta Brystona została rozszerzona o inne produkty, w tym przedwzmacniacz, mniejsze wzmacniacze i różnego rodzaju akcesoria audio. Naturalnie, należało również podjąć szereg decyzji dotyczących kierunku dalszego rozwoju. Na sukcesie jednego czy dwóch modeli na pewno można było bazować przez jakiś czas, ale, jak zauważył James Tanner, obecny wiceprezes do spraw marketingu, gdyby trzeba było przez cały dzień sprzedawać tylko model 4B, biznes byłby raczej trudny. Dlatego też firma postawiła sobie za cel wykazanie się możliwie najwyższą niezawodnością wszystkich swoich produktów, a jako część tej koncepcji wprowadziła długi okres gwarancji, w tym na modele profesjonalne. W tamtych czasach było to coś zupełnie nowego. Ba, nawet dziś rzadko która firma daje na swój sprzęt gwarancję dłuższą, niż dwa lub trzy lata. Plan kierownictwa się powiódł i w krótkim czasie Bryston dorobił się reputacji producenta prawdziwie kuloodpornych komponentów audio. Przez kilka następnych lat Bryston umocnił swoją pozycję rynkową dzięki wielu tego typu projektom. Obejmowały one programy badawczo-rozwojowe nakierowane na poprawę zarówno mierzonej wydajności, jak i rzeczywistej niezawodności sprzętu, agresywny program kontroli jakości, zachowanie całkowicie ręcznej produkcji, a także kompleksowy program ochrony pracowników i poprawy środowiska zarówno w fabryce, jak i poza nią.
Na początku lat dziewięćdziesiątych Bryston dokonał dwóch zmian, które odbiły się na świecie szerokim echem. Po pierwsze, gwarancja na wszystkie produkty - nawet te, które sprzedano już wcześniej - została rozszerzona do dwudziestu lat, obejmując wszystko od części po robociznę i koszty wysyłki sprzętu. Po drugie, wprowadzono zupełnie nową linię produktów noszących oznaczenie ST. Skrót nie jest żadną tajemnicą - to inicjały inżyniera Stuarta Taylora, który był dyrektorem technicznym w Eastern Sound w okresie, gdy prezentowano tam model Pro 3. Był zatem pierwszym przedstawicielem środowiska realizatorów dźwięku testującym wzmacniacze Brystona, a także pierwszym, który je docenił i zastosował w swoim studiu. Dalszy rozwój wypadków pokazuje, że na szczęście nie ostatnim. Zaproszony do współpracy przy projektowaniu nowych modeli, Stuart Taylor wniósł bardzo wiele do ich konstrukcji, a także do całego programu poprawy wydajności, w wyniku którego produkty Brystona awansowały ścisłej czołówki światowego hi-endu. Oprócz tego, zaangażowanie nowego członka ekipy projektowej pozwoliło firmie pogodzić ze sobą dwa światy - profesjonalnego i amatorskiego sprzętu audio - postrzegane dotąd jako zupełnie odmienne. Wielu specjalistów uważało, że rynek pro wymaga surowych, niewyrafinowanych produktów, a do słuchania muzyki w warunkach domowych potrzebny jest sprzęt bardziej subtelny, ale też mniej wytrzymały. Stuart Taylor postanowił w wiarygodny i rzetelny sposób pogodzić ze sobą te potrzeby w ramach tego samego produktu. Od tej pory komponenty Brystona są chętnie wykorzystywane zarówno do produkcji, jak i reprodukcji dźwięku wysokiej jakości.
Filozofia czyli najpierw jakość, potem ilość
W świecie zarówno profesjonalnego, jak i domowego sprzętu audio, produkty Brystona kojarzone są przede wszystkim z niezawodnością. I nie ma się czemu dziwić, bo firma udziela dwudziestoletniej gwarancji na wszystkie produkty analogowe i pięcioletniej na cyfrowe. Polityka ta sięga roku 1994, kiedy to firma przeniosła się z pierwotnej lokalizacji na przedmieściach Toronto do Peterborough. Jak mówi James Tanner, na tym etapie firma miała już osiemnaście lat doświadczenia w produkcji wzmacniaczy i nigdy nie musiała płacić za naprawę wadliwego sprzętu. Kierownictwo uznało więc, że równie dobrze można zrobić to oficjalnie, oferując klientom tak długą gwarancję. Niektórzy twierdzą, że nawet po dwudziestu latach wzmacniacze Brystona potrafią uzyskać w pomiarach wyniki identyczne z tymi wykonanymi w dniu opuszczenia fabryki. Legendarna niezawodność nie bierze się znikąd. Jak twierdzą konstruktorzy, wynika to wprost z wymogów, jakie stawiają Brystonowi klienci profesjonalni. Ten rynek zmusza producentów do myślenia o tym, jak sprzęt będzie działał po dziesięciu czy dwudziestu latach przepracowanych w dość trudnych warunkach. To z kolei ma wpływ na decyzje podejmowane już na etapie projektowania. Z tego powodu Bryston stosuje kondensatory filtrujące, które nie rozklejają się po kilku latach użytkowania. Ich średnia żywotność to pięćdziesiąt lat. Pozostałe elementy elektroniczne również są dobierane na podobnych zasadach.
Skoro już jesteśmy w temacie sprzętu profesjonalnego, na oficjalnej stronie firmy znajdziemy specjalną zakładkę, w której wymienieni są ważniejsi klienci Brystona - artyści, organizacje oraz studia nagraniowe i masteringowe. Alicia Keys, Herbie Hancock, Jim Carrey, Ray Charles, Robert Fripp, Stevie Wonder, Trent Reznor i Will Smith to tylko kilka rzucających się w oczy nazwisk. Każdy meloman powinien też kojarzyć takie nazwy, jak Abbey Road Studios, BBC, Capitol Records, Chesky Records, Dolby Laboratories, Lucasfilm czy Paramount Mastering. Lista jest oczywiście znacznie dłuższa, ale nawet ta wyliczanka daje pewne pojęcie o skali zjawiska. W swojej pracy James Tanner słyszał wiele opinii na temat sprzętu Brystona. Pewnego razu Jack Renner, współzałożyciel Telarc Records, zaprosił go do zespołu Eastern Sound, by wziął udział w sesji nagraniowej z udziałem Oscara Petersona i Raya Browna. Kiedy jeden z właścicieli Eastern Sound dowiedział się o jego wizycie, zabrał Tannera do jednego z innych studiów i pokazał mu sześć klocków stojących za szybą. To były końcówki mocy Brystona, które pracowały tam już dziewiętnaście lat bez najmniejszych zastrzeżeń. Firma wywalczyła sobie bardzo mocną pozycję w dziedzinie nagłośnienia studiów zajmujących się produkcjami filmowymi i muzycznymi. Jednak już po pamiętnej recenzji w The Audio Critic, sprzedaż konsumencka szybko wyprzedziła segment profesjonalny. Atrakcyjność wzmacniaczy Brystona jest dla obu rynków taka sama. Jak mówi Tanner, można to bardzo łatwo wytłumaczyć - one po prostu brzmią dobrze i nie pękają.
Jeśli masz coś zrobić, zrób to dobrze
Każda firma może długo opowiadać o swojej filozofii i przekonywać audiofilów chwytliwymi hasłami, ale wszystko to musi przekładać się na końcowy produkt. Czy tak właśnie się dzieje, można zobaczyć przede wszystkim w fabryce. Tutaj kanadyjska firma naprawdę nie ma się czego wstydzić. Bryston kontroluje praktycznie wszystkie aspekty produkcji swoich urządzeń. Tylko niektóre procesy są zlecane na zewnątrz, i nie mówimy tu bynajmniej o sprowadzaniu od chińskich poddostawców całych kontenerów prawie gotowych wzmacniaczy. Zamawiane są tylko niektóre elementy, a i te pochodzą zwykle od lokalnych poddostawców specjalizujących się w produkcji danych podzespołów. Płytki do montażu powierzchniowego stosowane w produktach cyfrowych i procesorach dźwięku przestrzennego są produkowane w pobliskim zakładzie w Ontario. Aluminiowe panele frontowe również wykonywane są przez zewnętrznego poddostawcę, ale większość procesów, od lutowania obwodów drukowanych po kontrolę jakości, odbywa się pod jednym dachem.
Jak twierdzą właściciele firmy, gwarancją wysokiej jakości jest również proces produkcyjny oparty na wiedzy i doświadczeniu wykwalifikowanych fachowców. Każdy nowy układ jest ręcznie lutowany, a wszystkie kable są ręcznie przycinane i przyłączane. Oczywiście, możliwe byłoby zautomatyzowanie i przyspieszenie tego procesu, jednak ideologia dążąca do osiągnięcia całkowitej perfekcji nie pozwala na korzystanie z takich skrótów. Inżynierowie Brystona nie muszą pracować pod presją czasu. Średni czas złożenia jednego wzmacniacza lub przedwzmacniacza wynosi około 30-35 godzin. Liczy się jakość, nie ilość. Co najważniejsze, testowanie odbywa się na każdym etapie procesu produkcyjnego. Wszystkie części są sprawdzane zanim trafią na stół montażowy. Każda zmontowana płytka również jest sprawdzana. Czy nie ma żadnych pozostałości po lutowaniu? Czy wszystkie układy są dobrze podłączone? Czy wewnętrzne okablowanie jest odpowiednio ułożone? Gotowy produkt przechodzi ostateczny test trwający ponad cztery dni - około 100 godzin wygrzewania i pomiarów. Jeśli coś ma się wydarzyć, stanie się to jeszcze w fabryce, dzięki czemu klient dostaje produkt nie tylko sprawdzony, ale też praktycznie bezawaryjny. Co więcej, każde urządzenie poddawane jest pomiarom, których wyniki trzymane są w firmowym archiwum. Bryston ma karty do każdego produktu, jaki kiedykolwiek został wyprodukowany. Wszystko to staje się szczególnie atrakcyjne w przypadku kupna sprzętu z drugiej ręki. Dziesięcioletni wzmacniacz Brystona powinien grać jak nowy, a jego nabywca i tak będzie miał kolejne dziesięć lat świętego spokoju.
Wytwarzanie sprzętu audio w Kanadzie jest na pewno droższe niż zlecanie roboty dalekowschodnim fabrykom, ale zdaniem właścicieli firmy ma to też swoje plusy. W siedzibie Brystona, położonej z dala od dużego miasta, warunki pracy są po prostu lepsze. Kiedy firma przeprowadzała się z Rexdale do Peterborough w 1994 roku, ponad połowa pracowników zdecydowała się na przeprowadzkę wraz z nią. Po części dlatego, że jest to przyjemniejsze miejsce do zamieszkania. Ludzie są zadowoleni z pracy w firmie, która produkuje wysokiej jakości produkty. Kanadyjskie produkty są także dobrze postrzegane zarówno w Ameryce Północnej, jak i na rynkach zagranicznych. Sprzedają się dobrze ponieważ ludzie mogą im ufać. Bryston angażuje się też w działalność charytatywną, przeznaczając rocznie około dwadzieścia tysięcy dolarów na darowizny, a także sponsorowanie lokalnego letniego festiwalu muzycznego.
Pięćdziesiąt lat później
Niespełna pół wieku po odsłuchach w Eastern Sound, Bryston jest uznaną marką audio o światowej renomie w zakresie jakości i niezawodności. Firma zatrudnia około pięćdziesiąt osób. W dalszym ciągu ponad połowę przychodów generują zamówienia z Ameryki Północnej. Reszta jest podzielona niemal po równo między Europą a Dalekim Wschodem. Chris Russell jest dyrektorem generalnym i dyrektorem technicznym. Jego brat Brian jest prezesem firmy i zajmuje się głównie eksportem i administracją. James Tanner, który został partnerem w firmie w 1984 roku, jest wiceprezesem i odpowiada za marketing, rozwój nowych produktów i sprzedaż w Ameryce Północnej. Oprócz przedwzmacniaczy i końcówek mocy, Bryston oferuje również wzmacniacze wielokanałowe i monobloki, wzmacniacze zintegrowane, procesory dźwięku przestrzennego, odtwarzacze cyfrowe, przetworniki cyfrowo-analogowe, wzmacniacz słuchawkowy i wiele innych urządzeń - wszystkie zaprojektowane i wyprodukowane w Peterborough.
Gdy zaczęło pojawiać się zainteresowanie odtwarzaniem plików, uruchomiono produkcję odtwarzaczy cyfrowych i przetworników. Jak mówi Tanner, odtwarzacze płyt kompaktowych zaczęły odchodzić w zapomnienie, dlatego zdecydowano się na pomysł stworzenia oddzielnego DAC-a i transportu cyfrowego, który firma nazywa skrótem BDP (Bryston Digital Player). Inżynierowie Brystona uważają, że dedykowany odtwarzacz cyfrowy ma dużą przewagę nad komputerem i systemem opartym na klasycznym przetworniku. W przeciwieństwie do komputerów, nie trzeba tutaj instalować dodatkowego oprogramowania aby odtwarzać pliki o wysokiej rozdzielczości i sterować procesami działającymi w tle. W naszym pokoju odsłuchowym nie ma też wentylatorów ani innych elementów generujących niepotrzebny hałas. Dziś oferowana jest już trzecia wersja tego odtwarzacza, umożliwiająca między innymi odsłuch plików z dysku NAS lub pamięci podłączonej do samego źródła, a także serwisów streamingowych takich, jak TIDAL czy systemu Roon.
W 2012 roku firma wypuściła serię głośników zaprojektowanych we współpracy z marką Axiom Audio i zbudowanych w fabryce mieszczącej się w Dwight w kanadyjskim stanie Ontario. Dziś katalog zawiera wiele modeli podłogowych i podstawkowych, głośniki centralne, ścienne i efektowe, a także aktywne subwoofery i jeden model bezprzewodowy. Najwyższy model T Signature ma zewnętrzną zwrotnicę, która umożliwia jego upgrade do wersji aktywnej. Jak się okazuje, rozpoczęcie produkcji zestawów głośnikowych znów było pomysłem Jamesa Tannera. Chciał on zbudować aktywne kolumny na własny użytek i początkowo nie miał zamiaru wchodzić z nimi rynek, jednak kiedy dał się przekonać, zapotrzebowanie było trzykrotnie większe, niż się spodziewał. Cała linia kolumn jest oparta na rozwiązaniach czysto technicznych, a nawet naukowych - bez audiofilskiego voodoo i opowieści o zjawiskach fizycznych, których dotąd nikomu nie udało się zbadać. Dzięki współpracy z firmą Axiom Audio, udało się również utrzymać ceny na przyzwoitym poziomie.
Katalog
Dzisiejsza oferta Brystona podzielona jest na kilka głównych zakładek. Mamy tu aktywne systemy głośnikowe, urządzenia cyfrowe, sekcję gramofonową, końcówki mocy, przedwzmacniacze, zestawy głośnikowe oraz akcesoria takie, jak kable, zwrotnice czy kondycjonery sieciowe. Brzmi dość prosto prawda? Do czasu aż zdamy sobie sprawę, że prawie każda z tych zakładek jest podzielona na podkategorie, a w każdej z nich znajdziemy zazwyczaj co najmniej kilka produktów. I tak przykładowo karta ze wzmacniaczami została rozbita na końcówki mocy w wersji domowej i profesjonalnej, wzmacniacze słuchawkowe, zintegrowane, starsze konstrukcje SST2 i inne wzmacniacze - jeden model o zastosowaniu typowo studyjnym i jeden przeznaczony do systemów kina domowego. Choć to właśnie ta sekcja stanowi trzon oferty Brystona, firma odważnie atakuje rynek źródeł cyfrowych. W 2015 roku w katalogu pojawił się przetwornik BDA-3 obsługujący sygnały PCM i DSD wysokiej rozdzielczości. Rok później wprowadzono tańszą odmianę odtwarzacza cyfrowego o nazwie BDP-Pi, zbudowaną w oparciu o platformę komputerową Raspberry Pi. Prawdziwym uderzeniem było jednak wprowadzenie trzeciej generacji końcówek mocy. Nowe modele zostały nazwane "sześciennymi" z uwagi na trójkę, która w symbolu występuje jako potęga. Każdy z modeli zachował swoją konstrukcje i przeznaczenie, jednak kilka mniejszych lub większych udoskonaleń wystarczyło aby przekonać kierownictwo do całkowitej wymiany oferty w zakresie wzmacniaczy mocy. Pojawiły się inaczej wykończone fronty, ale też skuteczniejsze układy filtrujące, których zadaniem jest zabezpieczenie urządzeń przed zakłóceniami z sieci zasilającej. Wprowadzenie nowej generacji końcówek mocy to dla Brystona duże wydarzenie. W końcu mówimy tu o projektach, z których większość liczy sobie po kilkadziesiąt lat. Inżynierowie z Peterborough nie lubią się jednak spieszyć, więc wprowadzone niedawno modele prawdopodobnie będą produkowane bardzo, bardzo długo.
Firma nie porzuca jednak innych urządzeń, w tym przede wszystkim źródeł, których audiofile potrzebują by zbudować pełny system stereo. Jedną z ostatnich premier kanadyjskiej manufaktury jest odtwarzacz płyt kompaktowych BCD-3. Zastosowano w nim między innymi dwa nowoczesne przetworniki AKM AK4490. Podobnie, jak większość urządzeń Brystona, jest on dostępny w wersji domowej i profesjonalnej - z panelem frontowym o szerokości 17 lub 19 cali. Ta ostatnia opcja, z wykonanymi w płycie czołowej otworami, pozwala na montaż sprzętu w studyjnym racku. W 2016 roku firma zaprezentowała światu swój pierwszy gramofon oznaczony symbolem BLP-1. Konstrukcja o napędzie paskowym została zbudowana na masywnej podstawie, a napęd zapewnia jej niskoobrotowy silnik o dużym momencie. Urządzenia nie podłącza się bezpośrednio do prądu, ale do firmowego zasilacza PWM (Pulse Width Modulation) o nazwie BTP-1. Talerz o grubości 35 mm wykonano z tworzywa o nazwie Delrin, oś z utwardzanej stali węglowej, a łożysko z ultra-twardego brązu wypolerowanego z tolerancją 0,02 mm. Wentylowana plinta ma eliminować turbulencje talerza i chronić łożysko przez wibracjami. Tytanowe ramię ma łożyska ze stali wolframowej. Jak widać, nawet podchodząc do tematu powracającej technologii, kanadyjscy konstruktorzy nie bawią się w półśrodki. Zamiast tego, od razu szukają najlepszych, najbardziej wytrzymałych materiałów i budują urządzenie, które przeżyje chyba wszystko. Kupując BLP-1, lepiej zacząć zarażać swoje dzieci muzyczną pasją. Ktoś przecież musi sprawdzić ile tak naprawdę wytrzymuje sprzęt Brystona.
W pogoni za ideałem?
W ciągu naszego życia setki razy stykamy się z produktami, które po dwóch wiosnach wymagają naprawy albo nadają się tylko na śmietnik. Niektórzy producenci sprzętu grającego wymieniają cały swój katalog w ciągu trzech, może czterech lat. Typowego amplitunera kina domowego po dziesięciu latach nie da się sprzedać nawet do komisu, bo jest to przedmiot praktycznie bezwartościowy. Wiele audiofilskich wzmacniaczy po takim okresie użytkowania wymaga gruntownego serwisu, z wymianą potencjometru i kondensatorów. Tymczasem w kanadyjskim Peterborough czas płynie inaczej. Nowe modele powstają powoli, bez pośpiechu, a te starsze nawet po kilku latach są wciąż tak dobre, że nie ma sensu przy nich grzebać. Najlepszą wizytówką Brystona są opinie zadowolonych audiofilów, a także profesjonalistów - muzyków, realizatorów nagrań i specjalistów od masteringu. Niektórzy z nich pracują na sprzęcie tej marki kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. Jedynym powodem do zmiany jest dla nich pojawienie się lepszego Brystona, ale i to zdarza się niezwykle rzadko, bo raz wprowadzony model pozostaje w produkcji bardzo długo. Wielu audiofilów uważa produkty Brystona za swój finalny zakup. Jak twierdzą przedstawiciele firmy, z ekonomicznego punktu widzenia jest to jak najbardziej logiczne. Przeciętny nabywca ma bowiem przed sobą kilka dekad słuchania muzyki i pewność, że nie będzie musiał rozglądać się za innym sprzętem. W tym czasie prawdopodobnie wspomni o Brystonie swoim kolegom, znajomym z pracy czy innym osobom, które z ciekawości zapytają jak udał się zakup. Ech, gdyby wszyscy podchodzili tak do swojej roboty...
Artykuł powstał we współpracy z firmą MJ Audio Lab.
Komentarze