JBL 4305P
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Karol Otkała
Pisanie wstępu do testu sprzętu JBL-a jest jak rozmowa przy wigilijnym stole - co roku mamy do czynienia z tymi samymi frazesami. Bo jaki jest JBL, każdy widzi. I gdyby spytać osoby nie interesujące się muzyką o tę markę, z pewnością będą ją kojarzyć chociażby dlatego, że okoliczne dzieciaki zakłócają ciszę takim małym czarnym pudełkiem z pomarańczową naklejką, jakieś hiphopy na tym puszczają i nie dadzą człowiekowi w spokoju i ciszy posiedzieć. Szczęście mają ci, którzy trafią na młodzież z Flipem albo Chargem. Gorzej, gdy trafi się Boombox. Wtedy muzyki słucha już pół osiedla. Osoby jako tako wtajemniczone do głośników mobilnych dorzucą pewnie jeszcze inne rozwiązanie - również mobilne - czyli słuchawki, zarówno nauszne, do codziennego użytkowania, jak i dokanałówki, które powinny sprawdzić się podczas biegania. I na tym w zasadzie kończy się wiedza przeciętnego Kowalskiego o tej marce. A gdy pokopie się choć chwilę, okaże się, że JBL jest odpowiedzialny za wiele instalacji koncertowych i kinowych, nagłośnienie w obiektach użyteczności publicznej, a do tego współpracuje z renomowanymi producentami samochodów, dostarczając im sprzęt car audio. Amerykanie regularnie biorą na celownik klientów zainteresowanych sprzętem klasy premium, oferując im na przykład hi-endowe kolumny albo duże, luksusowe systemy all-in-one. Jedna z ich najnowszych propozycji łączy sobie wszystko, co kochamy - styl retro, konstrukcję rodem z profesjonalnych monitorów, kompaktowe rozmiary i funkcjonalność nowoczesnych głośników sieciowych. Przed nami 4305P.
Pod tajemniczą nazwą opisywanego modelu kryje się system monitorów studyjnych z cyfrowymi wzmacniaczami, procesorem DSP, przetwornikiem cyfrowo-analogowym, łącznością bezprzewodową i Chromecastem, co z pewnością ucieszy osoby lubiące wszelkiego rodzaju serwisy streamingowe w wersji "Connect". Muzyka w cyfrowej formie coraz mocniej wkrada się w nasze życie i może prowadzić do pewnych zagwozdek. I nawet nie mam tu na myśli rozważań na temat dostępności poszczególnych albumów w takim czy innym serwisie, ale kwestie typowo hardware'owe. Dobre kolumny aktywne z reguły nie są tanie i szybko dochodzimy do wniosku, że za te same pieniądze można kupić wzmacniacz z funkcjami strumieniowymi albo nawet system jak za starych, dobrych czasów - wzmacniacz, odtwarzacz płyt kompaktowych, może nawet gramofon oraz dobre kolumny pasywne. No tak, ale wtedy na dzień dobry wyrzucamy za burtę wyjątkową prostotę, jaką dają nam zestawy głośnikowe, które wystarczy podłączyć do sieci. Myślicie, że zestaw "dzielony" będzie lepszy? Odważne stwierdzenie. Zresztą za chwilę zaczniecie się zastanawiać, jakie klocki wybrać, a nawet jakimi kablami je spiąć. Prawda jest taka, że wszystko zależy od preferencji użytkownika . W przypadku awersji do płyt można pójść o krok dalej i zainwestować w system głośników aktywnych oferujących dostęp do usług świadczonych przez TIDAL-a czy Spotify. Na papierze para JBL-i 4305P zdaje się być idealnym kandydatem do zakupu przy takim scenariuszu.
Wygląd i funkcjonalność
O tym, że "to nie są tanie rzeczy" mogłem przekonać się już po otrzymaniu przesyłki, która pod kilkoma metrami sterczu miała co najmniej drugie tyle folii bąbelkowej. Niby bezpieczeństwo najważniejsze, ale z drugiej strony tę nadzwyczajną ostrożność dystrybutora można uznać za lekko przesadzoną, ponieważ sprzęt jest zapakowany w jeden z najgrubszych kartonów, z jakimi miałem do czynienia. Po jego otwarciu naszym oczom ukazują się dwa kolejne kartony. Tak, kolumny są pakowane osobno. Umieszczono je w piankowych formatkach i w zasadzie jedyną rzeczą, która ma prawo latać w całym opakowaniu są dodatkowe akcesoria - kable zasilające, kabel do łączenia głośników, pilot, dokumenty oraz przyklejane podkładki. Reszta jest idealnie dopasowana, także w takiej konfiguracji chyba jedynie rzucanie paczką lub jej zalanie mogłyby doprowadzić do uszkodzenia sprzętu.
PREZENTACJA: Elektryczna podróż młodego geniusza - JBL
Głośniki występują w dwóch wersjach kolorystycznych - pierwsza to połączenie drewnianego forniru w kolorze orzecha z granatową maskownicą, a druga to zestaw w całości czarny. Pierwsza opcja prezentuje się naprawdę interesująco, wpadając w styl vintage, drugą z kolei można uznać za lekko asekuracyjną, ponieważ taki wariant każdy z nas dobrze zna i wie, że pasuje on praktycznie do wszystkiego. Miałem okazję zobaczyć na żywo obie wersje, jednak kilka tygodni spędziłem z tą drugą i mogę powiedzieć, że takie kolumny idealnie wtapiają się w otoczenie i nie przykuwają uwagi. No, chyba że postawimy je na białych meblach. 4305P nie zagracą nam połowy salonu. Ich wymiary są bardzo rozsądne. Podobnie jest z masą. Każda ze skrzynek waży 6,5 kg. Patrząc z zewnątrz na ich obudowy, zauważymy kilka ciekawych elementów. Mamy tu do czynienia z przednimi, podwójnymi bass-refleksami. Druga sprawa to przetwornik kompresyjny budzący u mnie skojarzenia z więziennymi, prostokątnymi głośnikami z kreskówek czy filmów, takich jak chociażby "Skazany na Shawshank". Nie powiem, wygląda to bardzo oryginalnie. Trzecia i w sumie najfajniejsza sprawa to brak jakichkolwiek oznaczeń kolumn (lewa/prawa). Rozstawianie sprzętu rozpocząłem od kolumny oznaczonej jako "slave" i miałem sporą zagwozdkę, gdzie ją ustawić. Wystarczył jednak szybki rzut oka na plecy "mastera", by zauważyć, że jest tam magiczny suwak pozwalający na zdefiniowanie, która kolumna ma być lewa, a która prawa. Niby banalne rozwiązanie, ale brakowało mi go w co najmniej kilku wcześniej testowanych modelach.
Poza tym przełącznikiem z tyłu kolumny głównej znajdziemy jeszcze między innymi wejścia 6,3 mm TRS i 3,5 mm, wejście cyfrowe (optyczne), gniazdo serwisowe, gniazdo Ethernet, złącze Digital Link, przyciski synchronizacji i resetowania, włącznik, gniazdo zasilania, przełącznik podbicia niskich tonów o 3 dB, a także przełącznik czułości wejść liniowych (-10 lub +4 dB). Druga kolumna zawiera tylko gniazdo zasilające, włącznik, przycisk synchronizacji oraz Digital Link. I trzeba przyznać, że jest to ciekawe rozwiązanie, ponieważ pozwala ono ten w pełni bezprzewodowy sprzęt połączyć ze sobą kablem, jednocześnie konwertując sygnał z 24 bit/96 kHz na 24 bit/192 kHz. W takim wariancie kolumny mogą być połączone kablem o długości do 6 metrów, zatem nawet audiofile powinni być zadowoleni.
Front drugiej kolumny zawiera jedynie diodę statusu. "Master" z kolei oprócz diody ma jeszcze dwa pokrętła/przyciski - jeden odpowiedzialny za poziom głośności, drugi za wybór źródła dźwięku. Po kilku tygodniach użytkowania sprzętu mogę powiedzieć, że owe pokrętła są fajne, ale nie niezbędne, ponieważ w zestawie znajduje się pilot, a i tak naszym systemem będziemy prawdopodobnie sterować za pomocą aplikacji streamingowych. Podczas testu zdarzyło mi się kilka razy skorzystać z potencjometru, ponieważ nie wiedziałem, gdzie jest pilot, a zarządzenie muzyką z poziomu telefonu czy laptopa trwałoby zbyt długo. Będąc już w temacie pilota warto wspomnieć i o nim. Ograniczono się do standardowych funkcji, czyli przycisku zasilania, wyciszenia, połączonego przycisku sterującego (głośniej/ciszej, play/pauza, przerzucanie utworów) oraz sześciu przycisków odpowiedzialnych za źródło dźwięku. Zatem mamy tutaj wygodniejszą wersję tego, co oferują pokrętła na głośniku głównym. Istotne jest to, że pilot parowany jest ze sprzętem przez Bluetooth, co jest zdecydowanie wygodniejsze niż port podczerwieni. Sprawia również, że głośnikami możemy sterować zza ściany. Można zatem powiedzieć, że wszelkie niezbędne funkcje zostały tu zaimplementowane. Jedynym jego minusem jest to, że sterownik kłuje w oczy. Dostojny sprzęt prezentujący się z klasą na komodzie został wzbogacony o akcesorium, które wizualnie przypomina najtańsze sprzęty z dyskontu. Wiadomo, że jakość wykonania jest zupełnie inna - to nie podlega dyskusji. Ale kolorystyka jest wyjątkowo nieszczęśliwa na podobnej zasadzie jak kremowy czy beżowy kolor nowych aut, który z automatu dodaje im lat. A wystarczyło tutaj pójść w czerń, by uniknąć niefortunnych skojarzeń i wizualnego obniżenia klasy sprzętu.
Gdy tylko przeczytałem informację, że model 4305P ma wbudowany Chromecast, byłem już spokojny o to, że sprzęt ten będzie wyjątkowo user-friendly. I tak jest. Sama instalacja trwa dosłownie kilka minut i ogranicza się do ustawienia kolumn oraz podłączenia ich do prądu. Uwaga - kolumny są niezależnie zasilanymi jednostkami i w moim przypadku stanowiło to jedyną trudność w kwestii podłączania, ponieważ musiałem znaleźć "na już" dodatkowe gniazdko. Po włączeniu zasilania przyciskiem z tyłu kolumny są gotowe do parowania. Co więcej, sam Chromecast w telefonie informuje o nowym urządzeniu, które znalazło się w zasięgu, pytając, czy nie chcemy je skonfigurować. Odpowiedź na pytanie była oczywista i już po kilku kliknięciach (wskazanie sieci Wi-Fi, hasła do niej oraz nadaniu nazwy nowemu systemowi) sprzęt był gotowy do grania. W niektórych przypadkach może być konieczne sparowanie kolumn oraz pilota. Tutaj musiałem posiłkować się instrukcją obsługi i w zasadzie był to jedyny moment, kiedy musiałem z niej skorzystać.
Po włączeniu zasilania przyciskiem z tyłu kolumny są gotowe do parowania. Co więcej, sam Chromecast w telefonie informuje o nowym urządzeniu, które znalazło się w zasięgu, pytając, czy nie chcemy je skonfigurować.Z 4305P spędziłem ponad trzy tygodnie. Jest to wystarczający okres, aby móc wyciągnąć wnioski z użytkowania sprzętu i muszę powiedzieć, że z amerykańskimi kolumienkami naprawdę się zaprzyjaźniłem. Nie obyło się bez potknięć, Jednak trudno mi ocenić, na ile ich przyczyną były same głośniki, a na ile oprogramowanie lub czynniki zewnętrzne. Kilkukrotnie zdarzyło się, że kolumny w magiczny sposób "dekonfigurowały" się w Chromecaście. Po ich wybudzeniu z trybu czuwania Chromecast nie widział dotychczasowej konfiguracji, tylko informował, że w pobliżu znalazł się nowy sprzęt, który można zainstalować. Niby cała procedura trwa dosłownie kilka minut, ale pojawia się pewna frustracja, bo ile razy można robić to samo... Druga sprawa - jeszcze bardziej tajemnicza - to gubienie widoczności w aplikacjach streamingowych. W czasie testów korzystałem z TIDAL-a oraz Spotify, zarówno w wersji mobilnej, jak i desktopowej. Przez cały okres nie było problemu z aplikacją mobilną. Tutaj sprzęt był zawsze gotowy do grania. Gorzej z desktopem. W TIDAL-u zestaw potrafił zniknąć z listy dostępnych urządzeń na kilka dni i na nic zdawała się ponowna konfiguracja. Początkowo myślałem, że może problem leżał po stronie laptopa, ale na drugim sytuacja była identyczna. Po kilku dniach nieobecności zestaw ponownie pojawiał się w aplikacji, mimo że w międzyczasie nie było żadnych aktualizacji oprogramowania głośników ani TIDAL-a. Skonsultowałem się z kolegą, który akurat nigdy nie miał w domu testowanych kolumn, ale w tym samym czasie różne urządzenia, które wcześniej były widoczne w aplikacji tego serwisu, również zaczęły u niego znikać. Cóż, może JBL-e trafiły na jakiś pechowy czas. W Spotify tego problemu nie było, jednak spójrzmy prawdzie w oczy - dopóki Szwedzi nie wywiążą się z obietnicy umieszczenia w swoim serwisie muzyki w jakości bezstratnej czy MQA, audiofilów zainteresuje on co najwyżej jako aplikacja do słuchania muzyki z samochodzie lub śledzenia playlist znajomych, którzy nie mają tak wysokich wymagań w kwestii jakości dźwięku.
Poza tymi niedogodnościami współpraca z JBL-ami układała się bardzo dobrze. Zestaw bardzo szybko reaguje na sterowanie z aplikacji. Po włączeniu wybranego albumu możemy zacząć korzystać z pilota, jednak jeśli chcielibyśmy tego uniknąć, aplikacje streamingowe są w stanie obsłużyć wszystkie niezbędne funkcje. Problem może pojawić się jedynie wtedy, gdy zechcemy posłuchać muzyki cicho. Wtedy zarówno w Spotify, jak i TIDAL-u w dolnych przedziałach wysterowania robi się naprawdę gęsto i ciężko wycelować we właściwy poziom tak, aby nie usłyszeli nas sąsiedzi. W tym wypadku z pomocą przychodzi pilot, jednak i on ma lekkie problemy na początku skali, ponieważ głośniki oferują tutaj stosunkowo duże przeskoki. Między absolutną ciszą a poziomem, który z pewnością u słyszą współpracownicy na telekonferencji, pozostawiono tylko jedno kliknięcie. Oczywiście tego typu problemy mogłoby rozwiązać połączenie opisywanych monitorów z jakimś urządzeniem źródłowym, takim jak na przykład streamer z regulowanym wyjściem. Z tyłu znalazło się bowiem sporo dodatkowych gniazd, w tym profesjonalne wejście analogowe akceptujące XLR-y. Super, tylko który posiadacz takich kolumienek będzie w ogóle zainteresowany budową takiej wieży? Gdybyśmy chcieli wybrać opcję "monitory i klocek", równie dobrze moglibyśmy przecież wybrać zestawy pasywne, przerzucając wszystkie inne obowiązki na zgrabny system all-in-one. Zresztą coś mi się wydaje, że sygnał z gniazd analogowych trafia prosto do DAC-a (komunikacja między kolumnami odbywa się na drodze cyfrowej). Fajnie, że z tyłu znalazło się wejście USB typu B, ponieważ dzięki temu te kompaktowe kolumienki będzie można postawić na biurku. Wejście optyczne pozwoli na łatwe podpięcie telewizora lub konsoli. Jeżeli natomiast komuś zabraknie niskich tonów, będzie mógł skorzystać z wyjścia dla subwoofera (RCA). Kolejnym elementem wyposażenia jest przełącznik aktywujący podbicie basu (o jego działaniu napiszę za chwilę). Z takich modnych udogodnień brakuje chyba tylko wejścia gramofonowego, ale już bez przesady - ekspresu do kawy też nie ma, a przecież, jak uwielbiają mawiać malkontenci, "za te pieniądze nikt łaski nie robi"...
Brzmienie
W sugestiach producenta pojawia się informacja, że najlepszą konfiguracją jest ustawienie kolumn w odległości mniej więcej 180-250 cm od siebie i słuchanie również z takiej odległości. Wraz z zestawem powinniśmy utworzyć trójkąt równoboczny. Nie są to wygórowane oczekiwania, ale znając polskie realia, śmiało można powiedzieć, że nawet takie ustawienie będzie w niektórych przypadkach trudne do osiągnięcia. Nie każdy ma w domu osobne pomieszczenie, w którym mógłby bez żadnych ograniczeń ustawić sprzęt według sugerowanego przez firmę wzorca. I choć dużą część testu przeprowadziłem właśnie w takim ustawieniu, nie byłbym sobą, gdybym nie posunął się jeszcze dalej i nie sprawdził amerykańskich monitorów również na szafce pod telewizorem, a następnie na biurku, a więc w konfiguracji, która w żaden sposób nie koliduje z codziennym życiem w M2.
TEST: JBL L52 Classic
Może zabrzmi to trywialnie, ale 4305P grają jak rasowe JBL-e. I mimo subtelnych różnic w niektórych obszarach praktycznie od razu czuć, że mamy do czynienia akurat z tym, a nie innym producentem. Już od pierwszych dźwięków zwracamy uwagę na ciepłą, lekko papierową, naturalną barwę. Nawet hermetycznym i "odczłowieczonym" nagraniom JBL-e są w stanie nadać odrobinę ludzkiej formy, wepchnąć w nie trochę ducha, jednak prawdziwe pole do popisu mają na płytach koncertowych, w których dominuje granie akustyczne. Tutaj za przykład może posłużyć praktycznie cała seria MTV Unplugged albo wspólny koncert Marka Knopflera i Emmylou Harris. W każdym z omawianych przypadków kolumny budują bardzo przyjazną, ciepłą atmosferę. Aż chciałoby się usiąść pod kocem z lampką wina i spędzić kilka godzin w otoczeniu tych delikatnych dźwięków.
Bardzo duży wkład w odbiór muzyki ma tutaj TIDAL, który był głównym dostawcą "software'u w jakości HiFi i bardzo często też MQA. Taka kombinacja dostarczała dźwięk wyjątkowo detaliczny i bogaty. Akustyczne granie koncertowe było idealnym poligonem doświadczalnym, by sprawdzić, jak szeroką scenę 4305P są w stanie wygenerować. Już pierwsza próba wypadła bardzo dobrze. Monitory potrafią stworzyć przestrzeń dla wszystkich instrumentów, tak że każdy z nich jesteśmy w stanie wyodrębnić bez większych problemów i skupić się tylko na nim. Do tego dochodzi fakt, że mimo wspomnianego wcześniej papierowego nalotu, nie sposób narzekać na równowagę tonalną. Nie odnotowałem przegięcia w żadną stronę, co jest o tyle ciekawe, że widząc niewielki, ale wspomagany podwójnym bass-refleksem woofer oraz głośnik wysokotonowy w dużej tubie, spodziewalibyśmy się raczej brzmienia z "zafiksowanym" korektorem przypominającym literę "V". Nic podobnego. Niskie tony mogą zaskoczyć głębią, ale absolutnie nie można tutaj mówić o dominacji, a raczej delikatnym uwypukleniu, którym możemy sterować (pamiętajmy o przełączniku z tyłu głośnika głównego). Niezależnie od położenia hebelka, będziemy mieli do czynienia z bardzo dobrym nasyceniem dźwięku i świetną klarownością.
Przyznam, że wariant koncertowy zdominował pierwsze kilkanaście godzin mojej przygody z kolumnami. Przyniosło mi to mnóstwo frajdy ale jednocześnie z tyłu głowy miałem poczucie, że coś mi tutaj nie gra. Z każdą kolejną godziną było ono coraz mocniejsze i nabierało realnych kształtów. Dlaczego? Otóż może i w moim odczuciu akustyczne koncerty wypadły rewelacyjnie, ale same głośniki wydawały się być "nieszczęśliwe". Jakby ktoś trzymał je na uwięzi. A przecież marka JBL kojarzy nam się z młodzieżą i nowoczesnym stylem życia - ma być szybko, głośno i dynamicznie. Ponieważ dla najmłodszego pokolenia jestem już rasowym boomerem, ograniczyłem ten przeskok do moich ulubionych towarzyszy testów ze sceny elektronicznej czyli The Prodigy, The Chemical Brothers i Jeana Michela Jarre'a. Kolumny odetchnęły z ulgą. Zachowały się tak, jakby ktoś popuścił im łańcuch. W takim repertuarze zyskały zdecydowanie większe pole do manewru. Przy żywszej i szybszej muzyce wręcz rwały się do grania, prezentując zaskakującą wręcz dynamikę, nawet przy wyłączonym podbiciu niskich tonów. Po przesunięciu suwaka brzmienie stawało się jeszcze bardziej treściwe i mięsiste. Ważne, że podbicie jest od razu wyczuwalne, ale na tyle delikatne, że niskie tony nie zaczynają dominować i reszta pasma nadal jest świetnie słyszalna. W żaden sposób nie cierpi też detaliczność dźwięku, nic po drodze nie ginie. Wartość dodana jest z kolei taka, że muzyka jeszcze bardziej angażuje, skupia na sobie uwagę słuchacza. Pstryknięcie hebelkiem sprawia też, że od razu chce się zrobić głośniej. I tutaj małe, znów pozytywne zaskoczenie. Kolumny nie są wybitnie duże, ale potrafią zagrać naprawdę głośno, zachowując przy tym nienaganną szczegółowość. Spokojnie poradzą sobie nie tylko w przeciętnym salonie w niewielkim mieszkaniu, ale także w większym pomieszczeniu.
Test głośników był świetną okazją do odświeżenia albumu, którego nie słuchałem kilka lat - "Oxygene 7-13". Był to strzał w dziesiątkę. Dynamika została tutaj zastąpiona mnogością dźwięków i kosmiczną wręcz przestrzenią. Wiadomo, że swoje robi tu format MQA, ale kolumny poradziły sobie wręcz wzorowo, dostarczając mi niesamowitej przyjemności ze słuchania.Żywsza i szybsza muzyka ze stajni The Prodigy i The Chemical Brothers wciągnęła mnie prawie bez reszty, ale w kategorii muzyki elektronicznej zwycięzca mógł być tylko jeden i jest nim Jean Michel Jarre. Test głośników był świetną okazją do odświeżenia albumu, którego nie słuchałem kilka lat - "Oxygene 7-13". Był to strzał w dziesiątkę. Dynamika została tutaj zastąpiona mnogością dźwięków i kosmiczną wręcz przestrzenią. Wiadomo, że swoje robi tu format MQA, ale kolumny poradziły sobie wręcz wzorowo, dostarczając mi niesamowitej przyjemności ze słuchania. Bez wahania mogę powiedzieć, że poznałem ten album na nowo. Po elektronice nadszedł czas na granie rockowe, które skupiło się mniej więcej na tym samym portfolio zespołów, którego użyłem podczas próby koncertowej. To idealny sposób, by porównać nagrania studyjne z ich wersją na żywo. Podobnie jak wtedy, tak i tym razem pierwsze skrzypce grała szczegółowość. Nawet przejście z gitary akustycznej na elektryczną nie sprawiło, że jakiekolwiek elementy zginęły w natłoku innych dźwięków. Brzmienie było klarowne i przejrzyste. Bardzo fajnie było powrócić do klasyków grunge'u z początku lat dziewięćdziesiątych, by uzmysłowić sobie, że ta muzyka nadal brzmi świeżo, a kombinacja 4305P i MQA wprowadza wiele dodatków, które przez prawie 30 lat od premiery w jakiś niewytłumaczalny sposób udało się przeoczyć.
Wisienką na torcie bardzo dobrej dotychczasowej współpracy z kolumnami miał być etap związany z ciężkim graniem. Tutaj również 4305P dawały radę. Szczególnie dobrze wypadał tutaj nowoczesny thrash, który nieraz osiąga poziom wyczynowy jeśli chodzi o produkcję. Mimo dużego ciężaru i natłoku dźwięków żaden fragment pasma nie przesłaniał pozostałych. Trochę słabiej wypadały starsze nagrania, w których na jakość brzmienia nie kładziono jeszcze tak dużego nacisku. Podobnie sytuacja przedstawiała się w przypadku jeszcze mocniej podkręconego stonera czy gęstego sludge'u. Momentami miałem wrażenie, że słucham jakiejś innej wersji albumów, które doskonale znam, jednak nie uznaję tego za wadę, a raczej ciekawe doświadczenie i zaproponowaną przez JBL-e próbę odejścia od grania "na dopalaczach" na rzecz naturalności. Krótko mówiąc, jeśli szukacie dobrego balansu między graniem rozrywkowym a audiofilsko-poprawnym, opisywane monitory są dowodem na to, że taki kompromis faktycznie da się osiągnąć. Z jednej strony zachęcają do eksperymentowania z ustawieniem, a nawet podbijania basu, z drugiej zaś potrafią wyraźnie zwrócić się ku neutralności, gdy przesadzimy albo sięgniemy po spierniczone nagranie. A to wszystko w formie funkcjonalnego, nowoczesnego sprzętu utrzymanego w stylu retro.
Budowa i parametry
JBL 4305P to aktywny system głośnikowy wyposażony w strumieniowe przesyłanie dźwięku wysokiej rozdzielczości. Amerykanie zapewniają, że opatentowane technologie akustyczne JBL gwarantują dźwięk o niewiarygodnej dokładności i dynamice, podczas gdy szeroka różnorodność połączeń przewodowych i bezprzewodowych otwiera świat możliwości dla miłośników muzyki i twórców treści. Zintegrowany silnik strumieniowania zapewnia zarówno przewodową, jak i bezprzewodową transmisję dźwięku przez sieć za pośrednictwem Google Chromecast, Apple AirPlay 2 i Bluetooth. Na tylnym panelu znajdziemy między innymi asynchroniczne wejście USB, optyczne Toslink, a także wejścia analogowe XLR/6,3 mm TRS oraz jack 3,5 mm. W monitorach zastosowano przetwornik cyfrowo-analogowy o wysokiej rozdzielczości (24 bit/192 kHz). Układ akustyczny oparto na opatentowanym 25-mm przetworniku kompresyjnym z tubą High-Definition Imaging oraz 13-cm głośniku nisko-średniotonowym. Całkowita moc systemu to 300 W. Kolumny dostępne są w wersji z wykończeniem fornirem drewnianym klasy meblowej w kolorze orzecha naturalnego lub czarnym. W zestawie znajduje się bezprzewodowy pilot.
Werdykt
Model JBL 4305P ma bardzo długą listę zalet i właściwie tylko jedną wadę - cenę, która z pewnością odstraszy pewną część klientów. Dla kogo zatem jest to sprzęt? Pomijając cenę powiedziałbym, że dla tej grupy, która pojawiła się we wstępie czyli młodych, prężnych i dynamicznych. Kolumny powinny świetnie zgrać się z ich gustami muzycznymi i dostarczyć oczekiwanych doznań dźwiękowych. Dla kogo jeszcze? Dla kogoś, kto jest płytosceptykiem, korzysta wyłącznie ze streamingu i nie chce bawić się w budowanie systemu stereo z kilku klocków, kolumn i srebrnych kabli. Tutaj dostajemy "gotowca i nie musimy zastanawiać się, czy wytypowane przez nas komponenty będą ze sobą dobrze współpracowały i jak taki zestaw zagra, gdy już ustawimy go w swoim pokoju odsłuchowym. Mamy zatem kompleksowe rozwiązanie. Niezwykle funkcjonalny zestaw, który jest gotowy do pracy praktycznie kilka minut po wyjęciu z pudełka. Co więcej, z racji niewielkich gabarytów takie kolumny można uznać za stosunkowo mobilne. Wiadomo, że na rower ich nie zabierzemy, ale na weekend w domku nad jeziorem jak najbardziej. Problem pojawia się jedynie wtedy, gdy zabraknie Internetu. Wtedy musimy być uzbrojeni w zapasy offline'owe.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podstawkowe, dwudrożne, wentylowane, aktywne
Pasmo przenoszenia: 45 Hz - 25 kHz
Częstotliwość podziału: 1,75 kHz
Maksymalne zużycie energii: 125 W
Wymiary (W/S/G): 33,6/21/22,3 cm
Masa: 6,6 kg (master), 6,4 kg (slave)
Cena: 10999 zł (para)
Konfiguracja
Pylon Audio Ruby Monitor, Audiolab 6000A Play, Audiolab 6000CDT, Melodika Purple Rain, Bang & Olufsen Beoplay HX, Samsung Galaxy S10, Dell Inspiron 5000.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
Daniel
Panie Karolu, w skrócie Triangle Signature Delta plus Gold Note IS-1000. Nie słucham muzyki tak głośno jak dawniej i chciałbym mniej tych wszystkich kabli oraz podłączyć TV do systemu. Na pewno głośniki aktywne tylko wchodzą w grę. Mam jeszcze głośnik Fbt Promaxx 112 A docelowo był na grilla, ale podłączony w domu najbardziej do mnie przemawia ten dżwięk "estradowy". Proszę o poradę: JBL 4305P vs JBL L75 MS. Muzyka rock, pop i filmy. Pozdrawiam!
0 Lubię
Komentarze (1)