Jean-Marie Reynaud Lucia
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Miłośnicy wysokiej klasy sprzętu grającego i audiofile uważnie śledzący sytuację na rynku z pewnością nie mogą narzekać na nudę. W ostatnich latach sytuacja jest bardzo dynamiczna, a coraz większa liczba producentów próbujących wykroić swój kawałek tortu sprawia, że pojawia się coraz więcej interesujących, oryginalnych, a nawet kontrowersyjnych urządzeń. Ogromna większość konstruktorów kolumn, wzmacniaczy, streamerów lub gramofonów próbuje wprawdzie dotrzeć do możliwie najszerszego grona odbiorców, co sprawia, że brzmienie tych klocków jest bardzo neutralne, bezpieczne i skrojone według tego samego wzorca, jednak tuż pod grubą warstwą uniwersalnych samograjów kryje się równie głęboka, a może nawet jeszcze głębsza jaskinia z prawdziwie odjechanymi konstrukcjami. Na tak nasyconym i zróżnicowanym rynku, znalezienie na przykład dziwnych, vintage'owych kolumn wzorowanych na monitorach sprzed czterdziestu lat lub lampowego wzmacniacza o niskiej mocy i rozkosznie ciepłym brzmieniu nie jest żadnym problemem. Na sklepowych półkach stoją i kurzą się setki takich wynalazków. Wydaje mi się, że niejeden meloman chciałby wymienić swoje zwyczajne kolumny i swój typowy wzmacniacz na coś ciekawszego, jednak największą barierą do przeskoczenia nie jest wcale lęk przed zbyt odważnym brzmieniem ani mniej rozpoznawalne logo, ale cena takiego sprzętu. Najczęściej mówimy bowiem o urządzeniach budowanych ręcznie przez prawdziwych zapaleńców, w małych ilościach, we własnej fabryce, z dostarczanych na zamówienie komponentów. Nie jest to masówka składana w błyskawicznym tempie przez roboty. A to niestety sprawia, że prawdziwie audiofilska elektronika z charakterem jest albo droga, albo koszmarnie droga. Pasjonaci marzą o kolumnach z głośnikami koncentrycznymi, wzmacniaczach ze wskaźnikami wychyłowymi i gramofonach z talerzem i ramieniem na pływającym zawieszeniu, ale rzeczywistość jest brutalna i szybko sprowadza wielu z nich na ziemię. A jednak... Czasami udaje się znaleźć coś, co teoretycznie nie powinno istnieć. Wzmacniacz lampowy w przystępnej cenie, ciekawe kolumny zbudowane przez debiutującą na rynku firmę albo przetwornik, którym producent kojarzony raczej z hi-endowymi urządzeniami próbuje dotrzeć do mniej zamożnych klientów. Na pierwszy rzut oka jest to wręcz podejrzane. Manufaktura specjalizująca się w budowaniu kolumn ze średniej i wyższej półki wyskakuje z monitorami plasującymi się tuż powyżej popularnej masówki. Czy gdzieś tu jest haczyk? A może to swego rodzaju test i próba udowodnienia, że za niewiele większe pieniądze można już kupić sprzęt znacznie wyższej jakości? Tak właśnie pomyślałem, gdy do naszej redakcji dotarły monitory Jean-Marie Reynaud Lucia.
Jean-Marie Reynaud - cóż to takiego? Otóż jest to francuski producent bardzo oryginalnych zestawów głośnikowych, zbudowanych całkowicie ręcznie i wykorzystujących autorskie przetworniki. Firma została założona w 1967 roku przez muzyka i inżyniera, który w tamtym okresie miał już za sobą kilka lat pracy w zakładzie produkującym wzmacniacze lampowe. Do pójścia własną drogą pchnęły go podobno dwie rzeczy - załamanie popytu na lampowe piecyki, związane oczywiście z postępującą ekspansją urządzeń tranzystorowych, oraz chęć stworzenia własnych zestawów głośnikowych. Jean-Marie Reynaud upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu, a jego przedsięwzięcie już wkrótce nabrało niezłego rozpędu. Od samego początku budował kolumny po swojemu. Nie szukał zaawansowanych materiałów rodem ze statków kosmicznych, ale też nie robił wszystkiego na ucho. Łączył tradycyjne, naturalne surowce z nowoczesnym, typowo inżynierskim podejściem do kwestii technologii produkcji i brzmieniem, które pod wieloma względami wpisywało się w tak zwaną szkołę francuską - było dynamiczne, szybkie, otwarte, rozdzielcze i orzeźwiające niczym kieliszek przyjemnie chłodnego Chablis z nutą owoców cytrusowych, leciutkim zapachem polnych kwiatów i spalonego słońcem siana. W 2011 roku, po śmierci założyciela, firma przeszła w posiadanie jego syna. Jean-Claude Reynaud nie zmienił zbyt wiele w sposobie jej funkcjonowania, i bardzo dobrze. Manufaktura zatrudnia zaledwie dziesięć osób, a w jej ofercie znajdziemy tylko oryginalne zestawy głośnikowe i związane z nimi akcesoria. Mamy tu dwa monitory - Lucia i Folia Jubile, cztery podłogówki - Euterpe Jubile, Cantabile Jubile, Abscisse Jubile i Orfeo Jubile, a także głośnik centralny Atlas, ścienny surround EMP Nano, podstawki Magic Stand II, kable głośnikowe Cable HP1132 i płytę testową Magic CD. Firma posiada halę magazynowo-produkcyjną o powierzchni 2000 metrów kwadratowych i bardzo dobrze wyposażone laboratorium połączone z komorą bezechową, co pozwalają na ciągły rozwój i prowadzenie badań nad kolejnymi kolumnami. Jak twierdzi Jean-Claude Reynaud, ich brzmienie ma być po prostu odzwierciedleniem uwielbienia, jakim Francuzi darzą jakość każdego aspektu życia. Powiedzieć jest łatwo, ale czy taką filozofię można, choćby tylko do pewnego stopnia, urzeczywistnić w monitorach kosztujących 2850 zł?
Wygląd i funkcjonalność
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że faktycznie coś może w tym być. Lucia może nie wykorzystuje jakichś piekielnie zaawansowanych przetworników, ale też nie wygląda jak typowy monitor z tego przedziału cenowego. Ciekawa obudowa z zaokrąglonymi krawędziami, głośnikami umieszczonymi w owalnym profilu i szerokim, laminarnym tunelem rezonansowym od razu przyciąga wzrok. Aby jednak dokładniej przyjrzeć się francuskim monitorom, musimy oczywiście wyjąć je z opakowania, które jasno daje nam do zrozumienia, że producent musiał na czymś zaoszczędzić i zdecydował się przyciąć koszty tam, gdzie nie miało to wpływu na brzmienie. Kolumny przyjeżdżają do nas w standardowym pudełku, w którym dla bezpieczeństwa upchano kilka innych kawałków kartonu, a każdą ze skrzynek zabezpieczono miękkim workiem i ośmioma styropianowymi narożnikami. Nie jest to oprawa godna audiofilskiego sprzętu, ale chyba nie ma się czemu dziwić. Stosunkowo niska cena nie zapowiadała ekstremalnie wypasionej otoczki w stylu drewnianej skrzyni wyłożonej skórzanymi poduszeczkami, a brak zbędnych bibelotów zwykle oznacza, że większa część dostępnych środków została przeznaczona na sprzęt, a nie ładne pudełka czy dokumenty wydrukowane na pięknym papierze kredowym. W kolumnach za osiem lub dwanaście tysięcy złotych mamy prawo wymagać takich luksusów, ale w monitorach za 2850 zł chyba lepiej przeznaczyć każdą złotówkę na przetworniki, zwrotnice i obudowy, ograniczając resztę do niezbędnego minimum. Skoro francuskie skrzyneczki przeżyły podróż z Barbezieux-Saint-Hilaire do Bydgoszczy, a stamtąd do Warszawy, można uznać, że opakowanie spełniło swoją rolę. I o to chodziło.
REPORTAŻ: Z wizytą w salonie Audio-Connect
Same monitory wyglądają naprawdę ciekawie. W odróżnieniu od prostopadłościennych zestawów wyposażonych w klasyczne głośniki i okrągły tunel rezonansowy, tutaj mamy do czynienia z wysokimi i wąskimi obudowami pozbawionymi jakichkolwiek brzydkich elementów - zakładek i łączeń okleiny, śrub mocujących przetworniki czy mało estetycznych otworów na kołki utrzymujące na miejscu maskownice. Wszystko wskazuje na to, że konstruktorom naprawdę zależało na stworzeniu wrażenia obcowania z nieco droższym, bardziej ekskluzywnym produktem. A jeśli tak, muszę powiedzieć, że w dużej mierze im się to udało. Możliwe, że to tylko pozory. Możliwe, że pod tą elegancką skorupą Lucia wcale nie jest jakimś ponadprzeciętnie zaawansowanym monitorem. Ale wygląda naprawdę rewelacyjnie. Oczywiście, wszystko to jest wynikiem przyjętej koncepcji i kilku sprytnych patentów. Brak widocznych łączeń dający wrażenie monolityczności obudowy to zasługa zaokrąglonych krawędzi i wykończenia. Dostępne są tylko dwie wersje kolorystyczne - biała i czarna. Wybór niewielki, ale oba kolory są teraz bardzo modne, a i samo lakierowanie (wraz z wcześniejszym przygotowaniem powierzchni do tego procesu) nie jest ani tanie, ani proste. Nie można powiedzieć, aby producent poszedł na łatwiznę. Śruby mocujące kosze głośników udało mu się zakamuflować w bardzo prosty sposób. Sporą część frontu pokrywa bowiem czarny materiał przypominający w dotyku gęsty filc lub zamsz. Dociskając palcem materiał wokół głośników, można wyczuć punkty, w których prawdopodobnie znajdują się łby wspomnianych śrub, ale dostanie się do nich wymagałoby zerwania całego kołnierza i jego ponownego wklejenia. Sam mogę z tego powodu ubolewać, bo rozwiązanie uniemożliwiło mi wykręcenie głośników i sprawdzenie co znajduje się wewnątrz kolumn, ale z punktu widzenia użytkownika jest to całkiem fajne. Spora część przedniej ścianki jest wytłumiona, co ma eliminować odbicia fal dźwiękowych zamazujące obraz stereofoniczny, a przy okazji, do pewnego stopnia, redukuje wibracje obudowy. Panel w kształcie olimpijskiej bieżni ciekawie kontrastuje z białą obudową i szerokim, czarnym tunelem rezonansowym. Warto dodać, ze francuscy inżynierowie tutaj także nie poszli na łatwiznę - nie nakleili materiału bezpośrednio na przednią ściankę, ale umieścili go w precyzyjnie wyfrezowanym zagłębieniu, dzięki czemu cały front jest idealnie płaski. Chyba, że użyjemy montowanych magnetycznie maskownic, dopasowanych kształtem do czarnych wkładek.
Wszystko to sprawia, że mamy wrażenie obcowania z dobrze przemyślanym i dopracowanym produktem. Fakt, może nie ma tu diamentowych głośników i rodowanych gniazd, ale melomani szukający dobrych głośników za dwa, góra trzy tysiące złotych na pewno takich luksusów nie oczekują. Większość z nich wie, że w takim budżecie zmieszczą się co najwyżej standardowe pudełka pokryte drewnopodobną okleiną. Jean-Marie Reynaud ma tutaj sporą przewagę nad konkurencją, bo - co tu dużo gadać - Lucia wygląda jak monitor z nieco wyższego przedziału cenowego. Wystarczyło zainwestować w ładniejsze, lakierowane obudowy i zastosować kilka sprytnych zabiegów stylistycznych, a efekt jest taki, że nawet niektórzy zorientowani w temacie audiofile będą mieli problem z odgadnięciem ich prawdziwej ceny. Mam też wrażenie, że Lucia szczególnie przypadnie do gustu przedstawicielkom płci pięknej. Powiecie, że estetyka nie ma znaczenia z punktu widzenia jakości dźwięku? Możliwe, ale jakość wykonania z pewnością już ma, a opisywane monitory wyglądają jakby ktoś naprawdę się do nich przyłożył. To po pierwsze. Po drugie, mamy równouprawnienie i nikt nie zabrania kobietom interesować się sprzętem audio. A po trzecie... Sorry, ale widziałem w życiu zbyt wielu mężczyzn wybierających sprzęt (a w szczególności kolumny) w towarzystwie swoich wybranek, aby powtarzać te brednie, że "wygląd nie ma znaczenia" albo że "brzydki sprzęt gra lepiej". Nie tak dawno na naszą redakcyjną skrzynkę przyszedł nawet mail z pytaniem, czy w typowym amplitunerze kina domowego można pomalować przednią ściankę na biało, bo żona urządzała salon i czarny sprzęt popsuł jej całą wizję artystyczną. Jeśli o mnie chodzi, spodobała mi się faktura zastosowanego przez francuską firmę lakieru. Na lekko zmatowionej, satynowej powierzchni nie widać odcisków palców i innych delikatnych zabrudzeń, a i mikroskopijne ryski nie powinny pojawić się na kolumnach tak szybko, jak na niektórych skrzynkach wykończonych czarnym lakierem fortepianowym.
Jean-Marie Reynaud informuje, że model ten został zaprojektowany do pracy w pokojach o powierzchni od 10 do 20 metrów kwadratowych, co wydaje się całkiem rozsądne. 13-cm głośnik niskotonowy wspomagany tunelem rezonansowym powinien w takich warunkach sprawdzić się co najmniej przyzwoicie. Ów tunel, umieszczony na przedniej ściance, jest kolejnym ukłonem firmy w stronę użytkowników, którzy w kwestii ustawienia głośników mają raczej ograniczone możliwości.Co więcej, francuscy inżynierowie musieli doskonale wiedzieć do kogo adresują te głośniki i co potencjalni nabywcy będą chcieli z nimi zrobić. Świadczy o tym chociażby lektura firmowych materiałów i tabeli danych technicznych. Mimo wszystko, mamy przecież do czynienia z niedrogimi i stosunkowo niewielkimi monitorami, które nie będą pracowały w ogromnych pomieszczeniach, a więc prawdopodobnie nie wylądują też w zbyt dużej odległości od ścian. Jean-Marie Reynaud informuje, że model ten został zaprojektowany do pracy w pokojach o powierzchni od 10 do 20 metrów kwadratowych, co wydaje się całkiem rozsądne. 13-cm głośnik niskotonowy wspomagany tunelem rezonansowym powinien w takich warunkach sprawdzić się co najmniej przyzwoicie. Ów tunel, umieszczony na przedniej ściance, jest kolejnym ukłonem firmy w stronę użytkowników, którzy w kwestii ustawienia głośników mają raczej ograniczone możliwości. Trudno przecież oczekiwać, aby nabywca monitorów za niecałe trzy tysiące złotych dysponował osobnym pokojem do słuchania muzyki, w którym kolumny mogą stanąć na środku i nikomu nie będzie to przeszkadzało. Zazwyczaj taki sprzęt pracuje w pomieszczeniach, które muszą pełnić inne, a często nawet wiele różnych funkcji. Jean-Marie Reynaud twierdzi, że dzięki laminarnemu portowi wentylacyjnemu, Lucie mogą zostać umieszczone nawet bardzo blisko ściany. Minimalny odstęp to 10-15 cm, co - biorąc pod uwagę niewielką (23 cm) głębokość samych skrzynek - powinno być do zrobienia nawet w przypadku ustawienia kolumienek na komodzie czy szafce pod telewizorem. W celu uzyskania prawidłowej stereofonii, producent zaleca rozsunięcie monitorów na odległość od 1 do 2,5 m, najlepiej na podstawkach o wysokości 50-60 cm. Jak to w życiu bywa, na pewno będzie trzeba poeksperymentować, ale jeśli firma bierze pod uwagę to, że kolumny będą musiały pracować w pobliżu tylnej ściany, a nie poucza wszystkich o złotych proporcjach i metrowej strefie ochronnej wokół głośników, bo wygodniej i taniej było umieścić bass-reflex na tylnej ściance. Jedynym potencjalnym minusem z punktu widzenia parametrów jest niewielka skuteczność - 85 dB. Widząc taki wynik, powinniśmy rozejrzeć się za stosunkowo mocnym wzmacniaczem. Tak przynajmniej podpowiadałaby logika. Parametr ten może jednak świadczyć o tym, że Francuzi postanowili wydobyć z tych monitorów sensowny bas, ale bez oszukiwania i posiłkowania się mało audiofilskimi sztuczkami.
Minusy? Tak naprawdę, można się tutaj przyczepić tylko do kilku drobiazgów natury estetycznej. Czarny materiał otaczający głośniki skutecznie przyciąga kurz i inne zabrudzenia. Dlatego, podczas przygotowywania kolumn do sesji fotograficznej, po raz pierwszy w historii naszego portalu musieliśmy użyć rolki do ubrań. Delikatnie, wykorzystując tylko jej brzeg, udało się ściągnąć różne drobinki, które dosłownie przykleiły się do zamszowej powierzchni, jednak nie radziłbym powtarzać takiej operacji zbyt często, bo po pewnym czasie materiał może zacząć się ścierać. Wyjątkowych estetów może drażnić również to, że wnętrze szczelinowego bass-reflexu owszem wyklejono czarnym materiałem, ale tylko do pewnej głębokości. Pasek ma dokładnie 3 cm szerokości, w związku z czym patrząc na monitory spod niewielkiego kąta, zaraz za tym specyficznym maskowaniem zobaczymy białe wnętrze tunelu. Precyzyjne wklejenie materiałowego paska o większej szerokości byłoby dość trudne. Można oczywiście zadać sobie pytanie dlaczego producent nie zostawił tego elementu w spokoju, a odpowiedź na nie poznamy w momencie odwrócenia obudowy do góry nogami. Górnej części tunelu nie oklejono, w związku z czym doskonale widać jego chropowatą, nieregularną powierzchnię. Rozumiem, że dokładne wyrównanie takiej szparki również nie jest łatwe (szczególnie jeśli chcemy zmieścić się w zakładanym budżecie), ale moim zdaniem najlepszym wyjściem byłoby zamalowanie wnętrza tunelu na czarno. W połączeniu z dokładnie przyklejonym paskiem czarnego materiału, nie budziłoby to żadnych podejrzeń ani wątpliwości. Jak to w budżetowych monitorach, z tyłu zobaczymy tanie, pojedyncze terminale umieszczone w okrągłym, plastikowym profilu. Widełki lub gołe druty polecałbym tylko tym użytkownikom, którzy są przekonani, że mają zwinne paluszki i nie doprowadzą do zwarcia. Najbezpieczniej będzie jednak skorzystać z bananów. Nad gniazdami umieszczono naklejkę z nazwą modelu i podstawowymi parametrami technicznymi. Ale to nie wszystko, bo na dolnej ściance czai się jeszcze jedna naklejka, z numerem seryjnym. Dlaczego nie wydrukowano go na tej pierwszej lub nie pozostawiono na niej miejsca na wpisanie numerów markerem? Nie mam pojęcia. Wygląda to jakby pięć minut po puszczeniu naklejek do druku ktoś w fabryce poderwał się z fotela i krzyknął "Oh merde!"...
Brzmienie
Z kolumnami Jean-Marie Reynaud miałem do czynienia wielokrotnie, zazwyczaj podczas różnego rodzaju wystaw i prezentacji, ale też przy okazji niedawnej wizyty w bydgoskim salonie Audio-Connect będącego polskim dystrybutorem tej marki. I za każdym razem miałem bardzo, bardzo pozytywne wrażenia po ich odsłuchu. Bez względu na to, czy grały z tranzystorem czy lampą, z plików czy z winylu - tego dźwięku po prostu chciało się słuchać. Oczywiście, firma idzie w kierunku typowym dla francuskich producentów sprzętu audio, w związku z czym zwykle mamy do czynienia z brzmieniem delikatnie rozjaśnionym, ale przyjemnie lekkim, szybkim, napowietrzonym i przestrzennym. Nie każdemu takie granie pasuje, ale konstruktorzy Jean-Marie Reynaud doskonale wiedzą, że na tym poziomie jakościowym nie wypada "sprzedawać" swojej wizji muzyki w nachalny, agresywny sposób. Charakteru tych kolumn, zgodnego zresztą z tak zwaną francuską szkołą brzmienia, nie należy więc mylić z jakimś kompletnym skrzywieniem w paśmie i deformacją muzyki pod swoje widzimisię. To raczej naturalne, audiofilskie granie, w którym nie tyle czegoś mamy więcej, a czegoś innego mniej, ale raczej koncentrujemy się na pewnych elementach przekazu ponieważ to one najbardziej wybijają się ponad przeciętność pod względem jakościowym. Zestawy tej marki kojarzą mi się ze świeżym, przejrzystym i dynamicznym dźwiękiem, który jednak łatwo można zrównoważyć i skompensować, chociażby poprzez dobór odpowiedniego wzmacniacza i okablowania. Nie trzeba w tym celu sięgać po urządzenia o brzmieniu ciemnym i zamulonym. Wystarczy odrobina muzykalnego, najlepiej lampowego charakteru, aby "wyprowadzić" francuskie kolumny niemal do zera. Do całkowitej neutralności. Wszystkie systemy oparte na głośnikach Jean-Marie Reynaud miały jednak to do siebie, że charakterystyczne elementy kolumn i wzmacniacza wzajemnie się nie kasowały, ale gdzieś tam zostawały, dając poczucie obcowania z dźwiękiem prawidłowym i dobrze zrównoważonym, ale jednak smakowitym, bogatym i pełnym charakteru.
Ponieważ jednak opisywane monitory cenowo mocno odbiegają od konstrukcji, które zrobiły na mnie tak dobre wrażenie, zastanawiałem się czy podczas testu uda mi się, nawet w znacznie mniejszym wymiarze, powtórzyć ten efekt, czy może trzeba się będzie pogodzić z faktem, że za 2850 zł nie da się odtworzyć chociażby namiastki brzmienia pachnącego hi-endem i pokojami Audio-Connectu na Audio Video Show. Lucie dały mi odpowiedź na to pytanie bardzo szybko. Otóż da się, miły panie. Wszystko się da. Trzeba tylko chcieć i wiedzieć jak obchodzić się z takim sprzętem. Francuskie monitory pokazały nieprawdopodobną energię i zaczęły grać tak, jakby były zamknięte w tym brzydkim, ciasnym kartonie przynajmniej dziesięć lat i wprost nie mogły się doczekać, kiedy podłączę do nich kable i puszczę jakąkolwiek muzykę. Dynamika, szybkość, przejrzystość, fantastycznie otwarta przestrzeń i iście młodzieńcza werwa - to ich największe, choć nie jedyne atuty. Doskonale wiadomo przy tym, że nie jest to brzmienie stuprocentowo neutralne, nastawione na minimalną ingerencję w nagranie. Ale nie można też powiedzieć, aby było rozjaśnione do granic możliwości. Lucie koncentrują się na zakresie średnich i wysokich tonów, ale... Kiedy trzeba, potrafią przyładować solidnym basem. Co prawda nie takim, jaki mogą zaoferować nam tylko potężne kolumny podłogowe albo aktywne subwoofery, ale naprawdę głębokim, mięsistym i zaskakująco wyrównanym. Niskie tony są cofnięte o pół kroku względem średnicy (co w mniejszych pomieszczeniach i przy niewielkiej odległości od tylnej ściany może okazać się błogosławieństwem), ale jeśli przyjrzycie się tylo nim, odkryjecie, że w zadziwiająco konsekwentny sposób schodzą coraz niżej i niżej, bez jakiejkolwiek szarpaniny, podbijania wąskiego przedziału częstotliwości czy nagłego ucinania dźwięku w jednym punkcie. Może jestem na tym punkcie przewrażliwiony, ale bardzo mi to zaimponowało, bo wiem, że w tak zwanym codziennym użytkowaniu nierówny bas potrafi sprawić wiele problemów. Trudniej jest poradzić sobie z odpowiednim ustawieniem takich kolumn, a kiedy już uda się znaleźć pozycję, w której niskie tony trochę się wyrównują, może się okazać, że całkowicie rozjechała nam się przestrzeń. Jednym z najczęstszych problemów jest także podbijanie basu na jednych nagraniach i niemal całkowite wycinanie go na innych. A w zestawach podstawkowych z tego przedziału cenowego jest to praktycznie norma. Jeżeli sięgniemy po dobre monitory, nie odczujemy tego tak bardzo, ale w zdecydowanej większości dostępnych na rynku modeli efekt ten występuje. A tutaj? Nic. No dobrze, nie jest to jeszcze referencyjny bas, ale francuskim konstruktorom udało się osiągnąć coś, czego po budżetowych monitorach absolutnie bym się nie spodziewał. Delikatnie cofnęli cały ten zakres, ale popracowali nad jego spójnością i liniowością. Do tego stopnia, że podczas testu zacząłem katować Lucie najbardziej hardcore'owymi kawałkami, i obserwowałem jedynie jak pewnie i zdecydowanie schodzą coraz niżej i niżej, niemal do samego końca. Bez buczenia, bez przysłaniania średnicy, bez wpadania w niekontrolowane dudnienie i bez ucinania basu w jednym punkcie. Wystarczy dosunąć je do ściany (bez przesady, ale tak, aby zapewnić im odrobinę akustycznego wspomagania), a można uzyskać dół, o jakim wielu monitorom w tej cenie nawet się nie śniło.
Amatorzy francuskiego dźwięku znajdą tu wszystko, czego szukają - czytelne wokale, wyrazistą górę pasma oraz specyficzne połączenie lekkości, energii, mikrodynamiki i trójwymiarowej stereofonii. Lucie lubią znikać z pomieszczenia odsłuchowego i robią to bez fałszywej skromności. Jeżeli tylko realizator nie spierniczył nagrania albo celowo nie umieścił wybranych dźwięków w jednym kanale, z zamkniętymi oczami trudno będzie nam wskazać dokładną lokalizację głośników.Główną atrakcją kolumienek z Barbezieux-Saint-Hilaire jest jednak to, co dzieje się w zakresie średnich i wysokich tonów. Amatorzy francuskiego dźwięku znajdą tu wszystko, czego szukają - czytelne wokale, wyrazistą górę pasma oraz specyficzne połączenie lekkości, energii, mikrodynamiki i trójwymiarowej stereofonii. Lucie lubią znikać z pomieszczenia odsłuchowego i robią to bez fałszywej skromności. Jeżeli tylko realizator nie spierniczył nagrania albo celowo nie umieścił wybranych dźwięków w jednym kanale, z zamkniętymi oczami trudno będzie nam wskazać dokładną lokalizację głośników. Francuskie monitory budują szeroką scenę stereofoniczną, swobodnie wychodzącą poza ich boczne ścianki. Z głębią jest trochę gorzej, ale to i owo również uda nam się uchwycić. Kluczowe będzie tu ustalenie optymalnego dystansu od tylnej ściany - odległości gwarantującej dobre wypełnienie najniższych rejestrów bez spłaszczania przestrzeni. Wszystko to przestaje się jednak liczyć w momencie, gdy zdamy sobie sprawę z tego, że najtańsze zestawy w ofercie Jean-Marie Reynaud potrafią zagrać tak swobodnie, lekko i przejrzyście, że zaczynamy się zastanawiać czy podana w katalogu cena dotyczy pary, czy sztuki... Jakość średnich i wysokich tonów jest tak wysoka, że za porównywalne pieniądze może być ciężko znaleźć zestawy pokazujące więcej detali i dające lepszy wgląd w nagranie, a przy tym nie popadające jeszcze w agresję i ewidentne przejaskrawienie. Na tę chwilę przychodzą mi do głowy tylko Fyne Audio F500 - wyjątkowo ciekawe monitory wyposażone w głośnik koncentryczny wprowadzający do brzmienia nawet więcej smaku i charakteru, który może nam się kojarzyć z konstrukcjami hi-endowymi. No, ale... Oba modele są skierowane do odbiorcy, który będzie wiedział jak wydobyć z nich to, co najlepsze i zamaskować wady wynikające z przyjętego przez producenta pomysłu na kształtowanie brzmienia. I mam wrażenie, że Lucie będą, mimo wszystko, łatwiejsze do opanowania. Owszem, mają swój temperament i koloryt, ale jeżeli uznamy, że należy lekko naciągnąć ich dźwięk w kierunku lampowego ciepła i przesunąć równowagę tonalną w stronę niskich tonów, powinno się to udać całkiem szybko. Wystarczy sięgnąć po dobrą lampę lub hybrydę i sprawa powinna być opanowana. Niestety, doświadczeni lub nawet średnio wtajemniczeni audiofile wiedzą, co to oznacza. Dobrego wzmacniacza lampowego lub hybrydowego nie da się bowiem kupić za tysiąc złotych. Podobnie, jak w przypadku Fyne Audio F500, mamy do czynienia z kolumnami, które nie zadowolą się kiepską elektroniką i kablami z supermarketu. Fezz Audio Silver Luna? NuPrime IDA-8? Cyrus One? Moim zdaniem to raczej minimum jeśli chodzi o wzmacniacz. Jeżeli brzmienie w dalszym ciągu będzie zbyt lekkie, trzeba będzie sięgnąć po kable Cardasa, Van den Hula lub Tellurium Q. Do tego oczywiście źródło, podstawki, zasilanie i powoli robi nam się system za dziesięć tysięcy złotych. Czy można taniej? Ależ oczywiście. Ale z tak dobrymi i tak przejrzystymi kolumnami, każda próba oszukiwania na sprzęcie towarzyszącym może się skończyć źle. Na pewno szukałbym urządzeń o brzmieniu odpowiednio dociążonym i lekko ocieplonym, a przy tym dysponujących odpowiednią mocą, by ruszyć membrany francuskich monitorów jak trzeba. Jeżeli znajdziecie coś sensownego w cenie do 2000-3000 zł, to super. Ja zbyt wielu takich wzmacniaczy nie znam. A jeśli się postaracie, albo dojdziecie do wniosku, że lepiej wydać trochę więcej i cieszyć się znacznie lepszym sprzętem, nagrodą będzie naturalne, przyjemnie lekkie, rozdzielcze i pełne energii brzmienie podparte solidnym, równym i zaskakująco głębokim basem.
Budowa i parametry
Jean-Marie Reynaud Lucia to dwudrożny monitor w obudowie wentylowanej. Jak twierdzi producent, miał to być mały, ale niesamowicie wydajny zestaw podstawkowy zoptymalizowany tak, aby można było umieścić go nawet na półce lub biurku. Stosunkowo wysoką, ale wąską obudowę wykonano z płyt MDF o grubości 19 mm. Montaż pod prasą ma gwarantować wysoką sztywność całej konstrukcji. Ciekawostką jest szczelinowy, laminarny port wentylacyjny umieszczony na przedniej ściance. Specyficzny tunel ma tak niewielką wysokość, że ciężko jest nawet wsunąć weń palec, ale już z zewnątrz widać, że jego wylot oklejono cieniutką, czarną taśmą o przyjemnej w dotyku, welurowej fakturze. Prawdopodobnie ma na celu ograniczenie szumów i świstów przepływającego w obie strony powietrza, a przy okazji sprawia, że szeroka szparka wyraźnie odcina się na tle frontu. W opisywanym modelu pracują dwa głośniki wyprodukowane we Francji. Jednostka nisko-średniotonowa ma 13-cm powlekaną papierową membranę stożkową z 25-mm cewką na aluminiowym wsporniku. Kosz woofera wykonano z ABS-u czyli terpolimeru akrylonitrylo-butadieno-styrenowego. Jak twierdzą konstruktorzy Jean-Marie Reynaud, chodziło o wyeliminowanie rezonansów wprowadzanych przez ten element, zwykle wytwarzany z metalu. W centrum głośnika znajduje się nieruchomy korektor fazy w kształcie zaokrąglonego na końcu stożka. Wysokimi częstotliwościami zajmuje się impregnowana, miękka kopułka z 25-mm cewką chłodzoną ferrofluidem oraz niewielką tubą z ABS-u, która zdaniem producenta poprawia wydajność i kierunkowość tego głośnika. Oba przetworniki otoczono specyficznym, materiałowym kołnierzem w kształcie olimpijskiej bieżni. Ma to tłumić niepożądane odbicia fal dźwiękowych od przedniej ścianki, a przy okazji maskuje śruby mocujące głośniki. Zwrotnica dzieląca pasmo przy 3500 Hz została wykonana ręcznie. W układzie filtra głośnika niskotonowego wykorzystano kondensatory polipropylenowe i cewkę ferrytową nawiniętą drutem miedzianym o dużej średnicy. Wszystkie elementy są lutowane bezpośrednio ze sobą za pomocą cyny z dodatkiem srebra. Z ważniejszych parametrów technicznych warto zwrócić uwagę na niewielką skuteczność - 85 dB. Producent podaje, że Lucia jest zestawem 6-omowym, przy czym zaznacza, że jest to minimalna wartość impedancji. To cenna informacja dla klientów. Nierzadko zdarza się bowiem, że w kolumnach opisywanych jako 8-omowe, impedancja spada do 4,2 lub 4,8 Ω, a to już nakazywałoby traktować je jako zestawy 4-omowe. Ciekawostką jest także pasmo przenoszenia, zaczynające się przy 65 Hz (jak na monitory tej wielkości, to całkiem realistyczny wynik) i sięgające 18 kHz. Dlaczego nie 20 kHz? Wydaje się, że znów mamy tu do czynienia z rzetelnym podejściem producenta do tego tematu. Wpisana w tabeli wartość nie oznacza bowiem, że powyżej 18 kHz świat się kończy, a jedynie to, że przy takiej częstotliwości zanotowano spadek o 3 dB. Spora część producentów budżetowych kolumn pewnie dla świętego spokoju (swojego i potencjalnych nabywców) podałaby pasmo przenoszenia od 45 Hz do 20 kHz, dopiero w instrukcji obsługi (albo i nigdzie) zaznaczając, że jest to wynik mierzony z 6-dB spadkiem. Ogólnie rzecz biorąc, mimo niewysokiej skuteczności, nie ma się tutaj czego bać.
Werdykt
Podobało mi się. Przed rozpoczęciem odsłuchów słusznie podejrzewałem, że francuskie monitory mogą pokazać trochę firmowego charakteru, ale absolutnie nie spodziewałem się, że zaprezentują dźwięk tej klasy, z szeroką sceną stereofoniczną, szybkim, czystym i przyjemnie lekkim zakresem średnich i wysokich tonów oraz zaskakująco głębokim, liniowym basem. Nie jestem przekonany, czy jest to odpowiedni produkt dla początkujących melomanów szukających dobrych, uniwersalnych kolumn do budżetowego amplitunera lub wzmacniacza stereo. Inaczej mówiąc, nie są to monitory, które można ustawić byle jak i podłączyć do byle czego. Ale jeżeli macie audiofilską duszę, jesteście już troszeczkę wkręceni w temat wysokiej klasy sprzętu, macie do nagłośnienia średniej wielkości pokój, szukacie ciekawych, nieprzeciętnych głośników i nie boicie eksperymentować z elektroniką, nie wiem czy w tej cenie znajdziecie coś lepszego. Uprzedzam, są to zestawy, nad którymi trzeba trochę popracować. Bez inwestycji w naprawdę porządny wzmacniacz (najlepiej taki, który ma w sobie coś z lampy) raczej się nie obejdzie. Do kompletu zaraz dojdą ciężkie podstawki i audiofilskie kable, a z pokoju będzie musiał wyjechać jakiś mebel, bo rezultaty przesunięcia monitorów o dwadzieścia centymetrów do tyłu lub do przodu będą wyraźne niczym widok na Giewont w bezchmurny, zimowy poranek. Dla takiego dźwięku warto się jednak pomęczyć. Lucia to budżetowe kolumny, które w odpowiednich warunkach i w towarzystwie starannie dobranej elektroniki potrafią wznieść się na wyższy poziom i pokazać o co w tej całej zabawie chodzi. Chapeau bas!
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podstawkowe, dwudrożne, wentylowane
Efektywność: 85 dB
Impedancja: 6 Ω
Pasmo przenoszenia: 65 Hz - 18 kHz
Częstotliwość podziału: 3,5 kHz
Rekomendowana moc wzmacniacza: 20 - 100 W
Wymiary (W/S/G): 37/18/23 cm
Cena: 2850 zł zł (para)
Konfiguracja
Unison Research Triode 25, Rotel A11, Marantz ND8006, Cambridge Audio CP2, Clearaudio Concept, Cardas Clear Reflection, Melodika Purple Rain, Equilibrium Pure Ultimate, Enerr One 6S DCB, Enerr Transcenda Ultra, Enerr Transcenda Light, Enerr Tablette 6S, Norstone Esse.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
-
Andrzej
Witam. A jak te kolumny mogą pasować do wzmacniacza Synthesis Soprano? Ma szansę się to zgrać?
0 Lubię
Komentarze (1)