PMC Twenty 26
- Kategoria: Kolumny i głośniki
- Tomasz Karasiński
Professional Monitor Company to firma, którą z punktu widzenia audiofila definiują dwa główne pojęcia. Pierwszym z nich, które pojawia się właściwie w każdym teście jest "rynek profesjonalny" - PMC rzeczywiście działa na tym polu od wielu lat, odnosząc prawdopodobnie nawet większe sukcesy, niż na rynku amatorskim. W odróżnieniu od producentów, którzy chwalą się obecnością swoich kolumn w kilku studiach nagraniowych, brytyjska marka faktycznie tam się narodziła, a lista utytułowanych użytkowników tych kolumn jest tak długa, że trzeba było posortować ją alfabetycznie. W domu lub w pracy zestawów PMC słuchają takie sławy, jak Brian May, Coldplay, Elbow, Kraftwerk, Marillion, Prince, Robbie Williams, Tori Amos czy Thomas Newman, natomiast wśród instytucji znajdziemy między innymi Audio Network, Backyard Studios, Capitol Studios, Dorian Gray Studios, Finyl Tweek, Insane Sounds, La Vall Studios, Metropolis Mastering czy Wired Masters. Nawet nie wiedząc nic na temat samych głośników, z łatwością można zauważyć, że mają znakomite referencje. Drugie pojęcie definiujące markę PMC, szczególnie w sektorze kolumn do zastosowań domowych, to "linia transmisyjna" - rozwiązanie stosowane rzadko, głównie ze względu na skomplikowane obliczenia, konieczność zastosowania specyficznych głośników i wysokie koszty produkcji obudowy, w którą wkomponowany jest taki labirynt.
Brytyjczycy twierdzą jednak, że linia transmisyjna jest znacznie lepszym rozwiązaniem niż obudowy zamknięte lub najpopularniejsze obecnie bas-refleksy. Co więcej, inżynierowie PMC popracowali nad tą technologią, dopieszczając ją do tego stopnia, że zdecydowano się nadać jej nazwę Advanced Transmission Line. Efekty są ponoć tak dobre, że system ATL stosowany jest nawet w niewielkich monitorach, nie wspominając już o potężnych kolumnach do użytku domowego i studyjnego. O dostępność odpowiednich głośników projektanci nie muszą się martwić, bo zamawiają je sami u wyspecjalizowanych poddostawców, dzięki czemu powstały tak ciekawe konstrukcje, jak kopułki średniotonowe czy tak zwane woofery tłokowe. Obecnie w audiofilskiej części katalogu znajduje się sześć serii. W linii Gold mamy tylko monitory DB1 Gold, seria Fact to nieco bardziej lifestyle'owe konstrukcje do różnych pomieszczeń, SE to potężne kolumny blisko spokrewnione ze swoimi studyjnymi odpowiednikami, do tego mamy instalacyjne głośniki Wafer i subwoofer TLE1. Najnowszą propozycją PMC jest jednak zupełnie nowa seria Twenty, a w niej aż sześć modeli o bardzo audiofilskim wyglądzie - dwa monitory, trzy konstrukcje podłogowe i głośnik centralny. Klasyczne, ucywilizowane, na pierwszy rzut oka całkiem normalne, jednak każdy z tych zestawów wykorzystuje linię transmisyjną ATL i technologie rodem ze studiów nagraniowych. Jak wypadło połączenie tych dwóch światów w brytyjskim wydaniu? Aby się przekonać, wzięliśmy na warsztat największe, flagowe zestawy z serii Twenty - 26.
Wygląd i funkcjonalność
Z najnowszymi kolumnami PMC miałem już okazję zapoznać się podczas zeszłorocznej wystawy High End w Monachium. Zostały wówczas pokazane w bardzo oryginalny sposób - w typowym pomieszczeniu wystawowym ulokowano właściwie tylko głośniki i siedzenia dla zwiedzających. Zupełnie, jakby Twenty 26 grały same, bez pomocy jakiejkolwiek elektroniki. Oczywiście był to tylko sprytny zabieg wizualny, bo pełny system stereo schowano za grubą zasłoną, jednak takie podejście do premierowego pokazu nowej konstrukcji PMC bardzo mi się spodobało. Nawiasem mówiąc, kolumny grały wtedy z elektroniką Brystona, co akurat wyszło bardzo dobrze. Po tych kilku miesiącach miałem w pamięci klasyczne i na pierwszy rzut oka zupełnie normalne podłogówki grające bardzo angażującym dźwiękiem. Kiedy jednak załoga polskiego dystrybutora dostarczyła Twenty 26 do naszej pieczary odsłuchowej, zdałem sobie sprawę z tego, że tak naprawdę są to potężne skrzynie. Rozmiary kartonów wyraźnie sugerowały, że mamy do czynienia z poważnym sprzętem. Dzięki przemyślanemu opakowaniu, masywne podłogówki udało się ustawić na miejscu w kilkanaście minut. Operacja wymagała jedynie odwrócenia obu skrzynek do góry nogami i przykręcenia czarnych, zaokrąglonych z tyłu cokołów stabilizujących. Posiadacze miękkich dywanów i wykładzin mogą dodatkowo skorzystać z dołączonych do zestawu kolców. W kartonach znajdziemy też maskownice oraz komplet dokumentów, a wśród nich platynową kartę potwierdzającą 20-letnią gwarancję producenta. A co!
Twenty 26 prezentują się z jednej strony klasycznie, a z drugiej - naprawdę zawodowo. Może to średniotonowa kopułka zamknięta za metalową siateczką, a może podwójny wylot linii transmisyjnej u dołu... Tak czy inaczej nie trzeba być ekspertem aby zdać sobie sprawę z tego, że mamy tu do czynienia z czymś bardzo oryginalnym, choć zamkniętym w kanciastej skrzynce pokrytej eleganckim fornirem. Gdzieś pod nim ukryto zapewne magnesy neodymowe, które utrzymują na miejscu maskownice. Dzięki temu przedniej ścianki nie szpecą plastikowe kołki czy inne profesjonalne wynalazki. Trzeba przyznać, że rzadko któremu producentowi profesjonalnych głośników chce się dbać o takie szczegóły. Audiofile, którzy lubią studyjne podejście do brzmienia zmuszeni są raczej brać pod uwagę to, że ich nowy nabytek będzie miał wyjątkowo niski WAF. Tutaj natomiast dostajemy kolumny, które łączą profesjonalną technologie PMC z klasycznym wyglądem sprawdzającym się w normalnym salonie. Takie kolumny spokojnie mogą stanąć obok telewizora czy kominka i nie będą wyróżniały się jak wojskowy Humvee zaparkowany pod przedszkolem. Ba, można na nich nawet postawić doniczkę ze storczykiem!
Obudowy pochylono do tyłu pod kątem pięciu stopni, zapewne w celu wyrównania fazy między głośnikami, natomiast górna ścianka trzyma idealny poziom. Jakość wykonania Twenty 26 nie budzi najmniejszych zastrzeżeń, nawet przy tej cenie. Oczywiście można za te pieniądze kupić kolumny prezentujące się jeszcze bardziej spektakularnie, ale przecież nie o to tutaj chodzi. PMC to przecież propozycja dla tych, którym nie wystarczają standardowe, amatorskie konstrukcje z dmuchającymi dziurami i głośnikami, jakie może kupić każdy domorosły konstruktor. Przynajmniej teoretycznie. A jak jest w praktyce?
Brzmienie
Początkowo obawiałem się, że tak duże skrzynie wstawione do osiemnastometrowego pokoju zaczną się trochę dusić, jednak ku mojemu lekkiemu zdziwieniu, Twenty 26 idealnie wpasowały się w te warunki. Nawet przy pierwszym, nieco eksperymentalnym ustawieniu nie było najmniejszych problemów ze wzbudzającym się basem, a i przestrzeń wyglądała bardzo rozsądnie. Może to dzięki wylotowi linii transmisyjnej ulokowanemu z przodu (tak naprawdę za dwiema maskownicami kryje się jeden tunel), a może to sama specyfika systemu ATL? Nie wiem, ale po kilku minutach słuchania doszedłem do wniosku, że problemów wynikających z niedopasowania kolumn do metrażu i akustyki pomieszczenia nie będzie. Wprowadzając korekty ustawienia mogłem więc spokojnie kierować się bardziej kształtem sceny stereofonicznej, niż charakterystyką niskich tonów, a podczas spisywania obserwacji z odsłuchów nie musiałem brać poprawki na to, że w większym pokoju prawdopodobnie byłoby inaczej, swobodniej, lepiej... Domyślam się, że Twenty 26 równie dobrze poradziłyby sobie z nagłośnieniem czterdziestometrowego salonu, jednak nawet w skromnym mieszkaniu poradziły sobie idealnie, czym już na początku zjednały sobie moją sympatię.
Po zestawach wyposażonych w nietypowe głośniki i rzadko stosowany system strojenia obudów spodziewalibyśmy się dźwięku bardzo oryginalnego, nietypowego lub nawet nieco dziwnego. I tu znów małe zaskoczenie, bo Twenty 26 od pierwszych minut grały stosunkowo normalnie. Mówiąc obrazowo, ich brzmienie na tle innych kolumn zapewne będzie się trochę wyróżniało, jednak nie w większym stopniu, niż intuicyjnie obstawialibyśmy na podstawie ich wyglądu zewnętrznego. Jeżeli Twenty 26 stanęłyby w sklepie obok dwudziestu innych kolumn z tego przedziału cenowego, dla laika prezentowałyby się zupełnie normalnie. Ot, kanciaste, drewniane skrzynie z głośnikami z tym, że zamiast dwóch membran i kopułki mamy tu jedną membranę i dwie kopułki, a zamiast wyprofilowanej dziury na dole umieszczono jakieś dwie zaślepki. Tak naprawdę z grubsza to wszystko i dopiero specjalista będzie wiedział, o co tak naprawdę chodzi i cóż takiego kryje się za tymi kopułkami i zaślepkami. Podobnie jest z brzmieniem. Na pierwszy rzut oka, tudzież ucha, jest ono bardzo naturalne, dobrze zrównoważone i przyjemnie fizjologiczne. Delikatnie wyeksponowany jest zakres średnich tonów, dzięki czemu zamiast obserwować skraje pasma, odruchowo zwracamy uwagę na to, co w muzyce najważniejsze - wokale i instrumenty pierwszoplanowe. Zabieg jest jednak bardzo delikatny i bardziej kojarzy mi się ze szkołą brzmienia znaną z brytyjskich kolumn audiofilskich, niż z monitorami studyjnymi. Twenty 26 nie grają sucho i sterylnie. Ich brzmienie doprawiono odrobiną ciepła i gładkości. Scena stereofoniczna jest owszem delikatnie wysunięta do przodu, jednak nie ma to nic wspólnego z podawaniem dźwięku na twarz. Przypomina mi to granie bardziej w stylu Harbetha i Spendora, niż Geneleca czy ADAM-a.
Po tym, jak kolumny wpasowały się w pomieszczenie i system odsłuchowy, szybko zapomniałem o konieczności zapisywania swoich wrażeń i obserwacji. Przyznam nawet, że przez dobry tydzień używałem ich zupełnie swobodnie i w tym czasie Twenty 26 zupełnie mnie ze sobą oswoiły. W ich brzmieniu nie znalazłem ani jednego elementu, który na dłuższą metę mógłby irytować albo chociażby stale przypominać o swojej obecności. Podczas testów często mi się to zdarza. Wrzucam jedną z ulubionych płyt i nagle za sprawą podbitego basu lub przekombinowanej stereofonii przypominam sobie, że to nie mój system, nie moje brzmienie... W tym przypadku było inaczej. PMC albo trafiły w mój gust albo po prostu zostały zestrojone tak, aby ich brzmienie było wyjątkowo uniwersalne i ponadczasowe. Oczywiście nie są idealnie neutralne, ale dzięki temu trudno się nimi znudzić.
Co podobało mi się najbardziej? Przede wszystkim niewymuszona kultura grania połączona z dynamiką i szybkim, rozdzielczym zakresem średnich tonów. Kopułkowy głośnik daje brzmienie bardzo namacalne i bezpośrednie, co na niektórych nagraniach zbliża nas do efektu materializacji wokalistów. Twenty 26 potrafią zagrać głośno i dosadnie, ale nie odczuwają potrzeby udowadniania swojej wartości na siłę. Co ciekawe, znakomicie radzą sobie nawet podczas cichego słuchania. Wieczorami, kiedy z jakichś powodów nie chcemy lub nie możemy przywalić, one wciąż wydobywają z nagrań mnóstwo energii i detali, zachowując przy tym prawidłową równowagę tonalną. Dla mnie to wielka sztuka i bardzo cenna zaleta, bo wiele kolumn na tych poziomach głośności wydobywa z siebie jedynie cieniutkie "pitu-pitu", a tu dostajemy wszystko, co powinniśmy słyszeć, tylko w mniejszej ilości. Wady? Decydując się na takie zestawy należy liczyć się z tym, że zawsze będą one chciały lekko podkreślać zakres średnich tonów i delikatnie przysuwać scenę w kierunku naszego fotela. Jednym się to spodoba, innym nie, ale taka już jest natura tych kolumn i raczej ciężko będzie za pomocą wzmacniacza czy kabli namówić je do grania w zupełnie inny sposób. A moja prywatna opinia? Bardzo mi się podobało i nawet trochę żałuję, że PMC nie mogły zostać w naszej redakcji na dłużej.
Budowa i parametry
Z dostarczonego przez dystrybutora katalogu dotyczącego serii Twenty dowiedziałem się wielu interesujących rzeczy, których nie znalazłem wcześniej w sieci. Zaciekawiła mnie przede wszystkim metoda pomiarowa opracowana przez firmę we współpracy z brytyjskim National Physical Laboratory, zwana Rapid Acousto-Optic Scanning (RAOS). W dużym skrócie polega ona na wykorzystaniu laserów do błyskawicznego pomiaru fal dźwiękowych. Fala dźwiękowa uwidacznia się jako różnica w gęstości powietrza w poszczególnych miejscach, co zakrzywia przebiegające przez nie światło i pozwala na uzyskanie bardzo dokładnego "obrazu dźwięku". To z kolei umożliwia wykonanie precyzyjnych pomiarów zestawów głośnikowych, ze szczególnym uwzględnieniem propagacji i interferencji fal dźwiękowych. Na zamieszczonych w broszurce obrazach wygląda to zupełnie jak zdjęcie rentgenowskie dźwięku! Co do samych kolumn, obudowy wszystkich modeli z serii Twenty wykonuje się z 18-mm dwustronnie fornirowanego HDF-u, jednak w kluczowych miejscach płyty mogą mieć grubość dochodzącą nawet do 35 mm. Do tego dochodzą oczywiście wewnętrzne tunele Advanced Transmission Line, których obecność również korzystnie wpływa na sztywność i masę całej konstrukcji. Jeśli chodzi o głośniki, w modelu Twenty 26 zastosowano 18-cm przetwornik basowy znany z serii Fact, wyjątkową kopułkę średniotonową o średnicy 50 mm oraz 27-mm tweeter z kopułką z Sonolexu zaprojektowany przez PMC i SEAS-a. Częstotliwości podziału ustalono na 380 Hz i 3,8 kHz. W zwrotnicy zastosowano filtry o nachyleniu 24 dB na oktawę oraz specjalne płytki umożliwiające implementację grubych ścieżek sygnałowych dla uzyskania maksymalnej dynamiki. Co ciekawe, Twenty 26 wyposażono w potrójne terminale, dając użytkownikom spore pole do popisu w kwestii amplifikacji. Gniazda można oczywiście połączyć za pomocą firmowych zworek, jednak jeśli ktoś zechce na przykład oddzielić sekcję niskotonową od średnio-wysokotonowej lub napędzić kolumny trzema końcówkami mocy - droga wolna.
Konfiguracja
Naim CD5 XS, T+A E-Serie Power Plant, Tellurium Q Black, Cardas Clear Light, Albedo Geo, Enerr AC Point One, Enerr Symbol Hybrid, Ostoja T1.
Werdykt
PMC Twenty 26 to kolumny specyficzne, ale za to bardzo, bardzo audiofilskie. Brytyjczycy stworzyli produkt będący kwintesencją dobrego gustu i smaku. Podobnie, jak w opisywanych kilka miesięcy temu Kudosach Cardea C2, otrzymujemy tu ładne i eleganckie, ale też całkiem skromne mebelki, których prawdziwą wartość zaczynamy rozumieć dopiero wtedy, gdy pozwolimy im zagrać. Charakter brzmienia tych podłogówek powinien spodobać się melomanom o wyrobionym guście i audiofilom, którzy etap fascynacji tanimi sztuczkami mają już dawno za sobą. Zapewne dzięki zastosowaniu linii transmisyjnej, Twenty 26 potrafią świetnie dopasować się do pomieszczenia - nawet, jeśli nie jest ono idealne pod względem akustycznym. Dodatkową atrakcją jest zamknięta w brytyjskich kolumnach studyjna technologia i know-how firmy, której zestawów słuchają i na których pracują wybitni muzycy i realizatorzy nagrań. To się nie mogło nie udać.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podłogowe, trójdrożne
Efektywność: 86 dB
Impedancja: 8 omów
Pasmo przenoszenia: 27 Hz - 25 kHz
Wymiary (W/S/G): 106,2/19/43,9 cm
Cena: 28999 zł
Sprzęt do testu udostępniła firma MJ Audio Lab.
Zdjęcia: PMC, Małgorzata Filo, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Komentarze