Electronics Show 2018
- Kategoria: Reportaże
- Tomasz Karasiński
W dniach 13-15 kwietnia w podwarszawskim centrum wystawienniczym Ptak Warsaw Expo odbyła się pierwsza edycja targów elektroniki użytkowej Electronics Show. Impreza, której partnerem strategicznym jest sieć sklepów MediaMarkt miała być nakierowana na sprzęt elektroniczny w ogólnym rozumieniu, a nie jakąś wybraną grupę produktów, więc nie spodziewaliśmy się wybitnie audiofilskich atrakcji. Mimo to, postanowiliśmy dać temu wydarzeniu szansę i pojechaliśmy do Nadarzyna aby ocenić sytuację i pośród stoisk wystawienniczych znaleźć jakieś nowości z branży audio. Jeśli nie w sferze hi-endu, to może przynajmniej popularnego sprzętu takiego, jak słuchawki czy głośniki bezprzewodowe. Organizatorzy zapowiadali, że będzie to pierwsze tego typu wydarzenie w Polsce na tak dużą skalę. Wiadomo, że jako stali bywalcy wystawy Audio Video Show moglibyśmy z tym polemizować. Zależy co rozumiemy przez "wydarzenie tego typu", bo jeśli mamy na myśli imprezę skoncentrowaną na sprzęcie audio-video, to wystawę zajmującą wielki stadion i dwa warszawskie hotele trudno będzie przebić. Jeżeli natomiast rozszerzamy pole zainteresowania o elektryczne samochody, rowery i deskorolki, klimatyzatory, ekspresy do kawy i inne urządzenia, jakie można znaleźć w elektronicznym supermarkecie, to w porządku - takiej imprezy jeszcze w Polsce nie było.
Ptak Warsaw Expo to miejsce, które automatycznie stwarza duże możliwości jeśli chodzi o organizację podobnych imprez. Wszystko jedno czy będą to targi kosmetyków, festiwal popkultury, pokazy zabytkowych samochodów czy kongres dentystyczny. W ogromnych halach miejsca jest pod dostatkiem, a dla zmotoryzowanych dojazd nie jest żadnym problemem. W piątkowe popołudnie z centrum Warszawy do Nadarzyna można dojechać w dwadzieścia minut. Jeżeli w trakcie imprezy chcielibyście coś zjeść lub po prostu chwilę odpocząć, nieopodal głównego wejścia funkcjonowała otwarta strefa gastronomiczna. Bilety tradycyjnie można było nabyć w środku i od razu przejść do zwiedzania. Trzeba przyznać, że wyjątkowo sprawnie poszło, ale też wielkich tłumów nie było. Myślę, że nie będzie przesadą jeśli powiem, że w piątek około godziny czternastej po hali chodzili głównie wystawcy i ich goście, hostessy i dziennikarze. Gdzieniegdzie można było spotkać grupki zwiedzających, a z samego rana na teren wystawy podjechało podobno kilka wycieczek szkolnych, ale generalnie 80% ludzi poruszających się między stoiskami nosiło identyfikatory, firmowe spódniczki i kosze z ulotkami tudzież stroje małpy czy szturmowca z "Gwiezdnych Wojen".
Wybierając się na Electronics Show, mieliśmy na uwadze listę marek, których produkty miały być prezentowane. Denon, Yamaha, Sony, JBL, Samsung, Philips, Panasonic, Polk Audio, Wilson, KEF, Sonus Faber, Piega, Marantz, Focal, Micromega, Audiomica Laboratory, Egg-Shell, Zeta Zero, VAP, Meze Audio, RHA, AVM... W porównaniu z listą marek obecnych na zeszłorocznej wystawie Audio Video Show, może nie jest to imponująca wyliczanka, ale uznaliśmy, że mimo wszystko należałoby wybrać się do Nadarzyna i zobaczyć co w trawie piszczy. Może pojawią się tam zupełnie nowe marki, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia? A może wielkie koncerny staną na wysokości zadania i pokażą chociażby najnowsze miniwieże, soundbary i bezprzewodowe słuchawki? Takie produkty można znaleźć chociażby na berlińskich targach IFA, do których tematycznie byłoby tu najbliżej. Niestety, już pięć minut po wejściu na teren wystawy wiedzieliśmy, że nie będziemy mieli zbyt wiele roboty i raczej nie odkryjemy żadnych ekscytujących nowości. Wielcy gracze postawili na telewizory i smartfony, spychając dźwięk na dalszy plan. Tu i ówdzie można było zobaczyć miniwieżę lub głośniki bezprzewodowe, ale generalnie ta impreza nie jest miejscem do szukania, a tym bardziej słuchania sprzętu audio. Przykładowo, markę Polk Audio reprezentowało kilka miniaturowych głośników zatkniętych na wieszaku na ubrania. Jeśli mam być szczery, zupełnie się wystawcom nie dziwię, bo jak można prezentować sprzęt grający na otwartej przestrzeni, w bezpośrednim sąsiedztwie innych firm pokazujących swoje urządzenia oraz ulokowanej niemalże w samym centrum sceny, na której odbywały się różnego rodzaju prezentacje? Wzajemne zagłuszanie się doprowadziło do wojny na decybele. Wyobraźcie sobie, że wchodzicie do dużego sklepu ze sprzętem elektronicznym, w którym każde urządzenie gra coś zupełnie innego, z głośników puszczane są jednocześnie zapowiedzi i komunikaty, a między regałami przechadzają się panowie w garniturach i hostessy. Lepsze warunki do odsłuchu sprzętu panują w godzinach szczytu na Dworcu Centralnym, i piszę to absolutnie serio.
Z nowości, które mogłyby zainteresować audiofilów, na wystawie znaleźliśmy zaledwie kilka smakowitych kąsków, jak kolumny Piega Master Line Source 2, głośniki JBL Pulse 3 czy polskie zestawy głośnikowe Ciarry KG-5040 przypominające kolumny amerykańskiej marki Spatial Audio. O komfortowym odsłuchu należało jednak zapomnieć i to bez względu na lokalizację stoiska czy kaliber prezentowanego sprzętu. W niektórych przypadkach można było pokusić się o ocenę brzmienia, ale tylko w kategoriach ogólnych czyli na zasadzie "z grubsza dobre" lub "z grubsza niedobre". Próby dokładniejszej oceny sytuacji były z gruntu skazane na niepowodzenie, no bo jak wsłuchiwać się w detale, kiedy na scenie zapowiadany jest kolejny gość, tuż obok pracują sokowirówki, a wszystko to i tak zagłuszane jest ogólnym hałasem grających telewizorów i głośników bezprzewodowych? Nagle zatłoczone i trudne do opanowania pokoje hotelowe, stadionowe loże i sale konferencyjne zaczęły jawić się jako idealne pomieszczenia odsłuchowe. Organizatorzy i wystawcy najwyraźniej przewidzieli, że w centrum hali targowej nie będzie można usłyszeć czegokolwiek, więc firmy skoncentrowane na sprzęcie audio zajęły pomieszczenia na samym końcu hali. Z dala od największych źródeł hałasu, ale też z dala od wejścia, przez co ruchu nie było tu praktycznie wcale. Co więcej, pokoje ze sprzętem hi-endowym sąsiadowały ze sobą i to nie przez ściany, jak w hotelu, ale pustą przestrzeń. Boksy miały bowiem ażurowe sufity, a przez większość czasu pozostawały całkowicie otwarte. Chcąc posłuchać kolumn Ciarry ze wzmacniaczami Egg-Shella, trzeba było w jakiś magiczny sposób wyciąć z tła dźwięk głośników Zeta Zero pracujących w zasadzie kilka metrów dalej. W niektórych pokojach ciężko było odróżnić czy w danym momencie gra sprzęt głównego lokatora, czy może sąsiada. A przecież większość firm wystawiających się w tej strefie należało do Polskiego Klastra Audio. Można było chociażby wziąć przykład z dystrybutorów, którzy w hotelu Radisson Blu Sobieski organizowali odsłuchy w sesjach co 30 czy 15 minut. Pytanie tylko czy i to miałoby jakikolwiek sens, bo warunki i tak trudne, a chętnych jak na lekarstwo.
Mimo różnych minusów, mam wrażenie, że Electronics Show ma potencjał. Pierwsza edycja takiej imprezy to dla wielu wystawców i zwiedzających bardziej okazja do sprawdzenia możliwości i zbadania tematu, niż wchodzenia w niepewną jeszcze sytuację na pełnym gazie. Wydaje mi się, że wiele firm podeszło do sprawy w taki sposób i zupełnie mnie to nie dziwi, bo na ich miejscu zrobiłbym to samo. W Nadarzynie niemal na każdym kroku widać było pewną bierność osób obsługujących poszczególne stoiska. Jakby nikt do końca nie wierzył, że z tego całego zamieszania może coś wynikać. Z jednej strony widać było ruch i ogólny hałas, wiele osób starało się tchnąć w tę imprezę trochę życia, ale gdy podchodziliśmy do konkretnych stanowisk i urządzeń, ciężko było dowiedzieć się czegokolwiek. Tu ludzie stojący przy telewizorach jak posągi, tuż obok facet opierający się łokciem o stolik z ulotkami, dalej hostessy obgadujące swoje koleżanki i trzej panowie w garniturach siedzący na kanapie przed własnym systemem kina domowego... Z drugiej strony, zwiedzający zainteresowani nie jednym rodzajem sprzętu, ale raczej ogólnie nowinkami technicznymi, zdecydowanie mieli na tych targach co robić. Gdybyśmy prowadzili portal o szeroko pojętym sprzęcie elektronicznym, nie narzekalibyśmy na brak ciekawostek do opisania. Tematyka wystawy była bowiem bardzo szeroka. Z jednej strony telewizory i smartfony, pięć metrów dalej kuchenki i lodówki, zaraz za nimi elektryczne samochody i skutery, do tego roboty, strefa z pokazową stacją kosmiczną, pawilony zajmowane przez WAT i Politechniki Warszawskiej, a na dokładkę duża strefa, w której IKEA prezentowała koncepcje wyposażenia biur. Pomieszanie z poplątaniem! Ale dla miłośników technologii to nie lada atrakcja.
Z uwagi na to, że zajmujemy się przede wszystkim sprzętem audio, a warunki do sprawdzenia jego możliwości podczas Electronics Show były - ujmując sprawę bardzo łagodnie - takie sobie, chyba nie mogę polecić tej imprezy audiofilom, a już tym bardziej traktować jej jako alternatywy dla Audio Video Show. Tematycznie najbliżej jej do berlińskich targów IFA i jeżeli ten kierunek się utrzyma, a impreza nabierze rozpędu i rozrośnie się przynajmniej tak, aby wypełnić po brzegi jedną czy dwie hale wystawowe, będzie to całkiem ciekawe wydarzenie. Na razie można powiedzieć, że pierwsze koty za płoty. Było nieźle, choć dla audiofilów - bez szału. Potwierdzają to nawet oficjalne informacje udostępnione przez organizatorów. Wśród wybranych premier sprzętowych znalazły się same telewizory i smartfony. Można było odnieść wrażenie, że wszystko lub prawie wszystko, co zebrano w ten weekend w hali Ptak Warsaw Expo to produkty oferowane regularnie w każdym większym supermarkecie z elektroniką. Spacerując po ogromnych halach w Berlinie, ma się poczucie, że jest to okazja zobaczenia rozwiązań i urządzeń, jakie pojawią się w sklepach dopiero za pół roku. Nie chodzi mi tylko o konkretne produkty, ale przede wszystkim o wizję rozwoju szeroko rozumianej branży elektronicznej. IFA to też jeden wielki stragan ze sprzętem, ale także tym absolutnie najnowszym, jakiego nikt poza jego projektantami nie miał jeszcze prawa widzieć. W Nadarzynie takie premiery pokazało zaledwie kilka firm, ale - jak na pierwszy raz - to już bardzo dobry sygnał.
Na koniec krótko o plusach. Spodobało mi się odważne podejście organizatorów i umiejętność zainteresowania tematem tak wielu wystawców specjalizujących się w zupełnie różnych dziedzinach. Ktoś wreszcie podjął temat i stworzył imprezę, która przy odrobinie szczęścia może nawiązać rywalizację z dużymi, europejskimi targami elektroniki użytkowej. Nie zapomniano o wykładach i prelekcjach odbywających się w salach konferencyjnych oddalonych od całego tego zgiełku, pokazano trochę rozwiązań, które na pewno zainteresują ludzi z branży oraz klientów biznesowych, a wystawcy chętnie odwiedzali inne stoiska, dzięki czemu impreza zyskała wymiar profesjonalny. Może nawet była ciekawsza z punktu widzenia ludzi z identyfikatorami na smyczach, niż tych noszących opaski na nadgarstku? Może o tym świadczyć chociażby wydzielenie dwóch zamkniętych stref dla wystawców i dziennikarzy. Wystarczy jeden, mały press room z kilkoma stolikami, dostępem do sieci i kawą, aby człowiek od razu poczuł się lepiej. Na wielu wystawach wciąż tego brakuje, czego zupełnie nie rozumiem, bo wystarczyłoby nawet wydzielić specjalne miejsce na korytarzu aby ekipy fotograficzne i telewizyjne miały gdzie się rozłożyć, odpocząć i przejrzeć zgromadzone materiały. Pierwsza edycja Electronics Show nie była jeszcze tak ogromna, a o takich obowiązkowych sprawach pomyślano od razu. Nie chcę być niemiły, ale są imprezy, na których nie wprowadzono tego typu udogodnień od dwudziestu lat. W rezultacie do wykonania swojej dziennikarskiej roboty człowiek szykuje się jak na wojnę. Większa torba z obiektywami, mniejsza torba z obiektywami, dwa statywy, notatniki, ulotki, wizytówki, pół bagażnika dodatkowego sprzętu, buty na zmianę, kurtki, numerki, a ostatecznie i tak kończy się to próbą znalezienia pustego pokoju lub wyjścia do kawiarni, by móc w spokoju obejrzeć wykonane zdjęcia, wyjąć plan wystawy i zastanowić się które pokoje są już zaliczone, a do których trzeba jeszcze pójść. A przecież na wielu imprezach wygląda to zupełnie inaczej. To samo można powiedzieć o osobnym pokoju lub strefie dla wystawców. I tutaj paradoks, bo na wielokrotnie większych wystawach zorganizowanie takich miejsc jest problemem, podobnie jak ogarnięcie stref do odpoczynku dla zwiedzających, a na pierwszej w historii, jeszcze raczkującej wystawie Electronics Show było to zapewnione w standardzie.
Mimo małego udziału sprzętu audio w całym tym przedsięwzięciu i niemal kompletnego braku warunków do jego odsłuchu, nie uważam tego weekendu za zmarnowany. Było ciepło, przyjemnie, kulturalnie, a różne detale są jak najbardziej do ogarnięcia. Jednym z nich jest niestety liczba zwiedzających, wynikająca w moim przekonaniu z kiepskiego nagłośnienia imprezy. Sam dowiedziałem się o niej od znajomego i gdyby nie on, pewnie siedziałbym w domu. Ani razu nie trafiłem na reklamę w telewizji czy radiu, nie mówiąc o mediach specjalistycznych. Nie widziałem billboardów, nie wyświetliła mi się żadna reklama na Facebooku. Może nie miałem szczęścia, ale odnoszę wrażenie, że o tej imprezie wiedzieli tylko wtajemniczeni. Nie otrzymaliśmy również żadnej informacji prasowej, dlatego nie puściliśmy newsa o imprezie i z tego powodu prawdopodobnie wiele osób dowie się o niej dopiero teraz. Jeżeli wystawa ma się rozwijać, w przyszłym roku na pewno trzeba będzie popracować nad dotarciem do osób zainteresowanych nowinkami technicznymi. Mam wrażenie, że jest ich sporo, a przyjazd do Nadarzyna nie stanowiłby dla nich problemu, gdyby tylko wiedzieli co się tam odbywa. Ale cóż, tak jak napisałem wcześniej - pierwsze koty za płoty. A czy z tej imprezy urodzi się coś większego? Pożyjemy, zobaczymy.
Zdjęcia: Małgorzata Karasińska, StereoLife.
Komentarze