Audiofil 2014 - Audio Forte
- Kategoria: Fotorelacje
- StereoLife
Druga w tym roku otwarta prezentacja aparatury audio organizowana przez charyzmatycznego Piotra Guzka była okazją do kolejnego spotkania z gramofonem, płytą winylową i nietypowymi zestawami głośnikowymi. W dużej sali pokazowej wrocławskiego hotelu Radisson Blu stanęły kolumny magnetostatyczne Magnepan MG 3.7. Odruchowo piszemy "kolumny", choć te konstrukcje należałoby raczej nazwać panelami. Amerykańskie dipole wyglądają inaczej, niż klasyczne skrzynki z głośnikami elektrodynamicznymi, działają na zupełnie innej zasadzie i oczywiście dają brzmienie o wyjątkowym charakterze, z niepowtarzalną przestrzenią. Nie było to nasze pierwsze spotkanie z magnetostatami, ale po raz pierwszy słuchaliśmy ich w tak dużym pomieszczeniu i musimy powiedzieć, że efekt był znakomity. Magnepany pozbawione są obudów jako takich, więc w pewnym sensie to pokój jest dla nich obudową. W mniejszych pomieszczeniach topowe zestawy amerykańskiej firmy grają owszem ciekawie, ale w dużej sali konferencyjnej naprawdę rozwinęły skrzydła. Ponieważ przyjechaliśmy do Wrocławia już w piątek, mogliśmy uczestniczyć w rozstawianiu i podłączaniu sprzętu.
Mówi się, że dipole są bardzo wrażliwe na odległości od ścian, że czasami szukanie optymalnej pozycji dla nich może trwać tygodniami, a po stwierdzeniu sukcesu najlepiej jest zrobić markerem kropki na wykładzinie, zapisać odległości i schować dane w sejfie albo w ogóle wmurować panele w podłogę. Tutaj rozstawianie całego systemu trochę trwało, ale panele nie sprawiały aż takich kłopotów. Nie chcemy oczywiście umniejszać zasług ekipy z warszawskiego Audio Forte, Piotra Guzka i wszystkich ludzi, którzy aktywnie uczestniczyli w podłączaniu sprzętu, ale MG 3.7 najwyraźniej wystarczyło ustawić tak z grubsza, na wyczucie, po pierwszym odsłuchu zamienić je miejscami (aby przetworniki wysokotonowe były skierowane na zewnątrz), a na koniec wprowadzić kilka drobnych korekt. Wyglądało to w każdym razie podobnie, jak w przypadku normalnych kolumn dynamicznych. W pogotowiu czekały głośniki basowe DWM, ale okazało się, że MG 3.7 nie wymagają wspomagania nawet w tak dużej sali. Więcej czasu zajęło z pewnością ustawianie gramofonu, za co odpowiedzialny był pan Mariusz Przydatek z Audio Forte. Okablowanie i zasilanie podłączył z kolei pan Piotr Kwiatkowski reprezentujący firmy Equilibrium i Enerr, a w rozstawianiu stolika i elektroniki pomagał pan Robert Małas z wrocławskiego Fusica.
Ostatecznie system składał się z gramofonu Acoustic Solid Machine Small z dwoma ramionami i wkładkami. Pierwszą była Nagaoka MP-500 na ramieniu Jelco SA-750, drugą The Cartridge Man Music Maker mkII na ramieniu Acoustic Solid WTB 211. Okablowanie ramion było standardowe - w tym modelu Jelco były to jedne z najwyższych kabli Ortofona, ale nie były to elementy poddane tuningowi. Do tego wykorzystano elektronikę Atolla - przedwzmacniacz PR400, odtwarzacz CD400 i dwie końcówki mocy AM400 w konfiguracji zmostkowanej, pracujące jako monobloki. Dodatkowym źródłem był streamer ST200, a na stoliku wylądowała jeszcze końcówka mocy AM200 przewidziana do zasilania paneli basowych, które ostatecznie nie grały, bo nie było takiej potrzeby. Sygnał do kolumn płynął kablami Equilibrium Skyline, a elektronikę spinały interkonekty Essence i Turbine w wersjach XLR i RCA. Całość zasilał kondycjoner Enerr AC Point One z kablami Magic Gate i Black Pearl. System stał na stoliku Rogoz Audio, a płyty winylowe były czyszczone na mocno wypasionej myjce Hannl Aragon.
Wrażenia odsłuchowe? Niesamowite - i to właściwie bez względu na zastosowane źródło. Oczywiście kompakty i winyle brzmiały inaczej, ale każda z dróg miała swoje duże plusy. Czarne płyty wydobywały z Magnepanów zróżnicowaną barwę, przyjemną gęstość i ciepło, natomiast źródła cyfrowe grały bardziej dosadnie, równo i efektownie. Trudno było wskazać zwycięzcę - to po prostu dwa różne światy, choć w takim wydaniu każdy z nich mógł zaprezentować się z jak najlepszej strony. Magnepany zapewniały amerykański rozmach połączony z nienaganną szybkością i barwą, której wielu audiofilów prędzej spodziewałoby się po lekkich, papierowych membranach. A może po prostu przekazywały to, co oferowała im elektronika? Trudno wchodzić w takie detale, ale co do jednego wszyscy byli zgodni - grało wyśmienicie. Do tego stopnia, że być może na kolejnej wystawie Audio Show w Warszawie również będzie można posłuchać topowych Magnepanów w tak dużym pomieszczeniu. My w każdym razie chylimy czoła przed współorganizatorami imprezy - skonfigurować system tak dobrze w nieznanym sobie pomieszczeniu, to trzeba umieć. A sprzęt to oczywiście nie wszystko, ponieważ Audiofil jest też okazją do rozmów i muzycznych eksperymentów. Odsłuchy jak zwykle mieszały się więc z krótkimi wykładami prowadzonymi przez Piotra Guzka i współorganizatorów pokazu. O tym, że warto było przyjść, świadczy chociażby frekwencja - w sobotę sala zapełniła się praktycznie tuż po południu. Praca organizatorów nie poszła więc na marne, a impreza mająca służyć popularyzacji słuchania muzyki rzeczywiście spełnia swoją rolę. My po raz kolejny wyjechaliśmy z Wrocławia z nowymi doświadczeniami i planami. I to nawet nie tak odległymi, bo kolejny Audiofil już za dwa tygodnie!
Komentarze