Atoll SDA300 Signature
- Kategoria: Systemy stereo
- Tomasz Karasiński
Atoll jest dla mnie specjalistą od wzmacniaczy. Wszystko jedno, czy mówimy o tańszych modelach, takich jak IN80 Signature i IN100 Signature, czy może o bardziej wypasionych konstrukcjach w stylu IN200 Signature lub AM300, pewien zestaw cech zawsze się powtarza - jest to sprzęt porządny, zaprojektowany i wykonany w tradycyjny sposób, może mało zachwycający z zewnątrz, za to imponujący w środku i podczas odsłuchu. Francuzi nie mają w zwyczaju fundować klientom rewolucji w sferze wzornictwa, nie stosują idiotycznie drogich gniazd, w nosie mają opowieści o wibroakustyce, ale dbają o to, co najważniejsze, trzymając się z dala zarówno od lamp, jak i wzmacniaczy pracujących w klasie D. Jeżeli szukacie porządnego, tranzystorowego piecyka, który jest zbudowany jak za starych, dobrych czasów, a do tego tle konkurencji wydaje się być całkiem rozsądnie wyceniony, to szukacie Atolla. Ze źródłami tej marki nie jestem aż tak dobrze obeznany. Przez dłuższy czas byłem przekonany, że Francuzi okopali się w obozie obrońców płyty kompaktowej. Byłem w błędzie. Atoll od dłuższego czasu inwestuje w przetworniki i streamery, odnosząc na tym polu sukcesy, jakich po tak skromnej firmie bym się nie spodziewał. Nic dziwnego, że w katalogu pojawiły się również systemy all-in-one. I nie mówimy tu o budżetowych samograjach mających dobrze prezentować się na komodzie pod telewizorem, ale o pełnowymiarowych urządzeniach łączących w jednej obudowie klasyczny wzmacniacz zintegrowany i nowoczesny odtwarzacz strumieniowy. Krótko mówiąc, ma to być propozycja dla audiofilów, którzy i tak rozważają zakup dwóch klocków, a tak mogą uprościć sprawę i zaoszczędzić sporo pieniędzy. Dlatego właśnie w moje łapska trafił topowy jednoczęściowy system Atolla - SDA300 Signature.
Chcąc nadrobić zaległości, przed przystąpieniem do testu zapoznałem się z ofertą źródeł francuskiej marki, zasięgnąłem języka u znajomych audiofilów, przeczytałem kilka recenzji i z tego wszystkiego wyłania się jasny obraz - Atoll naprawdę przyłożył się do tego tematu, łącząc sprawdzone rozwiązania w dziedzinie elektroniki (mam tu na myśli na przykład przetworniki) z odważnym, otwartym, przyszłościowym podejściem do wyposażenia, oprogramowania i szeroko pojętej funkcjonalności. Dowodem na to, że firma traktuje streaming bardzo poważnie, może być chociażby liczba urządzeń z certyfikatem Roon Ready. Obecnie jest ich pięć, co może nie jest rekordem świata, ale jak na rodzinną manufakturę specjalizującą się w projektowaniu i produkcji wzmacniaczy jest to spore osiągnięcie. Czy na tej liście znajdują się jakiekolwiek urządzenia Exposure'a? Nie. Creeka? Nie. A może Accuphase'a, Audio Analogue'a, Densena, Luxmana albo Pathosa? Nie. Oczywiście nie twierdzę, że kompatybilność sprzętu danej marki z tym oprogramowaniem jest arcyważną, kluczową kwestią, ale z racji swoich możliwości i ceny Roon przyciąga najbardziej wymagających melomanów, a wybitnie rygorystyczne podejście firmy Roon Labs do testowania urządzeń oczekujących na przyznanie takiego certyfikatu sprawia, że samo znalezienie się w tym gronie jest sporym wyróżnieniem.
Hegel - jedna z pierwszych firm montujących w swoich wzmacniaczach przetworniki z prawdziwego zdarzenia, do dziś uznawana za markę postępową i otwartą na nowoczesne technologie - ma w swojej ofercie tylko cztery urządzenia z certyfikatem Roon Ready. Posiadacze modeli H390 i H590 musieli na to bardzo długo czekać i po pewnym czasie zaczęli nawet dawać wyraz swojemu niezadowoleniu. Norwegowie nie mogli napisać w sieci nic, aby pod spodem nie pojawiły się dziesiątki komentarzy klientów pytających, kiedy ich sprzęt zyska tę funkcjonalność. Kiedy światło dzienne ujrzał przedwzmacniacz gramofonowy V10, rozpętało się piekło. Właściciele topowych wzmacniaczy wyposażonych w moduł strumieniowy zarzucali Heglowi, że zajmuje się pierdołami, a kwestia Roona jak stała, tak stoi. Nic nie pomogły tłumaczenia, że phono stage był tylko pobocznym projektem, którym zajmowali się zupełnie inni ludzie, a jego wprowadzenie nie miało żadnego wpływu na proces przyznawania certyfikatu urządzeniom sieciowym. Później do H390 i H590 dołączyły tańsze integry H120 i H190, ale wszystko to stało się zdecydowanie za późno i szkody wizerunkowe zostały wyrządzone. Tymczasem u Atolla certyfikat Roon Ready mają modele MS120, ST200 Signature, ST300 Signature, SDA200 Signature i SDA300 Signature. Można? Można. Przyjrzyjmy się zatem temu ostatniemu.
Wygląd i funkcjonalność
Decydując się na jednoczęściowy system stereo, musimy oczywiście liczyć się z pewnymi kompromisami w kwestii wyposażenia, ale zyskujemy więcej przestrzeni w pokoju odsłuchowym i pieniędzy na inne przyjemności, takie jak na przykład kolumny, kable lub akcesoria zasilające. Przyjrzyjmy się więc, jak to wygląda w przypadku Atolla. SDA300 Signature kosztuje 20990 zł. Niemało, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że za streamer ST300 Signature trzeba zapłacić 14590 zł, a za wzmacniacz IN300 - 14990 zł, robi się ciekawie. Wychodzi na to, że oszczędzamy prawie dziesięć tysięcy złotych. W rzeczywistości opisywany kombajn jest blisko spokrewniony z końcówką mocy AM300 (11590 zł), którą miałem przyjemność testować, a ponieważ odtwarzacz z tej serii jest wyposażony w przedwzmacniacz pracujący w klasie A, łatwo sobie wyobrazić, że taka kombinacja również miałaby sens. Cena takiego zestawu zmniejszyłaby się jednak nieznacznie - zamiast 29580 zł musielibyśmy wyłożyć 26180 zł. W tej kategorii SDA300 Signature wygrywa więc o kilka długości. Nie twierdzę, że wymagający melomani, rozglądający się za takim sprzętem, liczą każdą złotówkę, ale w takiej sytuacji nawet bardzo zamożni klienci zaczną się zastanawiać, czy dwuelementowy system naprawdę jest im potrzebny.
TEST: Atoll AM300
Niektórzy producenci elektroniki mają na to banalnie proste rozwiązanie - ograniczają potencjał tańszych modeli lub wykorzystują do ich budowy zupełnie inne podzespoły. Na papierze oba warianty wydają się podobne, ale brzmienie jednoczęściowego systemu rozczarowuje. Kierownictwo manufaktury z Brécey albo jeszcze tego nie odkryło, albo z premedytacją postanowiło takich praktyk nie stosować. Wskazuje na to analiza danych technicznych SDA300 Signature. Moc wyjściowa - 150 W na kanał przy 8 Ω i 280 W na kanał przy 4 Ω. Tak samo jak w AM300. Możliwości sekcji strumieniowej również są bardzo podobne jak w odtwarzaczu ST300 Signature. Jeśli zerkniecie na tylne ścianki, zauważycie, ze sekcja z gniazdami cyfrowymi jest w obu modelach identyczna i kryje się za nią taka sama płytka z układami odpowiadającymi za łączność i streaming. ST300 Signature ma na pokładzie lepszy przetwornik, zbudowany w oparciu o dwie kości Burr-Brown PCM1792, po jednej na kanał, przedwzmacniacz pracujący w klasie A i bardziej rozbudowany zasilacz, natomiast w SDA300 Signature dostajemy DAC-a bazującego na identycznej, ale pojedynczej kości, mniejszy zasilacz obsługujący przetwornik i sekcję strumieniową, a 80% miejsca wewnątrz obudowy zajmuje końcówka mocy identyczna lub bardzo zbliżona konstrukcyjnie do AM300. Jest to całkowite zaprzeczenie schematu stosowanego przez wielu innych producentów sprzętu, gdzie system all-in-one powstaje na bazie dostępnego wcześniej przetwornika lub streamera, a końcówka mocy wydaje się być dorobiona z konieczności, na samym końcu. W obudowie zostało 5 x 10 cm, więc co, dajemy te Hypexy? Nie tym razem. Boże, jak miło się na to patrzy! Jeśli nie wiecie, co w tym wyjątkowego, powiedzcie, proszę, jaka inna firma oferuje jednoczęściowy system stereo, który ma w środku dwa duże transformatory toroidalne, dla każdego kanału rząd tranzystorów biegnący od przedniej do tylnej ścianki i waży 19 kg.
Z przodu SDA300 Signature prezentuje się tak, jak spodziewalibyśmy się po jednopudełkowym kombajnie tej marki - jest to coś w rodzaju skrzyżowania integry IN300 (dwa duże pokrętła, gniazdo słuchawkowe) i streamera ST300 Signature (kolorowy wyświetlacz i dodatkowe gniazdo USB typu A. Front wykonano z grubego kawałka aluminium i przyozdobiono go charakterystycznym dla Atolla, łukowatym podcięciem z lewej strony. Gdybyśmy zatem chcieli dołożyć do zestawu na przykład odtwarzacz płyt kompaktowych albo dodatkową końcówkę mocy, wszystkie klocki będą do siebie pasowały. Jeśli chodzi o obsługę, nie ma tu większych tajemnic. Istotne jest to, że oba pokrętła można wcisnąć, dzięki czemu można się łatwo poruszać po pokładowym menu (maleńki przycisk cofania też się przydaje). Jeśli nie chcemy dotykać sprzętu palcami, możemy skorzystać z dołączonego do zestawu pilota lub firmowej aplikacji na urządzenia mobilne, która działa naprawdę sprawnie i praktycznie w ogóle się nie wiesza.
Ja wybrałem trzecią opcję - od początku korzystałem tylko z funkcji TIDAL Connect i systemu Roon, a w tej sytuacji naprawdę niewiele więcej potrzeba mi było do szczęścia. Jeżeli jesteście zainteresowani skompresowaną muzyką, Spotify Connect także działa. Z poziomu aplikacji uzyskamy także dostęp do treści z Qobuza i Deezera, a dla wyjątkowych leniuchów jest też Bluetooth. Trzeba przyznać, że Francuzi świetnie to ogarnęli. Wiem, że dla niektórych minusem będzie na przykład brak kompatybilności z systemem AirPlay, ale jako użytkownik iPhone'a i iPada rzadko z niego korzystam. Właściwie tylko awaryjnie. Może byłoby inaczej, gdybym miał też komputer Apple'a, ale aż takim fanem jabłuszek nie jestem. Atoll zadbał nawet o odtwarzanie bez przerw (gapless). Niby nic wielkiego, ale wielu melomanów zwraca na to uwagę, ponieważ dzięki temu można w spokoju słuchać nagrań koncertowych i wszelkiego rodzaju concept albumów.
W obszarze funkcjonalności znalazłem tylko dwa minusy. Pierwszym jest fakt, że wyłączanie urządzenia jest mało logiczne. Trzeba w tym celu wcisnąć i przytrzymać prawe pokrętło. Gdybym pewnego dnia nie zrobił tego przypadkowo, pewnie bym się nie domyślił. Żeby było ciekawiej, tryb czuwania odłącza tylko część układów elektronicznych, a pobór mocy jest mniej więcej taki sam, jakby w pokoju odsłuchowym cały czas świecił się żyrandol z kilkoma standardowymi żarówkami LED. Aby odciąć Atolla całkowicie, trzeba użyć głównego wyłącznika umieszczonego z tyłu. Niedawno opublikowaliśmy artykuł dotyczący wygrzewania sprzętu audio i proszę - oto przykład bezkompromisowego podejścia do tego tematu. Drugim minusem jest zbyt wysoka głośność na początku skali. Na początku testu, próbując ustawić minimalny poziom za pomocą suwaka w aplikacji, wstrzeliłem się w "piątkę" i uznałem, że to lekka przesada, gdy nie jestem w domu sam. Za pomocą pilota zszedłem do "jedynki" i wciąż było stosunkowo głośno. Niżej jest już tylko zero, czyli całkowite wyciszenie, więc nijak tego nie obejdziemy. Jeżeli czasami lubicie posłuchać muzyki późnym wieczorem albo ostawiacie sprzęt, aby cichutko grał sobie w tle, zbyt wysoki start w Atollu może okazać się problematyczny.
Od początku korzystałem tylko z funkcji TIDAL Connect i systemu Roon, a w tej sytuacji naprawdę niewiele więcej potrzeba mi było do szczęścia. Jeżeli jesteście zainteresowani skompresowaną muzyką, Spotify Connect także działa. Z poziomu aplikacji uzyskamy także dostęp do treści z Qobuza i Deezera, a dla wyjątkowych leniuchów jest też Bluetooth. Trzeba przyznać, że Francuzi świetnie to ogarnęli.Z tyłu uwagę przyciągają duże, pojedyncze terminale głośnikowe. Prezentują się naprawdę luksusowo, co w przypadku sprzętu tej marki nie jest takie oczywiste. Znajdziemy tu także całkiem bogatą paletę gniazd cyfrowych, w tym dwa wejścia optyczne i dwa koaksjalne oraz po jednym złączu wyjściowym w takim samym standardzie. Szkoda, że nie ma gniazda HDMI, choć nie wydaje mi się, aby posiadacze takiego systemu traktowali go jako alternatywę dla soundbara. W sekcji analogowej zobaczymy dwa wejścia niezbalansowane oraz wyjście z przedwzmacniacza. Pozwala to myśleć o bi-ampingu z wykorzystaniem końcówki AM300. Szkoda, że do dyspozycji nie mamy ani wejścia zbalansowanego, ani bezpośredniego wejścia do końcówki mocy. Gdybym zdecydował się na SDA300 Signature, a po jakimś czasie zaczął szukać możliwości ulepszenia zestawu, przymierzałbym się raczej do zakupu streamera ST300 Signature, ale ominięcie przedwzmacniacza w testowanym modelu najwyraźniej nie jest możliwe. Z wejść analogowych ucieszą się natomiast wszyscy miłośnicy czarnych płyt, ponieważ dzięki nim nic nie stoi na przeszkodzie, aby obok naszego all-in-one'a stanął elegancki gramofon. Patrząc na tylną ściankę "trzysetki", zdałem sobie sprawę, że jest to jeden z tych modeli, którym Atoll nie doczepił brzydkiej zaślepki. Jeśli zapoznaliście się z testem AM300, na pewno wiecie, o co chodzi. Żeby jednak nie było zbyt słodko, otwory na gniazda - szczególnie te prostokątne - zostały wykonane niechlujnie. W zbliżeniu wyglądają, jakby zostały wykonane ogrodowym sekatorem. Nóżki też mogłyby być wyższe. Nie żeby uniemożliwiały skuteczną wentylację, ale każda próba przestawienia systemu kończy się przycięciem palców. Z narzekania to by było na tyle. Czas opowiedzieć o tym, jak to cudo gra.
Brzmienie
Atolla zacząłem słuchać na długo zanim skrupulatnie przeanalizowałem materiały na jego temat, nie mówiąc już o rozkręcaniu. Z różnych względów harmonogram testów mocno mi się ostatnio rozjechał, dlatego uznałem, że nie mam już czasu opisywać każdego urządzenia po bożemu. W pewnym momencie przypominało to już trójpolówkę - jedno urządzenie opisywałem, drugiemu robiłem zdjęcia, a trzeciego słuchałem. Kiedy już udało mi się nadrobić zaległości, SDA300 Signature znów mi wszystko rozmontował. Wcale nie dlatego, że jest kapryśny i trudny w obsłudze. Bo nie jest. Wprost przeciwnie - po trzech minutach od otwarcia kartonu był już podłączony i gotowy do grania, a ja od razu odpaliłem Roona, nie zawracając sobie nawet głowy grzebaniem w firmowej aplikacji. Planów nie pokrzyżowały mi też żadne trudności podczas sesji fotograficznej. Na czarnym sprzęcie wyraźniej widać wszelkiego rodzaju rysy i drobne zabrudzenia, ale przecież nie jest to nic strasznego. Na pewno wolę takie metalowe pudełko niż kolumny wykończone egzotycznym fornirem pokrytym dziewiętnastoma warstwami błyszczącego lakieru. Dlaczego więc francuski all-in-one sprawił, że inne urządzenia musiały czekać na swoją kolej dłużej, niż planowałem? Odpowiedź jest prosta - zagrał tak znakomicie, że przez dwa tygodnie zwyczajnie nie miałem ochoty go odłączyć, choć to, że jest wyjątkowo udany, wiedziałem już po kilku minutach.
TEST: Atoll IN200 Signature
Powiem wprost - nie wiem, czy nie mamy tu do czynienia z najlepszym systemem all-in-one w cenie do trzydziestu tysięcy złotych. Nie wiem, bo nie słuchałem wszystkich, ale wiele udało mi się sprawdzić w kontrolowanych warunkach i wiem, czego można się po takim urządzeniu spodziewać podczas odsłuchu. Cudów zwykle nie ma, ale dzięki miniaturyzacji wielu podzespołów udaje się już osiągnąć poziom zbliżony do dobrych zestawów złożonych z oddzielnych komponentów, a korzyść jest taka, że mamy jedno pudełko zamiast dwóch lub trzech. Czyli coś za coś. W przypadku Atolla zupełnie nie słyszę tego kompromisu jakościowego. Ani przez chwilę nie towarzyszyła mi myśl, że niby jest fajnie, niby nie ma się do czego przyczepić, ale gdybym zastąpił ten kombajn porządnym streamerem i wzmacniaczem zintegrowanym lub końcówką mocy, to dopiero by zagrało - uzyskałbym jeszcze sporą poprawę jakości brzmienia, coś by się otworzyło, odblokowało, wreszcie pojawiłaby się ta kropka nad "i". Nie. SDA300 Signature od samego początku grał wyśmienicie. Szedł jak dziki, pokazując sto procent swoich możliwości i angażując się w to i podchodząc do każdego nagrania z nieprawdopodobną pewnością siebie, bez jakichkolwiek kompleksów.
Co ważne, nie były to tylko moje pierwsze wrażenia. Kiedy oswoiłem się z myślą, że z jednego, nawet nie jakiegoś ponadprzeciętnie dużego klocka można wyciągnąć aż tyle i zacząłem analizować brzmienie na spokojnie, kawałek po kawałku, doszedłem do wniosku, że nie ma się tu do czego przyczepić. Oczywiście SDA300 Signature nie jest pozbawiony własnego charakteru. W zasadzie gra jak AM300 z wysokiej klasy streamerem nastawionym na przejrzystość i klarowność. Otrzymujemy więc brzmienie naturalne, spójne i uniwersalne, ale przede wszystkim dynamiczne, czyste, szybko, dokładnie, z tranzystorowym wykopem, a nawet pewną nonszalancją. Niektórym bardziej pasuje klimat klasycznej, stereotypowej lampy, najlepiej połączonej z wielkimi kolumnami zbudowanymi na bazie głośnika szerokopasmowego i z tym nie ma co dyskutować - rzecz gustu. Obiektywnie jednak Atoll nie robi nic źle. Przy całej swojej zrywności, rozdzielczości i mocy odczuwalnej nie tylko podczas głośniejszego słuchania, ale nawet w trakcie rozgrzewki, jego brzmienie nie jest poszarpane, bezduszne, twarde i kwadratowe. Francuski jednopudełkowiec wie, że muzyka to przede wszystkim emocje. Potrafi je wydobyć, wzmocnić i błyskawicznie zarazić nimi słuchacza. Robi to w stylu, który odruchowo skojarzyłbym z elektroniką Naima - na pierwszym miejscu są tu rytm, energia, szczerość i bezpośrednia prezentacja środkowej części pasma. Jeśli mam być szczery, Atoll zagrał nawet bardziej naimowo niż Naim. Wiem o tym, bo testowałem model Uniti Nova i choć mam o nim jak najlepsze zdanie, nie zrobił on na mnie takiego wrażenia jak SDA300 Signature. No ale czemu tu się dziwić, skoro żaden inny system all-in-one aż tak mi nie zaimponował.
Francuski jednopudełkowiec wie, że muzyka to przede wszystkim emocje. Potrafi je wydobyć, wzmocnić i błyskawicznie zarazić nimi słuchacza. Robi to w stylu, który odruchowo skojarzyłbym z elektroniką Naima - na pierwszym miejscu są tu rytm, energia, szczerość i bezpośrednia prezentacja środkowej części pasma.Dla równowagi przydałoby się wyłowić z odsłuchów kilka minusów. To będzie tak, eee... Dobra, mam! Gdybym rozważał zakup tego modelu, w pierwszej kolejności postarałbym się ocenić, czy moje kolumny są na to gotowe. Innymi słowy, czy z takim turbodoładowaniem, z prawdziwą elektrownią serwującą dźwięk pod wieloma względami bezkompromisowy, nie wyjdą na jaw ich niedoskonałości, a przede wszystkim czy dźwięk nie stanie się zbyt jaskrawy, dosłowny, agresywny i przeostrzony. Z monitorami Equilibrium Nano takiego problemu nie było. Charakter Atolla wybitnie im podpasował. Można powiedzieć, że wystąpił tu efekt natychmiastowej synergii. Z Audiovectorami QR5 wyglądało to inaczej. Sprawę ratowały kable Cardas Clear Reflection, ale nie była to konfiguracja marzeń. Szybko potwierdziło się, że duńskie podłogówki potrafią ukąsić, a zastosowany w nich tweeter AMT może zabrzmieć chropowato, metalicznie i nieprzyjemnie, gdy tylko nagranie da mu do tego najmniejsze podstawy. Wystarczy kilkadziesiąt sekund i płyta może trafić do kosza. Towarzystwa dla Atolla upatrywałbym więc w zestawach głośnikowych grających neutralnie lub nawet tych nastawionych na spokój, kulturę i muzykalność. Nie muszą to być ciepłe kluchy, ale dobrze by było, gdyby nie były to kolumny dzielące włos na czworo. Bardziej Vienna Acoustics niż Triangle. Poza odpowiednim stanem konta lub zdolnością kredytową jest to właściwie jedyny warunek, jaki trzeba spełnić, aby cieszyć się brzmieniem SDA300 Signature w stu procentach.
Budowa i parametry
Atoll SDA300 Signature to system all-in-one łączący w sobie wzmacniacz, odtwarzacz strumieniowy i konwerter cyfrowo-analogowy. Miłym dodatkiem jest także zlokalizowane na przednim panelu wyjście słuchawkowe. Całość zmieściła się w obudowie o dość standardowych wymiarach 10,3 x 44 x 36,5 cm. Podobnie jak w innych urządzeniach tej marki, otwiera się ją banalnie prosto - wystarczy odkręcić cztery śruby umieszczone po bokach i pokrywa w zasadzie sama się unosi, ponieważ jest naprężona w taki sposób, aby napinała całą konstrukcję, usztywniając ją i eliminując efekt dzwonienia. Co ciekawe, o ile system w formie skręconej sprawia wrażenie pancernego, o tyle po otwarciu wyraźnie widać, że zasadnicza część obudowy pracuje, wyginając się pod ciężarem umieszczonych wewnątrz komponentów, oczywiście z naciskiem na dwa potężne transformatory toroidalne o mocy 440 VA każdy. Rezultat jest taki, że bez pokrywy należy przestawiać sprzęt bardzo ostrożnie. Uniesienie tylko jednego narożnika obudowy sprawi, że przez kilka pierwszych milimetrów unosić się będzie tylko jedna nóżka. Chyba nie ma się czemu dziwić, skoro system waży 19 kg. Producent próbował usztywnić "płytę podłogową", umieszczając transformatory na dodatkowej platformie, ale jeśli w ogóle to zadziałało, to w bardzo niewielkim stopniu. SDA300 Signature oferuje 150 W na kanał przy 8 Ω i 280 W na kanał przy 4 Ω. Za trafami umieszczono sporą baterię kondensatorów i tutaj widzę jedyną istotną różnicę w stosunku do końcówki mocy AM300 - zamiast dwunastu jest ich osiem, co daje łączną pojemność 65800, a nie 83300 μF. Symetryczne stopnie końcowe pracujące w klasie AB zbudowano z elementów dyskretnych. W każdym kanale pracuje 6 tranzystorów MOSFET, które odprowadzają ciepło do stosunkowo niewielkich, aluminiowych radiatorów. W pobliżu tylnej ścianki uwagę zwraca moduł strumieniowy Stream810 firmy Stream Unlimited - taki sam, jaki pracuje w odtwarzaczu ST300 Signature. Podobny jest też przetwornik, choć w SDA300 Signature wykorzystuje on jedną, a nie dwie kości Burr-Brown PCM1792. Pozwala to odtwarzać sygnały PCM w jakości do 24 bit/192 kHz oraz DSD64 i DSD128.
Werdykt
Gdybym miał w prostych, żołnierskich słowach opisać swoje wrażenia po teście francuskiego kombajnu, powiedziałbym, że zwyczajnie urwało mi tyłek. Po przetestowaniu wielu audiofilskich wzmacniaczy sieciowych i systemów all-in-one, takich jak Lyngdorf TDAI-3400, Hegel H390, Devialet Expert 140 Pro, Naim Uniti Nova, AVM Inspiration CS 2.3 czy Lindemann Musicbook Combo, wydawało mi się, że nic mnie nie zaskoczy. Przynajmniej jeśli mówimy o urządzeniach, których cena nie zahacza jeszcze o stratosferę. SDA300 Signature pokazał, że jeszcze wiele można w tej materii osiągnąć i zrobił to w typowym dla Atolla stylu, łącząc w jednej obudowie solidny wzmacniacz zbudowany jak za starych, dobrych czasów i nowoczesny streamer, który dzięki kompatybilności z systemami Spotify Connect, TIDAL Connect i Roon właściwie uwalnia nas od konieczności korzystania z jakichkolwiek zewnętrznych aplikacji. Mimo kilku minusów, takich jak chociażby zbyt wysoki poziom głośności na początku skali, jest to najlepszy system all-in-one, jaki miałem okazję testować. Może nie najpiękniejszy, bo tutaj na podium wylądowałyby Devialet, Naim i Lindemann, ale jeśli chodzi o budowę wewnętrzną i brzmienie, chyba tylko Hegel H390 może stanąć z Atollem w szranki.
Na tym jednak nie koniec. Niezwykle istotne jest także to, że na tle wymienionych konkurentów jest także najtańszy. Lyngdorf kosztuje 27900 zł, Hegel - 28999 zł, Devialet - 23999 zł, Naim - 27499 zł, AVM - 26990 zł, Lindemann - 22500 zł, a Atoll - 20990 zł. Ta myśl już całkowicie ryje mi beret i w pewnym sensie niweluje jedyną wadę tego modelu. Nawet jeśli nie jest on idealnym partnerem dla kolumn o rozjaśnionym, zadziornym brzmieniu, to z bonusem finansowym na poziomie 7000-8000 zł można rozważyć jednoczesną wymianę kolumn na takie, które z SDA300 Signature stworzą synergiczne połączenie, a do tego będą zwyczajnie lepsze od tych, które posiadaliśmy do tej pory. Gdyby jednak takiej konieczności nie było, jedyne, nad czym bym się zastanawiał, to czy nie warto przypadkiem pójść jeszcze dalej, wybierając zestaw złożony ze streamera ST300 Signature i końcówki mocy AM300. Nie żeby to było konieczne, ale ze sprzętem Atolla jest jak z niezapowiadanymi wyprzedażami winyli - widząc takie ceny, człowiek wpada w szał i kupuje więcej, niż jest w stanie przesłuchać w ciągu miesiąca. I niczego później nie żałuje.
Dane techniczne
Moc: 2 x 150 W/8 Ω, 2 x 280 W/4 Ω
Wejścia cyfrowe: 2 x koaksjalne, 2 x optyczne, 2 x USB
Wyjścia cyfrowe: 1 x koaksjalne, 1 x optyczne
Wejścia analogowe: 2 x RCA
Wyjścia analogowe: 1 x RCA (pre-out)
Łączność: Wi-Fi, LAN, Bluetooth
Kompatybilność: Spotify Connect, TIDAL Connect, Roon Ready
Zasilanie: 880 VA
Zniekształcenia: 0,05 %
Stosunek sygnał/szum: 129 dB
Pasmo przenoszenia: 5 Hz - 150 kHz
Wymiary (W/S/G): 10,3/44/36,5 cm
Masa: 19 kg
Cena: 20990 zł
Konfiguracja
Audiovector QR5, Equilibrium Nano, Unison Research Triode 25, Hegel H20, Auralic Aries G1, Auralic Vega G1, Marantz HD-DAC1, Clearaudio Concept, Cambridge Audio CP2, Cardas Clear Reflection, Tellurium Q Ultra Blue II, Albedo Geo, KBL Sound Red Corona, Enerr One 6S DCB, Enerr Tablette 6S, Enerr Transcenda Ultimate, Fidata HFU2, Melodika Purple Rain, Sennheiser HD 600, Beyerdynamic DT 990 PRO, Beyerdynamic DT 770 PRO, Meze 99 Classics, Bowers & Wilkins PX5, Pro-Ject Wallmount It 1, Custom Design RS 202, Silent Angel N8, Vicoustic VicWallpaper VMT, Vicoustic ViCloud VMT.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
-
-
Adam
Dzięki za obszerny test. Stoję przed wyborem: SDA300 lub ST300 plus leciwa końcówka mocy AM200SE. Którą konfigurację poleciłby Autor testu?
0 Lubię -
Lechu
Szanowny Redaktorze, wspomina Pan o Heglu 390. Moje pytanie dotyczy części odpowiedzialnej za wzmocnienie sygnału. Czy Atollowi serii 300 nie jest bliżej do H190 niż do H390? Pozdrawiam!
0 Lubię -
Jacek
Jestem bardzo ciekawy, jak zgra się ten Atoll SDA300 Signature z kolumnami Audio Physic Classic 8?
0 Lubię -
Komentarze (5)