Mariusz Patyra - No.24
- Kategoria: Newsy muzyczne
- Tomasz Karasiński
W ubiegłym tygodniu swoją premierę miał najnowszy album Mariusza Patyry - wirtuoza skrzypiec, zwycięzcy wielu konkursów, który jako pierwszy Polak zdobył I nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. Niccolò Paganiniego w Genui oraz nagrodę specjalną za najlepsze wykonanie "Kaprysów" słynnego włoskiego kompozytora. Artysta w nagrodę otrzymał także kopię skrzypiec "Il Cannone", które należały do wielkiego wirtuoza, a podczas finałowego koncertu wieńczącego Konkurs miał zaszczyt zagrać na oryginalnym instrumencie Guarneri del Gesu należącym do Niccolò Paganiniego. "No.24" to najsłynniejszy kaprys wirtuoza wszech czasów. Dla jednych szczyt możliwości wykonawczych, dla innych prawdziwa rozkosz słuchania. Dla Mariusza Patyry muzyka Paganiniego stała się też pretekstem do snucia marzeń, których znaczna część mieści się na tym albumie. Marzeń, które - co ważne - się spełniły i które artysta opowiada tu muzyką włoskiego diabła skrzypiec, ale i i innych mistrzów.
Nie ma tu ani jednego utworu, który nie budziłby natychmiastowej reakcji publiczności podczas koncertów. Od uśmiechów w stronę słynnej "Humoreski" Dworzaka, nie znajdziemy bowiem w literaturze muzycznej bardziej wdzięcznej miniatury, przez fascynację najbardziej tajemniczym tangiem Piazzolli - "Oblivion" - aż po chopinowski Nokturn cis-moll, czyli "lento posłane z Wiednia", jak nazywała utwór siostra kompozytora. Mariusz Patyra z wyczuciem i klasą połączył muzykę czeską, włoską, rumuńską, polską, argentyńską. Wszystkie te kultury wymagają od artysty nie tylko doskonałego rzemiosła, ale też wyobraźni i intymności z instrumentem. Bo jak tu zagrać wielkie przeboje skrzypcowe Paganiniego z dystansem?! Wszędzie tam zresztą muzykuje się tłumnie amatorsko i być może dlatego bardziej niż w nutach szuka się dźwięków po prostu w sercu. Czułości dodają muzyce z tego albumu aranżacje Krzysztofa Herdzina, bo w każdym tytule zapisuje on jakąś historię, ale te aranże to dla solisty zawsze wyzwanie, świadczące o jego wykonawczej jakości.
Całość uzupełniają kompozycja jednego z najwspanialszych węgierskich skrzypków początku XX wieku, Franza von Vecseya, i meksykańska muzyka z niezwykłą historią. Jascha Heifetz wybierał "Estrellitę" jako swój ulubiony bis. Usłyszał tę popularną melodię w kawiarni i zapisał na serwetce, aby mu nie uciekła, włączając do repertuaru koncertu właśnie w Meksyku. Skrzypce są wyjątkowe. Wystarczy kilkanaście lat ćwiczeń i można na nich nieźle grać. Ale są tacy, którzy robią ze skrzypcami cuda, jak Mariusz Patyra. Wtedy ten nieziemsko trudny instrument staje się słuchaczowi bliski niczym jego własne wspomnienia.
Źródło: Agora
Komentarze