Maciej Lachowski - Fezz Audio
- Kategoria: Wywiady
- Tomasz Karasiński
Kiedy cztery lata temu po raz pierwszy usłyszałem o marce Fezz Audio i obserwowałem jej wyjątkowo śmiałe poczynania na tym, wydawałoby się, dość hermetycznym rynku, nie dawałem jej wielkich szans na sukces. Z podobnymi reakcjami spotkałem się u innych dziennikarzy zajmujących się tą materią, a także u dealerów, którzy w tamtym czasie dokładniej znali już ambitne plany polskiej firmy. "Ktoś wymyślił sobie, że tutaj, w Polsce, będzie produkował dobre, ładne, porządnie zaprojektowane i rozsądnie wycenione wzmacniacze lampowe w jakichś hurtowych ilościach, ale wiesz, gdyby tak się dało, wielu ludzi już dawno by to robiło." - mówili, kiedy manufaktura z Księżyna wprowadzała na rynek swój pierwszy wzmacniacz zintegrowany. Minęło dosłownie kilka miesięcy, a o Silver Lunie - bo o niej mowa - zrobiło się całkiem głośno. Wkrótce wzmacniacze Fezza zaczęły pojawiać się w testach i na wystawach, a także w domach audiofilów i melomanów. Sympatyczny lampowiec dotarł nawet tam, gdzie wcześniej kupna takiego sprzętu absolutnie nie brano pod uwagę. Dziś młoda wciąż firma wysyła kontenery ze wzmacniaczami do bardzo egzotycznych krajów, co cieszy także polskich klientów i fanów marki, którzy nieustannie jej kibicują. Ewenement? A może realizacja większego planu, w który początkowo aż ciężko było uwierzyć? Aby się tego dowiedzieć, postanowiłem porozmawiać z pomysłodawcą, szefem i twarzą Fezz Audio - Maciejem Lachowskim.
Choć marka Fezz Audio została w pewnym sensie powołana do życia jako nowy dział funkcjonującej od wielu, wielu lat rodzinnej firmy zajmującej się produkcją transformatorów toroidalnych, a niemały udział w całym przedsięwzięciu ma brat mojego rozmówcy, Tomasz, oraz oczywiście ich ojciec, Lech, to właśnie Maciej zarządza najważniejszymi sprawami związanymi z tym obszarem działalności przedsiębiorstwa. Nie jest to przypadek, bowiem swą pasję do muzyki i dźwięku uzupełnił wiedzą uzyskaną na Wydziale Elektrycznym Politechniki Białostockiej, a następnie wszystkie elementy układanki "przetworzył" w to, czym dziś stała się marka Fezz Audio. Być może nie byłoby to możliwe gdyby nie finansowe wsparcie i zaplecze macierzystej firmy, jednak wielu polskim producentom sprzętu audio także nie brakowało ani pomysłów, ani środków, a mimo to tylko nielicznym udało się osiągnąć sukces na taką skalę. Z zewnątrz wygląda to wręcz imponująco, jednak każde tego typu przedsięwzięcie to nie tylko sprzęt, testy, wystawy i piękne zdjęcia, ale takżę to, czego nie widać na pierwszy rzut oka. Postanowiłem się do tego dokopać przepytując Macieja, prywatnie również melomana, miłośnika psów i klasycznych samochodów.
Wielu producentów wzmacniaczy lampowych uważa, że najważniejsze w ich konstrukcji są transformatory wyjściowe. Ich znalezienie lub opracowanie nawet dużym firmom potrafi sprawić niemałe problemy. Wy natomiast mieliście tutaj ogromne ułatwienie, prawda?
Z pewnością należymy do tych, którzy uważają, że transformatory w budowie wzmacniaczy lampowych są krytycznie ważne. Kiedy czytam amerykańskie opracowania z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, praktycznie w każdym z nich zamieszczone są odpowiednie rekomendacje, nawet co do konkretnych modeli i producentów transformatorów. Toroidy.pl - a więc firma macierzysta Fezza - to ponad 30-letnie doświadczenie w produkcji transformatorów. Nie jest przypadkiem, że zaopatruje się w nie sporo firm z segmentu hi-end. To choćby Mytek czy Lampizotor. Jest ich znacznie więcej, jednak nie wszystkie ujawniają, że używają naszych transformatorów w swoich wzmacniaczach. Powiem żartem, że gdyby ich konkurencja dowiedziała się skąd mają je mają, też zajmowałaby się produkcją sprzętu hi-endowego.
Mimo wszystko, pomysł zbudowania całego wzmacniacza lampowego, kiedy dysponuje się tylko transformatorami i lampami, wydaje się dość karkołomny. Pozostaje przecież reszta elektroniki, obudowa, gniazda, sterowanie, akcesoria, a także sprawy pozornie banalne, jak opakowanie czy instrukcja obsługi. Jak udało się to zrobić?
To znów trochę szczęścia, ale i trochę intuicji. Spotkałem na swojej drodze inżyniera Zdzisława Kulikowskiego dla którego urządzenia lampowe w swoim czasie były codziennością. Pan Zdzisław to człowiek, który rozumie lampy. Studiował w czasach, gdy elektronika zdominowana była przez lampy elektronowe. Do tego jest muzykiem, więc dobrze wie czego powinniśmy oczekiwać po brzmieniu naszych wzmacniaczy. To on w firmie Fezz Audio pełni funkcję starszego inżyniera. Pomaga przy projektowaniu urządzeń, szkoli młodą karę inżynierską, a Silver Luna, od której wszystko się zaczęło, jest w całości jego projektem. Co do reszty komponentów, faktycznie - ta lista jest bardzo długa, jednak także nasze możliwości technologiczne są duże. Oprócz transformatorów, sami wytwarzamy obudowy, które malujemy proszkowo. Opakowania produkują dla nas polskie firmy. Jeśli chodzi o podzespoły elektroniczne, bazujemy na markowych komponentach kupowanych od wyspecjalizowanych firm, takich jak Nichicon, Alps czy Electro-Harmonix.
Jesteście firmą rodzinną, w związku z czym łatwo sobie wyobrazić, że dochodzi między Wami do różnych zgrzytów i ostrych dyskusji. Czy tak właśnie było kiedy pojawił się pomysł stworzenia własnego wzmacniacza lampowego, czy może decyzja ta zapadła jednogłośnie?
Skłamałbym gdybym powiedział, że to wszystko, co kryje się pod nazwą Fezz Audio odbyło się bez gorących dyskusji. Ba! Były chwile, kiedy i ja wątpiłem, że to się powiedzie. Przecież w Polsce nikt nigdy nie stworzył firmy produkującej wzmacniacze lampowe, która wyrastałaby ponad produkcję liczoną co najwyżej w setkach egzemplarzy rocznie, a my tworzymy ich tysiące. Za parę miesięcy czeka nas przeprowadzka do nowej siedziby. Fabryka transformatorów i wzmacniaczy będzie trzy razy większa niż ta, w której mieścimy się obecnie. Nasze zdolności produkcyjne także wzrosną trzykrotnie. Dlatego teraz najważniejsze jest zdobywanie nowych rynków zbytu. Najbardziej kuszą nas dzisiaj Stany Zjednoczone i Kanada. To kraje o najbardziej rozwiniętej kulturze słuchania muzyki, o największych historycznych doświadczeniach w świecie audio. Tam będziemy porównywani na przykład do Dynaco ST-70, a więc najpopularniejszego wzmacniacza lampowego, jaki kiedykolwiek powstał. Idea tych urządzeń jest nam bardzo bliska. Chodzi o to, aby stworzyć doskonały produkt za rozsądną cenę. W USA sprzedano 350000 sztuk modelu ST-70. To jest wyzwanie, prawda?
Wasz pierwszy dostępny komercyjnie wzmacniacz - Silver Luna - to bardzo prosta konstrukcja. Czy wynika to bezpośrednio z chęci utrzymania jak najniższej ceny, czy może zdecydowaliście się na tak minimalistyczny układ również z innych względów?
Prosta konstrukcja, doskonałe transformatory, świetne komponenty, staranny montaż - to zawsze stało u podstaw prawdziwego, lampowego audio. Odpowiem na to pytanie tak - naszym celem jest tworzenie produktów o najwyższej jakości w segmencie, w którym działamy, a ponieważ kluczowe elementy są naszej produkcji (transformatory, obudowy, elementy frezowane), jesteśmy w stanie utrzymać konkurencyjną cenę.
Skąd wzięła się nazwa Fezz Audio? Podobno jest to całkiem ciekawa historia...
Gdy moja córka Ola uczyła się mówić, jak każde dziecko, miała wiele problemów z poprawnym wymawianiem słów. "Fezz" jest właśnie jednym z nich. Ja i cała moja rodzina kochamy psy. Były, są i będą naszymi towarzyszami zawsze i wszędzie. Kiedy Ola uczyła się mówić słowo "pies", w jej ustach brzmiało ono jak "fezz". I choć marki Fezz Audio wówczas nie było jeszcze nawet w sferze planów, stwierdziłem, że to świetna nazwa dla firmy. Nie wiedziałem kiedy i w jakich okolicznościach ją wykorzystam. Jak się później okazało, nie musiałem czekać długo, bo nową markę powołaliśmy do życia już w 2015 roku.
Wasza firma jest dziś kojarzona zarówno w Polsce, jak i w niektórych krajach na świecie, jednak wejście na rynek z nową nazwą i zupełnie nowymi produktami chyba nie było łatwe. Jakie bariery trzeba było pokonać, aby ten projekt naprawdę zaczął funkcjonować? Czy pojawiły się jakieś trudności, których nie przewidzieliście?
Dzisiaj, 27 lat po narodzinach firmy Toroidy.pl i cztery lata po założeniu Fezz Audio wiem, że budowanie marki, to trudne zadanie. Zwłaszcza jeśli ciągle zderzamy się z nowo powstającymi markami. Wiele z nich bierze się znikąd, inne przechodzą z rąk do rąk, a za jeszcze innymi nie stoi już nic poza marketingiem. Niestety w dzisiejszym świecie marka nie stanowi już o niczym. Nie jest dla producenta wyzwaniem, zobowiązaniem, wyróżnieniem. Dotyczy to także legendarnych nazw z naszej branży. Dla mnie Fezz Audio to osobiste zaangażowanie. Zobowiązanie wobec ojca i brata. Odpowiedzialność za naszych pracowników i ich rodziny. Wszystko, co robimy, podpisujemy własnym nazwiskiem.
Charakterystyczną cechą wzmacniaczy Fezz Audio, właściwie od samego początku, były odważne wersje wykończenia. Czy ta taktyka się opłaciła? Czy klienci chętnie wybierają odważne kolory? Która z dostępnych wersji kolorystycznych, na przykład w modelu Silver Luna, okazała się najpopularniejsza?
Trochę namieszaliśmy na rynku z tymi kolorami, ale sprawdziło się to, co sobie wymyśliliśmy - to przecież kobiety w dużej mierze decydują o tym jak wygląda salon w naszych mieszkaniach, więc chcieliśmy, żeby nasi klienci wybierali si po wzmacniacz lampowy ze swoimi żonami. Żeby to one współdecydowały jak ma wyglądać ten kawałek wspólnego świata. Kobiety zresztą są coraz ważniejszymi klientami produktów zarezerwowanych, zdawałoby się, wyłącznie dla mężczyzn. Samochody dla kobiet, są tego najlepszym przykładem, a my po prostu idziemy za tym trendem.
Audiofile szukający wzmacniacza lampowego w cenie do 4000-4500 zł mają do wyboru właściwie tylko dwie opcje - urządzenie wyprodukowane w Chinach (Yaqin, Xindak, Cayin, Taga Harmony, MingDa) lub Fezz Audio Silver Luna. Czy warto pojedynkować się z dalekowschodnią konkurencją?
To trudny temat. Przyznam, że "wpuściliśmy się" w tę bezsensowną i nikomu niepotrzebną rozgrywkę. Jest w tym trochę naszej winy i trochę winy importerów produktów chińskich. Cena Silver Luny jest wynikiem rzetelnej kalkulacji - takiej wedle dawnych reguł mówiących, że jest to wynik kosztów produkcji, transportu i marż sprzedawców. I wyszła nam z tego właśnie taka kwota. Owszem jest ona zbliżona do cen wspomnianych wyżej produktów, ale bezpośrednie porównywanie który z produktów importowanych jest lepszy, a który gorszy od naszego wzmacniacza, zwyczajnie nie ma sensu. Zwłaszcza, że dyskutujemy tutaj o tak subtelnej materii, jaką są indywidualne oczekiwania klientów. Mogę powiedzieć tylko tyle - za nami stoją własne transformatory i komponenty oraz bezpieczeństwo potwierdzone wszystkimi światowymi certyfikatami.
Jesteście jedną z firm, które chętnie prezentują swoje produkty na różnego rodzaju wystawach i pokazach, a w mediach społecznościowych prowadzicie ze swoimi fanami niemal otwarty, przyjacielski dialog, słuchając ich sugestii i starając się spełniać ich kolejne życzenia. Jak funkcjonuje to w praktyce? Czy polubienia i komentarze przekładają się na kolejne zamówienia?
Polubienia są zawsze miłe. Sugestie klientów są oczywistym elementem naszej pracy, a media społecznościowe, targi, wystawy i prezentacje są ważnymi narzędziami dialogu. W czasie ostatniego Audio Video Show przygotowaliśmy ankiety, które wypełniali losowo wybrani uczestnicy naszych prezentacji. Wnioski są bardzo ciekawe i inspirujące. Na przykład w Polsce nadal decydującym argumentem przy zakupie sprzętu hi-fi jest cena. Stąd też bierze się ogromna popularność niskiej jakości produktów importowanych z Chin. Mam nadzieję, że ten trend z czasem będzie się zmieniał i nasza praca w kierunku ciągłej poprawy obsługi - także posprzedażowej - zostanie doceniona przez Klientów. W tym celu uruchomiliśmy program "5-3-14" zapewniający 5 lat gwarancji, bezpłatną wymianę lamp po 3 latach i możliwość zwrotu wzmacniacza do 14 dni, nawet przy zakupie dokonanym w salonie.
Wielu producentów sprzętu audio unika wprowadzania zbyt wielu wersji jednego produktu, a także opcjonalnych elementów, w które można go wyposażyć, jednak dla Was najwyraźniej nie jest to żaden problem. Przykładowo, chcąc kupić Silver Lunę, do wyboru mamy cztery wersje kolorystyczne i aż sześć różnych opcji - pilot, wejście HT, klatka ochronna na lampy, moduł Bluetooth, aluminiowy panel frontowy i program 5-3-14. Na pierwszy rzut oka to czyste szaleństwo. Ile wynosi czas oczekiwania na taki wzmacniacz? Czy taka polityka nie wprowadza niepotrzebnych problemów natury logistycznej?
Gwarantujemy, że każdy zamówiony wzmacniacz, niezależnie od koloru i opcji wyposażenia, dotrze do klienta w Polsce w ciągu 7 dni. Nie stanowi to dla nas problemu. Wspomagamy się zaawansowanym, stworzonym specjalnie pod nasze potrzeby systemem zarządzania produkcją. Trochę inaczej ma się sprawa ze wzmacniaczami przygotowywanymi na eksport. Nasi zagraniczni partnerzy zamawiają raczej konkretne konfiguracje. Najpierw "komponują" wzmacniacz, który później zamawiają w większej ilości, właśnie w takim zestawieniu. Polacy lubią się nad tym zastanowić, powybierać, pomyśleć na głos, ale my też ich lubimy i staramy się dać im to, co będzie ich cieszyło.
Blisko współpracujecie z polskim producentem zestawów głośnikowych, firmą Pylon Audio. Czy to przypadek? Polityka? Wspólne interesy? A może chodzi o to, że kolumny tej marki dobrze rozumieją się ze wzmacniaczami Fezz Audio?
"Dogadywanie się" wzmacniacza z kolumnami, to jedno z najważniejszych zagadnień przy doborze sprzętu, a już w szczególności lampowego. Wzmacniacze zbudowane w tej technologii po prostu mają swoje "głośnikowe preferencje". I nie chodzi tutaj tylko o wysoką skuteczność. Ogromne znaczenie ma dla nas także to, że współpraca z Pylonem, a w szczególności z Matuszem i Szymonem Jujką oraz Mikołajem Rubeńczykiem, jest tak zwyczajnie, po ludzku dobra. Wygląda na to, że lubią się i ludzie i urządzenia.
Oprócz reklam i testów w branżowych magazynach, sięgacie po nietypowe metody promocji swoich wyrobów. Pod patronatem Fezz Audio emitowane są tematyczne audycje w radiu RMF Classic. Jakiś czas temu wydaliście również małą książeczkę o wzmacniaczach lampowych - ich konstrukcji, obsłudze, brzmieniu... Które z tych metod dotarcia do klientów działają, a które niekoniecznie?
Współpraca z RMF Classic niewątpliwie przyniosła naszej marce prestiż i rozpoznawalność wykraczającą poza trochę zamknięty świat facebookowych grup dyskusyjnych i portali o sprzęcie audio. Przyniosła też znajomość z panem Wojtkiem Padjasem prowadzącym audycję "Muzyka spod igły", z którym działamy na różnych frontach już od blisko dwóch lat. Pan Wojtek obecny jest często na naszych prezentacjach. Wiem, że ma naszą Mirę Ceti i bardzo ją lubi. Dla nas to ważne, ponieważ pan Wojtek jest winylowym ekspertem, a lampowy wzmacniacz i gramofon lubią się bardzo. Dzisiaj możemy mówić, że muzyka jest najważniejsza. Tego typu akcje nie przekładają się bezpośrednio na sprzedaż, ale budowanie marki Fezz Audio uważamy za ważną część naszej pracy.
Jednym z większych sukcesów Waszej firmy było dostarczenie jakiejś nieprawdopodobnej, jak na tak młodą markę, ilości wzmacniaczy do dystrybutora w Korei Południowej. Ile urządzeń z Księżyna powędrowało już za granicę i w jakich kierunkach?
Nie chciałbym zdradzać wielkości naszego eksportu. Konkurencja nie śpi. Powiem tylko, że Korea Południowa to jeden z naszych najpoważniejszych odbiorców i wcale nie było nam łatwo pozyskać tego kontraktu. Restrykcyjne normy jakości i bezpieczeństwa, jakie obowiązują w tym kraju, są trudne do spełnienia dla wielu producentów elektroniki audio. Ważne było poznanie kultury Wschodu, zachowań - także w biznesie, które daleko odbiegają od naszych, codziennych wyobrażeń. Potem było już łatwiej. Niemcy, Szwecja, Szwajcaria, Francja - tam także mamy swoich dystrybutorów, którzy zadbali o testy naszych wzmacniaczy w ważnych, branżowych czasopismach. A ponieważ były entuzjastyczne, Fezz Audio jest tam teraz marką zauważaną i docenianą. W tej chwili nasze wzmacniacze dostępne są w ponad 500 salonach hi-fi w 24 krajach w Europie i Azji, w tym w Chinach, Singapurze i Hong Kongu. Jesteśmy też w trakcie ostatnich ustaleń z dystrybutorem dzięki któremu Fezz Audio ma trafić na rynek w Indiach.
Duże zamówienie z Korei musiało być wielkim sukcesem, ale też niemałym problemem. Nagłe zwiększenie zatrudnienia, znalezienie odpowiednich ludzi, zdobycie wymaganych pozwoleń i certyfikatów, zabezpieczenie sprzętu na tak długą podróż... Co było najtrudniejsze do przeskoczenia?
Logistykę realizacji dużego zamówienia opracowaliśmy bardzo szybko. Produkcja transformatorów w firmie Toroidy.pl w 2018 roku przekroczyła 100000 sztuk. Bazując na wynikającym z tego doświadczeniu, wiemy jak się do tego zabrać. Nie spodziewaliśmy się jednak jak karkołomne okaże się zdobycie lokalnych certyfikatów bezpieczeństwa KC. Przygotowanie dokumentacji było prawdziwą droga przez mękę. Ostatecznie uzyskaliśmy certyfikaty na wszystkie nasze wzmacniacze i dopiero wtedy mogliśmy realizować zamówienie, wysyłając pierwsze kontenery ze wzmacniaczami do Korei Południowej.
Za co zagraniczni klienci najbardziej cenią sobie wzmacniacze Fezz Audio? Czy ich wymagania różnią się od preferencji polskich audiofilów i melomanów?
Nie mam na to krótkiej odpowiedzi, ale jeśli miałbym wybrać jeden wyróżniający czynnik, powiedziałbym, że jest to dojrzałość i "osłuchanie" zachodniego odbiorcy. Melomani i audiofile zza dawnej żelaznej kurtyny mieli na co dzień sprzęt, który my widzieliśmy jedynie w katalogach. Dla wielu zachodnich melomanów kupienie sprzętu za 2000 dolarów nie było i wciąż nie jest niczym wyjątkowym, natomiast dla naszych rodziców była to kwota, za którą - po przeliczeniu - można było wybudować w tamtych czasach dom. Dzisiaj sprzęt audio wciąż traktujemy jak coś wyjątkowego - dobro luksusowe, a nie normalną część naszego życia, której głównym zadaniem ma być umilanie nam wolnego czasu. Podchodzimy do tego tematu w sposób niezwykle emocjonalny i osobisty. Z tego z kolei wynikają jakieś przedziwne spory i kłótnie na forach tudzież w grupach dyskusyjnych. Trzeba to zrozumieć, dlatego tak dużą wagę przywiązujemy do uświadamiania ludziom, że muzyka jest najważniejsza. Jednak żeby ją właściwie przeżyć, trzeba prawidłowo zamontować lampy we wzmacniaczu, a do gramofonu kupić przedwzmacniacz korekcyjny, a z tym różnie w Polsce bywa.
Dziś w katalogu Fezz Audio mamy w zasadzie pięć wzmacniaczy. Jest to Silver Luna, Titania, Mira Ceti, Alfa Lupi i słuchawkowy maluch o nazwie Omega Lupi. Niebawem ma się pojawić nowy flagowiec o nazwie Magnetar, a w międzyczasie ofertę uzupełniły kable. Co dalej?
Od marca poszerzamy gamę wzmacniaczy o model Mira Ceti 2A3. Jak sama nazwa wskazuje, jest on zbudowany w oparciu o niewielką bezpośrednio żarzoną triodę 2A3. Jest to już drugi SET w naszej ofercie. Do wzmacniaczy Single Ended zawsze podchodzimy z wyjątkową atencją z powodu zastosowanych w nich opatentowanych toroidalnych transformatorów głośnikowych. Aktualnie pracujemy nad kilkoma projektami, między innymi nad preampem gramofonowym i wzmacniaczem na lampach 300B pracujących w klasie A w układzie PSE (Paralel Single Ended) z wykorzystaniem sprzężenia CFB. Mamy za sobą pierwsze odsłuchy i strojenie wzmacniacza do oczekiwanego przez nas brzmienia. Dodam, że każdy nasz wzmacniacz, obok oczywistych badań technicznych, przechodzi subiektywne testy brzmieniowe. Świadomie mówię, o tym subiektywnym odczuciu słuchających. Nie da się zrobić dobrego wzmacniacza lampowego bez doświadczenia i wyobraźni inżynierskiej, ale wtedy powstaje produkt, że tak powiem, wzorcowy. My w brzmieniu wzmacniaczy Fezz Audio szukamy emocji, jakie przenieść się mają od muzyki do słuchacza. Jest nam miło, kiedy w coraz większej ilości recenzji zagranicznych, pojawia się określenie "Sound by Fezz Audio". Realizację projektu Magnetar niestety musimy na jakiś czas wstrzymać ze względów technologicznych.
Mimo licznych sukcesów, jakie odnieśliście w bardzo krótkim czasie, przeglądając Wasz fanpage widzimy jak z bratem i ojcem pakujecie kartony na wystawach, pracujecie w fabryce i opowiadacie melomanom o lampach, ubrani w zwykłe bluzy z kapturem, z psem leżącym na kanapie obok. Nie odbiło Wam? Ani trochę?
Nie wiem, na razie przede mną pudło z nową dostawą lamp - 400 sztuk. Każdą muszę sprawdzić miernikiem i dobrać w pary, a te gorsze odrzucić. Jutro nasz ojciec jedzie na cały dzień doglądać budowy nowej fabryki, a mój brat musi przygotować dokumenty do nowego unijnego konkursu, w którym chcemy wziąć udział. Nie chcę żeby ktoś pomyślał, że jesteśmy jakimiś cyborgami. Mamy swoje pasje, życie rodzinne, czasem nawet wakacje, ale ojciec nauczył nas pracy i chyba inaczej nie umiemy. No, chyba, że trafi się okazja kupienia jakiegoś fajnego oldtimera. Wtedy to co innego.
Zdjęcia: Fezz Audio
-
-
-
Fenix
W swoim przedziale cenowym, do Fezza nie podskoczy nikt. To nie jest żadna reklama. Poświęciłem sporo czasu na porównania z konkurencją. Mało tego, taka niepozorna Luna, po wymianie lamp sterujących, na lekko wymiotła wzmacniacz za 10000 zł, a stawiać się może do jeszcze droższych. Każdemu, kto przymierza się do zakupu sprzętu szczerze polecam chociaż krotki test tych urządzeń (w przypadku lamp, to oczywiście minimum pół godziny). Jeśli tylko reszta toru będzie na odpowiednim poziomie (szacuję, ze DAC to przedział od 8000 zł w górę), wtedy będzie można usłyszeć co potrafią te klocki. Brawo Fezz! Tak trzymajcie! Pozdrowienia z Krakowa:-)
1 Lubię
Komentarze (3)