Marillion - Clutching at Straws
- Kategoria: Rock
- Radomir Wasilewski
Po olbrzymim sukcesie "Misplaced Childhood", na kolejny album członkowie Marillion kazali poczekać swoim fanom trochę dłużej, bo ponad dwa lata. Nikt nie miał pojęcia w którą stronę pójdzie twórczość zespołu, choć trudno było sobie wyobrazić nagranie kolejnej równie dobrej płyty koncepcyjnej. Z tego chyba również zdawał sobie sprawę sam zespół, bo na czwartym krążku postanowił wrócić do klasycznego, piosenkowego układu utworów. Jednak, ku zaskoczeniu fanów, nie zrezygnowano z koncepcyjności, jaka była znakiem szczególnym "Misplaced Childhood". Choć połączenie tych dwóch form może wydawać się niemożliwe, członkom Marillion się udało. A wszystko dzięki prostemu trickowi...
Na "Clutching at Straws" Anglicy część utworów po prostu połączyli w większe paczki, a z reszty stworzyli normalne, jednolite piosenki, najczęściej bazujące na klasycznej strukturze zwrotkowo-refrenowej. Jak zwykle, jest więc jednocześnie ambitnie i momentami trudno przystępnie, ale zapadających w pamięci hitów również nie brakuje. Jest to najbardziej zróżnicowana i wielowątkowa płyta z ery "fishowej", której klimat i nastrój zmienia się jak w kalejdoskopie, a słuchacz do samego końca nie wie czym zostanie zaskoczony. Pod względem stylistycznym stworzono kontynuację "Misplaced Childhood", a więc generalnie dość spokojną, wolną i stonowaną muzykę, w której podkręcenia tempa czy wyskoki napięcia są dozowane, choć jest ich trochę więcej niż na poprzedniczce. Zrobiło się przy tym jeszcze bardziej epicko i monumentalnie, a grupa w pełni zatopiła się w naturalne brzmienia i klasyczny klimat, zupełnie rezygnując z syntetyczności, charakterystycznej dla lat osiemdziesiątych XX wieku i poprzednich albumów. Nowością są ciemne barwy utworów i ich dość smutny klimat, w wielu miejscach nawiązujący do dokonań zespołów z kręgu rocka gotyckiego. Jest to pokłosiem warstwy lirycznej, która tutaj jest mniej bajkowa, za to poważniejsza i dojrzalsza, co zresztą dobrze obrazuje trochę inna, bardziej realistyczna okładka płyty.
Tak, jak na "Misplaced Childhood", tak i tutaj gitarowy czad, melodie, plumkające zagrywki oraz emocjonalne solówki Steve'a Rothery'ego równoważą się z pejzażowymi, kolorowymi klawiszami Marka Kelly'ego. Coraz ciekawej poczyna sobie za perkusją Ian Mosley, bardziej niż we wcześniejszych latach łamiący rytmikę, stosujący nietypowe zagrywki czy gęste przejścia. Dojrzałość słychać w głosie Fisha, który stworzył swoje najlepsze i najbardziej różnorodne wokale w Marillion prezentując zarówno aksamitną, ciepłą i melodyjną barwę swego głosu, fragmenty spokojniejsze, zaśpiewane bardzo romantycznie, jak i takie, w których słychać moc, a nawet agresję, jednak tym razem bez irytujących falsetów. Pozytywnie prezentuje się też brzmienie, które tak jak na "Misplaced Childhood" jest naturalne, ciepłe i selektywne, tym razem jednak operując w ciemniejszych i mroczniejszych barwach, idealnie zgranych z klimatem całości.
Początek "Clutching at Straws" to wyraźne nawiązanie do poprzedniej płyty. Pierwsze trzy kompozycje tworzą jednolitą, wielowątkową suitę, zdecydowanie najmniej przystępną dla fana zespołu z całego albumu. Pomimo, że pierwszy w zestawie "Hotel Hobbies" jest dynamiczny, energetyczny i żwawy, dalej jest już dużo spokojniej oraz bardziej monumentalnie. I przyznać trzeba, że fragmenty w postaci w postaci nastrojowego, romantycznego, pięknie zaśpiewanego "Warm Wet Circles" i epickiego, wielobarwnego "That Time of Night (The Short Straw)" robią dużo większe wrażenie. Ich kontynuacją jest przepiękny "Going Under", nastrojowa, klimatyczna ballada oparta o przestrzenne brzmienie klawiszy, nastrojowe, gitarowe granie i romantyczny, stonowany śpiew. Prawdziwym rarytasem tego wydawnictwa jest "Just For a Record" - utwór, który za sprawą dominacji syntetycznego brzmienia klawiszy (w tym zagranej na nich solówki), sporej dawki przebojowości i klasycznie prostej struktury sprawia wrażenie wyrwanego z sesji którejś z pierwszych dwóch płyt Marillion. Jednak "White Russian" szybko przywraca słuchacza do realiów 1987 roku. To jeden z najbardziej ambitnych i progresywnych momentów "Clutching at Straws", łączący połamaną rytmikę z pięknymi gitarowymi melodiami, technicznymi solówkami i emocjonalnym śpiewem Fisha.
Żywiołowość tego kawałka idealnie wprowadza słuchacza w kolejną kompozycję - jedną z najszybszych i najbardziej hard rockowych w zespołowym dorobku. Mowa rzecz jasna o wyjątkowo przebojowym, uwielbianym przez fanów "Incommunicado". To jednak tylko chwilowy skok napięcia, bo dalej muzyka wraca na spokojniejsze ścieżki. Połączone w jedną całość balladowy, refleksyjny "Torch Song" i panoramiczny, epicki "Slainte Mhath" z kolejnym riffem, który można nazwać klasycznym dla Marillion, to ponownie granie z gatunku stonowanych i klasycznie progresywnych. Stanowią one preludium do zdecydowanie najlepszego momentu wydawnictwa i jednej z najciekawszych kompozycji w zespołowym dorobku czyli epickiej, mrocznej, wręcz gotyckiej ballady "Sugar Mice", w której nastrój powoli narasta aż do czadowego wybuchu z finałem w postaci jednej z najlepszych solówek w dorobku Steve'a Rothery'ego. Po tej dawce smutku na finał muzycy serwują kawałek dynamiczny, zawierający zaskakująco dużą ilość pozytywnych, jasnych wibracji. Długi, bujający "The Last Straw (Happy Ending)" w pewnym sensie stanowi zapowiedź kolejnej, nagranej już bez Fisha płyty "Seasons End".
Wydana w 1999 roku dwupłytowa wersja albumu została wzbogacona o szereg niepublikowanych kompozycji, będących prawdziwymi rarytasami zmierzchu "fishowej" ery w Marillion. Obok odrobinę zmienionych w stosunku do oryginałów wersji demo i remiksów największych hitów z czwartego albumu czyli "Incommunicado", "Going Under", "White Russians" i "Sugar Mice", reszta utworów nigdy wcześniej nie została opublikowana na wydawnictwach płytowych. Spośród nich zdecydowanie najciekawszy jest "Tux On" - utwór zamieszczony pierwotnie na singlu "Sugar Mice", ale muzycznie odległy od tej mrocznej ballady. Pełno w nim optymizmu i pozytywnej energii, a całość rozwijaja się od powolnego, klimatycznego wstępu w kierunku melodyjnej, dynamicznej i bardzo chwytliwej części właściwej. Reszta niepublikowanych kompozycji to Marillion w wersji spokojnej, balladowej i mrocznej, przeplatającej wątki progresywne z gotyckimi. Wadą tych nagrań jest ich zaserwowanie w nieoszlifowanych wersjach demo, pozostawiających sporo do życzenia pod względem brzmieniowym. Bywają też kompozycje pourywane w połowie, którym brakuje ostatecznego sznytu i wykończenia. Najciekawiej z nich wypadają nastrojowy, melancholijny, leniwie się rozkręcający "Beaujolais Days" oraz mroczny, ponury, trochę zyskujący na dynamice w drugiej połowie "Story From a Thin Wall". Dla odmiany więcej dynamiki i żwawości można odnaleźć w krótkim, oprawionym stonowanymi gitarami i żywiołowym śpiewem Fisha "Shadows on The Barley" oraz panoramicznym, epickim, bogatym klawiszowo "Sunset Hill".
"Clutching at Straws" to płyta, która nie do końca została doceniona przez fanów Marillion. Widzi się w niej zaledwie gorszą kontynuację "Misplaced Childhood" a nawet, o zgrozo, świadectwo twórczej stagnacji czy nawet regresu muzyki grupy. Jest to oczywiście bzdurą, gdyż o żadnym cofaniu się w rozwoju nie ma tu mowy. Jest za to rozwinięcie pomysłów poprzednich trzech płyt, podane w nowym opakowaniu i w dość ryzykownej formule, która niekoniecznie musiała zaskoczyć i spodobać się fanom. Za takie podejście Anglikom niewątpliwie należą się wyrazy uznania. Do tego pod względem muzycznym jest to idealne podsumowanie "fishowej" ery Marillion, zawierające wszystkie elementy charakterystyczne dla muzyki, tworzonej przez zespół w tamtym czasie. Obok "Seasons End" jest to też jedna z najbardziej charakterystycznych płyt zespołu, pokazująca w pełni jego styl i będąca drogowskazem dla tych, którzy nie znają jeszcze jego twórczości. Mimo, że zdarzyły się tu drobne potknięcia, bez wątpienia jest to album, z którym powinien się zapoznać zarówno każdy fan zespołu, jak i miłośnik szeroko pojętego rocka progresywnego. Trudno bowiem o lepszy przykład klasycznego przedstawiciela tego gatunku.
Artysta: Marillion
Tytuł: Clutching at Straws
Wytwórnia: EMI
Rok wydania: 1987
Gatunek: Rock Progresywny
Czas trwania: 49:25
Ocena muzyki
-
Jorg
Moja żona nie za bardzo tolerowała ten zespół, jednak po usłyszeniu "Credo" Fisha coś się zmieniło. Marillion teraz jest u nas na fali.
0 Lubię -
Akum
"Tux On" jest pełnym optymizmu utworem? Na czym recenzent zasuwał? Utwór dynamiczny, fakt, ale opowiada smutną historię chłopaka z małego miasta, który dotarł na szczyt i zapłacił za to najwyższa cenę...
0 Lubię -
-
inman
Anglicy? A Szkot i Irlandczyk?! "Incommunicado" to jeden z najmniej lubianych utworów ludzi znających się na twórczości grupy:) A Rothery to najlepsze solówki miał na "Fugazi". Jak ktoś pisze, że w tak pesymistycznym utworze jak "Tux On" jest pełno optymizmu, to znaczy, że nie wie o czym pisze, nie zna się i przede wszystkim nigdy utworu nie słuchał (albo jest głupi, albo nie zrozumiał). A przez fanów płyta została bardzo doceniona:) I jest moim zdaniem po "Fugazi" najlepszą płytą łączącą teksty Fisha z muzyką.
1 Lubię
Komentarze (4)