Korn - The Nothing
- Kategoria: Metal
- Karol Otkała
Trudno uwierzyć, że od debiutu Korna minęło już ćwierć wieku. W tym czasie gatunek, do którego zespół ten został zaszufladkowany zdążył przejść swoją złotą erę, następnie okres stagnacji, a w końcu praktycznie przejść do lamusa. Filary nu-metalu już nie nagrywają, zeszły do podziemia lub odnalazły się w innym gatunku. Ekipa z Bakersfield zdaje się natomiast nie przejmować ani takim rozwojem wydarzeń, ani swoim muzycznym otoczeniem. Korn od lat robi swoje. Raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem. "The Nothing" czyli trzynasty krążek w dyskografii tej grupy rodził się podobno w wielkich bólach. To ciekawe, bo po pierwszej zapowiedzi albumu w ogóle nie było tego słychać.
"You'll Never Find Me" brzmi dobrze. Świeżo, żywo, potężnie. Utwór od razu wpada w ucho i wywołuje skojarzenia z czasami "Untouchables". Kolejne albumowe zapowiedzi - "Cold" oraz "Can You Hear Me" - w moim przypadku przeszły bez echa. I tak, jak w przypadku pierwszego uwagę przykuwały jeszcze ciężkie gitary i charakterystyczny bas, tak drugiego nie przesłuchałem do końca, uznając utwór za średnio udany pop-metal. Jednak, jak to standardowo bywa w przypadku zespołów, na których się wychowałem, w dniu premiery krótko po północy byłem już po pierwszym przesłuchaniu całego krążka. I jak? Nie zrobiło on na mnie praktycznie żadnego wrażenia. "The Nothing" nie jest albumem, który "podchodzi" już przy pierwszym kontakcie. Krążek ten wymaga kilku podejść. Przyznam, że nie miałem na nie ochoty, jednak przy trzecim czy czwartym odsłuchu było już zdecydowanie lepiej. Wychodzi na to, że ze słuchaniem nowego albumu sytuacja jest podobna, jak z jego tworzeniem - efekt rodzi się w bólach.
Otwierający krążek "The End Begins" to nic innego jak intro będące ukłonem w stronę "Issues" i utworu "Dead". Bez problemu odnajdziemy tutaj sporo podobieństw. W kontekście całości bardzo zyskuje "Cold", który wraz z "You'll Never Find Me" tworzy mocne otwarcie krążka. A co dalej? W zasadzie przekrój przez dużą część dyskografii zespołu. Na "The Nothing" Korn nie odkrywa Ameryki, tylko opiera się na sprawdzonych schematach. I robi to dobrze, bo po iluś tam przesłuchaniach można dojść do wniosku, że nowy album to solidne wydawnictwo. "The Darkness Is Revealing" i chociażby "Idiosyncrasy" to powrót do czasów "Take A Look In The Mirror" i "See You On The Other Side". "The Seduction Of Indulgence" i "Surrender To Failure" to z kolei ukłon w stronę miniatur, których kilka znalazło się na "Issues". Największą hybrydę krążka stanowi "Finally Free", w którym oprócz odniesień do historii mamy również do czynienia z "pop-metalem", o którym wspomniałem już w przypadku "Can You Hear Me". Co ciekawe - ta "popowość" nie drażni na tyle aby oba utwory omijać. Można nawet powiedzieć, że są one przebojowe i wpadają szybko w ucho (o zgrozo!). Podobnie jest z "H@rd3r", w którym Jonathan Davis zaprezentował bardzo ciekawą linię wokalną.
Ciekawych smaczków i dobrych utworów jest tu więcej, a wszystkie one sprawiają, że po przełamaniu pierwszych lodów nowego albumu słucha się naprawdę przyjemnie. Każdy fan Korna znajdzie tu coś dla siebie. "The Nothing" bez wahania można postawić obok "The Serenity Of Suffering" i na podium najlepszych albumów tej kapeli nagranych w ostatnich 15 latach. Nie jest to z pewnością materiał przełomowy, ale w dobrym stylu wzmacnia dyskografię ekipy z Bakersfield.
Artysta: Korn
Tytuł: The Nothing
Wytwórnia: Roadrunner Records
Rok wydania: 2019
Gatunek: Metal, Nu-Metal
Czas trwania: 44:20
Ocena muzyki
-
Tomasz
Kompletnie nie zgadzam się z opisem. Dla mnie ten album jest świetny i nadal Korn potrafi robić swoją muzykę na poziomie. Wszedł mi od pierwszych nut i zamówiłem CD w sklepie. Czekam na dostawę. Polecam, jest moc!
0 Lubię -
rolu
@Tomasz - Nie do końca rozumiem z czym się nie zgadzasz. Opinia o albumie jest pozytywna, ocena też. W czym problem?
0 Lubię -
Grzegorz
Generalnie trudno dyskutować czy album dobry czy zły. Dla fana zespołu jest to 4+/5, dla fana gatunku jest to 3+/5. Dla osoby, która po prostu lubi muzykę - wczoraj The Beach Boys (Pet Sounds), George Micheal (Faith), Tool (Fear), a dzisiaj Korn to powiedzmy uczciwie z 2+/5. Moimi ulubionymi albumami zespołu nadal pozostaną "Untouchables" i "Take A Look In The Mirror", bo zostaje nostalgia kiedy grałem w Gothic I słuchając tego, a świat był prostszy. A z recenzją można się zgodzić:)
0 Lubię -
tomek
Album jest OK, ale brzmienie... Panowie przesadzili z kompresją, bo słychać trzaski z głośników, zwłaszcza w drugim utworze. Wypuszczenie takiej realizacji na rynek to kpina z ludzi.
0 Lubię
Komentarze (4)