Minsk - Out Of A Center Which Is Neither Dead Nor Alive
- Kategoria: Metal
- Karol Otkała
Rok 2005 był świetny dla fanów post metalu. Światło dzienne ujrzały wtedy dwa bardzo interesujące debiuty, jedne z najlepszych w historii gatunku. Rosetta ze swoim "The Galilean Satellites" przenosiła słuchacza w muzyczną podróż przez niezbadane rejony jakiejś odległej galaktyki. W zupełnie innym kierunku poszedł Minsk ze swoim "Out Of A Center Which Is Neither Dead Nor Alive". Tu nie lecimy w kosmos, tylko zagłębiamy się w dziewiczej dziczy, gdzie nieodkryty przez cywilizację lud odprawia swoje religijne obrzędy. I trzeba przyznać, że robi to w wyśmienitym stylu.
Cały rytuał trwa prawie 65 minut i został podzielony na 6 części. Łatwo zatem obliczyć, że średni czas trwania jest dość wysoki. Najkrótszy utwór trwa prawie 8 i pół minuty, najdłuższy zaś ponad 14. Album został ułożony tak, że po przesłuchaniu pierwszych 4 tracków na liczniku mamy już połowę meczu piłki nożnej. Dwa najkrótsze fragmenty zostawiono dopiero na koniec. Taki opis sytuacji z pewnością nie zachęci przeciętnego słuchacza do sięgnięcia po "Out Of A Center Which Is Neither Dead Nor Alive", zwłaszcza, że na chwilę obecną zdobycie fizycznej kopii tego wydawnictwa jest cholernie trudne i kosztowne. Dodatkowo zespół nie miał raczej szans na jego szerszą promocję, bo nie mieści się w medialnym wzorcu. Zresztą chyba żaden przedstawiciel post metalu się w nim nie mieści.
Prawda jest taka, że Minsk żadnej reklamy ani promocji nie potrzebuje, bo muzyka zawarta na ich debiucie broni się sama. I to w niesamowicie dobrym stylu. Po krótkim i delikatnym wprowadzeniu "Waging War On The Forevers" atakuje słuchacza przytłaczającym i bardzo inwazyjnym ciężarem. Lekko po 4 minucie utwór gwałtownie zwalnia i pozwala odkryć spokojną, orientalną odsłonę zespołu. Tutaj również zdecydowanie łatwiej zwrócić uwagę na plemienne, hipnotyczne, bardzo głębokie brzmienie bębnów. Przewija się ono przez cały album i niewątpliwie stanowi jego duży atut. Słuchacz nie zdąży pozbierać się jeszcze po masakrze zafundowanej na otwarciu a tu Minsk serwuje już danie główne w postaci duetu "Narcotics And Dissecting Knives" oraz "Holy Flower Of The North Star". Pierwszy z nich zaczyna się psychodelicznym, obłąkanym wstępem, po którym następuje gwałtowna eksplozja. Tu nie ma ani chwili na złapanie oddechu czy wyciszenie. To następuje dopiero w końcówce utworu.
Więcej wahań nastroju przynosi drugi utwór, jeszcze dłuższy od poprzednika. Na podobnej zasadzie oparty jest również "Three Hours". Dłuższą chwilę na odsapnięcie dostajemy w przedostatnim "Bloodletting And Forgetting", który eksploduje dopiero w końcówce, podobnie jak zamykający całość "Wisp Of Tow". Tu szczególną uwagę przykuwa spokojny fragment wyciągnięty żywcem z gier z serii "Prince Of Persia" - orientalny, hipnotyczny, intrygujący. Tak, jak cały krążek.
Pisząc recenzje niektórych albumów człowiek uświadamia sobie, jak ciężko przelać na papier emocje towarzyszące ich słuchaniu. "Out Of A Center Which Is Neither Dead Nor Alive" jest właśnie jednym z takich krążków. Możliwe, że powyższy tekst nie zachęca do zapoznania się z debiutem Minska. Warto jednak skusić się i przekonać na własne uszy, czy warto. Gwarantuję, że nie będzie to zmarnowany czas. Zwłaszcza w przypadku, gdy krążek ten "poleci" głośno na dobrym sprzęcie i bez udziału innych bodźców. Bardzo ciekawe i intrygujące przeżycie.
Artysta: Minsk
Tytuł: Out Of A Center Which Is Neither Dead Nor Alive
Wytwórnia: At The Loss
Rok wydania: 2005
Gatunek: Post Metal
Czas trwania: 64:57
Wydanie: Jewelcase
Ocena muzyki
Ocena wydania
Nagroda
Komentarze