Iceage - Beyondless
- Kategoria: Rock
- Paweł Kłodnicki
Post-punk lata świetności ma już dawno za sobą, o ile wręcz nie dogorywa. Od lat dziewięćdziesiątych większość grup z tego nurtu lub nim się inspirujących grała alt-rockowe lub indie-rockowe smuty, tudzież słabą melodyjnie chałturę. Zresztą na początku swojej kariery Iceage nie był wiele lepszy, choć już wtedy wyróżniał się pozytywnie na punkowej scenie. Po nagraniu trzech płyt muzycy dali sobie kilka lat na przemyślenie kierunku artystycznego i postanowili powrócić z albumem nieco ambitniejszym. Cofnęli się przy tym również do samych korzeni, do twórczości nieco już zapomnianej proto-punkowej grupy Modern Lovers czy, w mniejszym stopniu, The Stooges. I trzeba przyznać, że znaleźli ciekawy sposób na odświeżenie swojego stylu, wzbogacając go o instrumenty dęte i wpływy jazzowe.
Przerwa dobrze zrobiła muzykom także jako kompozytorom - na wszystkich poprzednich albumach Iceage nie sposób znaleźć tylu świetnych melodii, co na samym "Beyondless". Muzycy na szczęście nie od razu odkrywają wszystkie karty - "Hurrah" (rozpoczęty krótkim, intrygującym wstępem) to w zasadzie czysty punk, zagrany jednak z taką energią i tak dobry melodyjnie, że aż porywający, skutecznie zachęcający do dalszego słuchania. Utwór mógłby rozbrzmiewać w czołówce jakiegoś serialu młodzieżowego, a przy tym bije na głowę niemal wszystkie piosenki, o których można powiedzieć to samo. "Pain Killer" sam w sobie jest równie zgrabny i prosty konstrukcyjnie, przy tym jednak wzbogacony brzmieniem dęciaków (grających proste melodyjki rodem z jakiejś defilady, które jednak znakomicie tu pasują) i głosem Sky Ferreiry, śpiewającej razem z wokalistą grupy, Eliasem Benderem Rønnenfeltem.
W "Under The Sun" muzycy zwalniają, by zagrać balladę (choć nie brakuje w niej dynamicznych zaostrzeń) czarującą dźwiękami gitary akustycznej i skrzypiec, które w połączeniu ze specyficzną melodią kojarzą się nieco z westernami, co ciekawie miesza się z brzmieniem grupy. Duże ukłony należą się Rønnenfeltowi, który po prostu... Bardzo dobrze śpiewa, co w punku i jego odchyleniach nie zdarza się często. Niedoścignionym mistrzem wciąż pozostaje David Byrne, ale Eliasowi niewiele brakuje. Jego nonszalancki bełkot dobrze pasuje do tych mocnych utworów (w "Plead The Firth" fajnie nawiązuje do "The Passenger" Iggy'ego Popa), ale gdy trzeba, potrafi też śpiewać bardziej melodyjnie.
Jeszcze ciekawiej i bardziej różnorodnie robi się dopiero w drugiej połowie. "Catch It" dzieli się na dwie części - w pierwszej zespół stopniowo buduje nastrój rodem z power ballady, by w drugiej brutalnie go przełamać niemal freejazzową kakofonią dźwięków gitary i instrumentów dętych. Aż dziw, jak dobrze się to ze sobą klei. To jednak nic przy "Showtime" - bezczelny (choć też nieco subtelny) w typowo punkowy sposób utwór z partią saksofonu przywołującą klimat nowoorleańskiego klubu. Stopniowo cała kompozycja zmierza w takim właśnie kierunku, przyjmując wręcz nieco cyrkowy nastrój. Bardzo ciekawy i udany eksperyment. Równie interesujący jest umieszczony na końcu utwór tytułowy, w którym gitary znów przeplatają się ze skrzeczącym saksofonem, lecz tym razem wszystko dodatkowo jest podparte brutalną ścianą dźwięku, charakterystyczną dla shoegaze'u.
Wszystkie te utwory robią naprawdę piorunujące wrażenie ilością zawartych w nich smaczków, jednak najbardziej urzekł mnie wręcz prostacki (w tym przypadku w pozytywnym sensie) "Thieves Like Us", oparty na genialnym w swej prostocie motywie (trudno uwierzyć, jak dobrą melodię udało się z tego wycisnąć). Brzmi jak zagrany od niechcenia, na luzie między właściwymi sesjami do albumu, a mimo to jest jednym z jego najjaśniejszych punktów. "Beyondless" to dość niezwykły album, różnorodny nawet jak na post-punk, który przecież sam w sobie był bardzo rozwojowy. To w zasadzie jedno z najlepszych wydawnictw post-punkowych, jakie kiedykolwiek powstało.
Artysta: Iceage
Tytuł: Beyondless
Wytwórnia: Matador
Rok wydania: 2018
Gatunek: Rock, Post Punk
Czas trwania: 40:59
Ocena muzyki
Nagroda
-
Pablo
Modern Lovers to był zespół wyprzedzający swój czas, można rzec proto-post-punkowy, bo zdecydowanie bliżej mu do post-punku, niż surowego proto-punku w stylu The Stooges czy New York Dolls ;) A album Iceage bardzo fajny.
0 Lubię
Komentarze (1)