Meshuggah - Immutable
- Kategoria: Metal
- Karol Otkała
Meshuggah jest fenomenem na skalę światową. Mimo że członkowie zespołu nie lubią, gdy określa się ich jako prekursorów djentu, trudno zaprzeczyć temu, że tak właśnie jest. Co więcej, nie dość, że Szwedzi mieli gigantyczny wpływ na ten podgatunek metalu, to dodatkowo wypracowali w nim swoją hermetyczną niszę, do której nie udało się dostać żadnemu innemu zespołowi. Ciekawostką może być fakt, iż momentami pod kątem muzycznym bardzo blisko do ich twórczości było polskiemu zespołowi Kobong, który w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku nagrał dwa albumy, które wtedy raczej nie spotkały się ze zrozumieniem słuchaczy, natomiast dziś należą, słusznie zresztą, do klasyki polskiego ciężkiego grania. Ekipa Meshuggah przyzwyczaiła słuchaczy do wydawania albumów średnio co 3-4 lata. Można było zatem oczekiwać następcy "The Violent Sleep Of Reason" już w okolicach 2020 roku. Jednak na "Immutable" przyszło nam czekać dwa lata dłużej i w sumie nie wiadomo, jaki wpływ na wydłużenie tego czasu miały na przykład zamieszania w składzie i pandemia. Jednak wreszcie nadszedł pierwszy dzień kwietnia 2022 roku, a wraz z nim światło dzienne ujrzał "Immutable".
Album poprzedzony był trzem zapowiedziami. Żadna z nich nie porwała mnie ani przy pierwszym, ani też przy kolejnych przesłuchaniach. "The Abysmal Eye" zdawał się być wyjątkowo asekuracyjny,. Z "Light The Shortening Fuse" było już lepiej, ale nadal czegoś brakowało. Tego braku nie uzupełnił również "I Am The Thirst". Dopiero po przesłuchaniu całego nowego wydawnictwa zdałem sobie sprawę z tego, że w zapowiedziach tak naprawdę brakowało mi tylko klimatu całego albumu przesłuchanego na dobrym sprzęcie. Teoretycznie samych zapowiedzi można było również posłuchać w jakości hi-fi, jednak krótko po ich premierze od razu chciało się też obejrzeć warstwę wizualną, a to od razu kierowało słuchacza do YouTube'a, gdzie dźwięk jest wyraźnie spartolony, jak pewnie sami dobrze wiecie. "Immutable" odtwarzany z płyty, nie mówiąc już o jakości master z TIDAL-a, brzmi potężnie. Produkcja nagrania jest genialna. Dźwięk jest precyzyjny, hermetyczny, przytłaczający, po prostu miażdżący. Aż chce się, aby w czasie słuchania krążka towarzyszyła nam co najmniej połowa sąsiadów z bloku.
Meshuggah nie uznaje kompromisów - już od pierwszych dźwięków otwierającego album "Broken Cog" sygnalizuje, że łatwo nie będzie. Wyraźnie czuć tu połamaną rytmikę, której deficyt odczuwałem w przedpremierowych zapowiedziach. Jednocześnie utwór jest wyraźnie inny od tego, co Szwedzi serwowali słuchaczom do tej pory. Dzięki jego budowie można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia nie z pełnoprawnym utworem, lecz wstępem do tego, co dopiero nastąpi. A dalej dzieje się naprawdę dużo. Momentami można odnieść wrażenie, że może nawet za dużo - wszystko to ze względu na fakt, że "Immutable" trwa prawie 67 minut. Na szczęście miażdżący walec ma dwie przerwy - raz w postaci najdłuższego na albumie "They Move Below", a następnie za pomocą zdecydowanie krótszego "Black Cathedral". Oba utwory są instrumentalne i bez wątpienia dają chwilę wytchnienia. Poza nimi jest praktycznie samo gęste.
I właśnie owo "gęste" jest na tyle dobre, że ciężko wskazać jego najlepsze i najsłabsze punkty. W wielkim skrócie - "Immutable" jest po brzegi napakowany Meshuggah, którą doskonale znamy. Album nie zaskakuje i z pewnością nie jest przełomowy. Doskonale odnajdą się w nim słuchacze, którzy lubią dotychczasową twórczość Szwedów, natomiast osoby podchodzące z dystansem do wcześniejszych dokonań prekursorów djentu raczej nie mają tu czego szukać - Meshuggah nadal bezkompromisowo rządzi w niszy, którą sama stworzyła i w niszy tej czuje się wyjątkowo dobrze. Obyśmy tylko na następcę "Immutable" nie musieli czekać do 2028 roku.
Artysta: Meshuggah
Tytuł: Immutable
Wytwórnia: Atomic Fire
Rok wydania: 2022
Gatunek: Metal, Djent
Czas trwania: 66:47
Ocena muzyki
Ocena wydania
Komentarze