Cynic - Traced In Air
- Kategoria: Metal
- Radomir Wasilewski
Aż 15 lat kazali czekać swoim fanom członkowie Cynic na następcę kultowego albumu "Focus". W tym czasie co prawda udzielali się w innych, raczej podziemnych formacjach, które popełniły nawet warte odnotowania pozycje, niemniej wszyscy czekali na drugi album mistrzów technicznego i progresywnego death metalu. Tym bardziej, że taką pozycję Paul Masvidal i Sean Reinert zapowiadali już w połowie lat dziewięćdziesiątych. W końcu słowo stało się ciałem i zespół po reaktywacji w 3/4 oryginalnego składu, niestety bez udziału fenomenalnego gitarzysty Jasona Gobela, w 2008 roku wypuścił na rynek swój drugi album. Krążek ten z jednej strony okazał się nie najgorszym komercyjnie następcą "Focus" a z drugiej pozycją, która wywołała dyskusje i podziały wśród fanów. Bo, jak można się było spodziewać, w muzyce Cynic zaszły zmiany, choć nie tak duże, jak niektórzy się obawiali.
Przede wszystkim, "Traced In Air" zawiera większość składników stylistycznych, które znalazły się na "Focus". Tak, jak wcześniej, dźwięki Cynic to przeplatanka fragmentów ostrych i agresywnych, w których gitary konkretnie dają po uszach, a Sean Reinert ostro miesza za perkusją z klimatycznymi i stonowanymi, w których pierwsze skrzypce grają gitary oraz delikatne podkłady klawiszy i syntezatora gitarowego. W kwestiach wokalnych występuje dialog czystego, tym razem brzmiącego naturalnie i bez użycia vocodera śpiewu Paula Masvidala z dość nieśmiałym i często przypominającym bardziej groźny szept growlingiem nowego gitarzysty zespołu Tymona Kruideniera. Należy przy tym uprzedzić, że dla części osób wokalizy Masvidala, ze względu na częste używanie falsetów i wysokich rejestrów, w sposób zbliżony trochę do maniery Chrisa Martina z Coldplay, mogą być trudne do przebrnięcia, a nawet niestrawne. Ponownie dość wyraźny jest bas Seana Malone'a, a rytmika wchodzi w połamane nabicia o jazzującym charakterze. Trzeba jednak zauważyć, że odwołania do tego gatunku nie są tak oczywiste, jak choćby w instrumentalu "Textures" z albumu "Focus". Ponownie wisienką na torcie są fenomenalne solówki z podziałem na bardziej powyginane, techniczne popisy Paula oraz melodyjne i cieplejsze pomysły Tymona. Klimat dźwięków ma charakter relaksujący i uspokajający, ponownie odwołując się do filozofii Dalekiego Wschodu, zwłaszcza buddyzmu podanego w kosmicznej, astralnej formule. Tym, co odróżnia "Traced In Air" od "Focus" jest wyraźnie mniejsza ilość fragmentów z czysto death metalową agresją. Tutaj pojawia się ona szczątkowo i została zastąpiona typowo progresywnym, zwiewnym wymiataniem, bliskim choćby nowszym dokonaniom Opeth czy twórczości Mastodon. Niestety mniej jest też przebojowości i to stanowi największy minus "dwójki" Cynic, bo choć poszczególne utwory mają swój charakter, to ze świecą można tu szukać hitów kalibru "Veil of Maya", "Uroboric Forms" czy "How Could I". Dlatego też cały album nie wchodzi do głowy tak łatwo i szybko, jak "Focus", a jego pełne ogarnięcie wymaga co najmniej kilku sesji odsłuchowych. Tym bardziej, że utwory z racji oparcia ich na podobnych, kontrastowych schematach mogą też zlewać się ze sobą. W odbiorze pomaga jednak czysta, selektywna i nowoczesna produkcja, która podkreśla i uwypukla wszystkie smaczki i detale tej wielowątkowej, miejscami gęstej dźwiękowo płyty.
Podobnie, jak "Focus", jego następczyni nie grzeszy długością, ograniczając się zaledwie do niecałych 35 minut, podzielonych na osiem aktów. "Traced In Air" nie stanowi przy tym zwykłego zbioru piosenek, ale jednolitą całość z wyodrębnionym koncepcyjnie wstępem, rozwinięciem i zakończeniem. Ten pierwszy obejmuje najkrótszą i najbardziej odjechaną kompozycję "Nunc Fluens", która mimo okazjonalnych falsetów Paula i hałaśliwego gitarowego podkładu sprawia bardziej wrażenie intra o narastającym charakterze. Jej następczynią jest najlepsza i najciekawsza piosenka "The Space For This", w której idealnie pokazano największe atuty zespołu czyli niespodziewane kontrasty muzyczne, odprężający klimat i świetne solówki. Dodatkowo jest ona dość chwytliwa i łatwa do ogarnięcia. Szkoda, że cały album nie powstał na bazie takich utworów, bo już kolejne cztery kompozycje, mimo że dość zwięzłe i skondensowane, już takie charakterystyczne nie są. A przy tym oparto je na podobnej budowie i schematach aranżacyjnych czyli połamaniu rytmicznym, przeplatance grania stonowanego z ostrzejszym oraz dialogach między stłumionym growlingiem a czystym, falsetowym śpiewem. Z tego segmentu najlepiej prezentują się kompozycje otwierające i zamykające, a więc dynamiczny i okazjonalnie agresywny w stylu znanym z "Focus" "Evolutionary Sleeper" oraz melodyjny, zawierający przewijający się przez całą kompozycję bardzo charakterystyczny motyw gitarowo-wokalny "Adam's Murmur". Przedostatni w zestawie "King of Those Who Know" mimo, że także trzyma się progresywno-jazzującej formuły, a do tego co jakiś czas wchodzi w klimatyczne rejony, jest jeszcze trudniejszy w odbiorze stanowiąc najbardziej wymagający i pokombinowany fragment albumu. Z kolei w zamykającym całość "Nunc Stans" postawiono głównie na spokój i klimat. Utwór ten można wręcz nazwać cyniczną balladą mimo, że znajdziemy tu także kilka cięższych, a do tego niepokojących momentów.
"Traced in Air" to dźwięki, jakich można było się spodziewać po następcy "Focus". Jest kontynuacją i rozwinięciem wątków z jedynki, nie stanowiąc rewolucji w brzmieniu zespołu i pozycji trudnej do zaakceptowania przez dotychczasowych fanów. Jednocześnie jest to wyraźny krok w bardziej progresywnym i odjechanym kierunku, stanowiąc pierwszą zapowiedź głębszych zmian w muzyce Cynic. Choć nie są to dźwięki na poziomie jakościowym, który oferował "Focus", wstydu Amerykanom nie przynoszą, godnie przywracając ich do aktywnej, muzycznej działalności. Największą wadą tego wydawnictwa jest fakt, że ukazało się dopiero w 2008 roku czyli w momencie, gdy różnego rodzaju progresywne i awangardowe eksperymenty w muzyce metalowej nie były już dla fanów gatunku niczym szokującym. Z tego powodu dobrze wpisało się ono w czas, w którym zostało nagrane, podczas gdy 10 lat wcześniej byłoby rewolucją, przebijającą pod każdym względem jeszcze dość zachowawcze i tradycyjnie deathowe pomysły z "Focus". Dla fanów zespołu, mimo pewnych kontrowersji towarzyszących kwestiom wokalnym, jest to pozycja obowiązkowa. Laikom w pierwszej kolejności poleciłbym "Focus", z którego wchłonięciem będą mieć dużo mniej problemów, a więcej przyjemności.
Artysta: Cynic
Tytuł: Traced In Air
Wytwórnia: Season Of Mist
Rok wydania: 2008
Gatunek: Metal Progresywny
Czas trwania: 34:14
Ocena muzyki
Komentarze