Baroness - Purple
- Kategoria: Metal
- Karol Otkała
Ponad trzy lata przyszło nam czekać na nowy album Baroness. W tym czasie wiele wydarzyło się w obozie Baizleya i przez pewien czas istnienie zespołu było zagrożone. Na szczęście grupie udało się wyjść z powypadkowej traumy i oto w rękach możemy trzymać "Purple" czyli 4 kolor w dyskografii. Przyznam szczerze, że był to jeden z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie albumów tego roku. Olbrzymi apetyt podsycały w ostatnich kilkunastu tygodniach zapowiedzi krążka.
Pierwszy na pożarcie rzucony został "Chlorine & Wine" - utwór bardzo rozbudowany, wielowątkowy, przepełniony niesamowitą dawką skrajnych emocji - od sentymentalnego smutku na początku po swego rodzaju pozytywną, podniosłą euforię pod koniec. W czasie pierwszych przesłuchań tego utworu byłem sceptycznie nastawiony, po tych kilkunastu tygodniach stwierdzam, że jest to jeden z bardziej ambitnych utworów w dorobku Baroness. Na drugi rzut zespół wybrał "Shock Me" - rzecz zdecydowanie weselszą, bardziej dynamiczną i pozytywną od "Chlorine & Wine". "Shock Me" ma wszystko, co niezbędne aby zaistnieć w mediach - lekkość, przebojowość, niesamowicie nośny i łatwo wpadający w ucho refren. Niestety utwór ten prawdopodobnie nigdy nie dotrze do szerszego słuchacza i nie zostanie przebojem. Ostatnim zapowiadaczem "Purple" został "Morningstar", któremu chyba najbliżej do dawnych dokonań grupy. Podczas jego słuchania od razu przypominają się czasy zapoznawania się z "Czerwonym" i "Niebieskim". I z takim właśnie podkręconym apetytem zespół zostawił nas do czasu premiery krążka. Jak wygląda sytuacja, gdy album ujrzał już światło dzienne?
"Purple" przynosi nam 10 utworów trwających razem poniżej 43 minuty. I tu następuje moment, w którym trzeba wspomnieć o "wadach" najnowszego dzieła Baroness. "Purple" jest zdecydowanie za krótki. Po takim długim czasie chciałoby się chociaż 50 minut muzyki. Zwłaszcza, że w dziesiątce mieści się "Crossroads Of Infinity" - 16-sekundowy potworek, którego obecności tutaj w ogóle nie rozumiem oraz instrumentalny, bardzo delikatny "Fugue". Zatem "gęstego" materiału mamy tutaj tylko 8 sztuk. Tu pojawia się druga wada - "Purple" jest nierówny. Trójca zapowiadająca krążek była wyborna. Już przy pierwszym przesłuchaniu dołącza do tego zaszczytnego grona "Try To Disappear" - jeden z najlepszych utworów grupy w ogóle. Baizleya śpiewającego tak emocjonalnie (zwłaszcza w refrenach) przypominam sobie chyba tylko w "Back Where I Belong".
Po drugiej stronie barykady stoi dynamiczny i zadziorny "Kerosene" - kolejny bardzo mocny fragment krążka. Pod koniec "Purple" dostajemy jeszcze jedną perełkę w postaci "In I Have To Wake Up (Would You Stop The Rain?)" utrzymaną w konwencji pierwszej części "Chlorine & Wine". Pomiędzy tymi dwoma utworami "pałętają się" jeszcze "The Iron Bell" i "Desperation Burns". Ten drugi przyciąga do siebie bardzo dużym ciężarem i nawiązaniem do starych czasów. Pierwszy natomiast, mimo że jest bardzo dobry, na tle reszty wydaje się być banalny i błahy. Nie zmienia to faktu, że słucha się ich bardzo przyjemnie. Tak jak i całego "Purple".
Balonik oczekiwań przed premierą został napompowany do granic możliwości. Do trzech genialnych utworów zapowiadających dołączały kolejne bardzo pochlebne recenzje. Swoje dmuchnięcie do balonika dorzucił też James Hetfield umieszczając "Purple" w swojej dziesiątce najważniejszych wydarzeń tego roku. Słuchając efektu końcowego możemy odczuwać pewien niedosyt. Cała ta otoczka sprawiała, że mogliśmy oczekiwać czegoś nietuzinkowego, wybitnego, genialnego. W rzeczywistości otrzymaliśmy "tylko" kolejny bardzo dobry album Baroness. Zatem pisanie o "Purple" w kontekście płyty roku jest zdecydowanie na wyrost. Tak samo, jak określanie go najlepszym krążkiem w dorobku zespołu.
Baroness z czasów "Czerwonego" i "Niebieskiego" to grupa zupełnie inna, niż ta z 2015 roku. Zatem porównywanie ma taki sens, jak w przypadku "Remission" i "Once More 'Round The Sun" Mastodona. Niby zespół ten sam, ale muzyczne światy zupełnie różne. W przypadku Baroness oba lubię tak samo i liczę na to, że na kolejny kolor będziemy czekać zdecydowanie krócej. Na koniec warto wspomnieć o tym, że "Purple" zdobi kolejna bardzo dobra i ciekawa praca Baizleya. John ma niesamowity talent. Ciekawe czy jego fiksacje jajeczno-owadowo-gwoździowe mają jakieś psychologiczne wytłumaczenie?
Artysta: Baroness
Tytuł: Purple
Wytwórnia: Abraxan Hymns
Rok wydania: 2015
Gatunek: Sludge Metal
Czas trwania: 42:33
Wydanie: Digipack
Ocena muzyki
Ocena wydania
Nagroda
Komentarze