Exodus - Blood In, Blood Out
- Kategoria: Metal
- Karol Otkała
Przyznam szczerze, że dawno z taką niecierpliwością nie czekałem na premierowy krążek. W zasadzie tuż po poznaniu "Exhibit B" chciałem więcej. Parę lat już od tego momentu minęło, więc trochę się naczekałem. Po drodze zdążyło mi się zapalić kilka lampek awaryjnych. Pierwsza to śmierć Jeffa Hannemana w zeszłym roku i wciągnięcie Gary'ego Holta w szeregi Slayera. W tym momencie myślałem, że na coś nowego od Exodusa poczekamy przez następne 3-4 lata. Po drugie, rozstanie z Robem Dukesem w połowie tego roku i pojednanie z "Zetro" Souzą. Oczywiście do Steve'a nic nie mam, 10 lat temu na "Tempo Of The Damned" wypadł świetnie. Nie zmienia to faktu, że na mikrofonie zdecydowanie wolę Dukesa - scenicznego demona, który śpiewa zdecydowanie mocniej i na dłuższą metę mniej drażniąco. Po trzecie, zapowiedź albumu w postaci "Salt The Wound". Holt wraz z ekipą zapowiadali ultra szybki krążek, urywający tyłek i miażdżący wszystko na swej drodze. Dodatkowo miało to być najlepsze wydawnictwo w ich dotychczasowej karierze. Szkoda tylko, że sam kawałek jest totalnym zaprzeczeniem ich słów.
Ni to szybkie, ni miażdżące, a i tyłka również nie urywa. Chociaż nie można powiedzieć, że to zły utwór. Spokojnie można by go wrzucić na "Tempo Of The Damned". Ale w czołowej piątce na pewno by się nie znalazł. Skoro już jesteśmy w temacie albumu sprzed dziesięciu lat, "Blood In Blood Out" brzmieniowo nawiązuje właśnie do niego. Zetro brzmi praktycznie tak samo, gitary (świetny bas!) i perkusja również. Wszystko jest zdecydowanie bardziej wygładzone i delikatniejsze, niż na obu Exhibitach. Żółte światełka przygasły trochę w momencie wypuszczenia na światło dzienne drugiego albumowego zapowiadacza - utworu tytułowego. Tu już wszystko się zgadza - jest dynamika, szaleńcze tempo, ciężar, agresja i forma z najlepszych kawałków z "Tempo Of The Damned", a do tego świetne zespołowe chórki.
Takich petard jest na krążku więcej. Exodus częstuje nas jedną z nich już na otwarciu. "Black 13" pędzi niczym Yamaha R1 po autostradzie. Trochę niepotrzebny jest tu elektroniczny wstęp wygenerowany przez gościa zwącego się Dan The Automator. Chociaż ta elektronika płynnie przechodzi w całkiem fajny riff, zatem w ostateczności może być. Na "Blood In Blood Out" mamy więcej gości. We wspomnianym na samym początku "Salt The Wound" swoją solówką obdarza Kirk Hammett. Prawda jest taka, że akurat w kwestii gitar Exodus nigdy nie miał problemów także na dobrą sprawę mógł te solo zachować na nową płytę Metalliki. W "BTK" natomiast udziela się Chuck Billy z Testamentu, tylko jakoś go tam mało, z początku z lupą trzeba szukać. Sam utwór natomiast nie porywa, zatem sprawa wygląda podobnie jak z Hammettem.
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Na "Blood In Blood Out" znajdziemy kilka świetnych utworów - te które wychwalałem już wyżej, a do tego "Body Harvest", "Collateral Damage" czy też "Food For The Worms" - to jest dopiero potwór. Mamy też odstające od reszty "Numb" i "My Last Nerve" ciągnący się niemiłosiernie niczym guma do żucia, która przykleiła nam się do podeszwy w gorący dzień. Każdy z tych dobrych kawałków to rasowy Exodus z okolic "Tempo Of The Damned". I tu pojawia się problem. Po zapowiedziach muzyków można było oczekiwać albumu przynajmniej na tym samym poziomie. Wydaje mi się, że tak się jednak nie stało. Duże grono fanów, w tym ja, będzie miało jeszcze jeden problem - brzmieniowo-Dukesowy. Bardzo lubię "Tempo Of The Damned" ale zdecydowanie wolę wydawnictwa z czasów Roba. Są one potężniejsze, wokal również bardziej mi odpowiada. Całość brzmi destrukcyjnie, miażdżąco i totalnie. Tu tego nie ma. Poziom materiału też jest troszkę inny. Obu Exhibitów słuchałem ze zdecydowanie większym zainteresowaniem, mimo że B był o jakieś 10 minut dłuższy od najnowszego materiału, a A porównywalny. Na "Blood In Blood Out" są momenty, w których chciałoby się, aby utwór już się skończył i przeskoczył na następny. Pierwszy raz od dawna nie mam ochoty na więcej, tylko bardziej na poucinanie niektórych fragmentów. No i jeszcze raz wspomnę - brakuje mi Dukesa. Wiem, że miał on niewielki wpływ na całość, bo to Holt jest główną siłą napędową Exodusa, ale jednak...
"Blood In Blood Out" w żadnym wypadku nie jest słabym albumem. Zespół nadal bije na głowę większość thrashowej sceny, ale po dwóch poprzednich krążkach i buńczucznych zapowiedziach czekałem na coś więcej. Chciałem się napić piwa, ale dostałem już lekko upite i wygazowane. Obstawiam, że za kilkanaście odsłuchów zdanie lekko zmienię i ustawię "Blood In Blood Out" obok krążków z Dukesem. Na razie jednak wolę katować się totalnymi Exhibitami.
Artysta: Exodus
Tytuł: Blood In, Blood Out
Wytwórnia: Nuclear Blast
Rok wydania: 2014
Gatunek: Thrash Metal
Czas trwania: 62:14
Ocena muzyki
Komentarze