Run The Jewels - Run The Jewels 2
- Kategoria: Inne
- Radomir Wasilewski
Tylko rok trzeba było czekać na następcę świetnego debiutu Run The Jewels. Killer Mike i El-P postanowili kuć żelazo póki gorące i szybko oddać w ręce fanów drugi album kolaboracyjnej formacji, zatytułowany ponownie jej nazwą, ale z dodaniem "dwójki". Zapewniali przy tym, że sukces debiutu nie był przypadkiem, a druga płyta go przebije. I faktycznie tak się stało. "Run The Jewels 2" ponownie przynosi niezbyt długą, tym razem około 40-minutową porcję ognistego, dynamicznego hip-hopu z żywą rytmiką i zwięzłymi, przebojowymi utworami.
Wszystkie elementy muzyczne jedynki, a więc nowoczesna, przestrzenna elektronika, w tym także naśladująca brzmienie i melodie dawnych automatów do gier i flipperów, odwołania do industrialnego hałasowania, rockowa energia, udział w nagraniach wielu gości w tym wokalisty Rage Against The Machine Zacka de la Rocha na "dwójce" także występują, a różnica polega jedynie na wyższej jakości napisanych kompozycji i ich dużej różnorodności. Także na tej płycie kolorowa, różnorodna i bardzo bogata w smaczki oprawa dźwiękowa stanowi wyraziste tło do opowieści rapowanych przez obu członków Run The Jewels i ich gości. Partii czysto instrumentalnych jest niewiele, choć w przypadku opisywanego albumu tak mocno ich nie brakuje. Oprócz elektroniki i technologicznych sztuczek, pojawia się trochę naturalnych brzmień instrumentów - gitary (również w formie solówek), basu, dużo mocniej niż na jedynce wyeksponowanej trąbki, instrumentów smyczkowych, fortepianu czy naturalnych uderzeń w perkusję. Także na tym albumie zwięzłość i brak przegadania stanowią jedną z największych zalet utworów Run The Jewels, potrafiących skupić uwagę słuchacza od pierwszego do ostatniego dźwięku. Nie można też nic zarzucić produkcji - bardzo nowoczesnej, czystej, selektywnej, prezentującej słuchaczowi jak na talerzu wszystkie smaczki i detale poukrywane w poszczególnych utworach.
Otwierający album "Jeopardy" z racji bardzo powolnego tempa, dość surowego brzmienia, wyeksponowanych partii trąbki i delikatnego gitarowego tła brzmi bardzo retro, w stylu kapel hip-hopowych nagrywających w latach dziewięćdziesiątych. Jednak już kolejne utwory to odmienna strona dźwiękowego medalu. Połączone w jedną całość "Oh My Darling Don't Cry" i "Blockbuster Night Part 1" to pełne nowoczesnych aranżacji i przestrzennego brzmienia, dynamiczne, świetnie wyrapowane kompozycje, pulsujące niskim brzmieniem basu i wyeksponowaną, bujającą rytmiką. Żywiołowo, choć w wersji dużo cięższej i bardziej rockowej brzmi "Close Your Eyes (And Count to Fuck)" z gościnnym udziałem Zacka de la Rocha, którego zapętlone, powtarzane w kółko przez większą część utworu fragmenty tekstu przypominają słynny występ Fat Boy Slima w utworze "Body Movin'" Beastie Boys. Końcowy rap lidera Rage Against The Machine także mocno nawiązuje do twórczości nowojorskich ojców hip-hopu. "All My Life" przynosi uspokojenie atmosfery. Jest to powolna, mocno relaksacyjna kompozycja z wpadającymi w ucho melodiami i melodyjnie zaśpiewanym refrenem. Za to przebojem na miarę "Get It" z debiutu jest "Lie Cheat, Steal". W tym przypadku zwrotki są bardzo dynamicznie i żywiołowo rapowane, a wykrzykiwany przez muzyków Run the Jewels z towarzyszeniem dodatkowych żeńskich, zmodyfikowanych elektronicznie wokaliz refren od razu zapada w pamięć. "Early" i "All Due Respect" prezentują bardziej elektroniczne i eksperymentalne oblicze zespołu, zbudowane na różnorodnych brzmieniach i niespodziewanych rozwiązaniach dźwiękowo-rytmicznych. W pierwszym utworze intryguje zniekształcony, melodyjny refren, wyśpiewywany na tle atmosferycznego, pulsującego brzmienia klawiszy, natomiast w drugim zabawa połamaną rytmiką oraz niespodziewane, spokojne wstawki instrumentalne w refrenach. Apogeum industrialnego oblicza Run The Jewels okazuje się "Love Again" oparty na prostym, monotonnym rytmie, drażniącym brzmieniu basu i minimalistycznych, ambientowych wstawkach. W tym utworze główną rolę odgrywają ciekawe partie wokalne, w tym świetny występ gościnnie rapującej pod koniec wokalistki Gangsta Boo. Odpoczynek przynoszą dwie ostatnie kompozycje - spokojna, bardzo melodyjna, skoczna "Crown" z ciekawymi gitarowymi solówkami i klimatyczną elektroniką oraz epicka "Angel Duster", prezentująca (podobnie jak "A Christmass Fucking Miracle" z jedynki) popis umiejętności instrumentalnych i muzycznego wizjonerstwa obu muzyków Run The Jewels. Tym razem mocno nawiązują one do klasycznych brzmień elektronicznych, a zwłaszcza do twórczości Kraftwerk.
"Run The Jewels 2" pod każdym względem przebija świetny debiut zespołu i pokazuje wszystkim, że dobra muzyka hip-hopowa nie umarła wraz z końcem XX wieku po rozpadzie Outkast. Killer Mike'owi i El-P udało się tu nie tylko stworzyć jeden z najlepszych rapowych albumów, nagranych w XXI wieku, ale jednocześnie dzieło broniące się w konfrontacji z klasykami gatunku z lat dziewięćdziesiątych. Pomysłowość i różnorodność granej muzyki, ubranej jednocześnie w proste, przystępne i przebojowe formy muzyczne robi niesamowite wrażenie. Tym bardziej, że w dzisiejszych czasach mało kto potrafi grać w ten sposób i na tak wysokim poziomie. Płytę bez dwóch zdań powinni poznać wszyscy miłośnicy dobrych i ambitnych dźwięków, bez względu na to, czy gustują w hip-hopie i rapie, czy też omijają ten gatunek z daleka. Naprawdę warto.
Artysta: Run The Jewels
Tytuł: Run The Jewels 2
Wytwórnia: Mass Appeal
Rok wydania: 2014
Gatunek: Hardcore Hip Hop
Czas trwania: 38:56
Ocena muzyki
Komentarze